Tak, tak, tekst jest dziwny, ale chyba
nadaje mu to urokowi. Mam nadzieję, że się nie spłoszycie </3
I fluff! pomieszany z komedią.... idk.
**
Pakt szalonych frajerów.
W szkole
zazwyczaj tworzą się podziały – są sportowcy, którzy mają władzę, są
dziewczyny, które mają własne grona, są kujony, ale najgorzej mają frajerzy.
W
szczególności jeśli jest się takim, który zagraża społeczeństwu samym swoim
istnieniem.
Kim Jongin
sam się dziwił, że egzystuje na tym pokręconym świecie. Cud, że nie zdołał sam
siebie zabić na prostej drodze, ale i tak w to nie wnikał.
Przejście
z gimnazjum do liceum nie było dla niego wielkim wyczynem, raczej przejście z
dziczy do dziczy. To nie tak, że sam próbował zostać frajerem – on po prostu
nie potrafił się wybić. Raczej wbił się pomiędzy uczniów i nie grzeszył swoją
urodą. Jeżeli można ocenić faceta, który nosi cylindry na pół twarzy i ma
staromodną fryzurę, czyli włosy ścięte na grzybka… Nie, Jongin ewidentnie nie
umiał o siebie zadbać, co skutkowało tym, że został szkolnym frajerem, który
siedział przy koszu na śmieci.
Nie był
sam. Utworzył specyficzną więź z Baekhyunem, który też jakoś specjalnie
popularny nie był. W sumie obaj woleli pozostać w cieniu, niżeli wbić się w
inną grupę. Frajerów zawsze się unikało.
Ale jak
zwykle życie nie jest takie łaskawe, jak się wszystkim wydaje. Jongin miał problemy
ze swoimi ruchami, co po prostu niosło ze sobą zgubę jego osoby. Bo on jako
jedyny mógł niechcący walnąć szkolnego swaga w mordę, tak, że się chłopak
zdenerwował.
Dlatego
właśnie też tuż po lekcjach musiał stoczyć bitwę swojego życia. Spodziewał się
raczej, że obiją mu twarz i wrzucą do kosza na śmieci. To przecież było
wiadome, więc nie zmawiał modlitwy. Sam zdawał sobie sprawę z tego, jak
skończy.
Po
lekcjach prawie cała szkoła się zebrała, by zobaczyć, jak z Jongina krew się
leje, ale i tak nikt nie miał odwagi nic powiedzieć – w sumie to i tak było
niezłe przedstawienie, więc po co się przejmować szkolnym frajerem? No właśnie.
Ale głupi
zawsze ma szczęście, jak to mawiają.
Jongin bał
się tego, że nawet nie doczłapie się do domu, więc wymachiwał nogami i rękoma,
byleby jego przeciwnik się do niego nie dostał. Nawet złożył mu rozjem, ale
najwidoczniej szkolny bad boy miał to wszystko w nosie.
No i jak
to w życiu bywa, niechcący szkolny bad boy oberwał w krocze.
Aż się
chłopaczyna popłakał, bo szkolne buty frajera miały grubą podeszwę.
I
właściwie tak niechcący pokonał szkolnego przystojniaka i został nieco
zauważony.
Lekcja pierwsza: jak pokonać przystojniaka,
który chce ci wpierdolić: kopnij go w jaja.
**
Jongin
ukrył się pod kołdrą i nawet wrzaski jego matki nie zdołały go wyciągnąć z
łóżka. Niby był już poniedziałek, ale po akcji z piątku nie miał najmniejszej
odwagi pokazywać się w szkole. Nawet jeśli teoretycznie i praktycznie wygrał,
to nie zmieniało faktu, że był frajerem, który wyląduje w koszu zaraz po
przekroczeniu progu.
W końcu i
krzyki ucichły, bo kto zna najlepiej Jongina, jak nie własna matka? No właśnie.
A pani Kim doskonale zdawała sobie sprawę, że jej syn potrafi być uparty jak
osioł, a zarazem niebezpieczny, bo i jego ruchy rękoma pozostawiały wiele do
życzenia.
Około
godziny szesnastej próg przekroczył najbliższy przyjaciel Jongina, Oh Sehun. Chłopak
nie miał miana kujona, czy frajera, był raczej zwykłym uczniem. Nikt tak
naprawdę nie wiedział dlaczego Sehun się nad nim zlitował i pomagał mu wybrnąć
z najbardziej obrzydliwych sytuacji jakie miały miejsce.
— Czemu
nie było cię w szkole? — zapytał na progu jego pokoju, nie przejmując się w
ogóle tym, że Jongin wyglądał jak kupa gówna, a nie jak nastolatek, który nie
potrafi zadbać o siebie.
Czupryna
Jongina ścięta na grzybka wyłoniła się z pod grubej kołdry, a opuchnięte oczy
spoczęły na Sehunniem.
— Ty sobie
ze mnie jaja robisz? — starszy o kilka miesięcy chłopak burknął nieprzyjemnie
pod nosem. — Jestem życiowym przegrywem, a ty się pytasz czemu mnie nie było w
szkole? Halo, plotki.
Sehun
westchnął głęboko i przebił się przez burdel w pokoju. Lampka jarzyła się na
czerwono, przez co w pokoju panował przyjemny półmrok, a nie oczopląsowy blask.
Co prawda
Sehun zbytnio nie przejmował się pogłoskami krążącymi w szkole, bo wydawało mu
się to pozbawione sensu, ale jeżeli nawet Jongin potwierdził to, że kopnął
szkolnego przystojniaczka w jaja to sprawa wydawała się bardziej skomplikowana.
Sehun
doceniał swojego przyjaciela. Naprawdę. Ale czasem nie chciał mieć nic z nim
wspólnego.
— Ty w
ogóle masz jakiekolwiek szczęście, frajerze? — mruknął, rzucając w niego
poduszką. — Nie masz za grosz taktu — stwierdził. — Ryczałeś całą noc?
Starszy
wywrócił oczami, przecierając lewą powiekę, która wyglądała jakby ktoś mu ją
podbił.
— Nie —
zaprzeczył. — Oglądałem po raz trzydziesty Death
Note, by zabić się w swojej beznadziejności i opracować plan działania i
wszystkich pozbijać — burknął.
Sehun
wzniósł ręce ku niebu, mrucząc pod nosem o cierpliwość, bo o siłę nie, gdyż
mógłby zwyczajnie pozbawić go żywota.
Jongin był
frajerem. I temu faktu nic nie mogło zaprzeczyć – gdy Jongin byłby normalny
prawa natury zostałyby naruszone, a cały wszechświat straciłby całą równowagę.
Więc, ugh, trzeba było stworzyć pozory tego, że starszy chłopak miał choć
odrobinę wyczucia.
— Nie masz
zamiaru pokazywać się w szkole do końca życia? — zapytał i odwinął w końcu
przyjaciela z kołdry. Wyglądał w niej niczym burrito.
— Nie, do
końca tego tygodnia. Muszę przygotować się mentalnie na to, że zostanę
skwaszony na kwaśne jabłko i znów wyląduję w koszu na śmieci.
Sehun
wzruszył ramionami. Nie mieszał się w takie sprawy, wystarczy mu to, że Jongin
sam się pchał niepotrzebne kłopoty.
Tokiem
myślenia Oha było to, że szkolny frajer raczej się nie wychylał, a tymczasem
Kim pobijał wszystkich swoich poprzedników na głowę. Najprawdopodobniej się
teraz przewracali w grobie.
Sehun
westchnął raz jeszcze na obraz przed sobą – chłopaka, który był debilem do
potęgi milionowej.
**
W
poniedziałek po tygodniowej labie Kim Jongin skończył w szkole pod ścianą. Nikt
go nie przyciskał, nie wyzywał, raczej go omijali. Spodziewał się wszystkiego,
nie świętego spokoju.
Poprawił
cylindry, po czym ruszył pod swoją klasę. Szorstki materiał koszuli od mundurka
drażnił jego skórę, jednak teraz to był najmniejszy problem jaki rodził się w
jego głowię. Był niemal pewien, że po szkole złapie go grupka kolesi i się
skończy.
Lekcje
minęły dość szybko, ciągle słyszał jakieś szepty na jego temat, ale usilnie
chciał to zignorować. Choć ciężko chodzić niczym cień, jak wszyscy wypalają w
twoich plecach dziurę, prawda?
Po szkole wszyscy
go omijali szerokim łukiem, nawet koleś, który oberwał przez przypadek stał na
uboczu.
Szkolny
król nawet nie pisnął słówka, tylko patrzył z żalem, jak jego reputacja legła w
gruzach, przez jednego ułomnego człowieka.
**
— Może mi
ktoś łaskawie wyjaśnić, czemu wszyscy się tak na mnie gapią? — Jongin nadal nie
pojmował sytuacji.
Sehun
spojrzał na niego, mając policzki wypchane kanapką. Zanim odpowiedział zmielił
swoją porcję, po czym spojrzał jeszcze na Baekhyuna, kolejnego frajera, ale
bardziej spełniającego tę funkcję. Mimo wszystko lubił ich towarzystwo.
— Jesteś
taki tępy, czy tylko udajesz głąba, Jongin? — Oh przeniósł na niego znudzony
wzrok. — Odkąd „pokonałeś” szkolnego bad boya wszyscy oczekują od ciebie
zmiany, no wiesz, bardziej musiałbyś przypominać człowieka tej szkoły — Sehun
spojrzał z niesmakiem na jego fryzurę, która nadal go odrzucała i cylindry.
Ugh. Nienawidził tego w przyjacielu. — Chyba musisz zmienić wygląd —
stwierdził.
Jongin
wyglądał jakby nie docierało do niego, co mówił mu Sehun.
— Ale po
co?
Ludzka
cierpliwość jest mała. Zbyt mała.
— Pierdolisz
takie głupoty, że mam ochotę cię zabić i wrzucić do stawu — zbulwersował się
młodszy. — No nie wiem, zmień fryzurę, wyrzuć te ohydne okulary. Zrób coś ze
sobą.
Kim wgryzł
się w kanapkę.
— Kim
Jongin, wkurwiłeś mnie w tej chwili i w tę sobotę przyjeżdżam do ciebie i robię
z ciebie normalnego chłopaka.
Ale i tak
w sumie starszy chłopak miał to gdzieś.
Póki nie
przyszła sobota, a słowa młodszego przerodziły się w czyny.
**
Sobota
zaczęła się słonecznie. Sehun stał pod drzwiami domu przyjaciela, patrząc jak
ten niechętnie gramoli się z wnętrza. Sehun znał się bardzo dobrze z panią Kim,
więc ta wspomogła go finansowo, chcąc, by jej syn w końcu był normalny.
Po dwudziestominutowej
podróży autobusem najpierw powędrowali do salonu kosmetycznego, by załatwić
najważniejsze sprawy – czyli twarz i nowa fryzura.
Pracował
tam najdroższy sercu Sehuna przyjaciel – Luhan. Był to bardzo zadbany chłopak, który
najwyraźniej ukochał sobie pomaganie ludziom.
Musieli
się najpierw uporać z wiercącym się Jonginem, który za bardzo pokochał swój
stary tryb.
—
Posłuchaj mnie, chcesz wiecznie być frajerem? — syknął mu Sehun do ucha. —
Trochę wiary w ludzi, Kim. Luhan zajmie się tobą jak należy i nie będziesz się
wstydził swojego głupiego ryja.
W końcu
Jongin odpuścił, pozwalając, by zdjęli mu okulary.
Jongin z
natury nie był brzydki. Posiadał bardzo ładne oczy, które miały kolor gorzkiej
czekolady, pełne usta i seksownie wyrysowane policzki. Jednak za bardzo
zatuszował swoją urodę, nosząc niepotrzebne okulary i mając dziwną fryzurę. Luhan
zastanawiał się przez chwilę, a Sehun przeglądał katalog, by dopasować wszystko
do Kima.
Jongin
miał ochotę zalewać się rzewnymi łzami, kiedy kolejne płaty włosów opadały na
jego ramiona. Na stworzeniu nowej fryzury się nie skończyło – miał mieć je
nawet przefarbowane.
— Jongin
ma nieco ciemniejszą karnację, więc warto mu je rozjaśnić na lekki brąz —
stwierdził Lu.
I tak
spędzili następną godzinę.
Luhan
ułożył mu włosy, tak by odsłaniały mu twarz – lekko zaczesane do tyłu, dodające
mu powagi, ale okraszała to też pewnego rodzaju seksowność. Drobne poprawki na
twarzy, czyli delikatny podkład i Jongin zupełnie nie wyglądał jak dawniej.
Zostały
tylko ubrania. Jongin miał na sobie ohydny sweterek i szare spodnie. Nie
pasowało to do siebie w zupełności, więc Sehun załamał ręce. Luhan zgodził się
i w tym mu pomóc.
Chodzili
po sklepach, wypychając Jongina w różne rzeczy, byleby pasowało to do niego. W
pewnym stopniu sam zainteresowany miał dość i czuł się niekomfortowo.
— Przecież
Baekhyun też jest frajerem — zaczął narzekać, kiedy wyszedł z przymierzali.
— Baekhyun
to zupełnie inna liga, poza tym on spełnia swoją rolę jako frajer — stwierdził
Sehun, wzruszając ramionami. — Nie przebieraj się w te koszmarne szmaty,
jedziemy do domu, uzupełniliśmy ci szafę — Sehun zatrzasnął jakiś katalog i
skinął na Lu, by pomógł mu wziąć wszystkie rzeczy.
Jongin nie
był przekonany co do tego wszystkiego. W pewnym sensie czuł się źle,
opuszczając swoje miano. Kiedyś zawarł pakt z Baekhyunem, ale i tak to się
teraz nie liczy.
Luhan
pożegnał ich przy światłach. Wracając autobusem obaj czuli się jak idioci,
obładowani tyloma torbami. Jednak Sehun był w stanie przełknąć tę gorycz, bo
zrobił z przyjaciela faceta, a nie ciotę.
W domu
pani Kim prawie dostała zawału, widząc swojego syna. Od razu poleciała do
telefonu, chwaląc się córce, że jej brat w końcu wygląda normalnie.
Sehun się
nie patyczkował – kiedy wszedł do nory Jongina wywalił wszystkie rzeczy
przyjaciela z szafy i powiedział, że mają spłonąć na stosie.
I jak nie
kochać tu swojego przyjaciela?
**
Poniedziałek
nigdy nie nastąpił tak szybko, jak tym razem. Jongin nie był zbytni przekonany
do tego, by wyjść z domu. Sehun specjalnie przyszedł wcześniej, by ubrać
starszego w koszulę i poluźnić krawat. Być może gdyby się nie pojawił, Jongin
ukryłby się pod swoją kołdrą i tym razem nie wychodził do końca życia.
Wcale nie
miał dobrego humoru ani ochoty wychodzić do szkoły, ponieważ zdawał sobie
sprawę, że przyciągnie uwagę, co nie było mu do szczęścia potrzebne. Raczej już
wolałby usiąść z Baekhyunem pod ścianą i jeść paluszki, które przyniósł Byun.
Prawie
wyłamał futrynę od drzwi frontowych, kiedy zaparł się dłońmi, nie chcąc wyjść. Sehun
w końcu kopnął go w tyłek i oznajmił, że zrobi mu krzywdę. Jongin nie bardzo
już ufał w słowa przyjaciela.
— Nadal
nie rozumiem czumu muszę udawać szkolnego przystojniaka — burknął. Sehun
pokręcił głową. — Nie moja wina, że to był niefortunny wypadek. W żadnym
wypadku nie chciałem obejmować stanowiska króla — mruczał.
Kim miał
to do siebie, że narzekanie to było jego drugie imię. W pewnym stopniu uważał
się za niewinnego, ale ile w tym prawdy było – to już była zagadka.
Sehun sam
się zastanawiał, czy Jongin podoła zadaniu. Obawiał się, że Kim doda mu kilka
nowych obowiązków, które nie będą do najprzyjemniejszych należeć. W pewnym
sensie też nie wierzył, że Jonginowi uda się cokolwiek zrobić w szkole. Idiotom
nie powinno dawać się władzy.
Kiedy
starszy chłopak narzekał na cały świat zdążyli dojść do szkoły. Dzień przywitał
ich słońcem, dlatego Jongin miał marynarkę od szkolnego mundurku przewieszoną przez
przedramię, a dłonie wsadzone w kieszenie spodni. Wyglądał dość normalnie.
Właśnie, wyglądał.
Na
dziecińcu kilkoro uczniów się obejrzało, ale nikt znowu nie miał odwagi podejść
do nich. Sehun nawet był im wdzięczny. Zawsze lecą na wygląd, ale jak się
bliżej pozna to z krzykiem uciekają. Dlatego sam Oh się dziwił sobie, że
wytrzymuje z psychicznym chłopakiem.
Na
szkolnym korytarzu roiło się od uczniów,
ale kiedy weszli od razu zrobiło się jakoś ciszej. Jakby zobaczyli zielonego
kosmitę, który im tańczy, a oni z rozdziawioną buzią przyglądają mu się z
niedowierzeniem.
Tudzież
kosmitą był Kim Jongin, ale nie tańczył, raczej z dumą szedł przez korytarz, co
w jego przypadku było rzadkie. Szkolne lalki oglądały się za siebie, ale Sehun
skutecznie powstrzymał ich zapędy.
— Bez
kisielu w majtkach, to Kim Jongin. I proszę o nie rzucanie stanikami — mruknął,
ale w tej ciszy każdy uczeń był w stanie go usłyszeć.
Jongin
puścił tę niemiłą uwagę mimo uszu i jak najszybciej ulotnił się z oczu wszystkich
uczniów. Powędrował na schody na dach – w żadnym wypadku zwykły uczeń się tam
nie wybierał, w sumie nie było konkretnego powodu – raczej tam przesiadywali
frajerzy.
Sehun
spokojnie podążał za nim, zadając sobie sprawę, że zmierzają do Baekhyuna.
Baekhyun
był specyficzną osobą. Sehun tak naprawdę mało wiedział o Byunie, ale był
raczej osóbką, która się nie wychylała. Był przeciwieństwem Jongina, bo był
bardziej poszkodowany – był niziutki i łatwo było go zranić. Ale za to miał
silny charakter, choć do swoich oprawców nigdy się nie odezwał. Raczej otrzepał
szkolną koszulę i poszedł w swoją stronę. Taki był Byun Baekhyun – mogli go
obrażać, ale on i tak miał to gdzieś. Może z pozoru był typowym frajerem, ale
nigdy nikt go nie widział poza murami szkolnymi.
Baekhyun
już siedział na jednym ze schodków i jadł swoje paluszki. Sehun sam się
zastanawiał jakim cudem skończył w ich gronie, ale nigdy nie narzekał. Mimo że
Jongin zagrażał całym swoim istnieniem ludzkości jakoś się z nim dogadywał.
Byun
uniósł brwi, kiedy zobaczył Kima. Sam chłopak nie był dumny ze swojego
wizerunku, ale musiał to jakoś przetrawić.
— Coś mnie
ominęło? — zapytał Baek, unosząc znacząco brew.
— Cóż,
Jongin nie jest typem osoby, która trwale stoi przy swoim wizerunku —
stwierdził Sehun i usiadł obok drugiego i podkradł parę paluszków. Sam
posiadacz nie zwrócił na ten szczegół większej uwagi.
— Sam mnie
wepchnąłeś do tego salonu! — oburzył się szatyn.
Oh
wywrócił oczami.
— To nie
wymachuj swoimi rękoma na prawa i lewo — zauważył. — To tylko przysparza więcej
problemów.
— Cóż,
Nini, ale Sehun ma rację. Nie raz oberwaliśmy z łokcia od ciebie — mruknął
Baekhyun.
Jongin
fuknął obrażony i wepchnął sobie paluszka do ust.
Pomimo że
Sehun nie był zbytnio taki jak jego dwaj przyjaciele, był w tak zwanym kółeczku
frajerów. Nie zwracał sobie głowy głupimi docinkami i dlatego uczniowie na
samym początku szkoły odpuścili sobie dokuczanie mu. Sam Sehun też dbał o swój
wygląda, dlatego stał się średniakiem. Nie był ani elitą, ani frajerem. Był
zwykły.
— Pamiętacie
nasz pakt? — zapytał Baekhyun. — Szczerze to teraz to musi się powiększyć, bo
musimy ukryć fakt, że Jongin to kret to potęgi nieskończonej.
— Dlaczego
mnie wszyscy obrażają?
— Bo to
prawda — Sehun nawet nie mrugnął, gdy to mówił. — W każdym razie, teraz musisz
nieco uważać na to co mówisz i co robisz.
Jongin
zgarbił swoje ramiona. Naprawdę lepiej mu było z myślą, że był tylko szarym
człowiekiem. Nigdy nie marzył, by wyrywać laski i być szkolnym koszykarzem. Teraz
nieco się to zmieniło, ale to był czysty przypadek, który nie miał na celu
zrobienia z niego gwiazdy. Uczniowie liceum nadal mieli zakodowane w swoich
móżdżkach, że każdy, kto wygra musi być od razu gwiazdą.
Baekhyun
lekko się uśmiechnął, ale i tak nie poprawiło mu to samopoczucia.
W końcu
nie wyląduje w śmietniku, nie?
**
Nie miał
pojęcia jak to się stało. Tydzień za tygodniem leciał, a on w końcu
przyzwyczaił się do tego, że niekiedy ktoś się za nim oglądał. Dało się
przyzwyczaić, ale gorzej być nie mogło, kiedy niechcący z rąk wypadła mu skórka
od banana na szkolny korytarz.
Tak, znowu niechcący.
W szkole
istnieją jednostki, które noszą miano – przewodniczący szkoły.
Jongin sam
pojęcia nie miał kto nim jest, bo to go nie obchodziło, dochodziły własne
problemy, więc jakoś nie interesował się takimi sprawami.
Ale nie o
tym.
Po czym jak
zjadł swojego banana miał zamiar powędrować do szkolnego kosza i wyrzucić to co
zbędne, ale jak zwykle los bywa przewrotny, ktoś go popchnął, a on z kolei wypuścił
skórkę.
A potem
wszystko runęło jak lawina.
Ktoś
wszedł na tę skórkę i przewrócił się jak długi na szkolnym korytarzu.
Sehun
odwrócił głowę i walnął się z otwartej ręki w czoło.
Uczniowie
zamarli.
A Jongin mentalnie
się popłakał, prawie nie mdlejąc.
Lekcja druga: bądź idiotą, bo i tak ci nic
nie pomoże, nawet pomoc Boża.
**
Siedział skulony na krześle naprzeciw
przewodniczącego, który niespełna kilka minut temu leżał niczym placek na
korytarzu.
Był zły,
ale nie pokazywał tak bardzo tego po sobie, ale i tak Jongin miał ochotę uciec
stąd z krzykiem.
Bowiem
przewodniczącym szkoły był sam Dyo Kyungsoo.
Był
drobnym chłopakiem, który z pozoru wydawał się miły, może nawet był, ale teraz
samą swoją postawą wyrażał gniew. Jego duże oczy świeciły się złowieszczo, a
dłonie zaciskał w pięści, jakby miał zamiar rzucić się na Kima i zatłuc go na
śmierć. Jongin już wolałby śmierć, a teraz czuł jedynie upokorzenie.
W życiu
się tak nie czuł.
Po raz
kolejny chciał zostać tym frajerem, który wtapia się w tłum i zajada się
paluszkami z Byunem, na schodach prowadzących na dach.
— Kim
Jongin — wysyczał przez zęby. — Czemu wyrzuciłeś tę skórę na korytarzu, zdając
sobie sprawę, że jakiś uczeń może zrobić sobie krzywdę? — jego szczęka
zacisnęła się ponownie, jakby mając mu za złe, że to właśnie on wylądował
twarzą na podłodze.
Jongin
westchnął ciężko.
—
Wystarczy wyjaśnienie, że zwyczajnie wypadła mi ta skórka z ręki, a ty niefortunnie
na nią wdepnąłeś? — zapytał, choć wiedział, że przewodniczący nie będzie
zadowolony z odpowiedzi.
— Czy ty
udajesz idiotę, czy ze mnie robisz głupka? — krzyknął.
Jongin
przeniósł wzrok na jego bladą twarzyczkę, najpierw zaciskając swoje usta, by
potem odpowiedzieć:
—
Zacznijmy od tego, że wszyscy w tej szkole uważają mnie za idiotę do potęgo milionowej,
więc nie zdziwiłby mnie fakt, że ty również, drogi przewodniczący, nie
uwierzyłbyś w ani jedno moje słowo. W każdym razie, masz mi jeszcze coś do
powiedzenia, czy mam iść do dyrektora, by dał mi jakąś karę? — uśmiechnął się
niewinnie.
W życiu
nie widział, by ktoś tak drobnej postury się zapowietrzył. Nie miał na celu w
tej wypowiedzi nikogo obrażać.
— Idź do
dyrektora i nie pokazuj mi się więcej na oczy — wysyczał.
Pierwsze wrażenie jest najważniejsze,
pamiętaj, Jongin.
**
Jongin
tydzień pomagał w bibliotece. Oczywiście Sehun zrobił mu godzinny wykład, jaki
jest tępy, ale sam zainteresowany miał to gdzieś.
Przyjaciele
nie wiedzieli bardzo ważnej rzeczy o Kimie. Sam nie wiedział czym jest to
spowodowane, ale raczej się cieszył, że nie musi tego mówić, a on sam został
raczej takim śmieszkiem. Może i miał przy tym kłopoty, ale raczej umiał z nich
wybrnąć.
Jongin był
niesamowicie mądry. Umiał składać wypowiedzi tak, by brzmiały jak dorosłego
profesora, ale nigdy się z tym nie afiszował, ba, on nawet tego nie pokazywał,
bo nie miało to większego sensu. Skończyło się na tym, że został idiotą, do
tego frajerem, który nie umie skoordynować własnych ruchów. Nie przeszkadzała
mu ta opinia, póki nie spotkał na drodze małego i pyskatego przewodniczącego.
Pierwszy
raz pokazał na co go stać, ale miał nadzieję, że Kyungsoo odebrał to jako
przejaw buntu. Nie zniósłby kolejnej fali zainteresowania, nie kręciło go
ganianie po korytarzach przez grupy piszczących dziewczyn. Wolał być Kim
Jonginem, który zagraża społeczeństwu i obmyśla potajemne plany, jak zabić
ludzkość.
Kolejne
tygodnie mijały szybko i sprawnie. Zrobiło się już na tyle ciepło, że nie nosił
marynarki, a uczniowie przesiadywali na dziedzińcu. Jongin wraz z Baekhyunem
znaleźli starą ławkę w gąszczu drzew, co było plusem, bo nikt tak nie
przyłaził. Spokój i cisza, to było coś, czego obaj potrzebowali.
— Czemu
Sehun nic o tobie nie wie? — zapytał Baek, kiedy jedli kanapki. Była długa
przerwa, więc w spokoju przesiadywali w cieniu liści.
— Po co mu
ta wiedza? — mruknął w odpowiedzi. — Wystarczy mi to, że jest mądrzejszy ode
mnie i robi ze mnie kogoś normalnego.
Baekhyun
parsknął śmiechem.
— My
jesteśmy szaleni — stwierdził. — Nigdy nie lubiłem szkoły.
— Stąd
nasza nazwa paktu — powiedział, po czy uśmiechnął się lekko. — Społeczeństwo
szkolne nie musi wiedzieć, co robą frajerzy po szkole — tu wymownie spojrzał na
Baekhyuna. — Swoją drogą, złapałeś jakąś zdobycz? Ostatnio mówiłeś, że się
zakochałeś — zauważył.
Baekhyun
na chwilę zamilkł, kiwając lekko głową. Chwilę potem na jego usta wpłynął
szczery uśmiech.
— Jest na
tyle dobrze, że jest starszy i nie chodzi już do szkoły. Nie muszę się niczego
obawiać — odpowiedział.
Jongin zaśmiał
się pod nosem.
W filmach
czy książkach nieraz można było spotkać się z czymś takim, że frajer zawsze
jest cichy i spokojny, a gdy coś się stanie staje się popularny. Jednak tu było
nieco inaczej – Jongin i Baekhyun nigdy nie byli tacy jak zwykli frajerzy –
może dawali się bić, ale po szkole zazwyczaj zmieniali swoje nastawienie.
Zawarli
pakt, że będą się kryć nawzajem i nigdy nie zdradzą tego, co robią. Sami nie
wiedzieli jak to się stało, że zobaczyli w sobie coś, co inni jawnie
ignorowali. Jongin nie miałby nawet serca zdradzić sekretu Baeka, bo Byun i tak
chronił mu tyłek.
Nie byli
zwykłymi frajerami, którzy w domu płaczą po kątach. Nie, raczej zrzucali
okulary i robili zupełnie coś innego.
Stąd pakt szalonych frajerów.
**
Jongin po
raz wtórny stanął przed Dyo Kyungsoo, kiedy stał koło autobusu i patrzył na
niebo. Przewodniczący patrzył się na niego, jakby zabił mu całą rodzinę, ale w
końcu odwrócił się do swoich znajomych i nie mordował go swoim wzrokiem.
Jongin
wiedział, że ma do niego żal, iż wyrżnął o podłogę kilka tygodni temu. Więcej
się nie spotkali, może czasem utrzymywali jakiś kontakt wzrokowy, ale raczej
nie wchodzili sobie w drogę.
Raczej
prowadzili cichą wojnę.
Sehun
zielonego pojęcia o tym nie miał i bardzo dobrze, bo starszy chłopak znowu
zostałby potworem, a kolejnego wykładu już by nie zniósł.
Baekhyun
stał nieco z tyłu i nie wychylał się zbytnio – szkolni idioci nie dawali
ludziom żyć, a w szczególności frajerom. Kim miał wrażenie, że na koniec szkoły
dostaną po mordzie i oduczą się pastwienia nad innymi.
Nauczyciele
sprawdzili czy wszyscy są, po czy kazali wpakować się do autobusu. Duchota była
okropna, dlatego kierowcy pozwolili otworzyć wszelkie możliwe okna i małe,
kwadratowe drzwiczki na dachu pojazdu. Jongin usiadł obok okna, sam zaciągając
Baekhyuna za sobą, by nikt mu nie dokuczał.
Jongin nie
był już taką sensacją, co było mu niesamowicie na rękę. Znowu wtopił się w tłum
i nie narzekał na brak tłumów na korytarzu. Zazwyczaj spędzał przerwy na
dziedzińcu albo na schodach, więc uczniowie nie mieli nawet go jak złapać.
Na samym
początku autobusu usiadł nie kto inny jak sam Kyungsoo, co nieco
zdezorientowało Jongina. Nie dał po sobie tego poznać, ponieważ przed nim
siedział Sehun, który odwrócił się do niego w celu rozmowy.
Wycieczka
na sam koniec roku nie była takim złym pomysłem, bo w sumie w szkole i tak
panowała nuda, ale niektórzy potrafili samym swoim istnieniem zepsuć przyjemną
atmosferę. Jakieś lalki siedziały z tyłu ze sportowcami, niekiedy wybuchając
śmiechem. Raczej panowała taka sama atmosfera jak u innych uczniów, co było
zrozumiałe.
Przez
pełną godzinę rozmawiał z Sehunem, a Baek najzwyczajniej w śmiecie zasnął,
mając wszystko gdzieś.
Około
południa dotarli do pensjonatu, który okazał się być uroczym domkiem. Wszyscy
pognali jak oparzeni do cienia, a w budynku przydzielono im pokoje.
Pensjonat
był naprawdę zadbany, co zaskoczyło uczniów. Pokój jaki się trafił Jonginowi,
Baekhyunowi i Sehunowi posiadał ściany w kolorze pasteli. Mieli nawet malutki
balkon, gdzie można było przesiadywać wieczory. Były trzy łóżka, które mieściły
się w nietypowym ułożeniu. Średniej wielkości szafka z szufladami w zupełności
wystarczała, by pomieść na tygodniowy pobyt ubrania uczniów. Na ścianach były
kwietniki z kwiatkami, które nadawały pomieszczeniu uroczy klimat i nie
sprawiała tak surowego pomieszczenia. Co najważniejsze – były kontakty, by
podłączyć sobie telefon.
— W końcu
ktoś pomyślał, by były kontakty — skwitował Sehun. — Ostatni razem jak byłem na
jakimś wyjeździe kontakt był tylko na korytarzu — oznajmił niezadowolony.
Nauczyciele zwałowali uczniów, by wieczorem
przejść się na morze. Każdy, pomimo zmęczenia, z radością przystał na tę
propozycję.
Jongin
pogrążył się w swoim myślach, przybierając swoją głupią maskę. Lubił siedzieć
cicho i zbytnio nie zwracał uwagi na to, co się dzieje. Zazwyczaj na takich
wycieczkach było mu nudno, ale nie twierdził, że i na tej będzie siedział w
pokoju niczym nadęty idiota. Na pewno na to nie pozwoli mu Sehun, który był
dość towarzyską osobą, choć na taką nie wyglądał. Byli zupełnymi
przeciwieństwami siebie, ale i tak nie zamieniłby swojego przyjaciela na
żadnego innego.
Wieczorem,
kiedy granat zalewał sklepienie w końcu wyszli na zaplanowaną wycieczkę. Szli
sporą grupką, ale zgrabnie omijali przeszkody, tudzież rodziny, które szły
betonowym chodnikiem.
Na miejscu
przywitał ich szum morza oraz świeże powietrze. Po trzygodzinnej jeździe w
duchocie takie coś było miłą odmianą.
Jongin stanął
kilka kroków przed linią morza i w spokoju obserwował falę, kiedy w polu jego
wzroku pojawiły się czarne kosmyki, duże, sowie oczy, które teraz zwęziły się nieznacznie.
Już miał
się odezwać, ale natychmiast zamknął usta, bo coś mu nie pasowało.
Dopiero później
dotarł do niego fakt, że jest za spokojnie, a on nie słyszy pisków. A jeszcze
później uświadomił sobie fakt, że tak się zamyślił, że nawet nie zorientował
się, że odłączył się od grupy.
A
najdziwniejsze było to, że przed nim stał Dyo Kyungsoo.
— Jasna
cholera.
To było
to, co przyszło mu pierwsze do głowy. Nawet nie obchodził go drugi chłopak,
którego swoją drogą nie powinno go tu być.
— Po co
żeś lazł za mną? — zapytał, choć nie oczekiwał odpowiedzi. To był Kyungsoo,
który nadal trzymał do niego urazę.
— Szedłeś
w zupełnie inną stronę, więc postanowiłem ci powiedzieć, że nauczyciele
zbierają się z powrotem — mruknął.
Jogin
dosłownie załamał ręce. Kiedy nieco ochłonął wyciągnął ze swoich dżinsowych
spodni telefon, ale wszystko było przeciwko niemu – w chwili, kiedy wyjął
telefon z kieszeni bateria pokazała mu środkowego palca i rozładowała się na
dobre.
Jakby mówiła mu: pierdol się, frajerze.
— Masz
telefon?
Dyo
pokręcił przecząco głową.
—
Zostawiłem w pokoju na ładowarce.
Jongin
miał ochotę wypuścić z siebie wiązkę przekleństw, ale powstrzymał się ze
względu na Kyungsoo. Nie uśmiechało mu się szukanie swojej grupy, czy
pensjonatu, bo zrobiło się ciemno, na dodatek nie znał terenu i nie zamierzał
pędzić na ślepo.
W końcu
opadł tyłkiem na piasek, nie zwracając uwagi na zaskoczonego przewodniczącego.
— Co
robisz? — wysyczał i lekko kopnął go w udo.
— Słuchaj,
nie zamierzam całą noc włóczyć się po mieście, którego nie znam, dwa, jest
ciemno i wątpię czy byśmy znaleźli drogę, nawet z pamięci — stwierdził. — Na
dodatek mi rozładował się telefon, a ty go zostawiłeś — wzruszył ramionami.
Przewodniczący
w pierwszej chwili wyglądał jakby miał się rozpłakać, ale chwilę później
posłusznie usiadł na piasku obok Jongina. Panowała między krępująca cisza,
które żaden z nich nie zamierzał przerywać.
— Swoją
drogą — odezwał się Kim — nigdy nie powinieneś za mną chodzić.
—
Zauważyłem — warknął mniejszy. — Wynikają z tego same problemy. Przyciągasz pech jak magnez.
— Ludzie
tak to odbierają — mruknął.
Kyungsoo spojrzał
na niego zaskoczony, na co Jongin lekko parsknął śmiechem.
— Szkolny
bad boy, który nie ma rozumu? — prychnął. — Jesteś bezczelny. Na tym korytarzu
naprawdę mogło coś się stać, a ty robisz z tego zwykłą komedię. Masz głupie
odzywki i najchętniej bym wysłał cię do szkoły z zaostrzonym rygorem —
wyrzucił.
