Tytuł: Kolor
twoich oczu
Paring: Baekyeol
Gatunek: au,
dramat, okruchy życia
Uwagi:
przekleństwa, poruszenia religijne
Opis: Po raz
pierwszy zobaczyłem go, kiedy potrzebował pomocy. Jednak to, co mnie do niego
przyciągnęło to kolor jego oczu.
Dodatek do
"Dotyków", można powiedzieć, że druga część, tylko z perspektywy
Chanyeola.
>><<
Dziesiejszy
dzień zapowiadał się dla mnie koszmarnie.
Już od
samego rana urzędowałem w swoim gabinecie. Dzień był słoneczny, w sumie piękny,
ale mi jakoś to piękno uciekło.
W moim
życiu spotkałem wiele osób. W pewnym sensie przypadkowych, ale wydaje mi się,
że wnieśli trochę więcej kolorów, a to było tak paradoksalne jak filiżanka
herbaty, gdzie wcale jej nie było.
Westchnąłem
ciężko, odkładając stertę papierów na bok. Wizyt było wiele, ale żadna osoba
nie przykuła mojej uwagi. Nie zrozumcie mnie źle — wsłuchiwałem się w historię
ludzi, ale to nie tak, że chciałem wejść w jakąś głębszą relację. Zresztą,
jakoś od ostatnich pięciu lat nie miałem szczególnej ochoty z kimkolwiek się
wiązać, dlatego jeszcze byłem sam.
O godzinie
czternastej w moje progi zawitała Lora — czasami miałem wrażenie, że dla niej
moja praca była tylko zabawą. Pod tym względem mnie denerwowała, ale jeszcze
miałem do niej cierpliwość.
Jak mogłem
określić uczucia względem niej? Może po części jej nienawidziłem — przypominała
mi przeszłość, o której chciałem zapomnieć.
Lora była
młodszą siostrą Minyun. Przyleciała do Los Angeles, kiedy jeszcze jej siostra
żyła, w sumie nie wiem dlaczego. Była najukochańszą córką ojca, nawet Minyun
nie była tak adorowana. Później znikła, ale teraz zapisała się na sesje, bo — z
tego co mi powiedziała — nie umie uporać się z przeszłością. Szkoda, że i wtedy
ona też rozdrapywała moje rany.
Prowadziłem
z nią rozmowę jak ze wszystkimi pacjentami. Nie zwracałem uwagi na to, że była
kiedyś dla mnie szwagierką, dla mnie to nie miało znaczenia. Jednak żyłem teraz
teraźniejszością niżeli przeszłością. Z tym poradziłem sobie już dawno temu,
teraz liczyła się dla mnie paca i egzystowanie w tym świecie. Oraz pomaganie
ludziom.
Dałem jej
chusteczki, kiedy się rozpłakała. Słuchałem jej w milczeniu, obserwując jej
zachowania. Wydawała się być smutna, co rozumiałem. Nie każdemu układa się życie
jakbyśmy chcieli, dlatego są tacy ludzie jak ja, którzy starają się pomóc. Nie
jestem od tego, by zabrać problemy, ale jedynie pomóc się z nimi uporać.
Lora
wyszła po piętnastej, a ja skorzystałem z okazji i się rozciągnąłem. W gruncie
rzeczy potrzebowałem trochę wysiłku fizycznego, bo najprawdopodobniej skończyłbym
z garbem na plecach od tego ciągłego siedzenia.
Spojrzałem
przelotnie na kartę pacjenta, który był ostatni w kolejce. Dokładnie nie mogłem
doczytać co jej w niej napisane i jakie są dane, bo usłyszałem delikatne
pukanie w drzwi. Wydawało mi się, że jest bardzo nieśmiałe na osobę stojącą za
drewnianymi drzwiami.
— Proszę —
zawołałem, układając dłonie na blacie biurka, czekając na ostatnią osobę.
Po
krótkiej chwili do środka wpełznął drobny chłopak, który wyglądał na
zagubionego i przestraszonego. Zlustrowałem go przenikliwym spojrzeniem.
Był blady,
oczy miał podkrążone, a jego ciało najprawdopodobniej było za chude, które
chciał skryć pod grubą, w dodatku dużą bluzą.
Zmarszczyłem
nieco brwi, a w duchu westchnąłem.
— Dzień
dobry — powiedziałem w końcu.
Chłopak
chyba trochę się przestraszył, ale nie pokazał tego dosadnie po sobie.
— Dzień
dobry — mruknął w odpowiedzi, podchodząc do krzesła ustawionego naprzeciw
mojego biurka. Pokazałem mu ruchem głowy, by usiadł, co uczynił, wkładając dłonie
między swoje uda.
— Więc,
jak mam się do ciebie zwracać? — zapytałem, lekko pochylając się do przodu, by
dokładniej go widzieć.
— Baekhyun.
Byun Baekhyun — wychrypiał.
Miał
bardzo zachrypły głos, jakby coś mu dolegało.
— A więc
Baekhyun — zmarszczyłem brwi, kiedy zabrzmiało mi w uszach rodowe imię z mojego
rodzinnego kraju. — Nazywam się Park Chanyeol i jestem psychiatrą. Mam też specjalizację
w psychologii, więc śmiało możesz mówić co cię trapi — zatrzymałem się na
chwilę. — Co cię do mnie sprowadza?
Miałem
wrażenie, że się nieco spłoszył, w sumie mu się nie dziwiłem. Niełatwo mówić o
problemach, a ten dzieciak przede mną wydawał się mieć ich multum.
—
Uzależnienie — odpowiedział na zadane pytanie, a ja od razu wziąłem jego kartę
i zapisałem jego przypadłość.
Spojrzałem
na niego, po czym wstałem ze swojego miejsca. Wyciągnąłem do niego dłoń, a on
spojrzał na nią ze zdziwieniem. W końcu ją chwycił, a ja mogłem poczuć jak
bardzo jest mała w porównaniu do mojej.
— Mam
nadzieję, że będzie się dobrze nam pracowało — powiedziałem. — Jeśli jesteś tu,
to znaczy, że chcesz wyjść na prostą.
Chłopak
zamarł na chwilę, a ja finalnie dostrzegłem jego oczy.
Kolor jego
oczu błagał mnie o pomoc.
>><<
a/n: witam! Moja wena to suka, tak szczerze powiedziawszy. Dzisiaj moje samopoczucie powiedziało mi, bym usunęła konto w cholerę, bo do niczego się nie nadaje, ale przyszła moja wena i zaprzepaściła te nikczemne plany.
I tak wiem, z dupy tak opublikowałam, co nie? Ale na pomysł wpadłam stosunkowo niedawno, na dodatek nie dawało spokoju. Muszę to napisać. Mam nadzieję, że spodoba Wam się ten pomysł.
Dziś prolog do „Kolor twoich oczu” czyli Dotyki z perspektywy Chanyeola. Mam nadzieję, że Wam się spodoba tak samo ja pierwsza część i będziecie czekać na kolejne party z niecierpliwością jak do „Dotyków”. Tak naprawdę to są opowiadania na których mi zależy i które tak dobrze się pisze.
Pewne sytuacje będą powtarzane — wiadomo, ale będą też nowe, z pewnością z udziałem Baekhyuna!
Kocham Was.
klep <3
OdpowiedzUsuń