czwartek, 7 lipca 2016

Touches - dotyk osiemnasty;



„(...) nie sen jest najgorszy, najgorsze jest przebudzenie.” — Julio Corrazar

«»

Zastanawiałem się nad tym, co mogę zrobić, by choć trochę złagodzić chłód, który zawitał na dobre na moich wizytach. Wcale nie czułem się z tym dobrze i szukałem sposobu, by jakoś to przetrwać, ale nic nie wymyśliłem, a po każdej wizycie miałem ochotę płakać. Bo o ile myślałem, że dam radę, to chyba nie zdawałem sobie sprawy, że to będzie tak boleć.
Westchnąłem ciężko, spoglądając przez okno. Kolejna pora roku zaczynała wkradać się do Nowego Jorku, uraczając nas deszczowymi dniami. Byłem przygnębiony i zaczynałem dusić w sobie uczucia, sam nie mając pojęcia komu mogę się wygadać.
Nie chciałem obarczać kolejnymi problemami Camryn i Claude. Właściwie nie powiedziałem im o jednej ważnej rzeczy o mnie i teraz sam już nie wiedziałem czy mam im to mówić, czy jednak zabrać to ze sobą do grobowej deski. Poza tym, pozostawała ich reakcja na to, że mają homoseksualistę pod dachem.
Dni stawały się godzinami wypełnionymi czekaniem, monotonnym nastojem i kropelkami deszczu. Każda minuta była liczona w nierównych oddechach i uderzeniach kropli, a sekundy stały się ciężkie jak szaro-bure chmury na niebie. Czas stał się wolny i nie płynął tak jak kiedyś. Moja cierpliwość była wystawiana na próbę.
Byłem również skołowany tym, że cały czas czułem to przeszywające spojrzenie na terapii. To już nie było normalne i czułem, że zaczynam się gubić. Zanim porządnie zdążyłem wejść na prostą drogę, ta znowu mi się poskręcała jak jakaś pieprzona pętla.
Z westchnieniem wyciągnąłem telefon. Właśnie on mi przypomniał, że zostało mało czasu, kiedy wyjadę do Korei na ślub mojego brata. Przyszło mi nawet myśleć, że odejdę stąd w chłodniejszych stosunkach niż na początku z panem Parkiem, ale chyba nie miałem na to wpływu. Ja za niego nie decydowałem, ale musiałem przyznać, że jego decyzja zabolała mnie do żywego. Tak naprawdę nie wiedziałem co zrobiłem nie tak i to pozostało dla mnie zagadką.
Z bratem rozmawiałem regularnie. Zdążył mnie powiadomić o dacie ślubu. Drugi sierpnia. Choć trochę czasu zostało do lata, wiedziałem, że czas minie szybko. Zaczynała się wiosna, więc i lato przyjdzie prędzej niż się będę spodziewać.
W gruncie rzeczy bardzo chciałem zobaczyć brata. Przytulić się w końcu do niego — co z tego, że on jak i zarówno ja byłem dorosły — chciałem po prostu choć trochę poczuć rodzinnej miłości.
Zrobiłem wstępny plan wyjazdu — chciałbym wyjechać z Nowego Jorku pod koniec lipca, bo nie chciałem się tłuc na ślub brata w ostatniej chwili. Musiałem jeszcze poinformować Camryn i Claude, że mam w planach opuścić Amerykę. Choć odwlekałem tę rozmowę miałem świadomość, że muszę im powiedzieć. Nie chciałem ich zwyczajnie zranić. Nadal utrzymywałem zdanie, że wrócę do Korei, ale gdzieś w głębi duszy czaiła się niepokojąca myśl. Ignorowałem ją skutecznie, ale kuła mnie w serce.
Czułem się w pewnym momentach jakbym miał w ręce swoje człowieczeństwo, a jednocześnie je tracił. Miał, bo przybrałem na wadze, a tracił, ponieważ pojawiały się kolejne problemy, których nie umiałem rozwiązać. Nawet za pomocą psychologa.
Przeczesałem włosy ręką. Odpowiednia dieta i wizyta u lekarza pozwoliła mi trochę odnowić mój wygląd — przynajmniej moje włosy nie przypominały teraz kupy siana i nie były tak rzadkie jak kiedyś. To wiele dla mnie znaczyło, ale jednak nadal pozostało we mnie obrzydzenie. Istniało wiele blizn, które skutecznie mnie obrzydzały i nie pozwalały myśleć, że ktoś będzie w stanie mnie dotykać bez żadnych komentarzy. Stałem się potworem, który chciał być dotykany, ale nie chciał na to pozwolić. To taki cholerny paradoks, z którego ciężko było wyjść.
Podświadomie chciałem, by ktoś mnie dotknął, nie odbierając mnie za kogoś kim się stałem.
Zacisnąłem usta w wąską kreskę. Za dużo ostatnio myślałem i traciłem tylko na to nerwy.
Park Chanyeol, dlaczego stałeś się dla mnie taki chłody? Dlaczego cały czas nawiedzają mnie twoje oczy? Czemu nie mogę przestać o tobie myśleć, tak jak ty zrobiłeś to ze mną? Dlaczego moje serce tak boli, choć tego nie chce?
Zacisnąłem powieki, by się nie rozkleić. Tym razem nie ze swojej bezsilności, ale z uczuć. Pierdolonych uczuć, które wkradły się w moje serce, a tego nie chciałem. To tak jakby w moim sercu wyrósł niechciany chwast do takich rozmiarów, że nie miałem jak tego wyrwać i nie miałem na to siły.
Kiedy upewniłem się, że się nie rozpłaczę, potarłem swoje dłonie i zszedłem na dół. Gdzieś słyszałem ciche rozmowy Claude z klientami, kroki Camryn, która robiła obiad. Niby coś zwykłego, a dla mnie wyjątkowego. Nie wiem czemu, ale naprawdę czułem się jakbym znalazł zastępczą rodzinę i to właśnie ona podtrzymuje mnie na powierzchni. Obawiam się, że gdyby nie oni, dawno bym skończył na samym dnie i wtedy nikt już by mi nie pomógł.
Ruszyłem do kuchni, ponieważ wiedziałem, że Claude`owi nie mogę przeszkadzać, natomiast jestem pewny, że moja przyjaciółka nie pogardzi moim towarzystwem.
Miałem rację, kiedy mnie zobaczyła oczy jej się zaświeciły jakby zobaczyła jakąś znaną sławę, a przecież to byłem tylko ja.
— Wyglądasz na przybitego — zmarszczyła brwi, kiedy usiadłem na krześle, a ona mogła dostrzec z bliska moją twarz.
— Wydaje ci się — uspokoiłem ją, ale nie wydawała się być zadowolona z mojej odpowiedzi.
— Och, czyżby? — zapytała z nutką kpiny w głosie, podstawiając mi pod nos jakieś kremowe ciasto. Po chwili dostawiła też kubek z herbatą.
— Czemu sądzisz inaczej? — odpowiedziałem pytaniem na pytanie z pełną buzią.
Camryn uniosła brwi tak wysoko, że nie przypominała siebie.
— Nie udawaj głupka, Baekhyunie — odpowiedziała mi. — Znam cię jak własną kieszeń i w pewnych momentach da się z ciebie czytać jak z otwartej książki. A w kwestii problemów jestem jak pieprzony prorok.
Zaśmiałem się z jej uwagi.
— Kiedyś ci powiem, ale ja sam muszę się z tym uporać — powiedziałem  końcu, uśmiechając się lekko.
Spojrzała na mnie podejrzliwie, ale już nic powiedziała. Kochałem ją za to. Za to, że się nie wtrącała i nie drążyła tematów, które były dla mnie niewygodne i bolesne. Wiem też, że kiedyś jej o tym powiem. Ona też dobrze wiedziała, że w końcu pęknę i opowiem o swoich problemach.
Pomogłem jej w obiedzie, który podaliśmy pół godziny później. Siłą też wyciągnęliśmy naszego przyjaciela z jego twierdzy i zjedliśmy w ciszy. Lubiłem te momenty, bo napawały mnie spokojem, który ostatnio rzadko kiedy mnie nawiedzał, a wydaje mi się, że teraz najbardziej go potrzebuję.
Pozmywałem, później rozwiązywałem krzyżówki z Camryn, bo oboje stwierdziliśmy, że nie mamy co robić. Claude został z nami, ale szperał coś swoim laptopie, pewnie znowu pisał jakieś programy. Ale wystarczyła świadomość, że byli ze mną.
Na wieczór włączyliśmy film „Incepcja”. Tak się wciągnęliśmy w film, że przez prawie dwie godziny nie ruszaliśmy się z miejsc. Byłem wdzięczny, że to nie był typowy romans, bo mimo wszystko miałem trochę szargane serce i nie chciałem niczego oglądać o miłości.
Nie wiem która była godzina, kiedy w końcu położyłem się na łóżku, ale długo nie mogłem zasnąć. W końcu moje powieki stały się ciężkie, a ja zapadłem w niespokojny sen.

