Po
prostu… życzę miłego czytania.
«»
„Nawet
dziwna miłość jest lepsza od braku miłości.” — Stephen King
«»
Chanyeol
wydawał się być bardziej zdezorientowany niż ja. I chociaż to ja
mu zaproponowałem tę tragiczną propozycję, sam poczułem jak na
moich policzkach wyskakują rumieńce zawstydzenia. Puściłem
delikatnie jego nadgarstek, chcąc dodać, żeby nie brał moich słów
na poważnie, ale jednak uświadomiłem sobie, że to nie ma
najmniejszego sensu i naprawdę potrzebuję czyjeś bliskości
dzisiejszej nocy.
Chanyeol
usiadł ostrożnie z powrotem na posłaniu, jakby bał się, że
zaraz ucieknę. Tak
naprawdę już przyzwyczaiłem się do drobnych dotyków, bardziej
bolały mnie głębsze relacje.
— Jesteś
pewien? —
zapytał,
chcąc się upewnić, że mówiłem poważnie.
Przekręciłem
głową.
— Nie
—
odpowiedziałem,
po czym uśmiechnąłem się zmieszany. —
Nie
jestem pewny, ale jednocześnie chcę, żeby pan był ze mną. Dziwna
sprawa, prawda?
Chanyeol
westchnął, a ja odebrałem to jako potwierdzenie moich słów.
Mimo
że czułem dziwną potrzebę zostania z nim, czułem się co
najmniej niekomfortowo. Obaj
siedzieliśmy jak na szpilkach, ale nie wiedziałem które z nas było
bardziej zmieszane.
Wiedziałem,
że pan Park jest rozdarty. Z
jednej strony wiedział o mnie rzecz, która łatwo nie przechodziła
mi przez gardło, a z drugiej ja sam poprosiłem go, by został. Na
jego miejscu powiedziałbym ponownie „dobranoc” i
poszedł do salonu.
— A
pan jest pewny? —
zapytałem
w końcu.
Chanyeol
odwrócił się do mnie, a w jego oczach dostrzegłem iskierki —
nie
wiem czy o czymś myślał, czy zmęczenie zrobiło swoje.
— Czego
pewny? —
powtórzył.
— By
być tutaj ze mną —
powiedziałem.
Pan
Park zacisnął
usta w wąską
kreskę, by później pokazać mi swój łagodny uśmiech, który
roztopił moje serce. Naprawdę
uwielbiałem ten uśmiech, był ciepły i przepełniony
delikatnością, jak najbardziej pomagał mi się uspokoić.
— Naprawdę
kocham pana uśmiech —
wypaliłem,
a pan Park raz jeszcze przywołał na swoich ustach ten uśmiech.
— Odpowiadając
na twoje pytanie: tak, jestem pewny —
powiedział
w końcu. —
I
cóż, muszę podziękować.
Ja
sam uśmiechnąłem się do siebie, w końcu opierając się plecami
o drewniany zagłówek. Zapadła pomiędzy nami, która
w pewnych momentach drażniła mnie w uszy, ale jednak była
przyjazna. Dziękowałem,
że lampka była zapalona, bo nie lubiłem obcych miejsc w
kompletnych ciemnościach.
— Proszę
pana? —
odezwałem
się ponownie po kilkominutowej ciszy.
— Hm?
Poruszyłem
się niespokojnie, sam do końca nie wiedząc w co się pakuję i
jaka będzie reakcja psychiatry.
— Przytuli
mnie pan?
Nie
spodziewałem się cudów, ani dzwonów kościelnych. Co najwyżej
mogłem liczyć na miłą odmowę, bo sam przecież powiedziałem, że
brzydzą mnie dotyki, ale jednak Chanyeol okazał dla mnie wielką
cierpliwość.
— Oczywiście
—
odpowiedział,
przysuwając się bliżej do mnie.