— Szkolny
bad boy, hm? — Jongin zaśmiał się. — Nie mam pojęcia, czy ty w ogóle słuchasz
plotek, ale zostałem odebrany tak przez uczniów, bo przez przypadek i z
myśleniem idioty kopnąłem szkolnego panicza w najcenniejszy skarb faceta, a
ludzie odebrali to jak wygraną — wytłumaczył spokojnie. — Zazwyczaj nigdy nie
mieszam się w taki coś, ale liceum ma to do siebie, że nie jest zbyt ogarnięte,
że szkolny frajer nie ma najzwyczajniej chęci, by zostać królem. Z tą skórką na
korytarzu to był drobny wypadek w morzu innych. Jestem odbierany jako
zagrożenie przez uczniów i jest mi z tym dobrze.
Kyungoo patrzył
się na niego jak na kosmitę, po czym wybuchnął gromkim śmiechem. Nie uwierzył.
Cóż. Przynajmniej wyrzucił z siebie to, co mu leżało na sercu.
— Nie mogę
wyobrazić sobie ciebie jako spokojnego ucznia — powiedział Kyungsoo. — Nie
wyglądasz na takiego.
Kim uniósł
brew do góry, po czym oparł dłonie na piasku i przeniósł wzrok na
przewodniczącego. Jego czarne włosy powiewały na wietrze, a w dużych oczach
pojawiły się iskierki rozbawienia.
—
Zazwyczaj ocenia się po wyglądzie — oznajmił. — Ale nie mogę pojąć dlaczego
patrzysz na mnie jak na wroga numer jeden — mruknął. — Może i nie przeprosiłem
na ten wypadek, ale podjąłem się kary. Wolę mieć za sobą ten spór, bo nie chcę
wychodzić z wojną. Wolę pozostać tym samym Jonginem, którego wszyscy unikają.
Kyungsoo
nie odzywał się przez pewien czas, aż w końcu zadał kolejne pytanie.
— Czemu
mnie o to prosisz?
— Ponieważ
tylko z tobą rozmawiam w ten sposób i wolę żeby to pozostało między nami. Zazwyczaj
udaję idiotę.
Po tych
słowach zapadła cisza, której teraz żaden z nich nie przerwał. Jongin ponownie
spojrzał na morze, które wydawała z siebie łagodny szum fal, które dawały
spokojną melodię. Było zaskakująco miło, ale i tak coś nie dawało mu spokoju. Sam
nie wiedział co to jest, ale nie miał chęci tym sobie zawracać głowy.
Siedzący
obok niego drobny chłopak wydawał się być bardziej łagodny niż mu się wcześniej
wydawało. Przynajmniej w oczach nie widział już bojowych iskier, tylko
wyjątkowy spokój. Jego rysy złagodniały i po raz pierwszy w życiu Kim Jongin
pomyślał, że jakiś chłopak jest piękny. Ta myśl przyszła niespodziewanie, że
sam siebie nią się zaskoczył. Ale nie wypierał się tego.
Siedzieli
w ciszy godzinę, którą wypełniali ukradkowymi spojrzeniami.
Kyungsoo
nigdy nie miał styczności z takim typem człowieka, ale ta rozmowa uświadomiła
mu, że Jongin odróżnia się od innych uczniów. Nie biła od niego mdła pewność
siebie tylko nadludzki spokój, co już samo w sobie było dziwne, ale utwierdziło
to Kyungsoo, że nie powinien go tak osądzać od początku.
Dochodziła
już czwarta nad ranem – wywnioskowali to po wschodzie słońca – kiedy Jongin
ponownie się odezwał.
— Jestem
zmęczony — wymruczał, po czym przeciągnął się w wszelkie możliwe strony, ażeby
się rozciągnąć i obudzić swoje ciało, jednak z marnym skutkiem.
Kyungsoo
wzruszył ramionami, choć sam nie grzeszył namiarem energii. Raczej nie
narzekał, bo był już przyzwyczajony do zarwania jednej nocy. Jongin chyba nie.
— Połóż
głowę na moich kolanach, piasek raczej jest ciepły — powiedział. — Ja raczej
nie zasnę, więc popilnuję tego, czy ktoś nas nie szuka — sam nie wierzył w to,
że złożył mu taką propozycję.
Kim nie
zastanawiał się długo. Ułożył się w pozycji w miarę wygodnej i wychrypiał ciche
podziękowania.
Kiedy
Kyungsoo upewnił się, że chłopak zasnął, zaczął przemierzać jego brązowe
kosmyki, które pomimo farbowania były miękkie. Najprawdopodobniej tylko kilka
razy farbował włosy.
Jego twarz
była spokojna, oddech równy i spokojny.
Na ustach mniejszego
chłopaka wpłynął delikatny uśmiech.
Może ich
pierwsza rozmowa nie należała do kolorowych, ale ten wieczór wynagrodził mu
wszystko. Nawet trudy w szkole.
Nigdy nie
czuł się tak jak tej nocy, a nawet w całym swoim życiu.
**
Obudziło
go delikatne szturchanie i przemarzanie kosmyków. Na skórze czuł maleńkie
ziarnka piasku, ale i tak mu to nie przeszkadzało. Nadal czuł się wykończony,
ale chwila czasu snu nieco otrzeźwiła jego umysł.
— Wstawaj, właśnie biegnie do nas jakiś
nauczyciel.
Jongin
podniósł się do pozycji siedzącej, zauważając jak biegnie do nich nauczyciel
wychowania fizycznego. Zamiast nakrzyczeć na nich, że się odzieli od grupy,
zapytał się czy wszystko w porządku.
— Nie
ruszaliśmy się z miejsca — mruknął Kyungsoo. — W nocy nie mieliśmy zbytniego
pola do popisu.
— Dzięki
Bogu. Chodźcie, musicie być zmęczeni.
W
samochodzie Jongin oparł się o okno, czasem kątem oka spoglądając na Kyungsoo.
Chłopak nie wyglądał za dobrze, w wyniku nieprzespanej nocy.
Ta noc
odmieniła wiele w jego szarym życiu, ale był zbyt zmęczony, by to zrozumieć.
**
Kiedy wrócili do domu ich drogi znów się
rozeszły. Jongin wrócił do swojego trybu, ale Baekhyun zauważył zmianę w
zachowaniu swojego przyjaciela. Jednak nie pytał.
Koniec
roku zamykał naukę, a otwierał drogi na szaleństwa, ale Kim nie wyglądał na
takiego, który się cieszył.
Nadal
posyłał w stronę przewodniczącego nikłe spojrzenia, a jedynie co odpowiedziało
mu na te spojrzenia to kolor ciemnego brązu, który był ciepły, ale skrywał pod
sobą coś w sobie, czego nie umiał rozpoznać.
**
Wakacje
zaczęły się tym, że w końcu zrozumiał, co mu chodziło po głowię od pamiętnej
nocy na plaży.
Nie
wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, dla niego było to tandetne. Raczej
czuł chęć do poznania go, tak ogromną, że nie umiał tego opisać.
Kiedy
przyszedł do niego Sehun chodził po pokoju niczym w amoku. Nie zwracał uwagi na
to, że przyjaciel coraz bardziej się irytuje, ale teraz miał ważniejsze sprawy
na głowie, niż humorki przyjaciela.
—Jongin,
do cholery, usiądź na dupie — warknął w końcu Oh, sam usadzając Kima na fotelu.
— Co jest, że chodził z głową w chmurach?
Nie
odpowiedział od razu.
— Chyba
się zauroczyłem — wypalił.
Właśnie
kiedy wypowiedział te słowa one jeszcze bardziej dotarły do niego. Nie umiał
nic zrobić w tym kierunku. Są wakacje, więc nawet przypadkowe spotkania na
szkolnych korytarzach nie wchodziły w grę. Dałby sobie głowę uciąć, by jeszcze
raz zobaczyć te brązowe oczy, które mają w sobie te maleńkie i piękne iskierki
radości.
Sehun stał
przez chwilę zamurowany.
— Kim ona
jest? — zdołał wykrztusić, ale Jongin
skutecznie zgasił jego entuzjazm.
— Raczej
on.
...Do czasu.
Sehun
próbował wyciągnąć informację na temat jego obiektu westchnień, ale Kim nie
miał najmniejszego zamiaru mu nic mówić.
Siedział u
niego do wieczora, a kiedy odprowadzał go do drzwi wypowiedział imię.
— Dyo
Kyungsoo.
**
Jongin
pojechał wraz z Sehunem i Baekhyunem na jakiś obóz. W sumie to było praktycznie
to samo miejsce w którym byli ze szkołą, ale wynajęli jakiś tani pokój w małym
hotelu. Widoki były piękne i przywracały wspomnienia.
Sehun i
Baek – który o dziwo zdjął swoje okulary i uczesał włosy, że wyglądał zupełnie
inaczej – co jakiś czas znikali na tajemne obrady. Nie było w tym nic dziwnego
do pewnego wieczoru.
Jak zwykle
wybrali się na spacer wzdłuż brzegu. Mewy latały nad taflą wody i krzyczały, a
ludzi było coraz mniej.
Jongin nie
miał pojęcia, kiedy zgubił przyjaciół. W myślach klnąc na czym świat stoi
planował morderstwo na dwóch przyjaciół, którzy znikali wtedy, kiedy ich
potrzebował.
Kiedy
wyjmował telefon zobaczył coś, co sprawiło, że serce zaczęło mu bić dwa razy
głośniej.
Na brzegu
stał Kyungsoo. Trzymał w dłoniach jakąś kopertę, a jego oczy były nieobecne.
Kalkulował
wszystko, począwszy jakie starty przyniesie to jak podejdzie i jakie pozytywy
może otrzymać.
W końcu
jego serce nie wytrzymało i podszedł do niego. W pierwszej chwili nie odezwał
się ani słowem, tylko włożył dłonie do kieszeni swoich spodni i sam wbił wzrok
na obraz przed nim.
— Co ty tu
robisz? — cichy głos odezwał się obok niego.
— A ty?
Kyungsoo
prychnął delikatnie, może z rozbawienia, a może z jego głupoty.
— Są
wakacje. Chyba każdemu należy się odpoczynek.
Jongin
przytaknął.
Miał
wrażenie, że w tej chwili nic nie wie. Tak bardzo chciał go bliżej poznać, ale
nie widział szans na to.
— Może ja
już pójdę — mruknął i już się wycofywał, ale ciepła dłoń oplotła jego
nadgarstek, powstrzymując go tym samym od ucieczki.
— Po
prostu zostań tu i oglądaj ze mną ten zachód.
Jongin
skinął głową. Ale nic nie powiedział, tylko cieszył się samą obecnością.
Cieszył
się, że Kyungsoo go zna jako Kim Jongina, a nie szkolnego frajera, który jest
tylko dla uczniów.
No, może
Sehun kiedyś się dowie, że pouczał kogoś, kto doskonale zdawał sobie sprawę z
własnej głupoty.
Ale to kiedyś.
**
ISWEDWOLF! KOCHANIA UNNIE!No to, ten tego…WRZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI DNIA URODZIN!Zaznaczam z góry, że nie umiem pisać życzeń, ale muszę.Na początku podziękuję Ci, że jesteś ze mną i mogę składać Ci życzenia, bo to fajne jest. Chciałabym Ci życzyć dużo szczęścia w życiu, jak najwięcej sił na studiach, dobrych osiągnięć, cierpliwości i wiary we mnie, bo chyba wiem, że masz mnie czasami dość :D Chciałabym żeby Ci się w życiu jak najlepiej układało, dużo szczęścia i uśmiechu na twarzy, miłości (ona kiedyś przyjdzie, zobaczysz <3) oraz tego, byś po prostu była szczęśliwa. Żałuję, że nie mogę dać Ci materialnego prezentu, ale niestety nie mam najmniejszej możliwości, ale kiedyś coś Ci dam :D I upiekę ciasto :DNo i żebyś kiedyś spotkała Chena, bo to Twa miłość do grobowej deski :dWybacz za takie marne kaisoo, ale samo z siebie wyszło.Mam nadzieję, że spodoba Ci się taki prezent i nie spartoliłam za bardzo sprawy.Raz jeszcze wszystkie najlepszego.Kocham Cię.
a/n: TADA,
OTO JESTEM. Po dość długiej przerwie powracam do Was z czymś, co jest tak jakby
prezentem, bo…
DZIŚ JEST DRUGA
ROCZNICA BLOGA.
Tak,
jestem już dwa latka z Wami. Wow.
W tym roku
było parę nieprzyjemnych spraw, ale już są zażegnane i mam nadzieję, że zgniją
głęboko pod ziemią. Dużo się jak dla mnie w tym roku pisarskim wydarzyło, bo
sami widzicie, że w ostatnich miesiącach dodawałam bardzo nieregularnie. Strasznie
się pozmieniało, bo dodawałam co tydzień kiedyś, a teraz dodaję na bieżąco, to
co udaje mi się napisać. Przeżyłam również nieszczęśliwie zauroczenie, które trochę
mnie zdołowało i nie ukrywam, że nie płakałam.
Jest
jeszcze parę osóbek, które tu trwają i mam nadzieję, że jest tu większe grono
;-; Mimo że nie dodaję często, staram się skrobać coś w wolnych chwilach, ale
prawdę mówiąc, jak coś mnie nie kopnie, to obijam się na niewiadomo na czym,
spędzając ten czas mało produktywnie.
Czasem
miałam ochotę rzucić w cholerę pisanie, ale jednak za bardzo pokochałam to, że
mogę wyrwać się ze swojego szarego świata, przenosząc się w zupełnie inny i mam
nadzieję, że przez te dwa lata (kurde, jest naprawdę dużo czasu, aż trudno
uwierzyć) zdążyliście przywyknąć do mnie. Ja tęsknię za Wami, jak nie mogę
niczego dodać, i mam nadzieję, że Wy tęsknicie za mną i gdzieś skrycie liczycie,
że coś się tu pojawi. I się pojawi, ale w sowim czasie.
Mam do Was prośbę!
To są drugie
urodziny bloga… i.
Powiedzcie mi jaki
tekst na tym blogu, czy innym Wam się najbardziej podobał/podoba i dlaczego?
Proszę napiszcie
coś, jeżeli któraś wypowiedź spodoba mi się najbardziej, to może napiszę dla tej osoby jakiś tekst, który sobie zażyczy. Pamiętajcie, ja odpiszę
na Wasze komentarze!
Chciałabym
podziękować mojej unnie, IswedWolf, że jest ze mną od początku i praktycznie
zna mnie na wskroś jeśli chodzi o ficzki. Dzięki niej mam jeszcze siłę pisać i
nawet nie wie, jak bardzo jestem jej wdzięczna.
Dziękuję Wam
wszystkim, którzy są ze mną nie od dziś i jeszcze ich obchodzą jakiekolwiek
teksty na tym blogu.
Jesteście wspaniali
i mam nadzieję, że mój głupawy prezent Wam się spodobał!
Kurcze bele. Kiedy wyobraziłam sobie Byuna frajera siedzącego przy koszu na śmieci, zawyłam, bo też jestem frajerem XD
OdpowiedzUsuńOgółem to przy ficzku śmiechłam, szczególnie wtedy kiedy Kai szedł korytarzem po swojej metamorfozie, a Sehun zniszczył mu marzenia tekstem "spokojnie, to tylko Kim Jongin" ąęą zamaczetowałabym ziomka ;-;
Co do moich ulubionych ff z Twojego bloga należy partowiec Hate is not a good way. Kiedyś pisałam esej w postaci mało inteligentnego komentarza, dlaczego tak uwielbiam to ff. Dzisiaj powiem tylko, że ma świetną fabułę, idealnie zarysowane postacie i doskonale poradziłaś sobie z tą trudną (jak dla mnie) tematyką.
Natomiast mój ulubiony oneshot to Destroyed. Ten wyjątkowy klimat, postacie, demony i brak paringu, co jest bardzo istotne, spowodowało, że zakochałam się w tym z pozoru tak mało zrozumiałym opowiadaniu.
Dużo weny życzę~
Awww, dziękuję za komentarz <3
UsuńJej, naprawdę jest mi miło czytać, że się spodobał ten shot, bo miałam mieszane uczucia co do niego i cieszę się, że jednak trafiłam z wszystkim *O*
Cóż, w moim mniemaniu i po upłynięciu tyle czasu od napisania "Hate is not a good way" sądzę, że stworzyłam tam zupełnie inny klimat niż w późniejszych moich fikach. Po dzień dzisiejszy nie jest mi łatwo pisać o takie tematyce, ale jeżeli się postaram wychodzi coś z czego potrafię być dumna, a to cenię.
A cóż, Destroyed, hmm, pisałam to w połowie sierpnia, ale jak widać dopiero niedawno go skończyłam, a pisałam go, by się wyładować, nie wiem co mną kierowało, ale niezmiernie mi miło, że się podobało i cenię sobie takie słowa ^^
Dziękuję raz jeszcze za komentarz i mam nadzieję, że nie zawiodę Cię następnymi tekstami.
Myślę, że to odpowiedni czas, żeby skomentować Twojego oneshota. Pomimo tego, że jeszcze nie odgoniłam snu, ale potrafię myśleć w miarę trzeźwo. Powiem szczerze, że cholernie mi się podoba cały ten pomysł i w ogóle. Zacznę od tego, że byłam mile zaskoczona tym, że Kai to frajer! Na serio nie znam ff, gdzie on miałby taką rolę. Zawsze bad boy i to z silnym charakterem, więc opadła mi szczęka, gdy przeczytałam, że Jongin to szkolna ciota (no takie brzydkie stwierdzenie, ale inaczej tego jakoś nie określę). Niezła kombinacja. I jeszcze Baekhyun do kolekcji. Akurat on pasuje na taką łamagę itd. No wykapany frajer, jak się na twarz spojrzy. Lepszego nigdzie nie znajdziesz! Sehun to taki kochany kumpel. Polubiłam jego postać. Cieszę się, że chciał pomóc Jonginowi, gdy ten jakimś cudem powalił na łopatki szkolną gwiazdę. No nawet najgorszym zdarzy się osiągnąć coś wielkiego, co nie? Potem miałam chwilową zawieszkę, wiesz? Bo nie spodziewałam się, że Nini nie będzie tego chciał. Kurcze! Taki awans w hierarchii, a on jest niezadowolony. To tutaj było bardzo podejrzane, bo zawsze każdy marzy o tym, żeby wybić się i mieć wielu przyjaciół, a on wolał wrócić do schodów i Baekhyuna. I wtedy dostałam olśnienia, gdy zaczęłam czytać dalej. Oni tak specjalnie robili. Chcieli być cieniem w szkole, a poza nią byli inni. Nawet frajer Baekhyun sobie wyrwał przystojniaka. I od razu taka myśl, że gdyby pojawił się z nim na jakimś balu, to większość ludzi zapomniałaby, jak się mówi oraz oddycha. Nieważne! To tak wybiegając w przyszłość. I pojawia się w końcu Kyungsoo! Przystojniaczek i to jeszcze przewodniczący szkoły. W sumie to niezdarność Jongina nieźle załatwiła Kyungsoo, ale przynajmniej się spotkali, co nie? Początek ich znajomości nie był łatwy, jednak z biegiem czasy coraz lepiej. I do tego Jongin zauroczył się w koledze. Uwielbiam takie delikatne sprawy, ponieważ sama nie umiem ich opisywać, więc zdobyłaś moje serce. A nawet duszę! Nie było tutaj jakieś wielkiej miłości, tulenia się i buziaczków, ale jedno słowo starczyło, żeby w mojej wyobrazi powstało kaisoo! Dziękuję Ci za to! Dziękuję za ten piękny oneshot. Na serio nie spodziewałam się, czegoś tak pięknego i prostego. Bo szkolne, z frajerem, który wybija się ponad innych, jednak pewne elementy sprawiły, że ff stało się odrębne od reszty. Chyba wiesz, co mam na myśli, prawda? Jesteś wyjątkową autorką, którą sobie bardzo cenię. Ja Ciebie taż kocham, moje Ty maleństwo! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że utrzymujemy ze sobą kontakt i w razie czego możemy na siebie liczyć. I ten placek to dobry pomysł, bo ja uwielbiam jeść, ale nie bardzo z pieczeniem, więc w sumie spadłaś mi z nieba! Mam nadzieję, że wkrótce uda się nam spotkać. Kończę mój komentarz, bo przez emocje nie wiem zbytnio, co tutaj piszę.
OdpowiedzUsuńDziękuję, kocham i pozdrawiam! <3
HA! XD
UsuńNa Twoją opinię czekałam, bo shot pisałam z myślą o Tobie, więc wstawiałam to z duszą na ramieniu :D
Widzę, że Jongin frajer wzbudził zdziwienie, ale napisałam tak, bo zawsze to on jest przystojniakiem, który zarzuca grzywą i laski mają kisiel w majtkach xD
Cóż, Jongin frajer jednak wolał mieć święty spokój :d
W każdym razie cieszę się, że się spodobało, bo w sumie o to chodziło i jestem szczęśliwa, wiedząc, że chociaż tak mogłam dać Ci prezent, choć nie jest jakiś wyjątkowy :D
Jest wiele rzeczy, które chciałam Ci tu napisać, ale powiem tylko tyle, że cholernie się cieszę, kocham Cię i na bank Ci upiekę jakieś ciacho XD
Aww, i naprawdę zrobiło mi się na serducho zrobiło, jak napisałaś powyżej, że jestem dla Ciebie wyjątkową autorką ;-; Takie słowa najlepiej motywują, przysięgam ;-;
Dziękuję za komentarz </3
Moje serducho jest złamane...
Hmm..ciekawy pomysł ;3 a ja na początku myślałam sobie, że do Kaia nie pasuje taki image, a tu prosze, okazał się zupełnie inny niż myślałam :D
OdpowiedzUsuńBiedny, nieświadomy Sehun myśli, że jego kumpel to totalny idiota.. :/ no bywa i tak.. x'D
Życzę Ci jeszcze, żeby Twój blog miał jak najwięcej rocznic ^^
http://cnbluestory.blogspot.com
Czemu nie pasuje taki image? Z każdego da się zrobić frajera, zależy jak kto sobie wyobrazi :D
UsuńW każdym razie dziękuję za komentarz i mam nadzieję, że się utrzymam z pisaniem i będę miała kolejną rocznicę :D
Dzięki raz jeszcze <3