środa, 4 maja 2016

Touches - dotyk czwarty;



„Pamiętaj, że człowiek się zmienia, jednak jego przeszłość nigdy.” —  Becca Fitzpatrick

«»

W życiu bywa czasem tak, że masz wrażenie, iż łzy wyschły i nie ma nawet najmniejszej możliwości, by ponownie płakać.
U mnie nie było inaczej, kiedy byłem w połowie opowieści rozpłakałem się jak małe dziecko i nawet się nie powstrzymywałem — uważam, że w życiu za dużo razy udawałem, że wszystko jest dobrze i o sprawiło, że skończyłem na samym dnie.
Psycholog dał mi chusteczki, a ja otarłem nimi łzy, które zdążyły spaść na moje spodnie, znacząc przez chwilę ciemniejszą palmę. Nie miałem odwagi spojrzeć na Chanyeola, ale nie przez to, że się popłakałem, bo nawet najtwardszy facet powinien uronić choć jedną łzę, ale właśnie przez to, że być  może dla kogoś takiego jak on moja historia była jak każda inna.
Przez chwilę panowała pomiędzy nami cisza, przerywana jedynie moim pociąganiem nosem, ale żadne słowa nie uleciały z naszych ust. Ja i tak nie miałem co mówić, jedynie czekałem na opinię mojego psychologa.
— Cóż, Baekhyunie — odezwał się pan Park. — Mogę jedynie stwierdzić, że zostałeś ogromnie skrzywdzony psychicznie, ale z tego co mówisz i fizycznie byłeś raniony — stwierdził, a ja powoli przytaknąłem. — Mógłbym rzecz, czemu nie zgłosiłeś tego na policję, ale dłużej się zastanawiając nie miałeś na to żadnych dowodów.
Spojrzałem na niego załzawionym spojrzeniem, po czym znów pociągnąłem nosem.
— Nie miałeś żadnych śladów na ciele, budynek miałeś zapewniony — wyliczył. — Sąd ma to do siebie, że nie przyjmie niczego, co nie jest udowodnione. Twoje słowa mogłyby nie wystarczyć. 
— Ja to wiem — wychrypiałem. — Dlatego nigdy o tym nie myślałem. Mój brat miał cel w życiu i mu się udało go zdobyć, za to ja skończyłem prawie że na bruku, w dodatku ćpając.
Chanyeol po raz kolejny podparł brodę na swojej brodzie. Zdążyłem zauważyć, że nie przejmuje się minutami, które uciekały jedna za drugą, bardziej skupiał się na rozmowie i zbytnio się nie spieszył. Podziwiałem go za to, że nie wykopał mnie za drzwi od razu, kiedy skończyłem mówić, a mówiłem długo zważywszy dlatego, że co jakiś czas się zacinałem, gdy szloch zawładnął moim ciałem.
— Kiedy ostatni raz skontaktowałeś się z bratem? — zapytał mnie, a ja spuściłem lekko głowę.
— Cztery lata temu — odpowiedziałem cicho.
— Czemu? Był jedyną osobą na której mogłeś polegać — zauważył.
— Ponieważ wstydziłem się tego, że uzna mnie za narkomana. Że już nigdy nie spojrzy na mnie jak na swojego brata, tylko każe już nigdy się nie odzywać — wydyszałem. — Sam od niego uciekłem i mam wrażenie, że nawet nie oczekuje ode mnie żadnego telefonu. Boję się tego, że po tej rozmowie znowu się rozlecę. Nie miałem rodziny i jeżeli nawet brata stracę zostanę zupełnie sam.
Po raz kolejny miałem wrażenie, że Chanyeol świdruje mnie wzrokiem. Coraz bardziej mnie to krępowało, ale nigdy nie odważyłbym się tego powiedzieć na głos. Czułem do niego dziwny szacunek i zastanawiałem się skąd go mam, ale później sobie uświadamiałem, że to dzięki niemu mogę z mojego nałogu i zacząć żyć jak człowiek.
— W pewnym stopniu rozumiem twoje obawy — odpowiedział Chanyeol. — Ale nie możesz też się odcinać od niego. Może właśnie zadzwonienie do niego będzie kolejnym krokiem, by wyjść na prostą drogę. Słuchaj, wiem, że nie jest łatwo — powiedział. — To nie tak, że każe ci teraz coś robić, zalecać ci ćwiczenia, które nie mają sensu — stwierdził. — Radzę ci tylko, by dużo rozmawiać i nie zamykać się w sobie.
