I`m
not a human, baekyeol; tak jakby krisbaek, au, fluff, nadprzyrodzone, science-fiction
**
Zapach morza był wyczuwalny w całym domu, a
zapach kwiatów unosił się wraz z wiatrem. Ciche odgłosy i lekkie drgania czegoś
metalowego zakłócały ciszę. Muzyka z odtwarzacza grała, niewiadomo dla kogo, bo
wydawać się mogło, że nikt tutaj nie mieszka. Było za cicho. Jednak porządek i
otwarte okna na rozcież oraz muzyka z odtwarzacza przełamywała tę teorię.
Skrzyp drewnianej podłogi ocucił nieco
monotonną atmosferę. Lekko stawiane kroki były niczym kroki ducha, a mało
wyczuwalna obecność mogła doprowadzić niejednego człowieka do zawału. Jednak
dom był opuszczony – tak wydawało się ludziom, którzy byli dawno temu na tym
wybrzeżu i widzieli dom. To było lata temu, teraz wszystko się zmieniło.
Białe firanki zafalowały na wietrze, a chłodny,
ale nadal ciepły wiatr przedarł się przez nie, muskając od razu białą skórę.
Dosłownie. Palce ruszyły, aby poprawić włosy. Wszystko wydawało się zwyczajne,
lecz nie było.
Kroki znów się rozległy, tylko teraz kierowały
się w stronę kuchni. Brązowe włosy pomimo kilku prób ułożenia, te znów układały
się po swojemu za sprawą wiatru, który był dosłownie wszędzie, ponieważ okna z
całego domu były pootwierane.
Letnie promienie zachodzącego słońca wlewały
się, tworząc różne wzory na jasnych ścianach. Lekki śmiech rozniósł się, a nowa
piosenka właśnie zaczęła wydawać swoje pierwsze nuty.
—Tęsknie za tobą. Mój stwórco.
**
Ostatnia
śrubka zastała przykręcona, a mały śrubokręt został odłożony na swoje miejsce.
Mężczyzna zaczesał włosy do tyłu, oddychając głęboko.
— Jeśli teraz się nie uda, to nie mam pojęcia,
co robię źle — mruknął pod nosem, patrząc na swoje dzieło.
Maszyna
– w postaci człowieka – leżała na betonowym łóżku. Wszystkie części były
dokręcane, tylko niewielkie śrubki były widoczne. Był to eksperyment, który –
prawdopodobnie – miał się udać. Wu Yifan, doktor i człowiek, który lubił bawić
się wszystkim, postanowił stworzyć pewnego dnia maszynę, która miała wyglądać
jak człowieka, ale też czuć jak te ludzkie stworzenie. Sam problem tkwił w
budowie owego obiektu. Wu obiecał sobie, że jeżeli faktycznie uda mu się to
stworzyć, zajmie się też nauką ludzkich uczuć.
Kilka
prób.
Yifan
miał już zarys postaci – miał być to nastoletni chłopak – ale zostały same
części, które miały odpowiadać za funkcjonowanie obiektu. Po raz pierwszy
zabrakło j e d n e j śrubki. Po raz drugi spalił się przewód. Za trzecim razem
nie było coś połączone.
Teraz
miał wrażenie, że jest wszystko na swoim miejscu, tylko teraz trzeba było
uruchomić maszynę i zobaczyć czy działa. Z kamieniem na sercu odpalił zasilacz.
Urządzenie
wydało charakterystyczny dźwięk, zaraz po tym zapaliło się kilka diod, które
świeciły się na zielono. Wufan obserwował jak
maszyna porusza palcami i później całym swoim ciałem.
— No dalej — mruknął Kris, zaciskając dłonie
w pięści. – Musisz działać.
Kiedy
maszyna otworzyła oczy, Yifan był już na dobrej drodze.
Byun
Baekhyun, model 0.004. Pierwszy prototyp, numer typu 0.1.
**
— Czym są uczucia? —
zapytał pewnego razu Baekhyun, kiedy Kris dokręcał części ciała, żeby nie było
widać diod.
Maszyna
– a raczej już chłopak – miał brązowe włosy i czarne oczy. Miał białą skórę i nie
było widać mechanicznych części. Kris bardzo się starał, aby jego maszyna
wyglądała jak człowiek.
— Uczucia to coś, co czujesz. W sensie, nie
możesz poczuć tego fizycznie — Wufan poczochrał jego włosy. — Ból
fizyczny od bólu psychicznego się różni.
Baekhyun
przekrzywił pytająco głowę, a Wu uśmiechnął się ciepło w jego stronę.
— Ból możesz poczuć na własnej skórze. Mogę
teraz się skaleczyć i odczuję ból. Jednak, kiedy ktoś by mnie skrzywdził – w
sensie psychicznym – mógłbym schować się w łóżku i płakać. Cierpienie ma różne
definicje. Są różne uczucia, wiesz? Ale każdy człowiek mówi, że są dwa podobne
do siebie. Miłość i nienawiść. W sumie racja, bo łatwo można kogoś pokochać, a
tym bardziej znienawidzić. Radość. Smutek. Przygnębienie. Zniesmaczenie. Załamanie.
Szczęście. To wszystko ma definicję. Tylko każdy inaczej to przeżywa. Mogę
powiedzieć, że czujesz radość, bo się uśmiechasz. Kiedy jest ci źle, to brak na
twojej twarzy uśmiechu i masz dość wszystkiego. Nawet pogody, która może robić
ci na przekór i może być piękna. Smutek, kiedy tracisz kogoś. Wtedy czujesz też
ból i chciałbyś zobaczyć tę osobę znów. Chcesz być szczęśliwy i wtedy odzywa
się tez egoizm. Nie zawsze możesz być szczęśliwy. Ludzie mają naprawdę dużo
uczuć, ale szybko je tracą i odchodzą.
— W sensie? — Baekhyun odwrócił głowę w stronę
okna, gdzie słonce powoli się chowało.
— Najczęściej jest to śmierć. Śmierć odbiera nie
tylko życie, ale też zabiera uczucie, a daje nowe —
możliwe, że gorsze. Tylko wtedy cierpią inni, bo kiedy człowiek umiera idzie
gdzie indziej.
Byun
pokiwał głową, po czym położył głowę na kolanach stwórcy. Traktował Wu jak
ojca. Kris uczył go wszystkiego; tak jak małe dziecko. Baekhyun wydawał się być
delikatny i zaczął budować własną osobowość. Kris nie dał mu oprogramowania.
Chciał, aby Baekhyun uczył się wszystkiego sam i doświadczył tego co ludzie.
