Przycisnęłam bardziej zdjęcie do klatki
piersiowej, po czym przyłożyłam czoło do zimnej szyby. Sama siebie nie
rozumiałam, po co ja rozpatrywałam dawne rany i znów katowałam się tym bólem.
Nic nie będzie jak dawniej, nic się nie zmieni. Znów zakopię się w pościeli i
przetrwam kolejny dzień. I tak codziennie.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz wychodziłam na
zewnątrz, kiedy ostatni raz się uśmiechałam, czy piłam coś więcej niż herbatę
przywiezioną przez moją mamę każdego miesiąca. Szczerze powiedziawszy nie
miałam sił na życie. Energia, paliwo, które mnie napędzało po prostu odeszło, a
ja zostałam jak stary, nienadający się samochód.
Zeszłam z parapetu, rzuciłam gdzieś zdjęcie, po
czym położyłam się na niepościelonym łóżku. Trzeba było zmienić pościel, ale
nie miałam na to najmniejszej ochoty. Tak jak zawsze zresztą. Wtuliłam głowę w
miękkie poduszki, a moje powieki opadły ciężko, znów chcąc mnie zabrać do
krainy, gdzie nie ma tego okropnego bólu, a ja w końcu przestaję wyobrażać
sobie jego twarz.
Wybudzenie się z przyjemnego letargu był tak
samo bolesny jak miażdżone kończyny, ponieważ znów powracała do mnie
rzeczywistość. Sama siebie wykańczałam, ale uwierzcie mi, że nie miałam krzty
chęci, by wstać z łóżka, ogarnąć mieszkanie i znów stać się uśmiechniętą
dziewczyną. W tej chwili to wydawało się być za trudne.
Kiedy sobie pomyślę, że kiedyś, może z ponad
rok temu myślałam, że złamane serce nie istnieje, mam ochotę zaśmiać się
głośno. Teraz aż za dobrze wiedziałam o co chodzi i szczerze powiedziawszy nie
życzę nikomu takiego cierpienia.
Fakt, przyznaję. Byłam wykończona. Zarówno
fizycznie, jak i psychicznie. Moja głowa sama mi ciążyła, a ja przyłapałam się
na tym, że myślę, kiedy to wszystko się skończy. Kiedy w końcu spokojnie zasnę
i obudzę się z czystym umysłem.
Wprawdzie nie myślałam, że odejście zwykłego
faceta wywrze na mnie takie wrażenie. Może gdybym nic nie czuła, gdybym nadal
pozostała zimną suką – tak jak zwykli mi mówić faceci – ale jednak uczucia
poniosły mnie za daleko.
Przewróciłam się na drugi bok, a moje powieki
znów drgnęły, by je zamknąć i zasnąć, nie myśleć, odciąć się od rzeczywistości.
..::*::..
Bom była kobietą, która nie znosiła, jak jej
przyjaciele płakali. Jednak od roku musiała znosić mnie, gdzie na samym
początku zużyłam więcej chusteczek niż przez całe moje nastoletnie życie.
— Sandra — mruknęła, kręcąc głową. —
Proszę, skończ już z tym. To nie ma znaczenia, że cię zostawił. Powinnaś wyjść
i znów być sobą. Spójrz co się z tobą stało.
Nie odpowiedziałam, nadal siedząc nieruchomo na
łóżku. Co miałam jej odpowiedzieć? Że zostawił po sobie wielką dziurę, której
do tej pory nie potrafiłam załatać? Fakt, może i powinnam wziąć się za siebie,
ale każdy ruch sprawiał mi ból. Życie mnie nie cieszyło jak kiedyś. Nie było
sensu, abym się zmieniała.
— Bom, daj spokój — odpowiedziałam w końcu. — To nic nie zmieni. Nieważne co zrobisz, i tak
nie mam siły na nic. Myślę, że ta gorzka miłość zostanie ze mną.
— Co ty mówisz, do cholery, Dara? — zapytała wściekła. — Powinnaś przestać się przejmować tym
egoistycznym idiotą!
— Ale czy ty nie rozumiesz, że go kochałam? — wykrzyknęłam słabo. — To nie ma znaczenia, to idiota, drań… Ja to
wiem! Ale to cholerne uczucie jednak pozostaje! Nieważne co zrobię i tak go
kocham! — czułam jak po moich
policzkach płyną kolejne łzy, których ostatnimi czasy było sporo.
Moja przyjaciółka znów mnie przytuliła.
