~~*~~
Oczy piekły go nieprzyjemnie, tak jakby ktoś
nasypał mu soli. Co najdziwniejsze nie czuł bólu, jaki czuł po przebudzeniu w
szpitalu. Jedynie głowa nieprzyjemnie pulsowała, a tak to wszystko było w jak
najlepszym porządku.
— Budzi się — głos, który powiedział był przyjemnie zachrypły i tak bardzo znajomy. — Lay.
Po chwili poczuł chłodne dłonie na swoich
policzkach i usłyszał ciche słowa. Zamrugał powiekami, próbując przyzwyczaić
się do słońca. Z jego ust wyleciał jęk, kiedy jasne promienie poczęstowały go
swoją jasnością po oczach, które i tak bolały.
— C-co jest? — zdołał zapytać, zanim zaczął kaszleć.
Yixing pomógł mu usiąść, po czym poprawił mu
poduszki. Wufan czuł się nieswojo. Nie bolało go zupełnie nic, jedynie czuł się
odurzony. Kaszlnął jeszcze parę razy, ponieważ coś w gardle nieprzyjemnie go
drażniło.
— Witaj w świecie żywych — głęboki głos rozniósł się po pokoju i Kris
wiedział do kogo należy. —
Powiedziałbym, że wyglądasz marnie, ale jest dobrze.
Yifan przeniósł swój zdezorientowany wzrok na
Chanyeola, który chował paczkę papierosów do kieszeni spodni.
— O co chodzi? — zapytał zachrypłym głosem, lustrując pomieszczenie. Sunął wzrokiem po
wszystkich twarzach, ale jednej i tej jedynej brakowało.
— Uśpiliśmy cię na dwa miesiące — oznajmił Lay, świecą mu latarką w oczy.
— Co? — jęknął.
— Cóż, martwiliśmy się, że znowu nam uciekniesz
i tym razem nie uratujemy cię ze szponów śmierci. Nafaszerowaliśmy cię środkami
nasennymi. Spałeś jak niemowlę.
— A-ale… Co się stało?
— Dzięki Chanyeolowi udało nam się namierzyć
twój samo-destrukcyjny tyłek i dzięki nam JESZCZE żyjesz — wyznał Luhan, podnosząc na niego wzrok.
— A co z Hee?
— Jako, że nasz mały Yixing jest snajperem to go
zwyczajne zestrzelił. Powiem szczerze, że pięknie wyglądał z kulką pomiędzy
oczami. To tak do niego pasowało!
Kris zamilkł na chwilę, czując się wreszcie
wolny. To, że Hee nie żyje oznaczało, iż w końcu kończył się bałagan, który
zrobił. Nie było już dziecka, które bawiło się zabawkami.
— Kto kazał mnie uśpić? — wykrztusił.
— Ja — złowieszczy syk rozniósł się po pokoju, a zapach delikatnych perfum dotarł
do nozdrzy Krisa. — Nieźle
namieszałeś, dupku — Tao podszedł
do jego łóżka i zdarł z niego kołdrę. — Wstawaj — rozkazał twardo, a
jego stalowe oczy pokazywały, że nie słyszy sprzeciwu.
Wufan niezdarnie zeskoczył z łóżka, czekając na
tyradę słowną. To trwało chwilę. Mocne uderzenie w policzek sprawiło, że jego
twarz odwróciła się w drugą stronę.
— Powinienem cię, kurwa zabić, wiesz? — głos Zitao brzmiał na co najmniej zirytowany. — Ale to za mało, powinieneś poczuć to co my, a
w szczególności ja. Wiesz co przeżywałem? Nie?! Tak trudno było powiedzieć o
tym pieprzniętym facecie?! Tak trudno?!
Yifan nie odpowiedział, nadal czując piekący
ślad po uderzeniu. Nie mógł mieć mu tego za złe, on też by tak postąpił.
— Ależ oczywiście, ty zawsze miałeś MNIE w
dupie! Nic cię nie obchodziło! Co z tego, że ja mogłem zwiędnąć z zmartwienia?
Co z tego, że ja musiałem to przechodzić? Ty sobie leżałeś na łóżku jak
pieprzona, śpiąca królewna, a ja musiałem modlić się, żebyś nie wykorkował!
