niedziela, 20 listopada 2016

FUCK - 04. Cichy chłopak z sąsiedztwa?

Y O N G J A E

Mieszkanie z Jaebumem nie było takie łatwe jak się spodziewałem. Robił wszystko, by tylko wyprowadzić mnie z równowagi, jednak cudem i fartem udawało mi się znaleźć sposoby na to, by choć przez chwilę nie słuchać jego kąśliwych i ogólnie bezsensownych rzeczy.
Jednie co dobre mnie tu spotkało to sąsiedzi z górnego piętra. Junior często nas odwiedzał i siał dziwną atmosferę, bo przy nim choć na chwilę ustępowały durne docinki na poziomie gimnazjalisty.
Co do moich przyjaciół, oboje śmiali się z mojej sytuacji. Yugyeom posunął się do stwierdzenia, że Im to naprawdę dziwna osoba, ale ja na pewno sobie z nim dam radę, bo jestem cichym chłopcem z sąsiedztwa i nic nie potrafi wyprowadzić mnie z równowagi.
Jednak Im Jaebum, inaczej JB, opanował tę sztukę perfekcyjnie.
Co do nowych osób, poznałem Jacksona. Chińczyk, który przeprowadził się do Korei, kiedy zaczynał liceum. Lubił mi dokuczać, ale nie tak bardzo jak Im, jednak jego żarty potrafiły wywołać niesmak, tylko przez to, że walił naprawdę zboczonymi podtekstami.
Na ogół było super. Wytrzymałem tydzień, a to już sukces, a ja nie zamierzałem się z mieszkania ruszać, bo w sumie to nie chciałem spać pod mostem. Preferowałem jednak użeranie się z Jaebume, niżeli z jakimiś menelami.
Na studiach dawałem sobie radę, w przyszłym roku zaczynałem staż, co mnie cieszyło. W końcu będę mógł nauczyć się czegoś więcej. Czułem się dobrze na tym kierunku, ale gdzieś w środku mnie kuła myśli, że może nie wybrałem czegoś, co do końca sprawiałoby mi radochę.
Z BamBamem i Yugim ustaliłem, że w soboty wychodzimy na miasto, byleby być z dala od mojego mieszkania. Soboty poświęcałem na regenerację i ponowne naprawianie moich szarganych nerw.
Jestem teraz tylko ciekaw co Im wymyśli, skoro nadchodzi drugi tydzień, gdzie wytrzymałem z jego przystojną, ale pyskatą twarzą.
— O czym tak zawzięcie myślisz, hm? — najmłodszy z naszej trójki wyrwał mnie z moich rozmyślań. On wraz z BamBamem przypatrywali mi się jakbym im właśnie powiedział, że znalazłem dziewczynę. — Nie mów, że znowu o panie Idealnie Nieidealnym
Zmarszczyłem brwi.
— Kto wymyśla te durne nazwy? — zapytałem, zupełnie ignorując tę śmieszną wypowiedzieć.
BamBam prychnął obrażony, wpychając sobie rurkę z nadzieniem czekoladowym do buzi, prawie na raz. Skrzywiłem się.
— Coś się nie podoba? — BemBem zarzucił swoją kasztanową grzywą. Ostatnio znów się pofarbował i z Yugim obstawiałem zakłady ile wytrzyma w nowym kolorze.
— Tak — potwierdziłem, przystawiając sobie pod usta białą filiżankę gorącej kawy. — Po pierwsze, nie myślałem o tym chuju, po drugie on wcale nie jest idealny, w dodatku pod żadnym względem.
BamBam spojrzał na mnie jak na kosmitę, tym razem miętosząc końcówkę swojej ulubionej łakoci. Fuj.
— Kogo próbujesz oszukać, Choi? JB jest kurewsko przystojny i może gdyby nie te piekielne usta wykute z pod samej ręki Lucyfera, może byłby z niego fajny chłopak — stwierdził, a Yugyeom potwierdził to dość głośnym mruknięciem. — Choć obstawiam, że niejedna laska chciałaby być z nim w związku nawet jeśli jego charakter jest dość… kontrowersyjny.
Skrzywiłem się jeszcze bardziej, niż w ogóle było to możliwe.  
— Dlatego jestem gejem — burknąłem, sam łapiąc ciastko, które znajdowało się na białym talerzyku. Będę gruby, brrr.
Obje już nie powiedzieli, wpychając w siebie słodkości jakie nakupowaliśmy w kawiarni. Co do słodyczy, to młodsza dwójka zawsze była chętna. Zadziwiające jest to, że nie tyli, mi zawsze dupa rosła i to było smutne.
