„Człowiek
jest wrażliwy, bo zna ból i krzywdy” — Becca Fitzpotrick
«»
Poranki
były nietypowe. Przynajmniej dla mnie.
Obudziłem
się około piątej nad ranem, kiedy jeszcze była tak zwana
szarówka, czyli nie było ni ciemno, ni jasno, tak szaro.
Było
mi ciepło i wygodnie, przede wszystkim było cholernie miło. Dawno
nie czułem się tak wypoczęty, taki świeży, a przede wszystkim
tak czysty.
Nie
mogłem zbytnio się poruszyć, bo Chanyeol zablokował moje ruchy
swoimi ramionami, ale nawet nie chciałem uciekać, za bardzo
przyzwyczaiłem się do jego dotyku, by teraz gdziekolwiek wiać,
albo okrywać się wstydem. Chyba za daleko wczoraj doszliśmy, by
teraz udawać, że się nic nie stało. Chciałem to wspominać, bo
ta noc dała mi nowe życie, ale jestem pewny, że tylko dla
Chanyeola się tak otworzyłem. Nikt
inny nie będzie
w stanie mi go zastąpić. Dla mnie chyba liczyły się dwie rzeczy:
w kim pierwszy się zakochałem i kto pierwszy mnie dotknął.
Wtuliłem
bardziej twarz w jego obojczyk, wsłuchując się w jego spokojny
puls. Mimo wszystkiego nadal pachniał różami, a mnie stanął
przed oczami bukiet białych róż. Mimowolnie
uśmiechnąłem się na obraz w mojej głowie. Dla
mnie budzenie się obok drugiej osoby było nowe, ale czułem się
spokojny, bo wiedziałem, że tak powinno być, a ta osoba na pewno
mnie kochała, ja ją. To
było dla mnie najważniejsze.
Pod
palcami wyczuwałem gładką powierzchnię jego skóry, którą kilka
godzin temu dotykałem bez przeszkód. On
też w pewnym sensie mi się oddał, ale ja byłem mu bardziej
wdzięczny, bo wziął mnie z całą zawartością; z tymi okropnymi
bliznami, które dotknął wszystkie. Dla
mnie to było to w pewnym sensie niekomfortowe, że ich dotykał, ale
chyba muszę uwierzyć w jego słowa i być pięknym tylko dla niego.
Jak
zwykle czas się dla mnie nie liczył, ale chyba po około dziesięciu
minutach usłyszałem jego ciche mruknięcia oraz poczułem nagły
ruch, co świadczyło, że się obudził. Nadal
było wcześnie, więc za bardzo nie rozumiałem dlaczego się
obudził, ale może to ja wyrwałem go z krainy snów, wiercąc mu
się w ramionach.
Poczułem
jak jego dłoń ląduje na moim policzku, a on schylił się, by
złożyć czuły pocałunek na moim czole. Poczułem
się przy nim jak małe dziecko, które dostaje całusa od mamy na
dzień dobry. Ale mimo wszystko uśmiechnąłem się.
— Dobrze
spałeś, Baekhyunnie? —
zapytał,
a jego głos w zupełności nie przypominał tego spokojnego tonu,
którego używał na sesjach. Ten był zachrypnięty, chyba bardziej
niż wtedy, kiedy zadzwoniłem do niego w środku nocy. Był głębszy,
bardziej wyrazisty, ale nadal go uwielbiałem.
Pokiwałem
głową, znów mocniej się w niego wtulając, jakby jego ramiona
były dla mnie kryjówką przed całym światem. Kiedy
mnie przytulał miałem wrażenie, że czas się zatrzymuje, a
pastele po prostu eksplodują i tworzą w mojej głowie coś na
kształt fajerwerk.
— A
ty? —
w
końcu coś powiedziałem, kiedy ten zmienił lekko pozycję, ale
nadal nie wypuszczał mnie ze swoich ramion.
— Od
bardzo dawna nie było mi tak ciepło i przyjemnie, więc jest pewne,
że się wsypałem —
mruknął,
a
ja położyłem mu głowę na klatce piersiowej.
W
gruncie
rzeczy lubiłem słuchać jego bicia serca. Bo wiedziałem wtedy, że
jest żywy i jest przy mnie. Poza
tym ten dźwięk uspakajał mnie tak samo jak jego łagodny głos.