Po
drodze złapałem również jaką poduszkę, by nie czuć się
nieswojo. Chanyeol
usiadł wygodnie, a ja wpasowałem się w jego ramiona, które
wyjątkowo mi się spodobały. Po
prostu czułem się w nich bezpiecznie, w końcu czując, że
mogę się cieszyć życiem. Nie
musiałem długo czekać, aż poczułem jak pan Park przesuwa
delikatnie palcami po moich plecach, a
ja przymknąłem powieki, rozkoszując się tą słodką chwilą.
Jego
zapach był wyjątkowy, taki różany. Tak jak bardzo kochałem białe
róże, tak bardzo też polubiłem jego blado-różowy zapach.
— Dziękuję
—
szepnąłem,
nieświadomie zaciskając palce na jego koszulce.
— Nie
masz za co dziękować, Baekhyunnie —
odpowiedział
natychmiastowo, opierając brodę na mojej głowię.
Westchnąłem.
I
znów poczułem jak zbierają mi się łzy szczęścia w kącikach
oczu, ale w końcu mogłem z ręką na sercu powiedzieć, że jestem
szczęśliwy i znajduję się w najwłaściwszym miejscu na świecie.
— Ale
dziękuję za to, że pan pokochał taką osobę jak ja —
ciągnąłem.
—
Po
prostu nadal dla mnie to jest abstrakcja.
Chanyeol
dmuchnął w moje włosy, co oczywiście poczułem, ale dla mnie było
to nawet przyjemne.
— Czemu
miałbym cię nie pokochać? —
odpowiedział.
—
Tak
jak kiedyś mówiłem, nie zależmy mi na tym jaką człowiek miał
przeszłość. Jesteś
wspaniałą osobą, która skradła moje serce. Najdziwniejsze
jest w tym wszystkim, że nawet nie wiem kiedy —
zaśmiał
się. —
Kiedy
słuchałem twoich opowieści, serce mi się krajało. Tym
bardziej, że roniłeś łzy. Nie
mogę ci powiedzieć, że nie warto marnować łez na takich ludzi,
bo jednak nie zawsze można być twardym. Po
prostu cię pokochałem i niech tak zostanie. Nie
ma żadnych szczególnych cech, kocham
cię takim jaki jesteś.
Nie
odpowiedziałem nic, tylko mocniej wtuliłem się w jego bok, by być
jak najbliżej
niego. W takiej sytuacji nie zwracałem uwagi na moją
fobię, ani cały świat. Liczył się tylko Chanyeol i jak bardzo
pragnąłem być jego. I
chociaż moje obawy w
pewnym stopniu znikły,
marzenie się ziściło, coś nadal było nie tak. Głownie ze mną.
Chciałem dać mu całego siebie, ale wstydziłem się mu pokazać.
Blizny, które miałem pod ubraniami piekły straszliwie, a ja tym
bardziej nie chciałem ich pokazywać.
— Proszę
pana?
Pan
Park poruszył się, ale nadal mocno trzymał mnie mocno w swoich
ramionach.
— Mów
mi po prostu Chanyeol —
zaproponował.
—
Czuję
się dziwnie jak nadal do mnie mówisz per pan.
Oblałem
się rumieńcem. Tak łatwo nie będzie mi się odzwyczaić od
mówienia na niego „pan”.
— A
więc, pa-, Chanyeol —
poprawiłem
się szybko,
ukrywając
twarz w jego koszulce, czując jak policzki mnie palą.
— Słucham,
Baekhyunnie.
— Teraz
jak o tym myślę, znaczy, o tym bolesnym temacie dla mnie —
zacząłem
ostrożnie. —
Co
mogę zrobić, by w jakiś stopniu usunąć lęk przed dotykiem? Jak
o tym myślę, nie będzie miał pan łatwo ze mną.
Chanyeol
słuchał mnie w milczeniu, a jego równy oddech świadczył o tym,
że był bardzo spokojny.
— Cóż,
jeśli mam być szczery, to musisz dać się dotknąć —
powiedział
w końcu. —
Z
Minyun było podobnie, naprawdę nienawidziła, kiedy chciałem ją
dotknąć. I
dla mnie to było ciężkie, bo kochałem ją jaka była i nie
przeszkadzało mi to, że ma bliznę na policzku. W
końcu sama z siebie powiedziała, że mam ją dotknąć. Nie
ukrywam, płakała.
