~~*~~
Tao rzucił plik papierów na stół, mocno
wkurzony. Suho spojrzał na niego zmartwiony, ale zauważając stan młodszego
wolał się nie odzywać.
— Dupek — warknął pod nosem. — Kurwa,
nie odzywa się do mnie pieprzony idiota, jakby chciał wszystko sam załatwić.
Dlaczego, do cholery, ja muszę się z nim użerać? — mruczał, robiąc kawę.
— Kris? — Lay podniósł wzrok znad gazety i zaciekawiony spojrzał na przyjaciela. — A co ten znowu zrobił?
— Wiesz, mogę wszystko zrozumieć, ale jeżeli
jest się partnerami, to może chociaż zdradzać jakieś informację odnoście całej
sprawy — Tao postawił kubek tak
mocno, że Suho się martwił czy przypadkiem nie pęknie od tego. — Jinki przesyła informację, a od Krisa nie
usłyszałem nic od paru tygodni. Nie odzywa się też w domu jak do przyjaciela.
Albo coś drań ukrywa, albo węszy na własną rękę.
Lay wzruszył ramionami.
— On od zawsze miał wszystkich w dupie. Tylko
jeżeli przychodziło co do czego, to stawiał sprawę jasno. Po twoim opisie
wnioskuję, że naprawdę coś może ukrywać. Nie jest z żadnym z nas w jakiejś
głębszej relacji? — zapytał.
Tao wzruszył ramionami, a Suho spojrzał się na
niego jak na idiotę.
— Dobra, cofam to pytanie — westchnął, zdając sobie sprawę, że nikt nic
nie wie. — Cóż pozostaje nam
czekanie na rozwój sytuacji. Chociaż mnie to martwi.
Zitao westchnął i upił łyk kawy. Wszystko się
skompilowało. Tak jakby wkroczyli w kręty labirynt i szukali wyjścia na darmo.
— Cóż, jeżeli będzie się tak zachowywał dalej,
trzeba będzie coś zrobić. Nie mam zamiaru wdepnąć w większe gówno — Tao wzruszył ramionami, pijąc kolejny łyk.
~~*~~
Chen pomógł usiąść nieżywemu Baekhyunowi, który
jęknął z bólu, kiedy jego pośladki zetknęły się z miękki materacem. Chen usiadł
w fotelu, patrząc z współczuciem na Byuna, który dla wygody sunął się do
pozycji półsiedzącej.
— Kurwa, jak boli — jęknął i przetarł twarz dłonią. — Nigdy więcej nie dam ponieść się chwili.
Jongdae spojrzał pytająco na przyjaciela, który
machnął lekceważąco dłonią.
— Znów? — Chen zaśmiał się, zakładając nogę na nogę. — Przyjacielu, w takim tempie to będziesz wiecznie młody.
— Och, zamknij się. Wiesz jak się czuję? A mój
tyłek woła o chwilową ulgę —
skrzywił się nieznacznie na samo wspomnienie potwornego bólu pośladków. — Nie wiem za jakie grzechy, ale naprawdę to
koszmarnie boli.
— Kochanie, przyzwyczaisz się — odparł Jongdae, uśmiechając się niczym rasowy
zboczeniec. — Widzę, że zamiast
zaprzestać, wy brniecie w to dalej. Czujesz się dobrze z takim układem?
Baekhyun wzruszył ramionami, zapadając się w
poduszki.
— Nie wiem. W sumie to nie wiedziałem, że tak
skończę. Zresztą ten układ daje wiele korzyści. Seks z nim daje mi chwilową
ulgę, ponieważ tak jak wczoraj, czy tam dziś, mogłem wyładować swoją
frustrację. To nie tak, że służy mi tylko do seksu, ale chyba… zaczynam go
lubić. To trochę dziwne, nie uważasz?
— Czy ja wiem… Nasz Hunhan twins też darzyli się
szczerą nienawiścią. A teraz co? Chodzą jak te pieprzone papużki nierozłączki.
