poniedziałek, 31 października 2016

FUCK - 02. Biały sweterek i ciemny charakterek

Y O U N G J A E

Zanim wyszedłem z łazienki, poklepałem się po policzkach, które były nieco zimne od wody, którą opłukałem sobie zmęczoną twarz.
Dzisiaj opuściłem wykłady z powodu pewnego faceta, który teraz najprawdopodobniej zdychał z niewiarygodnego bólu jakim był kac, a ja nie zamierzałem mu w niczym pomagać, bo już wystarczające przede mną skompromitował.
Może jednak wrócę do samego początku…

**

Pierwsze godziną spędziłem na przeglądaniu bezsensownych stronek, opatulony w ciepły koc. Jaebum spał sobie w najlepsze, jednak ten stan długo nie trwał. Niespełna pięć minut po trzeciej zaczął znowu mamrotać, później zwalił się z kanapy. Moja reakcja była wręcz natychmiastowa, rzuciłem telefon na miękką powierzchnię i rzuciłem się na ratunek starszemu.
Im w tamtej chwili wyglądał jak żywy trup, chociaż w połowie mógł nadal przyciągnąć do siebie wiele kobiet. Przez jego niefortunne ruchy jego biała koszulka lekko podsunęła się do góry, a ja mogłem zobaczyć wyraźnie zarysowane kości biodrowe oraz delikatną ścieżkę włosków od pępka w dół. Przełknąłem ślinę, po czym westchnąłem, uświadamiając sobie, że to nie czas, ani odpowiednia osoba do której powinienem się w jakikolwiek sposób ślinić. W końcu wziąłem go za przedramiona, ale jego ciało odmawiało i mi posłuszeństwa, przez co jego głowa ponownie wylądowała na miękkim dywanie.
W trakcie kiedy rozmyślałem jak mam go ponownie położyć na kanapie, on niespodziewanie się ocknął, ale niezupełnie w kontekście zdrowego rozsądku.
Najwyraźniej procenty nadal szalały w jego żyłach, przez co niezdarnie podniósł się do pionu, a ja nie miałem zbytnio siły i ochoty się użerać z narąbanym człowiekiem. Czekałem tylko na to, by czegoś nie rozwalił, wtedy będę interweniować.
Obserwowałem bacznie jak zdejmuje ciężką, skórzaną kurtkę i rzuca ją na oparcie kanapy, a później chwiejnym krokiem zmierza do kuchni. Ruszyłem za nim i wtedy zaczęła się walka o życie tego mieszkania.
Jaebum w pierwszej chwili ubzdurał sobie, że chce tosty, ale w pełni nie kontaktował i prawie spalił wszystko, później jeszcze mało mu było wódki i chciał się napić, skończył się na tym, że kolejne szkło się posypało. Na domiar złego i na moje nieszczęście… zaczął się do mnie dobierać.
Zaczęło się w sumie niewinnie. Kiedy wyrwałem mu z dłoni tą cholerną butelkę, ten w odwecie pociągnął mnie za włosy. Muszę jednak przyznać, że jego uścisk był silny, w przeciwieństwie do mojego. Później stwierdził, że moja szyja jest źródłem wody i prawie udało mu się do mnie przyssać, ale w porę się odsunąłem, co poskutkowało na tym, że dosłownie runął jak słoń na kanapę. Tym razem wylądował w dość dziwnej pozycji, ale nie zamierzałem go ruszać, bo mógł się obudzić, a tego mi brakowało. Najlepsze w tym wszystkim było to, że wcale nie przeżyłem szoku tym, że prawie się do mnie przyssał, bo nie takie rzeczy się zdarzały.
Zanim stwierdziłem, że na dobre zasnął, dochodziła już szósta, a ja miałem ochotę paść na twarz. Byłem potwornie zmęczony, a gdy usłyszałem własny budzik zupełnie mi się odechciało iść na wykłady.