Zacisnąłem
szczękę najmocniej jak umiałem. Jeżeli
to ode mnie zależało, to nie wiem kiedy zdobędę się na odwagę.
— Jak
mocno ją kochałeś? —
z
trudem powstrzymałem się od dodania „pan’.
— Nie
na to żadnej miary —
odpowiedział.
Żałowałem, że nie mogę zobaczyć jego twarzy. —
Po
prostu była najważniejsza w moim życiu. Docenia się dopiero
wtedy, kiedy się coś straci —
dodał.
—
Ale
wiesz, Baekhyunnie. Jeśli
chodziło o moją orientację w młodości, to nie było dla mnie
ważne
w kim się zakocham. Minyun
pokochałem za charakter, jej osobowość, nie za to, że jest
kobietą. Płeć
nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Później po jej śmierci, nie
mogłem znaleźć sobie miejsca, a wszystkich odrzucałem.
Najbardziej
zabolał mnie jednak fakt, że straciłem również dziecko. To
było dla mnie najgorsze.
Przytuliłem
się do niego jeszcze mocniej, czując jak drży, a jego serce bije
niespokojnie.
— Byłbyś
wspaniałym ojcem —
oznajmiłem
mu. —
Już
dawno temu przekonałem się, że życie jest jak pudełko
niespodzianek. Czasami naprawdę dotkliwych.
— Wiem,
Baekhyunnie. Cieszę
się, że jednak mam ciebie.
Znów
zapadła pomiędzy nami cisza. Zamknąłem oczy, wsłuchując się
jak jego serce wraca do normalnego rytmu, a
on uspakaja oddech. Ta
chwila była dla mnie magiczna, pełna spokoju i
niewątpliwego uroku. Przede
wszystkim było ciepło i pastelowo.
Nie
wiem ile czasu minęło, ale nie mogłem zasnąć. Nie byłem też
pewien, czy Chanyeol nie zasnął.
Długo
myślałem nad słowami Chanyeola. Co jeśli naprawdę
będę musiał dać się dotknąć? Co
jeśli to ja sam będę musiał przełamać tę barierę? Wiem,
że Chanyeol jak najbardziej chce mi pomóc, ale dalej się
zastanawiam, kiedy ten przełom we mnie nastąpi.
Wzdychając
jego różany zapach czułem
dziwną ufność. Ufałem mu. Tak
bardzo, że oddałbym mu wszystko, ale jak zwykle, nie wiedziałem
jak mam mu to powiedzieć i czy byłbym w stanie otworzyć się na
niego.
Westchnąłem,
układając się trochę inaczej. Byliśmy
okryci jedynie kocem, ale naprawdę było mi ciepło —
Chanyeol
był jak ciepły misiek.
— Czemu
nadal nie śpisz, Baekhyunnie?
Drgnąłem
na dźwięk głębokiego, zachrypniętego głosu. Jednak
nie spał, co mnie trochę ucieszyło.
— Nie
mogę zasnąć —
przyznałem.
—
Chyba
za bardzo o czymś myślę —
powiedziałem.
— O
czym tak bardzo myślisz, że nie możesz spać?
Wzdychając,
znów poczułem jego dłoń na moich włosach.
— O
dotykach —
przyznałem.
—
Ten
temat strasznie mnie gryzie. Kiedy
mnie dotykałeś, czułem dwie różne rzeczy naraz. I
sam gubię się w tym uczuciach.
Chanyeol
przez chwilę nic nie mówił, ale nie miałem mu tego za złe.
Teoretycznie
był ze mną, a ja nadal miałem problemy, które nie wydawały się
takie proste na jakie wyglądały.
— Chanyeol?
—
odezwałem
się znowu.
— Słucham,
Baekhyunnie.
Odetchnąłem
głęboko, podnosząc
głowę, by spojrzeć w jego oczy. Były
spokojne, ale nie jestem pewien czy utrzyma tę stoicką aurę.
Wziąłem
głęboki wdech, stwierdzając, że już nie ma czasu na wstyd.
— Dotknij
mnie.