To nie tak, że mi to przeszkadza, ale daję przykład. Wszystko może się zmienić.
Ty tylko musisz popracować nad waszą relacją.
— Ty i te twoje cenne rady — Baekhyun prychnął, poprawiając się na łóżku. — Ale i tak nie wiesz jak to jest mieć ból dupy.
Dosłownie.
— Uroki bycia samcem.
— Och, ty i samiec… Cóż, nie wiem co Xiumin
widzi w tobie, że daje ci możliwość pieprzenia, ale myślę, że miał coś nie tak
z głową, jak się w tobie zakochiwał.
— Zamknij się, strona pasywno.
~~*~~
Kris stał na dachu budynku, ściskając telefon.
Miał ochotę go zgnieść, ale nie mógł, ponieważ straciłby kontakt z Hee, a teraz
nie mógł tego zrobić. Miał złe przeczucia, ale nie mógł pozwolić, aby ten
mężczyzna dowiedział się więcej na jego temat niż już wiedział. Chciał w ten
sposób ochronić jedenastu mężczyzn, którzy ostatnimi czasy stali się bardzo
ważnymi osobami w jego życiu. Musi sobie dać radę sam, nie mógł dopuścić Hee do
tych ludzi. To byłaby ostatnia rzecz jaką mógł zrobić.
Dlatego tak bardzo oddalił się od Tao.
Wymigiwał się jak tylko mógł, nosił telefon przy tyłku i nic nie mówił. Cieszył
się z faktu, że nie ma na karku Chanyeola, bo ten wycisnąłby wszystko z niego,
co do ostatniej kropelki. Tao nie był taki. Zapytał, ale nie naciskał, tylko
się martwił wewnętrznie. W Chinach też tak było, ale nie mieli tak wielkiego
problemu. Teraz Kris musiał przyznać szefowi rację, że nie poradziliby sobie w
szóstkę. Zegar od boby tykał, tyle, że nikt dokładnie nie wiedział jaka może
być godzina destrukcji. Wufan dobrze o tym wiedział. Po prostu nie chciał ich
niepotrzebnie mieszać, to tylko mogło pogorszyć sytuację. I tak siedzieli w wielkim
gównie, a teraz brakowało im dodatkowego problemu.
Mimo, że Jinki stał się podporą, i to ogromną,
to policja też niewiele mogła zdziałać. Nie mając dowodów wszystko sypało się
jak domek z kart; wszystkie podejrzenia nie dawały nic. Dowód był ważny, przede
wszystkim musiał być mocny. W świecie przestępców nie musiałeś mieć konkretnego
powodu, aby zabić. Zresztą ludzie czasami zabijali dla przyjemności, przez co
Kris utwierdził się w przekonaniu, że cała sprawa z przemycaniem dzieci i
dziwkarstwem miały wiele powiązań. Ktoś musiał znaleźć naiwnych ludzi, którzy z
miłą chęcią patrzyli na cierpienie innych ludzi. To wszystko robiło się nad wyraz obrzydliwe.
Kris drgnął, kiedy poczuł wibrujący w ręce
telefon. Spojrzał na wyświetlacz, gdzie literki pokazały mu wiadomość. Po raz
ostatni spojrzał na seulski widok, po czym zeskoczył z niskiego murku. Wcisnął
dłonie w kieszenie płaszcza i ruszył na dół.
~~*~~
Chanyeol zwinął się w kłębek, kiedy promienie
słońca połaskotały go w twarz. Nie miał zamiaru wstawać, ponieważ nie był do
życia. Był cholernie zmęczony przez ubiegłą noc, nie chciało mu się nawet
wynurzyć nosa z pod kołdry. Miałby wszystkie obowiązki gdzieś, gdyby nie
Minseok, który wbiegł do jego pokoju, coś krzycząc.
