piątek, 2 września 2016

Touches - dotyk czterdziesty;

Ludzie tworzą miejsca, a miejsce tworzy ludzi.” — John Green

«»

W ramionach Chanyeola było tak bezpiecznie, że nie chciałem się od niego odklejać, ale kiedyś wszystko się kończy i w końcu musiałem iść się ubrać.
Nie zamykałem drzwi do łazienki, jakoś nie miałem do tego głowy. W odbiciu lustra widziałem sam siebie, ale wydawało mi się, że widziałem zupełnie kogoś innego. Jakby noc z Chanyeolem zmazała ze mnie wszelkie brudy, a ja w końcu mogę spojrzeć na siebie i choć raz pomyśleć, że jest okej.
Jednak na mojej skórze zostały ślady. Nie były to ciemnofioletowe siniaki, raczej małe, różowe punkty, ale nadal miałem wrażenie, że Chanyeol w pewnym stopniu mnie oznaczył.
Dotknąłem jednej malinki na szyi, wiedzą, że nie ukryję tego przed Camryn i Claude. Oni byli pierwsi, by zobaczyć co się ze mną działo, więc te ślady nie umkną im uwadze.
Westchnąwszy odsunąłem się od lustra, by iść w stronę kuchni. Z już na wąskim korytarzu czułem woń śniadania i malinowej herbaty. Uśmiechnąłem się sam do siebie, po czym oparłem się na futrynie. Chanyeol siedział spokojnie na krześle, czytając coś, z tej odległości jednak nie mogłem określić czy to zwykła gazeta czy książka.
Siadaj, Baekhyunnie — usłyszałem. Nie podniósł wzroku, najprawdopodobniej usłyszał moje kroki.
Zrobiłem o to co prosił, robiąc to z lekkim skrzywieniem. Bolały mnie dolne partie ciała, byłem na to mniej więcej przygotowany, ale wciąż nie mogłem się do tego przyzwyczaić. Na miękkiej powierzchni tego tak bardzo nie odczuwałem, ale gorzej, kiedy usiadłem na czymś twardym, typu właśnie krzesło kuchenne.
Chanyeol?
Hm?
Cieszę się, że jesteś.
Pan Park uniósł głowę, spoglądając mi w oczy. W jego tęczówkach można było dostrzec pełno iskierek, które dodawały mu uroku. Nadal potrafił mnie zauroczyć, pomimo tych rzeczy, które się zdarzyły. Chyba to najbardziej doceniałem.
Też się cieszę, że mogę mieć przy sobie taką osobę jak ty — odpowiedział mi, a mnie serce się rozpłynęło.
Poranek spędziliśmy w miłej atmosferze. Cieszyłem się najbardziej z faktu, że nie było gorzkiej cieszy po tym co się zdarzyło, a drobne gesty, które potrafiły ucieszyć bardziej niż wyuzdane przytulanki.
Nie zjadałem dużo, bo nie miałem specjalnej ochoty nic w siebie wciskać, ale Chanyeol miał inne zdanie. Prawie wepchnął we mnie talerz, ale siłą rzeczy go powstrzymałem, ale podziękowałem za dobre chęci.
Herbata miała jasny odcień brązu i jak zwykle skojarzyła mi się z kolorem w pudełku pasteli. Dla mnie wszystko było teraz w kolorze pasteli, nawet ten poranek malował na niebie swoje własne kolory.
Niestety nie mogłem dłużej zostać, bo on nadal miał pracę, a ja musiałem wrócić do domu i wszystko porządnie wytłumaczyć przyjaciołom. Im też należały się wyjaśnienia, a tym bardziej, że ułożyłem sobie życie. Dla nich było najważniejsze, bym wrócił do żywych, co mi się udało.
Chanyeol? — zwróciłem się do niego ponownie, kiedy otwierał mi drzwi do samochodu.
Słucham, Baekhyunnie.
Poczekałem aż sam wejdzie, a kiedy to uczynił usadowiłem się wygodnie, bym mógł na niego patrzeć, a by i mnie dolne partie jak najmniej bolały.
Kiedy czekałem na własną kolej, to zawsze liczyłem kropki na ścianie — wyznałem ostrożnie. — Ale za każdym razem pojawia się kolejna drobna kropka. Może wiesz dlaczego?
Chanyeol zaśmiał się pod nosem, a ja zmarszczyłem brwi, niezadowolony, że się wyśmiewa z mojego pytania.
Cóż, Baekhyunnie — odpowiedział w końcu. — Rozwiązanie jest prostsze niż ci się wydaje — spojrzał na mnie, kiedy zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle. — Budynek jest po prostu stary i najprawdopodobniej to są wodne zacieki. Pewnie gdzieś z rury leciały krople, odbijając się od ściany.
Moja mina była bezcenna.
Ale przynajmniej miałem co robić, kiedy czekałem w kolejce — przyznałem, krzyżując ramiona. Pasy nieco mnie uwierały jednak nie było tak źle.
Ile wyliczyłeś kropek?
Osiemdziesiąt cztery kropki — powiedziałem. — Są to moje kropki, te które policzyłem na każdym spotkaniu. A wraz z pozostałymi jest ich sto osiemdziesiąt pięć.
To ładna liczba — stwierdził. — Nie nudziłeś się, kiedy ponownie liczyłeś?
Nie — zaprzeczyłem. — To pomagało mi się uzbroić w cierpliwość.
Za pierwszym razem ile ci wyszło kropek? — zaciekawiony zerknął na mnie, ale nie na długo zawiesił na mnie wzrok, bo pilnował, by nie spowodować wypadku.
Sto jeden — wzruszyłem ramionami, ale nagle mnie coś oświeciło. — Teraz jak o tym myślę, to ta jedna kropka to nie był przypadek.
Zauważyłem jak Chanyeol marszczy brwi.
W sensie?
W ciągu tych ośmiu miesięcy naliczyłem osiemdziesiąt cztery kropki — wyjaśniałem spokojnie. — Właściwie tyle razy się spotkaliśmy, biorąc pod uwagę to, że spotkania mieliśmy trzy razy w tygodniu. Przy naszym pierwszym spotkaniu naliczyłem jedną kropkę, która była ponad setką.
Czyli mówisz, że przez kropki umiesz stwierdzić ile razy byłeś u mnie? — upewnił się.
Tak sądzę — przyznałem.
Nie sądziłem, że przecieki w rurze mogą mieć takie efekty — zaśmiał się, a ja mu odpowiedziałem tym samym.
Też tak nie myślałem.

