wtorek, 11 sierpnia 2015

Missing you

Przycisnęłam bardziej zdjęcie do klatki piersiowej, po czym przyłożyłam czoło do zimnej szyby. Sama siebie nie rozumiałam, po co ja rozpatrywałam dawne rany i znów katowałam się tym bólem. Nic nie będzie jak dawniej, nic się nie zmieni. Znów zakopię się w pościeli i przetrwam kolejny dzień. I tak codziennie.

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz wychodziłam na zewnątrz, kiedy ostatni raz się uśmiechałam, czy piłam coś więcej niż herbatę przywiezioną przez moją mamę każdego miesiąca. Szczerze powiedziawszy nie miałam sił na życie. Energia, paliwo, które mnie napędzało po prostu odeszło, a ja zostałam jak stary, nienadający się samochód.

Zeszłam z parapetu, rzuciłam gdzieś zdjęcie, po czym położyłam się na niepościelonym łóżku. Trzeba było zmienić pościel, ale nie miałam na to najmniejszej ochoty. Tak jak zawsze zresztą. Wtuliłam głowę w miękkie poduszki, a moje powieki opadły ciężko, znów chcąc mnie zabrać do krainy, gdzie nie ma tego okropnego bólu, a ja w końcu przestaję wyobrażać sobie jego twarz.

Wybudzenie się z przyjemnego letargu był tak samo bolesny jak miażdżone kończyny, ponieważ znów powracała do mnie rzeczywistość. Sama siebie wykańczałam, ale uwierzcie mi, że nie miałam krzty chęci, by wstać z łóżka, ogarnąć mieszkanie i znów stać się uśmiechniętą dziewczyną. W tej chwili to wydawało się być za trudne.

Kiedy sobie pomyślę, że kiedyś, może z ponad rok temu myślałam, że złamane serce nie istnieje, mam ochotę zaśmiać się głośno. Teraz aż za dobrze wiedziałam o co chodzi i szczerze powiedziawszy nie życzę nikomu takiego cierpienia.

Fakt, przyznaję. Byłam wykończona. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Moja głowa sama mi ciążyła, a ja przyłapałam się na tym, że myślę, kiedy to wszystko się skończy. Kiedy w końcu spokojnie zasnę i obudzę się z czystym umysłem.

Wprawdzie nie myślałam, że odejście zwykłego faceta wywrze na mnie takie wrażenie. Może gdybym nic nie czuła, gdybym nadal pozostała zimną suką – tak jak zwykli mi mówić faceci – ale jednak uczucia poniosły mnie za daleko.

Przewróciłam się na drugi bok, a moje powieki znów drgnęły, by je zamknąć i zasnąć, nie myśleć, odciąć się od rzeczywistości.

..::*::..

Bom była kobietą, która nie znosiła, jak jej przyjaciele płakali. Jednak od roku musiała znosić mnie, gdzie na samym początku zużyłam więcej chusteczek niż przez całe moje nastoletnie życie.

Sandra mruknęła, kręcąc głową. Proszę, skończ już z tym. To nie ma znaczenia, że cię zostawił. Powinnaś wyjść i znów być sobą. Spójrz co się z tobą stało.

Nie odpowiedziałam, nadal siedząc nieruchomo na łóżku. Co miałam jej odpowiedzieć? Że zostawił po sobie wielką dziurę, której do tej pory nie potrafiłam załatać? Fakt, może i powinnam wziąć się za siebie, ale każdy ruch sprawiał mi ból. Życie mnie nie cieszyło jak kiedyś. Nie było sensu, abym się zmieniała.

Bom, daj spokój odpowiedziałam w końcu. To nic nie zmieni. Nieważne co zrobisz, i tak nie mam siły na nic. Myślę, że ta gorzka miłość zostanie ze mną.

Co ty mówisz, do cholery, Dara? zapytała wściekła. Powinnaś przestać się przejmować tym egoistycznym idiotą!

Ale czy ty nie rozumiesz, że go kochałam? wykrzyknęłam słabo. To nie ma znaczenia, to idiota, drań… Ja to wiem! Ale to cholerne uczucie jednak pozostaje! Nieważne co zrobię i tak go kocham! czułam jak po moich policzkach płyną kolejne łzy, których ostatnimi czasy było sporo.

