niedziela, 19 lipca 2015

00:00

00.00, kaisoo; au, angst.

Północ zawsze była inną porą, przynajmniej dla mnie.
Zawsze, kiedy siedziałem na parapecie okna, czułem to samo. Czułem zgorzkniałość, smutek, wszystkie negatywne uczucia. Północ dawała ciemność w której się kryłem, w której mogłem pokazać swoje łzy i zakopać się w swojej niedoli.
Umierałem z każdą sekundą.
Umierałem, kiedy patrzyłem na niego.
Umierałem ze świadomością, że nie mogę nic zrobić.
Te cztery zera dawały mi odrobinę ukojenia. O północy mogłem zapomnieć o Kaiu, który w dzień był roześmianym chłopakiem. W nocy, dokładnie o północy mogłem z powrotem stawać się słabym Jonginem, praktycznie dzieckiem, które potrzebuje odrobiny uwagi.
Zabijałem się takim życiem. Bo nie pokazywałem siebie, a sztuczną osłonę, tak grubą, że nikt nie miał prawa zobaczyć mnie prawdziwego. Tak było lepiej.
Kiedy byłem Kaiem nikt mnie nie oceniał, lubił, ba, nawet kochał. Jednak kiedy staję się znów Jonginem, słabym psychicznie smarkaczem, wiem, że nie jestem silny, tylko słaby, tak cholernie słaby.
Kyungsoo pokazał mi co to znaczy być silnym. Czułem się wyniszczony i nawet jeśli chciałem bardzo stać się Kaiem i Jonginem, jedną osobą, to poddawałem się. Mogłem być spokojny jak Jongin i silny, niezależny jak Kai. Ale to nic nie dało.
Byłem za słaby.
Kyungoo pomimo, że był drobnym mężczyzną dawał sobie radę. Dawał, choć nie był taki jak Kai. Po prostu był sobą.
A ja o północy stawałem się nikim. Stawałem się zdesperowanym dzieckiem. Stawałem się konającym człowiekiem.
Kochałem go. Szczerze. Kochał go Kai, zarówno jak Jongin.
Ale znów stawałem się za słaby, aby mu to powiedzieć. Znów byłem dzieckiem. Znów nie potrafiłem nic zrobić.
Bo o północy byłem nikim.
Ciemność nocy okrywała mnie swoim płaszczem. Zakrywała łzy, które tylko wtedy mogłem wylać, ponieważ w dzień nie byłem sobą. Choć był Kai i Jongin, to nie jestem ja. Żaden z nich nie składa się na mnie. Byłem na uboczu, tak jakbym wiecznie spał w swoim ciele, tak jakby oni obaj sterowali moim ciałem, dzieląc je na pół.
Kai był kimś w dzień.
Zaś Jongin był nikim w nocy, o północy.
A ja zakosztowałem wszystkich uczuć.
Czy byłem chory psychicznie?
Trudno określić, ale sądzę, że tak.
Kyungoo uciekł przede mną. Uciekł, ponieważ nie umiałem sam zapanować nad swoim życiem. Nie umiałem połączyć tych dwóch razem, stworzyć mnie.
Teraz tak myśląc, siedząc na parapecie okna i wdychając zapach drewna utwierdziłem się w przekonaniu, że nie powinienem istnieć. Moja egzystencja nie była niczego warta, ponieważ sam nie umiałem odnaleźć się w tym świcie. Dlatego stworzyłem dwóch mnie, którzy koszmarnie się różnili.
Może i bym był kimś, kiedy w końcu wziąłbym się w garść. Ale nie miałem najmniejszej ochoty.
Chciałem już zawsze zaszyć się w kokonie bezpieczeństwa północy. Byłem jak Jongin, zawsze uciekałem przed wszystkim. Nawet od miłości. A jeżeli już ktoś odwzajemnił moje uczucia, ja zawsze uciekłem jak tchórz. Zawsze nim byłem.
Prawda?
Egzystowałem gdzieś pomiędzy tą dwójką. Ale nigdy nie byłem jak Kai, ponieważ on zawsze potrafił postawić na swoim. Ja zaś mogłem porównywać się do marnego Jongina.
Kyungoo kiedyś mi powiedział, że będzie mnie kochał takim jaki jestem. Wierzyłem w jego słowa. Teraz jednak pozostał mi tylko żal, że zabawił się moją wiarą.
Gwiazdy migotały na niebie, a ciemność doszczętnie zalewała mieszkanie. Chłodny wiatr muskał moje nagie ramiona, a papieros – zwyczaj Kaia – żarzył się jeszcze, wypuszczając biały obłoczek dymu.
Nigdy nie mogłem zaakceptować sam siebie, dlatego byłem chory psychicznie. W przeciwieństwie do innych ludzi wiem, że mam rozdwojenie jaźni.
W dzień jestem Kaiem.
W nocy jestem Jonginem.
A kiedy połączysz ich razem wychodzę ja.
Kim Kai Jongin.
Który uwielbią godzinę zerową, bo daje mu poczucie bezpieczeństwa.
Północ jest zbyt piękna, abym chciał i mógł ją opuścić.
Dlatego zawsze stoję w miejscu, a ludzie odchodzą ode mnie, a ja nawet nie próbuję ich zatrzymać.
Ponieważ samotność to dobry przyjaciel. Poza tym ja mam jeszcze dwóch.
Zgasiłem papierosa w popielnice, napawając się chłodnymi smugami wiatru, który pieścił moje nagie ramiona. Nie dość, że granatowe niebo, to jeszcze wiatr, który należał też do moich ulubionych zjawisk.
Jestem dziwny, prawda?
Więc tak ma pozostać.
Godzina 00.00 jest moją godziną.
Pamiętaj.  

**

Nie wiem co to jest.
Jakaś miniaturka, tak. 

Edit: zapraszam na bloga, only-memoris, o tematyce hetero. Wszystkich zainteresowanych zapraszam ;;

1 komentarz:

  1. podoba mi się motyw północy i rozdwojenia jaźni. zwłaszcza, że podzieliłaś Jongina na dwie osoby. tą bardziej mroczną i słabą. szkoda, że Kyungsoo z nim nie wytrzymał i zostawił go. Jongin za nim tęskni, co jest słodkie i smutne. w sumie była to dla niego jedyna podpora w tym okrutnym świecie. miniaturka, choć krótko, co bardzo mnie boli, jest świetna. pełna przecudnych opisów. i jeszcze wzbudza grozę. dziękuję za Kaisoo!
    pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x