Kris nie chciał, żeby ten chłopak miał coś w sobie sztucznego.
**
— Myślisz, że ludzie by mnie zaakceptowali? —
zapytał pewnego razu Baekhyun, pijąc wodę. Tak, mógł jeść jak ludzie. Kris
zbudował go z myślą jako ludzką, więc posiadł wszystko tak jak człowiek, tylko
miał te części mechaniczne.
— Myślę, że są zbyt mało tolerancyjni —
odparł Wufan.
— Co to znaczy?
— W moim odczuciu, boją się czegoś nowego. To
definiuję strach przed wszystkim. Na razie boją się mechanicznych maszyn, a
może za parę lat okazać się, że one będą na porządku dziennym. Teraz jednak
wszystko jest zabranianie, ludzie boją się nowszego świata, więc wybuchają
sprzeczki i zawiści. Nie akceptują tego, co może ofiarować inny człowiek. Nie
akceptują s i e b i e.
— Czyli by mnie polubili? —
zapytał Baekhyun, po czym wydął lekko dolną wargę. Kris zaśmiał się na ten
uroczy czyn.
— Polubiliby cię, z pewnością. Jesteś uroczy,
kochanie.
**
Morze
wydawało się być niespokojne i dzikie. Tak jakby było zwiastunem czegoś złego.
Kris zamknął okna, gdyż silny wiatr robił się lodowaty i już nie grzał tylko
schładzał. Baekhyun siedział na kanapie i patrzył się na jakiś punkt. Wufan
miał wrażenie, że już wszystkiego go nauczył. Baekhyun reagował jak człowiek,
więc nie martwił się, że ludzie będą go postrzegać jako maszynę. Sam czasami
gubił się we własnych wypowiedziach, nie mówił wyuczonymi kwestiami i nie robił
tego sztywno.
Wufan
zapisał w swoim notatkach wszystko o Baekhyunie. Wszystkiego czego się
dowiedział i jak reagował oraz czego nauczył się jego eksperyment. Notatki
wszystkie włożył do skórzanego dziennika i schował głęboko, gdzie nikt, albo
bardzo późno by to znalazł.
Woda
uderzała o brzeg bardzo silnie, aż się rozbryzgiwała.
Wtedy
Baekhyun poczuł przygnębienie i smutek.
Ból
poczuł, kiedy morze zabrało Krisa.
Zgorzkniałość
przyszła z czasem.
Tęsknota
wypalała dziurę w sercu.
Nienawiść
do Boga, że zabrał Wufana.
Miłość
pojawiła się dopiero wtedy, kiedy uświadomił sobie, że czuje te wszystkie
emocje, kiedy go zabrakło. Uświadomił sobie, że wszystkie uczucia zostały
wyparte przez inne.
Ludzie
są skomplikowani.
**
Chanyeol zatrzymał samochód, po czym opuścił
ręce po swoich bokach. Szczerze powiedziawszy nie chciało mu się nic, po tym
jak dowiedział się, że jego dziewczyna – z którą, swoją drogą był trzy lata –
zdradziła go z pierwszym lepszym. Nie wiedział dlaczego, ale teraz prawdę mówiąc,
nie obchodziło go to. Miał dość jej, swoich uczuć, ale także tej depresji,
którą zostawiła.
Chanyeol nie mógł powiedzieć, że mu nie
zależało. Wręcz przeciwnie, traktował ten związek jako coś poważnego, a nie
przelotny romans. Rodzina podsunęła mu pomysł, żeby pojechał w jakieś odludne
miejsce i poukładał wszystkie sprawy i szalejące myśli. Zgodził się, ponieważ
uważał, że to jest dobry pomysł, a on w końcu będzie mógł spokojnie odpocząć i
uporządkować własne życie.
Po naprawdę długim czasie wysiadł z samochodu,
po czym biorąc bagaż powędrował polną drużką do domu, który miał mu służyć
przez najbliższy tydzień. Droga nie zajęła mu dużo czasu. Przerzucił torbę na
drugie ramię i ruszył w stronę wejścia. Nie zwracał uwagi na otwarte okna,
dopóki nie wszedł do środka.
Firanki powiewały, a ciemne panele
kontrastowały z białymi zasłonami. Chanyeol nie dostrzegł ani grana kurzu,
jedynie co poczuł to zapach świeżo parzonej kawy i chłód wiatru.
Ściągnął buty i z przeczuciem, że nie powinien
tu być wszedł głębiej do domu. Z każdym kolejnym krokiem słyszał piosenki,
które leciały z jakiegoś odtwarzacza, a wiatr rozwiewał jego włosy, ponieważ
wszystkie okna były pootwierane na oścież. Chanyeol czuł się dziwnie.
Przecież mówili, że ten dom stał pusty od
dawien dawna i nikt tutaj już nie mieszkał od ładnych paru lat. Był zaskoczony,
że dom nie dość, że nie wyglądał na zniszczony, to to że jeszcze ktoś tu
mieszkał. Czuł się jak intruz, który włazi do cudzego domu.
Odwrócił się z zamiarem wyjścia, kiedy jego
serce stanęło, by po chwili ruszyć w szaleńczy bieg.
W wąskim korytarzu stał drobny chłopak, który
wyglądał na równie zaskoczonego co on. Jednak Park był bardziej przerażony,
ponieważ nawet nie słyszał jego kroków. Normalny człowiek pewnie szurałby
buciorami o podłogę, a tymczasem mieszkaniec tego domu przeszedł jakby wcale
nie stąpał po powierzchni.
— Um, wybacz — zaczął, po czym potarł sobie kark dłonią. — Myślałem, że nikt tu nie mieszka.
Chłopak chwilę mu się badawczo przyglądał, by
po chwili kiwnąć głową.
— Nic się nie stało — odparł lekko, zaskakując młodego mężczyznę
delikatnością swojego głosu. —
Rzadko kiedy ktoś tu wpada. Zresztą, to nieistotne. Chcesz herbaty?
Chanyeol pokiwał głową, zmieszany całą
sytuacją. Obserwował chwilę chłopaka, po czym ruszył za nim.
— Nazywam się Byun Baekhyun i mieszkam tu od
dwóch lat. Rzeczywiście, ludzie tu nie przychodzą, więc nie dziwię się, że nikt
nie wiedział, że ktoś zamieszkuje ten dom. Masz daleko do domu? — zapytał.
— Dość spory kawałek — Chanyeol oparł łokieć na blacie stołu, patrząc
na poczynienia Baekhyuna. Chłopak właśnie wstawił czajnik na palnik.
— W sumie mam propozycję. Zostaniesz tu na swój
ustalony czas, bo mi nie przeszkadza obecność kogoś innego. Dom jest duży,
sypialni i pokoi nie brakuje. Tylko nie wchodź do jednego, jest na końcu
korytarza.
Chanyeol bacznie obserwował chłopaka, gdy ten
zalewał gorącą wodą saszetki z herbatą. Robił to z wyczuciem, że Park zaczął
się zastanawiać czy aby na pewno on też zaparza tak zwykłą herbatę. Ocknął się
dopiero wtedy, gdy Baekhyun podstawił mu parujący kubek.
— Wypij, nie jest już tak ciepło, jak w dzień.
Rzeczywiście, na dworze robiło się zimno i
ciemno. Słońce pozostawiło po sobie pomarańczowe i różowe smugi, ale samo się
schowało, dając miejsce księżycowi, który leniwie się ujawniał. Lekki wiatr był
bardziej chłodny, niósł ze sobą woń bryzy i świeżego powietrza. Chanyoel
słyszał szum morza i odgłosy zwierząt z lasu. Baekhyun objął kubek swoimi
długimi palcami i zmrużył oczy. Wyglądał teraz jakby przypominał sobie coś
wesołego, ale zaraz po tym garbił swoje ramiona i wyglądał na przygnębionego.
Chanyeol już chciał spytać się co jest, kiedy Byun uśmiechnął się lekko.
— Idź spać. Jutro ustalimy wszystko, dobrze?
Obaj jesteśmy zmęczeni.
Park nie odpowiedział, intensywniej patrząc na
chłopaka. Coś mu nie pasowało. Jakby jeden element układanki w żaden sposób by
nie pasował do reszty. Skinął jedynie głową i biorąc ze sobą kubek ciepłej
herbaty ruszył na piętro.
**
Pierwsze dwa dni były jedną, wielką
niezręcznością. Oboje się nie znali i ciężko było im się dogadać. Chanyeol
nadal nie odzyskał pogody ducha po zerwaniu, przez co jeszcze ciężej było mu
rozmawiać z kimkolwiek. To nie tak, że nie chciał poznawać Baekhyuna, ale nie
chciał wchodzić w żadne relacje z kimkolwiek. Czy to był chłopak, dziewczyna,
dziadek, babcia. Po prostu nie czuł się dobrze. Chociaż na zewnątrz wyglądał na
zdrowego w środku gotował się z bezsilności.
Chanyeol odrzucił kołdrę, po czym pomaszerował
do szafy, aby wyciągnąć jakieś ubrania. Kiedy był już gotowy zszedł na dół, aby
zrobić sobie kawy. Dom był przesiąknięty tym zapachem oraz świeżością, ponieważ
bryza cały czas wlatywała poprzez otwarte okna.
Park już kierował kroki do kuchni, kiedy w oczy
rzucił mu się Baekhyun, zwinięty w kłębek na kanapie. Był owinięty w cienki
koc, a kubek z kawą stał na stoliku obok kanapy.
— Coś się stało, Baekhyun-ah? — Chanyeol zbliżył się do chłopaka, który
podniósł na niego wzrok. Uśmiechnął się do niego, tworząc ze swoich oczy lekkie
szparki. Wyglądał uroczo.
— Nic — mruknął, siadając prosto i klepiąc miejsce obok siebie. — Czasami mam wrażenie, że jestem sam i jest
wtedy mi cholernie smutno.
Park pokiwał głową, patrząc się na
nieskazitelną cerę chłopaka. Brązowe włosy opadały na czoło, a rzęsy rzucały
cień na jego bladych policzkach. Był piękny. Nawet Chanyeol musiał to przyznać,
ponieważ nie mógł ukryć faktu, że Byun był najpiękniejszą istotą jaką spotkał.
— Przypominasz mi mojego przyjaciela — powiedział nagle Baekhyun, mrużąc swoje oczy. — Był tak samo wysoki jak ty, czasami miał takie
miny jak ty. Naprawdę mi go przypominasz i zaczynam za nim tęsknić.
— Odszedł od ciebie? — zapytał Chanyeol, lekko odwracając się w
stronę swojego rozmówcy.
— W pewnym sensie — odparł na to chłopak. — Z tą różnicą, że nie może już wrócić. Mieszkał
tu ze mną. Był moim wsparciem w najtrudniejszych chwilach, a jak pomyślę, że
już go nie ma, mam ochotę sam umrzeć. Tęsknota robi dziwne rzeczy z ludźmi,
prawda?
Chanyeol nie odpowiedział, patrząc na zasłonkę,
która falowała na wietrze. Baekhyun miał rację, ludzie, którzy odchodzą
zostawiają pustkę, ale tęsknotę trudno uzupełnić, ponieważ ona zawsze nam
towarzyszy, nawet jeśli mamy przy sobie mnóstwo ludzi. Ale obcy nie zapełnią
miejsca po kimś bliskim naszemu sercu. Zawsze odczuwamy brak po kimś ważnym.
Chanyeol też czuł pustkę. Niewyobrażalną. Nie
miał do kogo się uśmiechnąć rano, ponieważ jego była dziewczyna była osobą,
która widziała jego poranny uśmiech. Nie miał też komu dokuczać podczas nauki,
nie miał już tego ciepła. To wszystko raniło, choć nie zdawał sobie sprawy, że
zerwanie zostawi bolesne ślady. Kiedy ją nakrył podczas zdrady czuł faktyczną
złość, ale po kilku dniach ona zniknęła, zastąpiona rozpaczą. To bolało, sam
już nie wiedział czy zdoła się pozbierać. Kochał ją. To nie była głupia
miłostka, która zniknęła następnego dnia. Był z nią w związku trzy lata. To
przecież coś znaczyło?
Nie mógł jej zrozumieć. Ile razy zapewniała go
o swojej miłości? Ile razy musiała mu kłamać prosto w oczy? Ile razy go
zdradziła? Ile razy musiał kupować jej kłamstwa? Ile razy dostawał nożem prosto
w serce?
Park poruszył się niespokojnie, zwracając na
siebie uwagę Baekhyuna.
— Wybacz — mruknął cicho. — Pewnie nie
chcesz mnie słuchać.
— To nie to, Baekhyun-ah — rzucił, po czym przeniósł na niego wzrok. — Po prostu o czymś sobie przypomniałem. Każdy
ma powód do smutku, nieprawdaż?
Byun pokiwał głową, po czym zatopił głowę w
swoim kocu. Zamknął oczy, a jego oddech się wyrównał. Wyglądał jak anioł.
Wyglądał tak delikatne, jakby miał się zaraz stłuc. Porcelanowa skóra wydawała
się tak nienaturalna, taka odległa, taka inna od ludzkiej.
Baekhyun na ogół wydawał się inny od ludzkich
istot. Zupełnie nie pasujący do pozostałych ludzi.
**
Chanyeol znalazł tym razem Baekhyuna na plaży.
Chłopak siedział na piasku, a jego biała koszulka przylegała do ciała pod
wpływem chłodnego wiatru.
— Z czym kojarzy ci się morze? — zapytał Baekhyun, prostując nogi. Jasne jeansy
ciasno przylegały do jego nóg, uwydatniając ich perfekcję. — Mi z czymś dzikim i nieuległym. Morza nie
można złapać w sieć i nie czuje tych wszystkich uczuć. Morze jedynie ukazuje
nam jak można się czuć.
— Morze jest dzikie. Zawiera w sobie dużo
tajemnic.
Byun pokiwał głową, odchylając ją w stronę
słońca. W jasnych promieniach słońca wydawał się być prawie przezroczysty. Był
taki blady, jakby na coś chorował. W rozmowie z nim Chanyeol już dawno
doszukiwał się jakiegoś sensu. Baekhyun był naprawdę zupełnie inną osobą od pozostałych.
Mówił coś, czego inni nie odważyli się na głos powiedzieć. Mówił o uczuciach,
choć inni nie zwracali na nie uwagi. Tak jakby dostrzegał coś, co inni uparcie
nie zauważali.
— Masz rację, zawiera w sobie mnóstwo tajemnic.
Każdy ma swój sekret, prawda? —
Baekhyun spojrzał na niego, a jego oczy wydawały się być jaśniejsze niż
zazwyczaj. One były piękne. Niezaprzeczalnie piękne.
— Tak, każdy ma swój sekret.
**
Kris
usiadł na swoim bujanym krześle, zatapiając się w lekturze i co jakiś czas
pisząc coś w swoim notatniku. Baekhyun spał owinięty w koc. Sam Wufan nie
wiedział w jaki sposób stworzył maszynę, która odczuwała wszystko co ludzkie;
zimno, głód i wszelakie uczucia. Był zadowolony z takiego obrotu spraw i zaczął
kochać Byuna jak syna, którego nie miał. Baekhyun był delikatny i kruchy.
Bardziej przypominał kruszynę – ponieważ nigdy nie został doświadczony przez
los. Kris chciał, aby został nienaruszony, żeby nigdy nie doświadczył złych
uczuć. Nie chciał, żeby poznał jak świat jest zepsuty. Jak ludzie są
egoistyczni i jak mogą zniszczyć samego siebie.
Nie
chciał, aby Baekhyun zasmakował tego zepsutego świata. Nie chciał, żeby ludzie
dowiedzieli się o nim, ponieważ to byłaby ostatnia rzecz jaką chciał zrobić.
Baekhyun był delikatny niż ktokolwiek inny. Był sekretem przed światem, a świat
był sekretem przed Baekhyunem. Oba światy nie mogły się ze sobą spotkać,
ponieważ świat ludzi jest zbyt silnie zepsuty, a Baekhyun zbyt łagodny, aby to
wszystko udźwignąć. Może był maszyną, może posiadał metalowe części, ale to nie
czyniło, że był tak samo chłodny jak metal.
To był
jego sekret. Chciał, by Baekhyun widział świat jak mu przedstawił. Żeby nie
cierpiał.
**
Chanyeol w środku nocy obudził się przez odgłos
wiatru. Usiadł na łóżku nadal zaspany, ale chwilę później spojrzał na okno.
Księżyc świecił jasno, wpuszczając swojego promienie do jego pokoju. Park
westchnął, po czym owinął nagie ramiona kocem. Wstał ostrożnie z łóżka, po czym
podszedł do biurka. Usiadł na krześle i położył dłonie na drewnianym blacie.
Minął tydzień od jego wizyty. Postanowił, że
jednak przedłuży swój pobyt, bo nadal czuł żal i pustkę. Na ogół czuł się
wypruty ze wszystkiego, ale obecność Baekhyuna jakoś łagodziła jego rozszarpane
serce.
Czarna dziura zostawiona przez jego byłą
dziewczynę pomniejszała się z każdą spędzoną sekundą w towarzystwie Baekhyuna.
Jego uśmiech, czy ich nienaturalne rozmowy dawały swego rodzaju ulgę. To nie
tak, że Chanyeol czuł się dobrze i mógł powiedzieć, że nie czuje żalu. Jego
serce powoli się regenerowało po całym zajściu i zaczynał wychodzić z ciemnego
dołka w jaki wpakowała go dziewczyna. Stwierdził, że czas zapomnieć o niej i
świństwach jakie mu wyrządziła. Musiał pokazać, że jest silny.
Poruszył się niespokojnie, zawadzając udem o
spód blatu biurka. Głuchy odgłos rozległ się po pokoju, a zaintrygowany
Chanyeol schylił się po ów przedmiot. Z zdziwieniem złapał do ręki stary
dziennik, który lada chwila mógłby się rozsypać. Zaskoczony otworzył na
pierwszej stronie, patrząc na starannie napisane litery.
Kimkolwiek
jesteś, witaj. Możliwie, że po pierwszej stronie po prostu wyrzucisz ten
dziennik, uciekniesz, zrobisz cokolwiek. Ale jednak wolę napisać powitanie.
Nazywam
się Wu Yifan, jestem doktorem. W tym dzienniku zapisałem wszystkie moje
obserwacje mojego eksperymentu. Od dnia narodzin, po dzień dzisiejszy. Baekhyun
jest specyficzną osobą. Nie wiem ile już go znasz, ale pewnie zauważyłeś dziwne
zachowania, prawda?
Zacznijmy
od tego, że Baekhyun nie jest człowiekiem. Jest maszyną. Stworzyłem go, a co
najdziwniejsze wygląda, żyje jak człowiek. Ma jednak własne zachowania. Mogło
ci się wydawać, że jest dziwny. Bo jest. On jest oryginalny, nie ma w sobie tej
sztuczności jak maszyny i jak ludzie. Jest prawdziwszy od nas wszystkich razem
wziętych. Baekhyuna łatwo zranić, ponieważ – jak zauważyłeś – nie ma bariery
jaką ludzie wytwarzają na innych. Baekhyun nie ma czegoś takiego, ponieważ od
zawsze mieszkał ze mną, a ja nie chciałem go ranić. Nie chciałem, żeby dowiedział
się jak świat wygląda. On jest za delikatny.
Baekhyun
nie może dowiedzieć się całej prawdy. Nie chcę, żeby cierpiał. I… jeżeli czyta
to ktoś, kto poznał Baekhyuna i nie uważa go tylko za maszynę, proszę zaopiekuj
się nim dobrze, zrób wszystko, aby Baekhyun zapamiętał świat dobrze. Nie zrań
go. Wiem, że mogę go zawieść, więc nie popełnij żadnego mojegp błędu. Mam
nadzieję, że Baek zaufa ci, aby opowiedzieć ci coś o swoim życiu. To jest
rozmowa jak z dzieckiem. Nie możesz go spłoszyć, ponieważ on ucieka jak mały,
przestraszony jelonek. Kolejna cecha, która jest inna od ludzkiej. On będzie
się bał. Sam zauważysz. Lub zauważyłeś.
Chcę,
żebyś wiedział, iż Baekhyun to nie maszyna bez serca, a bardzo ciepła i radosna
osoba. Tylko go poznaj.
Chanyeol z przesadną uwagą czytał wszystkie
zapiski, uwagi, zmiany w ciele Baekhyuna. Nie mógł oderwać wzroku, a kiedy
dotarł do końca zauważył, że słońce już wstało, witając nowy dzień. Zamknął
delikatnie dziennik i schował go do szuflady, po czym przekręcił klucz w zamku.
Wstał z niewygodnego krzesła, masując sobie zesztywniały kark. Teraz wszystko
ułożyło się w całość.
Lekkie kroki niczym ducha, blada cera oraz
niekiedy dziwne zachowania. Gdyby nie patrząc na to wszystko, Byun nie posiadał
sztywnych ruchów jak maszyna. Poruszał się z gracją kota.
Chanyeol ubrał jakoś koszulkę i zeszedł na dół.
Od razu powitał go zapach kawy oraz tostów. Zapach bryzy wypełnił jego nozdrza
i zalał jego płuca. Kochał to uczucie, kiedy chłodne powietrze otaczało go
zewsząd, jak rano czuł się rozbudzony ilekroć schodził na dół.
Baekhyun stał przy wysepce kuchennej, smarując
upieczony chleb marmoladą. Obok jego drugiej ręki stał kubek z parującym
napojem, a jak zawsze z odtwarzacza leciała przyjemna dla ucha piosenka.
Chanyeol nie wiedział czemu, lecz zdążył pokochać ten klimat, który wytworzył
się przez Byuna. Wszystko było poukładane i choć tak się nie wydawało, to ta
poranna rutyna dobrze im obu służyła.
Park doskonale zdawał się sobie sprawę, że już
nie będzie tak samo. Nie po tym jak dowiedział się, że Baekhyun jest maszyną.
Nie miał zamiaru jednak uciekać z krzykiem. Byun – tak samo jak opisywał Wufan
– miał uczucia, miał wszystko co człowiek powinien posiadać. Chanyeol też
zdawał sobie z tego sprawę – zdawał, to może za dużo powiedziane – on to po
prostu widział. Baekhyun nie zachowywał się jakoś szczególnie inaczej, może
miał swoje zachowania, w końcu nie żył wraz z ludźmi, ale właśnie przez swoje
insze zachowanie wyróżniał się i czynił swoją osobę wyjątkową.
Jak jakieś zrządzenie losu, Chanyeol także
zajmował się elektroniką. Nie miał tak obszernej wiedzy, ale głupi też nie był.
Nie zamierzał jednak dotykać się do Baekhyuna, nie był jakimś napaleńcem, że
tyka wszystkiego. Doszedł do wniosku, że jeżeli te zapiski znalazłby
nieodpowiedni człowiek, Byun mógłby pożegnać się z tym domem i wszystkimi
wspomnieniami. Taki człowiek nie zwracałby uwagi na zapiski, które były
przepełnione miłością ojcowską. Kris nie traktował Baekhyuna jako maszyny,
tylko jako człowieka – własnego syna, którego wychowuje. Te zapiski nie tylko
pokazały Parkowi budowę Baekhyuna, ale także jaką miłością musiał darzyć Kris
Byuna, że stworzył go na podobiznę człowieka, choć nim nie był. Jak wielka
musiała być miłość, że nie traktował go jak maszynę. Te wszystkie uwagi, słowa,
zlewały się w historię, nie tylko budowy eksperymentu, ale też co człowiek może
dokonać i jak wielka może być siła mechaniczna. Baekhyun nie miał
oprogramowania, posiadał własny umysł, sam myślał. Posiadał takie samo ciało
jak u człowieka. Nie przypominał w żaden sposób kreatury metalowej maszyny, jak
to ludzie mają w zwyczaju sobie wyobrażać.
Chanyeol musiał jednak w jedynym przyznać rację
Krisowi. Baekhyun nie byłby zaakceptowany przez człowieczeństwo. Jedynie
zraniliby jego uczucia. Zniszczyliby wszystko na co tak ciężko pracował Wufan.
Kris nie włożył w jego budowę tylko drogich części, ale także całe swoje serce.
A to byłaby ogromna strata. Najbardziej cenna, o ile nie była bezcenna.
— Co ty taki zamyślony? — delikatny głos rozniósł się po kuchni,
wreszcie docierając do Chanyeola. — To trochę dziwne jak tak odlatujesz.
Park potrząsnął głową, po czym usiadł na
krześle. Owinął palce na kubku, który podsunął mu Byun i lekko przekrzywił
głowę.
— Po prostu staram się dotrzeć do odpowiednich
wniosków — mruknął, upijając łyk
gorącej kawy. — Muszę sobie coś
uzgodnić.
Baekhyun spojrzał na niego spod grzywki i
uśmiechnął się promiennie. Kolejna cecha, która zapadła Chanyeolowi w pamięć i
którą tak pokochał. Stwierdził, że Baekhyun ma piękniejszy uśmiech od jego
byłej dziewczyny. Uśmiech szatyna był taki szczery, promienny i nie złudny,
tak, że mógł nosić miano najpiękniejszego uśmiechu na ziemi.
**
— Dowiedziałeś się, że jestem maszyną — powtórzył Baekhyun.
Chanyeol siedział na piasku, bawiąc się
brązowymi kosmykami włosów zastanawiając się jakim cudem są takie miękkie i
puszyste w dotyku. Głowa chłopaka leżała na jego udach, a samo ciało na gorącym
piasku. Wiatr nieco się uspokoił, dając im się nacieszyć słońcem. Ciepłe
promienie łaskotały ich ciała i nikły we włosach, zostawiając ślady wakacji i
delikatnej aury.
— Tak — potwierdził, a jego palce nawet nie zaprzestały poruszania się pomiędzy
kosmykami brązowych włosów chłopaka. — Ale spokojnie, nic ci nie zrobię.
Baekhyun podniósł na niego wzrok, a Chanyeol
znów musiał przyznać, że pokochał ciemny odcień brązu jego oczu. Był taki
piękny, delikatny i kruchy. Wydawał się być jak najpiękniejsza porcelana, która
była wręcz nie osiągalna, droga i łatwo było ją stracić. Był taki, że strata
bolałaby bardziej niż jakikolwiek ból.
— Jesteś inny, Chanyeol — kształtne usta wygięły się w uśmiech,
układając się w małe serduszko. Jego pełne, różowe usta przyciągały wzrok
Parka, co nieraz przerażało Chanyeola. — Naprawdę wyjątkowy.
— To ty jesteś wyjątkowy — zaprotestował cicho.
— Ale ty jesteś człowiekiem, a ja nie — odpowiedział na to Baekhyun, kładąc mi dłoń na
policzku. — To, że funkcjonuję
jako człowiek, nie oznacza, że nim jestem w pełni. Nie jestem człowiekiem, a
maszyną, która próbuje żyć jak człowiek.
— To nie ma dla mnie znaczenia, Baekhyun — Chanyeol złapał jego dłoń i położył mu ją na
miejscu, gdzie powinno bić jego serce. — Dla mnie zawsze będziesz wyjątkowy, nieważne czy jesteś maszyną, kosmitą,
człowiekiem czy czymkolwiek. Ważniejsze są uczucia, kim jesteś, a nie czym.
To była prawda. Baekhyun siał w sercu coś, co
nazywało się radością, chęcią do dalszego życia. Leczył jego serce, koił jego
zranioną duszę. Byun nie bawił się jego uczuciami, sam walczył ze swoimi. Obaj
odkrywali siebie, nie spieszyli się, a co najważniejsze wiedzieli o sobie
najcenniejsze rzeczy. Baekhyun nie wydawał się maszyną – nie przypominał jej w
żaden sposób i Chanyeol się postara, aby to w końcu zrozumiał. Bo to, że
posiadał metalowe części nie znaczyło, że nie posiadał duszy. Miał ją, czystszą
i piękniejszą od samej duszy Parka. To go wyróżniało, i to sprawiało, że serce
i uczucia Chanyeola znalazły nowego właściciela.
Baekhyun patrzył na niego chwilę, po czym
podniósł się powoli. Chwilę się wahał, ale szybko i łagodnie cmoknął go w
policzek.
Kolejna ludzka cecha Baekhyuna: posiadał
miękkie i puszyste usta. Mimo, że nie były ciepłe, ale zawierały w sobie
słodycz, lepszą niż czekolada.
— Dziękuję, że we mnie wierzysz, Chanyeol. — powiedział zachrypłym głosem, kładąc mu małe
dłonie na ramionach i spoglądając w jego oczy. — Dziękuję, że ze mną jesteś. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że
potrzebowałem kogoś. Poznałem smak samotności i bólu, a teraz czuję się lepiej.
Nie pomyśl, że wykorzystuję cię do złagodzenia swoich ran. Po prostu jesteś
moim lekarstwem na wszystko.
— Nie musisz nic mówić — Chanyeol łagodnie pogłaskał go po bladym
policzku. — Traktuj mnie jak
chcesz. Nasze obecności są do siebie zbliżone, nawzajem się potrzebujemy.
Baekhyun pokiwał głową, po czym opadł w jego
ramiona, przytulając się do niego. Ramiona Parka były jakby stworzone do
trzymania drobnego ciała w swoim uścisku. A drobne ciało wpasowało się w jego
objęcia tak jakby pasowały do siebie od wieków.
Słodka otoczka nie trwała krotko, lecz długo.
Nie było tu żadnego czarnego scenariusza, a Chanyeol nie musiał się o nic
martwić. To nie miało żadnego znaczenia. Obaj żywili do siebie uczucia tak
ciepłe, że nawet gorąco słońca nie był do tego porównywalne.
**
— Yeol, chyba będę musiał o coś cię poprosić — zawołał Baekhyun pewnego dnia, pojawiając się
w salonie z luźną koszulką na sobie.
Chanyeol podniósł na niego wzrok, kiedy
przyjemny głos Byuna dotarł do niego. Odłożył telefon na stolik, a jego brwi
powędrowały w górę.
— O co chodzi? — zapytał, przestając gapić się na obojczyki chłopaka.
— Musisz wymienić mi pewną część, bo czuję, że
mi zardzewiała — wyznał, prostując
plecy, a przy okazji coś chrupnęło. — I sam słyszysz. To trochę utrudnia mi funkcjonowanie, poza tym i tak musiałbym
ją wymienić. Nikt nie dotykał się do mojego ciała od dwóch ostatnich lat.
Park patrzył na chłopaka z szeroko otwartymi
oczami.
— A-ale ja… Boję się, że coś spieprzę — powiedział najszczerszą prawdę. — To, że zajmuję się technologią nie znaczy, że
umiem zadbać o ciebie w ten sposób.
— Chanyeol — westchnął Baekhyun, marszcząc brwi. — Wierzę w ciebie, a także potrzebuję. To naprawdę boli, a zapewniam cię, że
nie zrobisz mi krzywdy. Kris zamontował mi nerwy i to cholernie boli, i jest
uciążliwe.
Park wahał się, ale ostatecznie się zgodził.
Pozwolił, aby Baekhyun zaprowadził go do pomieszczenia. Drobniejszy chłopak
usiadł na betonowym łóżku, a Chanyeol odrzucając swoje obawy zaczął szukać
części. Kiedy miał ją w ręce, odwrócił się do Baekhyuna.
— Musisz rozciąć skórę – wyznał Byun. — To będzie boleć — mruknął.
— Co tak właściwe Kris zrobił? — zapytał Chanyeol, zakładając na siebie biały
fartuch i rękawiczki. Poczuł się w swoim żywiole. Kochał takie rzeczy, lecz bał
się, że zrobi krzywdę Baekhyunowi.