Mina
Chanyeola zmieniała się poprzez zmieszaną aż do zaszokowanej.
Tego
dnia widziałem wiele jego twarzy, ale nie sądziłem, że będę w
stanie go zszokować takimi słowami. W sumie ja też do końca nie
wiedziałem w co się pakuję, ale nadal chciałem spróbować.
Wiedziałem, że pan Park nie zrobi mi krzywdy, a
ja będę w stanie w pełni mu zaufać. Tylko on wzbudzał we mnie te
emocje i tylko on sprawił, że mu ufałem, by pokazać mu stronę,
której najbardziej się wstydziłem.
— D-dotknąć?
—
powtórzył,
trochę szepcąc swoją wypowiedź.
Uwolniłem
się od jego zastygłego uścisku, siadając po turecku obok niego.
Patrzyłem
na niego intensywnie, sam nie wiedząc czy dobrze robię. Ale
dzisiejszej nocy miałem odwagę.
— Sam
nie jestem pewny czy to dobry moment —
powiedziałem,
by uspokoić jego obawy. —
Ale
mam odwagę, by cokolwiek z tym zrobić. Ufam ci, Chanyeol. Dlatego
to robię —
zamilkłem
na trochę. —
Proszę,
dotknij mnie.
Chanyeol
podniósł się do siadu, obracając się do mnie tak, że widziałem
jego twarz. Mdłe światło nie parzyło moich oczu, ale tylko dawała
złudne wrażenie tajemniczości. Nadal
pan Park wyglądał inaczej niż zwykle.
Jego
drżąca dłoń powolnie dotknęła mojego ciepłego policzka, a ja
mimowolnie wtuliłem się w nią. Ja
też się bałem, ale nadal ta myśl chodziła mi po głowie.
Chciałem
mu się oddać.
— Baekhyun,
naprawdę jesteś chociaż w połowie tego pewien? —
zapytał.
—
Nie
chcę, byś przeze mnie odczuwał jeszcze większe obrzydzenie —
wyjaśnił.
Pokręciłem
głową, kładąc swoją rękę na jego dłoni.
— Twój
dotyk mnie uspakaja. Kiedy bierzesz mnie za dłoń,
uspakajam się i zapominam o tym. Nie
zrobisz mi krzywdy, wiem to. Wiem,
że to dziwne, ale dzisiaj… dzisiaj chcę złamać wszystkie
bariery —
oznajmiłem,
uśmiechając się delikatnie w jego stronę.
Chanyeol
przyjął mój uśmiech, po czym oparł się na kolanach i wziął
moją twarz w swoje dłonie. Jego
oczy błyszczały, ale minę miał poważną.
— Najlepszym
wyjściem dla nas będzie jeśli poniesie nas chwila —
powiedziałem
w pewnym momencie. —
Przecież
pan był nieprzewidywalny,
panie Park —
uśmiechnąłem
się, kiedy nasunęło mi się wspomnienie jego niespodziewanego
pocałunku.
— Więc
będę nieprzewidywalny —
powiedział,
a w następnej chwili poczułem po raz drugi w życiu jego gładkie
usta.
Pierwszy
i drugi pocałunek zabrał mi on, ale jak najbardziej mi to
odpowiadało. Czułem gdzieś w głębi duszy, że to on powinien mi
je zabierać i to jemu się należały.
Drugi
pocałunek był inny od pierwszego. Był tak samo leniwy i spokojny
jak poprzedni, ale zawierał nutę niepewności i bezradności.
Jednak
ja sam czułem
się lepiej ze świadomością, że Chanyeol wie i że to właśnie
on. To
pozwoliło mi zepchnąć wkradającą się niepewność, a pozwoliło
mi się cieszyć jego bliskością i ciepłem.
Jego
ciepłe dłonie sunęły delikatnie po moich policzkach, przez szyję,
ramiona aż po talię. Chcąc
się jakoś pocieszyć, sam założyłem ramiona na jego wąskim
pasie,
tuląc się do niego, ale nadal nie rozłączając naszych warg.
