~~*~~
Czasem
czas jest zbyt ważny. Czasem też się wydaje, że leci zbyt szybko, a kiedy
indziej zbyt wolno. Minuty były jak lata życia – kiedyś się kończą, tak jak
ludzkie życia. Nigdy nie było tak, że ktoś wyrwał się z silnego uścisku
śmierci. Ona doskonale wiedziała, kiedy przyjść.
Pomieszczenie
zostało zatopione w półmroku, a dźwięk spadających kropli odbijał się od
pustych ścian. Zapach był nieznośny – jednak po kilku godzinach dało się przyzwyczaić.
Krzesło,
które stało po środku pustego pomieszczenie właśnie było zajmowane. Nadgarstki mężczyzny
były skrępowane na tyle mocno, że nie mógł nawet poruszać palcami. Na oczach
została przewiązana gruba apaszka, ale na ustach nic nie miał, lecz milczał jak
grób.
Kyungsoo westchnął
głęboko.
Czego
najbardziej nienawidził to właśnie tego, że zawsze on musiał przeprowadzać
przesłuchania, ponieważ został nazwany Małym
Diabłem. Raczej udawało mu się wyciągnąć
ważne informacje, ale za to musiał bardzo skrzywdzić swoją ofiarę – czego nie
lubił.
Jednak w
tej sytuacji nie miał zamiaru się powstrzymywać, ponieważ to mogło ich
kosztować zbyt wiele, a on woli poświęcić swoje dobre maniery, niżeli życia.
— Gdzie
Jinki? – zapytał cicho Aleksandra, który stał koło niego, paląc tania fajkę.
— Powiedział,
że nie ma zamiaru uczestniczyć w tym, więc po prostu zwiał — mężczyzna wzruszył
ramionami, po czym rzucił na wpół wypalonego papierosa na mokrą podłogę. W
mgnieniu oka zgasł, pozostawiając po sobie tylko chwilowy zapach.
— I ty mu
się dziwisz — Kyung prychnął, podwijając rękawy czarnej koszuli i zakładając na
swoje dłonie ciemne rękawiczki. — Jest policjantem i nawet ja wiem, że nie ma ochoty
plamić dłoni tak brudną robotą — Kyungsoo na chwilę zamilkł. — Więc niech
zostanie tak jak jest, nasz świat jest zamknięty na pewnych ludzi.
Aleksander
już się nie odezwał. Zamiast tego usunął się na bok, opierając się o ścianę.
Zawsze tu
był. Zawsze z Kyungsoo. I wiedział do czego jest zdolny, więc nie mieszał się w
to, jedynie co robił to obserwował.
Za to Do podszedł
do krzesała na którym siedział mężczyzna.
Suho nie
był delikatny. W kącikach ust dostrzegł zaschniętą krew, a koszula była gdzieniegdzie
cała w strzępach. Z pod apaszki wystawał fragment fioletowej skóry – co świadczyło
o tym, że oberwał rękojeścią broni.
Usta
Kyungsoo uformowały się dziwnie – nie było to zniesmaczenie, ani radość – po prostu
zdawał sobie sprawę, że uszkodzi tego mężczyznę jeszcze bardziej, choć on tylko
pracował na zlecenie. Ale właśnie takie było ryzyko. Nikt nie powiedział, że ta
praca będzie wypełniona kwiatami, albo piękną polanką. To był obraz ziemskiego
piekła i tego, co ludzie mogli zrobić ze swojej nienawiści i zazdrości. Takie
pionki najbardziej obrywali.
Tak jak oni.
— Mam do
ciebie kilka pytań — zaczął cicho. Nigdy nie mówił donośnie. To nie działało. —
Jeśli jesteś mądry, powiesz mi po dobroci, jeśli nie, cóż, może zabawimy się
troszkę inaczej.
Czekał
cierpliwie kilka sekund. Odpowiedziała mu cisza.
— Nie? W
taki razie…
Kyungsoo pochylił
się nieco i złapał mocno podbródek drugiego mężczyzny, tak, że aż z jego ust
wydobyło się jęknięcie. Posiadał sporo siły, nawet jeśli miał tak drobną
posturę.
— Wiesz,
mogę zrobić ci o wiele więcej krzywdy, niż ci się wydaje — szepnął mu do ucha. —
Mogę zrobić tak, że doprowadzę cię na skraj śmierci, a gdy zdobędę ważne
informacje, rzucę cię w tę przepaść.
Kyungsoo
rozluźnił nieco uścisk swoich palców i czekał na odpowiedzieć.
— Czego
chcesz? — wycharczał.
Do
uśmiechnął się nikczemnie i tak złośliwie, że nie pasowało to do jego słodkiej
twarzy. Jednak pozory mylą.
— Tego, co
masz w swojej głowię. Powiedz mi, czemu śledziłeś Suho? — zadał pierwsze
pytanie.
— Takie
miałem zlecenie — cicha odpowiedź, która była oczywista. Jednak on był
cierpliwy.
— Od kogo?
— Od
kogoś, kto was nienawidzi bardziej, niż sobie to wyobrażacie.
Kyungsoo wymierzył
mu solidny policzek. Był na tyle słaby, że te uderzenie sprawi, iż splunął
brunatną krwią.
— Powiedz
kim on jest.
Ta gra
mogła trwać w nieskończoność. Kyungsoo był na tyle umiejętny, że nawet jeśli
torturował swoją ofiarę, ta nigdy nie ginęła. Ból był duży, niewyobrażalny. Doprowadzał
na skraj wytrzymywania, niszczył.
Ból był na
tyle doskonałą bronią, że można dzięki niemu wyciągnąć największe brudy. Kyungsoo
nigdy nie był zwolennikiem tego, by znęcać się nad niewinnymi ludźmi, ale jeśli
zachodziła potrzeba, by to zrobić – nie wahał się. Może był człowiekiem, który święty
nie był, ale wciąż posiadał własne zasady i morale. Właściwie nawet te głupie
głowa, jak godność, prawo, było jak katorga na słuch. Kyungsoo już dawno
stracił swoją wolność, jako człowiek bez zbrodni. Miał za dużo kropelek krwi na
dłoniach, za dużo osób zabił, by teraz udawać przykładnego obywatela.
Jego
koszmary nie dręczą. Był złym człowiekiem. Nie był dobry w żaden sposób, ale wciąż
dbał. Co było kontrastem. Tak olbrzymim, że to nawet niewyobrażalne.
Ziemia
wchłonęła krew.
Głowa
opadła w dół bezwiednie, tak jakby mężczyzna już nie żył. Ale urwany oddech
dawał dowód, że żył.
— Kim on
jest?
Chropowaty
uśmiech pojawił się na zmęczonej buzi, a na ustach pojawiło się imię – tak upragnione,
jak woda na pustyni.
A potem
Kyungsoo wziął pistolet i strzelił prosto w serce.
~~*~~
Miasto
pachniało spalinami.
Zanieczyszczenia.
Czy brak
jakichkolwiek wyrzutów sumienia jest aż tak bardzo złe?
Ależ
oczywiście, zwłaszcza wtedy, gdy popełniło się grzesz najwyższego stopnia. Morderstwo
niosło za sobą pewne konsekwencje, które dosięgały aż duszy. To nie tak, że się
żałowało – bo w ich przypadku żałowanie doprowadziłoby ich na samo dno – ale chodziło
bardziej o to, że uświadamiało się sobie, iż przez zawiść trzeba było raz po
raz zabijać. Tym razem więcej było trupów, niż żywych.
Było
więcej osób, które musiały w to wszystko się wplątać, by to wciąż
funkcjonowało.
Kyungsoo westchnął
ciężko.
Imię,
jakie usłyszał nadal ciążyło mu, ale miał je zapisane w pamięci.
Teraz
tylko trzeba było powiadomić innych.
~~*~~
Nawyk wypalania
fajek powrócił. Im bardziej odczuwał stres, tym bardziej palił. Paczka nawet na
tydzień mu nie wystarczała, a co dopiero mówić o dwóch tygodniach.
Chanyeol nie
lubił jeździć do starego sędziego, ale jednak musiał.
Ostatni
raz kiedy zawitał w domu tego mężczyzny minął rok. Od ostatnich pięciu lat miał
kilka wizyt, ale nieczęsto korzystał z wiedzy sędziego.
Dlatego,
gdy wypalił ostatnią fajkę wysiadł z samochodu i niechętnie zapukał w drzwi, by
znów spotkać się twarzą w twarz z córką starca, która z uśmiechem przywita go,
jak zwykłego gościa.
~~*~~
Kiedy Lay zdjął koszulę, Suho po raz kolejny
zobaczył okropną bliznę na jego ramieniu.
Yixing nigdy
celowo nie pokazywał tego, ale nie dało się tego ukryć. Blizna z przed pięciu
laty była jak wspomnienie, nie dało się tego w żaden sposób zapomnieć. Dlatego
czasem z obrzydzenie, a czasem z dumą ją nosił.
— Coś cię
martwi? — głos jego partnera był łagodny. Taki zupełnie inny niż, gdy wychodził
na zewnątrz.
Yixing był
bardzo specyficzną osobą. Miał bardzo skrajne oblicza, co było porównywalne do
pogody – raz było ciepło, a gdy coś się spieprzyło wiało chłodem. Lay był taki –
raz był czuły i troskliwy, a czasem niedostępny.
Tak samo
jak Suho.
Obaj mieli
w sobie coś, co było do nich podobne. Może dlatego tak dobrze się dogadywali.
— Myślę,
że teraz będzie zbyt niebezpiecznie. Tym razem każdy pozostanie ze swoimi
bliznami.
Strach…. Oraz
to, ze oni sami rozpętali piekło.
~~*~~
a/n:
jestem sadystą ;-; w tym rozdziale zaszalałam z Kyungsoo i mam nadzieję, że mi
wybaczycie to, że on jest… no taki. Niestety, ale to jest kryminał, krew i te
inne sprawy. A ostrzegam w tych rozdziałach już tak kolorowo nie będzie, ani
puchato. No, niestety. Do zobaczenia! Standardowo przepraszam za błędy, ale
dziś napisałam cały rozdział i aktualnie jestem wypompowana z wszelkiej chęci
;;;;;;;;
Ten rozdział jest super *^* a Kyungsoo to ka siw serio przestraszyłam.. aż przypomniał mi się jego wyraz twarzy z I Remember you.. naprawdę creepy ;; jestem ciekawa kto zlecił temu kolesiowi śledzić Suho.. D.O znał jego nazwisko to najwyraźniej nie jest to dla nich obca osoba..
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i fighting!
http://cnbluestory.blogspot.com/
Jej, dziękuję za komentarz!
UsuńCo do D.O to tak naprawdę już wszystko się rozjaśni w kolejnym rozdziale, ale teraz muszę sobie to wszystko raz jeszcze uporządkować :D
Dziękuję za komentarz, love <3