piątek, 20 marca 2015

Hate or Love? [1]



Ostrzeżenia dotyczące opowiadania: Przekleństwa (duuuużo przekleństw), nadużywanie słowa „pinda”. No i mój spaczony humor.


Jak wylądować w niekorzystnej dla nas sytuacji i jak z tego wybrnąć.


Rodzina państwa Byun była dziwna. Żeby nie powiedzieć pieprznięta.
Pani Byun długo nie mogła zajść w ciążę, koniecznie chciała mieć córkę, ale los był dla niej przewrotny i dał jej syna. Nie mogła powiedzieć, że go nie kocha, wręcz przeciwnie! Tylko postanowiła wychować go na delikatnego mężczyznę.
Byun Baekhyun był zupełnie inny od pozostałych chłopców. Zamiast grać w piłkę nożną, siedział z mamą i robił ciastka, zupełnie jak dziewczyna. Kochał delikatne rzeczy, jego osobowość pod wpływem mamy różniła się od hardej ręki ojca i macho kolesiem nie był. Można powiedzieć, że był dziewczyną w skórze faceta.
Otóż, NIE. Tu można bardzo się pomylić. Baekhyun pomimo takich zachowań, miał w sobie odrobinę męskości. Nie był cnotką, nie zalewał się łzami na filmach romantycznych jak dziewczyny (czyt: jego mama), i nie bronił się od brzydkich słów, choć rzadko używał przekleństw.
Miał łagodne uosobienie, po za tym posiadał też delikatną budowę ciała oraz twarz dziewczyny. Kochał pomagać innym, i tak samo jak kobiety miał niewyparzoną gębę i wściekał się o byle co. Pytacie się, dlaczego to tak ma być, przecież Baek to facet. Otóż, każdy ma inną osobowość, a Byun był idealnym materiałem na żonę i gospodynię domową.
Rodzina państwa Park była wpływowa. Byli obleśnie bogaci (nie żeby państwo Byun nie miało pieniędzy). Parkowie byli odrobinę sztywniejsi, prowadzali się zasadami panującymi w tymże świecie. Tak jak mówiono, dążyli do celu po trupach. Ich syn – Park Chanyeol zwał się suczą królową – oraz jak kto woli – diabłem. Pytacie czemu? Był chamski, jak ktoś mu się nie spodobał robił mu ciągle wyrzuty, aż ten ktoś nie wytrzymywał. Szedł rzucać się z mostu, byleby nie rzucać się w oczy Parkowi. Chanyeol też chciał mieć wszystko pod kontrolą, nienawidził nieposłuszności, dlatego każdy nazywał go wyniosłym dupkiem, który patrzy tylko na siebie.
Co więc złączyło te dwie, różniące się rodziny? Jaki był powód?
Małżeństwo ich słodkich pociech.


— Czyli mówisz, że masz wziąć ślub — mruknął Xiumin, przyjaciel jak i zarówno brat przyrodni Chanyeola. — W sumie nie jest to takie straszne, ja też mam męża. Można się przyzwyczaić.
Chanyeol spojrzał na niego krzywo, odrzucając z furią ręcznik, którym wycierał włosy.
— Można się przyzwyczaić? — prychnął. — Mam dwadzieścia trzy lata, nie chcę się żenić — mruknął.
— Twoi rodzice mają w dupie twoje zdanie — poinformował go brat. — Będzie musiał się ogarnąć, kochanie. Związek nie jest przelotnym romansem.
Chanyeol nie opowiedział, bo wiedział, iż przegra tę rozmowę. Minseok był gorszy od niego, można powiedzieć wręcz, że jako jedynego nie ruszały chamskie odzywki. Xiumin posiadał już męża z którym był całe cztery lata. Chen był inny od Minseoka, bardziej żywiołowy, ale za to podatny na zaczepki, dlatego kończyło się to na płaczu. Xiumin nigdy nie zostawiał go z Chanyeolem, ponieważ Jongdae wyszedłby z pokoju całkowicie siwy.
— To nie tak, powiedziałem, że nie chcę się żenić, ale nie powiedziałem, że tego nie zrobię — młody Park wzruszył ramionami. — Tylko… ja i mój przyszły mąż… Cóż, znamy się i nie pałamy do siebie sympatią.
Minseok uniósł brwi, zakładając nogę na nogę. To zaczynało się robić intrygujące, choć nigdy nie mieszał się w sprawy rodziny Parków. Po co to miał robić, miał własne problemy, a czasami miał dość marudzenia swojego przyrodniego brata.
— Jeżeli choć raz słyszałeś o Byun Baekhyunie, to wiedz, że nie będzie z tego związku dzieci.


Baekhyun podlewał właśnie kwiatki w ogrodzie, kiedy głos matki przywołał go do niej. Odłożył konewkę i wręcz ślimaczym tempem udał się do salonu, gdzie starsza kobieta przebywała, pewnie szyjąc.
Mama Baeka zajmowała jedno krzesło przy stole i robiła jakieś robótki ręczne. Na widok syna uśmiechnęła się ciepło, a wokół oczu pojawiły się drobne zmarszczki. Była piękną kobietą – Baekhyun odziedziczył po niej drobną sylwetkę i urodę, która niejedna dziewczyna mogła mu pozazdrościć. Byun nigdy nie narzekał, że jest niski, czy wygląda na dziewczynę. To mu wszystko nie przeszkadzało, dopóki ktoś nie wykończy jego zapasów cierpliwości.
— Wiesz, że bierzesz ślub, prawda? — zapytała niby od niechcenia, ale Baekhyun dobrze wiedział, że zależy jej na tym małżeństwie.
— Wiem — mruknął.
Nienawidził Park Chanyeola, ale nie miał zamiaru wycofać się z tego pierwszy. Był uparty, zupełnie jak baba, nie chciał dać satysfakcji olbrzymiemu dupkowi, który nieraz nie mieścił się w drzwiach. Idiota.
— Mam nadzieję, że nie zrobisz wszystkiego, aby odwołać uroczystość — odezwała się znów.
— Ależ oczywiście, że nie! — zaprzeczył szybko. — Tylko myślę, że nie dogadamy się nawet w drugim życiu.
— O to się nie martw – zaświegotała jego mama. — Jedziemy na wycieczkę w tym tygodniu, chcę, żebyś się odprężył. To będzie dość stresujący czas dla nas wszystkich.
Baekhyun pokiwał głową. Nie chciał wychodzić za mąż, ale też nie chciał być jak bohater tandetnej dramy, który ucieka przez okno, a koniec końców i tak ląduje w łóżku swego narzeczonego. Baekhyun skrzywił się, po czym udał się do swojego pokoju. Odechciało podlewać mu się kwiatki, w ogóle jego życie zaczynało wyglądać jak burza. A to wszystko przez wiadomość, iż będzie musiał żyć z Park Chanyeolem pod jednym dachem przez całe życie.
Już się odwracał żeby wziąć potrzebne rzeczy do kąpieli, ale wtedy ktoś z zaskoczenia przywalił mu kijem w głowę.
No pięknie, kto wpuszcza bandytów do domu?


Czarną pustkę zaczynały przedzierać jakieś jasne smugi i – o mój Boże – dźwięki świerszczy i dzikiej przyrody.
Baekhyun czuł się jakby wypił ze trzy litry alkoholu, potem przywalił głową w ścianę, a później słoń postanowił potańczyć – oczywiście, że na jego biednej głowie. Uchylił powieki, a ostry ból od razu go zaatakował. Leżał na liściach bananów. Na. Liściach. Bananów.
CO.
Baekhyun nie zerwał się szybko ze swojego legowiska, ponieważ nie czuł się na siłach i miał wrażenie, że zwróci wszystko, włącznie ze swoim żołądkiem. Tępy ból rozchodził się, aż do karku przez co czuł się gorzej niż po wypiciu całej ciężarówki alkoholu.
Usiadł na podłożu i pokręcił głową niczym pies. Wbił spojrzenie w przestrzeń, lustrując wszystko. Zieleń, zieleń, i wszędzie kurwa zieleń.
Przywieźli mnie na jebaną wyspę, jak cudownie.
Byun pokręcił znów głową i wtedy coś zauważył.
Biała kartka leżała na liściach. Wziął ją w dłonie i otworzył. Literki składały się w pismo jego matki, aż za dobrze znał jej styl pisania.

