piątek, 14 sierpnia 2015

Wolf


— Chanyeol-ah.
Cisza. Ciemność zalewała gabinet, a jasne promienie księżyca wlewały się przez okno.
— Chanyeol-ah — kobiecy głos znów się rozniósł, po czym dało się usłyszeć głośne, zirytowane westchnienie.
— Co się stało, pani? — głęboki głos rozległ się za jej plecami, aż kobieta podskoczyła. Odwróciła się do drzwi, gdzie odznaczała się wysoka postać.
— Dobrze, że jesteś — powiedziała z ulgą, po czym przymknęła powieki. — Mam wiadomość.
Lekarz uniósł brwi i odbił się od framugi o którą się opierał.
— Mama urodziła kolejne szczenię. Prosiła mnie, abym cię zwołała.
Mężczyzna wciągnął powietrze.
— Dlaczego twoja matka nie powiedziała mi o tym? Poza tym, myślałem, że już koniec ze szczeniętami.
— Chanyeol — kobieta westchnęła — to nie było zamierzone. Wpadka taka jak inne. Tylko to dziecko będzie kochane, a mama nie ma zamiaru go wyrzucać. Po prostu chodź i nie marudzić.
Chanyeol westchnął tylko i zamknął drzwi, wychodząc za córką pani Byun.

— Dziecko jest zdrowe — powiedział, patrząc na twarz małego chłopca.
Jego zaróżowione policzki wystawały z pod koca, którym był przykryty, a ciemne włoski jeszcze były za krótkie, aby stwierdzić jakie będzie je miał. Był śliczny, a kiedy na chwilę się obudził, Chanyeol mógł zobaczyć kształt oczu.
— To dobrze — pani Byun odetchnęła z ulgą, upadając na poduszki. Jej czoło było zroszone potem i miała też jeszcze ciężki oddech. — Dziękuję ci, Chanyeol.
— Nie ma problemu — odparł, wstając z krzesła. — Jeżeli będzie się coś działo, to proszę mnie poinformować.
— Yiuri, odprowadź go, proszę.
Chanyeol zabrał swoją torbę i udał się do wyjścia wraz z kobietą.
— W końcu doczekaliście się chłopca — zauważył niewzruszony, wychodząc przed dom. Yiuri uśmiechnęła się.
— W końcu to jest chłopiec. Jedynie jest Omegą, ale to nie jest ważne. Ważne, że chłopiec. Trzymaj się, Chanyeol-ah.
Park uśmiechnął się do niej, po czym udał się we własną stronę.
Tak zaczęła się jego przygoda z Byun Baekhyunem.

[*]

Jako dziesięcioletni chłopiec, Baekhyun zachorował. Chanyeol się nim zaopiekował, w końcu był lekarzem. Baekhyun uważał go za miłego pana, który mu pomaga. Park był tylko wilkiem, który leczył inne wilki. Był doktorem, nikim innym.
Jednak Chanyeol nie mógł się zestarzeć. Żył naprawdę parę ładnych lat, ale nadal pozostawał przy wyglądzie dwudziestotrzylatka. Mogło się go pomylić z młodym wilkiem, ale wiedział więcej niż starzyzna. Jednak pozostał przy swoim i jedynie leczył.
Baekhyun dorastał, z wiekiem stawał się mężczyzną. Kiedy był młodszy przebywał dużo czasu przy Chanyeolu, ale to z wiekiem się zatarło, coraz mniej czasu spędzali ze sobą, a ich więzi zatarły się jako kontakt dorosły z dzieckiem.
Chanyeol był Alfą. Nie szukał dla siebie Omegi, uważał, że nie jest mu potrzebny ciężar w postaci niewinnej Omegi. Wolał być sam i choć był pożądanym Alfą nie robił nic, aby znaleźć sobie partnera.
Kiedy Baekhyun miał dwadzieścia lat, pani Byun postanowiła odwiedzić Parka wraz z jej synem.
Chanyeol właśnie szykował się do wyjścia do szpitala, kiedy pani Byun uraczyła go swoją obecnością. Jednak jej zapach przytłumił o wiele silniejszy, bardziej wyrazisty. Zapach cynamonu, pomarańczy i lawendy. To było jak odurzający narkotyk i z każdym krokiem, czy minutą zapach się nasilał, a Chanyeol miał wrażenie, że zwariuje od samego oddychania.
— Chanyeol — pani Byun przywitała się z nim radośnie, a jej syn stanął z boku.
Wprawdzie byli tylko w małym gabinecie w którym przyjmował pacjentów i nie było wiele miejsca. Park musiał iść do szpitala, bo jednak miał swoje obowiązki, ale musiał nadciągnąć czas by wysłuchać pani Byun. Była bardzo ważną kobietą, ale też miłą i uprzejmą, dlatego przyjemnie się z nią rozmawiało i naprawdę chciało pomóc, jeżeli miała problem typu zdrowotnego.
— Witam, co cię sprowadza, pani? — zapytał, uśmiechając się szeroko. — Dawno się nie widzieliśmy.
— Przyszłam z pewną prośbą — oznajmiła, nadal się uśmiechając.
Na jej słowa Baekhyun spiął lekko mięśnie, a jego usta zacisnęły się nieznacznie. To była dziwna reakcja.
— A więc?
— Chanyeol-ah, jesteś naprawdę odpowiedzialną osobą i znam cię bardzo dobrze. Chciałabym zostawić Baekhyuna pod twoją opieką na parę dni. Wesz doskonale, że wilki mogą zostawać same dopiero od dwudziestego drugiego roku życia. Nie mam z kim go zostawić, dlatego proszę cię, abyś się nim zaopiekował.
Park na chwilę przestał się uśmiechać, po czym rzucił dyskretne spojrzenie w stronę Baekhyuna. Nie wyglądał na zadowolonego.
— Dobrze, pani. Wiesz dokładnie ile będziecie poza domem? — zapytał.
— Nie mam pojęcia — przyznała kobieta, kręcąc głową. — Dlatego bardzo mi głupio cię prosić. Jesteś jedyną osobą, która nasunęła mi się na myśl.
— Nic się nie stało —– zapewnił ją. — Zaopiekuję się nim jak tylko będę mógł.
Pani Byun uśmiechnęła się z wdzięcznością i po raz kolejny podziękowała.
Park Chanyeol nie wiedział, że to wszystko odmieni jego życie.

[*]

Wu Kris był najlepszym przyjacielem Chanyeola. Posiadał już rodzinę i szczenię. Jego małżeństwo było wymuszone, ale nikt nie spodziewał się, że ta dwójka będzie w stanie się pokochać. Zitao był najlepszym partnerem na jakiego mógł trawić Wu. Nie dość, że go kochał to dał mu ślicznego syna, który był silnym Alfą.
Nie tylko Chanyeol żył parę ładnych lat. Wilki miały to do siebie, że mogły żyć dłużej niż zwykły człowiek. Nie starzeli się, jedynie lata przybywały.
— Pani Byun poprosiła cię o taką przysługę? — zapytał Kris, odsuwając się swoim krzesłem od biurka. — Chłopie, jesteś Alfą, który nie ma jeszcze żadnego Omegi! Możesz coś zrobić, gdy będziecie sami!
— Yifan, proszę. Tyle lat nic się nie stało ze mną, to dlaczego niby teraz mam naznaczyć swoją własność? — zapytał kąśliwie, pisząc coś w karcie pacjenta.
— Poczułeś jego zapach i ci się podobał. To chyba coś znaczy, nie?
Park westchnął cicho i odłożył długopis.
— Po pierwsze, nie on jeden ma ładny zapach, po drugie, jestem od niego starszy o trzydzieści lat. Nie zwiążę się z dzieckiem.
Kris uniósł brwi, po czym westchnął ciężko.
— Chanyeol, zawsze będziesz wolnym strzelcem? Jesteś pożądany, dlaczego nie chcesz się związać?
— Nie czuję takiej potrzeby, to wszystko — uciął.
Yifan powiedział coś pod nosem, ale nie skomentował niczego na głos. Uważał, że jego przyjaciel jest głupi, szukając Omegi, która byłaby idealna dla niego. Kris uważał, że w końcu powinien się związać.
Wilki osiągały pełną pełnoletniość dopiero w swoje dwudzieste drugie urodziny, wtedy też mogły zostać naznaczone, przyjąć funkcję broniącego Alfy lub niewinnej i posłusznej Omegi. Takie było prawo, dlatego dwudziestolatka traktowano jeszcze jak dziecko.
Wprawdzie Chanyeol miał z pięćdziesiąt lat, jak nie więcej, ale zachował swój młody wygląd, tak samo jak inni. Szczerze powiedziawszy to nikt nie wiedział jakim to cudem się dzieje, ale to wszystko było wpisane w genetykę wilków. Chanyeol mieszkał ze swoją Sforą na obrzeżał miasta, gdzie las był pod ręką. Pracował w szpitalu i leczył zarówno wilki jak i normalnych ludzi. Jedynie co wyróżniało wilki (mężczyzn), to to, iż mogą mieć dzieci. Ta informacja była ściśle chroniona, i tylko wilki wiedziały o tym.
— To jak będziesz się nim zajmował? — zagadnął znów Kris, opierając się wygodniej o oparcie fotela.
— Wprowadzi się do mnie na czas nieokreślony — oznajmił, zatrzaskując dokument.
— Aha, już widzę jak nic mu nie robisz — powiedział jego przyjaciel ze śmiechem. Park spiorunował go spojrzeniem, po czym wrócił do swojej pracy.

[*]

Mieszkanie Chanyeola nie było małe, ale też nie było jakieś wielkie. Przytulny wystrój oraz pastelowe kolory dawały spokojny klimat.
Park nie za dobrze pamiętał okres czasu jaki spędził z Baekhyunem, kiedy był mały. Szczerze powiedziawszy nie zwracał na niego szczególnej uwagi. Co jedynie zapadło mu w pamięć, to to, że mały Byun bardzo go lubił. Gdy był coraz to starszy oddalali się od siebie i co Chanyeol zapamiętał, to małego brzdąca, który pałętał się pod nogami, niżeli już dużego chłopca.
Baekhyun był cichy. I chyba zawstydzony całą sytuacją, ponieważ już pierwszego dnia zamknął się w swoim tymczasowym pokoju i nie wychodził z niego praktycznie wcale. Park nie wiedział co o nim sądzi młodszy, on jedynie traktował go jak dziecko, którym trzeba się zaopiekować.
Chanyeol zignorował jego zapach, który naprawdę był kuszący. Stwierdził, że to przejdzie, bo w końcu Omega miał piękny zapach, a kiedy przyjdzie czas na naznaczenie nie będzie mógł odgonić się od adoratorów. Najsilniejszy zapach jednak był pomarańczy pomieszanej z cynamonem. Zapach lawendy był tylko łagodny i ciągnął się za nim nieznacznie.
Wyczulony węch Alfy umiał to dostrzec i skutecznie drażnił zmysły. Zapach był ważny, przyciągał Alfy do Omeg. Niekiedy zapach był tak silny, że nie można było się powstrzymać od naznaczenia. Chanyeol dobrze wiedział, że zapach Omeg wyostrza się, kiedy przychodzi okres ich naznaczania, ale zapach Baekhyuna był już nie do zniesienia.
Baekhyun nie wynurzał się ze swojego pokoju do pewnego czasu. Chanyeol próbował jakoś przekonać go do siebie, zapewnić, że zawsze może na niego liczyć, podczas nie obecności jego rodziny. Nie chciał go skrzywdzić i mimo faktu, że na początku nie był zadowolony z tego pomysłu, nie miał zamiaru skrzywdzić Byuna. Dla niego był jeszcze dzieckiem, które wymaga opieki. W końcu Park był o kilka lat starszy i wiedział więcej. Znał Baekhyuna od narodzin.
Po kilku dniach zaczęły się nieśmiałe rozmowy. Starszy nie mógł powiedzieć, że od razu przekonał Omegę do siebie. Musiał sporo czasu oraz cierpliwości włożyć do przekonania Byuna do jego osoby.
Baekhyun zmienił się też pod względem fizycznym. Można powiedzieć, że Chanyeol nie widział jego dorastania. Mimo faktu, iż nadal uważał go za dziecko, ciało młodszego było już fizycznie rozwinięte.
Po prostu nie zwracał na niego uwagi jak na potencjalnego partnera.