Moja przyjaciółka znów mnie przytuliła. Szeptała mi ciche słowa, a ja utulona przez nią w końcu zasnęłam. Po takim wybuchu mogłam przez kolejne dni funkcjonować. Bo pozbywałam się negatywnych uczuć, ale one znów powracały i znów kończyło się na błędnym kole. Byłam jak chomik na wybiegu.

..::*::..

Moja mama i Bom w końcu zdecydowały za mnie. Nie byłam wstanie utrzymać sama mieszkania, więc dały ogłoszenie do Internetu. Moje mieszkanie było duże, więc nie było problemu. Oferta czynszu była tania i w końcu po kliku dniach dowiedziałam się, że mają pierwszego zainteresowanego.

Szczerze? Mało mnie to obchodziło. Sama miałam plan cały czas być w pokoju, bo w końcu na tej czynności żyłam. Za bardzo czułam się zraniona, poza tym nie interesowałam się tym gościem.

Kilka dni później usłyszałam głos mojej przyjaciółki i jakiś inny, przeplatający się z jej. W końcu ciekawość zwyciężyła. Wyszłam na korytarz, patrząc co takiego dzieję się w moim mieszkaniu.

W wejściu stał wysoki mężczyzna z gitarą przewieszoną przez ramię i czapką z daszkiem odwrócony na tył. Bom tłumaczyła mu coś, a on tylko przytakiwał, uśmiechając się co jakiś czas. W końcu Bom mnie zauważyła. Nie zmieniłam wyrazu twarzy, więc wiedziałam, że mam ją pustą. Bo po co się uśmiechać?

Huh, to jest Sandra Park, twoja współlokatorka oraz właścicielka tego mieszkania. Jeżeli będziesz mieć jakieś zażalenia, to idź do niej, na pewno ci pomoże. Dara, to Park Chanyeol. Mam nadzieję, że się dogadacie, jesteście podobni z charakteru. No to ja idę… Czuj się jak u siebie, Yeol na pożegnanie pomachała nam ręką, po czym wyszła z domu.

Staliśmy jeszcze chwilę na korytarzu, a ja czułam jak atmosfera gęstnieje. W końcu odwróciłam się z zamiarem wejścia do pokoju, ale usłyszałam niski głos.

Miło cię poznać rzucił jeszcze zanim zdążyłam zniknąć.

Ciebie również odpowiedziałam sucho.

I w taki sposób zaczyna się moja historia z Park Chanyeolem, pełna różnych sytuacji.

..::*::..

Mieszkanie z tym wysokim chłopakiem wcale nie było takie trudne jak na początku mi się wydawało. Był cicho, nie zostawiał bałaganu i co jakiś czas mogłam usłyszeć dźwięki gitary.

Może nie wynurzyłam się z mojej cichej kryjówki, ale ten facet wyrwał mnie z chorej rutyny w której tkwiłam. Nie sięgnęłam po zdjęcie, zamiast tego położyłam je na szybce i czekałam aż zatęsknię. Jeszcze nic takiego się nie stało i postanowiłam, że spalę przy najbliższej okazji to zdjęcie, co nadal trzymało moje uczucie do niego.

Kolejne dni minęły szybko. Zaczynałam planować wyjście z ciasnej nory, ale nadal nie czułam się na siłach, ale jednak w moich myślach pojawiła się pozytywna myśl. To w jakimś sensie dało mi motywacje, ponieważ przez ostatni czas byłam tylko chodzącą skorupą. Jakbym tylko oddychała.

Zadzwoniłam po Bom, więc po kliku minutach stała u mnie w pokoju. Chanyeola nie było, ponieważ wyszedł, nawet nie wiem gdzie. Moja przyjaciółka stała naprzeciwko mnie, unosząc brwi.

Chanyeol ci aż tak bardzo przeszkadza? zapytała, pewnie dostrzegając moje worki pod oczami.

Nie w tym rzecz machnęłam ręką. Pewne fakty zaczynają do mnie docierać i nie mogę spać oznajmiłam. To nic poważnego.

Och, czyżby? Bom zmarszczyła jedną brew. Sandra, z tobą wszystko jest ważne. Cokolwiek by nie zrobiła twoja mama, ja, to ty nadal jesteś w depresji. Od ponad roku.

Zamilkłam. Wiem, że obie się o mnie martwią. To właśnie one dwie utrzymywały mnie w stanie użytkowności, ale teraz postanowiłam coś zmienić. Może z dnia na dzień nie poczuję się lepiej, ale jednak wiem, że muszę iść dalej, nie mogę wiecznie zatrzymywać się przy starych wspomnieniach, które zadawały mi tyle bólu.

Wiem to, Bom powiedziałam cicho. Wiem.

Przyjaciółka znów mnie przytuliła, ale tym razem nie płakałam. Wtuliłam się w nią, jak w misia, ciesząc się, że przynajmniej mam jedną, złotą osobę, która jest ze mną nieważne w jakiej sytuacji.       

..::*::..

Po tygodniu mieszkania z moim współlokatorem wreszcie wynurzyłam się ze swojego siedliska. Szczerze powiedziawszy bałam się chodzić po domu, bo wiedziałam, że nie jestem sama. Patrząc na moje wcześniejsze zachowanie wiedziałam, że nie postrzega mnie za osobę za którą mnie podała Bom.

Westchnęłam cicho, ruszając dalej. Stawiałam najcichsze kroki na jakie było mnie stać, kierując się do kuchni. Nigdy nie czułam takiego zestresowania w swoim domu.

Dotarłszy do kuchni starałam się szybko załatwić to co chciałam. Lampka z okapu nie dawała wiele światła, ale to mi wystarczyło, by zrobić sobie herbatę. Kiedy już zabierałam kubek z blatu jakiś szelest wytrącił mnie z równowagi i wylałam trochę napoju na podłogę.

Nic ci nie jest? usłyszałam głęboki głos za sobą. Zgarbiłam ramiona, jakby one miały dać mi osłonę.

Nic się nie stało odparłam cicho, schylając się, aby zetrzeć rozlaną herbatę.

Ciche westchnienie opuściło usta mojego współlokatora, a ja jeszcze bardziej zapragnęłam zapaść się pod ziemię. Nigdy nie lubiłam ludzi, wolałam być z nimi, kiedy ich znałam. Po bolesnym zerwaniu już kompletnie się złamałam i miałam wrażenie, że być gorzej nie może.

Na pewno? spytał ponownie.

Skinęłam głową i odwróciłam się w jego stronę. Zadarłam na chwilę głowę, po czym ją spuściłam. Zerkałam tylko na ludzi by wiedzieć jak wyglądają, więc nie miałam w zwyczaju wgapiać się w nich jak sroga w gnat. Życzyłam mu dobrej nocy i poszłam do siebie.

A w pamięci zostały mi jego rozczochrane włosy i lekko świecące oczy.

..::*::..

Minął miesiąc odkąd Chanyeol się wprowadził. W sumie niewiele się zmieniło, a ja choć wiem, że już nie tęsknię za moim byłym facetem, nadal siedziałam w swojej norce. Mogło to być spowodowane, że przyzwyczaiłam się do niej. Do samotności i bólu, który już mnie nie nękał. W końcu doczekałam się oczyszczenia umysłu, ale wszystko za głęboko się we mnie zakorzeniło, bym bez problemu wyszła. To było zbyt trudne.

Pewnego dżdżystego dnia siedziałam na parapecie w swoim pokoju. Opatuliłam się wełnianym swetrem, a włosy zebrałam w luźnego kucyka, by nie wpadały mi do oczu. Deszcze obijał się o szybę, tworząc melodię i obraz, który w skupieniu obserwowałam. Ramka ze zdjęciem dawano wylądowało w kominku i zatonęła w objęciach ognia. Mój pokój ogarnęłam, zmieniłam pościel i w końcu ją pościeliłam. Jednak nie wyszłam.

Około godziny trzynastej, kiedy wydawało się, że jest wieczór usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Nie ruszyłam się z miejsca, ale w końcu poczucie obowiązku współlokatora zwyciężyło. Otwarłam delikatnie drzwi i ruszyłam do kuchni. Przeczuwałam, że tam może być, więc nie zawracałam sobie głowy jego pokojem.

Tak jak się spodziewałam siedział na krześle obok stołu i najwidoczniej próbował coś zrobić. Podeszłam do blatu szafki, zastanawiając się jakiejś wymówki dałoby się użyć. Zerknęłam na niego, po czym moja mina zrzedła.