«»

Pożegnał mnie pocałunkiem w policzek, co znów było dla mnie zaskoczeniem, ale nie wiązało się z nim wiele nieprzyjemności.
Westchnąłem ciężko, po czym poczłapałem do drzwi wejściowych mojego domu. Zastanawiałem się jak mam im o tym powiedzieć, ale sądzę, że sami pewnych spraw się domyślą, bo jednak bądź co bądź, miałem kilka śladów na szyi, a nie sądzę, że oboje byli na tyle głupi, by wierzyć w moje zmyślone historyjki. Też za bardzo nie chciałem się z tym kryć, bo wiedzieli o mnie wszystko, a zatuszowanie tak ważnego elementu jak złamanie pewnej granicy, nie byłoby to w porządku względem ich. To oni mnie wspierali, kiedy miałem ciężkie chwile, właśnie z Chanyeolem.
W końcu wszedłem w domu, w korytarzu zostawiając tylko bluzę. Było parę minut po siódmej, ale już z kuchni czułem karmelową herbatę i ciężki, ale za to przyjemny aromat kawy. Wiedziałem, że tam będą, więc nie fatygowałem się, by sprawdzać ich pokoje — poszedłem prosto do kuchni.
Kiedy ich zobaczyłem miałem wrażenie, że czeka mnie ciężka rozmowa z rodzicami — mieli tak poważne miny, że aż mnie skręciło w środku. Jednak oni zastąpili mi rodzinę, kiedy brat był daleko, a rodzice w ogóle się nie interesowali tym czy w ogóle żyję.
Nie odezwałem się słowem, tylko usiadłem na krześle, naprzeciw ich. Camryn jak zwykle co ranek miała zebrane włosy w niechlujnego koka, a Claude wyjątkowo dzisiejszego dnia miał jeszcze piżamę. Najprawdopodobniej dostał wolne, albo sam sobie wziął.
Camryn nagle westchnęła, po chwili wybuchając śmiechem, a tragiczna atmosfera, która wisiała w powietrzu zniknęła szybciej niż zdążyłem do niej chociaż na chwilę przywyknąć.
Cześć, Baekhyun! — zawołała wesoło, a ja tylko przewróciłem oczami, podpierając policzki na dłoniach.
Widzę, że nieźle się bawiliście wieczorem, kiedy obmyślaliście taki plan — mruknąłem.
Sądzę, że ty bawiłeś się lepiej od nas — wytknął mi Claude, a ja uśmiechnąłem się zmieszany, mimowolnie garbiąc się tak, by nie zauważyli różowych śladów.
Gadaj, co żeście wymyśli, co? — Camryn nie ukrywała swojej ciekawości, ale w zupełności ją rozumiałem. To ona użyczyła mi rękawa, kiedy płakałem po niespodziewanym dotyku.
Wszystko wróciło do normy, jeśli mam tak to ująć — powiedziałem wymijająco, a oni popatrzyli na mnie jak na przybysza z innej planety.
Ej, Camryn — Claude spojrzał na blondynkę, teatralnie mnie ignorując. — Nie sądzę, by wszystko wróciło do normy. Na pewno jest coś więcej! Dawno nie miał tak uradowanej gęby!
Wywróciłem oczami, ale i tak na moich ustach zabłądził delikatny uśmiech. Kochałem tych wariatów.
Mam ze wszystkiego się wyspowiadać? — zapytałem z przekąsem, ale i tak wiedziałem, że im wszystko wyśpiewam jak poranny ptak.
No pewnie! — zawołali razem, aż po sobie się popatrzyli. Chwilę później oboje wybuchnęli śmiechem. Ich synchronizacja w pewnych momentach mnie przerażała.

