~~*~~
Gdzieś pośrodku całego zgiełku jaki powstał
znalazł się czas na małe rozmowy, które w jakiś sposób odciągały ich wszystkich
od tego co się działo. Nic nie było dobrze, każdy o tym wiedział. Ale nie
odważyli się tego powiedzieć na głos, ponieważ to było jako takie okazanie
słabości, a oni nie chcieli pokazywać tego, że najzwyczajniej cała sytuacja nie
jest łatwa.
— Panowie — zaczął Suho. — Cienie to
organizacja, która wywodzi się najprawdopodobniej z Japonii. Jak sami
zdążyliście zauważyć, chcą zabić naszego szefa, by – tu są różne teorie, ale
jedna jest najprawdziwsza – siąść sobie na stołku. Świat przestępców jest dość
szkodliwy, żeby nie powiedzieć, że nazbyt toksyczny. Nikt tu nie jest dobry, a
wiedząc, że ktoś chce przejąć władzę, można wysunąć wnioski takie, że będzie
tylko gorzej. Nie tylko Korea, w tym Seul jest śmietnikiem przestępców. Na
świecie jest mnóstwo ludzi, którzy chcą być najbardziej złymi osobami, jaka
matka ziemia nosiła. Poza tym, sami wiecie, panowie, że nasz szef nie jest
człowiekiem, który załatwia wszystko bronią, jest bardzo szanowanym
człowiekiem, co za tym idzie, że po prostu ma poparcie. Czyli, dochodzimy do
kolejnych wniosków.
— Nie da rady politycznie zwalić go ze swojej
pozycji, czyli go trzeba zabić, bo inaczej się nie da — dopowiedział Kris. — Zatem, w tej chorej układance, następni
jesteśmy my. Nasz szef, oprócz na nas, ma naprawdę doskonałą ochronę, a my
jesteśmy już wybitni. Nie chcemy się chwalić, ale jak widać, nas się boją.
Czyli zanim dotrą do szefa, najpierw trzeba nas wykończyć. Dlatego też,
jesteśmy obserwowani. Mam rozumieć, że nie zdradziliście swoich prawdziwych
nawyków?
— Czyś ty zgłupiał, Wu? — Chanyeol zmrużył oczy. — Oczywiście, że nie. Za łatwo by to poszło,
poza tym nie chcę zginąć przez jakiegoś śmiecia.
— Cienie są dobrymi obserwatorami — podjął znów Junmyun. — Czyli mogą wyłapać nawet najmniejsze
mrugnięcie okiem. Wiem, że to jest trudne, ale nie zdradźcie się. Bo to będzie
nasz koniec.
Powaga sytuacji była naprawdę ogromna, a ta
mała organizacja rosła w siłę, choć tak na dobrą sprawę jeszcze nic nie było o
niej słychać. To wszystko było chore, aż za bardzo, ale nie mogli zrezygnować z
tego. To w końcu była ich praca, a wdzięczność czy poczucie jakieś
odpowiedzialności spoczęła na ich barkach i wszystkim ani się śniło wycofywać z
tego, co się zaczęło dziać.
— Czyli jak na razie mamy trzymać gardę, udawać
durni, tylko byle by nie wydać siebie — podsumował Sehun. — Mi ten
układ pasuje, tylko niech mnie nikt nie denerwuje. Niech sobie nadal myślą, że
nie wiem, że ktoś za mną łazi.
— Jesteś Oh Sehunem, Sehun, więc nie powinno cię
to w ogóle obchodzić — mruknął
Jongin.
~~*~~
Głośne warkoty silników były nie do zniesienia,
aż nazbyt denerwowały Chanyeola, który mając dość po prostu zapalił. Musiał tu
czekać, ponieważ został poinformowany o przylocie bardzo ważnej osoby, której
nie spodziewał się tu kiedykolwiek jeszcze spotkać.
Przez te pięć lat naprawdę wiele się zmieniło.
