poniedziałek, 14 marca 2016

Pakt szalonych frajerów [DRUGA ROCZNICA BLOGA]



Tak, tak, tekst jest dziwny, ale chyba nadaje mu to urokowi. Mam nadzieję, że się nie spłoszycie </3
I fluff! pomieszany z komedią.... idk.

**
  Pakt szalonych frajerów.

W szkole zazwyczaj tworzą się podziały – są sportowcy, którzy mają władzę, są dziewczyny, które mają własne grona, są kujony, ale najgorzej mają frajerzy.
W szczególności jeśli jest się takim, który zagraża społeczeństwu samym swoim istnieniem.
Kim Jongin sam się dziwił, że egzystuje na tym pokręconym świecie. Cud, że nie zdołał sam siebie zabić na prostej drodze, ale i tak w to nie wnikał.
Przejście z gimnazjum do liceum nie było dla niego wielkim wyczynem, raczej przejście z dziczy do dziczy. To nie tak, że sam próbował zostać frajerem – on po prostu nie potrafił się wybić. Raczej wbił się pomiędzy uczniów i nie grzeszył swoją urodą. Jeżeli można ocenić faceta, który nosi cylindry na pół twarzy i ma staromodną fryzurę, czyli włosy ścięte na grzybka… Nie, Jongin ewidentnie nie umiał o siebie zadbać, co skutkowało tym, że został szkolnym frajerem, który siedział przy koszu na śmieci.
Nie był sam. Utworzył specyficzną więź z Baekhyunem, który też jakoś specjalnie popularny nie był. W sumie obaj woleli pozostać w cieniu, niżeli wbić się w inną grupę. Frajerów zawsze się unikało.
Ale jak zwykle życie nie jest takie łaskawe, jak się wszystkim wydaje. Jongin miał problemy ze swoimi ruchami, co po prostu niosło ze sobą zgubę jego osoby. Bo on jako jedyny mógł niechcący walnąć szkolnego swaga w mordę, tak, że się chłopak zdenerwował.
Dlatego właśnie też tuż po lekcjach musiał stoczyć bitwę swojego życia. Spodziewał się raczej, że obiją mu twarz i wrzucą do kosza na śmieci. To przecież było wiadome, więc nie zmawiał modlitwy. Sam zdawał sobie sprawę z tego, jak skończy.
Po lekcjach prawie cała szkoła się zebrała, by zobaczyć, jak z Jongina krew się leje, ale i tak nikt nie miał odwagi nic powiedzieć – w sumie to i tak było niezłe przedstawienie, więc po co się przejmować szkolnym frajerem? No właśnie.
Ale głupi zawsze ma szczęście, jak to mawiają.
Jongin bał się tego, że nawet nie doczłapie się do domu, więc wymachiwał nogami i rękoma, byleby jego przeciwnik się do niego nie dostał. Nawet złożył mu rozjem, ale najwidoczniej szkolny bad boy miał to wszystko w nosie.
No i jak to w życiu bywa, niechcący szkolny bad boy oberwał w krocze.
Aż się chłopaczyna popłakał, bo szkolne buty frajera miały grubą podeszwę.
I właściwie tak niechcący pokonał szkolnego przystojniaka i został nieco zauważony.
Lekcja pierwsza: jak pokonać przystojniaka, który chce ci wpierdolić: kopnij go w jaja.

**

Jongin ukrył się pod kołdrą i nawet wrzaski jego matki nie zdołały go wyciągnąć z łóżka. Niby był już poniedziałek, ale po akcji z piątku nie miał najmniejszej odwagi pokazywać się w szkole. Nawet jeśli teoretycznie i praktycznie wygrał, to nie zmieniało faktu, że był frajerem, który wyląduje w koszu zaraz po przekroczeniu progu. 
W końcu i krzyki ucichły, bo kto zna najlepiej Jongina, jak nie własna matka? No właśnie. A pani Kim doskonale zdawała sobie sprawę, że jej syn potrafi być uparty jak osioł, a zarazem niebezpieczny, bo i jego ruchy rękoma pozostawiały wiele do życzenia.
Około godziny szesnastej próg przekroczył najbliższy przyjaciel Jongina, Oh Sehun. Chłopak nie miał miana kujona, czy frajera, był raczej zwykłym uczniem. Nikt tak naprawdę nie wiedział dlaczego Sehun się nad nim zlitował i pomagał mu wybrnąć z najbardziej obrzydliwych sytuacji jakie miały miejsce.
— Czemu nie było cię w szkole? — zapytał na progu jego pokoju, nie przejmując się w ogóle tym, że Jongin wyglądał jak kupa gówna, a nie jak nastolatek, który nie potrafi zadbać o siebie.
Czupryna Jongina ścięta na grzybka wyłoniła się z pod grubej kołdry, a opuchnięte oczy spoczęły na Sehunniem.
— Ty sobie ze mnie jaja robisz? — starszy o kilka miesięcy chłopak burknął nieprzyjemnie pod nosem. — Jestem życiowym przegrywem, a ty się pytasz czemu mnie nie było w szkole? Halo, plotki.
Sehun westchnął głęboko i przebił się przez burdel w pokoju. Lampka jarzyła się na czerwono, przez co w pokoju panował przyjemny półmrok, a nie oczopląsowy blask.
Co prawda Sehun zbytnio nie przejmował się pogłoskami krążącymi w szkole, bo wydawało mu się to pozbawione sensu, ale jeżeli nawet Jongin potwierdził to, że kopnął szkolnego przystojniaczka w jaja to sprawa wydawała się bardziej skomplikowana.
Sehun doceniał swojego przyjaciela. Naprawdę. Ale czasem nie chciał mieć nic z nim wspólnego.
— Ty w ogóle masz jakiekolwiek szczęście, frajerze? — mruknął, rzucając w niego poduszką. — Nie masz za grosz taktu — stwierdził. — Ryczałeś całą noc?
Starszy wywrócił oczami, przecierając lewą powiekę, która wyglądała jakby ktoś mu ją podbił.
— Nie — zaprzeczył. — Oglądałem po raz trzydziesty Death Note, by zabić się w swojej beznadziejności i opracować plan działania i wszystkich pozbijać — burknął.
Sehun wzniósł ręce ku niebu, mrucząc pod nosem o cierpliwość, bo o siłę nie, gdyż mógłby zwyczajnie pozbawić go żywota.
Jongin był frajerem. I temu faktu nic nie mogło zaprzeczyć – gdy Jongin byłby normalny prawa natury zostałyby naruszone, a cały wszechświat straciłby całą równowagę. Więc, ugh, trzeba było stworzyć pozory tego, że starszy chłopak miał choć odrobinę wyczucia.
— Nie masz zamiaru pokazywać się w szkole do końca życia? — zapytał i odwinął w końcu przyjaciela z kołdry. Wyglądał w niej niczym burrito.
— Nie, do końca tego tygodnia. Muszę przygotować się mentalnie na to, że zostanę skwaszony na kwaśne jabłko i znów wyląduję w koszu na śmieci.
Sehun wzruszył ramionami. Nie mieszał się w takie sprawy, wystarczy mu to, że Jongin sam się pchał niepotrzebne kłopoty.
Tokiem myślenia Oha było to, że szkolny frajer raczej się nie wychylał, a tymczasem Kim pobijał wszystkich swoich poprzedników na głowę. Najprawdopodobniej się teraz przewracali w grobie.
Sehun westchnął raz jeszcze na obraz przed sobą – chłopaka, który był debilem do potęgi milionowej.

**

W poniedziałek po tygodniowej labie Kim Jongin skończył w szkole pod ścianą. Nikt go nie przyciskał, nie wyzywał, raczej go omijali. Spodziewał się wszystkiego, nie świętego spokoju.
Poprawił cylindry, po czym ruszył pod swoją klasę. Szorstki materiał koszuli od mundurka drażnił jego skórę, jednak teraz to był najmniejszy problem jaki rodził się w jego głowię. Był niemal pewien, że po szkole złapie go grupka kolesi i się skończy.
Lekcje minęły dość szybko, ciągle słyszał jakieś szepty na jego temat, ale usilnie chciał to zignorować. Choć ciężko chodzić niczym cień, jak wszyscy wypalają w twoich plecach dziurę, prawda?
Po szkole wszyscy go omijali szerokim łukiem, nawet koleś, który oberwał przez przypadek stał na uboczu.
Szkolny król nawet nie pisnął słówka, tylko patrzył z żalem, jak jego reputacja legła w gruzach, przez jednego ułomnego człowieka.

**

— Może mi ktoś łaskawie wyjaśnić, czemu wszyscy się tak na mnie gapią? — Jongin nadal nie pojmował sytuacji.
Sehun spojrzał na niego, mając policzki wypchane kanapką. Zanim odpowiedział zmielił swoją porcję, po czym spojrzał jeszcze na Baekhyuna, kolejnego frajera, ale bardziej spełniającego tę funkcję. Mimo wszystko lubił ich towarzystwo.
— Jesteś taki tępy, czy tylko udajesz głąba, Jongin? — Oh przeniósł na niego znudzony wzrok. — Odkąd „pokonałeś” szkolnego bad boya wszyscy oczekują od ciebie zmiany, no wiesz, bardziej musiałbyś przypominać człowieka tej szkoły — Sehun spojrzał z niesmakiem na jego fryzurę, która nadal go odrzucała i cylindry. Ugh. Nienawidził tego w przyjacielu. — Chyba musisz zmienić wygląd — stwierdził.
Jongin wyglądał jakby nie docierało do niego, co mówił mu Sehun.
— Ale po co?
Ludzka cierpliwość jest mała. Zbyt mała.
— Pierdolisz takie głupoty, że mam ochotę cię zabić i wrzucić do stawu — zbulwersował się młodszy. — No nie wiem, zmień fryzurę, wyrzuć te ohydne okulary. Zrób coś ze sobą.
Kim wgryzł się w kanapkę.
— Kim Jongin, wkurwiłeś mnie w tej chwili i w tę sobotę przyjeżdżam do ciebie i robię z ciebie normalnego chłopaka.
Ale i tak w sumie starszy chłopak miał to gdzieś.
Póki nie przyszła sobota, a słowa młodszego przerodziły się w czyny.

**

Sobota zaczęła się słonecznie. Sehun stał pod drzwiami domu przyjaciela, patrząc jak ten niechętnie gramoli się z wnętrza. Sehun znał się bardzo dobrze z panią Kim, więc ta wspomogła go finansowo, chcąc, by jej syn w końcu był normalny.
Po dwudziestominutowej podróży autobusem najpierw powędrowali do salonu kosmetycznego, by załatwić najważniejsze sprawy – czyli twarz i nowa fryzura.
Pracował tam najdroższy sercu Sehuna przyjaciel – Luhan. Był to bardzo zadbany chłopak, który najwyraźniej ukochał sobie pomaganie ludziom.
Musieli się najpierw uporać z wiercącym się Jonginem, który za bardzo pokochał swój stary tryb.
— Posłuchaj mnie, chcesz wiecznie być frajerem? — syknął mu Sehun do ucha. — Trochę wiary w ludzi, Kim. Luhan zajmie się tobą jak należy i nie będziesz się wstydził swojego głupiego ryja.
W końcu Jongin odpuścił, pozwalając, by zdjęli mu okulary.
Jongin z natury nie był brzydki. Posiadał bardzo ładne oczy, które miały kolor gorzkiej czekolady, pełne usta i seksownie wyrysowane policzki. Jednak za bardzo zatuszował swoją urodę, nosząc niepotrzebne okulary i mając dziwną fryzurę. Luhan zastanawiał się przez chwilę, a Sehun przeglądał katalog, by dopasować wszystko do Kima.
Jongin miał ochotę zalewać się rzewnymi łzami, kiedy kolejne płaty włosów opadały na jego ramiona. Na stworzeniu nowej fryzury się nie skończyło – miał mieć je nawet przefarbowane.
— Jongin ma nieco ciemniejszą karnację, więc warto mu je rozjaśnić na lekki brąz — stwierdził Lu.
I tak spędzili następną godzinę.
Luhan ułożył mu włosy, tak by odsłaniały mu twarz – lekko zaczesane do tyłu, dodające mu powagi, ale okraszała to też pewnego rodzaju seksowność. Drobne poprawki na twarzy, czyli delikatny podkład i Jongin zupełnie nie wyglądał jak dawniej.
Zostały tylko ubrania. Jongin miał na sobie ohydny sweterek i szare spodnie. Nie pasowało to do siebie w zupełności, więc Sehun załamał ręce. Luhan zgodził się i w tym mu pomóc.
Chodzili po sklepach, wypychając Jongina w różne rzeczy, byleby pasowało to do niego. W pewnym stopniu sam zainteresowany miał dość i czuł się niekomfortowo.
— Przecież Baekhyun też jest frajerem — zaczął narzekać, kiedy wyszedł z przymierzali.
— Baekhyun to zupełnie inna liga, poza tym on spełnia swoją rolę jako frajer — stwierdził Sehun, wzruszając ramionami. — Nie przebieraj się w te koszmarne szmaty, jedziemy do domu, uzupełniliśmy ci szafę — Sehun zatrzasnął jakiś katalog i skinął na Lu, by pomógł mu wziąć wszystkie rzeczy.
Jongin nie był przekonany co do tego wszystkiego. W pewnym sensie czuł się źle, opuszczając swoje miano. Kiedyś zawarł pakt z Baekhyunem, ale i tak to się teraz nie liczy.
Luhan pożegnał ich przy światłach. Wracając autobusem obaj czuli się jak idioci, obładowani tyloma torbami. Jednak Sehun był w stanie przełknąć tę gorycz, bo zrobił z przyjaciela faceta, a nie ciotę.
W domu pani Kim prawie dostała zawału, widząc swojego syna. Od razu poleciała do telefonu, chwaląc się córce, że jej brat w końcu wygląda normalnie.
Sehun się nie patyczkował – kiedy wszedł do nory Jongina wywalił wszystkie rzeczy przyjaciela z szafy i powiedział, że mają spłonąć na stosie.
I jak nie kochać tu swojego przyjaciela?

**

Poniedziałek nigdy nie nastąpił tak szybko, jak tym razem. Jongin nie był zbytni przekonany do tego, by wyjść z domu. Sehun specjalnie przyszedł wcześniej, by ubrać starszego w koszulę i poluźnić krawat. Być może gdyby się nie pojawił, Jongin ukryłby się pod swoją kołdrą i tym razem nie wychodził do końca życia.
Wcale nie miał dobrego humoru ani ochoty wychodzić do szkoły, ponieważ zdawał sobie sprawę, że przyciągnie uwagę, co nie było mu do szczęścia potrzebne. Raczej już wolałby usiąść z Baekhyunem pod ścianą i jeść paluszki, które przyniósł Byun.
Prawie wyłamał futrynę od drzwi frontowych, kiedy zaparł się dłońmi, nie chcąc wyjść. Sehun w końcu kopnął go w tyłek i oznajmił, że zrobi mu krzywdę. Jongin nie bardzo już ufał w słowa przyjaciela.
— Nadal nie rozumiem czumu muszę udawać szkolnego przystojniaka — burknął. Sehun pokręcił głową. — Nie moja wina, że to był niefortunny wypadek. W żadnym wypadku nie chciałem obejmować stanowiska króla — mruczał.
Kim miał to do siebie, że narzekanie to było jego drugie imię. W pewnym stopniu uważał się za niewinnego, ale ile w tym prawdy było – to już była zagadka.
Sehun sam się zastanawiał, czy Jongin podoła zadaniu. Obawiał się, że Kim doda mu kilka nowych obowiązków, które nie będą do najprzyjemniejszych należeć. W pewnym sensie też nie wierzył, że Jonginowi uda się cokolwiek zrobić w szkole. Idiotom nie powinno dawać się władzy.
Kiedy starszy chłopak narzekał na cały świat zdążyli dojść do szkoły. Dzień przywitał ich słońcem, dlatego Jongin miał marynarkę od szkolnego mundurku przewieszoną przez przedramię, a dłonie wsadzone w kieszenie spodni. Wyglądał dość normalnie. Właśnie, wyglądał.
Na dziecińcu kilkoro uczniów się obejrzało, ale nikt znowu nie miał odwagi podejść do nich. Sehun nawet był im wdzięczny. Zawsze lecą na wygląd, ale jak się bliżej pozna to z krzykiem uciekają. Dlatego sam Oh się dziwił sobie, że wytrzymuje z psychicznym chłopakiem.
Na szkolnym korytarzu  roiło się od uczniów, ale kiedy weszli od razu zrobiło się jakoś ciszej. Jakby zobaczyli zielonego kosmitę, który im tańczy, a oni z rozdziawioną buzią przyglądają mu się z niedowierzeniem.
Tudzież kosmitą był Kim Jongin, ale nie tańczył, raczej z dumą szedł przez korytarz, co w jego przypadku było rzadkie. Szkolne lalki oglądały się za siebie, ale Sehun skutecznie powstrzymał ich zapędy.
— Bez kisielu w majtkach, to Kim Jongin. I proszę o nie rzucanie stanikami — mruknął, ale w tej ciszy każdy uczeń był w stanie go usłyszeć.
Jongin puścił tę niemiłą uwagę mimo uszu i jak najszybciej ulotnił się z oczu wszystkich uczniów. Powędrował na schody na dach – w żadnym wypadku zwykły uczeń się tam nie wybierał, w sumie nie było konkretnego powodu – raczej tam przesiadywali frajerzy.
Sehun spokojnie podążał za nim, zadając sobie sprawę, że zmierzają do Baekhyuna.
Baekhyun był specyficzną osobą. Sehun tak naprawdę mało wiedział o Byunie, ale był raczej osóbką, która się nie wychylała. Był przeciwieństwem Jongina, bo był bardziej poszkodowany – był niziutki i łatwo było go zranić. Ale za to miał silny charakter, choć do swoich oprawców nigdy się nie odezwał. Raczej otrzepał szkolną koszulę i poszedł w swoją stronę. Taki był Byun Baekhyun – mogli go obrażać, ale on i tak miał to gdzieś. Może z pozoru był typowym frajerem, ale nigdy nikt go nie widział poza murami szkolnymi.
Baekhyun już siedział na jednym ze schodków i jadł swoje paluszki. Sehun sam się zastanawiał jakim cudem skończył w ich gronie, ale nigdy nie narzekał. Mimo że Jongin zagrażał całym swoim istnieniem ludzkości jakoś się z nim dogadywał.
Byun uniósł brwi, kiedy zobaczył Kima. Sam chłopak nie był dumny ze swojego wizerunku, ale musiał to jakoś przetrawić.
— Coś mnie ominęło? — zapytał Baek, unosząc znacząco brew.
— Cóż, Jongin nie jest typem osoby, która trwale stoi przy swoim wizerunku — stwierdził Sehun i usiadł obok drugiego i podkradł parę paluszków. Sam posiadacz nie zwrócił na ten szczegół większej uwagi.
— Sam mnie wepchnąłeś do tego salonu! — oburzył się szatyn.
Oh wywrócił oczami.
— To nie wymachuj swoimi rękoma na prawa i lewo — zauważył. — To tylko przysparza więcej problemów.
— Cóż, Nini, ale Sehun ma rację. Nie raz oberwaliśmy z łokcia od ciebie — mruknął Baekhyun.
Jongin fuknął obrażony i wepchnął sobie paluszka do ust.
Pomimo że Sehun nie był zbytnio taki jak jego dwaj przyjaciele, był w tak zwanym kółeczku frajerów. Nie zwracał sobie głowy głupimi docinkami i dlatego uczniowie na samym początku szkoły odpuścili sobie dokuczanie mu. Sam Sehun też dbał o swój wygląda, dlatego stał się średniakiem. Nie był ani elitą, ani frajerem. Był zwykły.
— Pamiętacie nasz pakt? — zapytał Baekhyun. — Szczerze to teraz to musi się powiększyć, bo musimy ukryć fakt, że Jongin to kret to potęgi nieskończonej.
— Dlaczego mnie wszyscy obrażają?
— Bo to prawda — Sehun nawet nie mrugnął, gdy to mówił. — W każdym razie, teraz musisz nieco uważać na to co mówisz i co robisz.
Jongin zgarbił swoje ramiona. Naprawdę lepiej mu było z myślą, że był tylko szarym człowiekiem. Nigdy nie marzył, by wyrywać laski i być szkolnym koszykarzem. Teraz nieco się to zmieniło, ale to był czysty przypadek, który nie miał na celu zrobienia z niego gwiazdy. Uczniowie liceum nadal mieli zakodowane w swoich móżdżkach, że każdy, kto wygra musi być od razu gwiazdą.
Baekhyun lekko się uśmiechnął, ale i tak nie poprawiło mu to samopoczucia.
W końcu nie wyląduje w śmietniku, nie?

**

Nie miał pojęcia jak to się stało. Tydzień za tygodniem leciał, a on w końcu przyzwyczaił się do tego, że niekiedy ktoś się za nim oglądał. Dało się przyzwyczaić, ale gorzej być nie mogło, kiedy niechcący z rąk wypadła mu skórka od banana na szkolny korytarz.
Tak, znowu niechcący.
W szkole istnieją jednostki, które noszą miano – przewodniczący szkoły.
Jongin sam pojęcia nie miał kto nim jest, bo to go nie obchodziło, dochodziły własne problemy, więc jakoś nie interesował się takimi sprawami.
Ale nie o tym.
Po czym jak zjadł swojego banana miał zamiar powędrować do szkolnego kosza i wyrzucić to co zbędne, ale jak zwykle los bywa przewrotny, ktoś go popchnął, a on z kolei wypuścił skórkę.
A potem wszystko runęło jak lawina.
Ktoś wszedł na tę skórkę i przewrócił się jak długi na szkolnym korytarzu.
Sehun odwrócił głowę i walnął się z otwartej ręki w czoło.
Uczniowie zamarli.
A Jongin mentalnie się popłakał, prawie nie mdlejąc.
Lekcja druga: bądź idiotą, bo i tak ci nic nie pomoże, nawet pomoc Boża.

**

 Siedział skulony na krześle naprzeciw przewodniczącego, który niespełna kilka minut temu leżał niczym placek na korytarzu.
Był zły, ale nie pokazywał tak bardzo tego po sobie, ale i tak Jongin miał ochotę uciec stąd z krzykiem.
Bowiem przewodniczącym szkoły był sam Dyo Kyungsoo.
Był drobnym chłopakiem, który z pozoru wydawał się miły, może nawet był, ale teraz samą swoją postawą wyrażał gniew. Jego duże oczy świeciły się złowieszczo, a dłonie zaciskał w pięści, jakby miał zamiar rzucić się na Kima i zatłuc go na śmierć. Jongin już wolałby śmierć, a teraz czuł jedynie upokorzenie.
W życiu się tak nie czuł.
Po raz kolejny chciał zostać tym frajerem, który wtapia się w tłum i zajada się paluszkami z Byunem, na schodach prowadzących na dach.
— Kim Jongin — wysyczał przez zęby. — Czemu wyrzuciłeś tę skórę na korytarzu, zdając sobie sprawę, że jakiś uczeń może zrobić sobie krzywdę? — jego szczęka zacisnęła się ponownie, jakby mając mu za złe, że to właśnie on wylądował twarzą na podłodze.
Jongin westchnął ciężko.
— Wystarczy wyjaśnienie, że zwyczajnie wypadła mi ta skórka z ręki, a ty niefortunnie na nią wdepnąłeś? — zapytał, choć wiedział, że przewodniczący nie będzie zadowolony z odpowiedzi.
— Czy ty udajesz idiotę, czy ze mnie robisz głupka? — krzyknął.
Jongin przeniósł wzrok na jego bladą twarzyczkę, najpierw zaciskając swoje usta, by potem odpowiedzieć:
— Zacznijmy od tego, że wszyscy w tej szkole uważają mnie za idiotę do potęgo milionowej, więc nie zdziwiłby mnie fakt, że ty również, drogi przewodniczący, nie uwierzyłbyś w ani jedno moje słowo. W każdym razie, masz mi jeszcze coś do powiedzenia, czy mam iść do dyrektora, by dał mi jakąś karę? — uśmiechnął się niewinnie.
W życiu nie widział, by ktoś tak drobnej postury się zapowietrzył. Nie miał na celu w tej wypowiedzi nikogo obrażać.
— Idź do dyrektora i nie pokazuj mi się więcej na oczy — wysyczał.
Pierwsze wrażenie jest najważniejsze, pamiętaj, Jongin.

**

Jongin tydzień pomagał w bibliotece. Oczywiście Sehun zrobił mu godzinny wykład, jaki jest tępy, ale sam zainteresowany miał to gdzieś.
Przyjaciele nie wiedzieli bardzo ważnej rzeczy o Kimie. Sam nie wiedział czym jest to spowodowane, ale raczej się cieszył, że nie musi tego mówić, a on sam został raczej takim śmieszkiem. Może i miał przy tym kłopoty, ale raczej umiał z nich wybrnąć.
Jongin był niesamowicie mądry. Umiał składać wypowiedzi tak, by brzmiały jak dorosłego profesora, ale nigdy się z tym nie afiszował, ba, on nawet tego nie pokazywał, bo nie miało to większego sensu. Skończyło się na tym, że został idiotą, do tego frajerem, który nie umie skoordynować własnych ruchów. Nie przeszkadzała mu ta opinia, póki nie spotkał na drodze małego i pyskatego przewodniczącego.
Pierwszy raz pokazał na co go stać, ale miał nadzieję, że Kyungsoo odebrał to jako przejaw buntu. Nie zniósłby kolejnej fali zainteresowania, nie kręciło go ganianie po korytarzach przez grupy piszczących dziewczyn. Wolał być Kim Jonginem, który zagraża społeczeństwu i obmyśla potajemne plany, jak zabić ludzkość.
Kolejne tygodnie mijały szybko i sprawnie. Zrobiło się już na tyle ciepło, że nie nosił marynarki, a uczniowie przesiadywali na dziedzińcu. Jongin wraz z Baekhyunem znaleźli starą ławkę w gąszczu drzew, co było plusem, bo nikt tak nie przyłaził. Spokój i cisza, to było coś, czego obaj potrzebowali.
— Czemu Sehun nic o tobie nie wie? — zapytał Baek, kiedy jedli kanapki. Była długa przerwa, więc w spokoju przesiadywali w cieniu liści.
— Po co mu ta wiedza? — mruknął w odpowiedzi. — Wystarczy mi to, że jest mądrzejszy ode mnie i robi ze mnie kogoś normalnego.
Baekhyun parsknął śmiechem.
— My jesteśmy szaleni — stwierdził. — Nigdy nie lubiłem szkoły.
— Stąd nasza nazwa paktu — powiedział, po czy uśmiechnął się lekko. — Społeczeństwo szkolne nie musi wiedzieć, co robą frajerzy po szkole — tu wymownie spojrzał na Baekhyuna. — Swoją drogą, złapałeś jakąś zdobycz? Ostatnio mówiłeś, że się zakochałeś — zauważył.
Baekhyun na chwilę zamilkł, kiwając lekko głową. Chwilę potem na jego usta wpłynął szczery uśmiech.
— Jest na tyle dobrze, że jest starszy i nie chodzi już do szkoły. Nie muszę się niczego obawiać — odpowiedział.
Jongin zaśmiał się pod nosem.
W filmach czy książkach nieraz można było spotkać się z czymś takim, że frajer zawsze jest cichy i spokojny, a gdy coś się stanie staje się popularny. Jednak tu było nieco inaczej – Jongin i Baekhyun nigdy nie byli tacy jak zwykli frajerzy – może dawali się bić, ale po szkole zazwyczaj zmieniali swoje nastawienie.
Zawarli pakt, że będą się kryć nawzajem i nigdy nie zdradzą tego, co robią. Sami nie wiedzieli jak to się stało, że zobaczyli w sobie coś, co inni jawnie ignorowali. Jongin nie miałby nawet serca zdradzić sekretu Baeka, bo Byun i tak chronił mu tyłek.
Nie byli zwykłymi frajerami, którzy w domu płaczą po kątach. Nie, raczej zrzucali okulary i robili zupełnie coś innego.
Stąd pakt szalonych frajerów.

**

Jongin po raz wtórny stanął przed Dyo Kyungsoo, kiedy stał koło autobusu i patrzył na niebo. Przewodniczący patrzył się na niego, jakby zabił mu całą rodzinę, ale w końcu odwrócił się do swoich znajomych i nie mordował go swoim wzrokiem.
Jongin wiedział, że ma do niego żal, iż wyrżnął o podłogę kilka tygodni temu. Więcej się nie spotkali, może czasem utrzymywali jakiś kontakt wzrokowy, ale raczej nie wchodzili sobie w drogę.
Raczej prowadzili cichą wojnę.
Sehun zielonego pojęcia o tym nie miał i bardzo dobrze, bo starszy chłopak znowu zostałby potworem, a kolejnego wykładu już by nie zniósł.
Baekhyun stał nieco z tyłu i nie wychylał się zbytnio – szkolni idioci nie dawali ludziom żyć, a w szczególności frajerom. Kim miał wrażenie, że na koniec szkoły dostaną po mordzie i oduczą się pastwienia nad innymi.
Nauczyciele sprawdzili czy wszyscy są, po czy kazali wpakować się do autobusu. Duchota była okropna, dlatego kierowcy pozwolili otworzyć wszelkie możliwe okna i małe, kwadratowe drzwiczki na dachu pojazdu. Jongin usiadł obok okna, sam zaciągając Baekhyuna za sobą, by nikt mu nie dokuczał.
Jongin nie był już taką sensacją, co było mu niesamowicie na rękę. Znowu wtopił się w tłum i nie narzekał na brak tłumów na korytarzu. Zazwyczaj spędzał przerwy na dziedzińcu albo na schodach, więc uczniowie nie mieli nawet go jak złapać.
Na samym początku autobusu usiadł nie kto inny jak sam Kyungsoo, co nieco zdezorientowało Jongina. Nie dał po sobie tego poznać, ponieważ przed nim siedział Sehun, który odwrócił się do niego w celu rozmowy.
Wycieczka na sam koniec roku nie była takim złym pomysłem, bo w sumie w szkole i tak panowała nuda, ale niektórzy potrafili samym swoim istnieniem zepsuć przyjemną atmosferę. Jakieś lalki siedziały z tyłu ze sportowcami, niekiedy wybuchając śmiechem. Raczej panowała taka sama atmosfera jak u innych uczniów, co było zrozumiałe.
Przez pełną godzinę rozmawiał z Sehunem, a Baek najzwyczajniej w śmiecie zasnął, mając wszystko gdzieś.
Około południa dotarli do pensjonatu, który okazał się być uroczym domkiem. Wszyscy pognali jak oparzeni do cienia, a w budynku przydzielono im pokoje.
Pensjonat był naprawdę zadbany, co zaskoczyło uczniów. Pokój jaki się trafił Jonginowi, Baekhyunowi i Sehunowi posiadał ściany w kolorze pasteli. Mieli nawet malutki balkon, gdzie można było przesiadywać wieczory. Były trzy łóżka, które mieściły się w nietypowym ułożeniu. Średniej wielkości szafka z szufladami w zupełności wystarczała, by pomieść na tygodniowy pobyt ubrania uczniów. Na ścianach były kwietniki z kwiatkami, które nadawały pomieszczeniu uroczy klimat i nie sprawiała tak surowego pomieszczenia. Co najważniejsze – były kontakty, by podłączyć sobie telefon.
— W końcu ktoś pomyślał, by były kontakty — skwitował Sehun. — Ostatni razem jak byłem na jakimś wyjeździe kontakt był tylko na korytarzu — oznajmił niezadowolony.
 Nauczyciele zwałowali uczniów, by wieczorem przejść się na morze. Każdy, pomimo zmęczenia, z radością przystał na tę propozycję.
Jongin pogrążył się w swoim myślach, przybierając swoją głupią maskę. Lubił siedzieć cicho i zbytnio nie zwracał uwagi na to, co się dzieje. Zazwyczaj na takich wycieczkach było mu nudno, ale nie twierdził, że i na tej będzie siedział w pokoju niczym nadęty idiota. Na pewno na to nie pozwoli mu Sehun, który był dość towarzyską osobą, choć na taką nie wyglądał. Byli zupełnymi przeciwieństwami siebie, ale i tak nie zamieniłby swojego przyjaciela na żadnego innego.
Wieczorem, kiedy granat zalewał sklepienie w końcu wyszli na zaplanowaną wycieczkę. Szli sporą grupką, ale zgrabnie omijali przeszkody, tudzież rodziny, które szły betonowym chodnikiem.
Na miejscu przywitał ich szum morza oraz świeże powietrze. Po trzygodzinnej jeździe w duchocie takie coś było miłą odmianą.
Jongin stanął kilka kroków przed linią morza i w spokoju obserwował falę, kiedy w polu jego wzroku pojawiły się czarne kosmyki, duże, sowie oczy, które teraz zwęziły się nieznacznie.
Już miał się odezwać, ale natychmiast zamknął usta, bo coś mu nie pasowało.
Dopiero później dotarł do niego fakt, że jest za spokojnie, a on nie słyszy pisków. A jeszcze później uświadomił sobie fakt, że tak się zamyślił, że nawet nie zorientował się, że odłączył się od grupy.
A najdziwniejsze było to, że przed nim stał Dyo Kyungsoo.
— Jasna cholera.
To było to, co przyszło mu pierwsze do głowy. Nawet nie obchodził go drugi chłopak, którego swoją drogą nie powinno go tu być.
— Po co żeś lazł za mną? — zapytał, choć nie oczekiwał odpowiedzi. To był Kyungsoo, który nadal trzymał do niego urazę.
— Szedłeś w zupełnie inną stronę, więc postanowiłem ci powiedzieć, że nauczyciele zbierają się z powrotem — mruknął.
Jogin dosłownie załamał ręce. Kiedy nieco ochłonął wyciągnął ze swoich dżinsowych spodni telefon, ale wszystko było przeciwko niemu – w chwili, kiedy wyjął telefon z kieszeni bateria pokazała mu środkowego palca i rozładowała się na dobre.
Jakby mówiła mu: pierdol się, frajerze.
— Masz telefon?
Dyo pokręcił przecząco głową.
— Zostawiłem w pokoju na ładowarce.
Jongin miał ochotę wypuścić z siebie wiązkę przekleństw, ale powstrzymał się ze względu na Kyungsoo. Nie uśmiechało mu się szukanie swojej grupy, czy pensjonatu, bo zrobiło się ciemno, na dodatek nie znał terenu i nie zamierzał pędzić na ślepo.
W końcu opadł tyłkiem na piasek, nie zwracając uwagi na zaskoczonego przewodniczącego.
— Co robisz? — wysyczał i lekko kopnął go w udo.
— Słuchaj, nie zamierzam całą noc włóczyć się po mieście, którego nie znam, dwa, jest ciemno i wątpię czy byśmy znaleźli drogę, nawet z pamięci — stwierdził. — Na dodatek mi rozładował się telefon, a ty go zostawiłeś — wzruszył ramionami.
Przewodniczący w pierwszej chwili wyglądał jakby miał się rozpłakać, ale chwilę później posłusznie usiadł na piasku obok Jongina. Panowała między krępująca cisza, które żaden z nich nie zamierzał przerywać.
— Swoją drogą — odezwał się Kim — nigdy nie powinieneś za mną chodzić.
— Zauważyłem — warknął mniejszy. — Wynikają z tego same problemy.  Przyciągasz pech jak magnez.
— Ludzie tak to odbierają — mruknął.
Kyungsoo spojrzał na niego zaskoczony, na co Jongin lekko parsknął śmiechem.
— Szkolny bad boy, który nie ma rozumu? — prychnął. — Jesteś bezczelny. Na tym korytarzu naprawdę mogło coś się stać, a ty robisz z tego zwykłą komedię. Masz głupie odzywki i najchętniej bym wysłał cię do szkoły z zaostrzonym rygorem — wyrzucił.
— Szkolny bad boy, hm? — Jongin zaśmiał się. — Nie mam pojęcia, czy ty w ogóle słuchasz plotek, ale zostałem odebrany tak przez uczniów, bo przez przypadek i z myśleniem idioty kopnąłem szkolnego panicza w najcenniejszy skarb faceta, a ludzie odebrali to jak wygraną — wytłumaczył spokojnie. — Zazwyczaj nigdy nie mieszam się w taki coś, ale liceum ma to do siebie, że nie jest zbyt ogarnięte, że szkolny frajer nie ma najzwyczajniej chęci, by zostać królem. Z tą skórką na korytarzu to był drobny wypadek w morzu innych. Jestem odbierany jako zagrożenie przez uczniów i jest mi z tym dobrze.
Kyungoo patrzył się na niego jak na kosmitę, po czym wybuchnął gromkim śmiechem. Nie uwierzył. Cóż. Przynajmniej wyrzucił z siebie to, co mu leżało na sercu.
— Nie mogę wyobrazić sobie ciebie jako spokojnego ucznia — powiedział Kyungsoo. — Nie wyglądasz na takiego.
Kim uniósł brew do góry, po czym oparł dłonie na piasku i przeniósł wzrok na przewodniczącego. Jego czarne włosy powiewały na wietrze, a w dużych oczach pojawiły się iskierki rozbawienia.
— Zazwyczaj ocenia się po wyglądzie — oznajmił. — Ale nie mogę pojąć dlaczego patrzysz na mnie jak na wroga numer jeden — mruknął. — Może i nie przeprosiłem na ten wypadek, ale podjąłem się kary. Wolę mieć za sobą ten spór, bo nie chcę wychodzić z wojną. Wolę pozostać tym samym Jonginem, którego wszyscy unikają.
Kyungsoo nie odzywał się przez pewien czas, aż w końcu zadał kolejne pytanie.
— Czemu mnie o to prosisz?
— Ponieważ tylko z tobą rozmawiam w ten sposób i wolę żeby to pozostało między nami. Zazwyczaj udaję idiotę.
Po tych słowach zapadła cisza, której teraz żaden z nich nie przerwał. Jongin ponownie spojrzał na morze, które wydawała z siebie łagodny szum fal, które dawały spokojną melodię. Było zaskakująco miło, ale i tak coś nie dawało mu spokoju. Sam nie wiedział co to jest, ale nie miał chęci tym sobie zawracać głowy.
Siedzący obok niego drobny chłopak wydawał się być bardziej łagodny niż mu się wcześniej wydawało. Przynajmniej w oczach nie widział już bojowych iskier, tylko wyjątkowy spokój. Jego rysy złagodniały i po raz pierwszy w życiu Kim Jongin pomyślał, że jakiś chłopak jest piękny. Ta myśl przyszła niespodziewanie, że sam siebie nią się zaskoczył. Ale nie wypierał się tego.
Siedzieli w ciszy godzinę, którą wypełniali ukradkowymi spojrzeniami.
Kyungsoo nigdy nie miał styczności z takim typem człowieka, ale ta rozmowa uświadomiła mu, że Jongin odróżnia się od innych uczniów. Nie biła od niego mdła pewność siebie tylko nadludzki spokój, co już samo w sobie było dziwne, ale utwierdziło to Kyungsoo, że nie powinien go tak osądzać od początku.
Dochodziła już czwarta nad ranem – wywnioskowali to po wschodzie słońca – kiedy Jongin ponownie się odezwał.
— Jestem zmęczony — wymruczał, po czym przeciągnął się w wszelkie możliwe strony, ażeby się rozciągnąć i obudzić swoje ciało, jednak z marnym skutkiem.
Kyungsoo wzruszył ramionami, choć sam nie grzeszył namiarem energii. Raczej nie narzekał, bo był już przyzwyczajony do zarwania jednej nocy. Jongin chyba nie.
— Połóż głowę na moich kolanach, piasek raczej jest ciepły — powiedział. — Ja raczej nie zasnę, więc popilnuję tego, czy ktoś nas nie szuka — sam nie wierzył w to, że złożył mu taką propozycję.
Kim nie zastanawiał się długo. Ułożył się w pozycji w miarę wygodnej i wychrypiał ciche podziękowania.
Kiedy Kyungsoo upewnił się, że chłopak zasnął, zaczął przemierzać jego brązowe kosmyki, które pomimo farbowania były miękkie. Najprawdopodobniej tylko kilka razy farbował włosy.
Jego twarz była spokojna, oddech równy i spokojny.
Na ustach mniejszego chłopaka wpłynął delikatny uśmiech.
Może ich pierwsza rozmowa nie należała do kolorowych, ale ten wieczór wynagrodził mu wszystko. Nawet trudy w szkole.
Nigdy nie czuł się tak jak tej nocy, a nawet w całym swoim życiu.

**

Obudziło go delikatne szturchanie i przemarzanie kosmyków. Na skórze czuł maleńkie ziarnka piasku, ale i tak mu to nie przeszkadzało. Nadal czuł się wykończony, ale chwila czasu snu nieco otrzeźwiła jego umysł.
 — Wstawaj, właśnie biegnie do nas jakiś nauczyciel.
Jongin podniósł się do pozycji siedzącej, zauważając jak biegnie do nich nauczyciel wychowania fizycznego. Zamiast nakrzyczeć na nich, że się odzieli od grupy, zapytał się czy wszystko w porządku.
— Nie ruszaliśmy się z miejsca — mruknął Kyungsoo. — W nocy nie mieliśmy zbytniego pola do popisu.
— Dzięki Bogu. Chodźcie, musicie być zmęczeni.
W samochodzie Jongin oparł się o okno, czasem kątem oka spoglądając na Kyungsoo. Chłopak nie wyglądał za dobrze, w wyniku nieprzespanej nocy.
Ta noc odmieniła wiele w jego szarym życiu, ale był zbyt zmęczony, by to zrozumieć.

**

 Kiedy wrócili do domu ich drogi znów się rozeszły. Jongin wrócił do swojego trybu, ale Baekhyun zauważył zmianę w zachowaniu swojego przyjaciela. Jednak nie pytał.
Koniec roku zamykał naukę, a otwierał drogi na szaleństwa, ale Kim nie wyglądał na takiego, który się cieszył.
Nadal posyłał w stronę przewodniczącego nikłe spojrzenia, a jedynie co odpowiedziało mu na te spojrzenia to kolor ciemnego brązu, który był ciepły, ale skrywał pod sobą coś w sobie, czego nie umiał rozpoznać.

**

Wakacje zaczęły się tym, że w końcu zrozumiał, co mu chodziło po głowię od pamiętnej nocy na plaży.
Nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, dla niego było to tandetne. Raczej czuł chęć do poznania go, tak ogromną, że nie umiał tego opisać.
Kiedy przyszedł do niego Sehun chodził po pokoju niczym w amoku. Nie zwracał uwagi na to, że przyjaciel coraz bardziej się irytuje, ale teraz miał ważniejsze sprawy na głowie, niż humorki przyjaciela.
—Jongin, do cholery, usiądź na dupie — warknął w końcu Oh, sam usadzając Kima na fotelu. — Co jest, że chodził z głową w chmurach?
Nie odpowiedział od razu.
— Chyba się zauroczyłem — wypalił.
Właśnie kiedy wypowiedział te słowa one jeszcze bardziej dotarły do niego. Nie umiał nic zrobić w tym kierunku. Są wakacje, więc nawet przypadkowe spotkania na szkolnych korytarzach nie wchodziły w grę. Dałby sobie głowę uciąć, by jeszcze raz zobaczyć te brązowe oczy, które mają w sobie te maleńkie i piękne iskierki radości.
Sehun stał przez chwilę zamurowany.
— Kim ona jest? — zdołał wykrztusić, ale Jongin skutecznie zgasił jego entuzjazm.
— Raczej on.
...Do czasu.
Sehun próbował wyciągnąć informację na temat jego obiektu westchnień, ale Kim nie miał najmniejszego zamiaru mu nic mówić.
Siedział u niego do wieczora, a kiedy odprowadzał go do drzwi wypowiedział imię.
— Dyo Kyungsoo.

**

Jongin pojechał wraz z Sehunem i Baekhyunem na jakiś obóz. W sumie to było praktycznie to samo miejsce w którym byli ze szkołą, ale wynajęli jakiś tani pokój w małym hotelu. Widoki były piękne i przywracały wspomnienia.
Sehun i Baek – który o dziwo zdjął swoje okulary i uczesał włosy, że wyglądał zupełnie inaczej – co jakiś czas znikali na tajemne obrady. Nie było w tym nic dziwnego do pewnego wieczoru.
Jak zwykle wybrali się na spacer wzdłuż brzegu. Mewy latały nad taflą wody i krzyczały, a ludzi było coraz mniej.
Jongin nie miał pojęcia, kiedy zgubił przyjaciół. W myślach klnąc na czym świat stoi planował morderstwo na dwóch przyjaciół, którzy znikali wtedy, kiedy ich potrzebował.
Kiedy wyjmował telefon zobaczył coś, co sprawiło, że serce zaczęło mu bić dwa razy głośniej.
Na brzegu stał Kyungsoo. Trzymał w dłoniach jakąś kopertę, a jego oczy były nieobecne.
Kalkulował wszystko, począwszy jakie starty przyniesie to jak podejdzie i jakie pozytywy może otrzymać.
W końcu jego serce nie wytrzymało i podszedł do niego. W pierwszej chwili nie odezwał się ani słowem, tylko włożył dłonie do kieszeni swoich spodni i sam wbił wzrok na obraz przed nim.
— Co ty tu robisz? — cichy głos odezwał się obok niego.
— A ty?
Kyungsoo prychnął delikatnie, może z rozbawienia, a może z jego głupoty.
— Są wakacje. Chyba każdemu należy się odpoczynek.
Jongin przytaknął.
Miał wrażenie, że w tej chwili nic nie wie. Tak bardzo chciał go bliżej poznać, ale nie widział szans na to.
— Może ja już pójdę — mruknął i już się wycofywał, ale ciepła dłoń oplotła jego nadgarstek, powstrzymując go tym samym od ucieczki.
— Po prostu zostań tu i oglądaj ze mną ten zachód.
Jongin skinął głową. Ale nic nie powiedział, tylko cieszył się samą obecnością.
Cieszył się, że Kyungsoo go zna jako Kim Jongina, a nie szkolnego frajera, który jest tylko dla uczniów.
No, może Sehun kiedyś się dowie, że pouczał kogoś, kto doskonale zdawał sobie sprawę z własnej głupoty.
Ale to kiedyś.

**



ISWEDWOLF! KOCHANIA UNNIE!
No to, ten tego…
WRZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI DNIA URODZIN!
Zaznaczam z góry, że nie umiem pisać życzeń, ale muszę.
Na początku podziękuję Ci, że jesteś ze mną i mogę składać Ci życzenia, bo to fajne jest. Chciałabym Ci życzyć dużo szczęścia w życiu, jak najwięcej sił na studiach, dobrych osiągnięć, cierpliwości i wiary we mnie, bo chyba wiem, że masz mnie czasami dość :D Chciałabym żeby Ci się w życiu jak najlepiej układało, dużo szczęścia i uśmiechu na twarzy, miłości (ona kiedyś przyjdzie, zobaczysz <3) oraz tego, byś po prostu była szczęśliwa. Żałuję, że nie mogę dać Ci materialnego prezentu, ale niestety nie mam najmniejszej możliwości, ale kiedyś coś Ci dam :D I upiekę ciasto :D
No i żebyś kiedyś spotkała Chena, bo to Twa miłość do grobowej deski :d
Wybacz za takie marne kaisoo, ale samo z siebie wyszło.
Mam nadzieję, że spodoba Ci się taki prezent i nie spartoliłam za bardzo sprawy.
Raz jeszcze wszystkie najlepszego.
Kocham Cię.



a/n: TADA, OTO JESTEM. Po dość długiej przerwie powracam do Was z czymś, co jest tak jakby prezentem, bo…
DZIŚ JEST DRUGA ROCZNICA BLOGA.
Tak, jestem już dwa latka z Wami. Wow.
W tym roku było parę nieprzyjemnych spraw, ale już są zażegnane i mam nadzieję, że zgniją głęboko pod ziemią. Dużo się jak dla mnie w tym roku pisarskim wydarzyło, bo sami widzicie, że w ostatnich miesiącach dodawałam bardzo nieregularnie. Strasznie się pozmieniało, bo dodawałam co tydzień kiedyś, a teraz dodaję na bieżąco, to co udaje mi się napisać. Przeżyłam również nieszczęśliwie zauroczenie, które trochę mnie zdołowało i nie ukrywam, że nie płakałam.
Jest jeszcze parę osóbek, które tu trwają i mam nadzieję, że jest tu większe grono ;-; Mimo że nie dodaję często, staram się skrobać coś w wolnych chwilach, ale prawdę mówiąc, jak coś mnie nie kopnie, to obijam się na niewiadomo na czym, spędzając ten czas mało produktywnie.
Czasem miałam ochotę rzucić w cholerę pisanie, ale jednak za bardzo pokochałam to, że mogę wyrwać się ze swojego szarego świata, przenosząc się w zupełnie inny i mam nadzieję, że przez te dwa lata (kurde, jest naprawdę dużo czasu, aż trudno uwierzyć) zdążyliście przywyknąć do mnie. Ja tęsknię za Wami, jak nie mogę niczego dodać, i mam nadzieję, że Wy tęsknicie za mną i gdzieś skrycie liczycie, że coś się tu pojawi. I się pojawi, ale w sowim czasie.
Mam do Was prośbę!

To są drugie urodziny bloga… i.
Powiedzcie mi jaki tekst na tym blogu, czy innym Wam się najbardziej podobał/podoba i dlaczego?
Proszę napiszcie coś, jeżeli któraś wypowiedź spodoba mi się najbardziej, to może napiszę dla tej osoby jakiś tekst, który sobie zażyczy. Pamiętajcie, ja odpiszę na Wasze komentarze!

Chciałabym podziękować mojej unnie, IswedWolf, że jest ze mną od początku i praktycznie zna mnie na wskroś jeśli chodzi o ficzki. Dzięki niej mam jeszcze siłę pisać i nawet nie wie, jak bardzo jestem jej wdzięczna.

Dziękuję Wam wszystkim, którzy są ze mną nie od dziś i jeszcze ich obchodzą jakiekolwiek teksty na tym blogu.
Jesteście wspaniali i mam nadzieję, że mój głupawy prezent Wam się spodobał!

