niedziela, 28 sierpnia 2016

Touches - dotyk trzydziesty siódmy;

Trochę w tym rozdziale przekleństw, rlly.


Przygotować się na zawały, chusteczki, cokolwiek.

«»

Ciężko znaleźć słowa, jeśli człowiek ma naprawdę coś do powiedzenia” — Erich Maria Remarque

«»

Droga wydawała się być naprawdę długa.
Może dlatego, że byłem cały w nerwach i nie wiedziałem jak mam się zachować. Chanyeol nie wydawał się zauważać moich obaw, ani niewytłumaczalnego strachu, albo naprawdę dobrze grał.
Było na tyle dobrze, że z radia sączyła się cicha muzyka, która jakoś zagłuszała niespokojną ciszę. W pewnych momentach miałem wrażenie, że w niej utonę, a przecież tak być nie powinno. Nasze relacje dawno przekroczyły zwykłą relację, ale jak zwykle wszystko popsułem.
Właściwie to ja się obwiniałem za zaistniałą sytuację. Bo co Chanyeol zawinił? W sumie nic. Tylko ja stwarzałem powody, by odsunąć od siebie osobę, która potrafiła odebrać ode mnie telefon w środku nocy.
Robiło się już ciemno. Na niebie odznaczały się mocne kolory purpury i fioletu. Nawet mogłem zobaczyć mocny róż oraz lekkie smugi czerwieni.
Wcisnąłem się bardziej w fotel, kiedy pan Park zjechał na drogę prowadzącą nad morze. Zdenerwowałem się jeszcze bardziej, bo co może robić w nocy nad morzem? Nie sądzę byśmy podziwiali fale, bo pewnie niewiele byśmy zobaczyli, więc dlaczego mnie tu przyprowadził.
Chanyeol zaparkował w jakiś zacisznym miejscu i szybko wyszedł, tylko by otworzyć przede mną drzwi. Byłem tak zestresowany, że przycisnąłem zaciśnięte dłonie do klatki piersiowej, by jakoś ukryć własne zdenerwowanie, ale jak zwykle nijak mi to wychodziło.
Gdzie jesteśmy? — zapytałem nagle, spoglądając na pana Parka. Ten jedynie uśmiechnął się łagodnie, pokazując mi dłonią, bym szedł przed siebie.
Cóż, nad morzem — odpowiedział zagadkowo, równając się ze mną krokiem.
Westchnąłem cicho, już nic nie mówiąc. Tak jak zwykle, Chanyeol był zbyt tajemniczy i małomówny względem swoich planów, więc niewiele mogłem z niego wyciągnąć, co było więcej niż frustrujące.
Szliśmy nierówną ścieżką, gdzie moje buty się zapadały. Piach jednak robił swoje i nie mogłem z tym walczyć. Gdzieś niedaleko słyszałem spokojny szum fal, które jakby na noc odpoczywały od głośnych dźwięków w dzień. Było spokojnie, świeżo i… dziwnie? Sam nie wiedziałem jak to nazwać, ale czułem się co najmniej nieswojo. Jednak ten pocałunek nie splątał naszych relacji ściślej, a jedynie je poluźnił. Albo ja to spieprzyłem, jak zwykle.
Chłodna bryza wchłaniała się w moje ubrania, ale o dziwno, nie było mi tak zimno jak myślałem. Chanyeol jednak założył marynarkę, bo wątpię, by wytrzymał w cienkiej koszuli.
Nie wiem ile szliśmy, ale na końcu nierównej, piaskowej drodze przywitała nas otwarta przestrzeń owiana gdzieniegdzie mokrym pisakiem. Nad linią wody pojawiały się już ostatnie kolory zachodu słońca, gdzie te pastele kolory goniła prawie że granatowa czerń. Można było też zobaczyć drobne, błyszczące punkty, które uśmiechały się do nas z góry.
Było pięknie i spokojnie — co najważniejsze — bardzo tajemniczo. Tak jakby to miejsce opisywało mężczyznę obok mnie.
Dokąd mnie pan zaprowadził? — zdziwiony odwróciłem się do niego, a kiedy to zrobiłem, Chanyeol spojrzał w moje oczy, skanując mnie tym dogłębnie.
Do miejsca, które kocham najbardziej — przyznał w końcu, odwracając ode mnie wzrok.
Przekrzywiłem nieco głowę w bok, obserwując Chanyeola. Delikatny wiatr zakołysał jego włosami, a on założył ramiona na klatce piersiowej.
Które kocha pan najbardziej? — powtórzyłem, wędrując wzrokiem za moim psychologiem, który wbił w niespokojną wodę, burzoną przez fale.
Chanyeol westchnął ciężko, łapiąc się za nasadę nosa. Po raz pierwszy widziałem go w takim stanie i teraz naprawdę nie wiedziałem co mam zrobić. Byłem tak zajęty myśleniem o swoich problemach, że nie zauważałem pewnych zachowań i rzeczy. Ta cała sytuacja była dziwna i nie umiałem jej wytłumaczyć. I jak zwykle, to Chanyeol był kluczem do zagadek, które stwarzał.
Było to nasze ulubione miejsce — wytłumaczył, uśmiechając się przy tym słabo. — Minyun i ja kochaliśmy spokojne wieczory przy szumie fal.
Zamarłem na te słowa. To tak jakbym dostawał po głowie, jakbym znów słyszał starą opowieść o niezapomnianej miłości.
Po co mnie pan tu zabrał? — zadrżał mi głos.
Po to byś nie uciekł — wytłumaczył zagadkowo, a ja zamarłem na te słowa.
Spojrzałem na niego zdumiony, przestraszony i z pełną obawą. Co jeśli będzie chciał mi zrobić krzywkę, choć tyle czasu mi pomagał? Te słowa były tak dwuznaczne, aż sam poczułem, że robię się blady.
Chanyeol jednak uśmiechnął się łagodnie, zauważając moją reakcję. Dziw, że widział w tej granatowej ciemności.
Spokojnie, Baekhynnie. Nic ci nie zrobię — uspokoił mnie, ale nadal czułem jak moje mięśnie zaciskają się ze zdenerwowana.
Nadal nie rozumiem znaczenia tego przyjazdu tutaj — burknąłem.
Chciałbym poruszyć temat, który jest dla ciebie w pewien sposób bolesny i niewygodny — oznajmił, a ja zmarszczyłem brwi. Co on gadał?
Skąd może pan wiedzieć, że coś dla mnie jest niewygodne albo bolesne? — zirytowałem się. A może przestraszyłem?
Usłyszałem głębokie i ciężkie westchnienie.
Bo wiem to. Zauważyłem. I to nie tak dawno temu — przyznał.
Zdezorientowany zrobiłem krok w tył, by chociaż zobaczyć zarys jego postaci.
Co pan zauważył? Pan stwierdził, że ucieknę jak tylko usłyszę ten temat? — zapytałem zdławionym głosem.
Dokładnie tak — odpowiedział. — Ostatnim razem uciekłeś, choć na to nie wyglądało. Zapomniałeś tylko, że znam cię stosunkowo długo i jestem w dodatku psychiatrą.
Zgłupiałem do reszty.
Chwila — przerwałem. — Zgubiłem się. Nie wiem nawet o jakiej pan sytuacji mówi.
Chanyeol stanął przodem do mnie, a pastelowe kolory oblały jego sylwetkę. Teraz wyglądał dokładnie tak jak go widziałem. W pastelach. I jak bardzo go pokochałem.
Dotyki — powiedział głośno, na tyle by zagłuszyć nawet głośny szum fal, jakby one chciały zabrać naszą rozmowę. Jakby nie chciały słuchać tych zdań czy nawet pojedynczych słów.
Zamarłem na to słowo. Tak bardzo znienawidzone przeze mnie. Kiedy je on wypowiedział na głos, poczułem się tak niedorzecznie i głupio, że miałem ochotę wskoczyć do wody i utonąć, by nikt już nie musiał mnie oglądać. Tak jak bardzo bałem się powiedzieć mu o tym, tak teraz czułem jakbym dostał w twarz.
Boisz się dotyku — stwierdził niż zapytał, a ja nawet nie wypuściłem żadnego dźwięku z ust. Stałem niczym słup, nie umiejąc nawet zareagować na jego diagnozę, choć była trafna. — Zauważyłem to już po tym jak cię pocałowałem — Chanyeol na chwilę przestał. — Normalny człowiek najprawdopodobniej dałby mi w twarz albo choć przez chwilę był zaszokowany. A ty powiedziałeś, że jest w porządku. Nie było w porządku, kiedy zobaczyłem jak drżą ci ręce — ciągnął. — Jednak podziwiam cię za to, że udało ci się zwieść taką osobę jak ja, nawet wcześniej przez myśl mi nie przeszło, że stronisz się od dotyku — widziałem jak wyciąga jedną rękę i przeczesuje sobie nią nerwowo włosy.
Naprawdę, pierwszy raz widziałem go w takim stanie. Prócz chwili słabości, gdy opowiadał mi o swojej zmarłej żonie. Ja jednak nadal nie wiedziałem co powiedzieć. Było mi wstyd. Cholernie. Moja przeszłość tak mnie oszpeciła, że mogłem stracić swoją jedyną miłość, która właśnie mi uciekała. I choć czułem palący wstyd, bolało mnie również serce. Nie. Wszystko mnie bolało.