Gdyby Park miał wszystko i wszystkich głęboko w
dupie, zapewne zignorował jego krzyk i poszedł znowu spać, ale miał szacunek do
innych i wiedział, że to coś może oznaczać. Wygrzebał się więc z pościeli i
niczym duch zszedł na dół.
Jinki siedział na kanapie, a Tao dreptał w tą i
z powrotem. Miał przy tym tak zbolałą minę, że Chanyeol zastanawiał się czy
naprawdę coś się stało.
— Kurwa! — przekleństwo wypowiedziane przez Suho nie było niczym dobrym. — Nie odbiera, sukinsyn.
Park patrzył zdezorientowany na pozostałych,
ale tamci nie wyglądali na takich, którzy są skłonni coś w tej chwili
powiedzieć.
— Zgłasza się poczta głosowa!
Jinki wstał z kanapy i podszedł do Chanyeola.
Położył mu dłoń na ramieniu, jakby bojąc się, że coś ten zrobi.
— Po Krisie nie ma śladu od wczoraj.
~~*~~
Tao usiadł bezsilnie przy stole, a reszta po
prostu stała. Luhan ledwo powstrzymywał łzy, które mogły potoczyć się po jego
policzkach. Wtulił się w tors Sehuna, który pocieszająco poklepał go po
plecach. Suho schował twarz w dłonie, a Lay położył mu ręce na ramionach, lekko je głaszcząc.
— Nie mogę uwierzyć, że nie ma po nim śladu — Jongdae wychrypiał, a jego ramiona zadrżały
nieznacznie. — To przecież nie ma
sensu. Nie chce mi się wierzyć, że wypiął na nas dupę. To po prostu nie mieści
mi się w głowie!
Nikt nie odezwał się słowem. Nikt nie miał
słów. Co mieli powiedzieć? Sami nie wiedzieli co się dzieję. To po prostu nie mieściło im się w głowie.
~~*~~
Adria zadrżała z zimna, kiedy drzwi zostały po
raz kolejny otworzone. Swoje drobne dłonie miała przyłożone do brzucha, który
piekielnie piekł i bolał. Kłucie po igle też dawało znać, a pęknięta żyła
pozostawiła na zgięciu wielki siniak. Dolne partie ciała nadal bolały, uda
drżały nie tylko od zimna. Umysł dziewczynki był dawno zszargany, nie miała
siły nawet myśleć.
Podniosła zmęczony wzrok na drzwi. Przez szparę
zauważyła jakąś blond czuprynę i poszarpane ubrania. Ciało mężczyzny leżało
bezwładnie, aż w końcu ktoś pociągnął go za nogi w nieznanym kierunku. Zanim
całkowicie straciła go z oczu zauważyła strużkę krwi, która leniwie leciała z
ust i rozciętej wargi.
Adria objęła się ramionami i zaczęła cicho
płakać. Jak ona chciała niczego nie widzieć. Nie chciała czuć tego ciągłego
upokorzenia i brudu, który zostawiali na jej ciele kolejny mężczyźni. Chociaż
niewiele pamiętała, to nadal wiedziała, że zostawała cały czas upokarzana. To
bolało, bardziej niż rany fizyczne. Nigdy nie sądziła, że skończy jako dziwka.
Była zwykłą dziewczynką, która cieszyła się życiem zanim ją porwano. Nie miała
pojęcia czym zawiniła, ale po prostu chciała umrzeć.
Te upokorzenie było sto razy gorsze niż kara od
rodziców za jakąś błahą i głupią rzecz. Wszystko co się działo w tym domu;
bijatyki, seks, zabójstwa, narkotyki… To nie było najlepsze dla niej. Chciała
po prostu nie czuć. Chciała skończyć już swoje życie.
To po prostu już ją przerosło.
~~*~~
Madame uderzyła pięścią o bal stołu. Z jej
kącików oczu zaczęły płynąć łzy, a wargi drżeć. Chciała teraz wszystko rzucić i
biec go uratować. Jednak wszystko ją
zatrzymywało. Chociaż ona sama chciała wstać na równe nogi i rzucić się do
szaleńczego biegu, nic nie mogła zrobić. Jedynie mogłaby pogorszyć sytuację,
która i tak nie prezentowała się dobrze.