— Mam skórę — powiedział mniejszy. — Pod
nią znajdują się sztuczne kości i niewiele metalowych części. Nie mam pojęcia
skąd Wufan wziął komórki, ale posiadam skórę jak u człowieka. Zanim tak
wyglądałem miałem kilka widocznych diod. Krisowi to przeszkadzało, dlatego je
usunął. Musisz rozciąć skórę na dole pleców. Tam znajduje się ta zardzewiała
część – zmienił temat, kładąc się na łóżku, podkładając uprzednio jakiś cienki
materiał.
Chanyeol usiadł na taboreciku, który miał kółka
i na którym mógł spokojnie się poruszać. Dotknął jego lędźwi, czując miękką
strukturę skóry. Szczerze powiedziawszy bał się wykonać tę operację, ponieważ
wiedział dobrze, że nie jest taki dobry w tych sprawach. Ale musiał ulżyć
Baekhyunowi. Jeżeli go bolało, to musiał wykonać to o co go porosił.
Nacięcie nie było duże, dlatego blizna będzie
mało widoczna. Byun spał słodko, ponieważ Chanyeol podał mu leki nasenne, żeby
nie cierpiał niepotrzebnie. Skupił się też bardziej na własnej robocie.
Odnalazł wzrokiem zardzewiałą część, po czym delikatnie i z wyczuciem ją
usunął. Baekhyun nie posiadał krwi, co było tylko ułatwieniem. Dłonie Parka nie
drżały, dając efektywniejszą pracę. Założenie nowej części okazało się
trudniejsze niż usunięcie starej. Jednak nie było to nie do wykonania.
Po skończeniu wszystkiego, Baekhyun jeszcze
spał. Chanyeol pozbył się rękawiczek i fartucha i wziął chłopaka na ręce.
Zaniósł go do salonu i położył na kanapie na której lubili leżeć.
Zanim Byun się obudził, Chanyeol zrobił kawy i
postawił ja na stoliku w salonie. Przyjemny aromat świeżo parzonej kawy jedynie
ocucił Baekhyuna. Jego zaspane oczy, które miały w sobie iskierki były jednym z
tych piękniejszych widoków. Chanyeol zauważył, że powoli się uzależniał od
niego – nie była to jednak zła forma – Baekhyun był jak dobry narkotyk, który
mimo wszystko niweluje wszystkie okropności, zostawiając jedynie radość i
spokój ducha.
— Dałeś sobie radę? — zapytał Baekhyun, przytulając policzek do
białej poduszki. Jego ciemne oczy uśmiechały wraz z resztą twarzy, a radosne
ogniki nieco rozświetlały niemal czarne oczy.
— Dałem — przytaknął Chanyeol, siadając na podłodze obok kanapy i mieć twarz na
przeciwko tej Baekhyuna. – Zrobiłem kawy.
— Czuję oraz dziękuję.
Pomiędzy nimi zapadła cisza, komfortowa i
nieuciążliwa. Wszystko znalazło swoje miejsce.
**
Kuchnia była tak samo ważna jak salon, ona też
zapisywała w swoich ścianach istotne rzeczy. Ten dom był przesiąknięty
wszystkimi uczuciami, ale nigdy nie sprawiał, że obaj czuli się źle. Dom był
ich azylem, którego nie chcieli opuszczać, a mając siebie nawzajem potęgowali
swoje uczucia i przywiązanie do tego domu. Nic nie stało im na przeszkodzie.
Chanyeol patrzył się jak Baekhyun już normalnie
się porusza, a wszystkie metalowe części działają jak należy. Kris w swoich
zapiskach dokładnie nie opisał jak sprawił, iż Baekhyun ma ciało człowieka, ale
to nie było istotne. Chanyeol przekonał się, że jeżeli dotknie Baekhyuna
poczuje jedynie rozkoszną miękkość pod palcami, niżeli zimny metal. Byun jednak
nie był ciepły – to oznaczało brak krwi – ale nie aż tak, że nie dało się go
przytulać.
Chanyeol pokochał ich czułości. To nie tak, że
doszło do czegoś więcej jak przytulanie, ale Park czuł, że jego dziura w sercu po
stracie ukochanej powoli się zmniejsza. W sumie już praktycznie jej nie było,
ponieważ przywiązał się do nowej rutyny i twarzy do której kieruje uśmiech. W
nagrodę otrzymywał roześmianą buzię Baekhyuna, a to wystarczało, żeby Park czuł
się szczęśliwy.
Był już wieczór, więc postanowili zrobić
kolację. Byun wszystkim się zajmował, a Chanyeol jak zawsze siedział na krześle
obok wysepki kuchennej. W sumie mu to nie przeszkadzało, mógł patrzeć na
Baekhyuna do woli. On był taki piękny. Niepowtarzalny.
Chanyeol uświadomił sobie, że nie chce go
stracić. Że on jest naprawdę ważną istotą w jego życiu, choć przez przypadek
wpadli na siebie. Park nigdy nie był tak szczęśliwy ze swojej decyzji i nigdy
nie dziękował rodzicom za podsunięcie niebanalnego pomysłu. Baekhyun okazał się
aniołem, który koił jego wnętrze i nagradzał go uśmiechami, które zdążył
pokochać bardziej niż uśmiechy byłej dziewczyny.
— Yeol, pomóż mi — delikatny głos wybił go z rozmyśleń. Mruknął coś, a Baekhyun pokazał brodą
wysoko postawione naczynia.
Chanyeol wstał ze swojego miejsca i podszedł do
chłopaka. Stanął tuż za nim i sięgnął po talerze o które prosił Byun. Postawił
je na szafce i spojrzał w dół, aby napotkać ciemne oczy.
— Zawsze zastanawiałem się jak to być takim
wysokim — Chanyeol skupił swoją
uwagę na poruszających się ustach.
Z jego umysłu uleciały wszystkie racjonalne
myśli, zostawiając jedyną, której chciał się słuchać. Ujął twarz Byuna w swoje
dłonie, na co ten momentalnie ucichł i spojrzał na niego wielkimi oczami. Park
uśmiechnął się do niego delikatnie, po czym zgiął się, aby być na poziomie
twarzy Baekhyuna. Jego oczy z bliska były jeszcze bardziej piękniejsze niż z
jakiejkolwiek odległości. Zauważył, że jego wargi drżą, ale sam Byun nie
odepchnął go, jedynie położył swoje drobne ręce na jego przedramionach. Nagły
impuls zmusił go, aby pokonał tę znikomą przestrzeń i łączył ich usta w czułym
i pełnym uczuć pocałunku. Ich wargi pasowały do siebie jak do nikogo innego,
tworzyły swój nierówny taniec.