[*]

Tao miał dwadzieścia trzy lata i był przyjacielem Baekhyuna. Mógł powiedzieć szczerze, że chłopak nad czymś się zastanawia, ponieważ chodził rozkojarzony i trudno było z nim złapać jakiś kontakt.
— Byun Baekhyun — powiedział pewnego razu, trzymając swoje dziecko na kolanach. — Przestań się tak zachowywać. To może zirytować człowieka — fuknął, po czym pogłaskał syna po główce.
— Przecież nic nie robię — burknął pod nosem Baekhyun, opierając łokieć o blat stolika. Spojrzał w ciemne oczy małego synka Tao i wypuścił powietrze z ust.
— Aha, powiedz mi co się dzieje.
— To, że mama zostawiła mnie z Chanyeolem — wyrzucił, czekając na reakcję przyjaciela.
Zitao spiął się cały, by po chwili jego ramiona opadły, a z jego gardła wydobyło się głębokie westchnienie.
— No to chłopie, masz przekichane.
— Niby czemu? To jest zwykły facet, który zna mnie od pieluchy — powiedział kąśliwie, dając swoją dłoń malcowi.
— Kochanie, muszę ci powiedzieć, że twoje ciało będzie reagować dziwnie na obecność Alfy. Tym bardziej, że Chanyeol-ah jest wolny. No i nie wiem… zapach? Nie czujesz jego zapachu?
Baekhyun zgarbił ramiona, czując jak małe łapki zaciskają się na jego długich palcach.
— To jest niemożliwe. Nie mam jeszcze dwudziestu dwóch lat, to raz. Po drugie, nie wydaje mi się, że jest kimkolwiek zainteresowany. Po trzecie, nie widzę go w roli mojego Alfy. Zna mnie od dziecka! Uważa mnie pewnie za małego wilczka, który potrzebuje pomocy od starszych.
— W pewnym sensie Kris tak samo na mnie patrzy — oznajmił Tao.
— Ale masz z nim dziecko — warknął Byun. — No chyba, że wzięło się z powietrza.
Zitao westchnął ciężko.
— Po prostu mówię ci, że będziesz miał problem z ciałem. A jeżeli Chanyeol by cię naznaczył, twoja mama byłaby wniebowzięta. Park Chanyeol jest pożądanym Alfą, pamiętaj. I uważaj na swoje reakcje. Wchodzisz w etap.

[*]

Baekhyun w nocy przekonał się co miał na myśli Tao.
Zapach piżmu i jaśminu nie pomagały mu zasnąć, jedynie zrobiło mu się gorąco, a jego ciało nie chciało go słuchać. W podbrzuszu rozpętało się istne piekło, a temperatura podskoczyła w górę. Byun nie chciał przykrywać się kołdrą, bo chybaby się ugotował.
Nie miał pojęcia co to ma znaczyć, a zapach Chanyeola drażnił go, ale w takim sensie, że czuł się jakoś inaczej. To nie tak, że nie chciał wchłaniać tego zapachu, po prostu go pobudzał.
Baekhyun usiadł skołowany na łóżku, krzyżując nogi. Na jego przedramionach pojawiła się gęsia skórka, bynajmniej nie z zimna.
W końcu zdecydował się iść do łazienki. Było to na tyle komfortowe, że łazienkę miał wbudowaną w pokoju, przez co mógł uniknąć nieprzyjemnych sytuacji.
Stojąc pod strumieniem zimnej wody zdał sobie sprawę, że będzie mu coraz trudniej. Jego ciało reagowało zbyt przesadnie, a zapach Alfy pobudzał go i drażnił.
To nie powinno wcale istnieć.

[*]

Następnego ranka wyglądał jak śmierć na chorągwi. To wszystko przez to, że nie mógł zasnąć!
Chanyeol, jak to Chanyeol, zapytał się czy dobrze się czuje i chciał go zbadać, co wiązało się z dotknięciem go, więc Byun odmówił. Był pewien, że dotyk zniósłby gorzej niż sam zapach.
Doszło do tego, że zastanawiał się czy Chanyeol też reaguje na niego w taki sposób. Jednak takie myśli zawsze były spychane na inszy plan, ponieważ wszystko skończy się wraz z przyjazdem jego matki.
Wlekł się wolno do domu przyjaciela sprawdzić jak tam z małym i poradzić się Tao. Jego przyjaciele niewiele mogli mu doradzić, ponieważ oni sami byli w jego wieku i też nie posiadali dużo wiedzy.
Tao otworzył mu drzwi w wyśmienitym humorze. Baek stwierdził, że musiał mieć miłą noc, lub udany poranek z Krisem. Jego dziecko siedziało na podłodze, bawiąc się zabawkami. Chłopczyk miał już rok, ale nic nie wskazywało, aby Tao i Kris starali o drugie dziecko.
— Wyglądasz strasznie —  stwierdził Tao.
— Dzięki — burknął młodszy, siadając ciężko na kanapie.
Zitao nie powiedział już nic, tylko przysiadł na podłodze naprzeciw niego.
— A nie mówiłem? — Tao zaśmiał się i nawet Baekhyun nie musiał mu mówić co mogło się stać.

