„A
wszystko co kochałem - kochałem w samotności.” — Edgar Allan
Poe
«»
Moja głowa dosłownie pękała, gdy otwierałem
oczy. Plusem było to, że światło nie zaatakowało moich oczu, ponieważ w
pomieszczeniu w jakim się znajdowałem było stosunkowo ciemno, ale gdzieś w
właśnie z tej ciemności przebijała się jasna łuna światła.
Jęknąłem głośno, kiedy poczułem suchość w
gardle, do tego bardzo nieprzyjemny posmak na języku. Nie było w tym nic
przyjemnego, w zasadzie nawet nie pamiętam momentu, kiedy ciało odmówiło mi
posłuszeństwa. Jakby w jednym momencie ktoś przeciął linię z moim ciałem, a ja
staję się bezwładną kukiełką.
Nim zdążyłem porządnie przywołać się do
porządku poczułem chłodną dłoń na moim czole. Ostrożnie podniosłem powieki, bo
wolałem znowu nie mdleć, poza tym nie byłem w stanie robić nic gwałtownego.
Pochylał się nade mną pan Park, przyglądając mi
się uważnie, jakby szukał oznak, że wszystko ze mną w porządku. W zasadzie nie
było, ale chyba wolałem nawet to ukryć przed sobą.
— Słyszysz mnie, Baekhyun? — zapytał, kiedy
najprawdopodobniej zauważył, że powoli odzyskuję świadomość.
— Słyszę — odpowiedziałem, ale mój głos wcale
nie przypominał mojego. Stał się bardziej zachrypły i brzmiał tak jakbym miał
chore gardło.
Po chwili poczułem jak kanapa, na której
leżałem i na którą najprawdopodobniej położył mnie Chanyeol ugina się pod
kolejnym ciężarem.
— Wystraszyłeś mnie, Baekhyun — oznajmił mi
Chanyeol, a ja speszyłem się niemiłosiernie.
— Przepraszam.
Westchnął. Przez chwilę się nie odzywaliśmy,
ale psychiatra znowu zaczął mówić.
— Nie masz za co przepraszać. Tylko proszę,
uprzedzaj mnie, że źle się czujesz, nie mam serca patrzeć jak ludzie mdleją mi
na oczach.
Zgiąłem nieco nogi, od razu nie odpowiadając. W
sumie nie miałem pojęcia co mogłem powiedzieć, dlatego zamilknięcie było dobrym
rozwiązaniem. Poczułem się głupio, że musiał się o mnie martwić, ale
podświadomie cieszyłem się z faktu, że mnie nie zostawił. Chyba właśnie dzięki
niemu nie skończyłem z rozbitą głową, bo z tego co pamiętam złapał mnie w
ostatnim momencie.
— Która godzina? — zapytałem nieśmiało.
Obserwowałem jak psycholog zerka na zegarek na
nadgarstku, po czym wzdycha. Wzdrygnąłem się nieco.
— Dochodzi dwudziesta — odpowiedział mi, a ja
prawie nie popłakałem się ze swojego stanu i bezmyślności.
W popłochu wyciągnąłem telefon z kieszeni
spodni, a ten gest kosztował mnie falą mdłości. Zignorowałem to jednak i
odblokowałem telefon. Kilka nieodebranych połączeń od moich przyjaciół i znów
poczułem się słabo. Nacisnąłem zielną słuchawkę do Camryn i czekałem cierpliwie
aż od bierze.
Przeprosiłem bezgłośnie pana Parka, gdy w
słuchawce rozbrzmiał głos Camryn. Wyjaśniłem jej wszystko i już chciałem
powiedzieć jej, że dotrę jakoś do domu, gdy Chanyeol wyciągnął mi delikatnie
telefon z dłoni i sam zajął się rozmową.
— Dopilnuję, żeby trafił cały do domu —
powiedział. — Po raz pierwszy zdarzyło mi się, że ktoś poczuł się źle na mojej
wizycie dlatego wezmę za niego odpowiedzialność. Do widzenia — pożegnał się i
oddał mi telefon.
Patrzyłem na niego zmieszany. Poczułem się
dziwnie i nie było to związane z osłabieniem. Właściwie mogłem mu zniszczyć
wieczór, a ten brał jeszcze za mnie odpowiedzialność, choć byłem dorosły.