Ash, nienawidzę cię!
Kris przyjął drugie uderzenie. Żaden z jego
przyjaciół nie odezwał się słowem, ponieważ wiedzieli, że Tao ma poniekąd
rację. Kris naprawdę mógł im powiedzieć o tym facecie, a zapewne obeszło by się
bez krwawych bijatyk.
Wufan spojrzał na Tao czule i ujął jego dłonie
w swoje. Młodszy chciał wyszarpać się z uścisku, ale Kris mu na ta nie
pozwolił. Miał gdzieś swoich przyjaciół, którzy ze zdziwieniem patrzyli na całą
scenę. Yifan schylił się delikatnie, po czym oparł czoło o czoło Tao. Widział
łzy w oczach Tao, więc z wielką czułością pogłaskał go po policzku.
— Nie rycz — szepnął, gładząc go po policzku.
— Nienawidzę cię, nienawidzę — Tao zaczął łagodnie uderzać go w klatkę
piersiową i wyszarpywać się z mocnego uścisku. — Tak bardzo cię, kurwa nienawidzę…
Kris przerwał jego bezlitosną litanię czułym
pocałunkiem. Usłyszał jak jęki zdziwienia ulatują z ust pozostałych. Wufan
przelał w ten pocałunek wszystkie emocje, począwszy od strachu po złość oraz
wielką miłość do Tao.
Czego najbardziej obawiał się, kiedy żył Hee to
to, że gdy dowie się o ich istnieniu, a w szczególności Tao to go zabije
najpierw. Miłość jest najlepszą rzeczą do szantażowania, najlepszą i skuteczną.
Kris nigdy by sobie nie wybaczył jeżeli coś by się stało Tao. On był jego
oczkiem w głowie, odkąd tylko zostali parą. Jeżeli dobrze liczył dziś była ich
rocznica. Dwa lata w związku i tyle kłótni. Tyle czasu utrzymywali swój związek
w tajemnicy. Aż dziw, że nikt się nie zorientował.
— Ugh, tego w naszej historii nie było — ktoś wymruczał, patrząc na tę scenkę z
rozczuleniem.
~~*~~
Madame przekroczyła próg wielkiego
pomieszczenia, rozglądając się po nim i wypatrując właściciela.
— Witaj — głęboki głos rozległ się tuż za nią. Uśmiechnęła się, po czym odwróciła w
stronę mężczyzny. — Będę musiał ci
podziękować.
— Za co? — zapytała, marszcząc brwi.
— Proszę cię — mężczyzna obszedł nią i spojrzał jej w oczy. — Kto sprzedawał świeże informację moim
chłopcom, huh? Wiele ryzykowałaś, nawet swoim życiem, kochana.
— Nie jestem zwykłą kobietą — oznajmiła, ogarniając pasma ciemnych włosów. — I chyba nie będę.
— Prawda, jesteś niezwykła. Ale wciąż nie mogę
zrozumieć twoich intencji. Jesteś zupełnie samodzielna, nigdy nie pomagasz
nikomu. Co cię skłoniło do pomocy?
— W pewien sposób twój mały karzełek mnie zauroczył
— odparła na to, dając się
prowadzić do kanapy.
— Zakochałaś się? — mężczyzna uniósł brwi.
— Yha, nie — zaprzeczyła, kręcąc głową, a pod nosem się uśmiechając. — Do tego daleko mi jest, szefie. Po prostu Kim
Junmyun przypomniał mi o uczuciach.
— Och, czyżby nasz Suho zauroczył najbardziej
wpływową kobietę w świecie przestępców? — ich szef uniósł brew, lustrując sylwetkę kobiety. — Nie wiedzą o tobie wiele, prawda?
— Chyba moja osoba gdzieś im umknęła, kochany.
Niech lepiej tak zostanie. Chciałam pomóc, więc pomogłam. Poradzili sobie
świetnie, choć były komplikacje.
— Były, naprawdę duże — mężczyzna uśmiechnął się posępnie. — Wiele ryzykowali.
— Nie jesteś jak inni — stwierdziła, mrużąc oczy. — Inni mieliby gdzieś relacje swoich
podwładnych. Co cię skłoniło do tego wszystkiego? Zobacz, oni nie są tacy jak
dawniej.
