Trochę
w tym rozdziale przekleństw, rlly.
Przygotować
się na zawały, chusteczki, cokolwiek.
«»
„Ciężko
znaleźć słowa, jeśli człowiek ma naprawdę coś do powiedzenia”
— Erich Maria Remarque
«»
Droga
wydawała się być naprawdę długa.
Może
dlatego, że byłem cały w nerwach i nie wiedziałem jak mam się
zachować. Chanyeol nie wydawał się zauważać moich obaw, ani
niewytłumaczalnego strachu, albo naprawdę dobrze grał.
Było
na tyle dobrze, że z radia sączyła się cicha muzyka, która jakoś
zagłuszała niespokojną
ciszę. W
pewnych momentach miałem wrażenie, że w niej utonę, a przecież
tak być nie powinno. Nasze relacje dawno przekroczyły zwykłą
relację, ale jak zwykle wszystko popsułem.
Właściwie
to ja się obwiniałem za zaistniałą sytuację. Bo co Chanyeol
zawinił? W sumie nic. Tylko
ja stwarzałem powody, by odsunąć od siebie osobę, która
potrafiła odebrać ode
mnie
telefon w środku nocy.
Robiło
się już ciemno. Na niebie odznaczały się mocne kolory purpury i
fioletu. Nawet
mogłem zobaczyć mocny róż oraz lekkie smugi czerwieni.
Wcisnąłem
się bardziej w fotel, kiedy pan Park zjechał na drogę prowadzącą
nad morze. Zdenerwowałem
się jeszcze bardziej, bo co może robić w nocy nad morzem? Nie
sądzę byśmy podziwiali fale, bo pewnie niewiele byśmy zobaczyli,
więc dlaczego mnie tu przyprowadził.
Chanyeol
zaparkował w jakiś zacisznym miejscu i
szybko wyszedł,
tylko by otworzyć przede mną drzwi. Byłem
tak zestresowany, że przycisnąłem zaciśnięte dłonie do klatki
piersiowej, by jakoś ukryć własne zdenerwowanie, ale jak zwykle
nijak mi to wychodziło.
— Gdzie
jesteśmy? —
zapytałem
nagle, spoglądając na pana Parka. Ten jedynie uśmiechnął się
łagodnie, pokazując mi dłonią, bym szedł przed siebie.
— Cóż,
nad morzem —
odpowiedział
zagadkowo, równając się ze mną krokiem.
Westchnąłem
cicho, już nic nie mówiąc. Tak jak zwykle, Chanyeol był zbyt
tajemniczy i małomówny względem swoich planów, więc niewiele
mogłem z niego wyciągnąć, co było więcej niż frustrujące.
Szliśmy
nierówną ścieżką, gdzie moje buty się zapadały. Piach jednak
robił swoje i nie mogłem z tym walczyć. Gdzieś
niedaleko słyszałem spokojny szum fal, które jakby na noc
odpoczywały od głośnych dźwięków w dzień. Było
spokojnie, świeżo i… dziwnie? Sam nie wiedziałem jak to nazwać,
ale czułem się co najmniej nieswojo. Jednak ten pocałunek nie
splątał naszych relacji ściślej, a jedynie je poluźnił. Albo ja
to spieprzyłem, jak zwykle.
Chłodna
bryza wchłaniała się w moje ubrania, ale o dziwno, nie było mi
tak zimno jak myślałem. Chanyeol jednak założył marynarkę, bo
wątpię, by wytrzymał w cienkiej koszuli.
Nie
wiem ile szliśmy, ale na końcu nierównej, piaskowej drodze
przywitała nas otwarta przestrzeń owiana gdzieniegdzie mokrym
pisakiem. Nad linią wody pojawiały się już ostatnie kolory
zachodu słońca, gdzie
te pastele kolory goniła prawie że granatowa czerń. Można
było też zobaczyć drobne, błyszczące punkty, które uśmiechały
się do nas z góry.
Było
pięknie i spokojnie —
co
najważniejsze —
bardzo
tajemniczo. Tak jakby to miejsce opisywało mężczyznę obok mnie.
— Dokąd
mnie pan zaprowadził? —
zdziwiony
odwróciłem się do niego, a kiedy to zrobiłem, Chanyeol spojrzał
w moje oczy, skanując mnie tym dogłębnie.
— Do
miejsca, które kocham najbardziej —
przyznał
w końcu, odwracając ode mnie wzrok.