To nic poważnego rzucił, próbując się uśmiechnąć. Coś mu nie wyszło.

Z tego co zauważyłam, miał rozcięty łuk brwiowy, wargę i już tworzący się siniak pod okiem.

Coś ty zrobił? zapytałam, podchodząc do niego. Złapałam go instynktownie za podbródek. Ktoś cię pobił?

W pewnym sensie wymamrotał, za co miałam szczerą ochotę mu przywalić. Bójka westchnął.

Jesteś idiotą, czy co? rzuciłam, szukając apteczki. Wiesz jak wyglądasz? wzruszył ramionami, a ja wypuściłam powietrze z ust.

Przemyłam mu rany i kazałam coś położyć zimnego na stłuczenie. Już wybierałam się do swojego pokoju, kiedy jego ciepłe palce oplotły mój chudy nadgarstek. Miałam wrażenie, że w moich ustach zrobiła się pustynia, a ja tracę oddech.

Czemu taka jesteś?

Te pytanie zbiło mnie nieco z tropu, ale później czułam się jakby ktoś wbijał mi nóż prosto w serce. Oprócz bliskich mi osób nikt nie zapytał się dlaczego taka jestem. Pusta skorupka? Może. Dziewczyna bez uczuć? Może.

Czemu taka jestem? powtórzyłam głucho. Ponieważ przychodzi taki czas w życiu, że nie chcesz już żyć.

..::*::..

Nie wiem czy Chanyeol zobaczył we mnie osobę, która potrzebuje pomocy, ale jego czyny czy słowa na to wskazywały. Nie miałam mu tego za złe, może podświadomie pragnęłam, by w końcu ktoś zajął się mną, pomógł i wysłuchał.

Jeszcze nie doszłam do momentu, żeby mu się wygadać, ale lubiłam siadać na kanapie w salonie pod ciepłym kocem i wysłuchiwać jego historii. Lubiłam jego głos. Zupełnie różnił się od byłego chłopaka. Pomimo, że miał głęboką barwę coś w jego głębi sprawiało, że stawał się radosny i nie był drętwy. Jego wiecznie niepoukładane włosy dodawały mu uroku jak mało komu.

Polubiłam go. Naprawdę. Sposób w jaki się uśmiechał, jak wokół jego oczu tworzyły się drobne, kurze łapki. To wszystko tworzyło jego.

Jesteś gotowa, by w końcu opowiedzieć mi co się stało? zapytał w końcu, kiedy trzymałam kubek z gorącą herbatą, a nogi miałam przerzucone przez jego uda. Było mi ciepło, zważywszy, że Chanyeol był jak mały piecyk.

Może odpowiedziałam wymijająco, siorbiąc pierwszy łyk.

Tak czy nie?

Tak.

Zamieniam się więc w słuch.

W życiu zawsze znajdzie się człowiek, z którym chcesz spędzić resztę życia. Chcesz być obok niego zawsze, jesteś pewny, że właśnie on. Też miałam taką osobę. Uwierz, łatwo się zakochać, ale trudniej odkochać. Byłam z nim w związku cztery lata. Czułam się dobrze u jego boku, on też zapewniał mnie o swojej miłości. Planowaliśmy ślub, dzieci, dom, wszystko. Tylko pewnego razu przyszedł do mnie i powiedział, że to koniec. Nie zrobił tego jak przystało na ludzi, tylko przyprowadził swoją kochankę. Okazało się, że mnie zdradzał za każdym razem, kiedy nie patrzyłam. Ja ślepo go kochałam, zawsze na niego czekałam. Nawet nie patrzyłam na innych mężczyzn. Ale wiesz, zostawił mnie na ławce, łapiąc za tyłek tą drugą, śmiejąc się, szepcząc jej coś do ucha. Później okazało się, że jestem tylko zabawką, bawił się mną jak laleczką, a na boku miał inne. Ale ja głupia, kochałam go. Kochałam go jak nikogo innego. Kiedy dowiesz się, że to koniec automatycznie tracisz całe swoje szczęście. Ja zostałam brutalnie poinformowana. Ale co we mnie najgorsze było, to to, że nie potrafiłam go znienawidzić. Żyłam złudną iluzją, że kiedyś do mnie przyjdzie, przeprosi, przytuli i wyszepcze, że mnie kocha. To wszystko mnie niszczyło. Ale jestem głupia, prawda?