— Ale nadal są silni — potwierdził, siadając na kanapie. — Może silniejsi niż kiedykolwiek. Oni nie służą
mi tylko do zabijania, kochanie. Polubiłem te dzieciaki. Mimo, że mieli
kolorową przeszłość zostali kim zostali. Mają uczucia i nie kierują się tylko
nienawiścią. Choć przez pierwsze tygodnie czekałem na informację czy kogoś nie
ukatrupili. Nienawidzili się, a teraz posiadają więzi.
— Aż tak bardzo ci na tym zależało?
— Tak – odparł. — Chciałem sobie udowodnić, że jednak jeśli jestem przestępcą, potrafię
uczuć. Ta teoria się sprawdziła. Ty też możesz tak o sobie powiedzieć.
— Też racja — Madame skinęła głową i uśmiechnęła się szeroko. — Upiekłeś dwie pieczenie na jedynym ogniu.
Jedna jednak upiekła się lepiej, prawda?
Mężczyzna uśmiechnął się na te słowa, po czym
skinął głową.
~~*~~
— Jinki hyung, centrala dzwoni — mruknął Teamin, podając mu telefon. Mężczyzna
odłożył kieliszek, który miał w ręce i odebrał aparat od młodszego.
— Słucham? — mruknął do słuchawki.
Ciche słowa zaczęły tworzyć zdania, a Onew
dzielnie słuchał. Kiedy ktoś po drugiej stronie skończył, Jinki rzucił:
— Nie, dziękujemy. Nie jesteśmy zainteresowani.
Kilkanaście par oczu skierowało się na niego.
Onew wypuścił powietrze z ust.
— A co oni chcieli? — zapytał zaskoczony Chanyeol, kładąc na stoliku
papierosy. — Przypomnieli sobie o
was? — parsknął.
— W pewnym sensie. Zaproponowali nam
przeniesienie się do centrali za rozwiązanie tej poważnej sprawy.
— No ejj! Dlaczego się nie zgodziłeś? — zapytał zawiedziony Taemin, pijąc dla odmiany
mleko bananowe.
— Zastanów się, kretynie — rzucił Jinki i spojrzał na niego z
politowaniem wypisanym na twarzy. — Gdybyśmy stąd się wynieśli, to by inni przyszli. A kiedy EXO grasuje to i
by ich wytropili. Oni nadal się do czegoś przydają.
Rozległy się szmery aprobaty za postawę
Jinkiego, po czym wszyscy wypili po kieliszku wódki. Mieli co świętować.
~~*~~
Baekhyun był wtulony w Chanyeola, który dłońmi
wędrował po jego plecach. Gorący oddech starszego drażnił jego skórę, a
przyjemne dreszcze rozlegały się po jego ciele.
— Baekhyun?
— Mm? – drobniejszy mężczyzna wtulił się jeszcze
bardziej, zupełnie w jak misia. Wtulił twarz w zagłębienie jego szyi,
delektując się jego ciepłem oraz ciszą.
Było już dawno po północy, kiedy wreszcie
zdecydowali się pójść do z któregoś pokoju. Kiedy zostali otoczeni upragnioną
ciszą, położyli się na łóżku i po prostu w niej trwali. Chanyeol już dawno
zrozumiał, że pragnie bliskości Byuna, więc pokazywał mu to w każdych
momentach. Baekhyun nie odpychał go, co oznaczało, że jednak żywią do siebie
jakieś ciepłe uczucia.
— Lubię cię — wyszeptał, zanurzając nos w miękkie włosy Byuna.
— A ja ciebie kocham i co teraz? — usłyszał cichy szept, a małe ramiona zacisnęły
się mocniej.
— To w sumie też dobrze — wymruczał, odchylając głowę mniejszego tak,
aby spojrzeć mu w oczy.
Jego tęczówki świeciły w ciemnościach, a usta
były lekko rozwarte, jakby prosiły się o pocałunek. Baekhyun był piękny, jednak
Chanyeol już to wiedział po ich pierwszym spotkaniu.
Pochylił się bardziej, zamykając usta Baekhyuna
w delikatnym pocałunku. Był słodki i leniwy, tak jakby całowali się po raz
pierwszy.
~~*~~
— Dziś jest piękna noc, prawda? — zapytał Luhan, siadając na parapecie. Sehun
pokiwał głową, opierając się głową o niedomkniętą szybę.
— Jest naprawdę dużo gwiazd — mruknął Oh. — Nie mogę uwierzyć, że w końcu doprowadziliśmy to do końca. Te dwa
miesiące, kiedy czekaliśmy na Krisa dłużyły się nieznośnie. Uwierz mi, nigdy
nie czułem takiego smutku.
— Uczucia nie są puste, Sehun — Luhan oparł głowę na ramieniu swojego
chłopaka. — Ale wiesz? Chce mi się
śmieć, przypominając sobie te wszystkie nasze bezsensowne kłótnie.
— A one są też częścią moich wspomnień. Lu.
Owszem, mogliśmy dojść do porozumienia wcześniej, ale bez tego nie byłoby
zabawy.
— Pamiętasz Chanyeola i Baekhyuna? — Luhan parsknął śmiechem.
— A i owszem — Sehun także się uśmiechnął. — Ich kłótnie były czasem słyszalne w całej dormie.
— To mogło zaliczyć się do sztuki jako stare
małżeństwo. U nich także relacje się zmieniły.
— W całym zespole relacje się zmieniły, Luhan.
Ale na lepsze.
— Masz rację, Hunnie — Lu spojrzał na gwiazdy, które jasno świeciły
rozsypane na niebie. — Na lepsze.
~~*~~
Chen i Xiumin siedzieli na jednym fotelu
wtuleni w siebie. Ich związek przetrwał, nawet jeśli były chwile zawahania i
wściekłości, oni zawsze mogli liczyć na siebie. Pomimo że od początku darzyli
się wielkim uczuciem, ono wzmocniło się. Było teraz twardsze, oni sami
udowodnili sobie, że mogą polegać na sobie w każdej chwili. To wszystko było
dla nich ważne. Choć słowa „kocham cię” nie padały często, to obaj wiedzieli
bez tego, że się kochają.
Czy mogli nazwać się parą, która kocha się bez
względu na wszystko?
Owszem.
~~*~~
Suho westchnął głęboko, całując nagie ramię
Laya. Yixing oplótł go mocno w pasie, całując go w czoło. Jego kosmyki włosów
łaskotały go po szyi, ale nie zwracał na takie rzeczy szczególnej uwagi. Czuł
się taki dopełniony. Junmyun nie czuł już takiego ciężaru, który ciążył mu
podczas ostatnich miesięcy. Lay zapewnił go, że będzie na siebie uważać i że
już nigdy nie wystawi go na próbę. Obiecał mu, że nigdy nie da mu powodu do
zmartwień, a jeżeli będą występować jakieś kłopoty, zrobi tak, żeby Suho o
niczym nie wiedział. Junmyun za to stwierdzenie przywalił mu w ramię.
Po pamiętnym strzale na ramieniu Yixinga
zastała mała blizna. Suho zawsze przypominał sobie scenę, kiedy najadł się
strachu, gdy zobaczył rannego Laya. To wszystko było przeszłością, ale jeszcze
zbyt świeżą, by o niej zapomnieć. Suho wiedział doskonale, że ich praca nie
kończy się na tej misji; nadal będą pracować.
Jako zespół.
~~*~~
Tao rozmawiał cicho z Krisem, czasami płakał, a
czasami go wyklinał. Wufan za to zapewniał go o swojej miłości i obiecywał mu,
że już więcej nie będzie go straszyć. Kris nie mógł wyobrazić sobie jak czuł
się Zitao, bo nigdy czegoś takiego nie przeżył. Tao powiedział, mu żeby nigdy,
ale to przenigdy czegoś podobnego nie doświadczył.
Yifan słuchał go jak się czuł, jak miał ochotę
go zabić, a w następnej minucie miał wrażenie, ze go straci na zawsze. Takie
myśli zabijały go od środka i obiecał sobie, że będzie go chronił nawet jeśli
Kris jest starszy. Wu głaskał go po głowie, mrucząc przeprosiny na przemian z
wyznaniami miłości i zapewnieniami, że nigdy go nie opuści.
Tao usnął przez jego łagodny głos oraz jego
obecność. Tak jakby czekał na niego.
~~*~~
Adria siedziała na niskim murku, przyglądając
się błękitnemu niebu. Jej czarne włosy lekko falowały na wietrze, a słońce
muskało jej bladą twarz. Właśnie czekała na pewną kobietę, która pomogła jej i
Chanyeolowi znaleźć jej rodzinę i powiedzieć im, gdzie jest ich córka.
Adria nie pamiętała tamtej części jej życia. W
jej głowie pojawiały się przebłyski, ale też były rozmazane. Wiedziała jednak, że
będzie musiała odwiedzić dobrego psychologa, bo nawet jeśli jej umysł nie
pamiętał, to jednak ciało tak. Ono samowolnie ustrzegało się od obcego dotyku i
jakiś szeptów. Bała się chodzić sama i bała się mężczyzn.
Chanyeol dobrze wiedział, że ta dziewczynka
może wyjść na prostą. Dobrze, iż nie pamiętała wiele, bo jeżeli pamiętałaby
wszystko, Park nie wiedział czy poradziłaby sobie psychicznie. Była jeszcze
dzieckiem, które przeszło zbyt wiele. Ślady odcisnęły się na jej ciele,
narkotyki i gwałty bardzo zniszczyły jej ciało. Chanyeol podał się za jej
prawnego opiekuna, więc wiedział co lekarze musieli zrobić. To co usłyszał
nawet jego przerosło. Adria była teraz delikatna bardziej niż kiedykolwiek.
— Cieszysz się, że wrócisz do domu? — zapytał Chanyeol, siadając koło niej. Jej
jasna koszula powiewała na wietrze, a ciemne włosy opadały niesfornie na czoło.
— Oczywiście, że się cieszę, oppa — odpowiedziała, mrużąc oczy. — Będę tęsknić.
— Ja też — Park odpowiedział całkowicie szczerze. Ta dziewczynka była taka krucha. — Zadzwonię czasami z zapytaniem czy dobrze się
czujesz — dodał.
— Oppa… Może fizycznie teraz tego nie widać, ale
nie czuję się w pełni zdrowa. Wiem doskonale, że przede mną długa droga. Jednak
mam koszmary.
— Jesteś silna, dasz radę — Chanyeol poczochrał jej włosy.
Adria uśmiechnęła się szeroko. Teraz naprawdę
wyglądała jak dziewczynka, niezastraszona, bez ran na ciele i łez. Miała blizny
na duszy, ale nawet z nimi jej wnętrze było piękne. Chanyeol ją podziwiał, że
nie poddała się i walczyła. Że jednak udało jej się przetrwać, tak jak oni.
— Gotowa? — kobiecy głos obił się delikatnie. Park podniósł wzrok. Kobieta stała, a
jej czarne pasma falowały na wietrze, zupełnie jak włosy Adrii.
— Jak nigdy dotąd — dziewczyna odpowiedziała i uśmiechnęła się
szczerze. — Dziękuję za wszystko
Chanyeol oppa — odwróciła się do
niego, a jej oczy uśmiechnęły się wraz z twarzą. — Dziękuję, naprawdę. To dzięki tobie nie
poddałam się. Będę ci wdzięczna.
— Nie musisz dziękować, Adria — wymruczał, wstając z murku i łapiąc ją za
dłoń. — To ja muszę ci
podziękować, że się nie poddałaś. To wszystko dzięki twojej silnej woli.
Adria uśmiechnęła się, po czym pokiwała głową.
Madame położyła na jej ramionach dłonie i
uśmiechnęła się.
— Więc czas wracać do domu.
~~*~~
Czerwcowe powietrze pachniało wyjątkowo.
Kyungoo i Kai siedzieli na dachu, patrząc się w niebo.
— Mam wrażenie, że jesteśmy najbardziej odstającą
parą w naszym zespole — powiedział
z wolna Kyungoo.
— Nasze uczucie nie jest pełne — odparł Kai, uśmiechając się pod nosem.
— Masz rację — przytaknął niższy. — To nie
jest nawet miłość.
— Ale to nie znaczy, że nic dla mnie nie
znaczysz.
Zapadła cisza. Siedzieli oparci o swoje plecy o
gapili się na niebo. Wiedzieli, że nie muszą prowadzić rozmowy. Słowa były
zbędne, ale tak samo ważne.
Kyungsoo i Kai nie mogli powiedzieć, że się
kochają. Raczej to było silne uczucie, przywiązanie i usilna potrzeba kogoś
bliskiego. Jednak czuli coś do siebie, można to nazwać namiastką miłości.
Drobna część, która szerzyła się z każdą kolejną minutą. To co czuli było ich
sprawą. Jednak uczucia były silniejsze.
Kai uznał, że lepiej zakochać się w kimś, kto
ma taką samą profesję. Bo wtedy wiedział, że sobie poradzi i nie będzie bał się
dwa razy bardziej. Zawsze Kyungoo był silniejszy, nawet jeśli na takiego nie
wyglądał. To on mówił mu najważniejsze rzeczy i udowadniał mu, że nienawiść nie
jest taka dobra.
Nauczył się, że jednak nienawiść nie tworzy
więzi. Co on gada… Ona nie wiązała, ona niszczyła i nie pozwalała normalnie
funkcjonować. Zaślepiała i doprowadzała do najbardziej niebezpiecznych
sytuacji.
Nienawiść nie jest dobrą drogą i nigdy nie
będzie.
~~*~~
A/N: Nawet nie wiem co napisać. Całe
opowiadanie miało 73 strony w Wordzie, 35 837 słów. Rozdziały może nie były
jakoś super długie, ale to nadal dużo. Powiem szczerze, że naharowałam się przy
tym ff, nawet przy WAO nie miałam takich przerw. Ale wiecie co? Skończyłam to i
jestem dumna. Udało mi się wpleść całą fabułę jaką chciałam, po drodze zdarzyło
mi się wymyślić insze postacie. Ale przekaz był taki jaki zamierzałam.
Chciałabym Wam bardzo podziękować, za
wytrwałość na kolejne rozdziały i ciepłe słowa, którymi mnie raczyliście
obdarzać. Po każdym publikowanym parcie miałam mieszane uczucia. Czasami
zastanawiałam się czy nie zawiesić opowiadania.Cholernie cieszyłam się z
każdego komentarza, cieszyłam się, że czekacie na kolejne losy. To podnosiło
mnie na duchu i budowało mnie.
Napracowałam się z utrzymaniem tajemnicy
Taorisa. Jezu, robiłam wszystko żebyście nie zorientowali, że oni mogą być
parą. Mam nadzieję, że zrobiłam Wam niespodziankę ;w;
Parę scen wykosiłam z tego opowiadania. W żaden
sposób mi nie pasowały, więc zostało tak to napisane.
Dużo myślałam nad fabułą, szczególnie w
pierwszym rozdziale musiałam wytężyć mózg na wymyślenie im profesji. Ale udało
się!
Dziękuję, że byliście ze mną, niektórzy od
początku, niektórzy w połowie. Dziękuję każdemu z osobna, bo blog nie polega
tylko na pisaniu dla ludzi, ale też komentowaniu. A więc, podzielcie się
wrażeniami! Czuję się dumna, ponieważ zrealizowałam już drugi projekt.
Yay! Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną ;-; Aha, w komentarzach możecie
zadawać pytania, na wszystkie odpowiem. Na dniach zmienię szatę graficzną, by
bardziej pasowała do nowego opowiadania, ta jest zbyt surowa. Dziękuję za tak
wiele wyświetleń, to naprawdę duuuuużo ♥
A więc teraz ruszamy z komedią i kolejnym
tasiemcem, prawda? <3
miałam zdziwko kiedy okazało się że Taoris byli razem od dwóch lat ;;
OdpowiedzUsuńkiedy oni sie całowali miałam taki zaciesz D:
nie spodziewałam się że uśpią Krisa ale cóż...
