środa, 6 lipca 2016

Touches - dotyk siedemnasty;

„Nie można zmusić serca by wybierało rozsądnie. Samo podejmuje decyzje.” — Trudi Canavan

«»

Przez sen słyszałem głosy. W zasadzie nie wiedziałem co mówiły, a po przebudzeniu nie pamiętałem co mi się śniło.
Jednak byłem przerażony.
Ostatnie dni były właśnie wypełnione czarnymi snami. Wiem, że śniło mi się coś przerażającego, ale jak na złość nie mogłem sobie przypomnieć co. I chyba właśnie to najbardziej napawało mnie strachem.
W poniedziałkowy poranek byłem nieprzytomny. Choć zapach kawy nieco mnie ocucił, nie czułem się dobrze nawet w połowie.
Miałem głupie wrażenie, że jeśli wygrzebię się z jednego dołu, wpadam w kolejny i nie ma końca na pustym polu. Choć narkotyki — świadomość czy faktyczna potrzeba — już mnie tak bardzo nie męczyła, to nadal powstawały kolejne problemy.
Mimo tego, że chodziłem na terapię, koszmary nadal mnie nękały. Choć była ich mniejsza ilość, nie zmieniało to faktu, że były. Stały się bardziej realne i przejrzyste niż inne i to mnie napawało obrzydzeniem i strachem.
Wpadałem w skrajności i co gorsza, nie umiałem tego powstrzymać.
Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Do południa próbowałem dosłownie wszystkiego, co przyspieszyłoby czas, ale jak na złość wskazówki zegara były przeciwko mnie i poruszały się wolniej niż zazwyczaj. Nie pomagała mi również myśl, że będę musiał czekać zanim wejdę do gabinetu, a wiedziałem, że będę czekać tak czy siak.
Na autobus wybrałem się około godziny czternastej. Wiedziałem, że autobus przyjedzie parę minut po piętnastej, ale i też miałem świadomość, że nie spóźnię się na umówioną godzinę.
Odczułem zimno w momencie, kiedy wszedłem do budynku przychodni. W korytarzu, w którym zawsze czekałem paliły się tylko dwie lampy przyczepione na ścianach. Tak naprawdę nawet nie przykuwałem uwagi na gabloty, które tam były i jakie informacje mogłem tam przeczytać. Po prostu nie miałem siły czytać. Tym razem nie było inaczej. Usiadłem na krześle, układając dłonie na kolanach, skanując ścianę naprzeciwko mnie. Kropki. Zacząłem je liczyć.
Nie wiem która była godzina, kiedy drzwi się otworzyły, ale nie zdążyłem policzyć do końca kropek. Spojrzałem w stronę otwartych drzwi i tej samej kobiety, która cały czas była przede mną. Nie mogłem nic wyczytać z jej twarzy, ale chyba w jej oczach dostrzegłem oburzenie, ale nie miałem prawa tego oceniać. Może ja wcale nie znałem się na uczuciach i ekspresji innych?
Z westchnieniem wstałem z krzesełka i powędrowałem do drzwi. Zapukałem, a gdy usłyszałem „proszę”, wszedłem do środka.
I właśnie w tym momencie zacząłem odczuwać strach. Nasze ostatnie spotkanie nie należało do typowych. Ja mu zemdlałem, a on jeszcze wziął za mnie odpowiedzialność, choć nie musiał. Momentalnie przypomniała mi się nasza krępująca podróż i rozmowa przez którą dowiedziałem się rzeczy, która nie potrafiła odejść z mojego umysłu. Po prostu nie mogłem przestać o tym myśleć, a co gorsza, chciałem wiedzieć więcej, ale niestety nie miałem żadnych źródeł.
Podniosłem nieśmiało wzrok, skanując stolik i bukiet białych róż. Och, tym razem bardziej namiętne kwiaty, ale w jakiś stopniu skojarzyły mi się z niewinnością.
Stłumiłem w sobie westchnięcie, po czym przeniosłem spojrzenie na psychologa. Chanyeol jak zwykle się uśmiechał łagodnie, jakby zapomniał o sytuacji z przed świąt. W pewnym sensie i ja odetchnąłem. Był ubrany w białą koszulę, a jej mankiety podwinął pod łokcie. Wyglądał nieco poważniej, albo mi się po prostu zdawało. Czy człowiek potrafi zmienić się przez kilka dni?
— Dzień dobry — mruknąłem, jakbym nie miał humoru.
— Dzień dobry, Baekhyunie — powitał mnie, nadal się uśmiechając w ten łagodny sposób, który potrafił uspokoić w nawet najbardziej nerwowych chwilach.
Zająłem miejsce na krześle i jak miałem w zwyczaju, wcisnąłem dłonie pomiędzy uda. Czułem wzrok na sobie, ale chyba zdążyłem się do niego przyzwyczaić, co jednak nie zmieniało faktu, że trochę się krępowałem.
— Jesteś dzisiaj jakiś markotny — zauważył Chanyeol.
Wzdrygnąłem na dźwięk jego głosu. Stał się nieco niższy i cięższy, co wywołało u mnie dreszcze, niekoniecznie przyjemne.
— Przepraszam — odpowiedziałem natychmiastowo. — Ostatnio… ostatnio nie mam po prostu dobrych nocy — wyjaśniłem.
Może trochę skłamałem. Czułem się niekomfortowo w jego towarzystwie, bo miałem wrażenie, że coś się pomiędzy nami zmieniło tylko nie mam pojęcia co. Chyba nawet to wolałem zostawić w spokoju i nie rozmyślać nad tym, bo i tak nie dochodzę do żadnych sensownych wniosków.
— W jakim sensie? — zapytał już normalnym tonem do którego się przyzwyczaiłem.
Podniosłem wzrok na niego, bo nieświadomie wbiłem swoje w podłogę, bo wydawała mi się bardziej interesująca od niego. W prawdzie nie chciałem na niego patrzeć, bo wiem, że próbowałbym odczytać coś niego, ale jest jak zamknięta książka, której w żaden sposób nie da się przeczytać.
— Mam sny, ale gdy się budzę nie mam pojęcia o czym były — powiedziałem ostrożnie. — Najgorsze w tym jest, że budzę się również z poczuciem niepokoju i strachem,
Chanyeol przez chwilę się nie odzywał, a jego brwi nieco powędrowały w dół. W następnym momencie odchylił się nieco, ale nie spuścił ze mnie wzroku.
— Czym to może być spowodowane, Baekhyunie?
Wzruszyłem ramionami, zagryzając wargę.
— Nie mam zielonego pojęcia — przyznałem.
Wydaje mi się, że to było o wiele gorsze od koszmarów, które miałem, ale one znikły i zastąpiły je niepokojące sny, których nie potrafiłem zapamiętać.
— Stało się coś, co wywołało na tobie jakieś wrażenie? — zapytał ponownie.
Chciałem powiedzieć, że nie, ale było jedno wydarzenie, które sprawiło, iż cały czas byłem pogrążony w myślach. Wydarzenie o którym nie chciałem mu mówić, bo właśnie to on był bezpośrednim zapalnikiem.
W ostatnim momencie ugryzłem się w język.
— Nie.
Przez jego twarz przebiegł cień, ale nie byłem pewny z jakiego powodu.
— To naprawdę trudne do rozwiązania — powiedział, po czym założył ręce w koszyczek i położył na nich brodę. Znowu. — Najgorsze jest w tym wszystkim, że budzisz się czując strach — zamilkł na chwilę. — Przeanalizujemy raz jeszcze wszystko. W takim razie opowiedz mi jak się czujesz w sprawie narkotyków.
I po raz kolejny zaczęła się rozmowa. W pewnych momentach zjeżdżaliśmy z tematu na życie codzienne, bo obiecał mi, że pomoże mi się uporać z własnymi słabościami. Byłem mu wdzięczny za to.
Pominąłem parę spraw.
Właśnie nie wspomniałem o szczególe, że ktoś na mnie patrzył na terapii grupowej. Jednak zwalałem winę na to, że po prostu ktoś mi się przypatrywał, nie chciałem szukać głębszego dna.
Odczuwałem to, że ta wizyta była inna od poprzednich. Była bardziej chłodna niż zwykle i dało się to wyczuć. Ale nie skarżyłem się na to. Mogłem się domyślić, że wszystko się zmieni, ale zabolało. Zabolało, że nie jest tak jak dawniej, a ja zostaję z kolejnymi problemami, o których niestety nie mogę mu powiedzieć, bo dotyczyły jego osoby.
Pożegnałem się z Chanyeolem i po raz pierwszy odkąd zacząłem tu przychodzić odczułem niemałą ulgę, gdy wyszedłem na zewnątrz.
Zawinąłem szalik wokół szyi i ruszyłem powoli przed siebie. Dzień obfitował w słońce, dlatego wynurzyłem twarz z pod szalika, ciesząc się łagodnymi promieniami słońca. Trochę mnie łaskotały, ale w pewnym sensie było to przyjemne.
Na przystanku starałem się nie myśleć o wizycie, ale było to trudne, bo moje myśli teraz były jak śmietnik co wcale mi nie pomagało.
Żałowałem chwili kiedy zauważyłem, że zaczynam interesować się Park Chanyeolem. Żałowałem, że moje serce wybrało jego, by ulokować w nim swoje uczucia. Właściwie ja sam siebie niszczyłem. Po co mi to? Sam siebie nie rozumiałem, a tym bardziej mojego serca.
Miałem wrażenie, że czeka mnie teraz wyboista i bolesna ścieżka, którą muszę przemierzyć samotnie i bez żadnego słowa skargi.   


«»

Niedługo wyjaśni się kim była osoba, która patrzyła na Baekhyuna i zacznie się już prawdziwa akcja.
Obstawiam ponad dwadzieścia rozdziałów, wahając się do trzydziestu.
Kocham Was.
Poprawiłam ostatni rozdział.
Tu też pewnie są błędy, ale poprawię je w wolnej chwili.

2 komentarze:

  1. Jeszcze nie zdążyłam skomentować poprzedniego rozdziału, a ty już kolejnym mnie zaskakujesz! Podziwiam, nie powiem, sama chciałabym tyle i tak szybko pisać.
    Co do opowiadania, mówiłam już, że intrygują mnie te kropki? Może to po prostu zwykłe kropki, ale nie wiem. Jakoś tak. Zrzućmy to na ich urok i ee... szybką reprodukcję czy tam namnażanie xd
    Szkoda w sumie, że to spotkanie było inne. Nie podoba mi się to, ale liczę na szybki powrót do romantycznych chanbaeków :3 Wgl, tak odnośnie tego obserwowania, to pojęcia nie mam czemu, ale jakoś pomyślałam, że albo Sehun albo Jongin przyglądali się Baekowi. Trójkącik, maybe?
    Jeśli nie oni to ja już nie wiem xd
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, tajemnicza osoba niedługo się wyjaśni ♥

      Usuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x