Wytarłam wierzchem dłoni policzki. Płakałam. Znów. Ale inaczej się czułam, jakbym pozbyła się jakiegoś ciężkiego balastu, który cały czas ciążył mi na ramionach.

Chanyeol wyjął z moich palców kubek, po czym przygarnął mnie do siebie. Jego silne ramiona oplotły się wokół mojej talii, a ja ułożyłam głowę na jego ramieniu, a on pozwolił, by moje łzy wsiąkały w materiał jego bluzki. Cały czas gładził mnie po plecach, szepcząc jakieś słowa, gdzie ich znaczenie umknęło mi jak piasek przez palce. Jego mruczenie wiele pomogło, bo kilku chwilach, może minutach, a w najgorszym przypadku godzinach przestałam płakać. Gdy to się stało nie puścił mnie jak inni, tylko cały czas tulił. Czułam się znacznie lepiej, ale nie mogłam powiedzieć, że czuję się wyśmienicie. Troszkę mi do tego brakowało.

Chanyeol mnie nie puścił. Okrył nas tylko kocem, żebyśmy nie zmarźli. Czułam jak przemierza moje włosy i szepcze, że ten facet nie był niczego wart.

I po raz pierwszy uwierzyłam w te słowa.      

..::*::..

Wiosna zaczęła się delikatną wonią kwiatów i cichych świergotów ptaków. Nie wyszłam całkowicie na dwór, tylko siadałam na parapecie niskiego okna i słuchałam odgłosów natury.

Czułam się taka spokojna, wypełniona wewnętrzną siłą i wreszcie wyzbyłam się przytłaczającego uczucia. Najgorsze uczucie – czyli tęsknota – wyżerała mi wszystko, a teraz starałam się odzyskać wszystko co mi zabrano. Po tak długim czasie trudno było mi oczyścić umysł, ale dawałam sobie radę. Chanyeol bardzo mi pomógł, szczerze powiedziawszy mogłam nazwać go swoim przyjacielem. Wysłuchiwał mnie, wspierał i ocierał moje łzy. Nigdy mnie nie zostawił, za co jestem mu dozgonnie wdzięczna, ponieważ teraz rozleciałabym się na kawałki.

Słońce miało piękny odcień, kiedy zachodziło. Pomarańcz, róż i niekiedy czerwień mieszały się ze sobą i tworzyły niepowtarzalny obraz. Pełen kontrastów, a zarazem tak idealny.

Westchnęłam cicho, po czym zamknęłam oczy. Było mi niesamowicie wygodnie, oparta o ścianę, siedząc na parapecie ona. Delikatny, chłodny wiatr muskał moją twarz i być może usypiał mnie jeszcze bardziej, bądź otrzeźwiał. Nie mogłam tego określić, ale w końcu rozluźniłam wszystkie mięśnie i oddałam się błogiej ciemności.

Kiedy się obudziłam leżałam na kanapie i czułam ciepło drugiej osoby. Znów moja głowa leżała na jego udach, a on sam opierał się o oparcie, podkładając sobie ręce pod głowę i patrząc bezmyślnie na sufit. Zawsze tak robił.

Wiesz, że jak będziesz zasypiać na parapecie możesz w końcu wypaść? jego głęboki głos obił się o moje uszy, a ja zmarszczyłam się pod kocem.

Wiem przyznałam cicho. Było mi ciepło i wygodnie.

To czemu zawsze tam zasypiasz? zapytał, pochylając się nade mną. Jego ciemnobrązowe oczy lekko się świeciły, może dlatego, że odbijały światło od kominka. Nie wiem, ale dzięki temu wyglądały pięknie.

Sama nie wiem powiedziałam. To wszystko mnie usypia.

Westchnął ciężko, jakby rozmawiał z małym dzieckiem. Jego rysy lekko się wyostrzyły, a pełne wargi zacisnęły się delikatnie. Odkąd go poznałam jedynie tak się denerwował. Nigdy nie wpadł w szał, jak mój były chłopak. Chanyeol był oazą spokoju, choć na takiego nie wyglądał.

Kiedy będziesz widzieć, że jesteś zmęczona, to po prostu idź do pokoju i się połóż, dobrze? rzucił kąśliwie, odgarniając mi włosy z czoła.

Uśmiechnęłam się do niego.

Po raz pierwszy.

A on siedział osłupiały, a w jego oczach zaczęły się odbijać coraz większe ogniki.

..::*::..

Nigdy nie lubiłam gwaru miasta, wolałam cieszę i spokój. Jednak teraz po raz pierwszy od długiego czasu siedziałam w małej, przytulnej kawiarence. Podpierałam brodę dłonią i obserwowałam przechodzących ludzi. Było ciepło, zaczynało się już w końcu lato.

Zdążyłam zauważyć, że bardzo przywiązałam się do Chanyeola. On był moją ostoją, takim osobistym ukojeniem. Lubiłam go, może coś więcej i to zaczynało mnie po prostu przerażać. Możliwe, że ten człowiek był tylko przejściowym elementem życia, tak jak ja dla niego. Mogliśmy nic dla siebie nie znaczyć, a ja zaczynałam się po prostu zakochiwać.

Czy moje zranione serce potrzebowało trochę miłości? Może. Ja sama nie chciałam wybierać, bo wiedziałam, że to będzie Chanyeol. On jako jedyny potrafił załatać dziurę w moim sercu i jak już kiedyś wspomniałam – tym razem rozleciałabym się jak stłuczona porcelana. Nie byłam już taka jak kiedyś i wątpię, że będę. Wydawało się to być niemożliwe, bo co bym nie zrobiła, zostanę zraniona. A ja nie chcę po raz kolejny przechodzić katuszy zadawane przez niegdyś bliskie mi osoby.

Bo to boli dwa razy bardziej.

Dzwonek zadzwonił, oznajmiając przyjście nowego klienta. Podniosłam wzrok, od razu zauważając uśmiechniętego Chanyeola, ciągnącego za sobą gitarę. Jego włosy były lekko zmierzone zapewne przez wiatr, ale nie miał już takiej burzy, jak w domu.

Kochałam go takiego jaki był. Nieważne w jakiej odsłonie.

Dużo cię kosztowało wyjście z domu? zapytał. W jego głosie wyłapałam jakąś inną nutkę, jakby ulgę.

Pokręciłam głową.

I tak kiedyś musiałam wyjść uśmiechnęłam się do niego. – Jesteś moją motywacją, wiesz? palnęłam.

Ale on zamiast wyśmiać mnie, uśmiechnął się szeroko i rzucił „cieszę się”.

Wypijemy coś chłodnego i zabieram cię gdzieś zarządził nadal uśmiechnięty.

Skinęłam głową, rozbawiona. Jeżeli będę z nim, mogę iść nawet na koniec miasta. To trochę tandetne, ale co poradzę? Czułam się lepiej i to znacznie. Przynajmniej nie siedziałam w norze i próbowałam żyć. Bo istnieć, nie znaczy żyć. Ja tylko istniałam, a przez Chanyeola każdy oddech był już życiem. On sprawił, że mój świat zaczął od nowa funkcjonować. Byłam mu wdzięczna, że wyciągnął mnie z nicości, że pokazał mi co to znaczy czuć coś więcej niż smutek.

Spacerowaliśmy po mieście, aż do wieczora. On jeszcze dźwigał futerał z gitarą, aż w końcu zapytałam się po co mu ona. Na jego usta wstąpił tajemniczy uśmiech i znów rzucił tylko „zobaczysz”.

Pod wieczór, już o zachodzie słońca zaprowadził mnie do parku. Był cały pusty, dlatego, że ludzie już zaczynali iść do domu. Prowadził mnie w jego głąb, a ja zachwycałam się jego pięknem. Pojedyncze promienie przedzierały się liście, tworząc swego rodzaju obraz. Niepowtarzalny, piękny.

Stanął na środku zielonej trawy, gdzie drzewa otaczały nas zewsząd. Odgłos świerszczy, ptaków – najbardziej sów – był słyszalny jak mało kiedy. Spojrzałam na Chanyeola, ale ten tylko przyłożył palec do ust, nakazując mi milczenie. Zacisnęłam wargi, patrząc co on takiego wyczynia. Usiadł na miękkiej trawie, po czym wyciągnął gitarę i usadowił ją sobie na udach. Jeszcze tylko poklepał miejsce obok siebie, więc w końcu usiadłam naprzeciw niego.

