środa, 10 sierpnia 2016

Touches - dotyk trzydziesty;


„(...) ludzie rzadko spoglądają w górę.” John Flanagan

«»

Noc miała odcień granatowej pasteli, a chłodny wiatr tylko utwierdzał mnie w przekonaniu, że to nie jest zwykły sen, z którego łatwo byłoby się wybudzić.
Siedziałem już od pięciu minut na ławce w koronie niskiego drzewka, czekając aż Chanyeol przyjdzie. Stąd miałem całkiem niezły widok na ekran, na którym pojawiały się jak na razie przeróżne sceny z filmów, ale jeszcze całego nie puścili. Sam do końca nie wiedziałem co to za film, ale widać było, że ludzie na niego wyczekują.
Po około dwóch minutach zobaczyłem Chanyeola, który niósł w dłoniach jakąś paczkę, ale z tej odległości nie mogłem zobaczyć dokładnie co to było. Dopiero wtedy, kiedy usiadł zorientowałem się, co przyniósł.
— Kupił pan precle? — zapytałem, biorąc w dłonie paczuszkę małych łakoci.
— Sądzę, że najlepiej będą teraz pasować — wzruszył ramionami, usadawiając się wygodniej, do tego krzyżując ramiona. Zmarszczyłem nieco brwi.
— Na pewno jest panu zimno?
Pan Park wzruszył ramionami, zupełnie ignorując moje pytanie.
— Nie przejmuj się mną, Baekhyunnie. Nie jest wcale tak zimno, mi to nawet nie przeszkadza — odpowiedział, uśmiechając się.
Westchnąłem ciężko, rozrywając paczkę precli, po czym wepchnąłem sobie garść do ust. Były naprawdę smaczne. Wprawdzie dawno nie jadłem takiego rodzaju smakołyku, więc smak był w połowie dla mnie obcy.
— Wie pan jaki to będzie film? — zapytałem, kiedy przełknąłem porcję.
Chanyeol odchylił głowę i tak jakby się zamyślił. Wprawdzie nie mogłem być pewien, co odpowie, bo z nim nigdy nie było nic wiadomo. Utwierdzałem się w tym przekonaniu coraz bardziej. Nie był prostym człowiekiem, którego łatwo było rozgryźć. Raczej był tajemniczym typem, który nie pozwoli obcej osobie odczytać swojego charakteru.
— Niespodzianka — odpowiedział, a ja tylko prychnąłem cicho.
No wiedziałem. Wiedziałem, że to powie. W tych kwestiach był nieco przewidywalny, ale jak na złość, to nie było wcale takie złe.
— No dobra — fuknąłem, sam zakładając ramiona na pierś.
Chanyeol zaśmiał się otwarcie, sam biorąc przekąskę.
Nie wiem, która była godzina, ale jak na razie urywki starych filmów romantycznych leciały na ekranie, co mnie średnio interesowało. Spojrzałem w niebo, a co zobaczyłem, to niezmienne gwiazdy, które jak zwykle świeciły jasno. Nawet księżyc świecił, co było dla mnie miłym zaskoczeniem. To było coś, co lubiłem tak samo jak poranki. Poranki były dla mnie najpiękniejsze, może dlatego, ze budziłem się ze świeżą świadomością, a bolesna przeszłość już mnie nie męczyła.
Film zaczął się dokładnie o dwudziestej drugiej, co mnie w zupełności nie zdziwiło. Noc uraczyła nas przynajmniej ciepłym wiatrem, który zerwał się tak niespodziewanie, że trochę się przestraszyłem. Mimo że nie patrzyłem na Chanyeola, dokładnie czułem jego obecność. Jego zapach nieco rozniósł się z wiatrem, co mnie wcale nie uspakajało — był naprawdę wyjątkowy, taki dziki, a zarazem delikatny, jakby miał swój własny zapach, którego nikt mu nie odbierze. Wprawdzie pachniał dziką różą — mieszanką białej i czerwonej woni.
Chanyeol właśnie taki był — niewinny jak biały kolor, bardzo przejrzysty i uprzejmy, oraz czerwony — namiętny, choć na takiego w zupełności nie wyglądał. Miał też w sobie dużo tajemniczości jak ciemny kolor czerwieni. Był taką swoistą mieszanką, która potrafiła zauroczyć.
— "Trzy metry nad niebem?" — zdziwiony odwróciłem się w stronę psychologa, kiedy rozpoznałem początek filmu. — Czemu ten?
— Ponieważ jest ładnym filmem — odpowiedział mi prosto. — Naprawdę go lubię. Sam nie wiem dlaczego, ale lubię go. A ty?
Wzruszyłem ramionami, sam do końca nie odpowiadając.
— Do końca nie wiem czy go lubię, czy nienawidzę. Raczej jestem pomiędzy granicą — mruknąłem cicho.
Chanyeol odwrócił się do mnie, podpierając głowę na dłoni, a łokieć na oparciu ławki. Wyglądał nieco inaczej w mdłym świetle ekranu, który i tak już był od nas daleko. Znowu wydał mi się tajemnicy i nie do odgadnięcia człowiekiem.
