Y O U N G J A E
Zanim
wyszedłem z łazienki, poklepałem się po policzkach, które były nieco zimne od
wody, którą opłukałem sobie zmęczoną twarz.
Dzisiaj
opuściłem wykłady z powodu pewnego faceta, który teraz najprawdopodobniej
zdychał z niewiarygodnego bólu jakim był kac, a ja nie zamierzałem mu w niczym
pomagać, bo już wystarczające przede mną skompromitował.
Może
jednak wrócę do samego początku…
**
Pierwsze
godziną spędziłem na przeglądaniu bezsensownych stronek, opatulony w ciepły
koc. Jaebum spał sobie w najlepsze, jednak ten stan długo nie trwał. Niespełna
pięć minut po trzeciej zaczął znowu mamrotać, później zwalił się z kanapy. Moja
reakcja była wręcz natychmiastowa, rzuciłem telefon na miękką powierzchnię i
rzuciłem się na ratunek starszemu.
Im w
tamtej chwili wyglądał jak żywy trup, chociaż w połowie mógł nadal przyciągnąć
do siebie wiele kobiet. Przez jego niefortunne ruchy jego biała koszulka lekko
podsunęła się do góry, a ja mogłem zobaczyć wyraźnie zarysowane kości biodrowe
oraz delikatną ścieżkę włosków od pępka w dół. Przełknąłem ślinę, po czym
westchnąłem, uświadamiając sobie, że to nie czas, ani odpowiednia osoba do
której powinienem się w jakikolwiek sposób ślinić. W końcu wziąłem go za
przedramiona, ale jego ciało odmawiało i mi posłuszeństwa, przez co jego głowa
ponownie wylądowała na miękkim dywanie.
W trakcie
kiedy rozmyślałem jak mam go ponownie położyć na kanapie, on niespodziewanie
się ocknął, ale niezupełnie w kontekście zdrowego rozsądku.
Najwyraźniej
procenty nadal szalały w jego żyłach, przez co niezdarnie podniósł się do
pionu, a ja nie miałem zbytnio siły i ochoty się użerać z narąbanym
człowiekiem. Czekałem tylko na to, by czegoś nie rozwalił, wtedy będę
interweniować.
Obserwowałem
bacznie jak zdejmuje ciężką, skórzaną kurtkę i rzuca ją na oparcie kanapy, a
później chwiejnym krokiem zmierza do kuchni. Ruszyłem za nim i wtedy zaczęła
się walka o życie tego mieszkania.
Jaebum w
pierwszej chwili ubzdurał sobie, że chce tosty, ale w pełni nie kontaktował i
prawie spalił wszystko, później jeszcze mało mu było wódki i chciał się napić,
skończył się na tym, że kolejne szkło się posypało. Na domiar złego i na moje
nieszczęście… zaczął się do mnie dobierać.
Zaczęło
się w sumie niewinnie. Kiedy wyrwałem mu z dłoni tą cholerną butelkę, ten w
odwecie pociągnął mnie za włosy. Muszę jednak przyznać, że jego uścisk był
silny, w przeciwieństwie do mojego. Później stwierdził, że moja szyja jest
źródłem wody i prawie udało mu się do mnie przyssać, ale w porę się odsunąłem,
co poskutkowało na tym, że dosłownie runął jak słoń na kanapę. Tym razem
wylądował w dość dziwnej pozycji, ale nie zamierzałem go ruszać, bo mógł się
obudzić, a tego mi brakowało. Najlepsze w tym wszystkim było to, że wcale nie
przeżyłem szoku tym, że prawie się do mnie przyssał, bo nie takie rzeczy się
zdarzały.
Zanim
stwierdziłem, że na dobre zasnął, dochodziła już szósta, a ja miałem ochotę
paść na twarz. Byłem potwornie zmęczony, a gdy usłyszałem własny budzik
zupełnie mi się odechciało iść na wykłady.
**
Do
południa nie wynurzałem się ze swojego pokoju, głownie odsypiając nieprzespaną
noc. Jaebuma też nie słyszałem, najprawdopodobniej robił to samo co ja, tylko z
zupełnie innej przyczyny.
Kiedy
jednak już odzyskałem jasność własnego umysłu, dostałem milion wiadomości czemu
mnie nie było na wykładach i pytania czy nic mi się nie stało. Starannie
odpisałem do osób, które zrobiły mi spam, że nic mi nie jest, ale coś mi wypadło.
Powinni zrozumieć, nie byłem typem człowieka, który mówił dosadnie czemu go nie
było. Wybierałem wymijające odpowiedzi i myślę, że nieraz na tym wyszedłem.
Około
godziny szesnastej stwierdziłem, że zrobię jakieś jedzenie, więc wynurzyłem się
z mojej nory. W kuchni na szczęście nikogo nie zastałem, ale moje szczęście
jednak mnie nie zawodziło — zdążyłem jedynie dojść do lodówki i już usłyszałem
kroki na korytarzu. Nie to, że się bałem Jaebuma, ale jakoś nie czułem się
komfortowo w jego towarzystwie. Kiedy nie był jeszcze pijany wydawał się bardzo
dziką osobą, która miała bardzo specyficzny sposób bycia. Jakoś nie ciągnęło
mnie do zapoznawania takich ludzi, więc trzymałem się od nich z daleka, ale jak
na złość los sam mi takiego faceta zgotował.
Odwróciłem
się w momencie, kiedy usłyszałem ciężkie westchnięcie wydobywające się z ust
mojego współlokatora. Miał już inne ciuchy i nie pachniał alkoholem. Założył na
siebie gruby biały, wpadający w lekki odcień szarości, sweter oraz ciemne
spodnie. Zgadywałem, że nadal nie czuł się dobrze, chociaż po samym wyglądzie
nie mogłem do końca powiedzieć co mu dolega. Jednak podejrzewałem, że ból głowy
oraz nudności.
— Chcesz
herbaty? — zapytałem uprzejmie.
— Jeśli
mógłbyś — odmruknął, po czym wlepił we mnie wzrok. Nawet po odwróceniu się do
kuchenki czułem jego oczy na sobie.
—
Widziałem rozbity wazon w korytarzu — powiedział powoli, a ja wzruszyłem
ramionami, po czym oparłem się plecami o kuchenkę, patrząc na niego, albo chociaż
w jakiś punkt ponad nim, by mieć wzrok skierowany w jego stronę.
— Zdarza
się — odpowiedziałem.
Jaebum
zeskanował mnie wzrokiem, po czym wstał ze swojego miejsca. Miałem głupie
wrażenie, że chce się mnie o coś spytać, ale chyba duma mu na to nie pozwalała.
Cóż, faktycznie wyglądał jak dumny mężczyzna i nie zamierzałem w ogóle podważać
jego męskości, bo mogłem wylądować w szpitalu, ale na oddziale ratunkowym. W
sumie też nie chciałem niczego psuć już na samym początku naszej znajomości.
— Słuchaj —
odezwał się ponownie, a ja lekko zmarszczyłem nos. — Mam nadzieję, że nie
napsułem tobie krwi, bo nie chcę mieć u nikogo długu wdzięczności.
Miałem
ochotę prychnąć i powiedzieć mu, że nadużył za bardzo mojej gościnności i pomocy, ale słowem się na ten temat nie
odezwałem.
— Nie no w
porządku, spałem jak zabity — skłamałem, po czym odwróciłem się w stronę
kuchenki, kiedy czajnik zaczął wrzeszczeć na znak, że woda zaczęła się gotować.
— Jedynie co usłyszałem to wazon, który przez przypadek stłukłeś, ale zdaje mi się,
że to nic wielkiego.
Kiedy
postawiłem naprzeciw niego kubek, ten znowu na mnie spojrzał podejrzliwie. No
naprawdę, czemu ma takie ciemne oczy, które sprawiają, że mam ochotę spieprzyć
stąd jak najdalej?
— Czy coś
mam na twarzy, że się tak na mnie patrzysz? — zapytałem, ale od razu
pożałowałem moich słów. Starszy uśmiechnął się złośliwie, a ja teraz to już w
ogóle pożałowałem, że się tu wprowadziłem.
Zacisnąłem
usta, kiedy wstał ze swojego miejsca i powolnie do mnie podszedł, tak, że
mogłem policzyć maleńkie iskierki odbijające się w jego ciemnych oczach, które wyrażały
tak wiele, a zarazem nic. Były dziwne — nie łagodne, ale takie jakieś dzikie.
— Chciałbym
tylko powiedzieć, że nie jestem łatwym człowiekiem — powiadomił mnie.
No
gratulacje, stary! Amerykę odkryłeś! Szkoda, że sam doszedłem do tego wniosku,
kiedy dziś w nocy pokazywałeś swoją dziecinną i niełatwą stronę.
— Mam
nadzieję, że wytrzymasz tu dłużej niż dwa tygodnie, bo poprzedni współlokatorzy
wynosili się po niespełna tygodniu — szepnął, a ja mogłem poczuć jego dotyk ust
na skórze mojego policzka.
Miałem
rzucić już jakąś ciętą ripostą, ale do naszego mieszkania zadzwonił dzwonek.
Zamiast coś powiedzieć odepchnąłem go od siebie, idąc otworzyć drzwi.
Jednak
towarzyszyła mi dziwna myśl i uczucie.
Ja pierdolę, w co ja się wpakowałem…
**
Potrzebuję Waszej miłości, ludki.
Daję Ci duuuużo miłości, czekam na ciąg dalszy! XD
OdpowiedzUsuńhttp://mynewfuckinkpopworld.blogspot.com/
Jej, dziękuję bardzo i dziękuję za Twoją miłość ♥
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBiedny Youngjae :<
OdpowiedzUsuń"poprzedni współlokatorzy wynosili się po niespełna tygodniu". To jakaś groźba? xd
Jaebum podoba mi się w takiej roli ;3
Powodzenia w dalszym pisaniu! :D
cnbluestory.blogspot.com
Groźba nie groźba, ale obiecuję, że będzie się dziać i dziękuję bardzo, kochana ♥
Usuń