piątek, 7 sierpnia 2015

Your song

Your song, taoris: au, angst, mpreg.

Płakałem jak nigdy dotąd, płakałem gorzej niż kiedy dostałem lanie od matki. Wiecie co jest najgorsze? Nie mogłem wyzbyć się tej głupiej pustki jaką mi zostawił. Nie mogłem sobie wyrwać serce, bo przecież ono utrzymywało mnie przy życiu. Ale chciałem stracić wspomnienia, ponieważ to za bardzo bolało.

Zitao głęboki głos rozległ się za mną, a ja automatycznie przekręciłem głowę. Dobrze się czujesz?
Bywało lepiej mruknąłem gorzko, pijąc herbatę.
Od dwóch tygodni nie czułem się najlepiej, żeby nie powiedzieć masakrycznie. Bolały mnie plecy, a żołądek skręcał się tak boleśnie, że musiałem biegać do łazienki, aby zwymiotować posiłek. Nie chciałem iść do lekarza, ponieważ twierdziłem, że to samo przejdzie.
Kochanie, może jednak powinnyśmy iść do lekarza z tym, hm? zapytał mnie Wufan, obejmując mnie w pasie.
Nic mi nie jest. Naprawdę powtórzyłem uparcie, kładąc mu swoje ręce na jego ogromnych dłoniach.
Mimo, że byłem od niego niewiele niższy, to jednak wydawałem się przy nim kruszyną. Zawsze chciał mnie chronić, a ja mu na to pozwalałem, ponieważ był najlepszy pod słońcem. Za to go kochałem.

Lądowanie na ziemi ze swoich wspomnień było jeszcze gorsze. Kiedy rozpalałem na nowo to uczucie, myślałem, że spłonę, chciałem spaść w przepaść, nie czuć nic. Ukochana osoba odeszła ode mnie, a ja nawet nie miałem na to wpływu. Chciałem usłyszeć jego głos, poczuć jego ramiona i miękkie usta jeszcze raz.

Tao! usłyszałem krzyk Krisa zanim osunąłem się w bezwładną ciemność.
Kiedy się obudziłem byłem przykryty białą kołdrą, a na szafce były już poprzynoszone rzeczy. W nogach łóżka leżały moje ubrania, a po chwili zorientowałem się, że mam na sobie piżamę.
Położyłem obolałą głowę na miękkiej poduszce, czując falę mdłości. I tak nie miałem siły wstać z łóżka i biec do łazienki. Wszystko mnie bolało, jakbym miał zakwasy.
Pan Zitao? usłyszałem męski głos. Zamrugałem oczami i wydałem z siebie dziwny dźwięk. Lekarz podszedł do mnie i odłożył zapewne moją kartę. Wie pan dlaczego tu pan jest? zapytał łagodnie.
N-nie.
Kiedy pana mąż pana tu przywiózł, był pan nieprzytomny. Nie mogliśmy pana ocucić, dlatego niezwłocznie wykonaliśmy badania. Wiemy co panu jest ostatnie zdanie powiedział już bardziej radośnie.
Jestem chory?
Nie lekarz odpowiedział. Jest pan po prostu w ciąży.
Oniemiałem. Naprawdę nie miałem pojęcia co mam myśleć. Ja i dziecko. Ja byłem w ciąży.
Poczułem jak w oczach zbierają mi się łzy, a dłonie zaczęły mi drżeć.
Gdzie Kris?
Powiedział, że pojedzie przywieźć panu rzeczy, proszę czekać.

To było najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała. Byłem w ciąży z mężczyzną, którego kochałem. Z mężczyzną, który akceptował wszystko.

Poczułem jak silne ramiona owijają mi się wokół talii, a ciepłe usta wylądowały na mojej szyi.
Co robisz, pando? zapytał mnie Yifan, a je westchnąłem ciężko.
Zastanawiam się nad pokojem dziecka oznajmiłem, kładąc palec na ustach. Czułem gorący oddech mojego męża na szyi, jego ciepły tors, kiedy przysuwał mnie bliżej siebie.
Kochałem go, naprawdę. Kochałem go całego, byłem najszczęśliwszym mężczyzną jaka matka ziemia nosiła. Wszystko co robił Kris zapisywało mi się w pamięci, a dziecko, które miało się urodzić, miało pokazać jak mocno się kochamy.
Kocham cię, Zitao, moja mała, pando.

Zawsze nazywał mnie pandą. To przezwisko w jego ustach brzmiało naprawdę uroczo, a jeżeli on je wypowiadał, miałem wrażenie, że jestem dla niego najważniejszy. Pokazywał mi każdego dnia, że jestem dla niego ważny. Czułem to. Dlatego strata bolała bardziej.

To było tuż przed narodzinami dziecko. Miesiąc. Został jedne miesiąc, abym mógł ujrzeć swoje maleństwo. Kochałem je tak samo jak Yifana. Kochałem je nawet jeśli jeszcze się nie urodziło.
Tego wieczora przyszykowałem dla nas kolację. Poprosiłem Krisa, aby był wcześniej. Ot tak, zwykła kolacja, abyśmy mogli spędzić trochę czasu razem.
Minęła osiemnasta, dziewiętnasta, dwudziesta, a mojego męża nie było śladu. Obiecał mi, że będzie wcześniej, jednak on się nie pojawiał. Zabolało mnie, bo czyżby zapomniał? Ale od razu coś mnie kuło w sercu, ponieważ on nigdy o mnie nie zapominał, dlatego to naprawdę świadczyło, że coś jest nie tak.
Rano, kiedy odebrałem telefon miałem wrażenie, że ja sam umarłem.
Kris miał wypadek.
Nie przeżył.

Teraz jak tak myślę, to mam pewien żal do niego.
Nie o to, że umarł i mnie zostawił z dzieckiem w drodze. Po prostu zabolało, jak mi powiedzieli, że nie żyje. Mam do niego żal, że zostawił po sobie ból. Że tak bardzo byłem zakochany, że nie mogłem się pozbierać przez długi czas. Bo rany były głębokie, nie były głupimi, powierzchownymi nacięciami.

Co to jest? zapytałem cicho pewnej nocy, kiedy puścił mi jakąś piosenkę.
To twoja piosenka opowiedział, całując mnie we włosy.
Moja piosenka? zapytałem znów, cały rozbawiony.
Twoja przytaknął uśmiechnięty. Jeżeli będzie ci kiedykolwiek źle włącz ją i pomyśl o czymś dobrym. Znajdź cel w życiu i żyj dla niego.
Myślisz, że to pomoże jeżeli będzie mi źle? położyłem głowę na jego ramieniu, uważając na brzuch, który moim zdaniem robił się coraz większy z każdym dniem. Na razie ty jesteś sensem mojego życia.
Yifan uśmiechnął się, po czym mnie przytulił. Ciepłe nuty piosenki rozchodziły się po pokoju, a spokojny i kojący śpiew mojego męża utulił mnie do snu.

Co mnie utrzymało przy życiu i jaki był powód mojego istnienia to mój mały syn. On sprawił, że musiałem się otrząsnąć, wziąć się w garść i nie patrzeć na przeszłość. Musiałem iść dalej, nieważne czy bolało mnie wszystko. Nawet nie chodziło o fizyczny ból. Moja psychika była szargania, bo z dnia na dzień straciłem osobę, którą kochałem i która miała żyć wraz ze mną i naszym synem.
Mały utrzymał mnie przy życiu. Sprawił, że otworzyłem oczy i przestałem śnić. Czasami, gdy był jeszcze dzieckiem płakałem jak on sam. Nie miałem już tej podpory jaką dawał mi Yifan. Nie miałem powiedzieć komu, żeby teraz on wstał nakarmić czy przewinąć synka. Zawsze witała mnie pusta i zimna strona łóżka.
Rzeczy Krisa i tak pewnie umarłyby z czasem. Mój syn jednak nie. On dorastał. Dawał mi siłę o jakiej marzyłem każdego dnia. Jego uśmiech czy słowa, czyniły mnie silniejszym. Dawały energię, abym się nie załamał. Ja zamiast spadać w dół, wybijałem się w górę.
Był podobny do Krisa. Jak dwie krople wody. Byłem słaby zanim umarł mój mąż. Bo on się mną opiekował. Teraz, to ja byłem kimś kto opiekował się dzieckiem. Musiałem dorosnąć, odstawić bolesną przeszłość.
Dziecko utrzymywało mnie przy wszystkim.
Dlatego stworzyłem mu piosenkę.
Tak, aby wiedział, że są słowa, które mogą mu pomóc, kiedy jest mu źle.

**

No więc, kolejny oneshot.
Powiem wam tylko tyle, że jest tak gorąco, nie myślę, nie wchodzę na komputer, nie piszę.
Nie ma mnie praktycznie na żadnych urządzeniach, więc jak coś, to ja jestem teraz poza zasięgiem.
Oddaję wam tylko oneshota „Your song” i spadam.

A ja tymczasem idę czytać książkę, bo jest ciekawa.

4 komentarze:

  1. Od razu przepraszam, że nie komentowałam poprzednich oneshotów. Wiesz, ten brak chęci do czegokolwiek D:
    Taoris.. pairing, który ostatnio u mnie nie przechodzi, no ale cóż..
    zrobiło mi się szkoda Tao, a jak Kris zginął w wypadku, to byłam nieźle zaskoczona. Spodziewałam się zdrady, czy coś.
    dużoooo weny do ukochanych baekyeoli~~
    /Miyuki (͡° ͜ʖ ͡°)

    OdpowiedzUsuń
  2. wowowo, niby złe zakończenie smuteczek ale po przeczytaniu tego shocika nie jest mi jakoś strasznie przykro. To miłe uczucie takie trudne do określenia. hmm muszę nad tym pomyśleć :d Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze śmieszą mnie te mpregi, gdzie chłopak tak o po prostu zachodzi s ciążę xd
    No, ale mimo to one shot mi się podobał.
    Fighting! :D

    cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. wiesz, że kocham i zarazem nienawidzę tego onehsota, ponieważ nieważne, ile razy go przeczytam to i tak cisną mi się łzy w oczach (jakoś nie przejdzie wymówka, że oczy po prostu mi się pocą). gdy pierwszy raz dostałam go od Ciebie to leżałam w łóżku i czytałam w telefonie wieczorem. chyba już w połowie się rozryczałam, bo jeszcze wtedy miałam wielką fazę na Taorisa. poza tym, kocham angsty! zawarłaś w nim wszystko, co lubię. śmierć, złamane serce, nieszczęśliwe zakończenie! uwielbiam to!
    pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x