Spojrzałem na niego. Jego oczy znowu były jak ciemne morze napełnione jasnymi punkcikami.
Lubiłem jego oczy. Były takie łagodne.
— Myślę, że trochę było winy w tym, że nie potrafiłeś porozmawiać o twoich problemach — oznajmił. Zacisnąłem usta. — Ale znowu patrząc z boku, wolałeś pewnie o tym nie mówić, bo powtarzanie całej sytuacji nie jest najprzyjemniejszą rozmową, prawda?
Przytaknąłem niemrawo. Wszystko to co mówił było prawdziwie i jak przypomnę sobie te lata to tak właśnie było. Wolałem milczeć i nic nie mówić, niż mówić i wstydzić się za własnych rodziców, kiedy oni właściwie powinni puknąć się w głowę i zastanowić się co robią.
— W pewnym stopniu też bałem się o tym mówić bratu — przyznałem cicho. Chanyeol przekrzywił głowę. — Wiedziałem, że Baekbeom ma anielską cierpliwość, ale jeżeli dowiedziałby się o tym co ukrywałem zrobiłbym największą awanturę na jaką byłoby go stać. Ale ja bym został. Wiem do czego zdolni byliby moi rodzice. Nie jestem nawet pewien czy wyszedłbym z tego cało.
Chanyeol poruszył się niespokojnie, albo mi się wydawało; w każdym razie usłyszałem jego ruch.
— Jedno zasadnicze pytanie, Baekhyun. W jakim stopniu był agresywny twój ojciec?
Zagryzłem wargi tak, że mnie zabolało. Stanęły mi obrazy z przed siedmiu lat, kiedy ojciec stał nade mną i trzymał w ręku skórzany pasek ze srebrną klamrą. Zrobiło mi się słabo, a oddech uciekł gdzieś we wspomnienia.
Nawet nie wiem kiedy po raz kolejny łzy dały swój upust, ale miałem wrażenie, że duszę się własnymi łzami, które miały słony smak, tak jak wspomnienia tych ciemnych dni. Moje stare rany zapiekły pod ubraniami, a psychika znowu się załamała.
W pewnym momencie poczułem ciepłą i dużą dłoń na moim ramieniu, a łagodny głos powtarzał moje imię. Właśnie ten głos wywoływał mnie ze świata wspomnień, kiedy ojciec okładał mnie paskiem, gdy nie miałem iść na następny dzień do szkoły.
— Baekhyun, wszystko w porządku? — Chanyeol kucał przede mną, a jego czekoladowe oczy pociemniały o ile było to możliwe.
— Przepraszam — wykrztusiłem, wycierając chusteczką moje mokre policzki. Na razie nie byłem w stanie wykrztusić z siebie więcej słów.
 Park widząc, że nie daję rady z mokrymi chusteczkami podał mi kolejne, a ja podziękowałem mu bezgłośnym poruszeniem warg. Nie przejmowałem się tym, że psycholog jest przede mną, bardziej tym, że musiałem opanować potok łez. Moje dłonie drżały jakbym dostał jakiegoś napadu, a ciało trzęsło mną jak galaretą. Nie potrafiłem się uspokoić.
W końcu poczułem na swoich dłoniach inne, o wiele większe i mniej zniszczone od moich. Sapnąłem zaskoczony, a gdy spojrzałem na Chanyeola zapomniałem o całym świecie i o całym bólu, który wdał się w moją głowę.
Widząc to, że powoli wracam do siebie, psycholog puścił moje ręce i stanął przede mną, cofając się o kilka kroków. Czułem odrobinę wstydu, ale raczej nie odczuwałem go kująco, byłem bardziej znośny. Moja przeszłość lubiła mnie zaskakiwać w najmniej oczekiwanych przede mnie momentach.
— Przepraszam — powtórzyłem, miętoląc w swoich dłoniach białą chusteczkę. Mój głos stał się cichy, niepewny.
— To nic tak takiego, Baekhyun — przyznał drugi mężczyzna. — Moje pytanie wywołało taką reakcję?