Ich stosunki, które było na początku chłodne okraszone nienawiścią zmieniły się
na uczucia, które niejako się w nich zasiedliły na dobre. Każdy jednak
wiedział, że podczas pracy byli osobnymi jednostki, wypranymi z jakichkolwiek
uczuć. To nie tak, że patrzyliby z zimnem na osobę, która umiera, ale jednak
nie patrzyli na siebie podczas zabijania. Wciąż byli przestępcami, wciąż
brudzili dłonie krwią. To się nigdy nie zmieni, chyba, że na poważnie
zrezygnują z tego, co robią. Też przestępcami wiecznie nie będą.
— Chanyeol oppa? — znajomy zwrot zadudnił mu w uszach, po czym powoli się odwrócił,
wypuszczając na wpół wypalonego papierosa na posadzkę.
Za nim stała średniej wysokości dziewczyna, w
czarnych ubraniach. Jej zimno-niebieskie oczy były ozdobione wachlarzem
ciemnych rzęs, a długie, kruczoczarne włosy były zebrane w niedbałego warkocza,
niektóre kosmyki uciekły z zawilej konstrukcji. Jednak oczy pozostały
niezmienne, nadal puste, ale wciąż żywe – jak określił Chanyoel.
— Adria — szepnął. Wyciągnął do niej ramiona, a ona jak do brata wskoczyła mu w
ramiona. — Myślałem, że nigdy już
nas nie odwiedzisz! — powiedział
szeptem, głaszcząc ją po głowię.
W jego oczach nadal pozostała tym małym,
zagubionym dzieckiem. Nie mógł uwierzyć własnym oczom – dziewczyna trzymała się
dobrze. Chanyeol nie sprawdzał co u niej, bo właściwie wszystko się u niego
zgubiło i zwyczajnie nie mógł namierzyć Adrii.
Nigdy w życiu nie zapomni tego, jakie
cierpienie musiała ona przejść i jak krętą drogę musiała obrać, by wyjść z tego
cało. Był niemal pewien, że nadal na jej duszy pozostały blizny, ale miał
nadzieję, że jest na tyle silna, by dążyć dumnie przez życie i nie wstydzić się
tych blizn, które nie znikną. To był jedyny symbol, który nie miał prawa
zniknąć. Cała sprawa przed pięciu laty była najgorszą, jaka zaistniała, a
wszystkie niedomknięte sprawy wciąż czaiły się przez otwarte drzwi. Tym razem
jednak – jak stwierdził młody Park – czas wziąć wszelkie klucze i zamknąć
wszystko, co do tej pory jeszcze istniało.
— Co ty tu w ogóle robisz? — zapytał, kiedy w końcu szli do wyjścia.
Dziewczyna lekko pokręciła głową, po czym
poprawiła poły ciemnego płaszcza, który dumnie zdobił jej szczupłe ramiona.
— Cóż, jak na razie jestem tu tak jakby na
wakacjach — odpowiedziała.
Jej koreański też znacznie się polepszył, nie
łamała go, nie miała zaciągów. Mówiła wręcz perfekcyjnie.
— Och… chyba nie powinienem wnikać w szczegóły,
co?
— Sam doskonale wiesz, że pewne sprawy muszę
sama uzgodnić i dopiero podzielić się z innymi – uśmiechnęła się.
Chanyeol uśmiechnął się posępnie pod nosem. Ta
postawa była wręcz taka sama jak u nich. Informacje, czy nawet głupie zadania
musiały być potwierdzone, by mogli spokojnie o tym powiedzieć innym. Chociaż
istniała taka zależność, że zwyczajnie zamykali się i nic nie mówili – tak było
w przypadku czegoś trudnego. Chanyeol zdawał sobie sprawę, że każdy z ich małej
rodziny ma swoje własne sekrety, które warto zachować tylko dla siebie. Czasem
musieli okłamywać samych siebie, ale to nie znaczyło, że sobie nie ufali. Gdyby
sobie nie ufali, dawno skończyliby w piachu.