— Dlaczego? — zapytałem i odważyłem się na
niego spojrzeć.
Uśmiechnął się łagodnie, ale nie poprawiło mi
to samopoczucia. Chyba poczułem się gorzej niż wcześniej. Zaczynał
wchodzić mi na głębsze uczucia, a nie mogłem sobie na to pozwolić.
Ani teraz, ani nigdy.
— Tak jak powiedziałem, jesteś pierwszą osobą,
która u mnie zemdlała — powtórzył. — Poza tym nadal wyglądasz źle i choćby
miało mnie piekło pochłonąć, nie pozwolę ci teraz iść samemu — oznajmił mi, a tym
razem oblałem się soczystym rumieńcem.
Próbowałem nieudolnie się podnieść do siadu,
ale nie miałem na to najmniejszej siły. W końcu Chanyeol mi pomógł, a dotyk
jego dłoni na moim ciele sprawił, że zadrżałem. Nikomu nie pozwalałem się
dotykać, najczęściej tylko Claude i Camryn mnie przytulali i dotykali, ale
nigdy nikomu obcemu nie pozwalałem na żaden dotyk. Może właśnie dlatego, że
byłem fizycznie zniszczony i inni mogli odebrać mnie za kogoś, kim się stałem,
ale starałem się z tego wygrzebać?
— Zrobię ci jeszcze herbaty — zarządził.
Pokiwałem tylko głową, wiedząc, że z nim nie wygram. Stał się teraz zupełnie
kimś innym niż dotychczas, ale nadal pozostał tajemniczy. Nadal nie mogłem go
rozgryźć, co zaczynało mnie frustrować.
— Dlaczego cały czas kwiatki się zmieniają? —
wypaliłem pytanie, a Chanyeol zmarszczył brwi. Po chwili jednak uśmiechnął
delikatnie.
— Och, jesteś pierwszą osobą od kilku lat,
która zauważyła zmianę bukietów — wyjaśnił. — Sam nie wiem, lubię różnorodność.
— Trudno nie zauważyć takich zmian, wazon stoi
praktycznie na widoku — zdziwiłem się.
— Niektórzy ludzie nie interesują się zbytnio
dekoracjami, czy kwiatami. Dla nich nie musi nawet to istnieć.
Siorbnąłem kolejny łyk. Nadal nie mogłem się
pozbyć gorzkiego smaku, ale gorąca herbata w jakiś stopniu pomogła mi się
pozbyć lekkich mdłości. Czułem się znacznie lepiej, ale nadal niekomfortowo.
— Przepraszam za wszelkie kłopoty —
zarumieniłem się ze wstydu. — Właśnie mogłem popsuć panu wieczór.
Nie powiedziałem tego na glos, ale miałem na
myśli, że właśnie tracił chwile z rodziną.
— Oj przestań i głowa do góry — odpowiedział
mi. — Jesteś strasznie upartą osobą i strasznie wrażliwą — zauważył, a ja po
raz pierwszy w swoim życiu miałem szczerą chęć zapaść się pod ziemię. — Te
cechy nie są wcale takie złe… Przypominasz mi pewną osobę.
Ostatnie słowa wypowiedział już nieco ciszej
niż pozostałe, a mnie od razu włączył się dziwny tryb. Znowu odezwała się
ciekawska strona, ale on zamiast gasić tę naiwną ciekawość, on ją wręcz
podsycał. Nie powstrzymałem się od pytania.
— Pewną osobę?
Spojrzałem na niego, a ten uśmiechnął się
łagodnie — znów — i wrócił spojrzeniem do obrączki. Miałem wrażenie, że właśnie
dostałem w twarz, bo moje przypuszczenia mogły się okazać prawdą, a moje serce
zostanie zmiażdżone. Nie chciałem się do niego przywiązywać, ani nic czuć.
— Przypominasz mi moją zmarłą żonę.
W tej chwili miałem wrażenie, że moje serce
zostało zgniecione, kiedy jego wyraz twarzy uległ zmianie, a on nie powstrzymał
się od grymasu bólu. Szybko chciał poprawić swoją minę, ale nic to nie dało.
