*
Pierwsze
pożegnanie nastąpiło, kiedy Chanyeol położył na stole papiery rozwodowe i
srebrną, prostą obrączkę.
Baekhyun
nie był zbyt zaskoczony postępowaniem swojego już byłego męża. Nawet bez słowa
skargi złożył swój czytelny podpis i dał wolność osobie, którą kochał.
Ich
małżeństwo można było porównać do niespokojnych fal na morzu oraz zmienności
nastroju pogody. Tak naprawdę młody Byun nie wiedział co to znaczy żyć jako
para, ale starał się jak najlepiej oddawać się temu związkowi. Najwidoczniej nie
wyszło mu to zbyt dobrze, nawet w pewnym stopniu był wdzięczny Chanyelowi, że
złożył papiery rozwodowe.
Baekhyun
był cichą, spokojną osobą, która nie lubiła wciskać się w tłum. Zawsze wolał
zacisze domu oraz różaną herbatę w ręce. Nie wychodził do ludzi bez powodu, a
gdy naprawdę musiał coś załatwić, robił to szybko i najczęściej z przymusu. Był
kompletnym przeciwieństwem swojego męża, który lubował się w towarzystwie.
Często wynikały z tego powodu kłótnie, które zaostrzały się każdego dnia.
Baekhyun nie potrafił rozmawiać z Chanyeolem, a Chanyeol nie potrafił go
zrozumieć.
Chanyeol
był duszą towarzyską, nie lubił przesiadywać w domu. Każdej piątkowej nocy
lubił się zabawić, uwielbiał poznawać nowych ludzi. Zdarzało się czasem tak, że
Baekhyun miał wrażenie, że nie jest mu wcale potrzeby jako partner na całe
życie. W takich momentach po prostu czuł się jak stara zabawka, które została
postawiona na półce po długim użytkowaniu. Chanyeol popadł w nałóg palenia, nie
potrafił wytrzymać bez papierosa nawet jednego dnia. Te małe uzależnienie
Baekhyunowi nie przeszkadzało, nawet kiedyś kupił Chanyeolowi na urodziny
zapalniczkę, ale Park nie szanował ani jednej rzeczy danej przez drobniejszego
chłopaka. Zapalniczki nie było już następnego dnia i do tej pory Baekhyun nie
wiedział co się z nią stało.
Po
rocznym, w dodatku burzliwym małżeństwie Park Chanyeol stwierdził, że jednak
ten ślub był niewypałem i błędem. Dlatego bez zastanowienia przygotował papiery
rozwodowe, potykając niemal je pod nos Byunowi.
Pożegnali
się.
*
Baekhyun w
pewnych momentach swojego życia zastanawiał się dlaczego pozwolił wejść w swoje
życie pewnemu mężczyźnie o imieniu Park Chanyeol. Z jego spokojnym charakterem
było to wręcz abstrakcyjne, ale ten wysoki chłopka aż za bardzo zawrócił mu w
głowię. Było to pewnego rodzaju przeznaczenie, ale większym przeznaczeniem było
ich rozstanie.
Ich
początki opływały w słodkość, wręcz każdy mówił, że spędzą całe życie razem.
Jednak ta baśń powoli zamieniała się w dramat, który musiał się skończyć.
Baekhyun w
spokoju przyglądał się jak Chanyeol zabiera resztki rzeczy z ich wspólnego
domu, który tak naprawdę należał do drobnego chłopaka. W tym aspekcie jednak
Park się nie kłócił, po prostu zebrał wszelkie ślady swojej obecności i wyniósł
się z jego życia szybciej niż w nie wszedł.
Chen
jednak nie rozumiał. Nie rozumiał jak można kogoś zostawić, jak można po tak
krótkim czasie zerwać wszelkie więzy.
Jongdae, kiedy tylko wszedł do domu Baekhyuna
dopadł Chanyeola i przycisnął go do ściany. Mimo swojej drobnej postury miał w
sobie wiele siły, a przez gniew czuł o wiele większą chęć na obicie pewnej
twarzy.
— Jak
możesz! — wykrzyczał mu prosto w twarz, zaciskając pięść, jednak powstrzymując
się od uderzenia. — Jesteś pierdolonym egoistą, który myśli tylko o sobie!
Prawda
była taka, że Chanyeol zawinił. Nie wiedział piękna, nadal żył jak nastolatek. Nie
dorósł do bycia mężem, do posiadania rodziny. Chen był zły, że rozkochał w
sobie jego przyjaciela, a teraz zostawił, kiedy ten miał swoje problemy.
Wiedział, że Baekhyun w spokoju i samotności sam je przeżywa i nigdy nie powie
żadnego słowa skargi.
— Chen —
łagodny głos Baehyuna oraz delikatny uścisk na ramieniu kazał mu puścić
Chanyeola, który wyglądał jakby wcale do niego nic nie docierało. — Zostaw go.
Niech odejdzie.
Chen
zaszokowany puścił koszulę Parka, patrząc na swojego przyjaciela z
niedowierzeniem. To nie tak, że chciał zmusić go, by zatrzymał przy sobie go na
siłę, ale nie rozumiał dlaczego jest dla niego tak obojętny. Miał ochotę
zaśmiać się w głos, tak histerycznie jak tylko potrafił, ale powtrzymał się,
zamiast tego zaciskając usta w wąską kreskę.
Baekhyun
odwrócił się napięcie i odszedł jak najdalej, najprawdopodobniej zaparzać sobie
różanej herbaty. Był wielbicielem herbat, kochał wszelkie smaki, czasem można
było powiedzieć, że w smakach herbat oddawał swoje uczucia. Chen nie do końca
umiał go rozszyfrować, ale wiedział, kiedy jest smutny i kiedy trzeba
przystopować.
Rzuci
ostatnie, nienawistne spojrzenie w stronę Chanyeola i ruszył za blondynem. Zanim
doszedł do kuchni, usłyszał trzask drzwi frontowych, które miało oznaczać
szybki koniec.
Tak jak
sądził, drobny chłopak siedział skulony przy stole, trzymając w dłoniach swoją
ulubioną filiżankę. Dostał ją od Chanyeola na początku ich znajomości. Wtedy
jeszcze interesował się wszystkim co dotyczyło Baekhyuna, ale z biegiem czasu zatracał się w innej
rzeczywistości i świecie, który nie był Byun Baekhyna. Chanyeol nigdy nie
potrafił go zrozumieć, ani nigdy prawdziwie nie pokochał czegoś, co miało większą
wartość niż jedna noc.
Chen
wiedział, że jeśli jego przyjaciel ma w kubku różaną herbatę jest smutny. W
jego oczach odbiło się to uczucie oraz jakaś dziwna pustka. Nawet jeśli tego
nie okazywał mową ciała ani łzami, to nie dlatego, że nie chciał wyjść na
mięczaka, ale tylko dlatego, że nie potrafił płakać na zawołanie. Czasem lubił
zamknąć wszystko w sobie, wmawiając, że tak mniej będzie cierpiał. Prawda była
taka, że chciał wrzeszczeć, gryźć, płakać, bić, ale nie zmieniało to
rzeczywistości i nie sprawi, że Chanyeol wróci do niego. Chyba nawet nie
chciał, mając świadomość, że jego były mąż dotykał kogoś innego.
Chanyeol
zdradził. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Dlatego miał miano dziecka, które
nigdy nie wyjdzie ze swojego placu zabaw, gdzie laki to były panienki na jedną
noc.
Baekhyun
zastanawiał się dlaczego Park wyrwał sobie rok życia, niszcząc mu przy tym
samym życie i bezpieczną skorupę? Sam sobie również pluł w brodę, że zakochał się tak szaleńczo i
dał się porwać w wir tak niezrozumiałego uczucia dla ludzi. Kiedy jednak się
oswoił, wszystko runęło. To tak jakby dano mu misia, a później zabranie go,
mówiąc, że to nie dla niego.
Zapatrzył
się na jasny odcień smakowej herbaty jakby ona miała mu wywróżyć przyszłość. Nie
widział jej. Nie wiedział, bo jego problemy narastały i tak naprawdę został z
nimi sam.
Drgnął,
kiedy poczuł silny uścisk przyjaciela. Nie potrzebował słów pocieszenia,
potrzebował jedynie odrobiny bliskości przyjaciela, by nie rozsypać się na
drobny mak.
*
— Czemu mu
nie powiedziałeś? — zapytał Chen, kiedy siedział obok Baekhyuna na dużym łóżku.
Sypialnia
wydawała się być pusta, choć znikły stąd tylko niektóre rzeczy. Może dlatego,
że wraz z nią znikła też obecność drugiego człowieka, która była duszą tego
pokoju.
— Nie
miałoby to najmniejszego sensu — odpowiedział w zamian, układając wygodniej
głowę na poduszeczce.
— Ale
nadal…
— Chen —
drobny chłopak zacisnął usta. — On i tak by odszedł, a ja bym wyszedł na
desperata.
— Ale ty
umierasz — szepnął, a Baekhyun jedynie zamknął oczy, prosząc Boga o czas, który
tak szybko znikał.
*
Filiżanka
różanej herbaty oznaczała smutek.
Baekhyun
rozbił swoją ulubioną filiżankę tylko po to, by zapomnieć, albo choć w małym
stopniu złagodzić swój ból.
Nienawidził
Chanyeola. Bardzo. Chciał, by zniknął, by ktoś wymazał z jego pamięci wszystkie
momenty związane z wysokim chłopakiem.
Ich ślub
był teraz przegraną, a nie wygraną, jak sądził na początku. To nie był
szczęśliwy traf, a najgorsza kara jaką mógł dostać w swoim życiu. Urokliwe
momenty były tylko mgłą, która miała zakryć truciznę, która skutecznie zabijała
Baekhyuna, a on tracił swoje oddechy w każdej minionej minucie.
Jak mógł
określić jak się czuł, gdy wiedział, że umiera? W pewnym stopniu był
przerażony, że zanim odejdzie będzie cierpieć. Nie miał dla kogo żyć, więc
odejście z tego świata nie było dla niego takim wielkim bólem jak się
spodziewał.
Za oknem
istniała jesień. Łóżko było zimne i puste, a pościel niewyobrażalnie gładka,
jakby nikt nie był w nią wplątany. W dodatku różana herbata, gdzie pojedyncze
obłoki uciekały, zabierając jej ciepło. Wszystko zamierało i zabierało ze sobą
kawałki życia Baekhyuna, jakby ktoś wydzierał z niego łyżeczkami duszę.
Zamknął
oczy.
Gorsza
była świadomość, że umierał w samotności, niż sam fakt, że śmierć zawitała w
jego skąpe progi.
*
Chen
siedział skulony na plastikowym krześle, miętosząc w dłoniach kawałek papieru. Szpital
nie był miejscem do którego lubił przychodzić, ale bardziej martwił się o
przyjaciela niż o swoją niechęć.
Minuty
ciągnęły się w nieskończoność, cisza nawet zamierała.
Kiedy
Baekhyun wyszedł z gabinetu lekarza był niewyobrażalnie blady. Policzki zapadły
się w szybkim tempie, a jego oczy straciły swój dawny blask. Nie był teraz urokliwym
chłopcem, a wrakiem człowieka.
— I jak? —
Chen użyczył swojego ramienia, które Baekhyun przyjął z wdzięcznością.
— Nijak —
odpowiedział cicho. — Mój stan cały czas się pogarsza.
Chen
zacisnął usta w wąską kreskę, by sam nie rozpłakać się jak dziecko.
*
Baekhyun
uważał swój dom jako swoją duszę.
Teraz
wydawał się być pusty, wszelkie rzeczy znikły, zostały tylko podstawowe meble,
które pozwalały mu funkcjonować. Nie zostało mu wiele czasu, dlatego dom był
już przygotowywany na sprzedaż. Najprawdopodobniej i tak swoje ostatnie dni
spędzi w szpitalu niżeli w domu.
Rok temu
oddał swoje serce, teraz został sam. Tak naprawdę z niczym.
Dlatego
tak bardzo nienawidził i równocześnie kochał, bo jego serce tylko raz i
prawdziwie potrafiło pokochać.
*
a/n: oj ciężko mi idzie to pisanie, coś ciężko.
Opowiadanie będzie nieco inne niż Dotyki, bo Chan tu jest zwykłym dzieckiem, nie tajemniczym mężczyzną.
Mam nadzieję, że Wam się spodoba się ten rozdział.
Kocham Was.
Powiem że pojawiły mi się łzy w oczach, a to zdarza się niezwykle rzadko, czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńhttp://mynewfuckinkpopworld.blogspot.com/
Klepię <3
OdpowiedzUsuńBiedny Baek :c nie dość, że trafił na takiego gnojka jakim jest tu Czankie, i cierpiał przez niego, to jeszcze jest chory :c za dużo tego nieszczęścia jak na jednego drobnego Baeka :c
Usuńczekam na kolejny <3
Co ten Baek zrobił, że znowu musi cierpieć w Twoim opowiadaniu? xd
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł supi, więc czekam na następną cześć ^^
http://cnbluestory.blogspot.com/