~~*~~
Chłodny wiatr poranka był niczym zimny prysznic
o wczesnej godzinie. Ulice były opustoszałe, jedynie raz na jakiś czas
przejechał samochód. Za dwie godziny miasto znów się obudzi i gwar dotrze do
jego zmęczonego ciała.
Poprawił kołnierz płaszcza i z ciężkim
westchnieniem ruszył na przód. Nie miał pojęcia dlaczego nie wybrał samochodu,
na spokojnie mógł się przebić, przecież nie było korków. Albo w sumie wolał się
przejść. Mógł się zabić, jadąc samochodem.
Chanyeol zacisnął zęby, po czym wyciągnął
paczkę papierosów. Od zeszłego wieczora ubył tylko jeden. Odkąd skończyła się
szopka z Hee, stopniowo się odzwyczajał od ciągłego palenia. Nie rzucił fajek,
to było zbyt silne, ale nie wypalał całej paczki na raz. Jedna paczka fajek
starczała mu na tydzień lub na dwa, zależy jak był zdenerwowany.
Minęło pięć okrągłych lat. Przez taki szmat
czasu przewijało się sporo ważnych spraw – mniejszych, większych, średnich.
Wszystko nie miało tak ostrego wydźwięku, ale to nie zmieniało faktu, iż stali
się prawdziwymi obywatelami.
Skądże znowu!
Czarne sprawy, układy, układziki – to wciąż
było ich światem i cóż, jak na razie nikt nie narzekał. Przynajmniej Chanyeol
nie słyszał takiego czegoś.
Niektórzy wydorośleli, niektórzy zaczynali
myśleć na poważnie ze swoim życiem prywatnym – nikt nie powiedział, że mają
siedzieć cały czas w ciemnych sprawach. Ich rodziny ponad dziesięć lat nie
wiedziały, że ich synowie robą takie
rzeczy. Taki stan rzeczy musiał zostać, to oni będą odpowiadać, ich rodziny
miały zostać czyste.
Jeżeli chodziło o sprawy w zespole…
Od ostatniego momentu też coś pomiędzy się
zmieniło. Nie, to nie była nienawiść. Ona wyparowała wraz z czasem, zacierając
swoje więzy.
Tao i Kris tak się kochali, że po prostu wzięli
ślub. Cztery lata byli już szczęśliwym małżeństwem i nikt nie śmiał im wchodzić
w drogę. Co najdziwniejsze, w takim związku byli jeszcze Xiumin i Chen. U nich
to się stało naturalnie. Co zaskoczeniem było, iż Suho i Lay też postanowili
posunąć się o ten większy krok w przód.
Kto żył na kocią łapę?
Na pewno on i Baekhyun. Oni byli inszą kwestią
w związku. Luhan i Sehun nadal trzymali się razem, ale nie wzięli ślubu i
wszyscy twierdzili, że jest to dla nich za wcześnie – może to nawet lepiej. Kai
i Kyungoo
Wszyscy myśleli, że oni nie wytrzymają w swoim
związku, ponieważ każdy myślał, że nie ma pomiędzy nimi krzty uczucia. Jakże
było zdziwienie, kiedy z dnia na dzień obaj przywiązywali się do siebie.
Chanyeol doskonale pamiętał słowa Jongina. Aż powiedział mu, że idealnie to
ujął.
„Pieprzyć
pierdolone zasady, ważne bym ja był szczęśliwy”.
On i Baekhyun… cóż, cały zespół myślał, że ich związek polegał na seksie. Oboje nie
dali po sobie poznać, co tak naprawdę jest pomiędzy nimi, ale obaj dobrze
wiedzieli, że to nie jest tylko seks. To było coś więcej, choć jakoś
szczególnie tego nie okazywali. Mieli swój własny sposób, choć nie polegał na
obłapywaniu się w miejscach publicznych – a ich dom takowe miejsce przypominał,
ponieważ dziesięciu mężczyzn to już widownia. Jednak ich apartament przypominał
azyl od tego co działo się na zewnątrz.
Sielankową pięcioletnią przerwę od wszystkich
poważnych zmartwień przerwał ich szef z cudowną wiadomością. To było jak kubeł
zimnej wody, po tak długiej przerwie.