Już po chwili na polance rozniosły się delikatne dźwięki gitary, a ja obserwowałam jak szarpie struny, by wydobyć cudowne dźwięki.

To było magiczne, cały czas czułam się taka lekka. Nie mówiliśmy nic, ale wiedzieliśmy, że słowa są zbędne. Teraz liczyła się chwila, nie słowa.

..::*::..

Lubiłam noc. Zapewniała mi schronienie, zakrywała rumieńce, które już parokrotnie wyskoczyły mi na policzkach.

Zgubiłam rachubę i nawet nie wiem ile czasu mieszkałam z Chanyeolem. Znałam go i muszę przyznać, że pokochałam go naprawdę mocno. Tak jak wszyscy miałam ze sobą problem, bo przecież nie wiem co on czuje, nie jestem przecież jasnowidzem. Bałam się najmniejszego dotyku, ale nie uciekałam, ponieważ wiedziałam, że to jego zmartwi i ja sama się wydam.

Tej lipcowej nocy wyszłam do salonu. Okna były pootwierane, ponieważ upał był nie do zniesienia, poza tym nie było czym oddychać, powietrze było wyjątkowo suche. Firanki lekko falowały, ledwo widocznie. Usiadłam na dywanie i zaczęłam stukać palcami o drewniany blat stolika. Chanyeol powinien spać, była już druga. Ja jakoś nie mogłam zasnąć, nawet nie wiem dlaczego.

Jednak przeliczyłam się z twardym snem Chanyeola. Po półgodzinnym bezsensownym siedzenia, usłyszałam jego kroki. Po niecałej minucie widziałam jego zaspaną twarz i rozczochrane włosy.

Czemu wstałeś?

A ty czemu nie śpisz? odparł pytaniem na pytanie.

Wzruszyłam ramionami.

Nie mogę zasnąć.

Poczułam jak siada koło mnie, po czym usłyszałam jak wzdycha głęboko. Oparł się plecami o kanapę i odchylił głowę. Widać, że chciało mu się spać, ale za wszelką cenę nie chciał tego pokazać.

Idź spać poleciłam. Wiedziałam, że sama nie pójdę tak wcześnie spać, a on ewidentnie wołał o sen. Nie chciałam, by nie był wyspany. Yay, Park Chanyeol słuchasz mnie? zapytałam zła i poklepałam go po udzie. Ash, co za człowiek…

Z jego ust wydobyło się ciche parsknięcie.

Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz oznajmił. Wywróciłam oczami. No co? fuknął rozdrażniony, a jego oczy znów zaświeciły w ciemności.

Zasypiasz, wielkoludzie poinformowałam go. Nie wydaję mi się, że przetrwasz do godziny piątej.

Dasz się założyć?

Z tobą się nigdy nie zakładam.

Chanyeol usiadł prosto, po czym złapał mnie za dłoń. Mój oddech na chwilę ugrzązł w gardle. Wiecie jakie jest to uczucie, kiedy ukochana osoba złapie cię za dłoń czy cokolwiek innego? Poczułam jak maleńki prąd wystrzelił wzdłuż mojego ramienia i zaalarmował moje serce, aby zwiększyło swoją pracę.

Chcę ci coś powiedzieć powiedział, powoli mnie ciągnąc do siebie. Nie miałam takiej siły, by mu się opierać.

W nocy?

Tak, w nocy. Wydaję mi się, że mam większą odwagę.

Dobrze, mów.

Bałam się. Autentycznie się bałam. Mógł mi powiedzieć w sumie wszystko. Połowa  z tych rzeczy zabiłaby mnie, a ja stłukłabym się jak porcelana. Na kawałki, małe drzazgi. A ból byłby nie do zniesienia.

Pociągnął mnie do siebie, aż wpadłam w jego silne ramiona. Wydawałam się być taka mała przy nim. Zupełnie inna. Zacisnął swoje ramiona wokół mnie, a swój policzek oparł o czubek mojej głowy. Czułam ciepło bijące od jego ciała.

Gwiazdy mieniły się wesoło na niebie, świeciły jasno. Księżyc, choć nie był w pełni, też wisiał wysoko na niebie.

Kocham cię wymamrotał w moje włosy.

A ja umarłam. 

..::*::..

Ból pozostawił za sobą tylko wspomnienia. Czy mogłam powiedzieć, że go czuję? Czuję, ale tylko fizyczny. Chanyeol nigdy nie pozwolił, bym cierpiała. Nie zadawał mi żadnego bólu, raczej działał jak niebiańskie lekarstwo na rany.

Czas jaki spędziliśmy ze sobą, zaczynając na współlokatorstwie, kończąc na tym etapie nie był stracony. Był bardzo cenny, ponieważ przeszliśmy wyboistą drogę, przynajmniej ja. On mi pomógł, a on odnalazł mnie. Gdy mi opowiadał wszystko można było to porównać do człowieka szukającego światła.

Choć ja się taka nie wydawałam byłam zagubionym światłem w ciemności, a on człowiekiem, który szukał tego. Oboje potrzebowaliśmy się nawzajem, aż w końcu trafiliśmy na siebie.

Kocham go. Pomógł mi w najbardziej krytycznym momencie mojego życia, kiedy ja już nie miałam żadnej siły, aby żyć. Trudno było mi odnaleźć jakąkolwiek chęć. Teraz jednak uczucie i jeden człowiek trzymali mnie, Chanyeol dawał mi siłę by iść dalej, zostawić bolesną przeszłość i żyć od nowa.

Odnawiałam dawną siebie. Moja mama płakała, kiedy do niej przyszłam, przytuliłam się do niej i przeprosiłam za wszystko. Mama powiedziała wtedy, żebym za nic nie przepraszała, ponieważ to wszystko nie było moją winą.

Ja jednak czułam, że mogłam wcześniej się otrząsnąć. Że po części to też była moja wina. Jednak nikt nie krzyczał, tylko odnawiał wraz ze mną mnie. Starałam się i choć czasami było mi trudno, zostawiłam wszystkie bolesne drzazgi za sobą, wyswobodziłam się z bolesnego uścisku i w końcu mogłam zaczerpnąć powietrza.

Czasami czułam się jakbym żyła pod kloszem. Teraz jednak to uczucie zanikło. Myślę, że pierwszym moim krokiem do szczęścia było właśnie wyrzucenie zdjęcia. Ani razu nie zatęskniłam i w końcu przestałam kochać. Jednak nie żywiłam nienawiści, to było za łatwe. Po prostu żyłam. Żyłam, tak jakby od nowa, zapominając o wszystkim z mojej przeszłości.

I tęsknię za Chanyeolem, kiedy idzie do pracy na kilka godzin, ale wiem, że wróci do domu.

Ale ja w końcu  spełniłam wszystkie moje marzenia. Z Chanyeolem.

..::*::..

Kiedyś pisałam, że dodam coś hetero. Więc no, dziś bez yaoi.
Po drugie, po głowie mi chodzi zablokowanie blogów, bo już nie daję rady prowadzić tego wszystkiego, nie pytajcie mnie dlaczego.
Po trzecie, może chyba pójdę z tego działu mojego życia w cholerę.
Po czwarte, dziękuję za wszelkie wyświetlenia, i troszku mniejszej ilości komentarzy (wciąż boli mnie ta świadomość).
Po piąte, mam zamiar jeszcze napisać oneshota z dzisiejszego dnia, bo doświadczyłam czegoś cudownego, nie chodzi o mnie, ale o bliską mi osobę.
Po szóste, chyba naprawdę chcę coś napisać „swojego”.
I na koniec – nie mam weny, przeżywam najgorszy okres w moim życiu.

2 komentarze:

  1. Piękne, po prostu piękne. Czekałam aż w końcu natknę się na jakieś dobre ff z Chanyeolem i Darą bo ich uwielbiam i bum o to jest. Rzadko komentuję bo zazwyczaj czytam wszystko na komórce a tam nie mam jak zostawić komentarza ale wiedz, że zawsze czytam je bo uwielbiam twoje dzieła. Zaciekawiłaś mnie tym oneshotem z punktu szóstego i będę na niego niecierpliwie czekać. Mam nadzieję, że wszystko Ci się poukłada w życiu i jednak nie przerwiesz pisania bo byłoby mi bardzo przykro z tego powodu. Trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mi brakowało dobrych ff hetero ;3
    Super one shot! Bardzo mi się spodobał ^^
    Fighting i nie poddawaj się! C:

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x