Przekrzywiłem
nieco głowę w bok, obserwując Chanyeola. Delikatny wiatr zakołysał
jego włosami, a on założył ramiona na klatce piersiowej.
— Które
kocha pan najbardziej? —
powtórzyłem,
wędrując wzrokiem za moim psychologiem, który wbił w niespokojną
wodę, burzoną przez fale.
Chanyeol
westchnął ciężko, łapiąc się za nasadę nosa. Po raz pierwszy
widziałem go w takim stanie i teraz naprawdę nie wiedziałem co mam
zrobić. Byłem tak zajęty myśleniem o swoich problemach, że nie
zauważałem pewnych zachowań i rzeczy. Ta
cała sytuacja była dziwna i nie umiałem jej wytłumaczyć. I jak
zwykle, to Chanyeol był kluczem do zagadek, które stwarzał.
— Było
to nasze ulubione miejsce —
wytłumaczył,
uśmiechając się przy tym słabo. —
Minyun
i
ja kochaliśmy spokojne wieczory
przy
szumie fal.
Zamarłem
na te słowa. To
tak jakbym dostawał po głowie, jakbym znów słyszał starą
opowieść o niezapomnianej miłości.
— Po
co mnie pan tu zabrał? —
zadrżał
mi głos.
— Po
to byś nie uciekł —
wytłumaczył
zagadkowo, a ja zamarłem na te słowa.
Spojrzałem
na niego zdumiony, przestraszony i z pełną obawą. Co jeśli będzie
chciał mi zrobić krzywkę, choć tyle czasu mi pomagał? Te słowa
były tak dwuznaczne, aż
sam poczułem, że robię się blady.
Chanyeol
jednak uśmiechnął się łagodnie, zauważając moją reakcję.
Dziw,
że widział w tej granatowej ciemności.
— Spokojnie,
Baekhynnie. Nic ci nie zrobię —
uspokoił
mnie, ale nadal czułem jak moje mięśnie zaciskają się ze
zdenerwowana.
— Nadal
nie rozumiem znaczenia tego przyjazdu tutaj —
burknąłem.
— Chciałbym
poruszyć temat, który jest
dla
ciebie w pewien sposób bolesny i niewygodny —
oznajmił,
a ja zmarszczyłem brwi. Co on gadał?
— Skąd
może pan wiedzieć, że coś dla mnie jest niewygodne albo bolesne?
—
zirytowałem
się. A może przestraszyłem?
Usłyszałem
głębokie i ciężkie westchnienie.
— Bo
wiem to. Zauważyłem. I to nie tak dawno temu —
przyznał.
Zdezorientowany
zrobiłem krok w tył, by chociaż zobaczyć zarys jego postaci.
— Co
pan zauważył? Pan
stwierdził, że ucieknę jak tylko usłyszę ten temat? —
zapytałem
zdławionym głosem.
— Dokładnie
tak —
odpowiedział.
—
Ostatnim
razem uciekłeś, choć na to nie wyglądało. Zapomniałeś tylko,
że znam cię stosunkowo długo i jestem w dodatku psychiatrą.
Zgłupiałem
do reszty.
— Chwila
—
przerwałem.
—
Zgubiłem
się. Nie wiem nawet o jakiej pan sytuacji mówi.
Chanyeol
stanął przodem do mnie, a pastelowe kolory oblały jego sylwetkę.
Teraz wyglądał dokładnie tak jak go widziałem. W pastelach. I jak
bardzo go pokochałem.
— Dotyki
—
powiedział
głośno, na tyle by zagłuszyć nawet głośny szum fal, jakby one
chciały zabrać naszą rozmowę. Jakby nie chciały słuchać tych
zdań czy nawet pojedynczych słów.
Zamarłem
na to słowo. Tak bardzo znienawidzone przeze mnie. Kiedy
je on wypowiedział na głos, poczułem się tak niedorzecznie i
głupio, że miałem ochotę wskoczyć do wody i utonąć, by nikt
już nie musiał mnie oglądać. Tak
jak bardzo bałem się powiedzieć mu o tym, tak teraz czułem jakbym
dostał w twarz.
— Boisz
się dotyku —
stwierdził
niż zapytał, a ja nawet nie wypuściłem żadnego dźwięku z ust.
Stałem
niczym słup, nie umiejąc nawet zareagować na jego diagnozę, choć
była trafna. —
Zauważyłem
to już po tym jak cię pocałowałem —
Chanyeol
na chwilę przestał. —
Normalny
człowiek najprawdopodobniej
dałby mi w twarz albo choć przez chwilę był zaszokowany.
A
ty powiedziałeś, że jest w porządku. Nie było w porządku, kiedy
zobaczyłem jak drżą ci ręce —
ciągnął.
—
Jednak
podziwiam cię za to, że udało ci się zwieść taką osobę jak
ja, nawet wcześniej przez myśl mi nie przeszło, że stronisz się
od dotyku —
widziałem
jak wyciąga jedną rękę i przeczesuje sobie nią nerwowo włosy.
Naprawdę,
pierwszy raz widziałem go w takim stanie. Prócz chwili słabości,
gdy opowiadał mi o swojej zmarłej
żonie.
Ja
jednak nadal nie wiedziałem co powiedzieć. Było mi wstyd.
Cholernie. Moja przeszłość tak mnie oszpeciła, że mogłem
stracić swoją jedyną miłość, która właśnie mi uciekała. I
choć czułem palący wstyd, bolało mnie również serce. Nie.
Wszystko
mnie bolało.
— I
teraz, zastanawia mnie jedno —
mówił
dalej, a z jego każdym kolejnym słowem miałem większą ochotę
skoczyć do tej pieprzonej wody, by zniknąć. Dosłownie. —
Dlaczego
mi nie powiedziałeś, Baekhyun? Czemu to zataiłeś, choć
praktycznie na każdym kroku cię dotykałem?
Dlaczego,
Baekhyun?
Drgnąłem
jakbym obudził się z jakieś transu, choć wszystkie jego słowa
trafiły we mnie jak kule. I
znów, wiedział co robił, zabierając mnie tu, bo miałem zwyczajną
ochotę uciec już na zawsze.
Zrobiło
mi się zimno. Zgarbiłem ramiona jak tylko mogłem, a w kącikach
oczu poczułem łzy, które z każdą sekundą robiły się ciężkie
i trudno było mi opanować płacz.
— A
według pana co miałem zrobić? —
załamał
mi się głos. —
Powiedzieć
„och,
niech pan mnie nie dotyka, bo mnie to obrzydza”?
Zapadła
cisza, która przeszyła mnie na wskroś. To
było tak cholernie trudne, nie do zniesienia i bolesne.
— Baekhyun
—
ton
jego głosu był twardy, taki, który sprawił, że zacisnąłem usta
w kreskę. —
Kurwa
—
przeklął.
—
To
nie jest tylko trudne dla ciebie —
powiedział.
—
Jesteś
drugą osobą w moim życiu, która tak bardzo namieszała mi
w sercu i tak usilnie staram się jej pomóc! I jesteś drugi, który
boi się dotyku! I
znów
jesteś drugą osobą, która sprawia, że mam ochotę zwyczajnie
zapierdolić
tych ludzi, którzy cię skrzywdzili!
— Właśnie
dlatego nie chciałem panu mówić! —
wrzasnąłem.
—
Dlatego,
że pana to boli! Że na nowo przypomina panu przeszłość! —
po
prostu
wrzeszczałem. Jeśli właśnie mówiliśmy sobie o uczuciach, ja
pękłem. Nie
miałem już siły tego ukrywać. —
Też
widzę jak pan cierpi! Myśli pan, że jak usłyszałem o tych
dotykach, to nie myślałem jak mam panu to powiedzieć?
Chyba
się cieszyłem, że jesteśmy w jakiś odludnym miejscu, bo w
gabinecie nie wypadało tak wrzeszczeć, a tu był tylko szum fal,
które zabierały z nas tę gorycz.
Wziąłem
głęboki wdech, by na nowo powiedzieć coś ważnego.
— Kocham
pana!
—
nie
tak wyobrażałem
sobie wyznanie uczuć, ale wydaje mi się, że to lepsze niż
duszenie tego w sobie. —
Tak
bardzo, że chciałem to ukryć! Wmawiałem sobie, że jakoś to
przeżyję, ale w tym rzecz, że sam nie dawałem rady! Kiedy
pan mnie pocałował – targały mną różne emocje. Na pewno nie
negatywne, ale później poczułem obrzydzenie do siebie! Cholernie
nie cierpię dotyku, nie wiem jak mam go zwalczyć! Pojęcia nie mam
również jak mam uporać się z tą sytuacją. To nie jest tak
proste jak się wydaje!
Z
tej całej frustracji zacząłem płakać. Nie
tak chciałem mu powiedzieć, że go kocham i czy o ile bym mu to
powiedział, ale nawet jeśli na razie nie usłyszałem jeszcze
żadnego słowa, czułem się o wiele lżej.
— Wiem
o tym, Baekhyun —
odpowiedział
na moje słowa. —
Też
mnie to boli. I też chcę jak najlepiej, ale nie potrafię ci pomóc
jeśli nie wiem co się z tobą dzieję! Mogę się jedynie domyślać
twoich uczuć, ale nie jestem żadnym magiem, by zobaczyć twoje
emocje.
Podszedł
do mnie i schylił się, aż poczułem jego ciepły oddech na twarzy.
— I
jeszcze jedno —
powiedział
już ciszej. —
Też cię kocham.
Mój
świat zamarł.
Kochać.
Kochać.
Też
cię kocham.
Te
słowa odbijały się w mojej głowie niczym echo, nie mogąc w ogóle
do mnie dotrzeć.
Fale
zabrały ze sobą jego delikatny szept, a ze mnie pewne obawy, które
nosiłem cały ten czas.
Zapłakany,
z pełnym nosem i pewnie z opuchniętymi oczami przytuliłem się do
niego mocno, chcąc sobie udowodnić, że to nie jest tylko sen i że
naprawdę to usłyszałem.
Zamknąłem
mocno oczy, kiedy poczułem jak jego ramiona zamykają mnie szczelnie
w swoich objęciach, a jego zapach perfum uspokoił
mnie na tyle, mogłem
już oddychać
spokojnie.
Poczułem
jego dużą dłoń w moich włosach, kiedy mi je spokojnie
przeczesywał. W tym szumie mogłem usłyszeć również jego
westchnienie, które było przepełnione ulgą.
Ale
nic nie trwa wiecznie. Najszczególniej taka piękna chwila, która
pozwoliła mi zapomnieć o dotyku i przytulić się bez problemów.
Kichnąłem.
Chanyeol
odsunął się ode mnie, ale nadal jego dłonie pozostały na moich
ramionach. Nie
za bardzo mogłem zobaczyć
jego twarz, ale byłem więcej jak pewny, że się uśmiecha
łagodnie, jak to miał w zwyczaju. To
był mój uśmiech.
— Chyba
czas wracać, co? Chłodno się zrobiło.
Pokiwałem
głową i miałem nadzieję, że Chanyeol zauważył ten gest.
Byłem
wdzięczny za jego instynkt,
bo zaraz po tym
wziął mnie za rękę i zaprowadził nas do jego samochodu, a
ja dziękowałem za to, że ogrzewanie działało szybko i mogłem
się ogrzać. Przez
te wszystkie emocje nie miałem najmniejszej siły.
Chanyeol
znów włączył radio, gdzie leciała jakaś spokojna piosenka.
Ukoiła mnie jeszcze bardziej, aż oparłem się wygodniej i
przymknąłem oczy.
Byłem…
szczęśliwy. I
to bardzo.
Droga
była nieco inna od tej, którą zazwyczaj jeździliśmy.
Rozbudziłem
się całkowicie, kiedy zorientowałem się, że nie jedziemy do mnie
do domu.
— Gdzie
jedziemy? —
zapytałem.
—
Czy
to kolejna niespodzianka?
— Cóż,
po części —
przyznał,
wjeżdżając w jakąś uliczkę. —
Jesteśmy
u mnie.
— U
pana? —
powtórzyłem
głucho. —
Czemu?
Chanyeol
wzruszył ramionami, parkując na pustym miejscu.
— Jeśli
mam być szczery, to jestem zbyt zmęczony, by cię odwieźć i
samemu przyjechać —
wytłumaczył.
—
Ten
dzień był pełny wrażeń i jestem trochę wyczerpany emocjonalnie.
Ale jeśli ci to przeszkadza, odwiozę cię.
Zacisnąłem
usta, patrząc na jego bladą twarz. Faktycznie, nie wyglądał
najlepiej.
— Dobrze
—
zgodziłem
się niepewnie. —
Tylko
się trochę boję —
powiedziałem
swoje obawy. Jednak wziąłem sobie do serca jego słowa.
— Nic
ci nie zrobię —
uśmiechnął
się łagodnie, wychodząc z auta. —
Przynajmniej
bez twojej zgody —
dodał,
kiedy ja też znalazłem się na zewnątrz.
Oblałem
się bladym rumieńcem i znów pozwoliłem by wziął moją dłoń w
swoją, o wiele większą. Zaprowadził
nas do drzwi, a później pojechaliśmy windą na szóste piętro.
Blok
wyglądał schludnie, ale w sumie jak każdy inny.
Chanyeol
przepuścił mnie w drzwiach, ale nie wszedłem głęboko, bo za
bardzo się bałem. Obce miejsce jednak robi swoje, co
z tego, że było to mieszkanie faceta, którego kocham.
Pan
Park widząc moje zawahanie pozwolił mi zdjąć buty i znów łapiąc
mnie za rękę, poprowadził mnie w głąb mieszkania. Gdy
zapalił światła w salonie przywitała mnie przyjemna dla oka
niespodzianka. Ściany
były w kolorze bardzo ciemnej kawy z mlekiem, a meble były w
świecie drewniane. Panele
podłogowe miały jasny odcień brązu, który ładnie komponował
się ze wszystkim w salonie. Nawet
zasłonki wpadały w odcień brązu.
— Lubi
pan brązowy? —
nie
mogłem wyjść z podziwu jak tu było przytulnie. Identycznie jak u
mnie w domu.
— Lubię
—
odpowiedział.
—
Lubię
wszystko co jasne, ale nie jest białe ani za ciemne. Padło na różne
odcienie brązu —
wyjaśnił.
—
Chcesz
coś do picia i jedzenia?
Pokręciłem
głową, bo
specjalnie głodny nie byłem. Raczej
chciałem spać, niżeli coś jeść.
— Nie,
tylko jakąś
wodę i tyle —
mruknąłem.
Chanyeol
pokiwał głową i pokazał mi gestem ręki, by iść za nim. Po
drodze zdjął marynarkę, a będąc w kuchni przewiesił ją na
oparciu krzesła.
Pan
Park przygotował dwie szklanki wody, bo najwidoczniej on też nie
kwapił się do jedzenia, a podczas tego komentowaliśmy różne
pierdoły. Nic dziś poważnego nie robiłem, ale czułem się
wykończony. Przez
wszelkie emocje, naszą kłótnię oraz niespodziewane wyznania.
Chanyeol
zaraz po wypiciu swojej porcji zniknął w swojej sypialni szukając
dla mnie jakiś ciuchów. Czułem
się naprawdę dziwnie, ale też w jakiś niewytłumaczalny sposób w
środku czułem spokój i ulgę. Te
uczucia były miłe i choć wiedziałem, że mój problem nie znikł,
sądzę, że w jakiś stopniu mogę go zwalczyć.
— Masz,
tu jakiś podkoszulek i szorty —
Chanyeol
pojawił się znikąd, aż podskoczyłem w miejscu. —
Nie
mam mniejszych ubrań.
— Nic
nie szkodzi —
powiedziałem,
odbierając od niego rzeczy.
— Łazienka
jest po lewej stronie, na samym końcu korytarza. Ręczniki są w
górnej półce. Ubrania
zostaw na pralce, wstawię je zaraz jak wyjdziesz.
Pokiwałem
głową na znak, że rozumiem.
Stosując
się do jego poleceń, wykąpałem się szybko i
znów powędrowałem do salonu. Chanyeol właśnie kładł na kanapie
zestaw pościelowy. Jego
mina była trochę zmęczona i czułem się winny, że mu zawadzam.
— Mogę
spać tu, na kanapie —
powiedziałem,
by zwrócić jego uwagę. Tak jak się spodziewałem, Chanyeol
pokręcił głową i spojrzał na mnie.
— Nie
ma mowy, ja tu śpię. Ty śpisz w normalnym łóżku —
zarządził.
Czułem
się trochę jak w komedii romantycznej, ale szkoda, że to moje
życie, które czasami robiło się za bardzo skomplikowane niż bym
chciał.
— To
ja tu zaczekam, a pan
niech
idzie
się wykąpać —
powiedziałem,
a pan Park tylko pokiwał głową i
znikł mi z pola widzenia.
Kiedy
siedziałem tak samemu, zastanawiałem się co ja tu robię. Wszystko
było dla mnie nowe, obce i trochę straszne, ale po prostu
wiedziałem, że on krzywdy mi nie zrobi i może dlatego mu zaufałem.
Zanim
przyszedł, wysłałem jeszcze wiadomość do Camryn i Claude, by się
nie martwili i poszli spać. Odpowiedź
dostałem natychmiastowo, ale nie miałem siły tego tłumaczyć
przez telefon. Dlatego
odpisałem, że powiem im jak wrócę do domu.
Chanyeol
wrócił ubrany w białą koszulkę oraz ciemne spodnie od piżamy.
Jego
włosy były wilgotne, ale nadal na jego twarzy widać było
zmęczenie.