— Miałeś kiedyś coś takiego, że próbowałeś polubić coś na siłę? — Chanyeol zadał pytanie, a mnie się ścisnęło serce.
— Cóż — mruknąłem. — W dzieciństwie. W tamtym czasie dużo rzeczy chciałem polubić, by choć trochę zadowolić rodziców, ale w efekcie nienawidziłem ich bardziej. Dlatego teraz pewne rzeczy mnie obrzydzają.
— Na przykład jakie? — zmarszczył jedną brew, a ja za to zacisnąłem usta w wąską linijkę.
— Muszę to panu mówić?
Chanyeol pokiwał głową, a ja w duchu westchnąłem. Nawet myślenie o tych rzeczach mnie obrzydzało i odrzucało, a co było z mówieniem?
— Nienawidzę teatrów i oper — przyznałem w końcu, uciekając wzrokiem na ekran.
I znów, kiedy mieliśmy coś robić, schodziliśmy na rozmowę. Rozmawiało się nam bardzo dobrze, nawet jeśli to nie były tematy tak lekkie jak słodycze, ale jednak pozostaliśmy w jakiejś cienkiej granicy wyjścia jako zwykli ludzie. Jakoś jeszcze nie odczułem, by zadawał pytania jako psychiatra.  
— A myślałeś kiedyś na tym, by zwalczyć swoją nienawiść? — Chanyeol poprawił się, ale nadal spoglądał na mnie ze swojej wysokości.
— A czy to cokolwiek zmieni? — wzruszyłem ramionami. — To nie tak, że nie chciałem tego zmienić — przyznałem. — Ale polubienie czegoś na siłę zniszczyło we mnie chęci na polubienie tego jako ja. Może i bym teraz kochał teatr, ale w dzieciństwie za bardzo starałem się go polubić i może dlatego nie cierpię nawet tego słowa.
— A co jeśli pójdziesz ze mną?
Zamarłem na te słowa, do końca nie wierząc w te słowa. Nie wiem czy już miałem omamy słuchowe czy co, ale trochę bałem się tego pastelowego uczucia, które za każdym razem we mnie wybuchało. To było przerażające.
Chanyeol westchnął i zabrał swoją dłoń, tym samym równając się ze mną wzrokiem. Jego oczy miały bardzo ładny odcień ciemnego brązu, był taki ciepły. Bardzo, ale to bardzo ciepły — bardzo dobrze oddawały ciepły charakter ich właściciela i kolor pasteli, jaki widziałem.
— Co ma pan na myśli? — nieświadomie zadrżał mi głos i sam nie wiedziałem z jakiej pryczyny. Czy z powodu tego, że Chanyeol chciał mnie tam zabrać, czy może właśnie faktyczny fakt, że to on będzie ze mną?
— Pójdź ze mną tam, Baekhyunnie. Obiecuję, że będę przy tobie, a ty ponownie zagoisz rany. Poza tym, zabiorę cię tam jak przyjaciel, a nie lekarz.
Zawahałem się.
— Nie sądzę, by to wypaliło — powiedziałem. — Już czuję strach, a wcale nie jestem w teatrze.
Chanyeol westchnął ciężko, po czym na chwilę się zamyślił. Jego rysy twarzy złagodniały i wyglądał teraz zupełnie inaczej. Był teraz bardziej interesujący niż film, który leciał. Chanyeol od zawsze był dla mnie ciekawym filmem i nie było żadnych trudności z polubieniem go.
— Chcę byś poświęcił mi jeszcze trochę więcej czasu niż jeden wieczór — oznajmił mi w końcu, a ja po raz kolejny tego dnia zamarłem.
— Czy pan mi proponuje kolejne spotkanie? — upewniłem się, a Chanyeol pokiwał głową, jakby dla niego to było rzeczą oczywistą, a nie dziwną. Bo dla mnie to było trochę dziwne i obce, ale w jakiś sposób miłe.
— Tak — zapewnił, po czym uśmiechnął się w swój niepowtarzalnie łagodny sposób. — Chodźmy.
Zaskoczony nawet nie zauważyłem jak złapał mnie za rękę, poczułem to dopiero wtedy, kiedy mi ją ścisnął.
— Ale film…
Chanyeol zaśmiał się.
— Film i tak nam uciekał, bo jak widzisz, zajęliśmy się rozmową. Poza tym, był raczej wymówką, by choć trochę spędzić z tobą czasu — wyjaśnił.
— Czy pan szuka sposobu, by być ze mną? — zdumiony nieco zwolniłem, ale i tak pan Park zaczął mnie ciągnąć za sobą, bo jakby nie patrzeć, trzymał moją dłoń.
— Oczywiście, czemu nie? — jego oczy zostały napełnione psotnymi iskierkami, które były jak odbicie gwiazd.
— Pan czasem jest niemożliwy — stwierdziłem w końcu, poddając się i oddając jego uścisk. Jego dłoni nie byłem w stanie odepchnąć czy puścić, coś w jego dotyku kazało mi ją trzymać dopóki on mi nie pozwoli odjeść. To było naprawdę miłe uczucie, a świadomość, że to właśnie on mnie trzyma, uspakajała moje serce, które rwało się do ucieczki.
Nie tylko przed dotykiem, ale też uczuciem, które było coraz silniejsze. I bardziej pastelowe.

