~~*~~
Wufan wyglądał strasznie.
Miał zabandażowaną całą klatkę piersiową, a
jedną wargę miał zszytą. Poza tym pod okiem miał wielkiego, ciemnofioletowego
siniaka. Miał też podłączoną kroplówkę i ogólnie nie wyglądał za dobrze.
— Ma złamane żebro, był cały poobijany. Cud, że
jego organy nie zostały potłuczone. Jeżeli by ktoś dłużej by się nad nim
pastwił, nie przeżyłby. Ktoś musiał nieźle go urządzić, ponieważ miał też ranę
na głowie – prawdopodobnie ktoś mu czymś przyłożył, aby go ogłuszyć — oznajmił lekarz, wzdychając ciężko. — Miał wiele szczęścia, dzieciaki. Musicie z nim
porozmawiać, kiedy się obudzi. To mogło być niebezpieczne.
Suho skinął głową z zaciśniętymi wargami. Miał
ochotę się rozpłakać. Szczerym płaczem i kiedy Wufan wyzdrowieje przywalić mu z
całej siły.
— Muszę wyjść, wybaczcie — mruknął Luhan i wyszedł szybkim krokiem z
sali.
Lay objął Junmyuna i zaczął mu coś mruczeć na
ucho. Baekhyun udał się na korytarz wraz z nim Chanyeol.
Baekhyun oparł się o zimną ścianę i
najzwyczajniej w świecie ukrył twarz w dłoniach i zaczął cicho płakać. Park
widząc to, kierowany odruchem objął go, pozwalając, aby gorące łzy wchłaniały
się w jego szalik, a Byun objął go ciasno i poczuł, że nie jest sam.
Kris był ważną częścią ich małej rodziny, a
teraz wyglądało to tak, jakby jeden krok dzielił go od śmierci. Chanyeol nie
wiedział dlaczego nic im nie powiedział, szczerze powiedziawszy, to nadal nic
nie wiedzieli, ale i tak Park uważał, że postąpił nieodpowiedzialnie. Przecież
mogli go zabić, do jasnej cholery. To byłby cios poniżej pasa, w szczególności
dla nich, którzy zdążyli się do niego przywiązać i pokochać jak brata.
— No nie rycz już — mruknął cicho, klepiąc mniejszego w plecy. Baekhyun uczepił się go
mocniej. Park nie miał mu tego za złe. W jakiś sposób nie chciał oglądać jego
łez. — Nic mu się nie stanie, jest
twardy.
— A-ale, on mógł…
— Nic nie mów, chodź, pojedziemy do domu i
prześpisz się z tym. Ktoś zostanie z Wufanem. Jak się obudzi, to z nim
porozmawiamy, dobrze?
Byun skinął głową, po czym otarł policzki. Do
domu jechali w ciszy, Baekhyun oglądał mijające ich samochody, a Chanyeol
prowadził auto z ogromnym skupieniem jak nigdy dotąd, z papierosem pomiędzy
wargami.
~~*~~
Suho wraz z Layem nie spali całą noc i
czatowali przy łóżku Yifana jak wierne psy. Junmyun o jakiejś trzeciej zaczął
płakać, ale Yixing jakoś go uspokoił, tuląc go do siebie i mamrocząc słowa
otuchy. Sam czuł się jakby zabrali mu coś cennego. Nie prosili lekarza,
ponieważ Lay wszystkim zajął się sam.
Około piątej Kris w końcu się obudził. Lay
doskoczył do niego w jednym momencie, sprawdzając czy wszystko w porządku. Kris
powiedział jedynie, że boli go w boku, lecz było to wiadome, że to było od
złamanego żebra. O godzinie siódmej już wszyscy stali. Wyglądali na rozdartym
pomiędzy płakaniem, a rzuceniem się na Krisa i uderzenia go w gębę.
Suho pierwszy się odezwał.
— Dlaczego nam nic nie powiedziałeś? — zapytał, a jego głos niebezpiecznie zadrżał. — Mogłeś zginąć, nieodpowiedzialny pajacu!
Yifan milczał, co chwilę gryząc wargę.
Wprawdzie zastanawiał się co może im powiedzieć. Fakt, zachował się jak dupek
dbający tylko o swój tyłek, ale nie chciał ich narażać.
