00.00, kaisoo; au, angst.
Północ
zawsze była inną porą, przynajmniej dla mnie.
Zawsze,
kiedy siedziałem na parapecie okna, czułem to samo. Czułem zgorzkniałość,
smutek, wszystkie negatywne uczucia. Północ dawała ciemność w której się
kryłem, w której mogłem pokazać swoje łzy i zakopać się w swojej niedoli.
Umierałem
z każdą sekundą.
Umierałem,
kiedy patrzyłem na niego.
Umierałem
ze świadomością, że nie mogę nic zrobić.
Te cztery
zera dawały mi odrobinę ukojenia. O północy mogłem zapomnieć o Kaiu, który w dzień
był roześmianym chłopakiem. W nocy, dokładnie o północy mogłem z powrotem
stawać się słabym Jonginem, praktycznie dzieckiem, które potrzebuje odrobiny
uwagi.
Zabijałem
się takim życiem. Bo nie pokazywałem siebie, a sztuczną osłonę, tak grubą, że
nikt nie miał prawa zobaczyć mnie prawdziwego. Tak było lepiej.
Kiedy
byłem Kaiem nikt mnie nie oceniał, lubił, ba, nawet kochał. Jednak kiedy staję
się znów Jonginem, słabym psychicznie smarkaczem, wiem, że nie jestem silny,
tylko słaby, tak cholernie słaby.
Kyungsoo pokazał
mi co to znaczy być silnym. Czułem się wyniszczony i nawet jeśli chciałem bardzo
stać się Kaiem i Jonginem, jedną osobą, to poddawałem się. Mogłem być spokojny
jak Jongin i silny, niezależny jak Kai. Ale to nic nie dało.
Byłem za
słaby.
Kyungoo pomimo,
że był drobnym mężczyzną dawał sobie radę. Dawał, choć nie był taki jak Kai. Po
prostu był sobą.
A ja o
północy stawałem się nikim. Stawałem się zdesperowanym dzieckiem. Stawałem się konającym
człowiekiem.
Kochałem
go. Szczerze. Kochał go Kai, zarówno jak Jongin.
Ale znów
stawałem się za słaby, aby mu to powiedzieć. Znów byłem dzieckiem. Znów nie
potrafiłem nic zrobić.
Bo o
północy byłem nikim.
Ciemność
nocy okrywała mnie swoim płaszczem. Zakrywała łzy, które tylko wtedy mogłem
wylać, ponieważ w dzień nie byłem sobą. Choć był Kai i Jongin, to nie jestem
ja. Żaden z nich nie składa się na mnie. Byłem na uboczu, tak jakbym wiecznie spał
w swoim ciele, tak jakby oni obaj sterowali moim ciałem, dzieląc je na pół.
Kai był
kimś w dzień.
Zaś Jongin
był nikim w nocy, o północy.
A ja
zakosztowałem wszystkich uczuć.
Czy byłem
chory psychicznie?
Trudno
określić, ale sądzę, że tak.
Kyungoo
uciekł przede mną. Uciekł, ponieważ nie umiałem sam zapanować nad swoim życiem.
Nie umiałem połączyć tych dwóch razem, stworzyć mnie.
Teraz tak
myśląc, siedząc na parapecie okna i wdychając zapach drewna utwierdziłem się w przekonaniu,
że nie powinienem istnieć. Moja egzystencja nie była niczego warta, ponieważ
sam nie umiałem odnaleźć się w tym świcie. Dlatego stworzyłem dwóch mnie,
którzy koszmarnie się różnili.
Może i bym
był kimś, kiedy w końcu wziąłbym się w garść. Ale nie miałem najmniejszej
ochoty.
Chciałem
już zawsze zaszyć się w kokonie bezpieczeństwa północy. Byłem jak Jongin,
zawsze uciekałem przed wszystkim. Nawet od miłości. A jeżeli już ktoś odwzajemnił
moje uczucia, ja zawsze uciekłem jak tchórz. Zawsze nim byłem.
Prawda?
Egzystowałem
gdzieś pomiędzy tą dwójką. Ale nigdy nie byłem jak Kai, ponieważ on zawsze potrafił
postawić na swoim. Ja zaś mogłem porównywać się do marnego Jongina.
Kyungoo
kiedyś mi powiedział, że będzie mnie kochał takim jaki jestem. Wierzyłem w jego
słowa. Teraz jednak pozostał mi tylko żal, że zabawił się moją wiarą.
Gwiazdy
migotały na niebie, a ciemność doszczętnie zalewała mieszkanie. Chłodny wiatr muskał
moje nagie ramiona, a papieros – zwyczaj Kaia – żarzył się jeszcze,
wypuszczając biały obłoczek dymu.
Nigdy nie
mogłem zaakceptować sam siebie, dlatego byłem chory psychicznie. W
przeciwieństwie do innych ludzi wiem, że mam rozdwojenie jaźni.
W dzień
jestem Kaiem.
W nocy
jestem Jonginem.
A kiedy
połączysz ich razem wychodzę ja.
Kim Kai
Jongin.
Który
uwielbią godzinę zerową, bo daje mu poczucie bezpieczeństwa.
Północ
jest zbyt piękna, abym chciał i mógł ją opuścić.
Dlatego
zawsze stoję w miejscu, a ludzie odchodzą ode mnie, a ja nawet nie próbuję ich
zatrzymać.
Ponieważ
samotność to dobry przyjaciel. Poza tym ja mam jeszcze dwóch.
Zgasiłem
papierosa w popielnice, napawając się chłodnymi smugami wiatru, który pieścił
moje nagie ramiona. Nie dość, że granatowe niebo, to jeszcze wiatr, który
należał też do moich ulubionych zjawisk.
Jestem
dziwny, prawda?
Więc tak
ma pozostać.
Godzina
00.00 jest moją godziną.
Pamiętaj.
**
Nie wiem co to jest.
Jakaś miniaturka, tak.
Edit: zapraszam na bloga, only-memoris, o tematyce hetero. Wszystkich zainteresowanych zapraszam ;;
Edit: zapraszam na bloga, only-memoris, o tematyce hetero. Wszystkich zainteresowanych zapraszam ;;
podoba mi się motyw północy i rozdwojenia jaźni. zwłaszcza, że podzieliłaś Jongina na dwie osoby. tą bardziej mroczną i słabą. szkoda, że Kyungsoo z nim nie wytrzymał i zostawił go. Jongin za nim tęskni, co jest słodkie i smutne. w sumie była to dla niego jedyna podpora w tym okrutnym świecie. miniaturka, choć krótko, co bardzo mnie boli, jest świetna. pełna przecudnych opisów. i jeszcze wzbudza grozę. dziękuję za Kaisoo!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam! :D