pairing
dowolny, au, angst.
Biały dym wydobył się z pomiędzy warg,
tworząc małe kółeczko i swego rodzaju sztukę. Zimne powietrze wsiąkało do
ubrania i skórę, która robiła się chłodniejsza z każdą kolejną, mijającą
minutą. Skórzana kurta na pierwszy rzut oka wydawała się być
najbezpieczniejszym wyborem, lecz nie była, ponieważ wiatr odbierał najmniejsze
ciepło.
Pochmurne niebo tworzyło ponurą atmosferę,
bardziej cięższą niż była na początku. Papieros żarzył się jeszcze parę chwil,
po czym zgasł, uwalniając szarą chmarę dymu, który był wybawieniem. Gryzący
dym, uczucie wypełnienia w płucach odciągały myśli, a żarząca się końcówka
fajki przypominała wspomnienia.
Fajki smakowały inaczej, kiedy jeszcze żył. Każdy
dzień był inny, nawet pochmurny dzień jak dziś był radosny. Papierosy stały się
nieodłącznym elementem jego życia. One rozmywały bolesne obrazy, dawały tylko
pustkę, która była najlepszym rozwiązaniem.
Pet został rzucony na ziemię, a drewniana ławka
wydawała się być wygodniejsza niż zazwyczaj. Czy czuł się źle z tym wszystkim?
Cholernie źle.
Uczucie, które uważał za nic nieznaczące,
którego się wystrzegał, zniszczyło go doszczętnie. Miłość wydawała się inna,
miłym wspomnieniem, uczuciem. Dla niego była pustką, która szerzyła się z
każdym dniem bez niego. Ciemność zaciskała się wokół jego ciała, odbierała
światło, radość.
Dziura, która była spowodowana utratą osoby,
która była ważna, poszerzała się, tak samo jak pusta. Nie mógł wyzbyć się tego
okropnego uczucia. Tęsknoty, chęci, aby go przytulić jeszcze raz, pocałować, usłyszeć
jego śmiech, czy zobaczyć uśmiech na jego wargach.
Uczucie, które mu towarzyszyło od pogrzebu
ciągnęło za nim swoje cienie. Skutki miłości odcisnęły na nim piętno. Zgorzkniałość,
żal oraz niewyobrażalna wściekłość, że nie mógł być razem z nim. To wszystko
niszczyło go od środka, tak samo jak dym papierosowy, którym truł się
codziennie.
Chciał, żeby był jego na zawsze. Nie był, ulotnił
się, teraz zostały mu gorzkie wspomnienia, słodki smak miłości, którą upajał
się w wakacyjne dni. Czy te uczucia mogły zostać porównane do papierosa? W
sumie tak.
Papieros się wypalał, kiedyś musi się
skończyć, spalić. Tak było z miłością, paliła się powoli, ale zostawiała po sobie
zapach dymu, niekończenie słodki. Była jak trucizna – zależy na jaką trafisz.
Mógł powiedzieć, że trafił na tę słodszą
stronę, ale ona szybko się zakończyła, a w ustach pozostał mu smak gorzkości
pomieszanej z słodki wspomnieniami. Gorzko-słodki smak nie smakował jak
słodycz, ale wtedy uświadomił sobie, że jest za słaby by obronić najważniejsze
osoby.
Chcieć mieć go na zawsze nie zawsze
konfrontuje się z złośliwym życiem. Na zawsze nie mógł go mieć, ponieważ śmierć
postanowiła go zabrać, a go pozostawić samemu, z bolesnymi wspomnieniami, które
sztyletowały go za każdym razem.
To było gorsze niż jakiekolwiek tortury. Świadomość,
że nie może już go nigdy zobaczyć zabiła wszystko, uśmiech czy jakiekolwiek pozytywne
uczucia. Jak można być szczęśliwym, jeżeli coś silniejszego niż człowiek zabrało
ukochaną osobę? Czy można uśmiechać się jak dawniej, żyć teraźniejszością,
nigdy nie wracać do przeszłości?
Wspomnienia nadal dopadają, nigdy nie można do
końca zapomnieć. Można szukać sposobu, aby obrazy się zamazały – on zatapiał
się w dymie, który był tak samo matowy, jak jego głowa pełna wspomnień.
Nigdy nie palił, ale wszystko go do tego
popchnęło. Nie pił, nie brał narkotyków – po prostu palił.
Mimo, że te papierosy kojarzyły mu się z drobną
sylwetką, z tym ukochanym uśmiechem, z całym swym ukochanym, to jednak to
rozmywało łzy, które nie były potrzebne, jedynie pokazywały jak bardzo słaby
był.
Nie chciał płakać, udawał, że wszystko jest
dobrze. Lecz nie.
To wszystko nie znaczy, że nie cierpiał. To,
że trzymał to wszystko w sobie, potęgowało jego żal. Nie mógł się otrząsnąć. Jedynie
czego pragnął, to przytulić się do kruchego ciała i być przy osobie, którą
kochał.
Spojrzał na pochmurne niebo. Szare kolory
zlewały się ze sobą, a silny wiatr bawił się jego przydługimi kosmykami włosów,
które niesfornie wpadały mu do oczu. Ławka na której siedział była stara, nie
miała już takiego koloru jak za dawnych lat. Brązowej farby już nie było w
niektórych miejscach, a wydłubane imiona i serca jedynie dawały jej uroku i
tworzyły jej historię.
Nowa fala wspomnień zalała jego umysł, a oczy
zaszły mgłą, tak jakby miał zaraz się rozpłakać. Silny ból w sercu towarzyszył
mu zawsze, kiedy sobie przypominał rysy jego twarzy, kontur ust i wszystkich
rzeczy, które w nim kochał.
Nie wytrzymał. Łzy popłynęły z jego oczu,
tworząc dwie, małe ścieżki na policzkach, które zaróżowiły się od zimna. Małe
kropelki spadały jedną za drugą, na jego zaciśnięte dłonie, ławkę i ziemię. Nie
zatrzymywał potoku łez, nie powstrzymywał zduszonego szlochu, pozwalał, aby te
wszystkie emocje w końcu dały ujście.
Tak cholernie tęsknił. Tak cholernie mu go
brakowało. Tak cholernie wszystko bolało. Tak cholernie chciał być przy nim,
chciał mieć go na zawsze.
Nie zastanawiał się ile tu siedział, w sumie
mało go to obchodziło. Nie chciał przestać płakać, ponieważ czuł, że z każdą
łzą czuł się lżejszy. Jednak to nie pomogło mu uporać się z tęsknotą, która
wyżynała się w każdą jego komórkę, cząsteczkę wspomnień. Brak jego bolał
bardziej niż igły wbijane w jego ciało.
Brak obecności, brak wpasowanego ciała w jego
ramiona, ten wieczny brak, totalna pusta…
Otarł niedbale policzki, zostawił ślady, ponieważ
nie miał siły ocierać dowodu swojej słabości. Wyjął paczkę papierosów, po czym
zapalił jednego i włożył filtr pomiędzy spierzchnięte wargi.
Zmrużył lekko oczy, kiedy odchylił się na
ławce. Mżawka nie była deszczem, więc nie musiał wracać do ponurego mieszkania.
Poza tym nawet jeśli by padało, wątpił, że wróciłby do swojego lokum. Własne
mieszkanie też przymiatało wspomnienia, te namiętne, które dostarczały bólu niż
cokolwiek innego. Bo wtedy czuł jego ciepło i ciało, niż kiedykolwiek, i
gdziekolwiek indziej.
Gryzący dym wypełnił jego płuca, a umysł stał
się zupełnie czarny. Jakby ktoś odłączył telewizję, a zamiast obrazu pojawiłby
się czarny ekran.
Szary dym uciekał do nieba, a drobne kropelki
osadziły się na jego rzęsach i policzkach. Rozwarł usta, wypuszczając dym. Zaciągnął
się jeszcze raz, i jeszcze, po raz kolejny…
Nawet jeśli palił, wspomnienia były rozmyte, to
nadal nie zostały do końca zepchnięte na dno umysłu. To, że palił oznaczało to,
że próbował w jakiś sposób załagodzić swoją porozrywaną duszę. Za każdym razem
jak chciał ją posklejać, brakowało jednej części.
Osoba, która odeszła, wyrwała jego cząstkę,
zabrała coś, przez co nie mógł spokojnie żyć, ponieważ nie mógł ogarnąć się do
kupy.
Zaśmiał się gorzko, gniotąc peta na ławce. Przejechał
palcem po inicjałach, które były tam wyryte – zupełnie jak inne. Zacisnął usta,
po czym po raz ostatni spojrzał w niebo.
- Cholernie tęsknię – szepcząc zaczął. – Chciałem żebyś żył nadal,
siedział ze mną na naszej ławce, śpiewał dla mnie, chciałem, żebyś był mój na
zawsze. Nie wiesz nawet jak się czuję. Czuję się wypruty ze wszystkiego. Łzy
same się cisną, nawet nie mam siły ich powstrzymywać. To cholernie boli, nawet
nie wyobrażałem sobie jak można się czuć. Zostawiłeś w moim sercu dziurę, ale
nie mogę mieć do ciebie pretensji. To wszystko nagle wyszło… Ale tęsknota
pozostaje. Mam nadzieję, że wybaczysz mi, że nie mogłem być dla ciebie lepszy. Że
nie mogłem cię ochronić. Oddałbym życie, żebyś nadal żył, nadal rozsiewał tę
pozytywną energię. Po prostu mi wybacz.
Wstał z ławki, zostawiając paczkę fajek.
Ciągnął za sobą gorycz, mając nadzieję, że
kiedyś uda mu się zachować go dla siebie na zawsze.
**
Kolejny oneshot. Mam ich za dużo, więc są
dodawane w takie częstotliwości.
Chanyeol! Pierwsze, co przyszło mi na myśl, gdy przeczytałam początek. Chanyeol i paczka fajek to, jak pies i pchła. Troszkę nijakie te porównanie, ale przez późną porę nic lepszego nie przyszło mi do głowy. Wiesz, że kocham angsty, więc ten oneshot jest miodem dla mych ust, melodią dla uszy i kolorem zielonym dla oczu. Przez Twoje śliczne opisy mogłam się wczuć w Chanyeola (nazwiemy go tak, bo wiem, że pisałaś z myślą o nim) oraz jego realny ból za kimś, kogo stracił. A raczej za Baekhyunem! Nazwijmy rzeczy po imieniu! Podoba mi się również klimat, który utworzyłaś. Taki ponury, smutny oraz ściskający biedne serce, wypchane żalem i nostalgią. Uwielbiam Twój styl pisania! Na serio!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
Nominowałam cię do Liebster Award :D Wszystkie informacje znajdziesz tutaj: http://julieslastwish.blogspot.com/2015/07/liebster-award.html?m=1
OdpowiedzUsuńChociaż nie wiem jak skomentować, bo mało w tym fabuły, a rażących błędów nie ma, to zostawię po sobie ślad i napiszę, że naprawdę mi się podobało ^^
OdpowiedzUsuńFighting!
http://cnbluestory.blogspot.com/