Usta Baekhyuna były chłodne, lecz nie zimne,
były za to miękkie i smakowały kawą oraz białą czekoladą. Słodka mieszanka była
uzależniająco i choć po raz pierwszy przelewali swoje uczucia w ten sposób,
Chanyeol wiedział, że już pokochał tę znaczną różnicę oraz słodki smak
uzależnienia.
Wargi Parka natomiast był ciepłe, a wręcz
gorące i smakowały gorzką kawą. Były lekko szorstkie i spierzchnięte, ale nadal
puszyste.
Obaj zatracili się w doznaniu, skradając sobie
coraz bardziej namiętne całusy. Dłonie Chanyeola powędrowały na talię mniejszego,
a Baekhyun natomiast zarzucił mu ramiona na szyje, przyciągając go jeszcze
bliżej. Nie robili nic, aby przerwać to co zaczęło się dziać. Nie musieli
wylewać swoich uczuć w formie słów, wystarczyła im ich obecność i te przyjemne
ciepło, które przelatywało przez ciało.
Usta współgrały ze sobą leniwie, a uścisk był
ciaśniejszy niż kiedykolwiek. Park czuł pod palcami miękką strukturę skóry,
chciał ją badać cały czas, chciał znaleźć wszystkie wrażliwe punkty i upajać
się miłością. Baekhyun wydawał się mieć takie samo zadanie, dlatego łapczywie
oddawał pocałunki, pozwalał zawładnąć sobą i wkraść się w serce zupełnie obcemu
człowiekowi, który go pokochał takim jakim był.
**
Przywiązanie powstaje długo, miłość nie jest
trwała, ale jeżeli znajdziesz tę jedyną osobę, wiesz, że wszystko przetrwa.
Przywiązanie jest częścią miłości, jest uzależnieniem od drugiej osoby. Jest
czymś wyjątkowym i na swój sposób urzekającym.
Chanyeol przywiązał się do Baekhyuna, a
Baekhyun do Chanyeola. Ich miłość nie powstawała szybko, rozwijała się
nieśpiesznie. Była częścią nich samych.
Pomimo, że Baekhyun nie był człowiekiem, był
maszyną, posiadał własne serce, duszę, rozum. Posiadał uczucia. Uczucia, które
były mocne, nie jak u zwykłych ludzi. Nie posiadał bariery, którą człowiek sam
sobie wytwarza, ale Chanyeol nie zrobił nic, co zraniło Byuna w jakiś sposób.
Koił rany swoją obecnością, ciepłymi słowami
oraz miłością, która wsiąknęła w cały dom oraz w nich samych. Rutynę, którą
sami wytworzyli nie dało się przełamać. Ona nie przeszkadzała. Była częścią ich
historii. Wszystko co było związane z nimi składało się na nich. Nie było
możliwości, żeby któryś z nich odwidział sobie te wszystkie uczucia, które tak
naprawdę pojawiły się nagle i niespodziewanie. Nikt nie przewidział co może się
stać.
Baekhyun pomimo, że był maszyną, nie człowiek,
umiał kochać. Umiał być bardziej opiekuńczy niż ktokolwiek inny. Umiał cierpieć
bardziej, umiał rozsiewać pozytywną energię nawet z błahych powodów. Umiał
cieszyć się z detali, drobnych i nic nieznaczących chwil. Ale nawet ulotne
chwile są ważne. Baekhyun kochał je jak każde inne, ponieważ być człowiekiem
nie znaczy istnieć i czuć.
Baekhyun był maszyną, ale czuł. Kochał,
cierpiał, zaznawał smutku, tęsknoty, samotności, bólu, cierpienia. Wszystkich
uczuć, które zdążył poznać oraz odkryć.
Chanyeol nie mówił, że Byun jest idealny, ale
potrafił docenić coś, co człowiek uznałby to nic niewarte uwagi. A o to nie
chodzi. Każda chwila naszego życia buduje nas, naszą historię.
Wszystko miało dla niego sens.
Nawet jeśli zamykał oczy już na zawsze, to
Baekhyun robił to razem z nim. I kiedy wszystko pozostało w ich domu, oni
cieszyli się czasem gdzie indziej.
Baekhyun nie był człowiekiem, lecz posiadał
wszystko co człowiek powinien posiadać.
**
a/n: cóż, obiecałam, ze będzie spam, więc
dodaję kolejnego oneshota. Naprawdę dziękuję za komentarze pod miniaturką, mam
nadzieję, że tym razem także mnie nie zignorujecie. LICZĘ NA WAS, TAK. A teraz
śpiewam sobie sto lat, bo mam urodziny, a co xD
Ojej! Nawet nie wiesz, jak bardzo mi się podoba ten oneshot. Jest bardzo w moim stylu, ponieważ to angst i supernatural. Zacznę od fabuły. Jest świetna. Wufan, który stworzył maszynę podobną do człowieka, spotkanie Baekyeola i budujące się pomiędzy nimi uczucie zrobiło ze mnie plamę na podłodze. Takie piękne rzeczy, wręcz zabijają. Baekhyun na serio był wyjątkowy. Nic dziwnego, że Wufan tak go kochał i chronił przed złem, bo ludzie to kreatury, które na pewno by go skrzywdziły. Na szczęście w jego życiu pojawił się Chanyeol. Dobrze, że on był inny od reszty i pokochał Baekhyuna. Idealnie to zakończyłaś! Tak romantycznie i z subtelnym akcentem! Prześliczny oneshot, który już pokochałam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
Genialne *-*
OdpowiedzUsuńTo jest.... OMG! Baek jest taki słodki i bardzo dobrze, że trafił na kogoś takiego jak Chanyeol, który będzie chronił go przed światem i złymi ludźmi.
OdpowiedzUsuńMotyw przedstawienia Baekhyuna jako maszyny... Mistrzostwo. Chociaż nie lubię ff z wątkami fantastycznymi, to jest boskie. :)
Pozdrawiam. ;)
Jejku jakie to śliczne ��
OdpowiedzUsuńKochana pisz jak najwiecej, bo jestes w tym genialna! Ten OS był taki słodki, że się w nim po prostu zakochalam ❤️
Pozdrawiam :)
Znowu zrobiłaś dużo błędów składniowych, logicznych i powtórzeń, ale kij z tym, bo opowiadanie jest tak świetne, że te błędy w żadnym stopniu nie zaniżą jego oceny :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne wpisy ;)
http://cnbluestory.blogspot.com/
To jest najpiękniejsze ff jakie czytałam :') styl, w którym to napisałaś i sposób w jaki opisałaś całą ich relację są po prostu idealne <3
OdpowiedzUsuń