«»

Zrobiłam sobie coś z ręką i normalnie umieram teraz, tak mnie boli, że mam ochotę płakać. Sądzę, że jeśli nie przestanie mnie boleć, to będę musiała iść do lekarza.
Część druga nocnego spaceru, a w następnej części będziemy mieć część trzecią. Cieszycie z chanbeaków? Bo ja bardzo.
Kocham Was.

4 komentarze:

  1. Choć znowu było wiele powtórzeń, czasami nawet zbyt oczywistych, jakbyś nie czytała tego co piszesz, to rozdział jest cudny. Uwielbiam porównań, które tu użyłaś, szczególnie ten fragment z różą myślę, że zapadnie mi w pamięci. Mam nadzieję, że z Twoją ręką wszystko będzie dobrze. Powodzenia ^^

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawiłam rozdział!
      Znaczy, ja sprawdzam rozdziały, ale czasem mam tak, że zamulam i wychodzą kwiatki :) Ale poprawiam :D
      Z moją ręką.. cóż, może być trochę problemu, ale jakoś daję radę :d
      Dzięki za komentarz <3

      Usuń
  2. Omo, lubię ten rozdział ^^ Było przyjemnie, chanbaekowo i... baekyeolowo, czyli dokładnie tak, jak lubię :D Ostatnie pytanie Baeka zabrzmiało troszkę dwuznacznie. To znaczy nie w żaden nieprzyzwoity sposób, ale cóż, dla takiej osóbki jak ja, można było nawiązać tym do związku, a nie do zwykłego przebywania w swoim towarzystwie ;>> ale pewnie tylko ja o tym pomyślałam XD
    JESTEM CHOLERNIE ZADOWOLONA Z CHANBAEKÓW I OBY ICH WIĘCEJ JESZCZE BYŁO <3 ale to już chyba jest doskonale widoczne po moich komentarzach XD
    Czekam na kolejny rozdział i oczywiście trzymam kciuki, żeby wszystko z Twoją łapką było dobrze :D Mam nadzieję, że już niedługo przestanie boleć. Kochaam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie ich jeszcze więcej :D
      Jednak nie zatrzymam się na 30-tu rozdziałach, co mnie ciszy u trochę przeraża, bo przygotowałam jeszcze parę wydarzeń :D
      Dziękuję, kochana, za komentarz <3
      Z moją ręką jest źle i mam trochę problemu z nią, ale mam nadzieję, że jakoś to się ułoży :D

      Usuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x