pisze po raz kolejny ale jest to jedno z moich ulubionych opowiadań i oby było takich więcej jak te~~
/Outsiderka (͡° ͜ʖ ͡°)
I właśnie o to chodziło, by zaskoczyć czytelnika z taorisem XD Mieli powód by Krisa uśpić, bo pewnie by znów wywinął im numer. Dziękuję za komentarz i naprawdę, naprawdę cieszę się, że uważasz, iż moje opowiadanie jest jednym z najlepszych :3 Dziękuję jeszcze raz <3
UsuńPozdrawiam serdecznie :3
Mam ochotę wrzeszczeć, krzyczeć i piszczeć! Wiesz, kochana, co się dzieje z moim organizmem? Szaleje! Nie spodziewałam się, że Kris i Tao będą razem. Nic nie wskazywało na to, że łączą ich bliższe kontakty. Zaskoczyłaś mnie! I za to Ci dziękuję! Sama słodycz na zakończenie opowiadania. Pewnie będę przeżywać przez kilka tygodni, że mój Taoris, pomimo tylu trudów, przetrwał. Podoba mi się takie zakończenie! Pojawiło się tyle uroczych parek, które są szczęśliwe. O dziwo Kyungsoo i Kai nie są tak blisko ze sobą, ale ich relacja jest bardzo ciekawa. Bratnie dusze na dobre i na złe. Fajnie, że Adria jest już bezpieczna i będzie mogła zacząć na nowo swoje życie. Niech tylko będzie teraz bezpieczna. Kocham Twoje opowiadanie! Nie dość, że to taka genialna tematyka to jeszcze wszystko tak świetnie opisałaś. Masz talent i powinnaś być z siebie dumna!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;D
Hehehe, robiłam dosłownie wszystko, by zachować tajemnicę taorisa. Dlatego były urywki i takie tam :3 No w sumie racja, epilog nie jest jakiś smutny, tylko raczej wesoły XD Kaisoo nie kochają się tak jak inni, bo w sumie nie chciałam robić, że wszyscy normalnie rzucają się w ramiona. Mają swoją specyficzną więź, która też jest silna.
UsuńI dziękuję, dziękuję bardzo za komentarz! Naprawdę tak cholernie miło przeczytać takie słowa ♥ Cieszy mnie to, że Ci się podobał i to, że tak uważasz ♥ To dla mnie wiele znaczy. Ja również pozdrawiam cieplutko ;3
jaaa już wiele razy pisałam Ci, że uwielbiam to opowiadanie i podtrzymuję to zdanie do teraz :D
OdpowiedzUsuńZawsze myślałam, że Tao i Kris jakoś się zejdą w epilogu.. a tu niespodzianka! I oni są razem! :D
To opowiadanie ma bardzo fajny przekaz ogółem 'Hate is not good way' bardzo mi się podoba to stwierdzenie i jego realizacja w tym opowiadaniu! Jaaa Kyungsoo i Kai są tacy intrygujący! Jestem ciekawa jak dalej potoczyłyby się losy tej parki ;3
Jedyne co zostaje mi napisać to: Dziękuję za to opowiadanie <3
FIGHTING!
Baaardzo dziękuję za komentarz! Cieszę się, że to opowiadanie przypadło ci do gustu, bo ja sama miałam mieszane uczucia co do tego :3 Haha, taoris był zawsze niespodzianką i cieszę się, że zaskoczyłam czytelników. Mam nadzieję, że nowe opowiadania równie mocno przypadną ci do gustu. Dziękuję za tak ciepłe słowa, to naprawdę dużo dla mnie znaczy <3
UsuńPozdrawiam :3
Dobra, nigdy wcześniej nie komentowałam tego ff, ale skoro to zakończenie to chyba już mogę się wygadać. Jejku normalnie kocham się dziewczyno. Piszesz świetnie, w ogóle masz super pomysły. Już na początku wiedziałam że BaekYeol będzie razem, ale tego, że Kris i Tao są w związku nigdy bym się nie spodziewała. Jeju no co ja mam napisać? Ten ff jest tak wciągający, że spokojnie można go czytać do 6 nad ranem i nigdy się nie znudzisz fabułą. Życzę powodzenia przy kolejnym opowiadaniu. Pozdrawiam c:
OdpowiedzUsuńJuż to pisałam kilka razy - taoris od początku miał być tajemnicą :3 Baekyeol był w planach, bo to moje otp i dziwnie by było, gdybym nic nie napisała o nich. Dziękuję za komentarz, naprawdę. W ogóle cieszę się, że napisałaś przy zakończeniu, to naprawdę miłe, że komuś się podoba co piszę. Dziękuję po stokroć :3 Pozdrawiam cieplutko :3
Usuń