Kochanie, wraz z panią Park postanowiłyśmy dać wam czas na zapoznanie. Nie zostałeś porwany, spokojnie. Wybacz, że posunęłam się do tego, ale wątpiłam, że zechcesz sam to zrobić. Więc ty i Chanyeol-ah macie czas dla siebie. Bawcie się dobrze, tylko musisz znaleźć dom. Zaopiekowałam się twoimi rzeczami, więc nie musisz się o nie martwić. Kocham cię, mama.

Co. Do. Cholery.   
— Wy sobie, kurwa jaja robicie!!! — wrzasnął, aż ptaki, które siedziały na gałęziach odfrunęły spłoszone.  


Chanyeol kurczowo ściskał w dłoniach swój telefon, ale on niewiele dawał, ponieważ nie było jakiekolwiek zasięgu – wcale się nie zapowiadało, żeby był. Było mu zimno, las chłonął wszystkie dźwięki, a on miał już dość.
Mógł teraz powiedzieć, że darzył swoich rodziców szczerą nienawiścią.
Nie. Nie miałby wyrzutów sumienia.
Po jasną cholerę go zostawili na jakiejś pieprzonej wyspie? Nie było wyjścia, a jak już coś, to zewsząd otaczała ich woda. Co, miał sobie zrobić tratwę? Z czego? Z łodyg zieleni?
Taa, jasne, jeszcze zostanie Tarzanem, który skacze po drzewach jak małpa albo goryl.
Chanyeol odwrócił się niemrawo w stronę kolejnego dźwięku i już pożałował swojej decyzji. Dosłownie naprzeciw niego stało… coś. Pewne było, że to zwierzę, ale ni cholery nie wiedział do jakiego gatunku należało. Mógł jedynie stwierdzić, że to przerośnięty dzik. Tylko od kiedy dziki stacjonują na egzotycznej wyspie?
Wielkie coś wydało z siebie dźwięk i zaparło się zupełnie jakby szykowało się go gonitwy. Kopyta zaczęły rozgrzewkę, a małe oczy zapłonęły dzikim ogniem.
Chanyeol miał wrażenie, że wszystko dzieje się w spowolnionym tempie. Zwierzę ruszyło ku niemu, a on z niemałego szoku zaczął najzwyczajniej w świecie uciekać.
Gdyby był zawodowym biegaczem, dostawałby trofea za każdym razem.
Pokonywał wszelkie przeszkody, ale nadal czuł za sobą obecność krwiożerczej bestii, która tylko czyha, aby rozszarpać jego biedne ciało. Czym on w życiu zawinił, żeby umierać na bezludnej wyspie zabitym przez dzika?
Minął kolejne drzewa, które wydawały się być takie same. Odwrócił się na moment, aby sprawdzić co dzieje się za nim, Zwierzę biegło za nim i nabrało coraz szybszego tempa. Chanyeol odkręcił głowę, aby patrzeć przed siebie, ale znając jego szczęście… Przywalił w drzewo.
Odbił się głucho od pnia, trzymając się za twarz. Spojrzał urażony na drzewo, które niczemu winne stało sobie spokojne. Był zamroczony po uderzeniu, ale tą gębę rozpoznałyby wszędzie.
Baekhyun stał kilka kroków dalej i patrzył się na niego jak na idiotę. W sumie mógł być idiotą, bo – kurwa – wpadł na drzewo.
Obaj momentalnie odwrócili się w stronę dzikiego odgłosu. Dzik stanął u szczytu pagórka i wypatrzył sobie nowy kąsek. Zwierzę zakołysało się, po czym ruszyło w stronę Baekhyuna. Byun zrobił się cały blady i spojrzał błagalnie na Parka.
Chyba śnisz, że ci pomogę, głupia pindo.
Chanyeol obserwował jak zwierzę podążyło za wyjącym Baekhyunem, po czym sam ruszył w pogoń za schronem. Gdzieś w połowie zderzył się z Byunem, który nie wyglądał najlepiej. Obaj jak na filmach spojrzeli na potwora, po czym sobie w oczy. Kiedy zorientowali się, że nie mają wyjścia, oboje ruszyli przed siebie z głośnymi krzykami.
Co z tego, że wyglądali jak dwaj debile?
Kogo w sumie to obchodziło.
Mieli inne problemy na głowie.
— Nie wierzę, że umrę na tej cholernej wyspie! — wybełkotał Chanyeol, omijając kolejną odstającą gałąź.
Baekhyun prychnął.
— Możesz zginąć, wyświadczysz mi tylko przysługę — odparł cały zdyszany, przyspieszając o ile było to możliwe.
Park nie odpowiedział, ponieważ nie miał pieprzonej siły, płuca go piekły, a dzik nadal nie odpuszczał.
To jest jakieś show?
Przetrwaj tylko nie zgiń?
Ich matki chyba nie wiedziały w co ich wpakowały. Walczyli o przetrwanie! Za to powinni dostać nagrodę Nobla!
Biegli, biegli, biegli, i kurwa biegli, i końca nie było widać. Dzicz wszędzie, gdzie by nie spojrzeć zieleń, drzewo, krzak i nie wiadomo co. To nie mieściło się im w głowie.
Chanyeol nie zorientował się w którym momencie wybiegli na ubitą drużkę i jej szlakiem podążali. Obaj nie zatrzymywali się ani na jeden moment, ponieważ czuli, że w każdej chwili dzik może wyskoczyć z zarośli i zakończyć ich żywot.
Baekhyun zatrzymał się gwałtownie, łapiąc łapczywie oddech, a zanim kilka kroków stanął Chanyeol. Wyższy zmrużył oczy, wachlując koszulką. Jeżeli mówił, że jest mu zimno, to teraz czuł się jakby wszedł do pieca.
Dom nie był specjalnie duży, ale jednak zawierał w sobie nutę bogactwa. Był zadbany, obaj nie zauważyli, żeby wokół niego były jakieś krzaki, jedynie był żywopłot, który był dziwny, ale nikt nie wnikał kto go zrobił.
— Witajcie! – przyjemnie zachrypły głos rozległ się gdzieś z przodu. — Wy musicie być Byun Baekhyun i Park Chanyeol, prawda?
Chłopak, który owe słowa wypowiedział wyłonił się, pokazując im swoją opaloną skórę i szeroki uśmiech. Miał na sobie jasną bokserkę i krótkie spodenki. Był przystojny, i obaj musieli to przyznać. Choć żaden z nich nie miał zamiaru tego powiedzieć.
Park był zbyt dumny.
Za to Baekhyun zbyt nieśmiały i wstydliwy.
— Nazywam się Kim Jongin, jest gdzieś tu mój przyjaciel, który ma na imię Kyungoo. Będziemy się wami opiekować, zarówno też domem. Mieszkamy tu naprawdę długo, więc wiemy wszystko o tej wyspie. Mieszkamy po drugiej stronie wyspy, ten dom jest cały wasz. Kyungoo będzie gotować. Mamy nadzieję, że będziecie się dobrze bawić. — Jongin uśmiechnął się jeszcze szerzej, eksponując białe ząbki.
— Jest z tej wyspy… jakieś wyjście? — zapytał Chanyeol.
— Oczywiście, że nie! — oznajmił radośnie Jongin, klaskając w dłonie. — Nie ma łódki, helikoptera, niczego, więc jest oczywiste, że nie ma wyjścia — gdy to mówił był cały czas uśmiechnięty, co Parka przerażało. — Mamy tylko nadzieję, że spędzicie ten czas miło!
Chanyeol nie odpowiedział, rozglądając się dookoła. Oprócz domu, nie było nic.
Czuł się jak w tandetnym filmie.
Nie, to wcale go nie śmieszyło.
  

Xiumin usiadł na leżance i spojrzał na ciocię, która zadowolona z siebie sączyła napój. Pani Park nie zdawała sobie sprawy, że rozpętała trzecią wojnę światową, która miała odbyć się w jej domu letniskowym.
Nie, nie używali broni białej.
Słowa wystarczą.
— Jak myślicie, ile zajmie im znalezienie wspólnego języka? — zapytała kobieta, lustrując panią Byun, Chena i siostrzeńca.
— Mam być szczery? — Minseok poprawił okulary przeciwsłoneczne.
— Oczywiście.
— To całe życie — westchnął, sadzając tyłek wygodniej i przytulając się do pleców swojego męża.
— Nie może być przecież tak źle — mruknęła pani Byun. — Kiedy byli razem nie wydawali się tak nienawidzić.
Chen oraz Xiumin spojrzeli na nią sceptycznie.
— Proszę pani… Wydaję mi się, ze nie pokochają się od razu, kiedy od urodzenia się nienawidzą.
Chen pokiwał głową.
Chanyeol i Baekhyun znali się od piaskownicy i od tejże tego miejsca się nienawidzili. Lądowali w tych samych szkołach, klasach, ławkach. Rywalizowali o wszystko, pałali do siebie większą nienawiścią niż sam Hitler do świata. Gdyby mogli zabiliby się kijami, czy czymkolwiek, co byłoby ostre i nadawałoby się do uszkodzenia ciała. Nie wydawali się, żeby pokochali się ot tak, a jeżeli ich matki uważały, że tak będzie – niestety – mogą wrócić z martwymi ciałami.
Chen znał Baekhyuna, zaś Xiumin Chanyeola. Obaj dobrze wiedzieli, że ta dwójka nie będzie wstanie żyć ze sobą w zgodzie, tym bardziej zawrzeć związek małżeński. Byli uparci i nawet nie myśleli o zerwaniu narzeczeństwa. Zbyt dumni – tak, to było dobre określenie.
— Módlmy się, żeby dom jeszcze stał.


— CO ROBISZ, GŁUPIA PINDO?
— ZAMKNIJ SIĘ, SAM NIE JESTEŚ LEPSZY! I SAM JESTEŚ PINDĄ, CWELU!
Baekhyun odrzucił włosy do tyłu, ciskając gromy z oczu. Jego klatka piersiowa unosiła się szybko, był wściekły jak nigdy dotąd. Najchętniej rzuciłby się na olbrzyma i przyozdobił mu gębę kilkoma czerwonymi pręgami. Jak on nienawidził tego człowieka!
Chanyeol wyglądał na takiego człowieka, który ma dość kłótni z wredną babą – którą Baekhyun poniekąd był.
— SAM STŁUKŁEŚ TEN WAZON, SAM SIEBIE NIE ZRZUCIŁ NA PODŁOGĘ, PRAWDA?
— Zamknij się, idioto – wywarczał Chanyeol. — Zachowujesz się jakbym zbił ci ulubioną figurkę.
Baekhyun zapowietrzył się aż ze wściekłości. Na chwilę zapanowała cisza, przez co Chanyeol stwierdził, że skończyła się dość ostra kłótnia o głupi wazon. Park odwrócił się z zamiarem odejścia, ale kiedy zdążył się odwrócić coś walnęło go w twarz. Spojrzał na przedmiot w swojej dłoni i aż zrobił się cały czerwony.
— Ty… TY GŁUPIA PIZDO, NIE RZUCA SIĘ FIGURKAMI W CZŁOWIEKA!
— CO MNIE TO OBCHODZI, POPERDOLEŃCU? ZBIŁEŚ MÓJ WAZON, MÓJ WAZON! NAWET NIE UMIESZ PRZEPROSIĆ, DUMNY IDIOTO! KTO CIĘ TAK WYCHOWAŁ? ZERO KULTIRY!
— ZAMKNIJ SIĘ, GŁUPIA BABO! MOŻE POROZMAWIAMY O TWOJEJ RODZINIE, HYM? CIEKAWE KTO Z TOBĄ BY WYTRZYMAŁ, ZACHWOUJESZ SIĘ GORZEJ NIŻ DZIEWCZYNA PRZED OKRESEM.
— WYPRASZAM SOBIE!
— MOŻE MAM RACJE.
— NIE, NIE MASZ.
— A WŁAŚNIE, ŻE MAM.
— OCH, ZAMKNIJ SIĘ, SUKINSYNIE! JAK NIE WIESZ, TO PROSZĘ, ŻEBYŚ SIĘ NIE WYPOWIADAŁ NA TEN TEMAT!
— SUGERUJESZ, ŻE JESTEM DEBILEM? SPÓJRZ NA SIEBIE!
— PRZYNAJMNIEJ MAM MÓZG, NIE JAK TY, KTÓRY NIE UMIE NAWET LICZYĆ!
— WYPRASZAM SOBIE, PINDO. A TY WYGLĄDASZ JAK DZIEWCZYNA, MASZ TE GŁUPIE KOSZULE!
— TO DLA MĘŻCZYZN, GDYBYŚ NIE ZAUWAŻYŁ.
— Ej, Kyungoo, myślisz, że ten dom przetrwa? — zapytał Kai z nikąd, wyjmując jedną zatyczkę z uszu, którą zdążył sobie włożyć.
Duże oczy przyjaciela skierowały się na niego, a pełne usta wykrzywiły w nieznacznym uśmiechu.
— Nie mam pojęcia — przyznał, chowając się znów za ścianą, kiedy kolejna salwa krzyków odebrała mu na chwilę słuch. — Ale obawiam się zostawić ich na noc. Możemy znaleźć trupy — Dyo pokazał ruchem podbródka scenkę, kiedy Baekhyun z wysokim piskiem rzucił się na Chanyeola. — Cóż, to będzie niezłe show.
Kai uśmiechnął się półgębkiem i złapał przyjaciela za rękę.
— Chodź, zrobimy kolację. Zostawmy ich samych, to będzie ciekawy okres w naszym marnym życiu, Kyunnie.
— Oj, masz rację. Ta wyspa ożyje.
— To jest więcej jak pewne.
Obaj tryknęli się biodrami, a na ich ustach zagościły szatańskie uśmiechy. Bez poczucia jakiejkolwiek odpowiedzialności zniknęli w kuchni, zostawiając się kłócącą oraz bijącą się parę.
 