Szeptała mi ciche słowa, a ja utulona przez nią w końcu zasnęłam. Po takim
wybuchu mogłam przez kolejne dni funkcjonować. Bo pozbywałam się negatywnych
uczuć, ale one znów powracały i znów kończyło się na błędnym kole. Byłam jak
chomik na wybiegu.
..::*::..
Moja mama i Bom w końcu zdecydowały za mnie.
Nie byłam wstanie utrzymać sama mieszkania, więc dały ogłoszenie do Internetu.
Moje mieszkanie było duże, więc nie było problemu. Oferta czynszu była tania i
w końcu po kliku dniach dowiedziałam się, że mają pierwszego zainteresowanego.
Szczerze? Mało mnie to obchodziło. Sama miałam
plan cały czas być w pokoju, bo w końcu na tej czynności żyłam. Za bardzo
czułam się zraniona, poza tym nie interesowałam się tym gościem.
Kilka dni później usłyszałam głos mojej
przyjaciółki i jakiś inny, przeplatający się z jej. W końcu ciekawość
zwyciężyła. Wyszłam na korytarz, patrząc co takiego dzieję się w moim
mieszkaniu.
W wejściu stał wysoki mężczyzna z gitarą
przewieszoną przez ramię i czapką z daszkiem odwrócony na tył. Bom tłumaczyła
mu coś, a on tylko przytakiwał, uśmiechając się co jakiś czas. W końcu Bom mnie
zauważyła. Nie zmieniłam wyrazu twarzy, więc wiedziałam, że mam ją pustą. Bo po
co się uśmiechać?
— Huh, to jest Sandra Park, twoja współlokatorka
oraz właścicielka tego mieszkania. Jeżeli będziesz mieć jakieś zażalenia, to
idź do niej, na pewno ci pomoże. Dara, to Park Chanyeol. Mam nadzieję, że się
dogadacie, jesteście podobni z charakteru. No to ja idę… Czuj się jak u siebie,
Yeol — na pożegnanie pomachała nam
ręką, po czym wyszła z domu.
Staliśmy jeszcze chwilę na korytarzu, a ja
czułam jak atmosfera gęstnieje. W końcu odwróciłam się z zamiarem wejścia do
pokoju, ale usłyszałam niski głos.
— Miło cię poznać — rzucił jeszcze zanim zdążyłam zniknąć.
— Ciebie również — odpowiedziałam sucho.
I w taki sposób zaczyna się moja historia z
Park Chanyeolem, pełna różnych sytuacji.
..::*::..
Mieszkanie z tym wysokim chłopakiem wcale nie
było takie trudne jak na początku mi się wydawało. Był cicho, nie zostawiał
bałaganu i co jakiś czas mogłam usłyszeć dźwięki gitary.
Może nie wynurzyłam się z mojej cichej
kryjówki, ale ten facet wyrwał mnie z chorej rutyny w której tkwiłam. Nie
sięgnęłam po zdjęcie, zamiast tego położyłam je na szybce i czekałam aż
zatęsknię. Jeszcze nic takiego się nie stało i postanowiłam, że spalę przy
najbliższej okazji to zdjęcie, co nadal trzymało moje uczucie do niego.
Kolejne dni minęły szybko. Zaczynałam planować
wyjście z ciasnej nory, ale nadal nie czułam się na siłach, ale jednak w moich
myślach pojawiła się pozytywna myśl. To w jakimś sensie dało mi motywacje,
ponieważ przez ostatni czas byłam tylko chodzącą skorupą. Jakbym tylko
oddychała.
Zadzwoniłam po Bom, więc po kliku minutach
stała u mnie w pokoju. Chanyeola nie było, ponieważ wyszedł, nawet nie wiem
gdzie. Moja przyjaciółka stała naprzeciwko mnie, unosząc brwi.
— Chanyeol ci aż tak bardzo przeszkadza? — zapytała, pewnie dostrzegając moje worki pod
oczami.
— Nie w tym rzecz — machnęłam ręką. — Pewne fakty zaczynają do mnie docierać i nie
mogę spać — oznajmiłam. — To nic poważnego.
— Och, czyżby? — Bom zmarszczyła jedną brew. — Sandra, z tobą wszystko jest ważne. Cokolwiek by nie zrobiła twoja mama,
ja, to ty nadal jesteś w depresji. Od ponad roku.
Zamilkłam. Wiem, że obie się o mnie martwią. To
właśnie one dwie utrzymywały mnie w stanie użytkowności, ale teraz postanowiłam
coś zmienić. Może z dnia na dzień nie poczuję się lepiej, ale jednak wiem, że
muszę iść dalej, nie mogę wiecznie zatrzymywać się przy starych wspomnieniach,
które zadawały mi tyle bólu.
— Wiem to, Bom — powiedziałam cicho. — Wiem.
Przyjaciółka znów mnie przytuliła, ale tym
razem nie płakałam. Wtuliłam się w nią, jak w misia, ciesząc się, że
przynajmniej mam jedną, złotą osobę, która jest ze mną nieważne w jakiej
sytuacji.
..::*::..
Po tygodniu mieszkania z moim współlokatorem
wreszcie wynurzyłam się ze swojego siedliska. Szczerze powiedziawszy bałam się
chodzić po domu, bo wiedziałam, że nie jestem sama. Patrząc na moje
wcześniejsze zachowanie wiedziałam, że nie postrzega mnie za osobę za którą
mnie podała Bom.
Westchnęłam cicho, ruszając dalej. Stawiałam
najcichsze kroki na jakie było mnie stać, kierując się do kuchni. Nigdy nie
czułam takiego zestresowania w swoim domu.
Dotarłszy do kuchni starałam się szybko
załatwić to co chciałam. Lampka z okapu nie dawała wiele światła, ale to mi
wystarczyło, by zrobić sobie herbatę. Kiedy już zabierałam kubek z blatu jakiś
szelest wytrącił mnie z równowagi i wylałam trochę napoju na podłogę.
— Nic ci nie jest? — usłyszałam głęboki głos za sobą. Zgarbiłam
ramiona, jakby one miały dać mi osłonę.
— Nic się nie stało — odparłam cicho, schylając się, aby zetrzeć
rozlaną herbatę.
Ciche westchnienie opuściło usta mojego
współlokatora, a ja jeszcze bardziej zapragnęłam zapaść się pod ziemię. Nigdy
nie lubiłam ludzi, wolałam być z nimi, kiedy ich znałam. Po bolesnym zerwaniu
już kompletnie się złamałam i miałam wrażenie, że być gorzej nie może.
— Na pewno? — spytał ponownie.
Skinęłam głową i odwróciłam się w jego stronę.
Zadarłam na chwilę głowę, po czym ją spuściłam. Zerkałam tylko na ludzi by
wiedzieć jak wyglądają, więc nie miałam w zwyczaju wgapiać się w nich jak sroga
w gnat. Życzyłam mu dobrej nocy i poszłam do siebie.
A w
pamięci zostały mi jego rozczochrane włosy i lekko świecące oczy.
..::*::..
Minął miesiąc odkąd Chanyeol się wprowadził. W
sumie niewiele się zmieniło, a ja choć wiem, że już nie tęsknię za moim byłym
facetem, nadal siedziałam w swojej norce. Mogło to być spowodowane, że
przyzwyczaiłam się do niej. Do samotności i bólu, który już mnie nie nękał. W
końcu doczekałam się oczyszczenia umysłu, ale wszystko za głęboko się we mnie
zakorzeniło, bym bez problemu wyszła. To było zbyt trudne.
Pewnego dżdżystego dnia siedziałam na parapecie
w swoim pokoju. Opatuliłam się wełnianym swetrem, a włosy zebrałam w luźnego
kucyka, by nie wpadały mi do oczu. Deszcze obijał się o szybę, tworząc melodię
i obraz, który w skupieniu obserwowałam. Ramka ze zdjęciem dawano wylądowało w
kominku i zatonęła w objęciach ognia. Mój pokój ogarnęłam, zmieniłam pościel i
w końcu ją pościeliłam. Jednak nie wyszłam.
Około godziny trzynastej, kiedy wydawało się,
że jest wieczór usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Nie ruszyłam się z miejsca,
ale w końcu poczucie obowiązku współlokatora zwyciężyło. Otwarłam delikatnie
drzwi i ruszyłam do kuchni. Przeczuwałam, że tam może być, więc nie zawracałam
sobie głowy jego pokojem.
Tak jak się spodziewałam siedział na krześle
obok stołu i najwidoczniej próbował coś zrobić. Podeszłam do blatu szafki,
zastanawiając się jakiejś wymówki dałoby się użyć. Zerknęłam na niego, po czym
moja mina zrzedła.
