„Nie
można zmusić serca by wybierało rozsądnie. Samo podejmuje decyzje.” — Trudi
Canavan
«»
Przez sen słyszałem głosy. W zasadzie nie wiedziałem
co mówiły, a po przebudzeniu nie pamiętałem co mi się śniło.
Jednak byłem przerażony.
Ostatnie dni były właśnie wypełnione czarnymi
snami. Wiem, że śniło mi się coś przerażającego, ale jak na złość nie mogłem
sobie przypomnieć co. I chyba właśnie to najbardziej napawało mnie strachem.
W poniedziałkowy poranek byłem nieprzytomny.
Choć zapach kawy nieco mnie ocucił, nie czułem się dobrze nawet w połowie.
Miałem głupie wrażenie, że jeśli wygrzebię się
z jednego dołu, wpadam w kolejny i nie ma końca na pustym polu. Choć narkotyki
— świadomość czy faktyczna potrzeba — już mnie tak bardzo nie męczyła, to nadal
powstawały kolejne problemy.
Mimo tego, że chodziłem na terapię, koszmary
nadal mnie nękały. Choć była ich mniejsza ilość, nie zmieniało to faktu, że
były. Stały się bardziej realne i przejrzyste niż inne i to mnie napawało
obrzydzeniem i strachem.
Wpadałem w skrajności i co gorsza, nie umiałem
tego powstrzymać.
Czas dłużył mi się niemiłosiernie. Do południa
próbowałem dosłownie wszystkiego, co przyspieszyłoby czas, ale jak na złość
wskazówki zegara były przeciwko mnie i poruszały się wolniej niż zazwyczaj. Nie
pomagała mi również myśl, że będę musiał czekać zanim wejdę do gabinetu, a
wiedziałem, że będę czekać tak czy siak.
Na autobus wybrałem się około godziny
czternastej. Wiedziałem, że autobus przyjedzie parę minut po piętnastej, ale i
też miałem świadomość, że nie spóźnię się na umówioną godzinę.
Odczułem zimno w momencie, kiedy wszedłem do
budynku przychodni. W korytarzu, w którym zawsze czekałem paliły się tylko dwie
lampy przyczepione na ścianach. Tak naprawdę nawet nie przykuwałem uwagi na
gabloty, które tam były i jakie informacje mogłem tam przeczytać. Po prostu nie
miałem siły czytać. Tym razem nie było inaczej. Usiadłem na krześle, układając
dłonie na kolanach, skanując ścianę naprzeciwko mnie. Kropki. Zacząłem je
liczyć.
Nie wiem która była godzina, kiedy drzwi się
otworzyły, ale nie zdążyłem policzyć do końca kropek. Spojrzałem w stronę
otwartych drzwi i tej samej kobiety, która cały czas była przede mną. Nie
mogłem nic wyczytać z jej twarzy, ale chyba w jej oczach dostrzegłem oburzenie,
ale nie miałem prawa tego oceniać. Może ja wcale nie znałem się na uczuciach i ekspresji
innych?
Z westchnieniem wstałem z krzesełka i
powędrowałem do drzwi. Zapukałem, a gdy usłyszałem „proszę”, wszedłem do
środka.
I właśnie w tym momencie zacząłem odczuwać
strach. Nasze ostatnie spotkanie nie należało do typowych. Ja mu zemdlałem, a
on jeszcze wziął za mnie odpowiedzialność, choć nie musiał. Momentalnie
przypomniała mi się nasza krępująca podróż i rozmowa przez którą dowiedziałem się
rzeczy, która nie potrafiła odejść z mojego umysłu. Po prostu nie mogłem
przestać o tym myśleć, a co gorsza, chciałem wiedzieć więcej, ale niestety nie
miałem żadnych źródeł.
Podniosłem nieśmiało wzrok, skanując stolik i
bukiet białych róż. Och, tym razem bardziej namiętne kwiaty, ale w jakiś
stopniu skojarzyły mi się z niewinnością.
Stłumiłem w sobie westchnięcie, po czym
przeniosłem spojrzenie na psychologa. Chanyeol jak zwykle się uśmiechał
łagodnie, jakby zapomniał o sytuacji z przed świąt. W pewnym sensie i ja
odetchnąłem. Był ubrany w białą koszulę, a jej mankiety podwinął pod łokcie.
Wyglądał nieco poważniej, albo mi się po prostu zdawało. Czy człowiek potrafi
zmienić się przez kilka dni?
— Dzień dobry — mruknąłem, jakbym nie miał
humoru.
— Dzień dobry, Baekhyunie — powitał mnie, nadal
się uśmiechając w ten łagodny sposób, który potrafił uspokoić w nawet
najbardziej nerwowych chwilach.
Zająłem miejsce na krześle i jak miałem w
zwyczaju, wcisnąłem dłonie pomiędzy uda. Czułem wzrok na sobie, ale chyba zdążyłem
się do niego przyzwyczaić, co jednak nie zmieniało faktu, że trochę się krępowałem.
— Jesteś dzisiaj jakiś markotny — zauważył
Chanyeol.
Wzdrygnąłem na dźwięk jego głosu. Stał się
nieco niższy i cięższy, co wywołało u mnie dreszcze, niekoniecznie przyjemne.
— Przepraszam — odpowiedziałem natychmiastowo.
— Ostatnio… ostatnio nie mam po prostu dobrych nocy — wyjaśniłem.
Może trochę skłamałem. Czułem się niekomfortowo
w jego towarzystwie, bo miałem wrażenie, że coś się pomiędzy nami zmieniło
tylko nie mam pojęcia co. Chyba nawet to wolałem zostawić w spokoju i nie
rozmyślać nad tym, bo i tak nie dochodzę do żadnych sensownych wniosków.