Chanyeol
przycisnął mnie do siebie, a ja dokładnie
poczułem przy swojej klatce piersiowej jak szybko bije jego serce,
ale ja sam nie byłem mu dłuższy. Miałem
wrażenie, że moje żebra się
połamią, tak bardzo waliło moje niespokojne serce.
Czułem
się niepewnie w swoich czynach, ani w całej sytuacji. To
był pierwszy raz kiedy pozwoliłem się komuś tak bardzo dotknąć.
I
pozwalałem na intymną sytuację.
Chanyeol,
jakby wyczytując z moich oczu całą niepewność, uśmiechnął się
łagodnie,
by podnieść mnie na duchu i wyszeptał do ucha słowa, przez które
mała część się uspokoiła.
— Ja
cię poprowadzę.
Odetchnąłem
głęboko, kiedy po kolejnym motylim pocałunku zszedł na policzki,
skronie, zaraz po szczękę. Moje
ciało zaczęło reagować na jego ruchy, co mnie cieszyło. Ja
spychałem strach na dno, by tylko nie uciec.
Jego
palce delikatnie dotknęły mojej szyi, zaraz po tym, by pocałować
tam skórę. Wstrzymałem powietrze w płucach, kiedy jego gorące
wargi
zetknęły się z wrażliwymi miejscami, a jego —
suche już włosy —
połaskotały mnie w podbródek.
— C-chan-yeol
—
szepnąłem,
lekko ciągnąć go za włosy, by ten na mnie spojrzał. Niepewność
i strach w jego oczach wybuchnęła tak ja, kiedy nakrzyczałem na
Sehuna.
— Boisz
się? —
zapytał
szybko, a ja zaprzeczyłem ruchem ręki, wtulając się w jego szyję,
która pachniała różanym żelem pod prysznic. Tutaj
pachniał jak słodka bułka z smakowitym nadzieniem różanym.
— Gorąco
mi.
Chanyeol
zaśmiał się dźwięcznie i odciągnął mnie od siebie, tylko po
to, by spojrzeć mi w oczy.
— To
dobrze, Baekhyunnie.
Zacisnąłem
dłonie na jego przedramionach i pokiwałem głową, by kontynuował.
Kiedy
on krążył dłońmi po moim ciele, jeszcze nie przekraczając
cienkiej granicy koszulki,
ja upatrzyłem sobie jego szyję. Znów
się w nią wtuliłem i słuchając się swojego instynktu złożyłem
na niej kilka pocałunków. Czułem
jak jego puls wariuje i poczułem pierwszy raz w życiu taką
satysfakcję —
szalał
przeze mnie.
— Jesteś
gotowy na następny ruch, Baekhyun? —
zapytał,
wsuwając
tylko koniuszki palców pod koszulkę.
Przełknąłem
nerwowo ślinę, nie wiedząc co zrobić. Pod spodem miałem pełno
blizn. Nawet na ramionach zdarzały się jasne kreski, ale je łatwo
było ukryć pod długimi rękawami. Teraz
musiałem zdjąć wszystko.
— Obiecaj,
że nie uciekniesz —
poprosiłem,
dławiąc się własnymi słowami.
— Nie
ucieknę —
potwierdził.
Westchnąłem
raz jeszcze i pozwoliłem, by Chanyeol zdjął
ze mnie przydużą, granatową koszulkę. Od
razu jak tylko zostałem bez górnej garderoby chciałem wyrwać z
jego dłoni kawałek materiału i znów się nim okryć, ale nie
zdążyłem nawet pomyśleć, a pan Park już zabłądził palcami na
pierwszą bliznę tuż pod obojczykiem.
— Nawet
z tymi bliznami jesteś piękny, Baekhyun —
powiedział,
przyglądając się mi w mdłym świetle nocnej lampki. Czułem
jak gładzi małą bliznę opuszkami palców, niepewnie.
Odwróciłem
wzrok w bok, zaciskając pięści.
— Każda
ta blizna ma własne wspomnienie —
oznajmiłem,
nadal unikając jego wzroku. —
To
śmieszne, prawda?