— To nic poważnego — rzucił, próbując się uśmiechnąć. Coś mu nie
wyszło.
Z tego co zauważyłam, miał rozcięty łuk
brwiowy, wargę i już tworzący się siniak pod okiem.
— Coś ty zrobił? — zapytałam, podchodząc do niego. Złapałam go instynktownie za podbródek. — Ktoś cię pobił?
— W pewnym sensie — wymamrotał, za co miałam szczerą ochotę mu
przywalić. — Bójka — westchnął.
— Jesteś idiotą, czy co? — rzuciłam, szukając apteczki. — Wiesz jak wyglądasz? — wzruszył ramionami, a ja wypuściłam powietrze
z ust.
Przemyłam mu rany i kazałam coś położyć zimnego
na stłuczenie. Już wybierałam się do swojego pokoju, kiedy jego ciepłe palce
oplotły mój chudy nadgarstek. Miałam wrażenie, że w moich ustach zrobiła się
pustynia, a ja tracę oddech.
— Czemu taka jesteś?
Te pytanie zbiło mnie nieco z tropu, ale
później czułam się jakby ktoś wbijał mi nóż prosto w serce. Oprócz bliskich mi
osób nikt nie zapytał się dlaczego taka jestem. Pusta skorupka? Może.
Dziewczyna bez uczuć? Może.
— Czemu taka jestem? — powtórzyłam głucho. — Ponieważ przychodzi taki czas w życiu, że nie
chcesz już żyć.
..::*::..
Nie wiem czy Chanyeol zobaczył we mnie osobę,
która potrzebuje pomocy, ale jego czyny czy słowa na to wskazywały. Nie miałam
mu tego za złe, może podświadomie pragnęłam, by w końcu ktoś zajął się mną,
pomógł i wysłuchał.
Jeszcze nie doszłam do momentu, żeby mu się
wygadać, ale lubiłam siadać na kanapie w salonie pod ciepłym kocem i
wysłuchiwać jego historii. Lubiłam jego głos. Zupełnie różnił się od byłego
chłopaka. Pomimo, że miał głęboką barwę coś w jego głębi sprawiało, że stawał
się radosny i nie był drętwy. Jego wiecznie niepoukładane włosy dodawały mu
uroku jak mało komu.
Polubiłam go. Naprawdę. Sposób w jaki się
uśmiechał, jak wokół jego oczu tworzyły się drobne, kurze łapki. To wszystko
tworzyło jego.
— Jesteś gotowa, by w końcu opowiedzieć mi co
się stało? — zapytał w końcu,
kiedy trzymałam kubek z gorącą herbatą, a nogi miałam przerzucone przez jego
uda. Było mi ciepło, zważywszy, że Chanyeol był jak mały piecyk.
— Może — odpowiedziałam wymijająco, siorbiąc pierwszy łyk.
— Tak czy nie?
— Tak.
— Zamieniam się więc w słuch.
— W życiu zawsze znajdzie się człowiek, z którym
chcesz spędzić resztę życia. Chcesz być obok niego zawsze, jesteś pewny, że
właśnie on. Też miałam taką osobę. Uwierz, łatwo się zakochać, ale trudniej
odkochać. Byłam z nim w związku cztery lata. Czułam się dobrze u jego boku, on
też zapewniał mnie o swojej miłości. Planowaliśmy ślub, dzieci, dom, wszystko.
Tylko pewnego razu przyszedł do mnie i powiedział, że to koniec. Nie zrobił
tego jak przystało na ludzi, tylko przyprowadził swoją kochankę. Okazało się,
że mnie zdradzał za każdym razem, kiedy nie patrzyłam. Ja ślepo go kochałam,
zawsze na niego czekałam. Nawet nie patrzyłam na innych mężczyzn. Ale wiesz,
zostawił mnie na ławce, łapiąc za tyłek tą drugą, śmiejąc się, szepcząc jej coś
do ucha. Później okazało się, że jestem tylko zabawką, bawił się mną jak
laleczką, a na boku miał inne. Ale ja głupia, kochałam go. Kochałam go jak
nikogo innego. Kiedy dowiesz się, że to koniec automatycznie tracisz całe swoje
szczęście. Ja zostałam brutalnie poinformowana. Ale co we mnie najgorsze było,
to to, że nie potrafiłam go znienawidzić. Żyłam złudną iluzją, że kiedyś do
mnie przyjdzie, przeprosi, przytuli i wyszepcze, że mnie kocha. To wszystko
mnie niszczyło. Ale jestem głupia, prawda?
Wytarłam wierzchem dłoni policzki. Płakałam.
Znów. Ale inaczej się czułam, jakbym pozbyła się jakiegoś ciężkiego balastu,
który cały czas ciążył mi na ramionach.
Chanyeol wyjął z moich palców kubek, po czym
przygarnął mnie do siebie. Jego silne ramiona oplotły się wokół mojej talii, a
ja ułożyłam głowę na jego ramieniu, a on pozwolił, by moje łzy wsiąkały w
materiał jego bluzki. Cały czas gładził mnie po plecach, szepcząc jakieś słowa,
gdzie ich znaczenie umknęło mi jak piasek przez palce. Jego mruczenie wiele
pomogło, bo kilku chwilach, może minutach, a w najgorszym przypadku godzinach
przestałam płakać. Gdy to się stało nie puścił mnie jak inni, tylko cały czas
tulił. Czułam się znacznie lepiej, ale nie mogłam powiedzieć, że czuję się
wyśmienicie. Troszkę mi do tego brakowało.
Chanyeol mnie nie puścił. Okrył nas tylko
kocem, żebyśmy nie zmarźli. Czułam jak przemierza moje włosy i szepcze, że ten
facet nie był niczego wart.
I po
raz pierwszy uwierzyłam w te słowa.
..::*::..
Wiosna zaczęła się delikatną wonią kwiatów i
cichych świergotów ptaków. Nie wyszłam całkowicie na dwór, tylko siadałam na
parapecie niskiego okna i słuchałam odgłosów natury.
Czułam się taka spokojna, wypełniona wewnętrzną
siłą i wreszcie wyzbyłam się przytłaczającego uczucia. Najgorsze uczucie –
czyli tęsknota – wyżerała mi wszystko, a teraz starałam się odzyskać wszystko
co mi zabrano. Po tak długim czasie trudno było mi oczyścić umysł, ale dawałam
sobie radę. Chanyeol bardzo mi pomógł, szczerze powiedziawszy mogłam nazwać go
swoim przyjacielem. Wysłuchiwał mnie, wspierał i ocierał moje łzy. Nigdy mnie
nie zostawił, za co jestem mu dozgonnie wdzięczna, ponieważ teraz rozleciałabym
się na kawałki.
Słońce miało piękny odcień, kiedy zachodziło.
Pomarańcz, róż i niekiedy czerwień mieszały się ze sobą i tworzyły
niepowtarzalny obraz. Pełen kontrastów, a zarazem tak idealny.
Westchnęłam cicho, po czym zamknęłam oczy. Było
mi niesamowicie wygodnie, oparta o ścianę, siedząc na parapecie ona. Delikatny,
chłodny wiatr muskał moją twarz i być może usypiał mnie jeszcze bardziej, bądź
otrzeźwiał. Nie mogłam tego określić, ale w końcu rozluźniłam wszystkie mięśnie
i oddałam się błogiej ciemności.
Kiedy się obudziłam leżałam na kanapie i czułam
ciepło drugiej osoby. Znów moja głowa leżała na jego udach, a on sam opierał
się o oparcie, podkładając sobie ręce pod głowę i patrząc bezmyślnie na sufit.
Zawsze tak robił.
— Wiesz, że jak będziesz zasypiać na parapecie
możesz w końcu wypaść? — jego
głęboki głos obił się o moje uszy, a ja zmarszczyłam się pod kocem.
— Wiem — przyznałam cicho. Było mi ciepło i wygodnie.
— To czemu zawsze tam zasypiasz? — zapytał, pochylając się nade mną. Jego
ciemnobrązowe oczy lekko się świeciły, może dlatego, że odbijały światło od
kominka. Nie wiem, ale dzięki temu wyglądały pięknie.
— Sama nie wiem — powiedziałam. — To wszystko
mnie usypia.
Westchnął ciężko, jakby rozmawiał z małym
dzieckiem. Jego rysy lekko się wyostrzyły, a pełne wargi zacisnęły się
delikatnie. Odkąd go poznałam jedynie tak się denerwował. Nigdy nie wpadł w
szał, jak mój były chłopak. Chanyeol był oazą spokoju, choć na takiego nie
wyglądał.
— Kiedy będziesz widzieć, że jesteś zmęczona, to
po prostu idź do pokoju i się połóż, dobrze? — rzucił kąśliwie, odgarniając mi włosy z czoła.