I
właśnie teraz uświadomiłem sobie, że tak wygląda jego dzień.
Że
zobaczyłem go od bardziej intymnej strony, której nikomu nie
pokazywał. Właśnie wszedłem w jego świat, a on nie protestował.
Właściwie to on mnie do niego zaprosił.
— Chodź,
Baekhyunnie, zaprowadzę cię to sypialni —
powiedział,
a ja podniosłem się z kanapy, idąc za nim.
Pod
cienką koszulą odznaczały się jego łopatki i mięśnie, ale jak
zwykle spychałem to na dno umysłu. Owszem, uważałem, że Chanyeol
jest atrakcyjny, ale jeszcze nie pomyślałem o nim w taki sposób.
Chanyeol
pogasił w drodze wszystkie światła, więc znowu ogarnęła nas
ciemność. Jedynie
w jego pokoju paliła się maleńka lampka, która dawała tylko mdłe
oświetlenie.
— Wskakuj
—
oznajmił
łagodnie, klepiąc
miejsce na pościeli.
Wszedłem
na łóżko, patrząc
na pana Parka.
Wydawał
się być teraz taki… inny. Nie
był w tym świetle ani psychologiem, ani kimś
komu się tylko ufa. Był…
no nie wiem jak to określić…
mężczyzną?
W
świetle
tej przeklętej lampki wyglądał
atrakcyjniej niż zwykle. Jego
wilgotne włosy opadały miękko na czoło, a jego twarz wygładziła
się, jakby pozbył się zmartwień. Mam nadzieję, że przez
dzisiejszą rozmowę wiele się dowiedział i nie będzie przeze mnie
cierpiał. Ale
nadal biła od niego ta niespokojna aura, a jego zapach dzikiej róży
aż się nasilił.
Wzdrygnąłem
się niespodziewanie na samo wyobrażenie tego. Sam
siebie nie rozumiałem. Jedna część mówiła mi, bym się
opanował, bo i tak ucieknę z krzykiem, a druga kazała mi coś
zrobić, cokolwiek aby go zatrzymać.
— Dobranoc,
Baekhyunnie.
Uśmiechnął
się do mnie łagodnie, ale jego oczy były przepełnione
tajemnicami. I
znów, coś we mnie pękło, kiedy się podnosił z zamiarem wyjścia.
W
ostatniej chwili złapałem go za nadgarstek, a ten spojrzał
na mnie zdziwiony. Uniósł brwi, kiedy
ja oblałem się rumieńcem.
— Baekhynnie?
— Zostań
dzisiaj ze mną.
«»
Boże,
umieram. Prawie 3k słów, rekord.
Jednak
ten ważny rozdział przeciągnie się aż do 38-ego rozdziału, bo w
kolejnym będzie ta sytuacja, która zamknie nam opowiadanie.
Chciałam
zmieść w tym, ale długość już powala, a jakbym pisała dalej,
to koniec.
Mam
nadzieję, że nie poumieraliście po drodze i żyjecie, bo mam dla
Was więcej niespodzianek.
Trzymajcie
kciuki i czekajcie dalej na ten 38, bo obiecuję, że będzie się
dziać.
Kocham
Was.
Klepie
OdpowiedzUsuńO
UsuńMój
Boże
*.*
To piękne, nie mogę.
Właśnie się tak zastanawiałam czy Czankie przypadkiem nie zorientował się, że Baek boi się dotyku, w końcu jest psychiatrą i do tego jest spostrzegawczy bardzo. Było oczywiste, że doda dwa do dwóch i się dowie. No i jeszcze Baek jako osoba uzależniona zapomniał reakcje normalnych ludzi np. na pocałunek, więc trochę go tym naprowadził.
Jest niesamowicie, cudownie, wspaniale. Ich relacja, jak zresztą wszystkie w opowiadaniu, są bardzo naturalne i idące swoim tempem, co mi się naprawdę strasznie podoba. Zrobiłaś to perfekcyjnie. Jestem pod wrażeniem.
Czekam na ten 38 i nie masz pojęcia jak się ciesze, że jest ich więcej niż zapowiadałaś na początku <3
Kocham <3
Jejku, kochana, dziękuję bardzo za Twoje słowa, które dają mi wiele motywacji.
UsuńMasz rację, Chan nie jest taki głupi i domyślał się wszystkiego, plus jest psychiatrą, więc Baekhyun choćby chciał nie ukryje pewnych rzeczy związanych z psychiką :)
Raz jeszcze dziękuję <3