Y O N G J A E
Mieszkanie
z Jaebumem nie było takie łatwe jak się spodziewałem. Robił wszystko, by tylko
wyprowadzić mnie z równowagi, jednak cudem i fartem udawało mi się znaleźć
sposoby na to, by choć przez chwilę nie słuchać jego kąśliwych i ogólnie
bezsensownych rzeczy.
Jednie co
dobre mnie tu spotkało to sąsiedzi z górnego piętra. Junior często nas
odwiedzał i siał dziwną atmosferę, bo przy nim choć na chwilę ustępowały durne
docinki na poziomie gimnazjalisty.
Co do
moich przyjaciół, oboje śmiali się z mojej sytuacji. Yugyeom posunął się do
stwierdzenia, że Im to naprawdę dziwna osoba, ale ja na pewno sobie z nim dam
radę, bo jestem cichym chłopcem z sąsiedztwa
i nic nie potrafi wyprowadzić mnie z równowagi.
Jednak Im
Jaebum, inaczej JB, opanował tę sztukę perfekcyjnie.
Co do
nowych osób, poznałem Jacksona. Chińczyk, który przeprowadził się do Korei,
kiedy zaczynał liceum. Lubił mi dokuczać, ale nie tak bardzo jak Im, jednak
jego żarty potrafiły wywołać niesmak, tylko przez to, że walił naprawdę
zboczonymi podtekstami.
Na ogół
było super. Wytrzymałem tydzień, a to już sukces, a ja nie zamierzałem się z
mieszkania ruszać, bo w sumie to nie chciałem spać pod mostem. Preferowałem
jednak użeranie się z Jaebume, niżeli z jakimiś menelami.
Na
studiach dawałem sobie radę, w przyszłym roku zaczynałem staż, co mnie
cieszyło. W końcu będę mógł nauczyć się czegoś więcej. Czułem się dobrze na tym
kierunku, ale gdzieś w środku mnie kuła myśli, że może nie wybrałem czegoś, co
do końca sprawiałoby mi radochę.
Z BamBamem
i Yugim ustaliłem, że w soboty wychodzimy na miasto, byleby być z dala od
mojego mieszkania. Soboty poświęcałem na regenerację i ponowne naprawianie
moich szarganych nerw.
Jestem
teraz tylko ciekaw co Im wymyśli, skoro nadchodzi drugi tydzień, gdzie
wytrzymałem z jego przystojną, ale pyskatą twarzą.
— O czym
tak zawzięcie myślisz, hm? — najmłodszy z naszej trójki wyrwał mnie z moich
rozmyślań. On wraz z BamBamem przypatrywali mi się jakbym im właśnie
powiedział, że znalazłem dziewczynę. — Nie mów, że znowu o panie Idealnie
Nieidealnym
Zmarszczyłem
brwi.
— Kto
wymyśla te durne nazwy? — zapytałem, zupełnie ignorując tę śmieszną
wypowiedzieć.
BamBam
prychnął obrażony, wpychając sobie rurkę z nadzieniem czekoladowym do buzi,
prawie na raz. Skrzywiłem się.
— Coś się
nie podoba? — BemBem zarzucił swoją kasztanową grzywą. Ostatnio znów się
pofarbował i z Yugim obstawiałem zakłady ile wytrzyma w nowym kolorze.
— Tak —
potwierdziłem, przystawiając sobie pod usta białą filiżankę gorącej kawy. — Po
pierwsze, nie myślałem o tym chuju, po drugie on wcale nie jest idealny, w
dodatku pod żadnym względem.
BamBam
spojrzał na mnie jak na kosmitę, tym razem miętosząc końcówkę swojej ulubionej
łakoci. Fuj.
— Kogo
próbujesz oszukać, Choi? JB jest kurewsko przystojny i może gdyby nie te piekielne
usta wykute z pod samej ręki Lucyfera, może byłby z niego fajny chłopak —
stwierdził, a Yugyeom potwierdził to dość głośnym mruknięciem. — Choć
obstawiam, że niejedna laska chciałaby być z nim w związku nawet jeśli jego
charakter jest dość… kontrowersyjny.
Skrzywiłem
się jeszcze bardziej, niż w ogóle było to możliwe.
— Dlatego
jestem gejem — burknąłem, sam łapiąc ciastko, które znajdowało się na białym
talerzyku. Będę gruby, brrr.
Obje już
nie powiedzieli, wpychając w siebie słodkości jakie nakupowaliśmy w kawiarni.
Co do słodyczy, to młodsza dwójka zawsze była chętna. Zadziwiające jest to, że
nie tyli, mi zawsze dupa rosła i to było smutne.
Gdzieś
około godziny szesnastej wyszliśmy z przytulnej kawiarni i stwierdziliśmy, że
pokręcimy się jeszcze z godzinkę, po czym odprowadzą mnie do domu. Miałem
wrażenie, że Yugyeom stał się moim ochroniarzem. Czekałem tylko na moment,
kiedy Jaebum zobaczy mnie wraz z nim i Bambamem, i stworzy niestworzone
historie z naszą trójką.
Poszliśmy do
kina na jakąś komedię, która wcale mi się nie podobała, ale jakoś ją
przebolałem. Śmiem twierdzić, że moje życie jest ciekawsze i komiczne niż durne
historyjki. Ja to główny bohater, Jaebum to bad boy i ja muszę się z nim
użerać.
Było już
ciemno, kiedy wracaliśmy na piechotę do mojego mieszkania. BamBam i Yugi
doskonale wiedzieli, że nie wejdą do mnie, bo prędzej Jaebum ich rozszarpie
wraz ze mną, więc wolałem uniknąć bardziej debilnych sytuacji, jakbym wcale ich
nie miał.
— Nadal mnie zastanawia czemu JB próbuje się
ciebie pozbyć — mruknął tajlandczyk, zupełnie ignorując fakt, że nie mam ochoty
gadać na ten temat setki razy.
— A skąd
mam to wiedzieć? — burknąłem.
— A mnie
się wydaje, że próbuje się dowartościować jeszcze bardziej niż to możliwe —
młody Kim zabrał głos, wzruszając ramionami. — Sami wiecie, że na uniwerku jest
gwiazdą i możliwe, że zaczyna gwiazdorzyć za bardzo.
— To niech
zeżre snikersa — oznajmiłem. — No szampańska zabawa jest, kiedy uprzykrza mi
życie.
— W życiu
zawsze bywa lepiej raz gorzej, Youngjae.
— Ale
życie to nie Im Jaebum.
Zamilkliśmy
teraz na amen, idąc przed siebie. Szczerze to nie chciało mi się wracać do
mieszkania, jednak musiałem. Wiem, że od progu zaczną się dziwne wyrażenie i
pewnie wybuchnie awantura, bo moja cierpliwość była na wykończeniu.
Około
godziny dwudziestej pierwszej dotarliśmy pod mój blok. Dwójka przyjaciół
spojrzała na niego sceptycznie, po czym odwróciła się do mnie, a ich miny
wyrażały więcej niż tysiąc słów. „Przetrwaj,
tylko nie zgiń, bro”.
— My
spadamy już — powiedział Yugyeom, kładąc dłoń na ramieniu naszego fashonisty. —
Zdzwoń jak znów Im będzie szukał zaczepki.
Pokiwałem
głową, po czym sobie poszli. Obserwowałem ich jeszcze dobrą chwilę, sam w końcu
kierując się do klatki. Skończyłem na etapie, kiedy bałem się wejść do własnego
domu, ciekawe…
Chcąc nie
chcąc, wdrapałem się na odpowiednie piętro i wszedłem do mieszkania, nie
zastanawiając się nad niczym, bo pewnie bym zwiał. Nie ze strachu, że coś mi
Jaebum zrobi, ale przez to, że naprawdę przez z niego stałem się w swoim domu
nieznośny. Nosiłem miano spokojnego dzieciaka, jednak Im Jaebum opanował do
perfekcji sztukę wyprowadzania mnie z równowagi samym swoim istnieniem. Chyba
powinien dostać za to jakąś nagrodę roku!
O dziwno w
mieszkaniu było cicho i paliła się tylko łapka, błyskająca mdłym kolorem
czerwieni. Zawsze to ją zostawialiśmy, kiedy oboje wychodziliśmy. To oznaczało
tylko jedno. IM JAEBUMA NIE BYŁO W DOMU, ALELUJA!
Ale moja
radość nie trwała długo, kiedy coś sobie uświadomiłem. Bardzo istotną rzecz, która
rozwiała moją radość.
Kurwa, ja
pierdole, w czym ja w życiu zawiniłem, panie Boże?
Im Jaebum
najprawdopodobniej do domu wróci pijany, a to się dobrze nie skończy…
*
zaczyna się akcja, obiecuję.
Jesteś moim guru! Bez kitu, to opowiadanie to sztos do kwadratu, ciekawi mnie co będzie jak JB wróci XD
OdpowiedzUsuń„Przetrwaj, tylko nie zgiń, bro” -chciałam napomknąć że to mój cytat tygodnia XD
http://mynewfuckinkpopworld.blogspot.com/
Ojej, nie przesadzajmy, naprawdę. Jednak dziękuję za kochane słowa <3
UsuńKocham!!!! xd
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest niezłą odskocznią od życia xd
"Spoko, nie jest tak źle Choi Youngjae ma gorzej" xd
Czekam na kolejny rozdział. Fighting!
cnbluestory.blogspot.com
Cieszę się, że bawisz się czytając to opowiadanko, ono właśnie takie ma być: lekkie i przyjemne <3
Usuń