środa, 29 lipca 2015

Be mine forever



pairing dowolny, au, angst.

Biały dym wydobył się z pomiędzy warg, tworząc małe kółeczko i swego rodzaju sztukę. Zimne powietrze wsiąkało do ubrania i skórę, która robiła się chłodniejsza z każdą kolejną, mijającą minutą. Skórzana kurta na pierwszy rzut oka wydawała się być najbezpieczniejszym wyborem, lecz nie była, ponieważ wiatr odbierał najmniejsze ciepło.
Pochmurne niebo tworzyło ponurą atmosferę, bardziej cięższą niż była na początku. Papieros żarzył się jeszcze parę chwil, po czym zgasł, uwalniając szarą chmarę dymu, który był wybawieniem. Gryzący dym, uczucie wypełnienia w płucach odciągały myśli, a żarząca się końcówka fajki przypominała wspomnienia.
Fajki smakowały inaczej, kiedy jeszcze żył. Każdy dzień był inny, nawet pochmurny dzień jak dziś był radosny. Papierosy stały się nieodłącznym elementem jego życia. One rozmywały bolesne obrazy, dawały tylko pustkę, która była najlepszym rozwiązaniem.
Pet został rzucony na ziemię, a drewniana ławka wydawała się być wygodniejsza niż zazwyczaj. Czy czuł się źle z tym wszystkim?
Cholernie źle.
Uczucie, które uważał za nic nieznaczące, którego się wystrzegał, zniszczyło go doszczętnie. Miłość wydawała się inna, miłym wspomnieniem, uczuciem. Dla niego była pustką, która szerzyła się z każdym dniem bez niego. Ciemność zaciskała się wokół jego ciała, odbierała światło, radość.
Dziura, która była spowodowana utratą osoby, która była ważna, poszerzała się, tak samo jak pusta. Nie mógł wyzbyć się tego okropnego uczucia. Tęsknoty, chęci, aby go przytulić jeszcze raz, pocałować, usłyszeć jego śmiech, czy zobaczyć uśmiech na jego wargach.
Uczucie, które mu towarzyszyło od pogrzebu ciągnęło za nim swoje cienie. Skutki miłości odcisnęły na nim piętno. Zgorzkniałość, żal oraz niewyobrażalna wściekłość, że nie mógł być razem z nim. To wszystko niszczyło go od środka, tak samo jak dym papierosowy, którym truł się codziennie.
Chciał, żeby był jego na zawsze. Nie był, ulotnił się, teraz zostały mu gorzkie wspomnienia, słodki smak miłości, którą upajał się w wakacyjne dni. Czy te uczucia mogły zostać porównane do papierosa? W sumie tak.
Papieros się wypalał, kiedyś musi się skończyć, spalić. Tak było z miłością, paliła się powoli, ale zostawiała po sobie zapach dymu, niekończenie słodki. Była jak trucizna – zależy na jaką trafisz.
Mógł powiedzieć, że trafił na tę słodszą stronę, ale ona szybko się zakończyła, a w ustach pozostał mu smak gorzkości pomieszanej z słodki wspomnieniami. Gorzko-słodki smak nie smakował jak słodycz, ale wtedy uświadomił sobie, że jest za słaby by obronić najważniejsze osoby.
Chcieć mieć go na zawsze nie zawsze konfrontuje się z złośliwym życiem. Na zawsze nie mógł go mieć, ponieważ śmierć postanowiła go zabrać, a go pozostawić samemu, z bolesnymi wspomnieniami, które sztyletowały go za każdym razem.
To było gorsze niż jakiekolwiek tortury. Świadomość, że nie może już go nigdy zobaczyć zabiła wszystko, uśmiech czy jakiekolwiek pozytywne uczucia. Jak można być szczęśliwym, jeżeli coś silniejszego niż człowiek zabrało ukochaną osobę? Czy można uśmiechać się jak dawniej, żyć teraźniejszością, nigdy nie wracać do przeszłości?
Wspomnienia nadal dopadają, nigdy nie można do końca zapomnieć. Można szukać sposobu, aby obrazy się zamazały – on zatapiał się w dymie, który był tak samo matowy, jak jego głowa pełna wspomnień.
Nigdy nie palił, ale wszystko go do tego popchnęło. Nie pił, nie brał narkotyków – po prostu palił.
Mimo, że te papierosy kojarzyły mu się z drobną sylwetką, z tym ukochanym uśmiechem, z całym swym ukochanym, to jednak to rozmywało łzy, które nie były potrzebne, jedynie pokazywały jak bardzo słaby był.
Nie chciał płakać, udawał, że wszystko jest dobrze. Lecz nie.
To wszystko nie znaczy, że nie cierpiał. To, że trzymał to wszystko w sobie, potęgowało jego żal. Nie mógł się otrząsnąć. Jedynie czego pragnął, to przytulić się do kruchego ciała i być przy osobie, którą kochał.
Spojrzał na pochmurne niebo. Szare kolory zlewały się ze sobą, a silny wiatr bawił się jego przydługimi kosmykami włosów, które niesfornie wpadały mu do oczu. Ławka na której siedział była stara, nie miała już takiego koloru jak za dawnych lat. Brązowej farby już nie było w niektórych miejscach, a wydłubane imiona i serca jedynie dawały jej uroku i tworzyły jej historię.
Nowa fala wspomnień zalała jego umysł, a oczy zaszły mgłą, tak jakby miał zaraz się rozpłakać. Silny ból w sercu towarzyszył mu zawsze, kiedy sobie przypominał rysy jego twarzy, kontur ust i wszystkich rzeczy, które w nim kochał.
Nie wytrzymał. Łzy popłynęły z jego oczu, tworząc dwie, małe ścieżki na policzkach, które zaróżowiły się od zimna. Małe kropelki spadały jedną za drugą, na jego zaciśnięte dłonie, ławkę i ziemię. Nie zatrzymywał potoku łez, nie powstrzymywał zduszonego szlochu, pozwalał, aby te wszystkie emocje w końcu dały ujście.
Tak cholernie tęsknił. Tak cholernie mu go brakowało. Tak cholernie wszystko bolało. Tak cholernie chciał być przy nim, chciał mieć go na zawsze.
Nie zastanawiał się ile tu siedział, w sumie mało go to obchodziło. Nie chciał przestać płakać, ponieważ czuł, że z każdą łzą czuł się lżejszy. Jednak to nie pomogło mu uporać się z tęsknotą, która wyżynała się w każdą jego komórkę, cząsteczkę wspomnień. Brak jego bolał bardziej niż igły wbijane w jego ciało.
Brak obecności, brak wpasowanego ciała w jego ramiona, ten wieczny brak, totalna pusta…
Otarł niedbale policzki, zostawił ślady, ponieważ nie miał siły ocierać dowodu swojej słabości. Wyjął paczkę papierosów, po czym zapalił jednego i włożył filtr pomiędzy spierzchnięte wargi.
Zmrużył lekko oczy, kiedy odchylił się na ławce. Mżawka nie była deszczem, więc nie musiał wracać do ponurego mieszkania. Poza tym nawet jeśli by padało, wątpił, że wróciłby do swojego lokum. Własne mieszkanie też przymiatało wspomnienia, te namiętne, które dostarczały bólu niż cokolwiek innego. Bo wtedy czuł jego ciepło i ciało, niż kiedykolwiek, i gdziekolwiek indziej.
Gryzący dym wypełnił jego płuca, a umysł stał się zupełnie czarny. Jakby ktoś odłączył telewizję, a zamiast obrazu pojawiłby się czarny ekran.
Szary dym uciekał do nieba, a drobne kropelki osadziły się na jego rzęsach i policzkach. Rozwarł usta, wypuszczając dym. Zaciągnął się jeszcze raz, i jeszcze, po raz kolejny…
Nawet jeśli palił, wspomnienia były rozmyte, to nadal nie zostały do końca zepchnięte na dno umysłu. To, że palił oznaczało to, że próbował w jakiś sposób załagodzić swoją porozrywaną duszę. Za każdym razem jak chciał ją posklejać, brakowało jednej części.
Osoba, która odeszła, wyrwała jego cząstkę, zabrała coś, przez co nie mógł spokojnie żyć, ponieważ nie mógł ogarnąć się do kupy.
Zaśmiał się gorzko, gniotąc peta na ławce. Przejechał palcem po inicjałach, które były tam wyryte – zupełnie jak inne. Zacisnął usta, po czym po raz ostatni spojrzał w niebo.
- Cholernie tęsknię  – szepcząc zaczął. – Chciałem żebyś żył nadal, siedział ze mną na naszej ławce, śpiewał dla mnie, chciałem, żebyś był mój na zawsze. Nie wiesz nawet jak się czuję. Czuję się wypruty ze wszystkiego. Łzy same się cisną, nawet nie mam siły ich powstrzymywać. To cholernie boli, nawet nie wyobrażałem sobie jak można się czuć. Zostawiłeś w moim sercu dziurę, ale nie mogę mieć do ciebie pretensji. To wszystko nagle wyszło… Ale tęsknota pozostaje. Mam nadzieję, że wybaczysz mi, że nie mogłem być dla ciebie lepszy. Że nie mogłem cię ochronić. Oddałbym życie, żebyś nadal żył, nadal rozsiewał tę pozytywną energię. Po prostu mi wybacz.
Wstał z ławki, zostawiając paczkę fajek.
Ciągnął za sobą gorycz, mając nadzieję, że kiedyś uda mu się zachować go dla siebie na zawsze.