Ich rodzina posiadała swoje własne zasady i
inaczej funkcjonowała. Zaufanie – to był ich fundament. Na tym budowali swoje
relacje, budowali swój własny dom z cienkich nitek uczuć, a także ze swojego
zachowania.
Park wiedział, że dzięki sobie żyją. Zdawał
sobie sprawę, że zacierali ślady, zacierali dowody. Do tego dochodził Jinki,
który stał się niezbędnym elementem w ich świecie. Choć ten mężczyzna nie
wtrącał się za bardzo w ich sprawy, to i on miał już splamione ręce. Z drugiej
strony nikt nie ma prawa mu niczego zarzucić, ponieważ spełnia się także jako
wyśmienity policjant. Ten facet miał dwa oblicza – ani jedno, ani drugie nie
były przyjemne. Ale równie dobrze, Jinki może być zupełnie inny poza pracą.
Każdy miał swoje własne oblicza, które były
piękną kolekcją.
~~*~~
Seul pogrążył się w mroku. Ciemne chmury, które
krążyły od samego rana wciąż wysoko wisiały na sklepieniu, przez co zasłoniło
nawet gwiazdy i księżyc, który marnie próbował przebić się przez gęstą pierzynę
chmur. Szum liści przebijał się przez warkot silników, a drzewa wyginały się
pod wpływem silnego wiatru.
Nostalgia
była obezwładniająca, uderzała w twarz jak siarczysty policzek. Przypominała
chwile, które były zepchnięte na samo dno umysłu, odświeżała wspominania. To
tak jakbyś schodził do głębin własnego serca i oglądał coś na wzór filmu. Tylko
ten film był już zapisany i nie dało się go w żaden sposób poprawić – własne
decyzje i zachowania utworzyły wszystko – właśnie taki film z życia każdego z
nas.
Czy kiedykolwiek
zastanawiałeś się, co tak naprawdę popchnęło cię do tego, co istnieje w nas i
do czego trzeba było się posunąć, by stać się kimś, kim się teraz jest?
Więc
sięgnij pamięcią do czegoś, co pomoże odkryć tę tajemnicę.
Ciche westchnienie opuściło usta młodego
mężczyzny, który stał z odchyloną głową w tył i dłońmi w kieszeniach ciepłego
płaszcza.
Wciąż było zimno.
Wiatr wiał coraz mocniej, a zapach jesiennych
liści, które teraz jedynie piętrzyły się jako pozostałości po zimie był nie do
zniesienia. Mrok otaczał wszelkie kąty, zakamarki oraz ulice
Wiosna
była okropna.
A ta wiosna przynosiła także przywodziła
wspomnienia.
— Rzadko kiedy można cię spotkać z tak poważną
miną, Jongin — zimny głos jego
przyjaciela rozbrzmiał tuż za jego plecami.
Wspomniany mężczyzna odwrócił się w stronę
młodszego od siebie tylko miesięcy chłopaka i uniósł ledwo kąciki swoich ust.
— Piękne wspomnienia naszych grzechów jest jak
najwspanialsza bajka na dobranoc — powiedział. — Ta wiosna
przypomina mi to, jak staliśmy się tak obrzydliwymi ludźmi, ale wiesz, nie
żałuję ani jednej decyzji. Co z tego, że za to będę się smażył w piekle całe
wieki.
— Nie ty jeden — Sehun wzruszył ramionami, a jego brązowe kosmyki włosów zakołysały na
lodowatym wietrze. To tak jakby rozmawiali przy kołysance. — Każdy ma swój własny bagaż z którym będziemy
szli na samo dno — stwierdził, po
czym podał Jonginowi parę skórzanych, czarnych rękawiczek. — Radzę ci, byś chodził dobrze ubrany, bo w nocy
jest chorobliwie zimno.
