„Pamiętaj,
że człowiek się zmienia, jednak jego przeszłość nigdy.” — Becca
Fitzpatrick
«»
W życiu bywa czasem tak, że masz wrażenie, iż
łzy wyschły i nie ma nawet najmniejszej możliwości, by ponownie płakać.
U mnie nie było inaczej, kiedy byłem w połowie
opowieści rozpłakałem się jak małe dziecko i nawet się nie powstrzymywałem —
uważam, że w życiu za dużo razy udawałem, że wszystko jest dobrze i o sprawiło,
że skończyłem na samym dnie.
Psycholog dał mi chusteczki, a ja otarłem nimi
łzy, które zdążyły spaść na moje spodnie, znacząc przez chwilę ciemniejszą
palmę. Nie miałem odwagi spojrzeć na Chanyeola, ale nie przez to, że się
popłakałem, bo nawet najtwardszy facet powinien uronić choć jedną łzę, ale
właśnie przez to, że być może dla kogoś takiego jak on moja historia
była jak każda inna.
Przez chwilę panowała pomiędzy nami cisza,
przerywana jedynie moim pociąganiem nosem, ale żadne słowa nie uleciały z
naszych ust. Ja i tak nie miałem co mówić, jedynie czekałem na opinię mojego
psychologa.
— Cóż, Baekhyunie — odezwał się pan Park. —
Mogę jedynie stwierdzić, że zostałeś ogromnie skrzywdzony psychicznie, ale z
tego co mówisz i fizycznie byłeś raniony — stwierdził, a ja powoli
przytaknąłem. — Mógłbym rzecz, czemu nie zgłosiłeś tego na policję, ale dłużej
się zastanawiając nie miałeś na to żadnych dowodów.
Spojrzałem na niego załzawionym spojrzeniem, po
czym znów pociągnąłem nosem.
— Nie miałeś żadnych śladów na ciele, budynek
miałeś zapewniony — wyliczył. — Sąd ma to do siebie, że nie przyjmie niczego,
co nie jest udowodnione. Twoje słowa mogłyby nie wystarczyć.
— Ja to wiem — wychrypiałem. — Dlatego nigdy o
tym nie myślałem. Mój brat miał cel w życiu i mu się udało go zdobyć, za to ja
skończyłem prawie że na bruku, w dodatku ćpając.
Chanyeol po raz kolejny podparł brodę na swojej
brodzie. Zdążyłem zauważyć, że nie przejmuje się minutami, które uciekały jedna
za drugą, bardziej skupiał się na rozmowie i zbytnio się nie spieszył.
Podziwiałem go za to, że nie wykopał mnie za drzwi od razu, kiedy skończyłem mówić,
a mówiłem długo zważywszy dlatego, że co jakiś czas się zacinałem, gdy szloch
zawładnął moim ciałem.
— Kiedy ostatni raz skontaktowałeś się z
bratem? — zapytał mnie, a ja spuściłem lekko głowę.
— Cztery lata temu — odpowiedziałem cicho.
— Czemu? Był jedyną osobą na której mogłeś
polegać — zauważył.
— Ponieważ wstydziłem się tego, że uzna mnie za
narkomana. Że już nigdy nie spojrzy na mnie jak na swojego brata, tylko każe
już nigdy się nie odzywać — wydyszałem. — Sam od niego uciekłem i mam wrażenie,
że nawet nie oczekuje ode mnie żadnego telefonu. Boję się tego, że po tej
rozmowie znowu się rozlecę. Nie miałem rodziny i jeżeli nawet brata stracę
zostanę zupełnie sam.
Po raz kolejny miałem wrażenie, że Chanyeol
świdruje mnie wzrokiem. Coraz bardziej mnie to krępowało, ale nigdy nie
odważyłbym się tego powiedzieć na głos. Czułem do niego dziwny szacunek i
zastanawiałem się skąd go mam, ale później sobie uświadamiałem, że to dzięki
niemu mogę z mojego nałogu i zacząć żyć jak człowiek.
— W pewnym stopniu rozumiem twoje obawy —
odpowiedział Chanyeol. — Ale nie możesz też się odcinać od niego. Może właśnie
zadzwonienie do niego będzie kolejnym krokiem, by wyjść na prostą drogę.
Słuchaj, wiem, że nie jest łatwo — powiedział. — To nie tak, że każe ci teraz
coś robić, zalecać ci ćwiczenia, które nie mają sensu — stwierdził. — Radzę ci
tylko, by dużo rozmawiać i nie zamykać się w sobie.
Spojrzałem na niego. Jego oczy znowu były jak
ciemne morze napełnione jasnymi punkcikami.
Lubiłem
jego oczy. Były takie łagodne.
— Myślę, że trochę było winy w tym, że nie
potrafiłeś porozmawiać o twoich problemach — oznajmił. Zacisnąłem usta. — Ale
znowu patrząc z boku, wolałeś pewnie o tym nie mówić, bo powtarzanie całej
sytuacji nie jest najprzyjemniejszą rozmową, prawda?
Przytaknąłem niemrawo. Wszystko to co mówił było
prawdziwie i jak przypomnę sobie te lata to tak właśnie było. Wolałem milczeć i
nic nie mówić, niż mówić i wstydzić się za własnych rodziców, kiedy oni
właściwie powinni puknąć się w głowę i zastanowić się co robią.
— W pewnym stopniu też bałem się o tym mówić
bratu — przyznałem cicho. Chanyeol przekrzywił głowę. — Wiedziałem, że Baekbeom
ma anielską cierpliwość, ale jeżeli dowiedziałby się o tym co ukrywałem
zrobiłbym największą awanturę na jaką byłoby go stać. Ale ja bym został. Wiem
do czego zdolni byliby moi rodzice. Nie jestem nawet pewien czy wyszedłbym z
tego cało.
Chanyeol poruszył się niespokojnie, albo mi się
wydawało; w każdym razie usłyszałem jego ruch.
— Jedno zasadnicze pytanie, Baekhyun. W jakim
stopniu był agresywny twój ojciec?
Zagryzłem wargi tak, że mnie zabolało. Stanęły
mi obrazy z przed siedmiu lat, kiedy ojciec stał nade mną i trzymał w ręku
skórzany pasek ze srebrną klamrą. Zrobiło mi się słabo, a oddech uciekł gdzieś
we wspomnienia.
Nawet nie wiem kiedy po raz kolejny łzy dały
swój upust, ale miałem wrażenie, że duszę się własnymi łzami, które miały słony
smak, tak jak wspomnienia tych ciemnych dni. Moje stare rany zapiekły pod
ubraniami, a psychika znowu się załamała.
W pewnym momencie poczułem ciepłą i dużą dłoń
na moim ramieniu, a łagodny głos powtarzał moje imię. Właśnie ten głos
wywoływał mnie ze świata wspomnień, kiedy ojciec okładał mnie paskiem, gdy nie
miałem iść na następny dzień do szkoły.
— Baekhyun, wszystko w porządku? — Chanyeol
kucał przede mną, a jego czekoladowe oczy pociemniały o ile było to możliwe.
— Przepraszam — wykrztusiłem, wycierając
chusteczką moje mokre policzki. Na razie nie byłem w stanie wykrztusić z siebie
więcej słów.
Park widząc,
że nie daję rady z mokrymi chusteczkami podał mi kolejne, a ja podziękowałem mu
bezgłośnym poruszeniem warg. Nie przejmowałem się tym, że psycholog jest przede
mną, bardziej tym, że musiałem opanować potok łez. Moje dłonie drżały jakbym
dostał jakiegoś napadu, a ciało trzęsło mną jak galaretą. Nie potrafiłem się
uspokoić.
W końcu poczułem na swoich dłoniach inne, o
wiele większe i mniej zniszczone od moich. Sapnąłem zaskoczony, a gdy
spojrzałem na Chanyeola zapomniałem o całym świecie i o całym bólu, który wdał
się w moją głowę.
Widząc to, że powoli wracam do siebie,
psycholog puścił moje ręce i stanął przede mną, cofając się o kilka kroków.
Czułem odrobinę wstydu, ale raczej nie odczuwałem go kująco, byłem bardziej
znośny. Moja przeszłość lubiła mnie zaskakiwać w najmniej oczekiwanych przede
mnie momentach.
— Przepraszam — powtórzyłem, miętoląc w swoich
dłoniach białą chusteczkę. Mój głos stał się cichy, niepewny.
— To nic tak takiego, Baekhyun — przyznał drugi
mężczyzna. — Moje pytanie wywołało taką reakcję?
Skrzywiłem się nieco, czując w ustach
nieprzyjemny posmak. Pokiwałem słabo głową, po chwili dodając:
— Raczej wspomnienia.
— Aż tak bardzo skrzywdził cię twój ojciec? —
zapytał mnie, a ja ponownie i powoli pokiwałem głową.