Chanyeol westchnął w końcu, po czym z wolna
zapalił papieros. Gryzący dym wypełnił jego usta i płuca, a słodka ulga na
chwilę ogarnęła jego ciało. Wiatr zawiał mocniej, znów wybudzając go z transu i
uświadamiając go, że musi iść dalej. Jego telefon był cicho, co było mu
niesamowicie na rękę. Nie chciał, żeby teraz coś zawali mu na głowę.
Wspomnienia z przed pięciu lat były nadal
bolesne, takiego czegoś nie dało się zapomnieć. Nie ma takiej mowy, prawie
wszyscy stracili zmysły. Ktoś pobawił się nimi jak zabawkami, uraz jednak
pozostał.
Chanyeol nigdy nie twierdził, że byli ze stali.
Mogli siać strach, zgrozę, ale więzy pomiędzy nimi były silne, nieważne, co by
zrobili, odpowiedzialność ciążyła.
Poruszał się wolno, idąc chodnikiem, popalając
fajkę, ale nie sięgnął po kolejną. Z nieba zaczął powoli sączyć się wiosenny
deszcz.
Fajka nadal się żarzyła.
~~*~~
Kobieta nie wydawała się być rozmowna, co wcale
nie ułatwiało mu pracy. Burdele wciąż były miejscami, do których warto było
chodzić, ponieważ informacje płynęły stąd niczym rzeka.
W pokoju było ciepło i schludnie. Pomieszczenie
nie wyglądało na takie, w którym dzieją się nieprzyzwoite rzeczy – wręcz
wydawał się być przyjemnym dla oka pokojem. Niestety, Kai za dobrze znał takie
miejsca.
Uśmiechnął się do siebie kwaśno. Od kiedy
zaczął czuć lekką irytację w takich domach? W sumie sam nie wiedział, ale był
pewien, że jego niechęć szybko zniknie. Zaczyna się kolejna gra, choć tym razem
muszą być cholernie ostrożni. Jongin nie chciał powtórki. Wystarczył mu jeden
raz, który pozostawił na nim swoje ciemne smugi. Tym razem jednak miał dla kogo
żyć i nie zamierzał skończyć z poderżniętym gardłem czy kulką w głowię. Haniebna
śmierć, hm?
Kim Jongin westchnął głośno, prostując plecy.
Czuł się jakby powtarzał sytuację, ale tym razem miał na sobie krawat oraz
marynarkę. Kobieta, która siedziała przed nim była ubrana w czarną sukienkę z
wyciętym dekoltem, ale to jakoś go nie ciągnęło, by spoglądać do jej wycięcia.
Nie twierdził, że kobiety są brzydkie, oj nie! Takie damy były niewątpliwie
piękne, temu nie można było zaprzeczyć. Ten jeden dom publiczny posiadał niezłą
kolekcję fascynujących kobiet, piękny
i wytrawnych.
Przez te lata nic praktycznie się nie zmieniło
oprócz kilku szczegółów. Jeden dom znikł wraz ze śmiercią Hee, pojawili się
nowi panowie bądź panie. Jak na razie nie szaleli, ale to w sumie mogło się
zmienić.
Tym razem jednak nie było tak lekko jak
wcześniej. Ależ oczywiście, że raz na jakiś czas musi się coś dziać. Wtedy
byłoby za nudno.
Kai westchnął.
— Dobrze, nie chcesz mówić, to nie mów. Może
jeszcze cię odwiedzę — wymruczał
niskim głosem. Kobieta drgnęła, jakby wyrwana z jakiegoś transu.
— Słucham? — zmarszczyła brwi. Jest wargi zadrżały.
— Mówię jedynie, że kończę wizytę — Kai uśmiechnął się, podgryzając delikatnie
dolną wargę. — I być może odwiedzę
cię jeszcze raz. Sądzę, że nieraz się jeszcze spotkamy, kochanie.
Kobieta zmrużyła oczy.
— Co chcesz wiedzieć? Mogę jedynie ci
powiedzieć, że jest cicho. Aż za cicho, nie uważasz?
— Wiem, kochanie — Jongin wzruszył ramionami, po czym wstał. — Trzymaj się, skarbie. Nie chcę zobaczyć twojego martwego ciała.
Potem odwrócił się napięcie i wyszedł z pokoju.
Kolejna coraz cięższa cecha.
Cisza.
~~*~~
Suho zmarszczył brwi, opierając ciężar swojego
ciała na jednej nodze. Czuł się nieswojo, ponuro i irytująco. W środku niego aż
się gotowało, bo wiedział, że to nie jest kolejna dziecinna gra.
Informacji było brak, co było dziwne,
zważywszy, że przy Hee było naprawdę sporo wiadomości, a tu cisza.
Westchnął, czując pierwsze promienie słońca,
które wyłoniły się za ciężkich chmur. Wiosna miała dziwną woń, tak jakby zapach
kwiatów był pomieszany z krwią i dymem.
Junmyun wyjął telefon z kieszeni ciepłego
płaszcza, po czym wybrał jeden numer.
— Huh? — głos po drugiej stronie sprawiał, że Suho czuł szacunek, nawet jeśli nie
widział twarzy swojego rozmówcy.
— Szefie. Mógłbym prosić, aby pan zawiadomił
chłopców by się stawili w pańskim biurze?
— A co się stało?
— Musimy porozmawiać. Za pół godziny będę u
pana.
Junmyun zakończył rozmowę, z powrotem wkładając
telefon do kieszeni. Raz jeszcze spojrzał na słońce, po czym ruszył w drugą
stronę.
Niebo wyglądało jakby krwawiło, a cienie
zaczęły się powoli tworzyć.
~~*~~
W pomieszczeniu było ciemno, dlatego, że
żaluzję były opuszczone i żadne promienie nie miały prawa się przedrzeć.
Oddechy mieszały się ze sobą, a powaga sytuacji było wyjątkowo ciężka i powoli
zaczynała się wlewać w ich organizmy.
— Nie ma informacji — to Kris wypowiedział słowa, które były jasne
dla nich wszystkich, ale nikt nie miał odwagi ich wypowiedzieć.
Mężczyzna za biurkiem położył dłonie na
drewnianym blacie, dokładnie ich oglądając. Sprawa nawet dla niego prezentowała
się czarno i na chwilę obecną nie widział żadnego światła z tego ciemnego
tunelu.
— Jest źle, kochani — zza ich pleców odezwał się kobiecy głos.
Wszyscy jak na komendę odwrócili się s stronę kobiety. — Witajcie.
Madame także nie zmieniła się wiele. Nadal była
piękną kobietą z czarnymi włosami, niesfornie spadającymi na ramiona.
I znów kolejne déjà vu.
— Czuję się jak pięć lat temu, ale szczerze? Ani
trochę mi to nie odpowiada. Mam ochotę pieprznąć to w cholerę, ale tak to nie
działa — Chanyeol wyjął papierosa
i go zapalił. Dym rozniósł się po pomieszczeniu, a ten z przyjemnością czuł jak
wypełnia jego płuca. — Praca do
czegoś zobowiązuje.
Chanyeol miał rację. Ich szef nikogo nie
zmuszał, by tu został – co było największym jego sukcesem, ponieważ przez takie
zachowanie bardziej ich utrzymał przy sobie niż ktoś, kto grozi śmiercią.
— Junmyun — miękki głos mężczyzny zwrócił uwagę jego podwładnych. — Dzwoń do Jinkiego.
~~*~~
— Pieprzenie kotka za pomocą młotka — wymruczał Onew. — To znów mi nie pasuje, wiesz? — młody mężczyzna odchylił się na swoim krześle,
w końcu odwracając się w stronę jego rozmówcy. – Nie powiem, że tęskniłem za
tym, ale czasami brakowało mi tego dreszczyku.
Suho uśmiechnął się ciepło.
— Możesz porównać się z nami.
Jinki prychnął cicho.
— Dobrze, że mój zespół jest tak samo
pierdolnięty jak ja. Tak to dawno bym siedział w celi, zjadając obrzydliwe
posiłki w więzieniu.
— Tknąłbyś to? — Junmyun wydawał się być rozbawiony.
— Oszalałeś? Oczywiście, że nie.
Policjant stanął na równych nogach, otrzepując
ubranie z niesiniejącego brudu. Po chwili się uśmiechnął, po czym pochylił się
nad biurkiem.
— Wiesz, że możesz na mnie liczyć, prawda? Tylko
nie przesadzajcie. Nie wiem jakim cudem was polubiłem, ale jak na razie wam
pomogę. Centrala nadal mnie wkurza i nie mam zamiaru tej nienawiści usuwać. Ona
w sumie was przy mnie utrzymuje.
Junmyun westchnął ciężko.
— Dzięki, Jinki. Jeżeli będziesz coś wiedzieć,
na temat Cieni, to proszę zadzwoń do
kogokolwiek z nas.
— Jasne — Onew uśmiechnął się. —
Możecie na mnie liczyć.
Suho skinął w podzięce głową. Odwrócił się i
już zmierzał w stronę głównych drzwi, kiedy krzyk policjanta zatrzymał go.
— Junmyun, pozdrów ode mnie Laya!
Suho uśmiechnął się pod nosem.
— Oczywiście.
~~*~~
— Chłopcy? Cienie ruszyły. Mam nadzieję, że tym
razem nikt z was nie odstawi szopki i będziecie się dzielić wspólnie
informacjami. Nie mam pierdolonej siły znów szukać któregoś was. A tym bardziej
nie chcę oglądać waszych zastygłych gęb. Trzymajcie się. To coś poważnego.
~~*~~
a/n: zacznę od mniej przyjemnej sprawy. Wrócił
mi kryzys, który zwalczałam prawie dwa miesiące, było dobrze przez kilka dni,
dziś czuję się wypalona. Ponadto, jest bardzo mało motywacji, pewnie wśród was
są autorki i wiecie, że komentarze są ważne. A tu taka klapa. I jak ja mam do
cholery pisać, jak ja sama nie umiem się zmotywować? Zresztą, mogę nie pisać.
Nie wiem co będzie, ale na dzień dzisiejszy jest źle, jak widać. Nie wiem jakie
będzie wasz zdanie, ale ja mam czasem dość. Miejmy nadzieję, do zobaczenia~
A, jak coś, to przeczytajcie Sfrustrowany
Pisarz, to akurat jest ważny tekst, więc nie chce, żebyście go olali. To tyle.
Nadal nie wiem o co chodzi z cieniami i tymi innymi, ale idk.. mózg mi zapewne wyparował, albo specjalnie mam żyć w niewiedzy :")
OdpowiedzUsuńRozdział świetny i nawet nie wiesz, jak bardzo cieszę się, że piszesz 2 część .-.
PISZ, PISZ, PISZ, bo umiesz i nie marnuj talentu, którego inni mogą Ci pozazdrościć...
jeżeli się poddasz, to będę nawiedzać Cię w snach z tasakiem w ręku.. i to nie jest żart, bo jestem teraz poważna jak zawał serca ;;;;
weny i czekam na kolejne~~
/Miyuki
Mianhe, Mianhe,Mianhe. Naprawdę przepraszam, ze mnie tu nie było, ale mam teraz straszny zapi**dol i bede go miała jeszcze przez jakiś czas, ale koniec o mnie. Co do rozdziału to wooow, poczułam się jakbym czytała kryminał Maxa Collinsa, moze dlatego, ze po prostu go uwielbiam. Jedyne co mi nie pasuje to hunhan, brr. Każdy kto mnie zna wie, jka bardzo niecierpie tego paringu, ale tutaj staram sie to zignorować.
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie podejście i chłopaków i ich szefa, a najbardziej jinkiego xd jest świetnie, ja mam ciarki i czekam na kolejny :)
Nawet nie wiesz, jak miło jest znów poczuć ten klimat, choć troszkę się zmienił. Mam na myśli to, że chłopacy połączyli się w pary. O dziwo, Kai również! A pamiętam, że niechętnie nawiązywał z kimkolwiek bliższe znajomości. Niestety zło pozostało i przybrało jeszcze gorszą formę. Ale oni sobie z nimi poradzą, prawda? Tym bardziej, że mają wsparcie w postaci Jinkiego i jego załogi. Na serio nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że wracasz z tym ff!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dużo weny kochana! :D
Pierwszy rozdział shadow *-*
OdpowiedzUsuńOd razu na nowo wkręciłam się w ten klimat! Nie mogę się doczekać kolejnych! Potrzebuję większej dawki tego :D
http://cnbluestory.blogspot.com/
To było ciekawe, strasznie nie mogę się doczekać reszty. Więc walcz! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń