piątek, 27 lutego 2015

Hate is not a good way - Part fifteen: Times





~~*~~

Chanyeol zapalił kolejnego papierosa, stukając jakiś numer w swoim telefonie.
— Kurwa — zaklął, kiedy ciąg cyferek wyskoczył mu na ekranie.
— Co ty robisz, do cholery? — zapytał Baekhyun, wchodząc do jego pokoju.
Park spojrzał na niego i wzruszył ramionami. Zacisnął usta na flircie od papierosa, po czym znów wpisał kod.
— Jeszcze na początku naszej znajomości zamontowałem czipy w komórkach najbardziej niezaufanych ludzi. Między innymi Krisa, ponieważ go nie znałem — wyjaśnił, marszcząc brwi. — Mogę go namierzyć, ale coś spieprzyło się w systemie i nie mogę w ogóle wejść, a tym bardziej zobaczyć punktów.
Baekhyun usiadł koło niego, patrząc mu przez ramię.
— Czyli wyskakują ci tylko jakieś głupie cyferki?
Chanyeol pokiwał głową, wpisując kolejny raz kod. Kiedy znów wyskoczył mu błąd usiadł ze złością przy biurku i włączył swój komputer. Chwilę pogrzebał po systemie, wpisywał cyferki, ale Baekhyun niewiele z tego rozumiał. Patrzył się jedynie jak długie palce poruszają się i wpisują kolejny ciągi cyfr.
Chanyeol po kilka razy wpisywał cyfry, klnąc i paląc fajki jedną za drugą, ale po jakimś czasie na ekranie wyskoczyło coś zupełnie innego niż jakieś głupie liczby. Park wstał gwałtownie z krzesła i spojrzał na Baekhyuna.
— Gotowy?
Byun wstał powoli, po czym skinął głową.
— Jak nigdy dotąd, Chanyeol.

~~*~~

— Jinki, wiesz co robić, prawda? — wymruczał Suho, wkładając broń do kabury. Wygładził jeszcze swój czarny płaszcz i uśmiechnął się niczym rasowy morderca, przecież poniekąd nim był. — Musisz ich wsadzić za kraty.
Onew skinął głową tak samo sprawdzając czy jego broń jest na miejscu. Posłał jeszcze spojrzenie swoim poddanym, po czym zacisnął usta.
— My zajmiemy się Krisem. Hee za dużo sobie pozwalał, tym razem trzeba skończyć to raz na zawsze.
Lay poprawił torbę na ramieniu, a wszyscy inni skinęli głowami na znak, że rozumieją.
Zanim Jinki wyszedł patrzył jak ich czarne płaszcze niknął w samochodzie.
— Proszę, dajcie z siebie wszystko, dzieciaki — mruknął do siebie i sam wyszedł.

~~*~~

Kolejne uderzenie było gorsze od poprzedniego. Czuł się jak jakieś zwierze, które daje się bić, ale nie ma wyjścia z całej sytuacji. Sam nie dał rady pokonać całej hołoty. Hee naprawdę chciał go wykończyć – jeszcze nie widział tylu ludzi na jednego – to było poniekąd niesprawiedliwe. Cała gra toczyła się o byle co, po takiej gównianej sprawie świat przestępców wyglądał jak pole po bitwie.
— Po co to wszystko było? — wycharczał, czując jak jakaś noga przyciska go do ziemi. Z jego ust płynęła krew, a nie do końca zagojone rany znów się otworzyły. Żebra też już były połamane. — Po jasną cholerę to wszystko robiłeś?
— Ponieważ… — Hee przykucnął naprzeciw niego. — W sumie to nie ma konkretnego powodu. Nawet nie mam konkretnego powodu, aby cię zabić. Ale sprawiało mi frajdę oglądanie całego cyrku jaki zrobiłem. Nie uważasz, że to było wspaniałe? Te wszystko morderstwa? Ci idioci tylko mi pomogli, kierowani chciwością. To było całkiem zabawne.
— Nie było powodu? — Wufan zapytał z niedowierzeniem. — Tyle tego było, a ty pierdolisz, że nie był żadnego konkretnego powodu? Nawet nienawiść?
— Yha, ona odgrywa tu najmniejszą rolę — Hee wywrócił oczami, poprawiając kołnierz białej koszuli. — Nie powiem, sprawiało mi przyjemność kierowanie tym całym cyrkiem. Wystarczyło pokazać pieniądze, a ludzie robili co zechciałem. Nie znasz mnie tak naprawdę, Kris ge. Cała szopka była tylko po to, aby nie było nudno. Nie sądzisz, że samo zabicie cię nie było by za oczywiste? Te całe wyścigi i misja waszego szefa dała mi niesamowitą satysfakcję. Uwierz, to lepsze niż orgazm — Hee odebrał pistolet z rąk jakiegoś mężczyzny i wykierował go w jego stronę. — Po prostu to było, tak po prostu, bez powodu.
Ostatnią rzeczą jaką usłyszał to jakiś dziewczęcy pisk, a potem była już ciemność.

~~*~~

Madame spoliczkowała mężczyznę i odwróciła się napięcie. Zagryzła wargi, po czym dumnym krokiem wyszła z drogiej restauracji.
— Jeżeli zobaczę cokolwiek zmienionego, pożałujecie. Nie jestem zwykłą kobietą — rzuciła na pożegnanie, machając ręką.

~~*~~

Adria patrzyła jak stado mężczyzn pastwi się nad jednym. Wydawał się być znajomy. Ta sama rozcięta warga, ten sam stan bezwładności. Jego głęboki głos odbijał się w jej czaszce niczym echo. Jego bolesne krzyki, chrupot łamanych kości i te przeraźliwe krzyki.
Była trzymana przez dwóch innych facetów, którzy z zainteresowaniem patrzyli jak biją mężczyznę. Miała wrażenie, że oni też chcieli do nich dołączyć i także się wyżyć. Jak przez mgłę patrzyła jak rozmawiają, nie słyszała wyraźnie dźwięków, jakby ktoś przywalił jej ciężkim młotkiem w głowę. Jej ciało było podtrzymywanie, bo inaczej już dawno leżałaby na zimnej posadzce. Nie miała na nic siły, wszystko ją bolało. Wrzaski, jęki doprowadzały ją do mdłości tak samo jak do okropnego bólu głowy.
Podniosła wzrok po to, aby zobaczyć pistolet wymierzony w stronę leżącego mężczyzny i obleśny uśmiechy na twarzach oprawców.
Z jej gardła wydobył się przeraźliwy krzyk, ale szybko została uciszona. Policzek zapiekł bardziej niż kiedykolwiek. Z pod powiek popłynęły łzy. Nie chciała na to patrzeć, ale stalowy uścisk na jej podbródku powstrzymywał ją do opuszczenia głowy.
— Patrz, dziwko — obleśny rechot wydobył się z pomiędzy popękanych warg jej oprawcy. — Nie długo tak będzie z tobą. Nigdy nie uciekniesz.
— Nie był bym taki pewny siebie — niskie mruczenie wydobyło się za ich pleców. Adria zadrżała, rozpoznając głos.
— Chanyeol oppa — wyszeptała, a jej bolące ciało upadło na ziemię.
— Tak to ja, skarbie. Już nic ci nie grozi.
Adria pokiwała głową, a z jej dłoni poleciała strużka krwi, gdyż zdołała sobie ją rozciąć. Poczuła jak miękki materiał opada na jej chłodne ciało, a zapach gumy wiśniowej dociera do jej nozdrzy,
— Zostań tu, dobrze? Oppa musi coś jeszcze załatwić.
Adria kiwnęła głową, a jej zmęczone ciało w końcu dało o sobie znać. Osunęła się w przyjemną ciemność.

~~*~~

— Odłóż ten pistolet — złowieszczy syk przeciął podekscytowany szmer rozmów. — Albo sam skończysz z kulką w głowie.
Hee ostrożnie odwrócił się w stronę dźwięku, gdzie zobaczył niskiego mężczyznę z bronią wymierzoną w jego głowę. Z jego gardła wydobył się szczery śmiech, kiedy uświadomił sobie, ze ten drobny mężczyzna ma przy sobie tylko jeden pistolet i stoi zupełnie sam.
— Kim jesteś? — wyspał, trzymając się za brzuch.
— Znajomym Krisa — wymruczał, cwaniacko się uśmiechając. — A ty jesteś obiektem, który trzeba usunąć.
— Myślisz, że dasz radę w pojedynkę? — zapytał rozbawiony Hee, odkładając pistolet na ziemię.
Mężczyzna uniósł brew.
— A kto powiedział, że jestem sam?
I w tym samym momencie dało się słyszeć dźwięk strzału, a dwa martwe ciała runęły na ziemię.
— Baekhyun, widzę, że masz coraz lepszy strzał — milszy głos za jego pleców odezwał się znów.
— Mówisz, jakbym wcale go nie miał — kolejny niski szatyn opuścił pistolety, które trzymał w dłoniach i spojrzał na nich pomalowanymi kredką oczami. — Suho, to ten pan? — zapytał, pokazując bronią zaszokowanego Hee.
— Yup — niejaki Suho przybliżył się do niego. — Mało brakowało — mruknął cicho pod nosem.
Hee otrząsnął się i korzystając z niekompetencji tych dwóch sięgnął po broń i wymierzył nią w stronę nieprzytomnego Wufana.

~~*~~

Lay szybko wspiął się po schodach i jeszcze szybciej znalazł sobie dogodne miejsce. Wypakował swój sprzęt i ustawił go w najlepszej pozycji jaką znalazł. Przymrużył oczy, aby widzieć wyraźnie swój obiekt. Wstrzymał oddech, kiedy Hee złapał znów za pistolet i wymierzył go w ciało Krisa.
Yixing nie zastanawiał się dużej. Sam nacisnął spust, słuchając lotu kulki. Kula przecięła powietrze, lecąc do swojego celu.

~~*~~

Tao rzucił się w chwili, kiedy Hee wymierzył broń w stronę jego przyjaciela. Z jego gardła wydobył się krzyk, kiedy place mężczyzny otarły się o spust. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Zitao słyszał za sobą inne krzyki, ale nie zwracał uwagi na nie, bardziej skupiając się jak może dobiec do Krisa i go zasłonić. Nie chciał go stracić. Nie chciał, po prostu nie chciał.
Huk był potężny. Palce Hee minimalnie otarły się o spust, ale nie miały już siły go nacisnąć, jedynie pistolet wydobył się z pomiędzy jego palców, po czym opadł na ziemię. Tao czuł się jak w jakiś filmie, ale miał cholerne poczucie, że to jest tylko film akcji, tylko rzeczywistość. Nogi Hee zachwiały się, potem jedna straciła równowagę, a następnie druga. Upadł na kolana i wtedy Tao mógł zobaczyć jak kulka pomiędzy jego oczami zaważyła szalę. Hee chwilę się chwiał, po czym upadł z głośnym hukiem na betonową posadzkę.
— LAY!
Tao wstał i chwiejnym krokiem zbliżał się do zmasakrowanego ciała Krisa. Nic praktycznie nie widział przez łzy, które już zdążyły się uformować.
— Wufan…

~~*~~

Baekhyun nie rozumiał zachowania tych mężczyzn. Na ich miejscu uciekałby gdzie pieprz rośnie, a nie rzucał się na nich jak na smaczne kąski.
Szybkim ruchem zmienił magazynek i jedną kulkę podarował w nogę jednemu panu.
— CHŁOPCY, STRZELAJCIE TAK, ABY ICH NIE ZABIĆ! MUSZĄ TRAFIĆ DO WIĘZIENIA! — krzyknął, oddając kolejny strzał.
W odpowiedzi usłyszał krzyki, że rozumieją. Stary magazyn, który on i Chanyeol obserwował jeszcze we wrześniu został wypełniony jękami i krzykami bólu. Długo nie zabawili się w strzelankę, ponieważ Jinki wpadł do magazynu.
— O kurwa… — zdołał wykrztusić zanim przeszedł do roboty. — Nie ruszać się sukinkoty, policja! — wydarł się, żeby każdy mógł go usłyszeć.
Baekhyun patrzył jak Sehun wykręca jednemu facetowi rękę, który chciał już uciec, a Luhan zajmuje się następnym. Kai i Kyungsoo też się kręcili, pilnując żeby nikt nie uciekł.
Byun odwrócił się z zamiarem poszukania Chanyeola, kiedy on pojawił się zanim ten zdążył się odwrócić. Park bez słowa chwycił go za rękę.
— Kris…
— Właśnie idziemy do niego.

~~*~~

Suho krążył po korytarzu i nawet Lay nie mógł go uspokoić. Tao siedział na plastikowym krześle z twarzą ukrytą w dłoniach. Xiumin był wtulony w Chena i było widać, że płakał.
— Miałem już nie przeżyć takiej sytuacji — mruczał Junmyun łamiącym się głosem. — Co za gnój. Zawsze my musi czekać na jakieś pieprzone informacje, musimy dowiadywać się czy jeszcze żyje.
— Suho… — Lay złapał go za dłoń i przytulił. — Da sobie radę, dobrze? Nie może teraz umrzeć, rozumiesz, kochanie?
Baekhyun wstał z ławki i poszedł na drugi koniec korytarza. Drgnął niespokojnie, kiedy poczuł czyjeś dłonie na ramionach. Odetchnął, gdy zorientował się, że to Chanyeol.
— Nie mam pojęcia… — zaczął, lecz został mocno przytulony. – Mam ochotę płakać, ale wiem, że to nic nie da. Mam ochotę iść i przywalić Krisowi, że nic nam nie powiedział, ale boję się, że go w ten sposób już doszczętnie zabiję. Mam po porostu dość.
— To już koniec, skarbie — Chanyeol przycisnął go mocniej. — Teraz czeka nasz finisz. Musimy dowiedzieć się czy Kris żyje.
— Co z Adrią? — wymamrotał Baekhyun, zaczepiając swoje dłonie na ramionach Chanyeola.
— Źle. Nie jest na granicy śmierci, ale jej ciało jest wykończone, nie będzie wiele pamiętać z tego okresu, ponieważ narkotyki dość mocno ją ogłuszyły. Przeszła operację, jej ciało było w krytycznym stanie. Muszę teraz skontaktować się z rodziną Adrii.
— A co z tamtymi ludźmi?
— Zostali zatrzymani. Jinki też już skontaktował się z centralą. Zatrzymali wszystkich.
— To jest przynajmniej dobra widomość — westchnął Baekhyun, wtulając głowę w zagłębienie szyi Parka.
— Tak, przynajmniej to.
Kolejne dwie godziny spędzili na korytarzu. Luhan zwinął się w kłębek na niewygodnym krześle, a obok niego usiadł Sehun, głaszcząc go po włosach. Baekhyun i Chanyeol nadal się przytulali tak samo jak reszta. Wszyscy byli wykończeni, ale nadal czekali.

~~*~~

Jongin-ah, mówiłem ci, że nasz szef ma w tym swoje intencje powiedział Kyungsoo. Myślisz, że poskładał nas tylko do kupy, abyśmy pozbyli się zbytecznych gangów?
No… W sumie tak myślę.
Nasz szef nie jest głupi Kyungoo kopnął kamyczek. Żeby mieć dobry owoc pracy, trzeba najpierw zbudować zaufanie. To jest fundament. Zobacz jak nasza praca wyglądała na początku, a jak teraz. Jest różnica? Jest.
Do czego dążysz?
Do tego, iż nasz szef próbował nas zintegrować. To dlatego dostaliśmy taką misje, dlatego dał nam wspólne mieszkanie. To coś znaczy.
Czyli?
Nienawiść nie jest dobą drogą, Jongin. Zapamiętaj.
Powtarzasz się. – mruknął Kai, po czym oberwał w ramię.
Wiem, Jongin. Ale też mam rację.
Kai nie odpowiedział, jedynie skinął głową. Kyungsoo zawsze miał rację.
Zawsze.