Gdzieś około godziny szesnastej wyszliśmy z przytulnej kawiarni i stwierdziliśmy, że pokręcimy się jeszcze z godzinkę, po czym odprowadzą mnie do domu. Miałem wrażenie, że Yugyeom stał się moim ochroniarzem. Czekałem tylko na moment, kiedy Jaebum zobaczy mnie wraz z nim i Bambamem, i stworzy niestworzone historie z naszą trójką.
Poszliśmy do kina na jakąś komedię, która wcale mi się nie podobała, ale jakoś ją przebolałem. Śmiem twierdzić, że moje życie jest ciekawsze i komiczne niż durne historyjki. Ja to główny bohater, Jaebum to bad boy i ja muszę się z nim użerać.
Było już ciemno, kiedy wracaliśmy na piechotę do mojego mieszkania. BamBam i Yugi doskonale wiedzieli, że nie wejdą do mnie, bo prędzej Jaebum ich rozszarpie wraz ze mną, więc wolałem uniknąć bardziej debilnych sytuacji, jakbym wcale ich nie miał.
 — Nadal mnie zastanawia czemu JB próbuje się ciebie pozbyć — mruknął tajlandczyk, zupełnie ignorując fakt, że nie mam ochoty gadać na ten temat setki razy.
— A skąd mam to wiedzieć? — burknąłem.
— A mnie się wydaje, że próbuje się dowartościować jeszcze bardziej niż to możliwe — młody Kim zabrał głos, wzruszając ramionami. — Sami wiecie, że na uniwerku jest gwiazdą i możliwe, że zaczyna gwiazdorzyć za bardzo.
— To niech zeżre snikersa — oznajmiłem. — No szampańska zabawa jest, kiedy uprzykrza mi życie.
— W życiu zawsze bywa lepiej raz gorzej, Youngjae.
— Ale życie to nie Im Jaebum.
Zamilkliśmy teraz na amen, idąc przed siebie. Szczerze to nie chciało mi się wracać do mieszkania, jednak musiałem. Wiem, że od progu zaczną się dziwne wyrażenie i pewnie wybuchnie awantura, bo moja cierpliwość była na wykończeniu.
Około godziny dwudziestej pierwszej dotarliśmy pod mój blok. Dwójka przyjaciół spojrzała na niego sceptycznie, po czym odwróciła się do mnie, a ich miny wyrażały więcej niż tysiąc słów. „Przetrwaj, tylko nie zgiń, bro”.
— My spadamy już — powiedział Yugyeom, kładąc dłoń na ramieniu naszego fashonisty. — Zdzwoń jak znów Im będzie szukał zaczepki.
Pokiwałem głową, po czym sobie poszli. Obserwowałem ich jeszcze dobrą chwilę, sam w końcu kierując się do klatki. Skończyłem na etapie, kiedy bałem się wejść do własnego domu, ciekawe…
Chcąc nie chcąc, wdrapałem się na odpowiednie piętro i wszedłem do mieszkania, nie zastanawiając się nad niczym, bo pewnie bym zwiał. Nie ze strachu, że coś mi Jaebum zrobi, ale przez to, że naprawdę przez z niego stałem się w swoim domu nieznośny. Nosiłem miano spokojnego dzieciaka, jednak Im Jaebum opanował do perfekcji sztukę wyprowadzania mnie z równowagi samym swoim istnieniem. Chyba powinien dostać za to jakąś nagrodę roku!
O dziwno w mieszkaniu było cicho i paliła się tylko łapka, błyskająca mdłym kolorem czerwieni. Zawsze to ją zostawialiśmy, kiedy oboje wychodziliśmy. To oznaczało tylko jedno. IM JAEBUMA NIE BYŁO W DOMU, ALELUJA!
Ale moja radość nie trwała długo, kiedy coś sobie uświadomiłem. Bardzo istotną rzecz, która rozwiała moją radość.
Kurwa, ja pierdole, w czym ja w życiu zawiniłem, panie Boże?
Im Jaebum najprawdopodobniej do domu wróci pijany, a to się dobrze nie skończy…

*


zaczyna się akcja, obiecuję.

4 komentarze:

  1. Jesteś moim guru! Bez kitu, to opowiadanie to sztos do kwadratu, ciekawi mnie co będzie jak JB wróci XD
    „Przetrwaj, tylko nie zgiń, bro” -chciałam napomknąć że to mój cytat tygodnia XD

    http://mynewfuckinkpopworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, nie przesadzajmy, naprawdę. Jednak dziękuję za kochane słowa <3

      Usuń
  2. Kocham!!!! xd
    To opowiadanie jest niezłą odskocznią od życia xd
    "Spoko, nie jest tak źle Choi Youngjae ma gorzej" xd
    Czekam na kolejny rozdział. Fighting!

    cnbluestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że bawisz się czytając to opowiadanko, ono właśnie takie ma być: lekkie i przyjemne <3

      Usuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x