**

Do południa nie wynurzałem się ze swojego pokoju, głownie odsypiając nieprzespaną noc. Jaebuma też nie słyszałem, najprawdopodobniej robił to samo co ja, tylko z zupełnie innej przyczyny.
Kiedy jednak już odzyskałem jasność własnego umysłu, dostałem milion wiadomości czemu mnie nie było na wykładach i pytania czy nic mi się nie stało. Starannie odpisałem do osób, które zrobiły mi spam, że nic mi nie jest, ale coś mi wypadło. Powinni zrozumieć, nie byłem typem człowieka, który mówił dosadnie czemu go nie było. Wybierałem wymijające odpowiedzi i myślę, że nieraz na tym wyszedłem.
Około godziny szesnastej stwierdziłem, że zrobię jakieś jedzenie, więc wynurzyłem się z mojej nory. W kuchni na szczęście nikogo nie zastałem, ale moje szczęście jednak mnie nie zawodziło — zdążyłem jedynie dojść do lodówki i już usłyszałem kroki na korytarzu. Nie to, że się bałem Jaebuma, ale jakoś nie czułem się komfortowo w jego towarzystwie. Kiedy nie był jeszcze pijany wydawał się bardzo dziką osobą, która miała bardzo specyficzny sposób bycia. Jakoś nie ciągnęło mnie do zapoznawania takich ludzi, więc trzymałem się od nich z daleka, ale jak na złość los sam mi takiego faceta zgotował.
Odwróciłem się w momencie, kiedy usłyszałem ciężkie westchnięcie wydobywające się z ust mojego współlokatora. Miał już inne ciuchy i nie pachniał alkoholem. Założył na siebie gruby biały, wpadający w lekki odcień szarości, sweter oraz ciemne spodnie. Zgadywałem, że nadal nie czuł się dobrze, chociaż po samym wyglądzie nie mogłem do końca powiedzieć co mu dolega. Jednak podejrzewałem, że ból głowy oraz nudności.
— Chcesz herbaty? — zapytałem uprzejmie.
— Jeśli mógłbyś — odmruknął, po czym wlepił we mnie wzrok. Nawet po odwróceniu się do kuchenki czułem jego oczy na sobie.
— Widziałem rozbity wazon w korytarzu — powiedział powoli, a ja wzruszyłem ramionami, po czym oparłem się plecami o kuchenkę, patrząc na niego, albo chociaż w jakiś punkt ponad nim, by mieć wzrok skierowany w jego stronę.
— Zdarza się — odpowiedziałem.
Jaebum zeskanował mnie wzrokiem, po czym wstał ze swojego miejsca. Miałem głupie wrażenie, że chce się mnie o coś spytać, ale chyba duma mu na to nie pozwalała. Cóż, faktycznie wyglądał jak dumny mężczyzna i nie zamierzałem w ogóle podważać jego męskości, bo mogłem wylądować w szpitalu, ale na oddziale ratunkowym. W sumie też nie chciałem niczego psuć już na samym początku naszej znajomości.
— Słuchaj — odezwał się ponownie, a ja lekko zmarszczyłem nos. — Mam nadzieję, że nie napsułem tobie krwi, bo nie chcę mieć u nikogo długu wdzięczności.
Miałem ochotę prychnąć i powiedzieć mu, że nadużył za bardzo mojej gościnności  i pomocy, ale słowem się na ten temat nie odezwałem.
— Nie no w porządku, spałem jak zabity — skłamałem, po czym odwróciłem się w stronę kuchenki, kiedy czajnik zaczął wrzeszczeć na znak, że woda zaczęła się gotować. — Jedynie co usłyszałem to wazon, który przez przypadek stłukłeś, ale zdaje mi się, że to nic wielkiego.
Kiedy postawiłem naprzeciw niego kubek, ten znowu na mnie spojrzał podejrzliwie. No naprawdę, czemu ma takie ciemne oczy, które sprawiają, że mam ochotę spieprzyć stąd jak najdalej?
— Czy coś mam na twarzy, że się tak na mnie patrzysz? — zapytałem, ale od razu pożałowałem moich słów. Starszy uśmiechnął się złośliwie, a ja teraz to już w ogóle pożałowałem, że się tu wprowadziłem.
Zacisnąłem usta, kiedy wstał ze swojego miejsca i powolnie do mnie podszedł, tak, że mogłem policzyć maleńkie iskierki odbijające się w jego ciemnych oczach, które wyrażały tak wiele, a zarazem nic. Były dziwne — nie łagodne, ale takie jakieś dzikie.
— Chciałbym tylko powiedzieć, że nie jestem łatwym człowiekiem — powiadomił mnie.
No gratulacje, stary! Amerykę odkryłeś! Szkoda, że sam doszedłem do tego wniosku, kiedy dziś w nocy pokazywałeś swoją dziecinną i niełatwą stronę.
— Mam nadzieję, że wytrzymasz tu dłużej niż dwa tygodnie, bo poprzedni współlokatorzy wynosili się po niespełna tygodniu — szepnął, a ja mogłem poczuć jego dotyk ust na skórze mojego policzka.
Miałem rzucić już jakąś ciętą ripostą, ale do naszego mieszkania zadzwonił dzwonek. Zamiast coś powiedzieć odepchnąłem go od siebie, idąc otworzyć drzwi.
Jednak towarzyszyła mi dziwna myśl i uczucie.
Ja pierdolę, w co ja się wpakowałem…  

**


Potrzebuję Waszej miłości, ludki.

5 komentarzy:

  1. Daję Ci duuuużo miłości, czekam na ciąg dalszy! XD
    http://mynewfuckinkpopworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, dziękuję bardzo i dziękuję za Twoją miłość ♥

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Youngjae :<
    "poprzedni współlokatorzy wynosili się po niespełna tygodniu". To jakaś groźba? xd
    Jaebum podoba mi się w takiej roli ;3
    Powodzenia w dalszym pisaniu! :D

    cnbluestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Groźba nie groźba, ale obiecuję, że będzie się dziać i dziękuję bardzo, kochana ♥

      Usuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x