~~*~~

A/N: Hej, misie. Został nam jeszcze epilog. Szybko to zleciało, prawda? Nie będę się rozpisywać. Mam nadzieję, że rozdział się podobał :3 Rozwiązanie było banalne, prawda? Spodziewaliście się tego? Heuheu. Tyle tego, a rozwiązanie problemu było naprawdę, naprawdę banalne i głupie. Ale jednak został nam jeszcze epilog. Piszę na razie wszystkie opowiadania, ale moja ręka czasami mi na to nie pozwala. Ale wszystko pisze się powoli. Aha, naprawdę wszystko poprawię jak odzyskam Worda, na razie jestem pozbawiona poprawy teksu x.x
Kocham moich 41 obserwatorów <3  

5 komentarzy:

  1. Jaaaaaa! Tak bardzo przepraszam, że nie komentowałam tyle czasu... XD Ale zawsze czytam! (to tak na usprawiedliwienie) Jak przeczytałam "zamontowałem cipy" to normalnie się rozpłakałam, bo coś innego sobie wyobraziłam. I ten strzelający Baekhyun! Toć to normalnie poezja, nie mogłaś wymyślić niczego lepszego, to jest genialne. Serio, ta cała akcja zmierza w dobrą stronę, ale jednocześnie jest napakowana samymi strzelaninami. :D Uwielbiam takie opowiadania. Szkoda, że to już koniec, bo naprawdę zasługuje na jeszcze sto rozdziałów, jak nic! ^^ Według mnie rozwiązanie było proste, ale podobało mi się to zagmatwanie w poprzednich częściach, człowiek sobie wymyślał niestworzone zakończenia.
    Czekam na epilog i inne opowiadania!
    Hwaiting~ o(≧▽≦)o

    OdpowiedzUsuń
  2. Woooow, zakończenie niby takie banalne, a jednak, kompletnie się nie spodziewałam, że jedynym, konkretnym powodem tego wszystkiego było zabicie Krisa. Ci powiem, że piszesz w taki sposób, że moja wyobraźnia po prostu szalała i tak dokładnie widziałam strzelającego Baeka i ostateczna kluka Lay'a, podziwiam, na serio, ja nie umiem stwarzać takich akcji. Liczę, że z Wufanem wszystko w porządku... nie ma co, ta akcja, serio ich wszystkich zbliżyła i na przykładzie Fana widać jak się o siebie troszczą i martwią.
    Czekam na epilog, kurcze szkoda, że to już koniec, bo przywiązałam się do tego ficzka, ehh ;c
    Nie noooo, życzę powodzenia, żeby następne były tak samo świetne jak ten ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. jedyne co mnie zabolało to "cipy" zamiast "chipów" ale nie ważne, chociaż sie pośmiałam XDD
    mam jedno wielkie "woah" bo tak na serio to nadal nie ogarniam tego fika ;_;
    chyba faktycznie jestem ciemna :')
    do tej pory jak siedziałam zawsze w szkole w piątek nie mogłam sie doczekać kiedy wróce do domu i przeczytam nowy rozdział~~
    szkoda że bedzie już epilog ;-;
    weny życzę *-*

    P.S. wiem że komentarz z dupy wzięty </3

    /Outsiderka (͡° ͜ʖ ͡°)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz, co działo się z moim biednym organizmem, gdy czytałam ten rozdział. Ten Hee był porządnie stuknięty! Idiota do potęgi! Myślałam, że już zabiją Krisa, ale Chanyeol spisał się na medal. Gdyby nie to, że odnalazł go poprzez chip to pewnie byłoby po nim. Lay to super snajper! Jego strzał był genialny. Teraz mam nadzieję, że Wufan i Adria nie umrą. To byłoby tragiczne! Kyungsoo ma racje. Nawet to ja mu przyznam. Chłopacy idealnie się zgrali i stworzyli wspaniałą drużynę. Każdy jest w stanie oddać życie za drugiego.
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahah nie spodziewałam się, że rozwiązanie tego będzie takie proste xD
    Myślałam, że będzie to jakaś skomplikowana sprawa czy coś.. ale mimo to nie zawiodłam się ;p
    Aoaiejfoaejfajof Kris to rly debil.. przez niego reszta już drugi raz musi się tak stresować..
    wgl nie wierzę, że został już tylko epilog.. serio.. NIEEE proszę ;;
    Bardzo polubiłam to opowiadanie i związałam się z bohaterami.. a szczególnie z parką BaekYeol :3
    Eh... no nic.. choć z niechęcią (bo ostatni wpis z tym opowiadaniem) to czekam na epilog <3

    OdpowiedzUsuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x