czwartek, 15 września 2016

Stare pożegnania: Rozdział 1 - Filiżanka różanej herbaty

*

Pierwsze pożegnanie nastąpiło, kiedy Chanyeol położył na stole papiery rozwodowe i srebrną, prostą obrączkę.
Baekhyun nie był zbyt zaskoczony postępowaniem swojego już byłego męża. Nawet bez słowa skargi złożył swój czytelny podpis i dał wolność osobie, którą kochał.
Ich małżeństwo można było porównać do niespokojnych fal na morzu oraz zmienności nastroju pogody. Tak naprawdę młody Byun nie wiedział co to znaczy żyć jako para, ale starał się jak najlepiej oddawać się temu związkowi. Najwidoczniej nie wyszło mu to zbyt dobrze, nawet w pewnym stopniu był wdzięczny Chanyelowi, że złożył papiery rozwodowe.
Baekhyun był cichą, spokojną osobą, która nie lubiła wciskać się w tłum. Zawsze wolał zacisze domu oraz różaną herbatę w ręce. Nie wychodził do ludzi bez powodu, a gdy naprawdę musiał coś załatwić, robił to szybko i najczęściej z przymusu. Był kompletnym przeciwieństwem swojego męża, który lubował się w towarzystwie. Często wynikały z tego powodu kłótnie, które zaostrzały się każdego dnia. Baekhyun nie potrafił rozmawiać z Chanyeolem, a Chanyeol nie potrafił go zrozumieć.
Chanyeol był duszą towarzyską, nie lubił przesiadywać w domu. Każdej piątkowej nocy lubił się zabawić, uwielbiał poznawać nowych ludzi. Zdarzało się czasem tak, że Baekhyun miał wrażenie, że nie jest mu wcale potrzeby jako partner na całe życie. W takich momentach po prostu czuł się jak stara zabawka, które została postawiona na półce po długim użytkowaniu. Chanyeol popadł w nałóg palenia, nie potrafił wytrzymać bez papierosa nawet jednego dnia. Te małe uzależnienie Baekhyunowi nie przeszkadzało, nawet kiedyś kupił Chanyeolowi na urodziny zapalniczkę, ale Park nie szanował ani jednej rzeczy danej przez drobniejszego chłopaka. Zapalniczki nie było już następnego dnia i do tej pory Baekhyun nie wiedział co się z nią stało.
Po rocznym, w dodatku burzliwym małżeństwie Park Chanyeol stwierdził, że jednak ten ślub był niewypałem i błędem. Dlatego bez zastanowienia przygotował papiery rozwodowe, potykając niemal je pod nos Byunowi.
Pożegnali się.