«»

Pokój był ciemny i przypominał łudząco mój stary mały pokoik. Mój oddech stał się ciężki, kiedy usłyszałem za sobą ciężkie, tak dobrze znane mi kroki.
Krzyk stanął mi w gardle, kiedy usłyszałem szczęk zamka i skrzyp drzwi.
Poczułem oddech na szyi, ten ciężki, którego tak nienawidziłem. Ten zły szept, który wpływał do mojego ucha.
To wszystko było tak znajome i dobrze mi znane,
To co było zapomniane na siedem lat teraz właśnie było przypomniane.
Poczułem uderzenie. Silne. Tak znane. Później usłyszałem śmiech, jakby katowanie mnie było dobrą zabawą na wieczory. Czułem jego pięści wszędzie. Gdzie się tylko dało. Na plecach, ramionach, udach, nogach, biodrach. Miałem wrażenie, że wszystko mnie pali, a stare rany, jeszcze dobrze niezagojone roztwierają się na nowo. Usłyszałem znajomy brzęk paska. Ten sam. Chciałem nie płakać, ale nie mogłem powstrzymać słonych kropel, kiedy uderzenia stawały się coraz mocniejsze. Mocniejsze od tych, które zapamiętałem.
Szarpnął mnie za włosy, ja poczułem ohydny oddech mojego oprawcy. Tak bardzo znienawidzonego przeze mnie.
— Teraz umrzesz — głos mojego ojca zapłonął w mojej głowie.
Krzyczałem.

«»

Obudziłem się spłakany i praktycznie mokry od potu. W popłochu zacząłem błądzić rękoma po moim ciele, doszukując się ran których nie było.
To był tylko sen, Baekhyun. Tylko sen.
Więc dlaczego nie mogłem się wcale uspokoić? Łzy nadal mi ciekły po policzkach, nie mogłem ich w żaden sposób powstrzymać.
Chciałem zadzwonić do brata, ale gdzieś w podświadomości wiedziałem, że on nie da rady mnie uspokoić.
Sięgnąłem więc po zmiętoloną karteczkę z numerem telefonu, z którego miałem nadzieję nigdy nie zadzwonić.
Niewiele myśląc wystukałem numer drżącymi dłońmi, modląc się, by nie zrobić żadnego błędu. Byłem tak roztrzęsiony, że ledwo widziałem co piszę.
Wcale nie myślałem, gdy nacisnąłem zieloną słuchawkę, nie dbając o późniejsze konsekwencje, bo z tego co pamiętam ktoś mi obiecał odebrać o każdej porze dnia.
Po kilku sygnałach straciłem nadzieję, że odbierze i płakałem znów, ale zanim usłyszałem irytujące nagranie sekretarki, usłyszałem jego głos.
Prawie udusiłem się własnym szlochem, kiedy usłyszałem śpiący głos Chanyeola po drugiej stronie, ale byłem mu niesamowicie wdzięczny, że odebrał.
Tej nocy śnił mi się mój ojciec, który mnie zabił.


«»

No to ruszamy z akcją.
Kocham Was.
PS. DODAJĘ SOBIE WIĘCEJ DO PLANU, CIESZCIE SIĘ, BĘDZIE WIĘCEJ ROZDZIAŁÓW.

7 komentarzy:

  1. Biedny Baek.. jak Ty go męczysz :/ takie koszmary na niego zsyłać? A tak serio to całkiem fajny rozdział ;3
    Baekhyun zadzwonił do Chanyeola.. może znowu się coś zmieni między nimi.. fighting!

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, to ostatni raz jak go tak męczyłam... Chyba XD
      W każdym razie bardzo dziękuję za komentarz i postaram się teraz uszczęśliwić Baekhyuna ♥

      Usuń
  2. KURCZE. Ja to podziwiam Ciebie i prędkość z jaką piszesz. Sama już z komentowaniem nie nadążam, serio xd No ale w końcu jestem :D
    Co do rozdziału to podobał mi się (okej, monotonna się już staję ;/). Prawdę mówiąc, jakimś supernaturalem mi tu podjechało kiedy przeczytałam o ojcu, który zabił Baeka. W sumie pewnie odnosiło się to do czegoś na kształt starego, uśmiechniętego Baeka, który właśnie zmienił się (został zabity) przez postępowanie ojca, zaczął ćpać i wgl, ale nadal jakoś tak. Duszek Baek, przychodzący do Chana na terapię, bo nie może sb teraz spokojnie latać w chmurkach, przez jakiś czas nie mógł mnie opuścić. (Czy to prawdopodobne, że teraz do mnie sobie przyleciał? Nie, nieważne xd).
    Okk, jak tak teraz o tym napisałam to brzmi to co najmniej dziwnie, ale co ja poradzę na to, jak działa moja wyobraźnia? Ona już od dawna podróżuje sobie w całkiem nieznanych mi kierunkach ;/
    W każdym razie życzę weny i pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dodaję tak często jak się wszystkim wydaje... XD Mam czasem tazw motorek w tyłku, ale skutkuje to brakiem weny na jakiś czas :D
      To koszmar był, Barkhyun nie przewiduje przyszłości, więc możesz spać spokojnie :D
      Dziękuję za komentarz, Twoje zawsze są takie kochane ♥

      Usuń
    2. Hah xd oddaj mi ten motorek czasami :D
      Nie no, domyśliłam się, że sen, a właściwie koszmar, ale tak jak napisałam, moja wyobraźnia czasami aż nadto się rozpędza, a wtedy już jej przystopować nie mogę xDDD

      Usuń
    3. Znam to, ale co zrobić :d Wyobraźnia jest naprawdę fajna do czasu, kiedy nie zaczyna podrzucać dziwnych pomysłów XD

      Usuń
    4. Oj tak, zgadzam się w stu procentach ^^

      Usuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x