niedziela, 7 sierpnia 2016

Touches - dotyk dwudziesty dziewiąty;



„Niewielu jest ludzi, którzy się interesują tym, co kto inny myśli albo co ma do powiedzenia.” William Wharton

«»

Jego dłoń była taka ciepła.
Zupełnie inna od chłodnych uczuć, które potrafiły niegdyś mnie nękać. Była duża i nieco szorstka, ale nie odejmowało jej to w żaden sposób delikatności. Może ta delikatność była zapisana w sposobie jego dotyku.
Chanyeol najpierw się uśmiechnął zanim zdjął swoją dłoń. Kiedy to uczynił miałem ogromną ochotę zastąpić jego rękę swoją dłonią, ale siłą woli się powstrzymałem.
— Uśmiechnij się — polecił, ale ja nadal byłem w szoku, by cokolwiek zrobić, a tym bardziej powiedzieć.
Chanyeol wrócił do swojej poprzedniej pozycji, a ja nadal siedziałem dziwnie okręcony. Jego dotyk dosłownie mnie teraz parzył. Zrobił coś, na co komu nigdy bym nie pozwolił. Zadziwiające jest to, że zawsze mnie dotykał, a ja nie miałem wtedy nic do powiedzenia. Może za bardzo byłem onieśmielony nim, nie wiem. Wiem tylko na pewno, że pozwoliłem mu na drobne gesty, nie jestem jednak pewien czy w ogóle dotrzemy do innej stacji naszej pokręconej znajomości.  
Nie wiem ile tak siedziałem, ale kiedy zaczęła boleć mnie lewa część mojego ciała, usiadłem prosto, patrząc przed siebie. Robiło się już ciemnawo, ale nadal na niebie grały ciemne kolory pomarańczy, czerwieni i różu. Były to naprawdę piękne kolory, które jak na złość przypominały mi o mężczyźnie, który siedział obok.
— Chyba będę musiał się zbierać do domu — mruknąłem, przerywając tym samym cieszę, która pomiędzy nami zapadła.
Chanyeol spojrzał na mnie, ale na jego twarzy nie dostrzegłem niczego, do czego mógłbym się przyczepić albo w jakiś sposób odczytać jego uczucia. I to było przygnębiające w pewien sposób.
— Czy mógłbyś zostać ze mną przed ten jeden wieczór? — zapytał, a ja przez chwilę zamarłem.
Co on właśnie powiedział?
Chciał, żebym został z nim przez jeden wieczór? Ale że ja? I w jaki sposób miałbym spędzić ten wieczór?
— Ja? — odpowiedziałem głupio, wskazując na siebie palcem.
Chanyeol zaśmiał się krótko, ponownie uraczając mnie widokiem delikatnych kurzych łapek przy oczach. Naprawdę wydawał się być piękniejszy niż wcześniej. Może dlatego, że oplatało go miękkie światło późnego zachodu słońca, a on nie wydawał się być w jakikolwiek sposób skrępowany.
— Tak, ty, głuptasie — wychrypiał, lekko stukając mnie w czoło swoim palcem. — Nie widzę tu nikogo innego.
Ale dlaczego ja? — wiem, że zadawałem głupie pytania, ale nadal nie mogłem się otrząsnąć.
Nie dość, że powiedział mi, że mam ładny uśmiech i na dodatek dotknął mojego policzka, to jeszcze zaproponował mi wspólny wieczór.
Miałem dziwne wrażenie, że wszystko jakby wracało do pierworodnego miejsca, a ja od zawsze siedziałem na tej ławce, a Chanyeol od zawsze się do mnie dosiadał.
— A dlaczego miałbyś to nie być ty? — pan Park uśmiechnął się znów łagodnie, jakby miał do czynienia z dzieckiem, a ja takowego nie przypominałem. A może jednak? — Chciałbym tylko mieć cię za towarzysza, porozmawiać. Zostaniesz ze mną? — zapytał ponownie.
Westchnąłem ciężko, wyjmując telefon z kieszeni spodni. W tej chwili cieszyłem się, że miałem nieco grubszą bluzę, bo jestem pewien, że bym zamarzł. Noce jeszcze nie należały do tych najcieplejszych, ale były za to wyjątkowo piękne.
Wydawało mi się, że letnie noce są takie bardziej obfitujące w spacery i wyznawanie uczuć — zaś mroźne do chłodnych rozmów i obserwacji.
— Dobrze, zostanę z panem — zgodziłem się. — Tylko napiszę do Camryn, że wrócę później i by się nie martwiła.
Chanyeol pokiwał głową z uśmiechem, a ja szybko wystukałem wiadomość do przyjaciółki, że nie wiem kiedy wrócę, ale na pewno będę bezpieczny i równie bezpiecznie dotrę do domu.
Kiedy już odłożyłem już telefon do kieszeni, Chanyeol nagle wstał i podał mi dłoń. Patrzyłem na nią przez krótką chwilę, po czym ją chwyciłem. Co z tego, że nie lubiłem dotyku, on sprawiał, że nawet jeśli sam tego nienawidziłem, robiłem co o podświadomie mi kazał. Nawet jego dotyk trochę łagodził moje obrzydzenie.
— Dokąd idziemy? — zapytałem, kiedy ruszyliśmy chodnikiem.
— Niespodzianka — odpowiedział mi pan Park, a ja cicho burknąłem pod nosem. — Nie lubisz takich rzeczy?