«»

Lipiec kończył dla mnie pewne sprawy. Na przykład musiałem iść na ostatnie spotkanie mojej grupy z terapii grupowej.
Było jak zawsze. Zabawnie, lekko i przyjemnie. Dla mnie wszyscy wyszli na prostą i nie byli szarymi ludźmi jak kilka miesięcy temu. Psycholodzy jednak odwalili kawał dobrej roboty, co dla mnie, jako pacjenta, było tylko korzystne. To też w pewnym stopniu była ich zasługa, że jestem w tym miejscu co teraz. Nie zamierzałem się cofać, tylko iść na przód, pokonując wszelkie przeszkody.
Spodziewałem, że Kim Jongin i Oh Sehun mnie zatrzymają, więc grzecznie poczekałem aż wszyscy wyjdą. Przed tym pożegnałem się z wszystkimi, kończąc naszą przygodę jako grupa. Jakkolwiek głupio to brzmi, bardzo się z nimi zżyłem i najpewniej będzie mi brakować sobotnich popołudniach.
Nie muszę pytać, by stwierdzić, że wszystko w porządku — oznajmił Sehun, skanując mnie wzrokiem.
Wszystko skończyło się w miarę przyzwoicie — przyznałem, zagryzając wargę. — I przepraszam za wcześniejsze moje zachowanie, zarówno panie Oh i panie Kim — skłoniłem lekko głowę.
Ależ nie musisz przepraszać! — Jongin machnął ręką. — Ja na twoim miejscu bym pewnie wysadził cały kraj z frustracji!
Zaśmiałem się.
Nie lubię być aż tak drastyczny — powiedziałem.
W każdym razie życzymy ci lepszego życia niż miałeś i żyj szczęśliwie — życzył mi Sehun, uśmiechając się ciepło. — I cieszymy się, że przywróciłeś kolory do świata Chanyeola.
Nie odpowiedziałem już nic, ale podziękowałem w uśmiechu, na sam koniec ściskając im dłonie na pożegnanie. Jongin na sam koniec życzył mi szerokiej drogi w życiu, a ja znów musiałem podziękować uśmiechem, bo słowa nie za bardzo mogły wyrazić moją wdzięczność.
Po prostu nie mogłem uwierzyć, że wszystko się skończyło.

«»

Ostatni rozdział.
Naskrobię jeszcze epilog i… koniec.
Jednak Wam powiem, że wraz z pierwszym dniem szkoły opuściła mnie wena i ciężko teraz będzie, oj ciężko.
Więcej napiszę po epilogu, teraz nie za bardzo wiem co mam pisać.
Mnie też smutno, wiem.
Aa, o tajemnica kropek się wyjaśniła. Od samego początku był to zwykły przypadek. Musiałam liczyć ile wyjdzie, bo zapomniało mi się. Wybaczcie jeśli coś Wam nie będzie pasować.
Kocham Was i do epilogu.

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Pomijając epilog, ten rozdział był pięknym zakończeniem. Nie był przerysowany, tylko jak zawsze naturalny. Chanbaeki są przesłodkie, ale to też nie jest nachalne czy sztuczne, tylko naturalne. Zawsze będę zwracać na to uwagę, bo jesteś moim mistrzem naturalności <3 Więcej powiem pod epilogiem <3
      Czekam kochana jak zwykle <3

      Usuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x