A/N: No więc, zaczynami naszą przygodę z porąbanym baekyeolem. Czy podoba wam się mój… humor? Nie jest jakiś drętwy, czy coś? Weźcie mi powiedzcie, bo nie mam pojęcia czy to jest w ogóle śmieszne. Poza tym, skończyłam już to pisać i przez pięć tygodni będziecie raczeni tym oto crackiem :3 Zmieniłam szatę graficzną na Byunbaeka, bo bardziej pasuje – szukałam baekyeola, ale cóż, nie ma. Jak chcecie to zapoznajcie się z nowymi kartami – Sugestie i Zapowiedzi. I dziękuję za komentarze pod zapowiedzią, zobaczymy czy wam się spodoba pierwszy rozdział. I witam kolejne dwie duszyczki, które zawędrowały na ten blog. Dziękuję, że jesteście i komentujecie moje porąbane twory.
Poza tym, niedługo z bloga pousuwam niektóre teksty. Wcale mi się nie podobają, albo wezmę je na porządną korektę. Więc się nie zdziwcie, że niektórych tekstów nie będzie. 


15 komentarzy:

  1. CO. TO. BYŁO.
    。・゚゚・(^▽^)・゚゚・。
    Normalnie lałam ze śmiechu, wyszedł Ci ten rozdział - tak jak zaplanowałaś było zabawnie! Naprawdę nie spodziewałam się, że przeczytam kiedyś coś o kłócącym się baekyeolu. Stwierdzam też, że ich rodzice doprawdy są walnięci, bo jak można swojego syna kijem w łeb, a potem wywieźć na prawie bezludną wyspę. Pomysł genialny, ot co! Nie mam pojęcia jak chcesz pogodzić tę dwójkę i czy w ogóle chcesz to zrobić, ale mam nadzieję, że się nie pozabijają. Do tego kaisoo w tle... Rozpływam się!
    W sumie: baekyeol, ubaw po pachy no i tytuł mówi sam za siebie. Czekam na kolejną część!
    Pozdrawiam i życzę weny~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i zapomniałam dodać, że szablon jest śliczny i zdecydowanie pasuje do opowiadania! :D

      Usuń
    2. Te opowiadanie jest walnięte, więc rodzice Baeka też nie są lepsi. Sama nawet nie wiem skąd mi ten pomysł przyszedł do głowy :3 Ff wymyślałam, robiąc absurdalne rzeczy, więc owocuje to zrytym pomysłem. Cieszy mnie to, że się to podoba i nawet mój humor przypadł do ci gustu! Dziękuję za tak miły komentarz. Szablon też mi się podoba :3
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Świetny rozdział C: Ten popaprany Baekyeol jest genialny. Wyszła z tego dobra komedia. Cieszę się, że gdzieś tam pojawił się Kaisoo. Ten pomysł z przewiezieniem na wyspę był super, ale muszę przyznać że ich rodzice są popieprzeni, normalnie zachowali się jak bandyci, bo kto ogłusza swoje dziecko kijem?
    Czekam na kolejny rozdział. Jeśli chodzi o wygląd bloga to bardzo mi się podoba.
    Fighting! C;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ff jest absurdalny, więc takie rzeczy muszą cię nie zaskakiwać. Dziękuję za komentarz, to miłe przeczytać takie słowa :3
      Pozdrawiam :3

      Usuń
  3. Poryty Baekyeol ? To jest to coś czego potrzebowałam ^^ rozdział świetny, normalnie w pewnych momentach płakałam ze śmiechu. Życzę weny c; Fighting! :)
    PS. Śliczny szablon :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże juz czekam sadze to to opowiadanie bd udane i zabawne wgl kocham Baeka i jego charakter hahaha <3 juz czekam i wgl LOVE<3 <3<3<3<3 Powodzenia i Weny! <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  5. ja jebie umarłam XD TY GŁUPIA PINDO, SAM JESTEŚ PINDA XD hhahaa takiego baekyeola nie miałam okazji czytać :D świetnie, świetne, świetne!

    OdpowiedzUsuń
  6. wspaniały prezent urodzinowy, dzię ku ję

    OdpowiedzUsuń
  7. Z a j e b i s t e !!! Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, w mojej głowie już się rodzi tysiące historii jak ta dwójka się polubi :D I co szykują dla nich D.O i Kai, coś mi się zdaje, że mają jakiś szatański plan...^^

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG ;D; To jest ekstra! Fakt, że na porządku dziennym jest małżeństwo dwóch mężczyzn rozwalił systsm! I ta wyspa.. mam wrażenie, że ją wysadzą xD
    Czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojej! Chanyeol i Baekhyun to, jak ogień i woda! Dwa różne światy i zastanawiam się, jak rodzinka Parków i Byunów chce ich połączyć. W końcu łączy ich jedynie nienawiść, ale mam nadzieję, że pomiędzy nimi coś zaiskrzy zanim zniszczą tą wyspę. Szkoda wyspy i szkoda mieszkających tam Kaia i Kyungsoo. Ale to dopiero początek. Trzeba być dobrej myśli! Miłość ma różne oblicza!
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow, naprawdę nie cierpię cracków, ponieważ zazwyczaj trafiam na te, w których humor jest wymuszony i zazwyczaj śmieję się z tego jak wielkie bzdury czytam, ale tutaj - o ludzie - miałam napady śmiechy przy co drugim zdaniu, ponieważ sytuacja, w której znaleźli się Baekhyun i Chanyeol jest sama w sobie komiczna. Dodatkowo ich odmienne charaktery, bo szalony Baekhyun dodaje idealnego smaczku fabule, a Chanyeol w wydaniu gburowatego bogacza jest moją ulubioną odsłoną. Nie wspominam już o rodzicach tej dwójki, ponieważ cios kijem bejsbolowym nie jest czymś co spotyka się w rodzinach jako oznaka miłości rodzica :D Poza tym - Kaisoo w tle, na które ostatnio mam straszną ochotę i słodki, ale lekko sukowaty Xiumin to wszystko składa się na idealną całość!! Dodatkowo szablon jest przecudowny i ten słodki Boczek idealnie oddaje klimat opowiadania.
    Na koniec dużo weny i pomysłów i do następnego, bo czekam z niecierpliwością. Fighting~~!

    OdpowiedzUsuń
  11. Tsaaa, mój zapłon taki piękny ;; Nevermide, spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego ;; Ale to nie znaczy, że jestem zawiedziona! Nie, nie, nie! Z pewnością będę czytać kolejne rozdziały. ;)) Ps.Cudowny szablon. Pozdrawiam gorąco♥

    OdpowiedzUsuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x