— Ten mężczyzna… on… on po prostu wiedział jak
uderzyć by zadać duży ból, ale nie zostawić siniaków — wyrzuciłem z siebie. — Kiedy
miałem dłuższą przerwę od szkoły lubił brać swój ukochany pasek i
lać mnie tak, że nie potrafiłem się ruszać przez kilka dni. Jedynie co
potrafiłem, to doczołgać się do mojego maleńkiego pokoju i umierać powoli w
katuszach. Zanim cokolwiek zdążyłem zrobić, rany się goiły.
Chanyeol ponownie usiadł na fotelu, a jego brwi
powędrowały w dół. Przy nim wylewałem największe brudy jakie mnie w życiu
spotkały, ale mniej to krępowało jeżeli bym miał to powiedzieć komuś bliskiemu.
— Przemoc ojca wobec ciebie była naprawdę
ogromna, zważywszy na to, że nie robił tego jak inni — przyznał i znowu coś
zapisał na kartce. — Może nie powinienem mówić tego jako lekarz, ale powiem
jako człowiek — spojrzałem na niego zaskoczony. — W pewnym sensie to lepiej, że
popadłeś w nałóg niż byś popełnił samobójstwo.
Zagryzłem wargi.
— Może ma pan rację — zawahałem się. — Ale i
tak to nie zmienia faktu, że stoczyłem się na dno przez najbliższe mi osoby.
Już dawano straciłem nadzieję na normalne życie. Po prostu ja… ja chcę zacząć
normalnie żyć.
Kąciki ust mojego psychologa uniosły się lekko,
a on sam oparł się bardziej na fotelu.
— Nad tym będziemy pracować. Nasze rozmowy nie
będą opierały się tylko na tym, że będę ci mówił co masz robić, a ty będziesz
mi opowiadał jak u ciebie z narkotykami. Między innymi porozmawiamy o zwykłym
życiu, bo jeżeli ja będę ciągle drążył temat będzie tylko gorzej.
Przytaknąłem głową, a Chanyeol ponownie chwycił
długopis w ręce. Wziął maleńką karteczkę i zapisał coś na niej, po czym mi ją
podał. Chwyciłem kawałek papieru w dłonie i spojrzałem na to, co było napisane.
Adres, numer telefonu i chyba numer sali.
— W każdym razie zapisałem cię też na terapię
grupową, niedaleko naszej przychodni. Wprawdzie obie klinki są tego samego
właściciela, ale mieścimy się na różnych ulicach — powiedział. — Zapisałem cię
na sobotę. Terapię prowadzi mój znajomy oraz bardzo zaufany psycholog. Myślę,
że poczujesz się lepiej. Nasze spotkania się nie zmieniają, spotykamy się
zawsze w poniedziałki, środy i piątki.
— Och, to dobrze. A na jaką godzinę mam się
stawić w sobotę? — zapytałem.
— Na piętnastą — odpowiedział mi. — Mogę cię
zapewnić, że terapie nie są takie złe, raczej to przypomina spotkanie
towarzyskie — uśmiechnął się.
— Dziękuję za poświęcony czas — wstałem z
krzesła. Ścisnąłem w dłoni zużyte chusteczki i kawałek papieru.
— To jest moja praca — powiedział i znów się
uśmiechnął. — Trzymaj się, Baekhyun i widzimy się w środę. Tylko… — zawahał
się.
— Tak? — przekrzywiłem nieco głowę, a Chanyeol
westchnął i spojrzał mi w oczy.
— Spróbuj skontaktować się z bratem, jestem
pewien, że rozmowa w pewnym stopniu ci pomoże — zalecił, a ja pokiwałem głową.
— I jeśli nadal odczuwasz głód, to proszę pamiętaj o mojej ostatniej radzie.
Jesteś początkującym, więc nie będę w żadnym stopniu cię potępiał.
Zacisnąłem usta, po czym szybko odwróciłem się
do drzwi.
— Dziękuję, panie Park.
— Do widzenia, Baekhyun.
— Do widzenia.
«»
Po wyjściu z gabinetu zadzwoniłem do Claude, by
po mnie przyjechał. Zapewnił mnie, że będzie po mnie za dziesięć minut, więc
czekałem spokojnie na ławce przy pobliskim przystanku autobusowym. Oczywiście
poinformowałem swojego przyjaciela gdzie jestem, by niepotrzebnie mnie szukał.
Zużyte chusteczki wyrzuciłem do kosza, a
karteczkę z adresem ściskałem mocno w dłoni. Oczy piekły mnie niemiłosiernie, a
organizm błagał mnie o narkotyk. Chłodny wiatr uderzał w moją twarz, ale to w
jakimś rodzaju było przyjemne i otrzeźwiające. Robiło się powoli ciemno, więc
światła na przejściach dawały złudne iluzje kółeczek. Ludzie jak co dzień się
spieszyli, więc powoli studiowałem jak życie szybko się toczy; ciągle i
zmiennie, tak.