Chociaż słowo dobrze było dalekie od tego co się działo.
~~*~~
Jinki wszedł do biura, po czym usiadł ciężko na
swoim krześle. Zamknął oczy tylko na chwilę, aby móc je otworzyć, słysząc tupot
stóp. Podniósł wzrok na mężczyznę przed sobą. Uniósł brwi.
— Chodź — Aleksander mruknął niemrawo, zaciskając usta.
— Coś się stało?
— Stało — przytaknął, po czym wysuwając ręce z kieszeni przetarł twarz. – Coś
poważnego. Bardzo.
~~*~~
Minho patrzył na zdjęcia, które zrobił
Jonghyun. To co na nich zobaczył wstrząsnęło nim, choć obchodził się z martwymi
ciałami prawie na co dzień. Jednak miał świadomość, że człowiek na zdjęciu jest
żywy, ale niewiele brakuje mu do zejścia na tamten świat.
Minho zgasił lampkę, po czym udał się do
wyjścia. Założył w biegu kurtkę i podążył do głównej sali.
— Gotowy?
— Bardziej być nie mogę — wymruczał Jinki, zaciskając pięści. — Idziemy.
~~*~~
— Kris jest ledwo żywy. Aleksander znalazł go
przy jednym z tych domów. Zrobiliśmy zdjęcia, abyście mogli zobaczyć jak
wygląda — powiedział Jinki, zanim
zdążył porządnie się rozgościć. —
Hee siedzi za całą sprawą.
— Jaki Hee? — zapytał Tao, przecierając oczy, uświadamiając sobie, że zaczęły lekko
łzawić.
— O to zapytacie Krisa. Jak się obudzi.
Jedziemy.
~~*~~
A/N: Ten rozdział już wprowadza nas na drogę
wyjaśnień. Dowiecie się sami o co chodzi w następnych rozdziałach, ale powiem
wam, że rozwiązanie jest asdfgh, nie mogę powiedzieć xx. Mam nadzieję, że się podobał ten rozdział :3
Przez ten tydzień nie mogłam wiele zrobić, bo umierałam przez chorobę, ale mam
zaczętego shota o xiuchenie i być może go wstawię za jakiś czas jak skończę, bo
miałam ferie, a dużo nie zrobiłam x.x Na razie to tyle, kocham was <3
mada faka nic nie ogarniam ;_____;
OdpowiedzUsuń"zamknij się strono pasywno" to mi zrobiło dzień XDD
komentarz będzie jak z dupy wzięty bo ledwo żyje ._.
powiem tylko tyle że mam ochote zacząć cię molestować o to o będzie dalej (to nie troll) (͡° ͜ʖ ͡°)
nigdy jeszcze nie miałam aż takiej wielkiej potrzeby poznania końcówki ff ._.
kocham cie bo to jest wyjebiste XD
i czekam na dalsze rozdziały *-*
/Outsiderka która dowie sie gdzie mieszkasz (͡° ͜ʖ ͡°)
Coś tam się rozjaśniło.. ale wciąż takie 'WTF? Jak Ty to rozwiążesz!'
OdpowiedzUsuńMusisz mieć łeb, że wymyśliłaś takie opowiadanie.. teraz mogę tylko czekać na kolejny rozdział :3
Kris to głupek! jak on może być taki egoistyczny? nie powinien samotnie rozwiązywać swoich problemów. przecież może liczyć na pomoc przyjaciół. i jako skończył? mam nadzieję, że nic złego mu się nie stanie i jakoś się wyliże. widzę tutaj zarys Taorisa, a może to tylko moja wybujała wyobraźnia. rozmowa Chena z Baekhyunem wymiata. nie ma to, jak wymienianie się swoimi doświadczeniami! czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :D