Tekst NIE
JEST mojego autorstwa, tylko siostry.
Bez
Twarzy
Yifan
pamięta, że Tao nie lubi tulipanów. Pamięta, że gdy nastaje zima Tao zakłada
dwupalcówki, bo twierdzi, że w nich jest mu najcieplej. Kris wie o Tao
wszystko, ponieważ kocha go. Jednak Zi nie wie nic o Yifanie.
Kiedy
Kris po raz pierwszy zobaczył Tao, była sobota wieczór, i już wtedy Kris
wiedział, iż kocha uroczą gwiazdę.
Teraz
Kris siedzi na przystanku, przysłaniając twarz grubym szalikiem. Nie rusza się
z miejsca, gdy podjeżdża autobus, właściwie nie rusza się w ogóle, siedzi
przyglądając się dziedzińcowi szkoły, do której uczęszcza Tao. Kris
niejednokrotnie zadaje sobie pytanie, czemu jeszcze nie przeniósł się do niej,
jednak po kilkudziesięciu minutach dochodzi do wniosku, że byłoby to bezcelowe.
W końcu
Kris słyszy dzwonek, który z jego perspektywy, nie powinien docierać tak daleko
– przecież szkoła i przystanek są tak bardzo od siebie oddalone.
Dziesięć
minut później Yifan widzi jak Tao wybiega z głównych drzwi, śmiejąc się. Dla
Krisa Tao jest aniołem. Ma wspaniały, uczuciowy uśmiech, który sprawia, że
ludzie lgną do niego. Jego czarne oczy lśnią, gdy mówi do innych. Jest też
aniołem, ponieważ jest człowiekiem, który wniósł w życie Yifana ciepło i
radość.
Kris
obserwuje jak Tao ze śmiechem na ustach owija się grubym, czerwonym szalikiem,
po czym zarzuca na ramie torbę i gorączkowo wymachując rękoma dogania grono
swoich znajomych, który czekają na niego przy bramie. Kris uśmiecha się. Wciąż
patrzy na Tao, ale już nie tak tęsknym wzrokiem jak kiedyś. W sercu nie czuje
żalu, czy smutku. Jest mu tylko przykro, że Tao nie widzi go.
Dwa dni
przed świętami Kris mówi swoim rodzicom, że coraz częściej odczuwa ból w sercu.
Jego rodzice są bardzo zaniepokojeni i umawiają się z jego lekarzem prowadzącym
na wizytę wieczorną. Yifan do tego czasu postanawia obserwować Tao.
Kris
mieszka na początku ulicy, zaś Tao na jej końcu. Yifan rzadko widuje Tao, jest
tak ponieważ Kris ma bliżej do szkoły jeśli pójdzie w prawo, zaś Tao ma bliżej
jeśli skręci w lewo. Przed świętami, dokładnie trzy dni, ich szkoły robią
wolne. Kris szybkimi ruchami naciąga na siebie kurtkę, potem buty. W
roztargnieniu zapomina o czapce oraz lekarstwie, które powinien zawsze ze sobą
nosić.
Plac
zabaw, na którym zawsze widywał Tao, dziś jest pusty. Kris smętnie siada na
huśtawce, łapiąc za łańcuchy. Zaczyna się huśtać. Stara zabawka wydaje z siebie
ochrypły dźwięk.
Oh,
zapomniałem… Zamarzła…
Kris
powoli zaczyna zastanawiać się, czy powinien zadzwonić do Suho, aby pobył z nim
w ten mroźny wieczór. Porzuca ten pomysł, gdy widzi jak Tao wbiega na plac
zabaw, ciągnąc na sankach małą dziewczynkę. Kris uświadamia sobie, że Tao jest
bardzo opiekuńczą osobą, gdy ten delikatnie podnosi dziecko i otrzepuje mu
kurtkę ze śniegu.
Krisowi
mięknie serce, chce podejść do tej dwójki, ale wtedy czuje jak coś wzbiera w
jego płucach, nieprzyjemny ucisk zaciska jego klatkę piersiową i Kris
niespodziewanie dławi się powietrzem. Zaciska dłonie na łańcuchach huśtawki,
lecz wtedy potężny kaszel wstrząsa jego ciałem i już dłużej nie może wytrzymać.
Chce wyjąć lekarstwo, jednak nieudolnie próbując rozsunąć suwak, suwa się z
siedzenia i ląduje na ziemi. Z jego oczu płyną łzy, nie może złapać oddechu.
Nagle
czuje dłonie na swoich ramionach. Ciepły głos szepcze mu, żeby się uspokoił i
zaczął oddychać powoli. Yifana momentalnie ściska w sercu. Przestraszony,
niezdarnie podrywa się i przeprasza Tao za kłopot. Mówi pośpiesznie z pewnego
rodzaju zduszonym głosem.
— Nic nie szkodzi — Tao
uśmiecha się. — Może chcesz bym cię odprowadził?
Kris potrząsa
głową, spuszczając wzrok.
— Nie potrzeba. Ale dziękuję za troskę — szepcze.
Kłania
się i powoli wycofuje, by po chwili wyjść na ulicę. Wtedy słyszy jak Tao
krzyczy.
— Jesteś Yifan?
Kris
odwraca się i odkrzykuje, że tak.
— Jestem Zitao! Dla przyjaciół Tao!
Kris
kaszle. Jego mama przytrzymuje mu głowę, gdy chce napić się chłodnej herbaty.
Kris jest
w szpitalu. Dni mijają mu powoli, a duszności są jedyną atrakcją jaka mu
towarzyszy, prócz cowieczornych wizyt jego znajomych, którzy uparli się by go odwiedzać.
Kris żałuje, że nie może wyjść na dwór, nie może iść na plac zabaw i nie może
patrzeć na Tao.
Kris
myśli, że wystarczająco długo żył, lecz nie może pogodzić się z tym, że nie
miał więcej czasu, aby znać Tao.
Trzydziestego
pierwszego grudnia, Yifan zostaje zaskoczony przez Junmyouna. Jego przyjaciel
wbiega do sali i krzyczy żeby szybko się poprawił, bo ma dla niego
niespodziankę. Kris słabo odpowiada, ze nie ma siły, lecz Suho, śmiejąc się
znika za drzwiami. Chwile po tym Kris widzi Tao, który swoim melodyjnym głosem
wita się z nim. Stawia obok jego łóżka bukiet kwiatów i siada obok.
Yifan
jest w szoku, nawet kaszel i ból w klatce piersiowej ustępują.
Wizyta
Tao trwała aż do dziewiętnastej. Kris jest szczęśliwy, że Tao go odwiedził,
choć w ogóle go nie znał.
O
godzinie dwudziestej trzeciej, Kris czuje potworny ból w klatce piersiowej.
Niezręcznie chwyta swój dziennik i krzywym, prawie nieczytelnym pismem bazgrze
kilka linijek na ostatniej wolnej stronie.
Kris
patrzy na rozświetlone niebo i przyciska dłonie do klatki piersiowej. Wstrząsa
nim potężny dreszcz, lecz nadal spogląda na kolorowe światła rozkwitających
fajerwerków. Ma dziwne uczucie – naprawdę nie jest smutny, że niedługo umrze.
Jest spokojny, nawet cicho pociesza swoją mamę, która łka w pierś jego taty.
Gdy na niebie nie pojawia się więcej świateł, Kris na drżących ramionach
podnosi się do siadu. Uśmiecha się radośnie do swoich rodziców i mówi im
cichym, zmęczonym, przepełnionym bólem głosem, że bardzo ich kocha i nie
zapomni o nich.
Ostatnie
chwile Krisa są bolesne: wraz z okropnym kaszlem, z płuc wydostaje się krew.
Yifan niepewnie podnosi dłoń do ust i ściera ją delikatnie. Patrzy na zegarek i
sądzi, że równe godziny są najwspanialsze. Jest druga rano, pierwszego
stycznia. Kris wzdycha spoglądając na swoich rodziców, by znów wypluć krew.
Yifan
umiera o trzeciej. Na ustach wciąż gości mu uśmiech. Nikt nie wie dlaczego był
taki radosny przed śmiercią. Jego mama znajduje dziennik, który starannie
przechowywał pod poduszką. Jest w nim wiele zdjęć, na niektórych jest ona i jej
mąż. Podpisy są staranne i bardzo miłe. Mama Krisa wciąż płacze, nawet jeśli
widzi na ostatniej stronie, zadanie: „Mamo, tato – bardzo was kocham, więc nie
płaczcie.”
Kilka dni
po śmierci Yifana, Junmyoun otrzymuje dziennik swojego przyjaciela. Jest bardzo
poruszony. W zapiskach Krisa jest wiele wzmianek o nim i jego przyjaciołach,
lecz najwięcej jest o Tao.
Tao
niepewnie chwyta czarny pamiętnik. Nie wie co może powiedzieć, więc milczy.
Styczniowy wiatr muska jego twarz.
— Yifan bardzo cię lubił — mówi
Suho. — Nigdy nie chciał, abyś go spotkał.
Tao w
milczeniu przyjmuje najprostsze wyjaśnienie. Nie wie czemu czuje się potwornie.
— Myślę, że nie chciał byś cierpiał.
— Mówisz, Jun, że gdyby nie wiedział iż umrze,
zaprzyjaźnił by się ze mną?
Suho
wzdycha, opierając się o poręcz.
— Myślę… on już dawno zaprzyjaźnił się z tobą.
Tao
podnosi dziennik na wysokość oczu, po czym siada na ławce i otwiera go na
ostatniej stronie. Uśmiecha się lekko na widok kilku, brzydko napisanych linijkach
tekstu.
Naprawdę
dziękuję wszystkim, którzy mnie kochali. Jestem szczęśliwy, że Was miałem.
Kocham Was!
I, ciebie
Tao, choć tego nie wiesz.
**
Tekst jest napisany przez moją siostrę, M. Przyznaję się bez bicia, że się popłakałam na tym oneshocie, siostra doprowadziła mnie do płaczu, że nie mogłam się uspokoić. Myślę, że naprawdę wykonała kawał dobrej roboty. Dodaję to, bo mnie prosiła i mam jeszcze kilka drobnych jej tekstów i sądzę, że się znajdą na blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz