wtorek, 28 czerwca 2016

Touches - dotyk czternasty;



„A wszystko co kochałem - kochałem w samotności.” —  Edgar Allan Poe

«»

Moja głowa dosłownie pękała, gdy otwierałem oczy. Plusem było to, że światło nie zaatakowało moich oczu, ponieważ w pomieszczeniu w jakim się znajdowałem było stosunkowo ciemno, ale gdzieś w właśnie z tej ciemności przebijała się jasna łuna światła.
Jęknąłem głośno, kiedy poczułem suchość w gardle, do tego bardzo nieprzyjemny posmak na języku. Nie było w tym nic przyjemnego, w zasadzie nawet nie pamiętam momentu, kiedy ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Jakby w jednym momencie ktoś przeciął linię z moim ciałem, a ja staję się bezwładną kukiełką.  
Nim zdążyłem porządnie przywołać się do porządku poczułem chłodną dłoń na moim czole. Ostrożnie podniosłem powieki, bo wolałem znowu nie mdleć, poza tym nie byłem w stanie robić nic gwałtownego.
Pochylał się nade mną pan Park, przyglądając mi się uważnie, jakby szukał oznak, że wszystko ze mną w porządku. W zasadzie nie było, ale chyba wolałem nawet to ukryć przed sobą.
— Słyszysz mnie, Baekhyun? — zapytał, kiedy najprawdopodobniej zauważył, że powoli odzyskuję świadomość.
— Słyszę — odpowiedziałem, ale mój głos wcale nie przypominał mojego. Stał się bardziej zachrypły i brzmiał tak jakbym miał chore gardło.
Po chwili poczułem jak kanapa, na której leżałem i na którą najprawdopodobniej położył mnie Chanyeol ugina się pod kolejnym ciężarem.
— Wystraszyłeś mnie, Baekhyun — oznajmił mi Chanyeol, a ja speszyłem się niemiłosiernie.
— Przepraszam.
Westchnął. Przez chwilę się nie odzywaliśmy, ale psychiatra znowu zaczął mówić.
— Nie masz za co przepraszać. Tylko proszę, uprzedzaj mnie, że źle się czujesz, nie mam serca patrzeć jak ludzie mdleją mi na oczach.
Zgiąłem nieco nogi, od razu nie odpowiadając. W sumie nie miałem pojęcia co mogłem powiedzieć, dlatego zamilknięcie było dobrym rozwiązaniem. Poczułem się głupio, że musiał się o mnie martwić, ale podświadomie cieszyłem się z faktu, że mnie nie zostawił. Chyba właśnie dzięki niemu nie skończyłem z rozbitą głową, bo z tego co pamiętam złapał mnie w ostatnim momencie.
— Która godzina? — zapytałem nieśmiało.
Obserwowałem jak psycholog zerka na zegarek na nadgarstku, po czym wzdycha. Wzdrygnąłem się nieco.   
— Dochodzi dwudziesta — odpowiedział mi, a ja prawie nie popłakałem się ze swojego stanu i bezmyślności.
W popłochu wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni, a ten gest kosztował mnie falą mdłości. Zignorowałem to jednak i odblokowałem telefon. Kilka nieodebranych połączeń od moich przyjaciół i znów poczułem się słabo. Nacisnąłem zielną słuchawkę do Camryn i czekałem cierpliwie aż od bierze.
Przeprosiłem bezgłośnie pana Parka, gdy w słuchawce rozbrzmiał głos Camryn. Wyjaśniłem jej wszystko i już chciałem powiedzieć jej, że dotrę jakoś do domu, gdy Chanyeol wyciągnął mi delikatnie telefon z dłoni i sam zajął się rozmową.
— Dopilnuję, żeby trafił cały do domu — powiedział. — Po raz pierwszy zdarzyło mi się, że ktoś poczuł się źle na mojej wizycie dlatego wezmę za niego odpowiedzialność. Do widzenia — pożegnał się i oddał mi telefon.
Patrzyłem na niego zmieszany. Poczułem się dziwnie i nie było to związane z osłabieniem. Właściwie mogłem mu zniszczyć wieczór, a ten brał jeszcze za mnie odpowiedzialność, choć byłem dorosły.
— Dlaczego? — zapytałem i odważyłem się na niego spojrzeć.
Uśmiechnął się łagodnie, ale nie poprawiło mi to samopoczucia. Chyba poczułem się gorzej niż wcześniej. Zaczynał wchodzić  mi na głębsze uczucia, a nie mogłem sobie na to pozwolić. Ani teraz, ani nigdy.
— Tak jak powiedziałem, jesteś pierwszą osobą, która u mnie zemdlała — powtórzył. — Poza tym nadal wyglądasz źle i choćby miało mnie piekło pochłonąć, nie pozwolę ci teraz iść samemu — oznajmił mi, a tym razem oblałem się soczystym rumieńcem.
Próbowałem nieudolnie się podnieść do siadu, ale nie miałem na to najmniejszej siły. W końcu Chanyeol mi pomógł, a dotyk jego dłoni na moim ciele sprawił, że zadrżałem. Nikomu nie pozwalałem się dotykać, najczęściej tylko Claude i Camryn mnie przytulali i dotykali, ale nigdy nikomu obcemu nie pozwalałem na żaden dotyk. Może właśnie dlatego, że byłem fizycznie zniszczony i inni mogli odebrać mnie za kogoś, kim się stałem, ale starałem się z tego wygrzebać?
— Zrobię ci jeszcze herbaty — zarządził. Pokiwałem tylko głową, wiedząc, że z nim nie wygram. Stał się teraz zupełnie kimś innym niż dotychczas, ale nadal pozostał tajemniczy. Nadal nie mogłem go rozgryźć, co zaczynało mnie frustrować.
— Dlaczego cały czas kwiatki się zmieniają? — wypaliłem pytanie, a Chanyeol zmarszczył brwi. Po chwili jednak uśmiechnął delikatnie.
— Och, jesteś pierwszą osobą od kilku lat, która zauważyła zmianę bukietów — wyjaśnił. — Sam nie wiem, lubię różnorodność.
— Trudno nie zauważyć takich zmian, wazon stoi praktycznie na widoku — zdziwiłem się.
— Niektórzy ludzie nie interesują się zbytnio dekoracjami, czy kwiatami. Dla nich nie musi nawet to istnieć.
Siorbnąłem kolejny łyk. Nadal nie mogłem się pozbyć gorzkiego smaku, ale gorąca herbata w jakiś stopniu pomogła mi się pozbyć lekkich mdłości. Czułem się znacznie lepiej, ale nadal niekomfortowo.
— Przepraszam za wszelkie kłopoty — zarumieniłem się ze wstydu. — Właśnie mogłem popsuć panu wieczór.
Nie powiedziałem tego na glos, ale miałem na myśli, że właśnie tracił chwile z rodziną.
— Oj przestań i głowa do góry — odpowiedział mi. — Jesteś strasznie upartą osobą i strasznie wrażliwą — zauważył, a ja po raz pierwszy w swoim życiu miałem szczerą chęć zapaść się pod ziemię. — Te cechy nie są wcale takie złe… Przypominasz mi pewną osobę.
Ostatnie słowa wypowiedział już nieco ciszej niż pozostałe, a mnie od razu włączył się dziwny tryb. Znowu odezwała się ciekawska strona, ale on zamiast gasić tę naiwną ciekawość, on ją wręcz podsycał. Nie powstrzymałem się od pytania.
— Pewną osobę?
Spojrzałem na niego, a ten uśmiechnął się łagodnie — znów — i wrócił spojrzeniem do obrączki. Miałem wrażenie, że właśnie dostałem w twarz, bo moje przypuszczenia mogły się okazać prawdą, a moje serce zostanie zmiażdżone. Nie chciałem się do niego przywiązywać, ani nic czuć.
— Przypominasz mi moją zmarłą żonę.
W tej chwili miałem wrażenie, że moje serce zostało zgniecione, kiedy jego wyraz twarzy uległ zmianie, a on nie powstrzymał się od grymasu bólu. Szybko chciał poprawić swoją minę, ale nic to nie dało. Nawet nie chciałem, by udawał. W tym z pozoru krótkich słowach był zawarty wielki ból, który nawet ja usłyszałem.   
— Och… Przepraszam, nie chciałem — mój głos stał się cichy, by tylko go nie urazić w żaden sposób. W tej chwili i tak już wjechałem w jego życie.
— To nic, Baekhyun — odpowiedział mi, po czym spojrzał na mnie. — Jesteś do niej podobny z charakteru. Była prawie że identyczna. Ta obrączka — przejechał po niej palcem drugiej ręki — jest jedyną pamiątką po niej, której nie potrafiłem wyrzucić.