Wzruszyłem ramionami.
— Raczej źle mi się kojarzą — mruknąłem niechętnie.
— Obiecuję, że to będzie bardzo miła niespodzianka — powiedział, a ja nie potrafiłem wątpić w jego słowa.
Nie wiem ile szyliśmy, ale niebo zdążyło przybrać kolor granatu i obsypać się srebrnym brokatem, co w rzeczywistości było niezliczoną ilością gwiazd.
Zaczęliśmy rozmawiać o bzdetach. Dowiedziałem się kliku nowych rzeczy o moim psychologu, który w tym momencie go w żaden sposób nie przypominał.
Przed sobą miałem niezwykłego mężczyznę, który lubi ostre rzeczy oraz słodycze, ale nigdy nie weźmie do ust bakalii. Wyznał mi, że uwielbia misie, choć jest dorosłym mężczyzną, co wcale mnie nie zraziło. Kto powiedział, że dorośli ludzie muszą być całe życie poważni i nie być choć odrobinę wyluzowanym?
— Lubi pan kawę z mlekiem? — zapytałem niespodziewanie, kiedy Chanyeol otwierał butelkę mineralnej wody, by się napić i następnie mi ją podać. Też byłem spragniony.
Szyliśmy nadal, ale ten spacer był tak przyjemny, że nie odczuwałem w ogóle zmęczenia ani znudzenia. Jak dla mnie było idealnie.
— Lubię, a co? — spojrzał na mnie, a ja lekko się uśmiechnąłem — Oo, znowu się uśmiechnąłeś. Naprawdę ładnie wyglądasz jak się uśmiechasz. Rób to częściej — pochwalił, a ja tym razem miałem ochotę się roześmiać, ale zamiast tego pokiwałem głową.
— Nie, po prostu pan ma w gabinecie ściany w kolorze kawy z mlekiem i jakoś tak wpadło mi to pytanie do głowy — wytłumaczyłem.
— Faktycznie — Chanyeol pokiwał głową, po czym schował dłonie w kieszenie swoich spodni.
Dopiero teraz zorientowałem się, że ma na sobie tylko granatową koszulę i czarne spodnie, nie miał nawet marynarki.
— Nie zimno panu? — zdziwiłem się lekko. Ja bym pewnie teraz szczękał zębami i zamarzał we własnym ciele.
— Nie, Baekhyunnie. Dla mnie jest idealnie — odpowiedział, a ja miałem ochotę wykrzywić twarz w wyrazie zdziwienia.
— Widzę, że pan jest zimnolubnym człowiek — zauważyłem nieco kąśliwie, jednak nie powstrzymując uśmiechu.
Tego wieczora uśmiechałem się naprawdę wiele razy i nie czułem od dawno takiego spokoju i szczęścia. Choć moje serce było niespokojnego przez Chanyeola, mój umysł choć przez chwilę odpoczął od natłoku niepotrzebnych myśli.
— Jaka jest twoja ulubiona pora roku? — spytał.
— Wiosna.
— Dlaczego?
Przez chwilę się zastanawiałem, nad tym co powiem. Właściwie do końca sam nie wiedziałem dlaczego kocham wiosnę, ale jednego byłem pewien.
— Ponieważ wtedy wszystko od nowa się odradza — powiedziałem. — Najbardziej lubię jak kwitną kwiaty i drzewa owocowe.
Spojrzałem na Chanyeola, a ten tylko uśmiechnął się. W jego uśmiechach było coś zawarte, ale do końca nie umiałem określić co to było. Wiem tylko tyle, że jego uśmiechy były ładne i bardzo, ale to bardzo je pokochałem.
— Jesteś bardzo delikatny, Baekhyunnie — zauważył. — Ale naprawdę w tej delikatności niewinny i uroczy.
— Uważa pan, że jestem uroczy? — uniosłem brew.
— Masz ładny uśmiech, więc dlaczego nie możesz też być uroczy?
Zarumieniłem się soczyście, tym samym odwracając głowę od swojego rozmówcy.
— Przesadza pan — powiedziałem, chcąc ukryć swoje zażenowanie, ale jak zwykle mi się to nie udało. Jestem pewien, że Chanyeol i tak wiedział swoje. — Tak swoją drogą, to gdzie jesteśmy i jak długo będziemy iść?
Chanyeol nieco zwolnił, po czym stanął za mną, kładąc mi swoje dłonie na ramionach. Lekko się ugięły, a ja zwalczyłem chęć ucieczki spod jego dotyku.
Tylko ten jeden wieczór, Baekhyun. Tylko ten wieczór.
— Już jesteśmy, Baekhyunnie. Spójrz przed siebie.
Zrobiłem co mi kazał, a ja ponownie i niezliczony już raz uśmiechnąłem się. Na palcu, gdzie rosła zielona trawa ludzie rozkładali koce, by wygodnie się usadowić przed dużym ekranem.
— Zabrał mnie pan na film pod gołym niebem? — odwróciłem się do niego, a w jego tęczówkach zobaczyłem ciepły odcień pastelowego brązu. Taki sam, który zobaczyłem jeszcze godzinę temu.
— Tak — zaśmiał się. — Zauważyłem, że kochasz najbardziej drobne rzeczy, więc chciałem zabrać się przynajmniej na to.
Czułem jak łzy napływają mi do oczu, ale po raz pierwszy przez osobę, którą obdarzyłem uczuciem.
To było naprawdę miłe uczucie. Bardzo ciepłe i w kolorze pasteli.