[*]

Zapach ich obu unosił się w domu. Jaśmin, piżm, pomarańcz i cynamon łączyły się ze sobą i choć nie drażnili się wzajemną obecnością, to jednak zapach był naprawdę silny.
Chanyeol kiedyś przez przypadek zobaczył kawałek brzucha Byuna i jego biodro. Zatrzasnął za sobą drzwi i wmawiał sobie, że to dziecko i nie może dopuścić do siebie myśli, że jest inaczej.
Park sam siebie przerażał, jego myśli i reakcje jego ciała to było coś innego. Jeszcze żadna inna Omega nie działa na niego w taki sposób. Nie czuł palącej potrzeby posiadania żadnego ciała, a z Byunem było inaczej. Chanyeol zapragnął poczuć jego skórę, zobaczyć jego ciało.
Zapragnął go mieć.
Karcił się za to, ale jego wilcza natura była silniejsza. Potrzeby zaczęły mu doskwierać i teraz musiał przyznać rację Krisowi.
Tylko bał się go dotknąć. Może w innym przypadku. Był synem pani Byun, kobiety, którą szanował i nie chciał zawieść. Poza tym Baekhyun był jeszcze niepełnoletni, prawo zakazywało mu dotknąć go, naznaczyć.
Obraz małego dziecka zamazał mu w pełni rozwinięty chłopak, który nieświadomie go kusił. Swoimi ruchami, językiem ciała, czy głosem. Nie był już dzieckiem, co z bólem serca musiał przyznać Chanyeol.
Strona Alfy zaczynała się w nim budzić. I to zaczynało go przerażać.
To, że nie naznaczył Omegi, świadczyło, że żadna nie zadziała na niego. Jeżeli odczuwałby takie same symptomy jak przy Baekhyunie już dawno miał by swoją Omegę może i też szczenięta. Jednak Byun za mocno na niego działał. Jego zapach.
Chanyeol kochał pomarańcze, a Baek właśnie tymi owocami pachniał, co powodowało, że Park chciał go przyszpilić do ściany i posiąść. Naznaczyć go, oznajmić, że jest już jego.
Chanyeol usiadł ciężko na kanapie w jego salonie, patrząc na ścianę. Po chwili usłyszał kroki by poczuć później ten odurzający zapach. Baekhyun przysiadł nieśmiało na fotelu naprzeciwko kanapy, spoglądając co jakiś czas z pod długich rzęs na Alfę.
— Wiesz, kiedy wróci mama? — zapytał cicho Baekhyun, zaciskając palce na materiale swoich spodni.
— Nie mam bladego pojęcia — głęboki głos odbijał mu się w czaszce niczym echo. — Ale wątpię, aby wróciła szybko.
Baekhyun westchnął cicho. Czuł jak na dole pleców coś go łaskocze i naprawdę miał nadzieję, że to nie to o czym myśli.
Półtransformacja była jak najbardziej w porządku, ale Baekhyun nie chciał teraz pokazywać swojej wilczej strony. Możliwe, że za chwilę wyskoczą mu uszy i ogon, a wolał jednak przejść ją w ciszy i spokoju.
— Przepraszam… Chyba muszę już iść — powiedział szybko, wstając. Zarumienił się mocno, czując na sobie zdezorientowany wzrok starszego.
— Baek… Twoje uszy…
Byun poczuł jak jego wilcze uszy oklapują z zażenowania. Jego ogon zaczął merdać na prawo to na lewo, a sam poczuł jak jego policzki płoną z zawstydzenia. Złapał szybko swój ogon, podtrzymując go przy klatce piersiowej, żeby nie merdał. Czuł gorąco na policzkach i był pewien, że ma bordowe plamy na policzkach.
— Um, p-przepraszam…
— Baek — Chanyeol uśmiechnął się lekko, po czym podniósł się, stając koło młodszego. Podrapał go delikatnie za uchem, a Byun zareagował na to cichym mruczeniem. — Cieszę się, że przechodzisz półtransformację. To oznacza, że jesteś już prawie dorosłym wilkiem.
Baekhyun nie bardzo skupiał się na słowach starszego, ponieważ za bardzo podobał mu się jego dotyk. Dał się posadzić na kanapie i zbadać. Chanyeol uśmiechał się do niego promiennie i pogratulował mu zdrowia. Byun rzadko kiedy chorował, dlatego mógł cieszyć się tężyzną.
Park cały czas drapał go za uszami, aż w końcu białe uszka Baeka stanęły na baczność, a sam chłopak kierowany swą wilczą naturą najzwyczajniej w świecie wdrapał mu się na kolana i zaczął się łasić, podstawiając swoją głowę pod dłoń Chanyeola. Park nie protestował i głaskał go opiekuńczo po włosach, co jakiś czas bawiąc się wystającymi uszami.

[*]

— … Obśliniłeś mu spodnie? — Tao aż z wrażenia usiadł na krześle. Spojrzał na syna, po czym niczym diva wywrócił oczami. — Xigxing, możesz przestać to gryźć?  — zapytał dziecko, wyrywając mu z małych rączek drobny kapsel.
— Nic nie mów, proszę — jęknął złamany Baekhyun, kładąc głowę na blacie stolika. — Zasnąłem na jego kolanach i mi ślina wyciekała. To nie moja wina, byłem w półtransformacji! To odruchowe… chyba — zaczął się bronić, po czym westchnął.
Zitao pokręcił głową. To nie tak, że miał pretensje do przyjaciela, iż obślinił swój potajemny obiekt westchnień, lecz zaczął podejrzewać, że Chanyeol też nie jest taki opanowany na jakiego wygląda.
— Baekhyun, chyba nie wytrzymasz długo — stwierdził. — Twoje ciało domaga się kontaktu, ale jeżeli byś teraz został naznaczony, to jednak nagina prawo. Mam wrażenie, że zacząłeś wcześniej swój etap, poza tym cały czas kręci się koło ciebie Alfa. I chyba działacie na siebie niczym magnes.
— Kris coś ci mówił?
— Nie, skarbie — Tao pokręcił głową. — Nie zdradzamy sekretów naszych przyjaciół. Możliwie, że wie coś o Chanyeolu, ale ja nie spowiadam się mu z naszych spotkań. To byłoby nie w porządku.
— Dzięki — Byun uśmiechnął się blado i spojrzał na małego Yixinga.
Tao i Kris naprawdę byli udanym małżeństwem.

[*]

— Wyglądasz strasznie — powiedział Yifan, kiedy Park zdążył wejść do ich małej kanciapy.
Chanyeol nie odpowiedział tylko mechanicznie zdjął z siebie marynarkę i odłożył ją na półkę, w zamian zakładając biały kitel.
Pół nocy nie mógł zasnąć, nadal czując wpasowane ciało i ciepło od Baekhyuna. Jego zapach wyjątkowo się nasilił i tylko siłą woli się powstrzymał, aby czegoś nie zrobić. Później musiał uporać się z problemem, który zaczął pojawiać się zbyt często jakby tego chciał.
Nic nie mów, proszę.
To były słowa jakie można było usłyszeć, po czym Chanyeol poszedł do gabinetu, wypełniając umysł pacjentami, a nie Baekhyunem i jego ciałem.

[*]

To zaczynało być trudne do zniesienia. Kontrola była coraz mniejsza, bariery zaczynały opadać, a po pani Byun nie było ani śladu. Owszem, dzwoniła i pytała się o opiekę Baekhyuna, ale zawsze twierdziła, że jeszcze nie wie, kiedy tak naprawdę wróci. Jej dzieci też w magiczny sposób wybyły, dlatego nie było żadnej opieki nad Baekhyunem.
Byun nie dość, że miał swój etap, to jeszcze został wystawiony na próbę przez Alfę.
Etap to czas w którym czuje się wielki pociąg to innego wilka; czy to Alfa, Beta, Omega, nieważne. Jest nie do zniesienia, frustracja jest widoczna¸ ale zwykle etap pojawiał się w okresie, kiedy przychodziło naznaczanie. Niekiedy pojawiało się to wcześniej, czy jeszcze przed osiągnięciem pełnoletniości, ale zwykle miał to łagodny zarys.
Baekhyun miał etap w delikatnym wydaniu, ale obecność Alfy – który bądź co bądź naprawdę mocno na niego działał – wyostrzył jego zarys. Pociąg do niego był silny na tyle, że nie mógł już sobie z tym poradzić.
Prościej ujmując, potrzebował kogoś kto by się nim zajął, ugasił palącą potrzebę jego ciała.
Byun zastanawiał się czy Chanyeol nie jest przypadkiem posągiem. Nie wydawał się być zainteresowany. Baekhyun miał wrażenie, że Alfa nie widzi w niego mężczyzny tylko dzieciaka. Ta myśl tak samo go frustrowała jak brak jakiegokolwiek kontaktu.
Westchnął zirytowany, siadając na łóżku po turecku. Naciągnął rękawy swojej bluzki, po czym poprawił swoje rozczochrane włosy. Sunął się z posłania i wyszedł na korytarz. Ciemność zlewała niewielki fragment korytarza, Baekhyun nic nie mógł zobaczyć. Było po dwudziestej trzeciej, Chanyeol powinien być już w swoim pokoju, dlatego ciało Omegi jako tako się rozluźniło, co nie oznaczało, że mógł powiedzieć, że czuje się w pełni komfortowo. Zapach był odurzający, roznosił się w całym domu. Trudno było go zignorować jeżeli całe mieszkanie było przesiąknięte zapachem jaśminu i piżmu.
Baekhyun przeszedł bezgłośnie do kuchni napić się wody, ponieważ wyjątkowo zaschło mu w ustach. Kiedy już ugasił suchość odwrócił się z zamiarem wyjścia, gdy za jego plecami stał Chanyeol. Podskoczył w miejscu, łapiąc się za klatkę piersiową. Oczy Parka świeciły lekko w ciemnościach, dając złudne wrażenie, że patrzy na niego prawdziwy wilk.
— Jezusie — wychrypiał, czując sam jak jego serce bije szybko ze strachu.
— Przepraszam — mruknął starszy. — Myślałem, że śpisz.
— Nie, nic się nie stało — powiedział. — Tylko naprawdę się przeraziłem. Twoje oczy wyglądają jak dwa węgielki — oznajmił, po czym poczuł jak jego policzki płoną.
— Naprawdę? Nie wiedziałem — Baekhyun wyczuł ruch, a zaraz za nim pojawił się przytłaczający zapach Alfy.
Jego oczy otworzyły się szeroko, a ciało stanęło w ogniu. Przełknął głośni ślinę, modląc się, żeby akurat to pomogło. Jednak nie, Park znów się poruszył, rozsiewając swój zapach. Baekhyun oparł się o szafkę, reagując na zapach Alfy cichym skomleniem. Kiedy się zorientował, że zdradziecki dźwięk uciekł z jego gardła chciał się wycofać. Ostrożnie uciekł z kuchni, zostawiając zdezorientowanego Chanyeola. Zaklął siarczyście, kiedy w korytarzu wpadł na szafkę. Syknął cicho z bólu i ruszył przed siebie.
Czuł jak jego policzki go pieką, bo – o mój Boże – w pewnym sensie zawołał do siebie Alfę. Dosłownie parę centymetrów przed jego pokojem zimne dłonie złapały go za ramię i pociągnęły na ścianę. Odbił się głucho plecami od chłodnej powierzchni, ale nie zwracał uwagi na ból, tylko jego wszystkie zmysły skupiły się na mężczyźnie stojącym przed nim.
— Przepraszam, to odruchowo — powiedział gorączkowo, lecz nie doczekał się odpowiedzi.
— Baek — ton jakiego użył Chanyeol sprawiło, że ciało Omegi stanęło w ogniu, miał wrażenie, że za chwilę spłonie z zawstydzenia i pożądania, które stopniowo rozlewało się po jego ciele.
— Tak? — odpowiedział cichym szeptem, bojąc się nawet podnieść wzroku w ciemności.
W odezwie poczuł dłonie na swoich policzkach i miał cholerne wrażenie, że one grzeją zimne ręce Chanyeola. Wyczuł na swoim nosie ciepły oddech, a ten upragniony zapach mieszanki jaśminu i piżmu otoczył go z każdej strony, Baekhyun miał wrażenie, że za chwilę zemdleje.
— Pragnę cię, Baek. Nawet nie wiesz jak bardzo — cichy szept dotarł do jego ucha, a miękkie usta otarły się o wrażliwą skórę. Ciało Baekhyun automatycznie przywarło do większego, od razu czując ciepło.
— Więc mnie weź, Chanyeol. Weź mnie, już dłużej nie wytrzymam — odpowiedział równie cicho, opierając głowę na ramieniu Alfy.
Silne ramiona otoczyły jego drobny pas, a pełne usta w końcu odnalazły wargi Omegi. Baekhyun zareagował na to jękiem, a ogień w końcu dotarł do podbrzusza, gdzie rozpętało się prawdziwe piekło.
Chanyeol całował go z początku wolno, nie chcąc mu robić żadnej krzywdy. Gdzieś w oddali czaiła się myśli, że to nadal dziecko, ale szybko wyparowała, zastępując ją pożądaniem, kiedy usłyszał jęk. Tylko jeden, co jeśli usłyszy ich więcej?
Przyparł go mocniej do ściany, liżąc mu wargę, aby ten rozchylił usta i dał mu dostęp do jego wnętrza. Ramiona Omegi zaplątały się na jego szyi, przyciągając go jeszcze bliżej. Ich języki spotkały się ze sobą, a ciało mniejszego zostało przyciśnięte do ściany.
— Nie tutaj — wydyszał młodszy, mając jeszcze resztki świadomości. Jego usta otarły się o miękką skórę szyi Alfy, na co tamten zareagował drgnięciem.
Chanyeol zrozumiał co do niego mówi Baekhyun, więc biorąc w ramiona swoją własność zaprowadził ich do pokoju młodszego, gdyż był zwyczajne bliżej. Będąc już w pokoju, rzucił go na łóżko, aż drobne ciało odbiło się od miękkiego materaca, a sam położył kolana po bokach, nachylając się nad jego twarzą.
W nikłym blasku księżyca usta Baekhyuna lśniły od śliny, a jego klatka unosiła się szybko. W oczach Parka już nie był małym bobasem, a chłopakiem, którego chciał posiąść w najbliższej przyszłości. Baek oblizał usta, w końcu spoglądając w jego oczy. Gdy ich tęczówki się spotkały w brzuchu Chanyeola obudziły się motylki.
Oparł się na łokciach po obu stronach jego głowy, schylając się znów, aby go pocałować. Byun nie tylko pachniał pomarańczami, ale też nimi smakował. Jego wargi były miękkie, aż nie chciało się ich przestawać całować. Wymruczał mu cicho do ucha, że może go dotykać.
Smukła szyja pachniała lawendą, Chanyeol zaciągnął się jej zapachem jak rasowy wilk. Chwilę sunął nosem po gładkiej skórze, lekko ją całował, pogryzał. Z ust Baekhyuna ulatywały ciche jęki, a drobne ręce zaciskały się na jego ramionach. Zgiął nogi w kolanach, lekko zakleszczając Parka w swoim uścisku. Alfa się tym nie przejął, nadal badając wargami szyję, aż w końcu zdecydował.
Miejsce tuż pod uchem zostało pocałowane, przez co westchnienie było głębokie, ponieważ to był wrażliwy punkt Omeg. Chanyeol chwilę się pastwił nad tym miejscem, aż w końcu niewielkimi kłami wbił się w skórę. Ciało pod nim na chwilę zesztywniało by po chwili z ust Byuna wydobyło się skomlenie. Z ran sączyła się krew, powstały dwa czerwone punkciki, ale nie były jakieś szkodliwe. Przejechał językiem jeszcze po nowo powstałych ranach, aby złagodzić ból.
Właśnie go naznaczył. Na własną Omegę.
Koszulka Baekhyuna zjechała z ramienia, a sam chłopak ciężko oddychał. Jego dłonie były położone nad głową¸ a włosy rozsypały się po poduszczę. Był taki piękny…
Proszę — wyszeptał.
Chanyeol sunął się lekko, po czym pozbył się jego koszuli w dość dziwny sposób. Rozerwał ją na pół, a kawałki, które zostały odrzucił gdzieś na bok spadły na podłogę. Jego Omega był cały rozpalony, widział jak nabiera łapczywie powietrza, jak odrzuca głowę, gryząc wargi z każdym motylim muśnięciem.
Park przesunął dłońmi wzdłuż żeber, patrząc jak na skórze roznosi się gęsia skórka, jak jego ciało drży. Znów się schylił, całując obojczyki, zostawiając czerwone ślady. Dłonie Baekhyuna były wplecione w jego włosy, a ciało wyginało się w jego stronę. Chwilę ssał jego sutki, też podgryzał je, wsłuchując się w jęki Omegi, które wibrowały mu w głowie i wbijały kod: Chcę więcej ich słyszeć.
Jego ciało było piękne. Był taki blady i drobny. Taki kruchy jakby idealnie pasował do postury Chanyeola. Wpatrywał się w jego usta, które były rozwarte i powtarzały cały czas jedno słowo niczym mantrę: proszę, proszę.
Drobne dłonie wpełzały pod jego koszulę, dotykając jego skóry, badając ją i z pośpiechem zdejmując ją z jego ramiona. Ich naga skóra ocierała się o siebie, a krocza były przyciśnięte do siebie, aż obaj nie mogli wytrzymać. Baekhyun założył jedno udo na jego biodro, które było nadal przyozdobione materiałem jeansu. Dlatego teraz zabrał się za zdejmowanie niepotrzebnego odzienia. Baekhyun położył się na łóżku, jedynie jego biodra zostały uniesione do góry, aby Chanyeol mógł pozbyć się niepotrzebnych spodni.
Gdy został uwolniony z ograniczeń westchnął cicho. Z pod półprzymkniętych powiek obserwował jak Park odgarnia swoje włosy, jak znów się nad nim pochyla. Z każdym dotykiem zimnych dłoni Alfy czuł jak ogień gaśnie jednocześnie jeszcze bardziej parzy. Owinął ramiona wokół szyi Chanyeola, przytulając go do siebie. Polizał jego ucho, jęcząc mu wprost do niego. Nieświadomie otarł się o Parka, wydobywając z niego niski jęk. Nowa fala gorąca rozlała się po jego kruchym i spragnionym ciele. Chwilę później siedział na biodrach swojego Alfy okrakiem. Czuł wyraźnie pobudzonego członka poprzez materiał. Leniwie poruszył biodrami, symulując grę. Poczuł zimne dłonie Parka na swoich udach. Widział jak w ciemnościach oczy Chanyeola świecą  się jak dwie, małe świeczki, jak płonie w nich niepohamowane pożądanie. Baekhyun pragnął go. Mocno. Chciał, aby go dotykał, całował, robił wszystko co zechce.
Dlatego pozwolił, aby Alfa znów przejął nad nim kontrolę. Wylądował na plecach, widział jak Chanyeol pozbywa się własnych spodni. Patrzył jak pochyla się nad nim, całuje go, szepce jakieś słowa, których znaczenie gdzieś mu umknęło, za bardzo skupiony na przyjemności. Czuł palce Alfy w sobie, na własnej męskości. Ból nie był istotny, pozwolił, aby Park owinął sobie jego nogi wokół bioder, pozwolił, aby w niego wszedł.
W sumie nie pamiętał momentu, kiedy to się stało. Kiedy poczuł pierwsze pchnięcie miał wrażenie, że ogień jaki siedział w nim od długie czasu gaśnie jakby został polany wodą. Przyjemność odbierała mu wzrok, słyszał jak jęczał, prosił o więcej, a Chanyeol spełniał jego prośby. Dłonie na jego biodrach zaciskały się, doskonale słyszał niskie mruczenia, jak przyjemność rozlewa się do po ciele, gasi pożar. Zapach piżmu i jaśminu był taki piękny… Nie zdawał sobie sprawy, że wbijał paznokcie w plecy Chanyeola, aż do krwi. Nie za bardzo się na tym skupiał. Odgłos zderzających się ciał, maleńkie kropelki na ich ciałach, zapach Pary łączył się ze sobą, a atmosfera w pokoju zrobiła się niewyobrażalnie gęsta.
Głośny krzyk rozniósł się po pokoju, biała, lepka ciecz skapywała na tors, a odgłos pchnięć stawał się cichszy. Spełnienie nadeszło szybko, gasząc doszczętnie pożar w ich ciałach, który został wywołany tylko i wyłącznie przez nich.
Ciężki oddech został zastąpiony już cichym i spokojnym. Drobne ciało wpasowało się w ramiona swojego Alfy, który zacisnął je tak, jakby nie chciał go wypuścić już nigdy.
Może to wydawać się dziwne, ale nie czuli względem siebie tylko potrzeby fizycznej. Te pragnienie musiało się z czegoś wziąć. Najprawdopodobniej była to miłość, choć musieli sami do tego dojść.
Chanyeol znalazł swoją Omegę. Wilka, z którym chciał spędzić resztę życia i musiał przyznać, że Baekhyun będzie tym jedynym.
Znalazł swoją idealną Omegę.