Chanyeol
usiadł na piętach, przyciągając mnie bliżej siebie. Mój
brzuch był na wysokości jego twarzy, a jego siła sprawiła, że
musiałem spojrzeć w jego oczy, z których biła niesamowita
szczerość.
— Nawet
te blizny —
stwierdził,
dotykając jednej na biodrze i drugiej nad pępkiem —
nie
odejmują ci uroku. Jesteś piękny, Baekhyunie. Dla
mnie zawsze byłeś i będziesz piękny. Nie
waż się myśleć inaczej —
zagroził.
—
Wiem,
że ich nienawidzisz. Ale jeśli to pomoże, dotknę ich wszystkich.
Zadbam
o to, byś zapomniał o wszystkim, a dam ci nowe wspomnienia.
Rozumiesz, Byun Baekhyunie?
Chciałem
coś odpowiedzieć, ale objął mnie w biodrach i niemal rzucił na
łóżko, a ja wylądowałem głową w miękkich poduszkach. Złączył
moje uda, by wejść mi na biodra i pochylić się nade mną i
spojrzeć mi w oczy. Z
tej odległości mogłem policzyć każdą tajemniczą gwiazdę w
jego oczach, ale byłem zbyt zajęty podziwianiem
go, niżeli liczeniem. Był
piękny.
— Dzisiejszej
nocy najważniejszy jesteś ty —
mówił
dalej. —
Dam
ci tyle dotyków, że zapamiętasz
je do końca swoich dni. Sprawię,
że tylko ja będę mógł cię dotknąć.
Nie
mając innego wyjścia pokiwałem głową, a on najwidoczniej
zadowolony z mojej odpowiedzi cmoknął mnie krótko w usta, by znów
zjeść na szyję. Kiedy
zasysał się na mojej skórze, złapałem kawałek pościeli w
dłonie, by jakoś przekazać swoje emocje.
Czułem
wiele w tej chwili. Gorąc, przyjemność, pewnego rodzaju
bezradność. Ale nie strach. Myślałem,
że będzie gorzej, ale jednak jego dotyk był kojący, a jego słowa
zabiły we mnie obawy. Dlatego
pozwoliłem sobie zamknąć oczy i czuć. Po prostu czuć, co dla
mnie robił.
Jego
gładkie usta wyznaczyły szlag na mojej skórze. Jego palce
powędrowały przez środek mojego torsu, by zatrzymać się na linii
spodni, a ja uniosłem nieświadomie biodra, by jego dłoń znalazła
się na moim kroczu. Wszystko, co czułem i co dawało mi przyjemność
kumulowało się w moim kroczu, co swego rodzaju było dla mnie
dziwne i nieswoje. Bądź
co bądź, pierwszy raz jakkolwiek obcowałem z inną osobą, a nie
miałem w ogóle czasu na takie typu zabawy. Poprzez
narkotyki przeszła mi też ochota na takie
stosunki, a nawet zabawy sam z sobą.
Ugryzł
mnie w obojczyk, aż syknąłem i pociągnąłem za włosy. Nawet nie
wiem kiedy moja ręka tam zawędrowała. Tak
jak obiecał, znalazł czas na to, by dotknąć każdej blizny, a
nawet się nie skarżył, że mam ich dość sporo. Nie
były duże, ale jednak to był ślad na skórze.
W
pewnym
momencie Chanyeol odsunął się ode mnie, tylko po to, by samemu
zdjąć swoją koszulkę. Tak jak widziałem zarysy mięśni pod
koszulami, tak teraz mogłem podziwiać jego gładką skórę, która
była średnio opalona, ale jakby błyszczała w tym marnym świetle.
Mimowolnie
moja ręka powędrowała na jego kark, by zejść dłońmi na
jego łopatki, przez całe plecy. Chanyeol
uśmiechnął się do mnie, a ja mimo wszystko
odwzajemniłem
ten pocieszający gest.
Wszystko
robił powolnie i leniwie. Z niczym się nie spieszył, obcałowywał
prawie że każdy centymetr mojego ciała, a ja jedynie mogłem mu
dziękować, że raczył mnie jakimkolwiek dotykiem.