Uśmiechnęłam się do niego.
Po raz pierwszy.
A on
siedział osłupiały, a w jego oczach zaczęły się odbijać coraz większe ogniki.
..::*::..
Nigdy nie lubiłam gwaru miasta, wolałam cieszę
i spokój. Jednak teraz po raz pierwszy od długiego czasu siedziałam w małej,
przytulnej kawiarence. Podpierałam brodę dłonią i obserwowałam przechodzących
ludzi. Było ciepło, zaczynało się już w końcu lato.
Zdążyłam zauważyć, że bardzo przywiązałam się
do Chanyeola. On był moją ostoją, takim osobistym ukojeniem. Lubiłam go, może
coś więcej i to zaczynało mnie po prostu przerażać. Możliwe, że ten człowiek
był tylko przejściowym elementem życia, tak jak ja dla niego. Mogliśmy nic dla
siebie nie znaczyć, a ja zaczynałam się po prostu zakochiwać.
Czy moje zranione serce potrzebowało trochę
miłości? Może. Ja sama nie chciałam wybierać, bo wiedziałam, że to będzie
Chanyeol. On jako jedyny potrafił załatać dziurę w moim sercu i jak już kiedyś
wspomniałam – tym razem rozleciałabym się jak stłuczona porcelana. Nie byłam
już taka jak kiedyś i wątpię, że będę. Wydawało się to być niemożliwe, bo co
bym nie zrobiła, zostanę zraniona. A ja nie chcę po raz kolejny przechodzić
katuszy zadawane przez niegdyś bliskie mi osoby.
Bo to
boli dwa razy bardziej.
Dzwonek zadzwonił, oznajmiając przyjście nowego
klienta. Podniosłam wzrok, od razu zauważając uśmiechniętego Chanyeola,
ciągnącego za sobą gitarę. Jego włosy były lekko zmierzone zapewne przez wiatr,
ale nie miał już takiej burzy, jak w domu.
Kochałam
go takiego jaki był. Nieważne w jakiej odsłonie.
— Dużo cię kosztowało wyjście z domu? — zapytał. W jego głosie wyłapałam jakąś inną
nutkę, jakby ulgę.
Pokręciłam głową.
— I tak kiedyś musiałam wyjść — uśmiechnęłam się do niego. – Jesteś moją
motywacją, wiesz? — palnęłam.
Ale on zamiast wyśmiać mnie, uśmiechnął się
szeroko i rzucił „cieszę się”.
— Wypijemy coś chłodnego i zabieram cię gdzieś — zarządził nadal uśmiechnięty.
Skinęłam głową, rozbawiona. Jeżeli będę z nim,
mogę iść nawet na koniec miasta. To trochę tandetne, ale co poradzę? Czułam się
lepiej i to znacznie. Przynajmniej nie siedziałam w norze i próbowałam żyć. Bo
istnieć, nie znaczy żyć. Ja tylko istniałam, a przez Chanyeola każdy oddech był
już życiem. On sprawił, że mój świat zaczął od nowa funkcjonować. Byłam mu
wdzięczna, że wyciągnął mnie z nicości, że pokazał mi co to znaczy czuć coś
więcej niż smutek.
Spacerowaliśmy po mieście, aż do wieczora. On
jeszcze dźwigał futerał z gitarą, aż w końcu zapytałam się po co mu ona. Na
jego usta wstąpił tajemniczy uśmiech i znów rzucił tylko „zobaczysz”.
Pod wieczór, już o zachodzie słońca zaprowadził
mnie do parku. Był cały pusty, dlatego, że ludzie już zaczynali iść do domu.
Prowadził mnie w jego głąb, a ja zachwycałam się jego pięknem. Pojedyncze
promienie przedzierały się liście, tworząc swego rodzaju obraz. Niepowtarzalny,
piękny.
Stanął na środku zielonej trawy, gdzie drzewa
otaczały nas zewsząd. Odgłos świerszczy, ptaków – najbardziej sów – był
słyszalny jak mało kiedy. Spojrzałam na Chanyeola, ale ten tylko przyłożył
palec do ust, nakazując mi milczenie. Zacisnęłam wargi, patrząc co on takiego
wyczynia. Usiadł na miękkiej trawie, po czym wyciągnął gitarę i usadowił ją
sobie na udach. Jeszcze tylko poklepał miejsce obok siebie, więc w końcu
usiadłam naprzeciw niego.
Już po chwili na polance rozniosły się
delikatne dźwięki gitary, a ja obserwowałam jak szarpie struny, by wydobyć
cudowne dźwięki.
To było magiczne, cały czas czułam się taka
lekka. Nie mówiliśmy nic, ale wiedzieliśmy, że słowa są zbędne. Teraz liczyła
się chwila, nie słowa.
..::*::..
Lubiłam noc. Zapewniała mi schronienie,
zakrywała rumieńce, które już parokrotnie wyskoczyły mi na policzkach.
Zgubiłam rachubę i nawet nie wiem ile czasu
mieszkałam z Chanyeolem. Znałam go i muszę przyznać, że pokochałam go naprawdę
mocno. Tak jak wszyscy miałam ze sobą problem, bo przecież nie wiem co on
czuje, nie jestem przecież jasnowidzem. Bałam się najmniejszego dotyku, ale nie
uciekałam, ponieważ wiedziałam, że to jego zmartwi i ja sama się wydam.
Tej lipcowej nocy wyszłam do salonu. Okna były
pootwierane, ponieważ upał był nie do zniesienia, poza tym nie było czym
oddychać, powietrze było wyjątkowo suche. Firanki lekko falowały, ledwo
widocznie. Usiadłam na dywanie i zaczęłam stukać palcami o drewniany blat
stolika. Chanyeol powinien spać, była już druga. Ja jakoś nie mogłam zasnąć,
nawet nie wiem dlaczego.
Jednak przeliczyłam się z twardym snem
Chanyeola. Po półgodzinnym bezsensownym siedzenia, usłyszałam jego kroki. Po
niecałej minucie widziałam jego zaspaną twarz i rozczochrane włosy.
— Czemu wstałeś?
— A ty czemu nie śpisz? — odparł pytaniem na pytanie.
Wzruszyłam ramionami.
— Nie mogę zasnąć.
Poczułam jak siada koło mnie, po czym
usłyszałam jak wzdycha głęboko. Oparł się plecami o kanapę i odchylił głowę.
Widać, że chciało mu się spać, ale za wszelką cenę nie chciał tego pokazać.
— Idź spać — poleciłam. Wiedziałam, że sama nie pójdę tak wcześnie spać, a on
ewidentnie wołał o sen. Nie chciałam, by nie był wyspany. — Yay, Park Chanyeol słuchasz mnie? — zapytałam zła i poklepałam go po udzie. — Ash, co za człowiek…
Z jego ust wydobyło się ciche parsknięcie.
— Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz — oznajmił. Wywróciłam oczami. — No co? — fuknął rozdrażniony, a jego oczy znów zaświeciły w ciemności.
— Zasypiasz, wielkoludzie — poinformowałam go. — Nie wydaję mi się, że przetrwasz do godziny
piątej.
— Dasz się założyć?
— Z tobą się nigdy nie zakładam.
Chanyeol usiadł prosto, po czym złapał mnie za
dłoń. Mój oddech na chwilę ugrzązł w gardle. Wiecie jakie jest to uczucie,
kiedy ukochana osoba złapie cię za dłoń czy cokolwiek innego? Poczułam jak
maleńki prąd wystrzelił wzdłuż mojego ramienia i zaalarmował moje serce, aby
zwiększyło swoją pracę.
— Chcę ci coś powiedzieć — powiedział, powoli mnie ciągnąc do siebie. Nie
miałam takiej siły, by mu się opierać.
— W nocy?
— Tak, w nocy. Wydaję mi się, że mam większą
odwagę.
— Dobrze, mów.
Bałam się. Autentycznie się bałam. Mógł mi
powiedzieć w sumie wszystko. Połowa z
tych rzeczy zabiłaby mnie, a ja stłukłabym się jak porcelana. Na kawałki, małe
drzazgi. A ból byłby nie do zniesienia.
Pociągnął mnie do siebie, aż wpadłam w jego
silne ramiona. Wydawałam się być taka mała przy nim. Zupełnie inna. Zacisnął
swoje ramiona wokół mnie, a swój policzek oparł o czubek mojej głowy. Czułam
ciepło bijące od jego ciała.
Gwiazdy mieniły się wesoło na niebie, świeciły
jasno. Księżyc, choć nie był w pełni, też wisiał wysoko na niebie.
— Kocham cię — wymamrotał w moje włosy.
A ja
umarłam.
..::*::..