*

Baekhyun w pewnych momentach swojego życia zastanawiał się dlaczego pozwolił wejść w swoje życie pewnemu mężczyźnie o imieniu Park Chanyeol. Z jego spokojnym charakterem było to wręcz abstrakcyjne, ale ten wysoki chłopka aż za bardzo zawrócił mu w głowię. Było to pewnego rodzaju przeznaczenie, ale większym przeznaczeniem było ich rozstanie.
Ich początki opływały w słodkość, wręcz każdy mówił, że spędzą całe życie razem. Jednak ta baśń powoli zamieniała się w dramat, który musiał się skończyć.
Baekhyun w spokoju przyglądał się jak Chanyeol zabiera resztki rzeczy z ich wspólnego domu, który tak naprawdę należał do drobnego chłopaka. W tym aspekcie jednak Park się nie kłócił, po prostu zebrał wszelkie ślady swojej obecności i wyniósł się z jego życia szybciej niż w nie wszedł.
Chen jednak nie rozumiał. Nie rozumiał jak można kogoś zostawić, jak można po tak krótkim czasie zerwać wszelkie więzy.
 Jongdae, kiedy tylko wszedł do domu Baekhyuna dopadł Chanyeola i przycisnął go do ściany. Mimo swojej drobnej postury miał w sobie wiele siły, a przez gniew czuł o wiele większą chęć na obicie pewnej twarzy.
— Jak możesz! — wykrzyczał mu prosto w twarz, zaciskając pięść, jednak powstrzymując się od uderzenia. — Jesteś pierdolonym egoistą, który myśli tylko o sobie!
Prawda była taka, że Chanyeol zawinił. Nie wiedział piękna, nadal żył jak nastolatek. Nie dorósł do bycia mężem, do posiadania rodziny. Chen był zły, że rozkochał w sobie jego przyjaciela, a teraz zostawił, kiedy ten miał swoje problemy. Wiedział, że Baekhyun w spokoju i samotności sam je przeżywa i nigdy nie powie żadnego słowa skargi.
— Chen — łagodny głos Baehyuna oraz delikatny uścisk na ramieniu kazał mu puścić Chanyeola, który wyglądał jakby wcale do niego nic nie docierało. — Zostaw go. Niech odejdzie.
Chen zaszokowany puścił koszulę Parka, patrząc na swojego przyjaciela z niedowierzeniem. To nie tak, że chciał zmusić go, by zatrzymał przy sobie go na siłę, ale nie rozumiał dlaczego jest dla niego tak obojętny. Miał ochotę zaśmiać się w głos, tak histerycznie jak tylko potrafił, ale powtrzymał się, zamiast tego zaciskając usta w wąską kreskę.
Baekhyun odwrócił się napięcie i odszedł jak najdalej, najprawdopodobniej zaparzać sobie różanej herbaty. Był wielbicielem herbat, kochał wszelkie smaki, czasem można było powiedzieć, że w smakach herbat oddawał swoje uczucia. Chen nie do końca umiał go rozszyfrować, ale wiedział, kiedy jest smutny i kiedy trzeba przystopować.
Rzuci ostatnie, nienawistne spojrzenie w stronę Chanyeola i ruszył za blondynem. Zanim doszedł do kuchni, usłyszał trzask drzwi frontowych, które miało oznaczać szybki koniec.
Tak jak sądził, drobny chłopak siedział skulony przy stole, trzymając w dłoniach swoją ulubioną filiżankę. Dostał ją od Chanyeola na początku ich znajomości. Wtedy jeszcze interesował się wszystkim co dotyczyło Baekhyuna, ale  z biegiem czasu zatracał się w innej rzeczywistości i świecie, który nie był Byun Baekhyna. Chanyeol nigdy nie potrafił go zrozumieć, ani nigdy prawdziwie nie pokochał czegoś, co miało większą wartość niż jedna noc.
Chen wiedział, że jeśli jego przyjaciel ma w kubku różaną herbatę jest smutny. W jego oczach odbiło się to uczucie oraz jakaś dziwna pustka. Nawet jeśli tego nie okazywał mową ciała ani łzami, to nie dlatego, że nie chciał wyjść na mięczaka, ale tylko dlatego, że nie potrafił płakać na zawołanie. Czasem lubił zamknąć wszystko w sobie, wmawiając, że tak mniej będzie cierpiał. Prawda była taka, że chciał wrzeszczeć, gryźć, płakać, bić, ale nie zmieniało to rzeczywistości i nie sprawi, że Chanyeol wróci do niego. Chyba nawet nie chciał, mając świadomość, że jego były mąż dotykał kogoś innego.
Chanyeol zdradził. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Dlatego miał miano dziecka, które nigdy nie wyjdzie ze swojego placu zabaw, gdzie laki to były panienki na jedną noc.
Baekhyun zastanawiał się dlaczego Park wyrwał sobie rok życia, niszcząc mu przy tym samym życie i bezpieczną skorupę? Sam sobie również  pluł w brodę, że zakochał się tak szaleńczo i dał się porwać w wir tak niezrozumiałego uczucia dla ludzi. Kiedy jednak się oswoił, wszystko runęło. To tak jakby dano mu misia, a później zabranie go, mówiąc, że to nie dla niego.
Zapatrzył się na jasny odcień smakowej herbaty jakby ona miała mu wywróżyć przyszłość. Nie widział jej. Nie wiedział, bo jego problemy narastały i tak naprawdę został z nimi sam.
Drgnął, kiedy poczuł silny uścisk przyjaciela. Nie potrzebował słów pocieszenia, potrzebował jedynie odrobiny bliskości przyjaciela, by nie rozsypać się na drobny mak.

*

— Czemu mu nie powiedziałeś? — zapytał Chen, kiedy siedział obok Baekhyuna na dużym łóżku.
Sypialnia wydawała się być pusta, choć znikły stąd tylko niektóre rzeczy. Może dlatego, że wraz z nią znikła też obecność drugiego człowieka, która była duszą tego pokoju.
— Nie miałoby to najmniejszego sensu — odpowiedział w zamian, układając wygodniej głowę na poduszeczce.  
— Ale nadal…
— Chen — drobny chłopak zacisnął usta. — On i tak by odszedł, a ja bym wyszedł na desperata.
— Ale ty umierasz — szepnął, a Baekhyun jedynie zamknął oczy, prosząc Boga o czas, który tak szybko znikał.

*

Filiżanka różanej herbaty oznaczała smutek.
Baekhyun rozbił swoją ulubioną filiżankę tylko po to, by zapomnieć, albo choć w małym stopniu złagodzić swój ból.
Nienawidził Chanyeola. Bardzo. Chciał, by zniknął, by ktoś wymazał z jego pamięci wszystkie momenty związane z wysokim chłopakiem.
Ich ślub był teraz przegraną, a nie wygraną, jak sądził na początku. To nie był szczęśliwy traf, a najgorsza kara jaką mógł dostać w swoim życiu. Urokliwe momenty były tylko mgłą, która miała zakryć truciznę, która skutecznie zabijała Baekhyuna, a on tracił swoje oddechy w każdej minionej minucie.
Jak mógł określić jak się czuł, gdy wiedział, że umiera? W pewnym stopniu był przerażony, że zanim odejdzie będzie cierpieć. Nie miał dla kogo żyć, więc odejście z tego świata nie było dla niego takim wielkim bólem jak się spodziewał.
Za oknem istniała jesień. Łóżko było zimne i puste, a pościel niewyobrażalnie gładka, jakby nikt nie był w nią wplątany. W dodatku różana herbata, gdzie pojedyncze obłoki uciekały, zabierając jej ciepło. Wszystko zamierało i zabierało ze sobą kawałki życia Baekhyuna, jakby ktoś wydzierał z niego łyżeczkami duszę.
Zamknął oczy.
Gorsza była świadomość, że umierał w samotności, niż sam fakt, że śmierć zawitała w jego skąpe progi.

*

Chen siedział skulony na plastikowym krześle, miętosząc w dłoniach kawałek papieru. Szpital nie był miejscem do którego lubił przychodzić, ale bardziej martwił się o przyjaciela niż o swoją niechęć.
Minuty ciągnęły się w nieskończoność, cisza nawet zamierała.
Kiedy Baekhyun wyszedł z gabinetu lekarza był niewyobrażalnie blady. Policzki zapadły się w szybkim tempie, a jego oczy straciły swój dawny blask. Nie był teraz urokliwym chłopcem, a wrakiem człowieka.
— I jak? — Chen użyczył swojego ramienia, które Baekhyun przyjął z wdzięcznością.
— Nijak — odpowiedział cicho. — Mój stan cały czas się pogarsza.
Chen zacisnął usta w wąską kreskę, by sam nie rozpłakać się jak dziecko.

*

Baekhyun uważał swój dom jako swoją duszę.
Teraz wydawał się być pusty, wszelkie rzeczy znikły, zostały tylko podstawowe meble, które pozwalały mu funkcjonować. Nie zostało mu wiele czasu, dlatego dom był już przygotowywany na sprzedaż. Najprawdopodobniej i tak swoje ostatnie dni spędzi w szpitalu niżeli w domu.
Rok temu oddał swoje serce, teraz został sam. Tak naprawdę z niczym.
Dlatego tak bardzo nienawidził i równocześnie kochał, bo jego serce tylko raz i prawdziwie potrafiło pokochać.

*

a/n: oj ciężko mi idzie to pisanie, coś ciężko.
Opowiadanie będzie nieco inne niż Dotyki, bo Chan tu jest zwykłym dzieckiem, nie tajemniczym mężczyzną.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba się ten rozdział.
Kocham Was.

4 komentarze:

  1. Powiem że pojawiły mi się łzy w oczach, a to zdarza się niezwykle rzadko, czekam na kolejne rozdziały :)
    http://mynewfuckinkpopworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Biedny Baek :c nie dość, że trafił na takiego gnojka jakim jest tu Czankie, i cierpiał przez niego, to jeszcze jest chory :c za dużo tego nieszczęścia jak na jednego drobnego Baeka :c
      czekam na kolejny <3

      Usuń
  3. Co ten Baek zrobił, że znowu musi cierpieć w Twoim opowiadaniu? xd
    Rozdział wyszedł supi, więc czekam na następną cześć ^^

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x