Także
też, to było nowe. Pocałunki,
dotknięcia. Czułem jego erekcję poprzez cienki materiał piżamy,
ale dla mnie nie było to dziwne, bardziej się cieszyłem, że z
takimi umiejętnościami dałem radę go podniecić.
Kiedy
znudziła się mu zabawa z moją górną częścią ciała, która
była obsypana pocałunkami i śladami, ten sunął się z moich
bioder, i wsunął lekko palce za linię moich spodenek. Zatrzymałem
powietrze w
płucach,
kiedy poczułem jakikolwiek dotyk w tym erogennym miejscu. Nawet
tak maleńkie muśnięcia dawały mi dużą satysfakcję, ale czułem,
że to nie to.
— Na
pewno chcesz zajść tak daleko? —
upewniał
się.
— Tak
—
wyspałem,
ledwo co oddychając.
Doprowadził
mnie na skraj. Za
co byłem mu wdzięczny. Bo
dotykał mnie.
Chanyeol
delikatnie sunął ze mnie spodenki,
a ja powstrzymałem się od jakichkolwiek
dźwięków, ale jednak jeden jęk uciekł z moich ust. Nie
wiedziałem czy mam krzyczeć czy cokolwiek innego robić, ale i tak
postawiłem na opcję, by być cicho. Zagryzłem
mocno wargę, kiedy Chanyeol dotknął moich ud, starannie omijając
najbardziej podniecone miejsce. W
pewnym sensie się bawił, tego byłem pewien, ale nadal mu ufałem i
doskonale zdawałem sobie sprawę, że wiedział co robi.
Kiedy
wziął mnie do ręki, jęknąłem głośno, wijąc się na pościeli.
Uczucie
było mi nieznane, ale bardzo przyjemne. W
pewnym momencie uświadomiłem sobie, że on jest pierwszym
mężczyzną, który mnie widzi nago i to w całości, znając moją
przeszłość. Dlatego
byłem mu wdzięczny, że nie komentował, tylko dawał z siebie
wszystko, by nauczyć mnie dostawać przyjemność.
Długo
się ze mną nie bawił. Z
pod przymkniętych powiek widziałem jak nawilża swoje palce śliną,
by później powędrować nimi do moich pośladków.
— Wszystko
w porządku? —
zadał
znów pytanie. Zawsze,
kiedy dochodziliśmy do pewnych etapów pytał
się czy wszystko w jest okej.
Pokiwałem
głową.
— Jest
dobrze —
raczej
wyjęczałem niż powiedziałem, ale trudno było mi zebrać głos do
kupy,
kiedy ogarniało mnie tyle emocji.
Nie
wiedziałem na czym mam się skupić. Na Chanyeolu, czy na tym jak
ból we mnie uderzył, kiedy starszy mężczyzna włożył
we mnie palce.
Wygiąłem
się w łuk, czując wszystko aż za bardzo. Chanyeol złapał mnie
mocno za prawe biodro, bym się nie ruszał, ale trudno było mi
utrzymać jedną pozycję.
Czułem
wiele tamtej nocy. Kiedy
Chanyeol dopełnił całego dotyku, nie mogłem tego znieść.
Wyszeptał
mi tylko, bym się nie powstrzymywał i pokazywał mu, że jest mi
dobrze.
Tej
nocy pozwoliłem, by on mnie dotykał,
abym ja go dotykał,
by cała ta noc była wypełniona dotykami.
«»
Moja
twarz płonie przez ten rozdział, rlly.
Mam
nadzieję, że mnie znienawidzicie za to, bo nie wiem czy ten smut
jakkolwiek przynajmniej mi wyszedł, bo dawno nie pisałam takich
scen, poza tym starałam się, by wyszło do łagodnie, a nie
wulgarnie. Mam nadzieję, że tak jest.
Został
mi chyba tylko jeden rozdział do napisania i epilog.
Ten
rozdział pisałam od 14:30, a mam teraz godzinę 20 ileś tam.
Musiałam nawet przy tym rozdziale włączyć sobie nowego Worda i
tam napisać parę rzeczy, by jakoś się ogarnąć. Aa, i ten smut
od samego początku był zaplanowany, dlatego musiałam go napisać,
bo właśnie on zamyka nam pewne sprawy.
Ufff,
czuję jak gotują mi się policzki, idk.
No
to lecę i mam nadzieję, że Wam też spaliłam policzki, albo
przynajmniej zaskoczyłam.
Do
zobaczenia, kocham Was.
Poza
tym posłuchajcie sobie Crywolf, ten facet wygrał moje życie,
polecam gorąco.
Klep
OdpowiedzUsuńWow, jak czytałam to w nocy, miałam w głowie wiele przemysleń jakie chciałam tutaj napisać, ale... no właśnie. Wszystko mi gdzieś uciekło i aktualnie w głowie mam pustę. Mogę jedynie powiedzieć, że scena łóżkowa mnie wręcz rozczuliła <3 Szczerze mówiąc, dla mnie rozdział jest wspaniały, delikatny i taki... pełen uczuć, ale na pewno nie jest to smut. Zresztą ja nie ogarniam za bardzo tego, więc mną się zwyczajnie nie przejmuj xd
UsuńByłam rozdarta czytając jak Chanyeol wspomina o zmarłej żonie. Będąc na miejscu Baeka też bym była, bo z jednej strony bolało by mnie wspominanie o kimś kto był ważny dla Chanyeola przede mną, a z drugiej sam fakt, że Parka bolały wspomnienia o żonie, więc taka rozmowa była dla niego trudna. Widzę znaczną zmianę w Baeku, porównując jego w pierwszych rozdział do jego w tym rozdziale. Widać, że chłopak naprawdę chce pogodzić się z przeszłością i wyleczyć, a Park daje mu lekarstwo którego Byun potrzebuje czyli swoją miłość.
Jest naprawdę pięknie i możliwe, że się powtarzam, ale będę czytać to opowiadanie jeszcze wiele razy. Na pewno zawsze do niego wróce.
Kocham, uwielbiam, czekam niecierpliwie i weny życzę, Kochana <3
Jejlu, dziękuję, kochana.
UsuńZależało mi, by ten rozdział wyszedł delikatnie, więc się cieszę, że wszyscy tak uważają, uff, kamień z serca.
Nie wiem co napisać, ale naprawdę dziękuję <3
Wow, Baekhyun się przełamał xd i od razu jak zaszalał :D
OdpowiedzUsuńBardzi fajny rozdział ;3 jeśli chodzi o part smuta, to wyszedł sups. Bardzo subtelnie i delikatnie :D
Powodzenia ^^
http://cnbluestory.blogspot.com/
No wiem, ale co tam XD
UsuńDziękuję <3
Kurcze, nie komentowałam chyba poprzednich dwóch rozdziałów, ale wiedz, że nie zapomniałam o tym ff. Nie mogłabym.
OdpowiedzUsuńW sumie czytając wcześniejszy domyślałam się, że dojdzie do takiego zbliżenia. Wszystko opisałaś bardzo delikatnie, tak, że naprawdę przyjemnie się to czytało. I omo, cieszę się, że Baek w końcu się przełamał i zaufał Chanyeolowi by oddać mu się w zupełności.
Troszkę szkoda, że opowiadanie już się kończy, niemniej jednak na wszystko kiedyś przyjdzie pora, prawda? Lepiej skończyć w dobrym momencie niż rozciągać coś na siłę.
Nie zmienia to jednak faktu, że będzie mi naprawdę dziwnie z myślą, że ta historia Chana i Baeka dobiegła już końca. Tak czy inaczej czekam na kolejne części i pozdrawiam! ♥
Nic się nie stało, kochana, ważne, że czytasz <3
UsuńZbliżenie planowałam już na samym początku, więc wiesz, nie chciałam za bardzo go wyrzucać, poza tym był to ważny element do tego opowiadania.
cieszę się, że wyszedł delikatnie, bo najbardziej mi na tym zależało :D
Wybacz, tak jak napisałaś, ja sama nie chcę tego ciągnąć na siłę, bo straci to cały urok, a nie chcę, by tak się stało.
Dziękuję, kochana <3