— W jakim sensie? — zapytał już normalnym tonem
do którego się przyzwyczaiłem.
Podniosłem wzrok na niego, bo nieświadomie
wbiłem swoje w podłogę, bo wydawała mi się bardziej interesująca od niego. W
prawdzie nie chciałem na niego patrzeć, bo wiem, że próbowałbym odczytać coś
niego, ale jest jak zamknięta książka, której w żaden sposób nie da się
przeczytać.
— Mam sny, ale gdy się budzę nie mam pojęcia o
czym były — powiedziałem ostrożnie. — Najgorsze w tym jest, że budzę się
również z poczuciem niepokoju i strachem,
Chanyeol przez chwilę się nie odzywał, a jego
brwi nieco powędrowały w dół. W następnym momencie odchylił się nieco, ale nie
spuścił ze mnie wzroku.
— Czym to może być spowodowane, Baekhyunie?
Wzruszyłem ramionami, zagryzając wargę.
— Nie mam zielonego pojęcia — przyznałem.
Wydaje mi się, że to było o wiele gorsze od
koszmarów, które miałem, ale one znikły i zastąpiły je niepokojące sny, których
nie potrafiłem zapamiętać.
— Stało się coś, co wywołało na tobie jakieś
wrażenie? — zapytał ponownie.
Chciałem powiedzieć, że nie, ale było jedno
wydarzenie, które sprawiło, iż cały czas byłem pogrążony w myślach. Wydarzenie
o którym nie chciałem mu mówić, bo właśnie to on był bezpośrednim zapalnikiem.
W ostatnim momencie ugryzłem się w język.
— Nie.
Przez jego twarz przebiegł cień, ale nie byłem
pewny z jakiego powodu.
— To naprawdę trudne do rozwiązania —
powiedział, po czym założył ręce w koszyczek i położył na nich brodę. Znowu. —
Najgorsze jest w tym wszystkim, że budzisz się czując strach — zamilkł na
chwilę. — Przeanalizujemy raz jeszcze wszystko. W takim razie opowiedz mi jak
się czujesz w sprawie narkotyków.
I po raz kolejny zaczęła się rozmowa. W pewnych
momentach zjeżdżaliśmy z tematu na życie codzienne, bo obiecał mi, że pomoże mi
się uporać z własnymi słabościami. Byłem mu wdzięczny za to.
Pominąłem parę spraw.
Właśnie nie wspomniałem o szczególe, że ktoś na
mnie patrzył na terapii grupowej. Jednak zwalałem winę na to, że po prostu ktoś
mi się przypatrywał, nie chciałem szukać głębszego dna.
Odczuwałem to, że ta wizyta była inna od
poprzednich. Była bardziej chłodna niż zwykle i dało się to wyczuć. Ale nie
skarżyłem się na to. Mogłem się domyślić, że wszystko się zmieni, ale zabolało.
Zabolało, że nie jest tak jak dawniej, a ja zostaję z kolejnymi problemami, o
których niestety nie mogę mu powiedzieć, bo dotyczyły jego osoby.
Pożegnałem się z Chanyeolem i po raz pierwszy
odkąd zacząłem tu przychodzić odczułem niemałą ulgę, gdy wyszedłem na zewnątrz.
Zawinąłem szalik wokół szyi i ruszyłem powoli
przed siebie. Dzień obfitował w słońce, dlatego wynurzyłem twarz z pod szalika,
ciesząc się łagodnymi promieniami słońca. Trochę mnie łaskotały, ale w pewnym
sensie było to przyjemne.
Na przystanku starałem się nie myśleć o
wizycie, ale było to trudne, bo moje myśli teraz były jak śmietnik co wcale mi
nie pomagało.
Żałowałem chwili kiedy zauważyłem, że zaczynam
interesować się Park Chanyeolem. Żałowałem, że moje serce wybrało jego, by
ulokować w nim swoje uczucia. Właściwie ja sam siebie niszczyłem. Po co mi to?
Sam siebie nie rozumiałem, a tym bardziej mojego serca.
Miałem wrażenie, że czeka mnie teraz wyboista i
bolesna ścieżka, którą muszę przemierzyć samotnie i bez żadnego słowa skargi.
«»
Niedługo wyjaśni się kim była osoba, która patrzyła na Baekhyuna i zacznie się już prawdziwa akcja.Obstawiam ponad dwadzieścia rozdziałów, wahając się do trzydziestu.Kocham Was.Poprawiłam ostatni rozdział.Tu też pewnie są błędy, ale poprawię je w wolnej chwili.
Jeszcze nie zdążyłam skomentować poprzedniego rozdziału, a ty już kolejnym mnie zaskakujesz! Podziwiam, nie powiem, sama chciałabym tyle i tak szybko pisać.
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania, mówiłam już, że intrygują mnie te kropki? Może to po prostu zwykłe kropki, ale nie wiem. Jakoś tak. Zrzućmy to na ich urok i ee... szybką reprodukcję czy tam namnażanie xd
Szkoda w sumie, że to spotkanie było inne. Nie podoba mi się to, ale liczę na szybki powrót do romantycznych chanbaeków :3 Wgl, tak odnośnie tego obserwowania, to pojęcia nie mam czemu, ale jakoś pomyślałam, że albo Sehun albo Jongin przyglądali się Baekowi. Trójkącik, maybe?
Jeśli nie oni to ja już nie wiem xd
Pozdrawiam!
Dziękuję za komentarz, tajemnicza osoba niedługo się wyjaśni ♥
Usuń