**

Kolejny oneshot. Mam ich za dużo, więc są dodawane w takie częstotliwości.

3 komentarze:

  1. Chanyeol! Pierwsze, co przyszło mi na myśl, gdy przeczytałam początek. Chanyeol i paczka fajek to, jak pies i pchła. Troszkę nijakie te porównanie, ale przez późną porę nic lepszego nie przyszło mi do głowy. Wiesz, że kocham angsty, więc ten oneshot jest miodem dla mych ust, melodią dla uszy i kolorem zielonym dla oczu. Przez Twoje śliczne opisy mogłam się wczuć w Chanyeola (nazwiemy go tak, bo wiem, że pisałaś z myślą o nim) oraz jego realny ból za kimś, kogo stracił. A raczej za Baekhyunem! Nazwijmy rzeczy po imieniu! Podoba mi się również klimat, który utworzyłaś. Taki ponury, smutny oraz ściskający biedne serce, wypchane żalem i nostalgią. Uwielbiam Twój styl pisania! Na serio!
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nominowałam cię do Liebster Award :D Wszystkie informacje znajdziesz tutaj: http://julieslastwish.blogspot.com/2015/07/liebster-award.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Chociaż nie wiem jak skomentować, bo mało w tym fabuły, a rażących błędów nie ma, to zostawię po sobie ślad i napiszę, że naprawdę mi się podobało ^^
    Fighting!

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x