— Troska? — głos Kaia stał się przesiąknięty sztuczną słodyczą.
— Żebyś się czasem tą troską nie udławił — oznajmił Oh i wzruszył ramionami. Czarny
płaszcz zaszeleścił na wietrze, a ciężki oddech opuścił usta zziębłego
mężczyznę. — Wracajmy już do domu — zaproponował.
Kim Jongin pokiwał głową raz jeszcze, by
spojrzeć w górę na ciemne niebo. Nie wiedział nic, prócz sztucznych świateł z
miasta. To przyniosło wspomnienia.
Takie
piękne.
~~*~~
a/n: dobry wieczór! Obiecałam, że skończę
czwórkę, więc skończyłam ją w końcu. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i
liczę na wasze opinie! Stęskniłam się za waszymi opiniami i waszymi refleksjami
na temat tego opowiadania. Dziś kończę na takim momencie, na jakim jest, piąty
rozdział będzie się opierał gównie na wspomnieniach. W każdym razie, mam
nadzieję, że nie zawiodłam was tym rozdziałem i następny postaram się napisać w
miarę szybo. Jestem także w trakcie tworzenia oneshota, ale jest mi nieco
trudno, bo odzwyczaiłam się od pisania. Trzymacie kciuki za mnie, i do
zobaczenia. Kocham was, oke?
Jestem zaskoczona! Nie spodziewałam się, że tak szybko dodasz cokolwiek, co jest jeszcze tak bardzo ciekawe. Rozdział budzi napięcie! Panowie mają trudnego przeciwnika, ale powoli znajdują o nich informacje. Wiedzą, że Cienie pochodzą z Japonii, a ich celem jest szef. Muszą go jakoś chronić. Bardzo spodobała mi się końcówka. Dwójka przyjaciół i Seul. I jeszcze ta troska Sehuna o Jongina. Na serio urocze!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
Szybko... połowę czwartego rozdziału i tak miałam już napisaną, więc zostało mi tylko dokończenie tego parta, więc nie zajęło to w sumie dużo czasu.
UsuńDziękuję, że uważasz te opowiadanie za dobre, bo moja ocena na temat wszystkiego znacznie maleje, tym bardziej, że długo nie pisałam i czasem mam kosmiczne przerwy. Dlatego dziękuję Ci, tak.
Nie jestem ani trochę zawiedziona tym rozdziałem! Bardzo mi się podoba i szczerze to zaczynam się o nich bać :/! Akcja świetnie jak dla mnie się rozwija, no po prostu nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D Pozdrawiam cieplutko i trzymam, trzymam mocno kciuki! :*
OdpowiedzUsuńDziękuję, kochana.
UsuńW tym opowiadaniu nie mogę nic zrobić na szybko, bo to straciłoby cały urok, ale jeśli ma Cię to pocieszyć, nie lubię zabijać, ale nie mówię, że będzie kolorowo jak w bajce, bo to w końcu kryminał, a tu nie obejdzie się bez krwi.
Czekaj na następny rozdział, czekaj, ale muszę najpierw go napisać.
Kocham.
Rozdział jest ektra! ;3
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ta kreacja bohaterów, że niby są zimni, oschli i wgl a widać po nich jak bardzo im zależy na wzajemnym dobrze.
W rozdziale masz kilka widocznych powtórzeń, więc jak będzie Ci się chciało przeczytaj tekst jeszcze raz xd
http://cnbluestory.blogspot.com/
No właśnie, powiem Ci, że jednak lubię tu bohaterów. Bo sama testuję swoją zdolność, więc jest mi miło, że kochasz tu charaktery.
UsuńPoza tym - chcę, by wszyscy tu mieli swoje własne osobowości, a nie skopiowane zachowania, więc mam nadzieję, że się mi uda się wcielić w każdą postać "ducha".
Sprawdzę ten rozdział i zbetuję - kiedy tylko znajdę odrobinkę czasu i chęci na bawienie się z błędami.