— Nie chciałem was w to mieszać — powiedział w końcu, cichym głosem. — Znam Hee od dawna. Najprawdopodobniej chce
mnie. Poszedłem w wyznaczone miejsce, ale jego ludzie mnie napadli i urządzili
sobie na mnie niezłą balangę. W sumie niewiele z tego pamiętam, bo dostałem
kijem bejsbolowym w głowę, ale teraz odczuwam skutki.
— Jak nie mogłeś nas w to mieszać, idioto?! — Luhan wyszedł kilka kroków naprzód, przez co
Kris skulił się w sobie. — Wiesz
co my przeżywaliśmy ostatniej nocy?! Myślisz, że jeżeli zachowałeś się jak,
kurwa, pieprzony bohater, to wszystko się ułożyło?! JAK?
— Luhan — Sehun wypowiedział delikatnie jego imię, ale Xiao odsunął go od siebie.
— Wiesz dobrze, że nie jesteśmy ze stali i nic
nie czujemy — kontynuował, a w
jego oczach pojawiły się łzy. Nikt się nie odezwał. — Słyszałem jak ktoś płakał zeszłej nocy. Jeżeli
nie chciałeś nas w to mieszać, to powinieneś od samego początku udawać zimnego
drania, co ma nas wszystkich w dupie! Przynajmniej oszczędził byś nam łez i
zmartwienia!
— Chciałem was chronić! — Kris krzyknął cicho. — Myślisz, że to było łatwe dla mnie? Gdyby Hee
dowiedziałby się o was, byłoby gorzej! Wykorzystałby was przeciwko mnie!
Wolałbym zginąć, niż patrzeć na was, którzy by cierpieli przez mnie! Dlatego to
wszystko trzymałem, w tej pieprzonej tajemnicy!
— Kris… — Suho lekko popchnął Luhana w ramiona Sehuna, a sam stanął przed łóżkiem. — Po prostu nie rób nam czegoś takiego więcej,
dobrze? Takie sytuacje mogą nas tylko wykończyć. Po prostu nie chcę żeby coś
takiego się jeszcze raz powtórzyło.
~~*~~
Kris wylądował w domu po tygodniu. Luhan nieco
ochłonął, ale było widać, że płakał.
Chanyeol siedział na łóżku, paląc papierosy
jeden za drugim. Napawał się gryzącym dymem, zastanawiając się jak może pomóc
Adrii. Nie zapomniał o niej, wprawdzie cały czas o niej myślał. Miał
przeczucie, że nie jest z nią dobrze; po tym co mu powiedziała wątpił, że
będzie dobrze. Była jeszcze dzieckiem, a po jej opowieści faceci nie zwracali uwagi
czy ona jest jeszcze małą dziewczynką, a nie w pełni rozwiniętą kobietą.
Zgasił papierosa i wypuścił po raz ostatni
szary dym z ust. Jeszcze przed tym wszystkim nie palił tak często, teraz
papierosy stały się nieodłącznym elementem. Dym dawał mu jako takie ukojenie, a
uzależnienie przyszło szybko i złapało go w swoje sidła. Westchnął, przymykając
oczy. Przynajmniej miał podejrzenia kto za tym wszystkim stoi. Choć coś mu
mówiło, że właśnie Hee postanowił się zabawić wszystkim i zorganizował taki teatrzyk.
To wszystko już zaczynało się przejaśniać i jeszcze gorzej komplikować. Prawie
stracili Krisa; jednego z najlepszym zabójców.
Kris zabijał osoby, które za dużo wiedziały.
Hee wydawał się osobą, która wiedziała za wiele, ale jeszcze nikt go nie wykosił.
Z także podanych informacji wynikało, że ten mężczyzna ma jakiś ukryty cel. Bo
Chanyeol nie wierzył, że ot tak sobie wszystko wymyślił. To wszystko było za
brutalne, że bez konkretnych powodów nie mogło takie coś powstać.
Chanyeol wstał z łóżka i udał się w stronę
wyjścia. Skinął lekko na Baekhyuna, który po chwili do niego podszedł.
— Chodź ze mną.
Byun spojrzał na niego nieco zbity z tropu, ale
posłusznie powędrował za nim.
— Posłuchaj — Park zaczął powoli, obserwując swojego partnera. — Znam taką dziewczynkę. Ma trzynaście lat i…
zrobili z niej dziwkę — oczy
Baekhyuny otwarły się gwałtownie. — Muszę jej jakoś pomóc, mam wrażenie, że nie da rady. Mówiła mi, że stosują
narkotyki. Ktoś za tym wszystkim stoi. Ktoś ciągnie za te pieprzone sznurki.
— Dobrze myślę, że podejrzewasz o to Hee?
— Tak – przytaknął. — Tylko skurwysyn ucieka. To wszystko przypomina
mi jakąś kurewsko głupią grę, Baekhyun. Tyle, że ja już jestem zmęczony.
Ostatnie wydarzenia nie były jakieś przyjemne.
— Wiem, Chanyeol. Jeżeli posunął się do
zlikwidowania Wu Yifana, to i zrobi to drugi raz. Chanyeol… ja się boję.
Park spojrzał na niego zaskoczony tym nagłym
wyzwaniem.
— Boję się, że tym razem zabije Krisa. Że nie
damy rady z tym wszystkim. Sam widzisz, że teraz ledwo dajemy radę, a co będzie
później? Gangi gangami, tam ludzie są głupi. Ale nie pokonamy ich we dwunastkę.
Jest nas za mało. Pomimo kontaktów, pomimo tych wszystkich wtyczek, pomimo
pomocy policji nie zdziałamy nic. Boję się, że stracę was wszystkich. Boję się
własnych uczuć. To wszystko jest na swój sposób nowe, wiesz? Te kilka miesięcy
wstecz miałem ochotę zniknąć i nigdy z wami nie współpracować. Ale wszyscy
władowali się w moje życie z buciorami. Boję się wszystkiego.
Chanyeol stał nieruchomo. To co mówił Baekhyun
miał jakiś sens.
— Wiesz… Nigdy się nie poddawajmy, okej?
Powinniśmy zostać zapamiętani jak teraz. Za najlepszych przestępców.
~~*~~
Kai siedział przy barze i pił wódkę. Ot tak
sobie. W sumie pił, bo nie miał siły płakać. Nie miał siły już na nic. Ta cała
sytuacja utwierdziła go w przekonaniu, że jednak są słabi. Prawie zabili Krisa.
To był bolesny cios, nawet dla niego.
Jongin nie chciał się do nich przywiązywać.
Uważał, że uczucia mogą jednie pogorszyć sytuację, która prezentowała się
beznadziejnie. Chciał przejść koło nich obojętnie i nie żywić żadnych uczuć.
Jednak przecenił swoją obojętność. Gdy dowiedział się o stanie Wu miał ochotę
rozwalić coś ciężkiego. Miał ochotę zabić tego człowieka, który mu to zrobił.
Wszystko nie potoczyło się tak jak powinno.
Zamiast być lepiej, jak na początku zakładał, nic nie szło w dobą stronę. Jinki
odnotowywał coraz więcej porwań, kradzieży. Ludzie od nowa zaczęli się bać. Kai
miał wrażenie, że wracają sytuacją sprzed paru ładnych lat.
Jongin już nie wiedział. Informacje zakończyły
się wraz z dowiedzeniem się o istnieniu Hee. Wszystko zakończyło się w już
następnego dnia, kiedy podjęli decyzję.
~~*~~
Suho stukał łyżeczką od kawy w blat stołu.
— Trzeba się pozbyć Hee — mruknął.
Wufan siedział już przy stole. Minęły dwa
tygodnie odkąd wrócił do domu. Jego rany zaczęły się goić, ale na razie nie
mógł pracować. Każdy opiekował się nim jak tylko mógł.
— Naprawdę trzeba się go pozbyć — powtórzył, po czym odłożył łyżkę. — Nie wiem jak to zrobimy, ale jednak musimy to
wykonać. Szef wie o wszystkim?
— Wie — potwierdził Kai.
— To dobrze.
~~*~~
— Gdzie, do cholery jest Kris? — ryknął Chanyeol.
~~*~~
Jongin
siedział na dachu, doskonale czując obecność Kyungsoo.
— Uczucia nie mogą występować w tym zawodzie —
powiedział Kai, marszcząc brwi. — One jedynie zawadzają.
— Och, czyżby? — Kyungoo usiadł obok niego,
kładąc dłoń na dłoni Jongina. — Posłuchaj, przywiązałeś się do nich. Nie
możesz zignorować tych uczuć.
— Ale miłość tylko niszczy. A jak by któryś z
nas został porwany to ten drugi by skoczył za nim. Nienawiść jest lepszą drogą.
— Nie — Kyungsoo pokręcił głową, po czym
wtulił się w swój szalik. — Nienawiść nie jest dobrą drogą, Jongin. Ona
niszczy. Ona popycha nas do innych działań. Przyćmiewa racjonalne myślenie.
Nienawiść nie jest dobrą drogą — powtórzył.
— I tak myślę, że wolę zostać obojętnym —
odpowiedział na wcześniejsze słowa przyjaciela.
— Zobaczymy — Kyungsoo musnął ustami jego
policzek i uśmiechnął się do niego. — I tak już nie jesteś obojętny,
Kim Jongin. Wszystko się zmieniło. Jesteśmy ludźmi, którzy pomagają na własny
sposób innym. Z różnią, że pomagamy im w czarny sposób. Tylko nie zamierzamy
przestać być przestępcami.
Dwudziesty
września był pięknym dniem, gdzie wszystko miało swój zalążek. Jongin nie
wiedział, że wszystko tak się potoczy.
~~*~~
Kris mocno ścisnął telefon. Przygryzł dolną
wargę, po czym ruszył powoli w stronę starego magazynu.
Czas
skończyć tą dziecinną zabawę, kochany. Pojaw się w magazynie, sam wiesz gdzie.
Tam wszystko załatwimy. Obiecuję.
~~*~~
A/N: … Obrazek u góry dokładnie ilustruje moje
samopoczucie. Jestem wykończona po tygodniu szkoły, a dopiero skończyły się
ferie ;-; Niestety, przez to wszystko uciekła mi wena i nie pisałam nic, tylko
jakieś ochłapy w szkole jeszcze przed rozpoczęciem dobrze lekcji ;;; Mam
zaplanowanego shota hetero, więc
możecie spodziewać raz na milion brak gejozy. Pairing znany, nie znany, zależy
kto co shipuje - z kpopu, więc nie
wymyślę postaci. Ale niestety, dopóki nie będę mieć luźniejszych dni – co w
moim przypadku jest naprawdę ciężkie – nie napiszę nic, bo zwyczajnie nie mam
siły. Będę dodawać regularnie, bo mam coś tam, ale na razie moja wena jest na
poziomie zero. Co do rozdziału, mam nadzieję, że się podobał, następne wyjaśnią
wszystko. Cóż, zostały dwa party i epilog. Zdawajcie relacje, moje misie pysie
:3
ja cie kocham i tyle.
OdpowiedzUsuńPiszesz coś wyjebistego i robisz mi siano z mózgu.
Nie moge przeboleć że jeszcze dwa rozdziały D:
życzę weny i czekam na następne rozdziały *-*
/Outsiderka która nic pedofilskiego nie dopisze bo Kris to idiota (͡° ͜ʖ ͡°)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Wgl nie czuje tego, że to opowiadanie zbliża się ku końcowi ;; chcę dużo więcej! Najbardziej interesują mnie tutaj Baek i Chanyeok.. idk why.. jestem ciekawa ich wątku miłosnego xd ale nie bardziej niż głównego wątku <3
OdpowiedzUsuńFighting!
wybacz, że dopiero teraz komentuję, ale miałam kilka poważnych problemów w szkole. jeśli chodzi o rozdział to jestem przerażona zachowaniem Krisa. wiem, że to debil i chce chronić swoich przyjaciół, lecz nie powinien działać sam. indywidualnie nie wygra tej walki. i nic dziwnego, że Luhan tak zareagował. podobała mi się scenka Kaisoo. nawet obojętny Jongin budzi swoje serduszko. czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. mam nadzieję, że przyjaciele uratują Wufana zanim będzie za późno.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam! :D
Pragnę poinformować, że nominowałam Cię do The Versatile Blogger. Więcej szczegółów u mnie na blogu:
OdpowiedzUsuńhttp://sheuzihao.blogspot.com/2015/02/nominacja-versatile-blogger.html
Widzę, że byłaś zmęczona, kiedy pisałaś tego posta... Mam nadzieję, że mimo końcówki ferii dało Ci się już wypocząć. Świetnie piszesz i mam nadzieję, że dalej będzie Ci tak szło. Hwaiting! ♥