[*]

— Jesteś taki jakiś szczęśliwszy — zauważył już następnego dnia Kris, lustrując przyjaciela badawczym spojrzeniem.
— Wydaje ci się — uciął Chanyeol, pisząc znów coś w aktach.
— Dobrałeś się do chłopaka — stwierdził Yifan, uśmiechając się wrednie. — Przyjacielu, widziałem jak cię roznosiło. Teraz mógłbyś być oazą spokoju.
— Zamknij się, do cholery, Kris.
— A mówiłeś, że jest jeszcze dzieckiem! — zawołał śpiewająco Wu.

[*]

Pani Byun jakoś nie zareagowała przesadnie na wieść o naznaczeniu jej syna. Park przygotował się nawet na wyzwiska, ale matka Baekhyuna uśmiechnęła się promiennie i powiedziała „wreszcie”. Mogło oznaczać to tylko jedno.
Jako, że Baekhyun nie był jeszcze pełnoletni na naznaczenia ukryli ten fakt. Szczeniąt jeszcze nie było, ponieważ za pierwszym razem jakoś się nie udało, a po razach kolejnych były zabezpieczenia. Rozmawiali na ten temat i stwierdzili, że dzieci będą mieć dopiero po oficjalnym staniu się Parą.
A Kris i Tao?
Starali się o drugie dziecko.

[*]

Tak szczerze, została mi jedynie miniaturka do opublikowania, ale jakoś się z tego powodu cieszę.
Nie ma siły pisać ostatnio, a o motywacji nie wspomnę. Naprawdę jest mi przykro, chciałabym jakoś się wygrzebać, napisać coś, a tu nic, żadnego odezw.
Troszku to boli, nie powiem.
Oneshot jest dziwny i ja to wiem, więc traktujcie to z przymrużeniem oka.
Ostatni wróciła mi faza na Naruto, więc idę oglądać dalej odcinki, a tymczasem oddaję wam kolejnego oneshota.
Następny post będzie kaisoo, najprawdopodobniej ostatni wpis tutaj przed olbrzymią przerwą.

Z PRZYKROŚCIĄ MUSZĘ POWIEDZIEĆ, ŻE SHADOWS JEST ZAWIESZONE.

5 komentarzy:

  1. Jenyś! Ale to jest boskie! Na serio! Takie lekkie i urocze! Chanyeol jako samiec Alfa. Taki stanowczy i taktowny. Idealnie pasuje mi do niego. Pomyślałam sobie o tym, że powinien palić papierosy, bo to taki nieodłączny element u Ciebie, ale nie wypada, żeby wilk i do tego lekarz palił. Pomińmy ten fakt. Baekkie był tutaj na serio przesłodki! Ideał, jakich mało. Moim zdaniem, fakt, że Channie znał go od maleńkości jest taki cudny. Nic dziwnego, że pani Byun chciała, aby to Chanyeol stał się Alfą jej synka. W końcu był to zaufany człowiek. Ktoś, kto zaopiekowałby się małym Baekhyunem. I do tego szczęśliwy i zakochany Taoris! Jak przeczytałam, że ich małe ma na imię Yixing to aż ścisnęło mi serduszko! Pasuje idealnie! Czekam z niecierpliwością na kolejny oneshot, bo to Kaisoo! Szkoda, że wszystko zawieszasz, ale nie dziwię się Ci!
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem jak dawno pisałaá tego one shota, ale nie brzmi jak Ty.. mam na myśli to, że ff ma kilka zdań o dziwnej konstrukcji i powtórzeń.. pomysł ogólnie mi się podoba, ale mam wrażenie, że nie czytałaá tego shota przed opublikowaniem :/
    Fighting i weny!

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak szczerze, to zgadzam się z Tobą, nie pamiętam, kiedy go pisałam dokładnie, ale nie aż tak dawno.
      Naprawdę nie mam siły na betowanie, czytałam to, ale na serio jakoś nie mam wielkiej ochoty tego sprawdzać. Pewnie wezmę to na korektę jak zachce mi się cokolwiek robić, a z tym jest troszku problem. Więc, ten oneshot jest jaki jest, pewnie w przyszłości ulegnie zmianie, ale na pewno nie w bliskiej.
      Pozdrawiam serdecznie~

      Usuń
  3. Witam ^^
    Cóż mogę powiedzieć? Wydaje mi się, że to będzie mój pierwszy komentarz na Twoim blogu, ale z racji tego, że Ty komentujesz każdy mój wpis postanowiłam się odwdzięczyć, bo wiem, co komentarze znaczą dla autora. Tak więc piszę ^^
    Ogólnie oneshot bardzo mi się podobał. Bo wolf!au. Bo BaekYeol. Bo TaoRis (moje otp ♥). Bo cudowne opisy i świetny pomysł ^^ I muszę przyznać, że opowiadanie dosłownie pochłonęłam! Czytało się je bardzo przyjemnie i szybko. Za szybko, bo chciałabym więcej ;x
    Komentarz krótki, bo krótki, ale jest xd to chyba dobrze, nie~?
    Napisałabym coś dłuższego, ale jestem wykończona kilkugodzinną walką z bloggerem i css'em, którą musiałam stoczyć, bo oczywiście stwierdziłam, że szablon już mi się znudził. Więc no.. To tak bardzo ja. Tworzę sobie na siłę robotę, a później narzekam.
    Obiecuję też nadrobić Twoje pozostałe opowiadania i skomentować, ale nie wiem dokładnie kiedy, bo przez te upały kompletnie nic mi się nie chce i zaniedbałam troszkę czytanie ff ;x
    ach! Jeszcze dodam, że z niecierpliwością czekam na opowiadanie z kaisoo i jestem ciekawa co wymyślisz!
    Pozdrawiam i życzę weny,
    ღ Sejin ღ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie szkodzi, że krótki, ważne, że chciało cokolwiek Ci się napisać **
      I baaaaardzo dziękuję, takie komentarze sprawiają, że się uśmiecham niczym idiotka i mam uśmiech przez kolejną godzinę na twarzy jak takie coś czytam **
      Ja i szablony, niestety nie umiem robić i nie mam z tym pracy xD
      Nie przejmuj się, nadrób na spokojnie, upały są zdecydowanie wykańczające, wiem coś o tym.
      Ja również pozdrawiam~

      Usuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x