„(...)
ludzie rzadko spoglądają w górę.” — John Flanagan
«»
Noc miała odcień granatowej
pasteli, a chłodny wiatr tylko utwierdzał mnie w przekonaniu, że to nie jest
zwykły sen, z którego łatwo byłoby się wybudzić.
Siedziałem już od pięciu minut
na ławce w koronie niskiego drzewka, czekając aż Chanyeol przyjdzie. Stąd
miałem całkiem niezły widok na ekran, na którym pojawiały się jak na razie
przeróżne sceny z filmów, ale jeszcze całego nie puścili. Sam do końca nie
wiedziałem co to za film, ale widać było, że ludzie na niego wyczekują.
Po około dwóch minutach
zobaczyłem Chanyeola, który niósł w dłoniach jakąś paczkę, ale z tej odległości
nie mogłem zobaczyć dokładnie co to było. Dopiero wtedy, kiedy usiadł
zorientowałem się, co przyniósł.
— Kupił pan precle? — zapytałem,
biorąc w dłonie paczuszkę małych łakoci.
— Sądzę, że najlepiej będą teraz
pasować — wzruszył ramionami, usadawiając się wygodniej, do tego krzyżując
ramiona. Zmarszczyłem nieco brwi.
— Na pewno jest panu zimno?
Pan Park wzruszył ramionami,
zupełnie ignorując moje pytanie.
— Nie przejmuj się mną,
Baekhyunnie. Nie jest wcale tak zimno, mi to nawet nie przeszkadza —
odpowiedział, uśmiechając się.
Westchnąłem ciężko, rozrywając
paczkę precli, po czym wepchnąłem sobie garść do ust. Były naprawdę smaczne. Wprawdzie dawno nie jadłem takiego rodzaju smakołyku, więc smak był w
połowie dla mnie obcy.
— Wie pan jaki to będzie film? —
zapytałem, kiedy przełknąłem porcję.
Chanyeol odchylił głowę i tak
jakby się zamyślił. Wprawdzie nie mogłem być pewien, co odpowie, bo z nim nigdy
nie było nic wiadomo. Utwierdzałem się w tym przekonaniu coraz bardziej. Nie
był prostym człowiekiem, którego łatwo było rozgryźć. Raczej był tajemniczym
typem, który nie pozwoli obcej osobie odczytać swojego charakteru.
— Niespodzianka — odpowiedział,
a ja tylko prychnąłem cicho.
No wiedziałem. Wiedziałem, że to
powie. W tych kwestiach był nieco przewidywalny, ale jak na złość, to nie było
wcale takie złe.
— No dobra — fuknąłem, sam
zakładając ramiona na pierś.
Chanyeol zaśmiał się otwarcie,
sam biorąc przekąskę.
Nie wiem, która była godzina,
ale jak na razie urywki starych filmów romantycznych leciały na ekranie, co
mnie średnio interesowało. Spojrzałem w niebo, a co zobaczyłem, to
niezmienne gwiazdy, które jak zwykle świeciły jasno. Nawet księżyc świecił, co
było dla mnie miłym zaskoczeniem. To było coś, co lubiłem tak samo jak poranki.
Poranki były dla mnie najpiękniejsze, może dlatego, ze budziłem się ze świeżą
świadomością, a bolesna przeszłość już mnie nie męczyła.
Film zaczął się dokładnie o
dwudziestej drugiej, co mnie w zupełności nie zdziwiło. Noc uraczyła nas
przynajmniej ciepłym wiatrem, który zerwał się tak niespodziewanie, że trochę się
przestraszyłem. Mimo że nie patrzyłem na Chanyeola, dokładnie czułem jego obecność.
Jego zapach nieco rozniósł się z wiatrem, co mnie wcale nie uspakajało — był
naprawdę wyjątkowy, taki dziki, a zarazem delikatny, jakby miał swój własny
zapach, którego nikt mu nie odbierze. Wprawdzie pachniał dziką różą — mieszanką
białej i czerwonej woni.
Chanyeol właśnie taki był —
niewinny jak biały kolor, bardzo przejrzysty i uprzejmy, oraz czerwony —
namiętny, choć na takiego w zupełności nie wyglądał. Miał też w sobie dużo
tajemniczości jak ciemny kolor czerwieni. Był taką swoistą mieszanką, która
potrafiła zauroczyć.
— "Trzy metry nad niebem?" — zdziwiony
odwróciłem się w stronę psychologa, kiedy rozpoznałem początek filmu. — Czemu
ten?
— Ponieważ jest ładnym filmem —
odpowiedział mi prosto. — Naprawdę go lubię. Sam nie wiem dlaczego, ale lubię
go. A ty?
Wzruszyłem ramionami, sam do
końca nie odpowiadając.
— Do końca nie wiem czy go
lubię, czy nienawidzę. Raczej jestem pomiędzy granicą — mruknąłem cicho.
Chanyeol odwrócił się do mnie,
podpierając głowę na dłoni, a łokieć na oparciu ławki. Wyglądał nieco inaczej w
mdłym świetle ekranu, który i tak już był od nas daleko. Znowu wydał mi się
tajemnicy i nie do odgadnięcia człowiekiem.
— Miałeś kiedyś coś takiego, że
próbowałeś polubić coś na siłę? — Chanyeol zadał pytanie, a mnie się ścisnęło
serce.
— Cóż — mruknąłem. — W
dzieciństwie. W tamtym czasie dużo rzeczy chciałem polubić, by choć trochę
zadowolić rodziców, ale w efekcie nienawidziłem ich bardziej. Dlatego teraz
pewne rzeczy mnie obrzydzają.
— Na przykład jakie? —
zmarszczył jedną brew, a ja za to zacisnąłem usta w wąską linijkę.
— Muszę to panu mówić?
Chanyeol pokiwał głową, a ja w
duchu westchnąłem. Nawet myślenie o tych rzeczach mnie obrzydzało i odrzucało, a co
było z mówieniem?
— Nienawidzę teatrów i oper — przyznałem
w końcu, uciekając wzrokiem na ekran.
I znów, kiedy mieliśmy coś
robić, schodziliśmy na rozmowę. Rozmawiało się nam bardzo dobrze, nawet jeśli to
nie były tematy tak lekkie jak słodycze, ale jednak pozostaliśmy w jakiejś cienkiej
granicy wyjścia jako zwykli ludzie. Jakoś jeszcze nie odczułem, by zadawał
pytania jako psychiatra.
— A myślałeś kiedyś na tym, by
zwalczyć swoją nienawiść? — Chanyeol poprawił się, ale nadal spoglądał na mnie
ze swojej wysokości.
— A czy to cokolwiek zmieni? —
wzruszyłem ramionami. — To nie tak, że nie chciałem tego zmienić — przyznałem. —
Ale polubienie czegoś na siłę zniszczyło we mnie chęci na polubienie tego jako ja. Może i bym teraz
kochał teatr, ale w dzieciństwie za bardzo starałem się go polubić i może
dlatego nie cierpię nawet tego słowa.
— A co jeśli pójdziesz ze mną?
Zamarłem na te słowa, do końca nie
wierząc w te słowa. Nie wiem czy już miałem omamy słuchowe czy co, ale trochę bałem
się tego pastelowego uczucia, które za każdym razem we mnie wybuchało. To było
przerażające.
Chanyeol westchnął i zabrał
swoją dłoń, tym samym równając się ze mną wzrokiem. Jego oczy miały bardzo
ładny odcień ciemnego brązu, był taki ciepły. Bardzo, ale to bardzo ciepły —
bardzo dobrze oddawały ciepły charakter ich właściciela i kolor pasteli, jaki
widziałem.
— Co ma pan na myśli? —
nieświadomie zadrżał mi głos i sam nie wiedziałem z jakiej pryczyny. Czy z
powodu tego, że Chanyeol chciał mnie tam zabrać, czy może właśnie faktyczny
fakt, że to on będzie ze mną?
— Pójdź ze mną tam, Baekhyunnie.
Obiecuję, że będę przy tobie, a ty ponownie zagoisz rany. Poza tym, zabiorę cię
tam jak przyjaciel, a nie lekarz.
Zawahałem się.
— Nie sądzę, by to wypaliło —
powiedziałem. — Już czuję strach, a wcale nie jestem w teatrze.
Chanyeol westchnął ciężko, po
czym na chwilę się zamyślił. Jego rysy twarzy złagodniały i wyglądał teraz zupełnie
inaczej. Był teraz bardziej interesujący niż film, który leciał. Chanyeol od zawsze był dla mnie ciekawym filmem i nie było żadnych trudności z polubieniem go.
— Chcę byś poświęcił mi jeszcze
trochę więcej czasu niż jeden wieczór — oznajmił mi w końcu, a ja po raz
kolejny tego dnia zamarłem.
— Czy pan mi proponuje kolejne
spotkanie? — upewniłem się, a Chanyeol pokiwał głową, jakby dla niego to było
rzeczą oczywistą, a nie dziwną. Bo dla mnie to było trochę dziwne i obce, ale w
jakiś sposób miłe.
— Tak — zapewnił, po czym
uśmiechnął się w swój niepowtarzalnie łagodny sposób. — Chodźmy.
Zaskoczony nawet nie zauważyłem
jak złapał mnie za rękę, poczułem to dopiero wtedy, kiedy mi ją ścisnął.
— Ale film…
Chanyeol zaśmiał się.
— Film i tak nam uciekał, bo jak
widzisz, zajęliśmy się rozmową. Poza tym, był raczej wymówką, by choć trochę
spędzić z tobą czasu — wyjaśnił.
— Czy pan szuka sposobu, by być
ze mną? — zdumiony nieco zwolniłem, ale i tak pan Park zaczął mnie ciągnąć za
sobą, bo jakby nie patrzeć, trzymał moją dłoń.
— Oczywiście, czemu nie? — jego
oczy zostały napełnione psotnymi iskierkami, które były jak odbicie gwiazd.
— Pan czasem jest niemożliwy —
stwierdziłem w końcu, poddając się i oddając jego uścisk. Jego dłoni nie byłem
w stanie odepchnąć czy puścić, coś w jego dotyku kazało mi ją trzymać dopóki on
mi nie pozwoli odjeść. To było naprawdę miłe uczucie, a świadomość, że to
właśnie on mnie trzyma, uspakajała moje serce, które rwało się do ucieczki.
Nie tylko przed dotykiem, ale
też uczuciem, które było coraz silniejsze. I bardziej pastelowe.
«»
Zrobiłam sobie coś z ręką i normalnie umieram teraz, tak mnie boli, że mam ochotę płakać. Sądzę, że jeśli nie przestanie mnie boleć, to będę musiała iść do lekarza.Część druga nocnego spaceru, a w następnej części będziemy mieć część trzecią. Cieszycie z chanbeaków? Bo ja bardzo.Kocham Was.
Choć znowu było wiele powtórzeń, czasami nawet zbyt oczywistych, jakbyś nie czytała tego co piszesz, to rozdział jest cudny. Uwielbiam porównań, które tu użyłaś, szczególnie ten fragment z różą myślę, że zapadnie mi w pamięci. Mam nadzieję, że z Twoją ręką wszystko będzie dobrze. Powodzenia ^^
OdpowiedzUsuńhttp://cnbluestory.blogspot.com/
Poprawiłam rozdział!
UsuńZnaczy, ja sprawdzam rozdziały, ale czasem mam tak, że zamulam i wychodzą kwiatki :) Ale poprawiam :D
Z moją ręką.. cóż, może być trochę problemu, ale jakoś daję radę :d
Dzięki za komentarz <3
Omo, lubię ten rozdział ^^ Było przyjemnie, chanbaekowo i... baekyeolowo, czyli dokładnie tak, jak lubię :D Ostatnie pytanie Baeka zabrzmiało troszkę dwuznacznie. To znaczy nie w żaden nieprzyzwoity sposób, ale cóż, dla takiej osóbki jak ja, można było nawiązać tym do związku, a nie do zwykłego przebywania w swoim towarzystwie ;>> ale pewnie tylko ja o tym pomyślałam XD
OdpowiedzUsuńJESTEM CHOLERNIE ZADOWOLONA Z CHANBAEKÓW I OBY ICH WIĘCEJ JESZCZE BYŁO <3 ale to już chyba jest doskonale widoczne po moich komentarzach XD
Czekam na kolejny rozdział i oczywiście trzymam kciuki, żeby wszystko z Twoją łapką było dobrze :D Mam nadzieję, że już niedługo przestanie boleć. Kochaam! <3
Będzie ich jeszcze więcej :D
UsuńJednak nie zatrzymam się na 30-tu rozdziałach, co mnie ciszy u trochę przeraża, bo przygotowałam jeszcze parę wydarzeń :D
Dziękuję, kochana, za komentarz <3
Z moją ręką jest źle i mam trochę problemu z nią, ale mam nadzieję, że jakoś to się ułoży :D