Nawet nie chciałem, by udawał. W tym z pozoru krótkich słowach był zawarty
wielki ból, który nawet ja usłyszałem.
— Och… Przepraszam, nie chciałem — mój głos
stał się cichy, by tylko go nie urazić w żaden sposób. W tej chwili i tak już
wjechałem w jego życie.
— To nic, Baekhyun — odpowiedział mi, po czym
spojrzał na mnie. — Jesteś do niej podobny z charakteru. Była prawie że
identyczna. Ta obrączka — przejechał po niej palcem drugiej ręki — jest jedyną
pamiątką po niej, której nie potrafiłem wyrzucić.
— Musiał ją pan bardzo kochać — zauważyłem
smutno i ścinałem bardziej kubek dłońmi.
— Tak, bardzo ją kochałem. Straciłem ją pięć
lat temu. Ale muszę dalej żyć.
Zrobiło mi się tak bardzo go szkoda, że miałem
ochotę go przytulić. Jednak powstrzymałem się od tego, bo wiedziałem, że nie
mogę sobie na to pozwolić. Choć podzielił się ze mną skrawkiem swojego życia,
to nie zmieniało faktu, że nadal mogłem się wpychać.
— Bardzo mi przykro z tego powodu — nie umiałem
niczego innego powiedzieć.
Pokiwał głową, po czym westchnął. Widziałem jak
rzuca jeszcze jedno spojrzenie na obrączkę, po czym przenióśł wzrok na mnie.
— Chodź, odwiozę cię do domu — oznajmił mi.
Pokiwałem głową i znów pozwoliłem mu na to, by
mi pomógł.
Po raz pierwszy widziałem jak się ubiera i
zamyka gabinet, klucząc go. Podtrzymywał mnie za łokieć, a później z uśmiechem
— łagodnym, jak zwykle — oddał klucz kobiecie na recepcji. Nie wydawała się być
jakoś zniesmaczona tym, że Chanyeol mnie trzyma — raczej wyczytałem w jej
oczach współczucie — chyba naprawdę wyglądałem gorzej niż zazwyczaj.
Zaprowadził nas do samochodu, mnie usadzając na
miejscu pasażera, a samemu usiadł na miejscu kierowcy. Podałem mu adres, kiedy
się o mnie to spytał.
Jechaliśmy w ciszy. Jazda z nim trochę się
różniła od drogi z moim przyjacielem. Wydawało mi się, że jestem nieco
spokojniejszy z Chanyeolem, sam nie wiem. Zwracałem uwagę na jego dłonie
zaciskające się na kierownicy, jak lekko marszczy brwi, na drobne detale jego
osoby.
Odwróciłem głowę w momencie, kiedy moje myśli
za bardzo zbiegały na jego osobę. Fakt, był atrakcyjną osobą, muszę przyznać,
ale nadal czułem pewną blokadę, która nas dzieliła. Ja byłem narkomanem, on był
lekarzem; on był czystym człowiekiem, ja brudnym. Byliśmy kompletnym
przeciwieństwem siebie i miałem nadzieję, że nasze światy nie zderzą się w taki
sposób o jakim myślałem.
Droga minęła w ciszy. Może to i lepiej, że się
nie odzywaliśmy, w sumie nie wiem na jakie tematy mogliśmy porozmawiać. Zwykle
spotkanie różniło się od sesji jako lekarz-pacjent. Dlatego też czułem się
nieswojo, bo miałem wrażenie, że nie mamy ze sobą nic wspólnego, a tematy
kończą się zaraz przy moich problemach.
Kiedy przed oczami wyrósł mi mój dom, w duchu
odetchnąłem głęboko i ucieszyłem się jak mało kiedy. Lubiłem ciszę, ale ta
wyjątkowo drażniła moje uszy, dlatego jak najszybciej chciałem znaleźć się w
domu i zapomnieć o tym, co się wydarzyło.
Chanyeol zaparkował tuż przed moim domem.
Wysiadł z auta, kiedy ja próbowałem rozpiąć pasy i o własnych silach wyjść.
Jednak z wielkim rozczarowaniem przeliczyłem się z moją siłą, bo nadal czułem
się jakbym miał nogi z waty, a sam nie posiadał za grosz siły w ramionach.