Podniosłem się ociężale z ławki, kiedy
zobaczyłem czarny samochód Claude. Zadrżałem mocno, kiedy poczułem jak chłód
wdziera się pod moje ubranie. Pospiesznie wsiadłem, od razu ciesząc się z
ciepła, które od razu zaatakowało moje zmarznięte policzki.
— Wyglądasz strasznie — stwierdził Jefferson od
razu, kiedy mnie zobaczył. — Coś się stało, że wyglądasz jak kupa nieszczęścia?
— Po prostu przy rozmowie dopadły mnie złe
wspomnienia i tyle — mruknąłem.
Claude zerknął na mnie, po czym wrócił wzrokiem
na jezdnie.
— Mam nadzieję, że twój psycholog to nie
zadufany w sobie lekarz, który mówi ci, że jesteś skończonym idiotą, bo bierzesz
— parsknął, a ja pokręciłem głową.
— Psycholog jest przeciwieństwem tego co mówisz
— odpowiedziałem. — Przede wszystkim uważnie słucha i nie wywraca oczami, kiedy
mówię mu o czymkolwiek.
Claude skwitował to tylko jakimiś mruknięciami,
a kiedy stanęliśmy na czerwonym świetle ponownie zwrócił się do mnie.
— A jak on się w ogóle nazywa? Nigdy nie
mówiłeś.
— Bo się nigdy nie pytałeś. Ale nazywa się Park
Chanyeol — przedstawiłem go.
— O, to chyba jakiś facet z rodzinnego kraju,
co? — zapytał mnie, ja lekko się zawiesiłem.
Fakt, był to azjata, ale nigdy nie
zastanawiałem się z jakiego kraju pochodzi. Ale sięgając pamięcią to faktycznie
charakterystyczne nazwisko i imię. Miałem ochotę przywalić sobie w głowę, ale
za bardzo mnie bolała od płaczu, bym mógł przez uderzenie uświadomić sobie
własną głupotę.
— Szczerze to nie mam pojęcia, ale być może.
Nie wiem, nie pytałem się i nie zamierzam — powiedziałem twardo.
Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy, za co
byłem mu wdzięczny. Byłem wykończony, zarówno psychicznie (częściowo przez
niechciane wspomnienia) oraz fizycznie.
Kiedy dotarliśmy do domu szybko powędrowałem do
salonu, by przywitać się z Camryn, po czym niczym cień poszedłem do swojego
pokoju.
Usiadłem na łóżku i wyciągnąłem z kieszeni
spodni telefon. Przez chwilę zastanawiałem się czy wejść w kontakty. Bałem się
nawet zobaczyć numer i nazwę osoby, do której zamierzałem zadzwonić. Strach
sparaliżował mnie do tego stopnia, że moje palce nie ruszyły się, by przeszukać
kontakty. Po prostu nie potrafiłem.
Westchnąłem głęboko, po czym zacisnąłem mocno
powieki, by powstrzymać łzy. Za dużo dzisiaj płakałem, ale chyba trochę mi
ulżyło.
Nie sądziłem, że psycholog w jakimś stopniu
będzie próbował patrzeć na wszystko z mojej perspektywy. Czy chciałem, czy nie,
ale musiałem przyznać, że trafiłem na cudownego lekarza, który nie potępiał
mnie za to, że nadal czułem głód i że nie jest mi łatwo pogodzić się z
przeszłością, która lubiła mnie nękać. Rozdrapywała rany, które były tylko
powierzchownie zagojone. Kiedy wspomnienia wracały miałem wrażenie, że wszystko
we mnie wybucha i znów zostaję bezwartościowym człowiekiem. W takich momentach
miałem wrażenie, że jestem sam. Ale później uświadamiałem sobie, że mam
przecież dwójkę wspaniałych przyjaciół, którzy chcą mi pomóc i martwią się o
mnie.
Otwierając oczy spojrzałem na telefon w mojej
dłoni. Chyba zaczynało do mnie docierać co Chanyeol chciał osiągnąć tym, by
zadzwonić do mojego brata.
Skreślić przeszłość.
Zaciskając usta w wąską linijkę wszedłem
ponownie w kontakty i przewinąłem na sam dół, patrząc na koreańskie znaczki,
pod którymi kryło się imię mojego brata.
Baekbeom.
Nacisnąłem jego imię by po chwili raz jeszcze
nacisnąć zieloną słuchawkę.
Przyłożyłem aparat do ucha, a ze stresu
usiadłem po turecku, gryząc sobie usta. Mój ojczysty język rozbrzmiał mi w
uszach, kiedy kobieta kierowała mnie na linię z Koreą. Cieszyłem się, że
doładowałem konto.
Mój żołądek związał się w supeł, kiedy
usłyszałem charakterystyczny trzask odbieranego połączenia. Po drugiej stronie
panowała przez chwilę cisza, a ja w końcu po czterech latach usłyszałem głos
mojego brata, mówiącego:
— Halo?
«»
a/n: dziś kolejny rozdział. Staram się wykorzystać tę przerwę jak najlepiej. Błędy poprawię kiedy indziej.A, i nie znam się zbytnio na psychologii, więc wiecie, no. Później nie będę opisywać rozmów Chana i Baeka, więc. Do zobaczenia! Szybko leci z tym fanfikiem, ale akcja powoli się toczy, więc za szybko nie pozbędziecie się mnie i tego ff.
Zostałam
nominowała przez Ritsu, więc w końcu wzięłam się za odpowiedzi. Dziękuję za
nominację.
1. Co jest
twoją pasją?
Moją pasją… Cóż,
rysowanie. Kocham to robić i szczerze chcę coś z tym zrobić, gdy skończę
technikum. Może pójdę na architekturę.
2. Podaj proszę jakiś twój ulubiony inspirujący lub motywujący cytat.
Jest zbyt wiele
ich i cały czas je odkrywam, ale ostatnio jeden mnie poruszył, który wykorzystałam
do fanfika:
„To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic
do powiedzenia" — Jonathan Carroll
3. W jakiego kraju
kuchni gustujesz najbardziej?
Polskiej. Może
dlatego, że nigdy nie jadłam innej.
4. Jaki tytuł nosi książka, którą ostatnio przeczytałaś?
Ostatnio czytałam
lekturę na polski, a była nią… „Biblia”.
5. Oglądasz dramy?
Jak tak, to jakiego rodzaju są one najczęściej. Jeśli jednak nie, czemu?
Kiedyś oglądałam
dramy i najczęściej to głupie romanse, ale teraz nie, bo mnie zwyczajnie
zanudzi na śmierć. Poza tym brak czasu, chęci ani możliwości, bo los chciał, że
komputer mam bez dźwięku.
6. Z czym wiążesz
swój przyszły zawód?
Poszłam od razu do
technikum, więc mam ukierunkowane to, ale po szkole chcę iść na studia, ale nie
związane z logistyką (bo na chwilę obecną jestem na tym kierunku) tylko z
architekturą.
7. Największe
marzenie w życiu.
Mieć dom z werandą
i męża, który mnie zrozumie.
Dziś nie mam
chłopaka, ani wymarzonego domu. Cóż.
8.
Podchodzisz do tego co daje nam życie w negatywny czy pozytywny sposób?
Nie wiem, ostatnio
życie daje mi popalić i aż odechciewa się czasem żyć i załamuje ręce. Ostatnimi
czasy nie umiem do niczego pozytywnie podejść.
9. Najsłodsze
kłamstwo czy gorzka prawda?
Gorzka prawda. Dlaczego?
Bo te słodkie kłamstewko będzie bardziej gorzkie niż prawda.
10. Patrząc na
super moce EXO, którą chciałabyś mieć?
Wiatr. Lubię
wiatr.
11. Ulubiony
gatunek muzyczny?
Wszystko co uszu
mi nie rani. Prócz disco polo. Ughh. Najczęściej jakieś smutasy i pop.
Ostatnio mam też fazę na jazz.
Dziękuję za
nominację. Naprawdę.
Tak mi żal Baeka miał taką straszną przeszłość :< jestem ciekawa w jaki sposób Chanyeol zmieni swój stosunek do Baekhyuna, bo na razie wydaje się być profesjonalistą, który nie ma zamiaru obdarzać głębszym uczuciem swojego pacjenta. Chybaże to nie będzie BaekYeol.. ta da da dam..
OdpowiedzUsuńhttp://cnbluestory.blogspot.com/
Asshdji, dziękuję za komentarz! Obiecuję, że będzie baekyeol, tylko pierwsze rozdziały będą nudne (taa, prawie pięć, ale co tam). Jakoś nie czuję potrzeby by spieszyć się z tym, ale coś sprawi, że jednak wytworzy się coś pomiędzy nimi :D
UsuńDziękuję raz jeszcze!