Ból pozostawił za sobą tylko wspomnienia. Czy
mogłam powiedzieć, że go czuję? Czuję, ale tylko fizyczny. Chanyeol nigdy nie
pozwolił, bym cierpiała. Nie zadawał mi żadnego bólu, raczej działał jak
niebiańskie lekarstwo na rany.
Czas jaki spędziliśmy ze sobą, zaczynając na
współlokatorstwie, kończąc na tym etapie nie był stracony. Był bardzo cenny,
ponieważ przeszliśmy wyboistą drogę, przynajmniej ja. On mi pomógł, a on
odnalazł mnie. Gdy mi opowiadał wszystko można było to porównać do człowieka
szukającego światła.
Choć ja się taka nie wydawałam byłam zagubionym
światłem w ciemności, a on człowiekiem, który szukał tego. Oboje
potrzebowaliśmy się nawzajem, aż w końcu trafiliśmy na siebie.
Kocham go. Pomógł mi w najbardziej krytycznym
momencie mojego życia, kiedy ja już nie miałam żadnej siły, aby żyć. Trudno
było mi odnaleźć jakąkolwiek chęć. Teraz jednak uczucie i jeden człowiek
trzymali mnie, Chanyeol dawał mi siłę by iść dalej, zostawić bolesną przeszłość
i żyć od nowa.
Odnawiałam dawną siebie. Moja mama płakała,
kiedy do niej przyszłam, przytuliłam się do niej i przeprosiłam za wszystko.
Mama powiedziała wtedy, żebym za nic nie przepraszała, ponieważ to wszystko nie
było moją winą.
Ja jednak czułam, że mogłam wcześniej się
otrząsnąć. Że po części to też była moja wina. Jednak nikt nie krzyczał, tylko
odnawiał wraz ze mną mnie. Starałam
się i choć czasami było mi trudno, zostawiłam wszystkie bolesne drzazgi za
sobą, wyswobodziłam się z bolesnego uścisku i w końcu mogłam zaczerpnąć
powietrza.
Czasami czułam się jakbym żyła pod kloszem.
Teraz jednak to uczucie zanikło. Myślę, że pierwszym moim krokiem do szczęścia
było właśnie wyrzucenie zdjęcia. Ani razu nie zatęskniłam i w końcu przestałam
kochać. Jednak nie żywiłam nienawiści, to było za łatwe. Po prostu żyłam.
Żyłam, tak jakby od nowa, zapominając o wszystkim z mojej przeszłości.
I tęsknię za Chanyeolem, kiedy idzie do pracy
na kilka godzin, ale wiem, że wróci do domu.
Ale ja
w końcu spełniłam wszystkie moje
marzenia. Z Chanyeolem.
..::*::..
Kiedyś pisałam, że dodam coś hetero. Więc no,
dziś bez yaoi.
Po drugie, po głowie mi chodzi zablokowanie
blogów, bo już nie daję rady prowadzić tego wszystkiego, nie pytajcie mnie
dlaczego.
Po trzecie, może chyba pójdę z tego działu
mojego życia w cholerę.
Po czwarte, dziękuję za wszelkie wyświetlenia,
i troszku mniejszej ilości komentarzy (wciąż boli mnie ta świadomość).
Po piąte, mam zamiar jeszcze napisać oneshota z
dzisiejszego dnia, bo doświadczyłam czegoś cudownego, nie chodzi o mnie, ale o
bliską mi osobę.
Po szóste, chyba naprawdę chcę coś napisać
„swojego”.
I na koniec – nie mam weny, przeżywam najgorszy
okres w moim życiu.
Piękne, po prostu piękne. Czekałam aż w końcu natknę się na jakieś dobre ff z Chanyeolem i Darą bo ich uwielbiam i bum o to jest. Rzadko komentuję bo zazwyczaj czytam wszystko na komórce a tam nie mam jak zostawić komentarza ale wiedz, że zawsze czytam je bo uwielbiam twoje dzieła. Zaciekawiłaś mnie tym oneshotem z punktu szóstego i będę na niego niecierpliwie czekać. Mam nadzieję, że wszystko Ci się poukłada w życiu i jednak nie przerwiesz pisania bo byłoby mi bardzo przykro z tego powodu. Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńJak mi brakowało dobrych ff hetero ;3
OdpowiedzUsuńSuper one shot! Bardzo mi się spodobał ^^
Fighting i nie poddawaj się! C:
http://cnbluestory.blogspot.com/