— Musiał ją pan bardzo kochać — zauważyłem smutno i ścinałem bardziej kubek dłońmi.
— Tak, bardzo ją kochałem. Straciłem ją pięć lat temu. Ale muszę dalej żyć.
Zrobiło mi się tak bardzo go szkoda, że miałem ochotę go przytulić. Jednak powstrzymałem się od tego, bo wiedziałem, że nie mogę sobie na to pozwolić. Choć podzielił się ze mną skrawkiem swojego życia, to nie zmieniało faktu, że nadal mogłem się wpychać.
— Bardzo mi przykro z tego powodu — nie umiałem niczego innego powiedzieć.
Pokiwał głową, po czym westchnął. Widziałem jak rzuca jeszcze jedno spojrzenie na obrączkę, po czym przenióśł wzrok na mnie.
— Chodź, odwiozę cię do domu — oznajmił mi.
Pokiwałem głową i znów pozwoliłem mu na to, by mi pomógł.
Po raz pierwszy widziałem jak się ubiera i zamyka gabinet, klucząc go. Podtrzymywał mnie za łokieć, a później z uśmiechem — łagodnym, jak zwykle — oddał klucz kobiecie na recepcji. Nie wydawała się być jakoś zniesmaczona tym, że Chanyeol mnie trzyma — raczej wyczytałem w jej oczach współczucie — chyba naprawdę wyglądałem gorzej niż zazwyczaj.
Zaprowadził nas do samochodu, mnie usadzając na miejscu pasażera, a samemu usiadł na miejscu kierowcy. Podałem mu adres, kiedy się o mnie to spytał.
Jechaliśmy w ciszy. Jazda z nim trochę się różniła od drogi z moim przyjacielem. Wydawało mi się, że jestem nieco spokojniejszy z Chanyeolem, sam nie wiem. Zwracałem uwagę na jego dłonie zaciskające się na kierownicy, jak lekko marszczy brwi, na drobne detale jego osoby.
Odwróciłem głowę w momencie, kiedy moje myśli za bardzo zbiegały na jego osobę. Fakt, był atrakcyjną osobą, muszę przyznać, ale nadal czułem pewną blokadę, która nas dzieliła. Ja byłem narkomanem, on był lekarzem; on był czystym człowiekiem, ja brudnym. Byliśmy kompletnym przeciwieństwem siebie i miałem nadzieję, że nasze światy nie zderzą się w taki sposób o jakim myślałem.
Droga minęła w ciszy. Może to i lepiej, że się nie odzywaliśmy, w sumie nie wiem na jakie tematy mogliśmy porozmawiać. Zwykle spotkanie różniło się od sesji jako lekarz-pacjent. Dlatego też czułem się nieswojo, bo miałem wrażenie, że nie mamy ze sobą nic wspólnego, a tematy kończą się zaraz przy moich problemach.
Kiedy przed oczami wyrósł mi mój dom, w duchu odetchnąłem głęboko i ucieszyłem się jak mało kiedy. Lubiłem ciszę, ale ta wyjątkowo drażniła moje uszy, dlatego jak najszybciej chciałem znaleźć się w domu i zapomnieć o tym, co się wydarzyło.
Chanyeol zaparkował tuż przed moim domem. Wysiadł z auta, kiedy ja próbowałem rozpiąć pasy i o własnych silach wyjść. Jednak z wielkim rozczarowaniem przeliczyłem się z moją siłą, bo nadal czułem się jakbym miał nogi z waty, a sam nie posiadał za grosz siły w ramionach.
Kiedy podtrzymywał mnie, bym nie upadł, z domu wyszedł Claude. Odetchnął z ulgą i podszedł z wdzięcznością w oczach do naszej dwójki. Musiałem przyznać, że dotyk Chanyeola palił mnie nawet przez kurtkę.
— Jesteśmy naprawdę wdzięczni, że pan zajął się Baekhyunem — powiedział Claude, kiedy odbierał mnie z rąk mojego psychologa.
— Nie ma sprawy — uśmiechnął się. Jednak ten uśmiech zupełnie różnił się o tych, które widziałem. Był taki inny, sam nie wiedziałem jak go określić. — Musiałem osobiście dopilnować, że Baekhyun bezpieczne i cało dostanie się do domu. W końcu niecodziennie mdleją mi osoby.
Zarumieniłem się.
— Wesołych świąt — powiedział, odchodząc, posyłając w moją stronę ostatnie spojrzenie.
— Wzajemnie — odpowiedział mój przyjaciel.
Poczułem się taki pusty, kiedy znikł mi z pola widzenia.


«»

a/n: obiecałam, że będą bakyeole, to były. Nie wiem czy spełniłam Wasze oczekiwania ;-; Ale cóż. Po części wyjaśniła się sprawa z obrączką, bo od razu mówię, że będzie to trochę głębsza historia, niż wygląda. Do następnego rozdziału. Tak w ogóle ile obstawiacie rozdziałów?

7 komentarzy:

  1. AAAA!!! Nie przeczytałam jeszcze, ale omg, kocham Cię, że tak często dodajesz <3 a teraz uciekam do moich chanbaeków :DDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. IDIOTO! Channie uśmiecha się TYLKO do ciebie w ten sposób! To ty będziesz jego boyfriendem, a nie jakiś tam Claude. W sumie obawiam się, że Yeol może zacząć lubić Baekhyuna trochę bardziej niż powinien przez to, że tak bardzo przypomina mu jego żonę. Swoją drogą, nie wyobrażam sobie Parka z kobietą. Okej, widziałam swoje, ale i tak poczułam się zdradzona, ok? Tylko Baekkie może bezkarnie mi go zabierać. Słodziaka przecież nie wypatroszę, nie? xdddd
      Coś miałam jeszcze dodać *tu zaczyna myśleć i od nowa przeglądać rozdział, bo skleroza ofc musiała się uruchomić* A! God, to 'odbieranie z rąk MOJEGO psychologa' zabrzmiało jakoś tak uroczo. Zupełnie jakby Baekkie był małym chłopcem niesionym przez Chana. Aw *-*
      A co do ilości rozdziałów to nwm ;-; Akcja sobie powoli się rozwija, więc może coś w granicach 20? Pojęcia nie mam xd Sama z określaniem ich ilości w moich ff mam problem, więc no ;/ Serio nie wiem xd Jak najwięcej ;>
      W każdym razie - jak zawsze - życzę weny i czekam na kolejne rozdziały oraz pozdrawiam :D

      Usuń
    2. Ostatnio Twoje komentarze mnie strasznie cieszą i motywują. Nie wiem czemu, ale zaczynam się cieszyć jak czytam, może przez tak dużo emocji. Dziękuję Ci za to. Bo dla takich osób warto pisać ♥♡

      Usuń
    3. Omo! Cieszę się bardzo, że tak jest! Tym bardziej, że niezbyt często komentuję różne ff. Miło mi bardzo i oczywiście nie ma za co <3

      Usuń
    4. To tym bardziej jestem wdzięczna <3 Naprawdę przeogromnie dziękuję, bo każda opinia czy miły wyraz sprawia, że mam ochotę pisać.

      Usuń
  2. Nie wiem jak to się dzieje, ale znowu ominęłm rozdziały.. nawet 2 :/
    Hmm.. w końcu wyjaśniła się sprawa z obrączką, ale pisałaś, że to obszerniejszy temat, więc jeszcze czekam na rozwój tego wątku ^^ biedny Baek.. ;; podupada na zdrowiu.. przypro mi z jego powodu, ale Chan ładnie się nim zają :D
    Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że zobaczę go od razu xd

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ♥ Baek musi trochę jeszcze niestety ucierpieć ;-;

      Usuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x