Zapadła
pomiędzy nami cisza, zupełnie jakbyśmy od kilku lat już się tak
budzili. Wprawdzie obawiałem się, że dzisiejszy ranek będzie kupą
niezręczności, ale jak zwykle się przeliczyłem. Było jakby
zwyczajne, prosto, ale pięknie na swój sposób. Chyba
właśnie ta prostota i minimalizm słów był tu najlepszy, bo
głupie by było to, że byśmy sobie wyznawali miłość zaraz po
wstaniu. Raz mu to powiedziałem, on też, ale sądzę, że i nasze
uczucia przelały się też w dotykach, a jego dotyk czułem wyraźnie
nawet jeśli upłynęło już kilka godzin.
— Baekhyunnie
—
odezwał
się Chanyeol po kilku minutach naszej ciszy. —
Chcesz
coś ze mną zobaczyć?
Podniosłem
wzrok, by spojrzeć w jego pastelowe oczy, które teraz biły
szczerością i uczuciem.
— Pewnie
—
zgodziłem
się.
Chanyeol
złapał mnie za ramiona, po czym wstał, zupełnie ignorując swoją
nagość. Ja
zaś poczułem jak moje policzki oblewa jeszcze blady rumieniec, ale
im dłużej bym się patrzył, tym bardziej spiekłyby mi się
policzki.
Jednak
pan Park długo nie dał mi się nacieszyć swoim widokiem, bo zabrał
mnie wraz z kocem, którym byłem owinięty. Sam nie miałem nic na
sobie, bo nasze ubrania były porozrzucane po różnych katach
pomieszczenie. Wczoraj
nie zwracałem uwagi, gdzie leci wszystko, ale teraz mogłem patrzeć
co działo się z kawałkami materiału.
Owinąłem
ramiona wokół jego szyi, chcąc
dać sobie poczucie bezpieczeństwa. Chanyeol owszem, był silny, ale
nadal nie chciałem spaść.
Chanyeol
pokonał krótki korytarz, po czym skierował
kroki do salonu. Sam nie wiedziałem po co tam idziemy, ale wciąż
mu ufałem. Wiedziałem,
że to nie będzie zwykły widok, bo najprawdopodobniej nie będzie
chciał mi pokazywać czegoś zwyczajnego.
Posadził
mnie na kanapie, zaraz po tym sam się usadawiając na meblu, przy
okazji sam zaplątując się w miękki materiał koca. Znów
siedziałem przytulony do niego, opierając głowę na jego ramieniu.
— Spójrz
przed siebie —
polecił,
ja
zrobiłem to o co poprosił.
Zamiast
szarego koloru na niebie zobaczyłem wyraziste kolory delikatnego
różu. Prawie
wręcz utonąłem w kolorach wschodu słońca, kiedy oblał mnie
swoim urokiem. Był
delikatny, tak jakby dzisiejszego dnia słońce bało się wstawać,
ale musiało i leniwie pięło się w górę, zostawiając za sobą
smugi pastelowych kolorów.
— Jejku,
jaki piękny —
zachwyciłem
się.
— Wydaje
mi się, że rzadko kiedy ludzie widują wschody słońca —
powiedział
Chanyeol. —
Dlatego
dla mnie jest w pewnym stopniu wyjątkowy. Drugi
raz ze mną oglądasz ten moment —
przyznał.
— Pamiętam
—
stwierdziłem.
—
Pastelowy
poranek, co?
Chanyeol
zaśmiał się, opierając się lekko o moją głowę.
Ja
sam w tym momencie poczułem się tak… pastelowo? Tak, chyba tak.
Nie
dość, że Chanyeol malował się na te kolory, to ja sam widziałem
inaczej moją przyszłość. Bardziej szczęśliwszą.
— Chanyeol?
—
odezwałem
się niespodziewanie.
— Słucham,
Baekhyunnie.
Moja
twarz spochmurniała, kiedy przypomniałem sobie o pewnym ważnym
aspekcie, który miał się ziścić już
niedługo. Przez
to wszystko kompletnie wyleciało mi to z głowy, ale nadal wcale nie
uległ zmianie.
— Zapomniałem
ci o czymś powiedzieć —
burknąłem.
— O
czym?
Poruszyłem
się niespokojne, zaciskając palce na materiale koca. I
znów poczułem, że ta rozmowa nie będzie należeć do
najprzyjemniejszych.
— O
pewnej decyzji, którą podjąłem już dawno temu, ale stwierdziłem,
że nie warto ci mówić. Było to przed tym zanim domyśliłem się
do końca, że cię kocham i nie sądziłem, że poczujesz cokolwiek
do mnie.
— Nie
bardzo teraz rozumiem co chcesz przekazać —
usłyszałem,
a oczyma wyobraźni widziałem jak marszczy brwi niezadowolony.
— Mój
brat w sierpniu będzie brać ślub —
oznajmiłem
ostrożnie. —
Obiecałem,
że przyjadę, bo specjalnie dla mnie czekał tak długo.
— I
co dalej? —
ponaglił
mnie łagodnie.
— Chciałem
pogodzić
się do końca z przeszłością —
westchnąłem.
—
Chciałem
wrócić na stałe do rodzinnych stron.
Zapanowała
chwila ciszy i wiedziałem, że to nie jest lekka sprawa.
— Na
pewno czujesz się dobrze z tą myślą? —
zapytał
mnie, kompletnie wybijając mnie z rytmu.
— Nie
jesteś zły? —
spojrzałem
do góry, by spojrzeć mu w oczy, sam nie kryjąc swojego
zaskoczenia.
— Nie
—
zaśmiał
się. —
Dlaczego
miałbym?
Nie
mogłem uwierzyć, że tak łatwo przyjmuję moje decyzje, naprawdę.
To
było dla mnie zaskakujące, a jednocześnie byłem mu wdzięczny, że
mnie w pewien sposób wspierał w każdej podjętej decyzji.
— Jestem
ci wdzięczny, że nie jesteś zły na mnie za tę decyzję —
powiedziałem
w końcu. —
Jeśli
jesteśmy już przy temacie ślubu… pojedziesz tam ze mną?
Chanyeol
uśmiechnął się łagodnie, zgarniając mi zabłąkany kosmyk z
twarzy.
— Oczywiście.
Chętnie będę twoją osobą towarzyszącą.
«»
Rozdział
na zakończenie wakacji.
Jutro
do szkoły, nie chceeee.
Mam
nadzieję, że wszystko już wyjaśniłam, więc zostaje mi tak
naprawdę tylko… epilog.
Może
napisze jeszcze 40 rozdział, ale wątpię. Bardziej epilog.
Kocham
Was.
Jestem! ♥
OdpowiedzUsuńNo i co ja mam napisać? Wszystko jest takie kochane, Chanbaeki są razem gruchają sobie słodko, a ja jak na złość kompletnie nie mogę zasnąć. Oprócz tego mam złe przeczucia. Chanyeol jakoś zbyt łatwo przyjął do wiadomości tę decyzję ;/ Boję się, że pojedzie z Baekiem, ale nie zostanie tam z nim. Że się rozstaną, a ja będę miała złamane serce ;-; Liczę na happy end. Naprawdę, i tak, jak już kiedyś napisałam, Baekkie i Chan już wystarczająco cierpieli. Dlatego szczęśliwe zakończenie jest bardziej niż wskazane! :D Mam nadzieję, że już niedługo przekonam się co zaplanowałaś.
Jak zwykle pozdrawiam i życzę weny, a także zapraszam do siebie na prolog nowego opowiadania! ♥
Mam nadzieję, że nie zawiodę Cię zakończeniem, kochana <3
UsuńKlep
OdpowiedzUsuńOh, jak się cieszę <3 Widać, że Baek jest teraz bardziej rozluźniony przy Chanyeolu i że czuję się przy nim swobodnie. I to jest maksymlanie piękne, bo jeszcze jakieś 3 rozdziały temu zachowywał sporą rezerwę. Bardzo mi się to podoba <3 Tak też czułam, że Park przecież nic nie zrobi Baekowi za to, że ten chce wrócić do Korei, a nawet pojedzie z nim. Na razie tylko na ślub, ale kto wie xd
UsuńJest jak zwykle cudownie <3 Gdzieś mi też mignęła jakaś literka przestawiona... gdzie to było... nie wiem, uciekło mi xd Może to nie było tutaj? xd No nic :D
Pozdrawiam i czekam na kolejny kochana <3 ;*
Dziękuję bardzo, Twoje słowa zawsze są takie ciepłe <3
UsuńZ tą literówką, to nie wiem, ale może mi się wkradła, kto wie :d Poprawię wszystko jak zakończę ff <3
Jeej Chanyeol to taki dobry chłopak :3 Mam na myśli to, że jest taki opiekuńczy i wyrozumiały względem Baeka. Jak czytałam, miałam takie same myśli jak Sejin. Chanyeol pojedzie razem z Baekiem, zostanie na ślubie, a potem wróci.. ;;
OdpowiedzUsuńBardzo bym tego nie chciała, ale decyzję musimy pozostawić tobie :D
Jakkolwiek to zakończysz całość tego ff już mi się podoba, więc będę zadowolona ze wszystkiego ^^
Fighting!
http://cnbluestory.blogspot.com/
Nie chciałam robić dramy z Chanem, a on najlepiej wie co dla Baeka najlepsze :d
UsuńDziękuję bardzo, kochana <3