Kiedy podtrzymywał mnie, bym nie upadł, z domu
wyszedł Claude. Odetchnął z ulgą i podszedł z wdzięcznością w oczach do naszej
dwójki. Musiałem przyznać, że dotyk Chanyeola palił mnie nawet przez kurtkę.
— Jesteśmy naprawdę wdzięczni, że pan zajął się
Baekhyunem — powiedział Claude, kiedy odbierał mnie z rąk mojego psychologa.
— Nie ma sprawy — uśmiechnął się. Jednak ten
uśmiech zupełnie różnił się o tych, które widziałem. Był taki inny, sam nie
wiedziałem jak go określić. — Musiałem osobiście dopilnować, że Baekhyun
bezpieczne i cało dostanie się do domu. W końcu niecodziennie mdleją mi osoby.
Zarumieniłem się.
— Wesołych świąt — powiedział, odchodząc, posyłając
w moją stronę ostatnie spojrzenie.
— Wzajemnie — odpowiedział mój przyjaciel.
Poczułem się taki pusty, kiedy znikł mi z pola
widzenia.
«»
a/n: obiecałam, że będą bakyeole, to były. Nie wiem czy spełniłam Wasze oczekiwania ;-; Ale cóż. Po części wyjaśniła się sprawa z obrączką, bo od razu mówię, że będzie to trochę głębsza historia, niż wygląda. Do następnego rozdziału. Tak w ogóle ile obstawiacie rozdziałów?
AAAA!!! Nie przeczytałam jeszcze, ale omg, kocham Cię, że tak często dodajesz <3 a teraz uciekam do moich chanbaeków :DDD
OdpowiedzUsuńIDIOTO! Channie uśmiecha się TYLKO do ciebie w ten sposób! To ty będziesz jego boyfriendem, a nie jakiś tam Claude. W sumie obawiam się, że Yeol może zacząć lubić Baekhyuna trochę bardziej niż powinien przez to, że tak bardzo przypomina mu jego żonę. Swoją drogą, nie wyobrażam sobie Parka z kobietą. Okej, widziałam swoje, ale i tak poczułam się zdradzona, ok? Tylko Baekkie może bezkarnie mi go zabierać. Słodziaka przecież nie wypatroszę, nie? xdddd
UsuńCoś miałam jeszcze dodać *tu zaczyna myśleć i od nowa przeglądać rozdział, bo skleroza ofc musiała się uruchomić* A! God, to 'odbieranie z rąk MOJEGO psychologa' zabrzmiało jakoś tak uroczo. Zupełnie jakby Baekkie był małym chłopcem niesionym przez Chana. Aw *-*
A co do ilości rozdziałów to nwm ;-; Akcja sobie powoli się rozwija, więc może coś w granicach 20? Pojęcia nie mam xd Sama z określaniem ich ilości w moich ff mam problem, więc no ;/ Serio nie wiem xd Jak najwięcej ;>
W każdym razie - jak zawsze - życzę weny i czekam na kolejne rozdziały oraz pozdrawiam :D
Ostatnio Twoje komentarze mnie strasznie cieszą i motywują. Nie wiem czemu, ale zaczynam się cieszyć jak czytam, może przez tak dużo emocji. Dziękuję Ci za to. Bo dla takich osób warto pisać ♥♡
UsuńOmo! Cieszę się bardzo, że tak jest! Tym bardziej, że niezbyt często komentuję różne ff. Miło mi bardzo i oczywiście nie ma za co <3
UsuńTo tym bardziej jestem wdzięczna <3 Naprawdę przeogromnie dziękuję, bo każda opinia czy miły wyraz sprawia, że mam ochotę pisać.
UsuńNie wiem jak to się dzieje, ale znowu ominęłm rozdziały.. nawet 2 :/
OdpowiedzUsuńHmm.. w końcu wyjaśniła się sprawa z obrączką, ale pisałaś, że to obszerniejszy temat, więc jeszcze czekam na rozwój tego wątku ^^ biedny Baek.. ;; podupada na zdrowiu.. przypro mi z jego powodu, ale Chan ładnie się nim zają :D
Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że zobaczę go od razu xd
http://cnbluestory.blogspot.com/
Dziękuję ♥ Baek musi trochę jeszcze niestety ucierpieć ;-;
Usuń