«»


Dziś same chanbaeki, w kolejnym rozdziale ciąg dalszy naszych romansów.
Kocham Was.
Ps. Chyba nie zjebałam rozdziału, c`nie?

2 komentarze:

  1. Pisanie tych romansów dobrze Ci idzie :D wszystko wychodzi tak subtelnie i delikatnie ;3 aż sama zaraz chyba zakocham się w Twoim Park Chanyeolu xd
    Bardzo podoba mi się to jak Baekhyun pomału się przełamuje.
    Nie spieprz tego Baek!
    Fighting!

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bożesz to było takie urocze! Aw aw aw *_* i jeszcze Channie, zimnolubny człowiek, no moja pokrewna dusza <3
    Omg, to było cholernie urocze ze strony pana Parka, że zabrał Baeka na film pod gołym niebem *_* może sobie razem usiądą, Byunowi będzie zimno i wtedy Channie go utuli? ;> niech tak będzie, pls. Albo chociaż niech dalej będą Chanbaeki xd PRAGNĘ ICH MIŁOŚCI, OK? XD god, ja na tym ciągu dalszym romansów zejdę no xd ale nie, nic nie zjebałaś jest idealnie, chociaż mam jedno zastrzeżenie xd rozdział mógło być dłuższy :3 byłoby zacnie. Ale tak też jest dobrze.
    Kochaam <3

    OdpowiedzUsuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x