I teraz, zastanawia mnie jedno — mówił dalej, a z jego każdym kolejnym słowem miałem większą ochotę skoczyć do tej pieprzonej wody, by zniknąć. Dosłownie. — Dlaczego mi nie powiedziałeś, Baekhyun? Czemu to zataiłeś, choć praktycznie na każdym kroku cię dotykałem? Dlaczego, Baekhyun?
Drgnąłem jakbym obudził się z jakieś transu, choć wszystkie jego słowa trafiły we mnie jak kule. I znów, wiedział co robił, zabierając mnie tu, bo miałem zwyczajną ochotę uciec już na zawsze.
Zrobiło mi się zimno. Zgarbiłem ramiona jak tylko mogłem, a w kącikach oczu poczułem łzy, które z każdą sekundą robiły się ciężkie i trudno było mi opanować płacz.
A według pana co miałem zrobić? — załamał mi się głos. — Powiedzieć „och, niech pan mnie nie dotyka, bo mnie to obrzydza”?
Zapadła cisza, która przeszyła mnie na wskroś. To było tak cholernie trudne, nie do zniesienia i bolesne.
Baekhyun — ton jego głosu był twardy, taki, który sprawił, że zacisnąłem usta w kreskę. — Kurwa — przeklął. — To nie jest tylko trudne dla ciebie — powiedział. — Jesteś drugą osobą w moim życiu, która tak bardzo namieszała mi w sercu i tak usilnie staram się jej pomóc! I jesteś drugi, który boi się dotyku! I znów jesteś drugą osobą, która sprawia, że mam ochotę zwyczajnie zapierdolić tych ludzi, którzy cię skrzywdzili!
Właśnie dlatego nie chciałem panu mówić! — wrzasnąłem. — Dlatego, że pana to boli! Że na nowo przypomina panu przeszłość! — po prostu wrzeszczałem. Jeśli właśnie mówiliśmy sobie o uczuciach, ja pękłem. Nie miałem już siły tego ukrywać. — Też widzę jak pan cierpi! Myśli pan, że jak usłyszałem o tych dotykach, to nie myślałem jak mam panu to powiedzieć?
Chyba się cieszyłem, że jesteśmy w jakiś odludnym miejscu, bo w gabinecie nie wypadało tak wrzeszczeć, a tu był tylko szum fal, które zabierały z nas tę gorycz.
Wziąłem głęboki wdech, by na nowo powiedzieć coś ważnego.
Kocham pana! — nie tak wyobrażałem sobie wyznanie uczuć, ale wydaje mi się, że to lepsze niż duszenie tego w sobie. — Tak bardzo, że chciałem to ukryć! Wmawiałem sobie, że jakoś to przeżyję, ale w tym rzecz, że sam nie dawałem rady! Kiedy pan mnie pocałował – targały mną różne emocje. Na pewno nie negatywne, ale później poczułem obrzydzenie do siebie! Cholernie nie cierpię dotyku, nie wiem jak mam go zwalczyć! Pojęcia nie mam również jak mam uporać się z tą sytuacją. To nie jest tak proste jak się wydaje!
Z tej całej frustracji zacząłem płakać. Nie tak chciałem mu powiedzieć, że go kocham i czy o ile bym mu to powiedział, ale nawet jeśli na razie nie usłyszałem jeszcze żadnego słowa, czułem się o wiele lżej.
Wiem o tym, Baekhyun — odpowiedział na moje słowa. — Też mnie to boli. I też chcę jak najlepiej, ale nie potrafię ci pomóc jeśli nie wiem co się z tobą dzieję! Mogę się jedynie domyślać twoich uczuć, ale nie jestem żadnym magiem, by zobaczyć twoje emocje.
Podszedł do mnie i schylił się, aż poczułem jego ciepły oddech na twarzy.
I jeszcze jedno — powiedział już ciszej. — Też cię kocham.
Mój świat zamarł.
Kochać.
Kochać.
Też cię kocham.
Te słowa odbijały się w mojej głowie niczym echo, nie mogąc w ogóle do mnie dotrzeć.
Fale zabrały ze sobą jego delikatny szept, a ze mnie pewne obawy, które nosiłem cały ten czas.
Zapłakany, z pełnym nosem i pewnie z opuchniętymi oczami przytuliłem się do niego mocno, chcąc sobie udowodnić, że to nie jest tylko sen i że naprawdę to usłyszałem.
Zamknąłem mocno oczy, kiedy poczułem jak jego ramiona zamykają mnie szczelnie w swoich objęciach, a jego zapach perfum uspokoił mnie na tyle, mogłem już oddychać spokojnie.
Poczułem jego dużą dłoń w moich włosach, kiedy mi je spokojnie przeczesywał. W tym szumie mogłem usłyszeć również jego westchnienie, które było przepełnione ulgą.
Ale nic nie trwa wiecznie. Najszczególniej taka piękna chwila, która pozwoliła mi zapomnieć o dotyku i przytulić się bez problemów.
Kichnąłem.
Chanyeol odsunął się ode mnie, ale nadal jego dłonie pozostały na moich ramionach. Nie za bardzo mogłem zobaczyć jego twarz, ale byłem więcej jak pewny, że się uśmiecha łagodnie, jak to miał w zwyczaju. To był mój uśmiech.
Chyba czas wracać, co? Chłodno się zrobiło.
Pokiwałem głową i miałem nadzieję, że Chanyeol zauważył ten gest.
Byłem wdzięczny za jego instynkt, bo zaraz po tym wziął mnie za rękę i zaprowadził nas do jego samochodu, a ja dziękowałem za to, że ogrzewanie działało szybko i mogłem się ogrzać. Przez te wszystkie emocje nie miałem najmniejszej siły.
Chanyeol znów włączył radio, gdzie leciała jakaś spokojna piosenka. Ukoiła mnie jeszcze bardziej, aż oparłem się wygodniej i przymknąłem oczy.
Byłem… szczęśliwy. I to bardzo.
Droga była nieco inna od tej, którą zazwyczaj jeździliśmy. Rozbudziłem się całkowicie, kiedy zorientowałem się, że nie jedziemy do mnie do domu.
Gdzie jedziemy? — zapytałem. — Czy to kolejna niespodzianka?
Cóż, po części — przyznał, wjeżdżając w jakąś uliczkę. — Jesteśmy u mnie.
U pana? — powtórzyłem głucho. — Czemu?
Chanyeol wzruszył ramionami, parkując na pustym miejscu.
Jeśli mam być szczery, to jestem zbyt zmęczony, by cię odwieźć i samemu przyjechać — wytłumaczył. — Ten dzień był pełny wrażeń i jestem trochę wyczerpany emocjonalnie. Ale jeśli ci to przeszkadza, odwiozę cię.
Zacisnąłem usta, patrząc na jego bladą twarz. Faktycznie, nie wyglądał najlepiej.
Dobrze — zgodziłem się niepewnie. — Tylko się trochę boję — powiedziałem swoje obawy. Jednak wziąłem sobie do serca jego słowa.
Nic ci nie zrobię — uśmiechnął się łagodnie, wychodząc z auta. — Przynajmniej bez twojej zgody — dodał, kiedy ja też znalazłem się na zewnątrz.
Oblałem się bladym rumieńcem i znów pozwoliłem by wziął moją dłoń w swoją, o wiele większą. Zaprowadził nas do drzwi, a później pojechaliśmy windą na szóste piętro. Blok wyglądał schludnie, ale w sumie jak każdy inny.
Chanyeol przepuścił mnie w drzwiach, ale nie wszedłem głęboko, bo za bardzo się bałem. Obce miejsce jednak robi swoje, co z tego, że było to mieszkanie faceta, którego kocham.
Pan Park widząc moje zawahanie pozwolił mi zdjąć buty i znów łapiąc mnie za rękę, poprowadził mnie w głąb mieszkania. Gdy zapalił światła w salonie przywitała mnie przyjemna dla oka niespodzianka. Ściany były w kolorze bardzo ciemnej kawy z mlekiem, a meble były w świecie drewniane. Panele podłogowe miały jasny odcień brązu, który ładnie komponował się ze wszystkim w salonie. Nawet zasłonki wpadały w odcień brązu.
Lubi pan brązowy? — nie mogłem wyjść z podziwu jak tu było przytulnie. Identycznie jak u mnie w domu.
Lubię — odpowiedział. — Lubię wszystko co jasne, ale nie jest białe ani za ciemne. Padło na różne odcienie brązu — wyjaśnił. — Chcesz coś do picia i jedzenia?
Pokręciłem głową, bo specjalnie głodny nie byłem. Raczej chciałem spać, niżeli coś jeść.
Nie, tylko jakąś wodę i tyle — mruknąłem.
Chanyeol pokiwał głową i pokazał mi gestem ręki, by iść za nim. Po drodze zdjął marynarkę, a będąc w kuchni przewiesił ją na oparciu krzesła.
Pan Park przygotował dwie szklanki wody, bo najwidoczniej on też nie kwapił się do jedzenia, a podczas tego komentowaliśmy różne pierdoły. Nic dziś poważnego nie robiłem, ale czułem się wykończony. Przez wszelkie emocje, naszą kłótnię oraz niespodziewane wyznania.
Chanyeol zaraz po wypiciu swojej porcji zniknął w swojej sypialni szukając dla mnie jakiś ciuchów. Czułem się naprawdę dziwnie, ale też w jakiś niewytłumaczalny sposób w środku czułem spokój i ulgę. Te uczucia były miłe i choć wiedziałem, że mój problem nie znikł, sądzę, że w jakiś stopniu mogę go zwalczyć.
Masz, tu jakiś podkoszulek i szorty — Chanyeol pojawił się znikąd, aż podskoczyłem w miejscu. — Nie mam mniejszych ubrań.
Nic nie szkodzi — powiedziałem, odbierając od niego rzeczy.
Łazienka jest po lewej stronie, na samym końcu korytarza. Ręczniki są w górnej półce. Ubrania zostaw na pralce, wstawię je zaraz jak wyjdziesz.
Pokiwałem głową na znak, że rozumiem.
Stosując się do jego poleceń, wykąpałem się szybko i znów powędrowałem do salonu. Chanyeol właśnie kładł na kanapie zestaw pościelowy. Jego mina była trochę zmęczona i czułem się winny, że mu zawadzam.
Mogę spać tu, na kanapie — powiedziałem, by zwrócić jego uwagę. Tak jak się spodziewałem, Chanyeol pokręcił głową i spojrzał na mnie.
Nie ma mowy, ja tu śpię. Ty śpisz w normalnym łóżku — zarządził.
Czułem się trochę jak w komedii romantycznej, ale szkoda, że to moje życie, które czasami robiło się za bardzo skomplikowane niż bym chciał.
To ja tu zaczekam, a pan niech idzie się wykąpać — powiedziałem, a pan Park tylko pokiwał głową i znikł mi z pola widzenia.
Kiedy siedziałem tak samemu, zastanawiałem się co ja tu robię. Wszystko było dla mnie nowe, obce i trochę straszne, ale po prostu wiedziałem, że on krzywdy mi nie zrobi i może dlatego mu zaufałem.
Zanim przyszedł, wysłałem jeszcze wiadomość do Camryn i Claude, by się nie martwili i poszli spać. Odpowiedź dostałem natychmiastowo, ale nie miałem siły tego tłumaczyć przez telefon. Dlatego odpisałem, że powiem im jak wrócę do domu.
Chanyeol wrócił ubrany w białą koszulkę oraz ciemne spodnie od piżamy. Jego włosy były wilgotne, ale nadal na jego twarzy widać było zmęczenie.
I właśnie teraz uświadomiłem sobie, że tak wygląda jego dzień. Że zobaczyłem go od bardziej intymnej strony, której nikomu nie pokazywał. Właśnie wszedłem w jego świat, a on nie protestował. Właściwie to on mnie do niego zaprosił.
Chodź, Baekhyunnie, zaprowadzę cię to sypialni — powiedział, a ja podniosłem się z kanapy, idąc za nim.
Pod cienką koszulą odznaczały się jego łopatki i mięśnie, ale jak zwykle spychałem to na dno umysłu. Owszem, uważałem, że Chanyeol jest atrakcyjny, ale jeszcze nie pomyślałem o nim w taki sposób.
Chanyeol pogasił w drodze wszystkie światła, więc znowu ogarnęła nas ciemność. Jedynie w jego pokoju paliła się maleńka lampka, która dawała tylko mdłe oświetlenie.
Wskakuj — oznajmił łagodnie, klepiąc miejsce na pościeli.
Wszedłem na łóżko, patrząc na pana Parka.
Wydawał się być teraz taki… inny. Nie był w tym świetle ani psychologiem, ani kimś komu się tylko ufa. Był… no nie wiem jak to określić… mężczyzną?
W świetle tej przeklętej lampki wyglądał atrakcyjniej niż zwykle. Jego wilgotne włosy opadały miękko na czoło, a jego twarz wygładziła się, jakby pozbył się zmartwień. Mam nadzieję, że przez dzisiejszą rozmowę wiele się dowiedział i nie będzie przeze mnie cierpiał. Ale nadal biła od niego ta niespokojna aura, a jego zapach dzikiej róży aż się nasilił.
Wzdrygnąłem się niespodziewanie na samo wyobrażenie tego. Sam siebie nie rozumiałem. Jedna część mówiła mi, bym się opanował, bo i tak ucieknę z krzykiem, a druga kazała mi coś zrobić, cokolwiek aby go zatrzymać.
Dobranoc, Baekhyunnie.
Uśmiechnął się do mnie łagodnie, ale jego oczy były przepełnione tajemnicami. I znów, coś we mnie pękło, kiedy się podnosił z zamiarem wyjścia.
W ostatniej chwili złapałem go za nadgarstek, a ten spojrzał na mnie zdziwiony. Uniósł brwi, kiedy ja oblałem się rumieńcem.
Baekhynnie?
Zostań dzisiaj ze mną.

«»

Boże, umieram. Prawie 3k słów, rekord.
Jednak ten ważny rozdział przeciągnie się aż do 38-ego rozdziału, bo w kolejnym będzie ta sytuacja, która zamknie nam opowiadanie.
Chciałam zmieść w tym, ale długość już powala, a jakbym pisała dalej, to koniec.
Mam nadzieję, że nie poumieraliście po drodze i żyjecie, bo mam dla Was więcej niespodzianek.
Trzymajcie kciuki i czekajcie dalej na ten 38, bo obiecuję, że będzie się dziać.
Kocham Was.

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. O
      Mój
      Boże
      *.*
      To piękne, nie mogę.
      Właśnie się tak zastanawiałam czy Czankie przypadkiem nie zorientował się, że Baek boi się dotyku, w końcu jest psychiatrą i do tego jest spostrzegawczy bardzo. Było oczywiste, że doda dwa do dwóch i się dowie. No i jeszcze Baek jako osoba uzależniona zapomniał reakcje normalnych ludzi np. na pocałunek, więc trochę go tym naprowadził.
      Jest niesamowicie, cudownie, wspaniale. Ich relacja, jak zresztą wszystkie w opowiadaniu, są bardzo naturalne i idące swoim tempem, co mi się naprawdę strasznie podoba. Zrobiłaś to perfekcyjnie. Jestem pod wrażeniem.
      Czekam na ten 38 i nie masz pojęcia jak się ciesze, że jest ich więcej niż zapowiadałaś na początku <3
      Kocham <3

      Usuń
    2. Jejku, kochana, dziękuję bardzo za Twoje słowa, które dają mi wiele motywacji.
      Masz rację, Chan nie jest taki głupi i domyślał się wszystkiego, plus jest psychiatrą, więc Baekhyun choćby chciał nie ukryje pewnych rzeczy związanych z psychiką :)
      Raz jeszcze dziękuję <3

      Usuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x