6 komentarzy:

  1. Kurcze bele. Kiedy wyobraziłam sobie Byuna frajera siedzącego przy koszu na śmieci, zawyłam, bo też jestem frajerem XD
    Ogółem to przy ficzku śmiechłam, szczególnie wtedy kiedy Kai szedł korytarzem po swojej metamorfozie, a Sehun zniszczył mu marzenia tekstem "spokojnie, to tylko Kim Jongin" ąęą zamaczetowałabym ziomka ;-;
    Co do moich ulubionych ff z Twojego bloga należy partowiec Hate is not a good way. Kiedyś pisałam esej w postaci mało inteligentnego komentarza, dlaczego tak uwielbiam to ff. Dzisiaj powiem tylko, że ma świetną fabułę, idealnie zarysowane postacie i doskonale poradziłaś sobie z tą trudną (jak dla mnie) tematyką.
    Natomiast mój ulubiony oneshot to Destroyed. Ten wyjątkowy klimat, postacie, demony i brak paringu, co jest bardzo istotne, spowodowało, że zakochałam się w tym z pozoru tak mało zrozumiałym opowiadaniu.
    Dużo weny życzę~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww, dziękuję za komentarz <3
      Jej, naprawdę jest mi miło czytać, że się spodobał ten shot, bo miałam mieszane uczucia co do niego i cieszę się, że jednak trafiłam z wszystkim *O*
      Cóż, w moim mniemaniu i po upłynięciu tyle czasu od napisania "Hate is not a good way" sądzę, że stworzyłam tam zupełnie inny klimat niż w późniejszych moich fikach. Po dzień dzisiejszy nie jest mi łatwo pisać o takie tematyce, ale jeżeli się postaram wychodzi coś z czego potrafię być dumna, a to cenię.
      A cóż, Destroyed, hmm, pisałam to w połowie sierpnia, ale jak widać dopiero niedawno go skończyłam, a pisałam go, by się wyładować, nie wiem co mną kierowało, ale niezmiernie mi miło, że się podobało i cenię sobie takie słowa ^^
      Dziękuję raz jeszcze za komentarz i mam nadzieję, że nie zawiodę Cię następnymi tekstami.

      Usuń
  2. Myślę, że to odpowiedni czas, żeby skomentować Twojego oneshota. Pomimo tego, że jeszcze nie odgoniłam snu, ale potrafię myśleć w miarę trzeźwo. Powiem szczerze, że cholernie mi się podoba cały ten pomysł i w ogóle. Zacznę od tego, że byłam mile zaskoczona tym, że Kai to frajer! Na serio nie znam ff, gdzie on miałby taką rolę. Zawsze bad boy i to z silnym charakterem, więc opadła mi szczęka, gdy przeczytałam, że Jongin to szkolna ciota (no takie brzydkie stwierdzenie, ale inaczej tego jakoś nie określę). Niezła kombinacja. I jeszcze Baekhyun do kolekcji. Akurat on pasuje na taką łamagę itd. No wykapany frajer, jak się na twarz spojrzy. Lepszego nigdzie nie znajdziesz! Sehun to taki kochany kumpel. Polubiłam jego postać. Cieszę się, że chciał pomóc Jonginowi, gdy ten jakimś cudem powalił na łopatki szkolną gwiazdę. No nawet najgorszym zdarzy się osiągnąć coś wielkiego, co nie? Potem miałam chwilową zawieszkę, wiesz? Bo nie spodziewałam się, że Nini nie będzie tego chciał. Kurcze! Taki awans w hierarchii, a on jest niezadowolony. To tutaj było bardzo podejrzane, bo zawsze każdy marzy o tym, żeby wybić się i mieć wielu przyjaciół, a on wolał wrócić do schodów i Baekhyuna. I wtedy dostałam olśnienia, gdy zaczęłam czytać dalej. Oni tak specjalnie robili. Chcieli być cieniem w szkole, a poza nią byli inni. Nawet frajer Baekhyun sobie wyrwał przystojniaka. I od razu taka myśl, że gdyby pojawił się z nim na jakimś balu, to większość ludzi zapomniałaby, jak się mówi oraz oddycha. Nieważne! To tak wybiegając w przyszłość. I pojawia się w końcu Kyungsoo! Przystojniaczek i to jeszcze przewodniczący szkoły. W sumie to niezdarność Jongina nieźle załatwiła Kyungsoo, ale przynajmniej się spotkali, co nie? Początek ich znajomości nie był łatwy, jednak z biegiem czasy coraz lepiej. I do tego Jongin zauroczył się w koledze. Uwielbiam takie delikatne sprawy, ponieważ sama nie umiem ich opisywać, więc zdobyłaś moje serce. A nawet duszę! Nie było tutaj jakieś wielkiej miłości, tulenia się i buziaczków, ale jedno słowo starczyło, żeby w mojej wyobrazi powstało kaisoo! Dziękuję Ci za to! Dziękuję za ten piękny oneshot. Na serio nie spodziewałam się, czegoś tak pięknego i prostego. Bo szkolne, z frajerem, który wybija się ponad innych, jednak pewne elementy sprawiły, że ff stało się odrębne od reszty. Chyba wiesz, co mam na myśli, prawda? Jesteś wyjątkową autorką, którą sobie bardzo cenię. Ja Ciebie taż kocham, moje Ty maleństwo! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że utrzymujemy ze sobą kontakt i w razie czego możemy na siebie liczyć. I ten placek to dobry pomysł, bo ja uwielbiam jeść, ale nie bardzo z pieczeniem, więc w sumie spadłaś mi z nieba! Mam nadzieję, że wkrótce uda się nam spotkać. Kończę mój komentarz, bo przez emocje nie wiem zbytnio, co tutaj piszę.
    Dziękuję, kocham i pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. HA! XD
      Na Twoją opinię czekałam, bo shot pisałam z myślą o Tobie, więc wstawiałam to z duszą na ramieniu :D
      Widzę, że Jongin frajer wzbudził zdziwienie, ale napisałam tak, bo zawsze to on jest przystojniakiem, który zarzuca grzywą i laski mają kisiel w majtkach xD
      Cóż, Jongin frajer jednak wolał mieć święty spokój :d
      W każdym razie cieszę się, że się spodobało, bo w sumie o to chodziło i jestem szczęśliwa, wiedząc, że chociaż tak mogłam dać Ci prezent, choć nie jest jakiś wyjątkowy :D
      Jest wiele rzeczy, które chciałam Ci tu napisać, ale powiem tylko tyle, że cholernie się cieszę, kocham Cię i na bank Ci upiekę jakieś ciacho XD
      Aww, i naprawdę zrobiło mi się na serducho zrobiło, jak napisałaś powyżej, że jestem dla Ciebie wyjątkową autorką ;-; Takie słowa najlepiej motywują, przysięgam ;-;
      Dziękuję za komentarz </3
      Moje serducho jest złamane...

      Usuń
  3. Hmm..ciekawy pomysł ;3 a ja na początku myślałam sobie, że do Kaia nie pasuje taki image, a tu prosze, okazał się zupełnie inny niż myślałam :D
    Biedny, nieświadomy Sehun myśli, że jego kumpel to totalny idiota.. :/ no bywa i tak.. x'D
    Życzę Ci jeszcze, żeby Twój blog miał jak najwięcej rocznic ^^

    http://cnbluestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu nie pasuje taki image? Z każdego da się zrobić frajera, zależy jak kto sobie wyobrazi :D
      W każdym razie dziękuję za komentarz i mam nadzieję, że się utrzymam z pisaniem i będę miała kolejną rocznicę :D
      Dzięki raz jeszcze <3

      Usuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x