Skrzywiłem się nieco, czując w ustach nieprzyjemny posmak. Pokiwałem słabo głową, po chwili dodając:
— Raczej wspomnienia.
— Aż tak bardzo skrzywdził cię twój ojciec? — zapytał mnie, a ja ponownie i powoli pokiwałem głową.
— Ten mężczyzna… on… on po prostu wiedział jak uderzyć by zadać duży ból, ale nie zostawić siniaków — wyrzuciłem z siebie. — Kiedy miałem dłuższą przerwę od szkoły lubił brać swój ukochany pasek  i lać mnie tak, że nie potrafiłem się ruszać przez kilka dni. Jedynie co potrafiłem, to doczołgać się do mojego maleńkiego pokoju i umierać powoli w katuszach. Zanim cokolwiek zdążyłem zrobić, rany się goiły.
Chanyeol ponownie usiadł na fotelu, a jego brwi powędrowały w dół. Przy nim wylewałem największe brudy jakie mnie w życiu spotkały, ale mniej to krępowało jeżeli bym miał to powiedzieć komuś bliskiemu.
— Przemoc ojca wobec ciebie była naprawdę ogromna, zważywszy na to, że nie robił tego jak inni — przyznał i znowu coś zapisał na kartce. — Może nie powinienem mówić tego jako lekarz, ale powiem jako człowiek — spojrzałem na niego zaskoczony. — W pewnym sensie to lepiej, że popadłeś w nałóg niż byś popełnił samobójstwo.
Zagryzłem wargi.
— Może ma pan rację — zawahałem się. — Ale i tak to nie zmienia faktu, że stoczyłem się na dno przez najbliższe mi osoby. Już dawano straciłem nadzieję na normalne życie. Po prostu ja… ja chcę zacząć normalnie żyć.
Kąciki ust mojego psychologa uniosły się lekko, a on sam oparł się bardziej na fotelu.
— Nad tym będziemy pracować. Nasze rozmowy nie będą opierały się tylko na tym, że będę ci mówił co masz robić, a ty będziesz mi opowiadał jak u ciebie z narkotykami. Między innymi porozmawiamy o zwykłym życiu, bo jeżeli ja będę ciągle drążył temat będzie tylko gorzej.
Przytaknąłem głową, a Chanyeol ponownie chwycił długopis w ręce. Wziął maleńką karteczkę i zapisał coś na niej, po czym mi ją podał. Chwyciłem kawałek papieru w dłonie i spojrzałem na to, co było napisane. Adres, numer telefonu i chyba numer sali.
— W każdym razie zapisałem cię też na terapię grupową, niedaleko naszej przychodni. Wprawdzie obie klinki są tego samego właściciela, ale mieścimy się na różnych ulicach — powiedział. — Zapisałem cię na sobotę. Terapię prowadzi mój znajomy oraz bardzo zaufany psycholog. Myślę, że poczujesz się lepiej. Nasze spotkania się nie zmieniają, spotykamy się zawsze w poniedziałki, środy i piątki.
— Och, to dobrze. A na jaką godzinę mam się stawić w sobotę? — zapytałem.
— Na piętnastą — odpowiedział mi. — Mogę cię zapewnić, że terapie nie są takie złe, raczej to przypomina spotkanie towarzyskie — uśmiechnął się.
— Dziękuję za poświęcony czas — wstałem z krzesła. Ścisnąłem w dłoni zużyte chusteczki i kawałek papieru.
— To jest moja praca — powiedział i znów się uśmiechnął. — Trzymaj się, Baekhyun i widzimy się w środę. Tylko… — zawahał się.
— Tak? — przekrzywiłem nieco głowę, a Chanyeol westchnął i spojrzał mi w oczy.
— Spróbuj skontaktować się z bratem, jestem pewien, że rozmowa w pewnym stopniu ci pomoże — zalecił, a ja pokiwałem głową. — I jeśli nadal odczuwasz głód, to proszę pamiętaj o mojej ostatniej radzie. Jesteś początkującym, więc nie będę w żadnym stopniu cię potępiał.
Zacisnąłem usta, po czym szybko odwróciłem się do drzwi.
— Dziękuję, panie Park.
— Do widzenia, Baekhyun.
— Do widzenia.

«»

Po wyjściu z gabinetu zadzwoniłem do Claude, by po mnie przyjechał. Zapewnił mnie, że będzie po mnie za dziesięć minut, więc czekałem spokojnie na ławce przy pobliskim przystanku autobusowym. Oczywiście poinformowałem swojego przyjaciela gdzie jestem, by niepotrzebnie mnie szukał.
Zużyte chusteczki wyrzuciłem do kosza, a karteczkę z adresem ściskałem mocno w dłoni. Oczy piekły mnie niemiłosiernie, a organizm błagał mnie o narkotyk. Chłodny wiatr uderzał w moją twarz, ale to w jakimś rodzaju było przyjemne i otrzeźwiające. Robiło się powoli ciemno, więc światła na przejściach dawały złudne iluzje kółeczek. Ludzie jak co dzień się spieszyli, więc powoli studiowałem jak życie szybko się toczy; ciągle i zmiennie, tak.
Podniosłem się ociężale z ławki, kiedy zobaczyłem czarny samochód Claude. Zadrżałem mocno, kiedy poczułem jak chłód wdziera się pod moje ubranie. Pospiesznie wsiadłem, od razu ciesząc się z ciepła, które od razu zaatakowało moje zmarznięte policzki.
— Wyglądasz strasznie — stwierdził Jefferson od razu, kiedy mnie zobaczył. — Coś się stało, że wyglądasz jak kupa nieszczęścia?
— Po prostu przy rozmowie dopadły mnie złe wspomnienia i tyle — mruknąłem.
Claude zerknął na mnie, po czym wrócił wzrokiem na jezdnie.
— Mam nadzieję, że twój psycholog to nie zadufany w sobie lekarz, który mówi ci, że jesteś skończonym idiotą, bo bierzesz — parsknął, a ja pokręciłem głową.
— Psycholog jest przeciwieństwem tego co mówisz — odpowiedziałem. — Przede wszystkim uważnie słucha i nie wywraca oczami, kiedy mówię mu o czymkolwiek.
Claude skwitował to tylko jakimiś mruknięciami, a kiedy stanęliśmy na czerwonym świetle ponownie zwrócił się do mnie.
— A jak on się w ogóle nazywa? Nigdy nie mówiłeś.
— Bo się nigdy nie pytałeś. Ale nazywa się Park Chanyeol — przedstawiłem go.
— O, to chyba jakiś facet z rodzinnego kraju, co? — zapytał mnie, ja lekko się zawiesiłem.
Fakt, był to azjata, ale nigdy nie zastanawiałem się z jakiego kraju pochodzi. Ale sięgając pamięcią to faktycznie charakterystyczne nazwisko i imię. Miałem ochotę przywalić sobie w głowę, ale za bardzo mnie bolała od płaczu, bym mógł przez uderzenie uświadomić sobie własną głupotę.
— Szczerze to nie mam pojęcia, ale być może. Nie wiem, nie pytałem się i nie zamierzam — powiedziałem twardo.
Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy, za co byłem mu wdzięczny. Byłem wykończony, zarówno psychicznie (częściowo przez niechciane wspomnienia) oraz fizycznie.
Kiedy dotarliśmy do domu szybko powędrowałem do salonu, by przywitać się z Camryn, po czym niczym cień poszedłem do swojego pokoju.
Usiadłem na łóżku i wyciągnąłem z kieszeni spodni telefon. Przez chwilę zastanawiałem się czy wejść w kontakty. Bałem się nawet zobaczyć numer i nazwę osoby, do której zamierzałem zadzwonić. Strach sparaliżował mnie do tego stopnia, że moje palce nie ruszyły się, by przeszukać kontakty. Po prostu nie potrafiłem.
Westchnąłem głęboko, po czym zacisnąłem mocno powieki, by powstrzymać łzy. Za dużo dzisiaj płakałem, ale chyba trochę mi ulżyło.
Nie sądziłem, że psycholog w jakimś stopniu będzie próbował patrzeć na wszystko z mojej perspektywy. Czy chciałem, czy nie, ale musiałem przyznać, że trafiłem na cudownego lekarza, który nie potępiał mnie za to, że nadal czułem głód i że nie jest mi łatwo pogodzić się z przeszłością, która lubiła mnie nękać. Rozdrapywała rany, które były tylko powierzchownie zagojone. Kiedy wspomnienia wracały miałem wrażenie, że wszystko we mnie wybucha i znów zostaję bezwartościowym człowiekiem. W takich momentach miałem wrażenie, że jestem sam. Ale później uświadamiałem sobie, że mam przecież dwójkę wspaniałych przyjaciół, którzy chcą mi pomóc i martwią się o mnie.
Otwierając oczy spojrzałem na telefon w mojej dłoni. Chyba zaczynało do mnie docierać co Chanyeol chciał osiągnąć tym, by zadzwonić do mojego brata.
Skreślić przeszłość.
Zaciskając usta w wąską linijkę wszedłem ponownie w kontakty i przewinąłem na sam dół, patrząc na koreańskie znaczki, pod którymi kryło się imię mojego brata.
Baekbeom.
Nacisnąłem jego imię by po chwili raz jeszcze nacisnąć zieloną słuchawkę.
Przyłożyłem aparat do ucha, a ze stresu usiadłem po turecku, gryząc sobie usta. Mój ojczysty język rozbrzmiał mi w uszach, kiedy kobieta kierowała mnie na linię z Koreą. Cieszyłem się, że doładowałem konto.
Mój żołądek związał się w supeł, kiedy usłyszałem charakterystyczny trzask odbieranego połączenia. Po drugiej stronie panowała przez chwilę cisza, a ja w końcu po czterech latach usłyszałem głos mojego brata, mówiącego:
— Halo?


«»


a/n: dziś kolejny rozdział. Staram się wykorzystać tę przerwę jak najlepiej. Błędy poprawię kiedy indziej.
A, i nie znam się zbytnio na psychologii, więc wiecie, no. Później nie będę opisywać rozmów Chana i Baeka, więc. Do zobaczenia! Szybko leci z tym fanfikiem, ale akcja powoli się toczy, więc za szybko nie pozbędziecie się mnie i tego ff.



Zostałam nominowała przez Ritsu, więc w końcu wzięłam się za odpowiedzi. Dziękuję za nominację.

1. Co jest twoją pasją?

Moją pasją… Cóż, rysowanie. Kocham to robić i szczerze chcę coś z tym zrobić, gdy skończę technikum. Może pójdę na architekturę.

2. Podaj proszę jakiś twój ulubiony inspirujący lub motywujący cytat.

Jest zbyt wiele ich i cały czas je odkrywam, ale ostatnio jeden mnie poruszył, który wykorzystałam do fanfika:
„To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia" — Jonathan Carroll

3. W jakiego kraju kuchni gustujesz najbardziej?

Polskiej. Może dlatego, że nigdy nie jadłam innej.

4. Jaki tytuł nosi książka, którą ostatnio przeczytałaś?

Ostatnio czytałam lekturę na polski, a była nią… „Biblia”.

5. Oglądasz dramy? Jak tak, to jakiego rodzaju są one najczęściej. Jeśli jednak nie, czemu?

Kiedyś oglądałam dramy i najczęściej to głupie romanse, ale teraz nie, bo mnie zwyczajnie zanudzi na śmierć. Poza tym brak czasu, chęci ani możliwości, bo los chciał, że komputer mam bez dźwięku.

6. Z czym wiążesz swój przyszły zawód?

Poszłam od razu do technikum, więc mam ukierunkowane to, ale po szkole chcę iść na studia, ale nie związane z logistyką (bo na chwilę obecną jestem na tym kierunku) tylko z architekturą.  

7. Największe marzenie w życiu.

Mieć dom z werandą i męża, który mnie zrozumie.
Dziś nie mam chłopaka, ani wymarzonego domu. Cóż.

8.  Podchodzisz do tego co daje nam życie w negatywny czy pozytywny sposób?

Nie wiem, ostatnio życie daje mi popalić i aż odechciewa się czasem żyć i załamuje ręce. Ostatnimi czasy nie umiem do niczego pozytywnie podejść.

9.  Najsłodsze kłamstwo czy gorzka prawda?

Gorzka prawda. Dlaczego? Bo te słodkie kłamstewko będzie bardziej gorzkie niż prawda.

10. Patrząc na super moce EXO, którą chciałabyś mieć?

Wiatr. Lubię wiatr.

11. Ulubiony gatunek muzyczny?
Wszystko co uszu mi nie rani. Prócz disco polo. Ughh. Najczęściej jakieś smutasy i pop. Ostatnio mam też fazę na jazz.

Dziękuję za nominację. Naprawdę.

2 komentarze:

  1. Tak mi żal Baeka miał taką straszną przeszłość :< jestem ciekawa w jaki sposób Chanyeol zmieni swój stosunek do Baekhyuna, bo na razie wydaje się być profesjonalistą, który nie ma zamiaru obdarzać głębszym uczuciem swojego pacjenta. Chybaże to nie będzie BaekYeol.. ta da da dam..

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asshdji, dziękuję za komentarz! Obiecuję, że będzie baekyeol, tylko pierwsze rozdziały będą nudne (taa, prawie pięć, ale co tam). Jakoś nie czuję potrzeby by spieszyć się z tym, ale coś sprawi, że jednak wytworzy się coś pomiędzy nimi :D
      Dziękuję raz jeszcze!

      Usuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x