piątek, 9 stycznia 2015

Hate is not a good way - Part ten: Layouts

~~*~~

Jinki zmarszczył brwi, bawiąc się łyżeczką do kawy. Jego przyjaciele siedzieli w różnych miejscach i zapewne rozmyślali na temat czegoś innego. Onew nie miał im za złe, że nie sieją tego pozytywnego zamętu, jakim obdarzali go na co dzień. Jednak wszystko miało swoje granice i oni też znaleźli się na czerwonej linii wyznaczonej przez przełożonych.
Tępacy mruknął Key ze złością, zamykając magazyn. Oni myślą, że z takim podejściem wszystkich pozamykają? prychnął, po czym przejechał dłonią po włosach. Nie wierzę, że tylko oni są tam. 
Zapadła cisza. Jinki zmarszczył brwi jeszcze bardziej, aż go coś tknęło. Odłożył łyżeczkę drżącymi dłońmi i wziął w ręce akta. Zacisnął usta w wąską kreskę i spojrzał na swoich towarzyszy. Wypuścił powietrze z ust, po czym uśmiechnął się cynicznie sam do siebie.
Chyba mam pomysł. Drodzy panowie… Czas wziąć wszystko we własne ręce.

~~*~~

Chanyeol przetarł zmęczone oczy, po czym wstał z niewygodnego krzesła. Z ciężkim sercem zszedł na dół, a tam co zobaczył nieco zbiło go z tropu. Zacisnął palce na kubku, który trzymał i z niepewnością wszedł do salonu.
Suho przecierał twarz dłońmi, a reszta po prostu siedziała. Chanyeol poczuł, że coś jest na rzeczy. Przekręcił głowę i spojrzał na policjantów.
Jinki uśmiechnął się krzywo.
Mamy niecodzienną prośbę do was… Taki tam mały układzik. 

~~*~~

Baekhyun usiadł na miejscu pasażera i utkwił wzrok w ciemnościach. Uśmiechnął się sam so siebie, zagryzając wargi, aby nie wybuchnąć szczerym śmiechem. Sam nie wiedział, co ma myśleć o tym wszystkim, ale jednak coś musiało się wydarzyć, że dostali taką propozycję.
Jednak coś za coś. Nigdy nie ma nic za darmo, oni wszyscy wiedzieli o co chodzi. Wszędzie jest pełno wrogów, nie ma prawdziwego przyjaciela. Albo jesteś czysty albo masz w czymś cel. Zawsze jest jakiś ukryty zamiar, a Baekhyun dobrze o tym wiedział.

~~*~~

Chen siedział na skórzanym fotelu, obracając w dłoni filiżankę do kawy. Obok niego siedział Lay, który uśmiechał się jak rasowy morderca. Nie było w tej wizycie nic nadzwyczajnego, gdyby nie mieli w tym interesu. Szpital był przesiąknięty zapachem chorób i ludzkiego nieszczęścia. Chen miał wrażenie, że tu nic nie dzieję się, prócz wszystkiego co złe. Niemniej jednak, nie byli tu w celu sprawdzania samopoczucia ludzi.
Cóż za miła niespodzianka prychnął Yixing, uśmiechając się naprawdę paskudnie. Ileż to czasu minęło.
Mężczyzna przeszedł koło nich i usiadł na fotelu za biurkiem. Jongdae odstawił filiżankę i usiadł wygodniej. Lay był całkowicie rozluźniony, od niego biła taka wielka pogarda, że można było ją ciąć nożem. Chen nie dziwił się i tylko cierpliwie czekał na rozwój wydarzeń. 
Po co tu przyszliście? zapytał, nie ukrywając wyższości w głosie. Nic tu ciekawego się nie dzieję.
Oh, czyżby? Yixing usiadł wyprostowany i wykrzywił usta. Powiem wprost. Nienawidzę cię człowieku i gdybym mógł już dawno bym cię zabił. Jednak nie chcę zniżać się do takiego poziomu. Posłuchaj Lay pochylił się delikatnie. Albo coś zrobisz, albo ja zrobię krzywdę, wyłączając ciebie Chen skinął głową i leniwie wyciągnął gumę do żucia. Mówisz, że nic się nie dzieję. Pff, a ja słyszałem, że przywożą prawie martwe dzieci. Ty mi mówisz, że nic się nie dzieję. Dobrze, uważaj sobie jak chcesz, ale masz pieprzony obowiązek zajmować się ludźmi. Nie jesteś cholernym świętym i nie jesteś ozdobą. Przychodzisz do pracy, aby zbierać sukcesy? Śmiało! Tylko coś rób, do cholery.
Lekarz zacisnął usta, a Lay odchylił się na swoim siedzeniu. Po chwili wstał, po czym uśmiechnął się w swój uroczy sposób.
Będę cię mieć na oku, szumowino. Nie pozwolę na takie coś. Nie zasługujesz na jakikolwiek szacunek.
Chen wzruszył ramionami i sam wstał.
Radzę ci słuchać go, złotko. Chyba, że nie chcesz zobaczyć siebie z kulką pomiędzy oczami.

~~*~~

Deszcz idealnie oddawał jego nastrój. Ciemne chmury zrzucały ciężkie krople, a sam nie miał wybitnego humoru. Zresztą… wszystko się zawaliło, jednocześnie znajdując wyjście.
Chanyeol zerknął na zdjęcia przed sobą i zacisnął usta w wąską linię. Przejechał palcami po powierzchni. Dzieci na nich były chude, a ich twarze ukazywało przerażenie. Jedne z nich wyglądały, jakby już nie miały siły, jakby się poddawały. Chanyeol nie miał pojęcia kto stoi za tym wszystkim, ale to było chore.
 Do całej ich dwunastki dotarły wiadomości o dzieciach. Byli przestępcami, ale te wszystkie zdjęcia, opowieści doprowadzały ich do jeszcze większego obrzydzenia. Świat przestępców nie był już taki sam. Był inny, gorszy. Chanyeol miał już dość. Na początku spodziewał się, że to będzie misja jak każda inna. Z każdą inną informacją przekonywał się, że jednak nie będzie kolorowo.
Był pewien, że ktoś trzyma wszystkie sznurki i toczy grę. To miało sens, bo wszystko wybuchło nagle. Tylko nie rozumiał jednego. Czemu wmieszał to wszystko? Zabójstwa, gwałty, narkotyki… Tego było mniej. Park nie twierdził, że świat przestępców słynął dobrocią, ale nie miało to tak ostrego wydźwięku. Teraz to wyglądało jak wyścig szczurów; kto pierwszy, ten lepszy.
Chanyeol wyjął paczkę fajek i zapalił. Zaciągnął się gryzącym dymem i wyjrzał przez okno. Deszcz obijał się od niej, tworząc swego rodzaju muzykę i ponury klimat. W sumie teraz tak wszystko wyglądało. Jakby nad światem zbierały się ciemne chmury, które lada chwila wybuchną i zaleją tę konstrukcję, która była tworzona przez lata.
Przestępcy mieli swoją historię. Mieli własne zasady i obowiązki. To wszystko mogło zostać zniszczone.
Pytanie: przez kogo?

~~*~~

Kris siedział na miękko wyściełanym krześle i patrzył się na ekran telefonu. Jego place nie ruszyły, aby odpisać, jedynie co mógł zrobić to uśmiechnąć się gorzko.
Wiadomości w jego telefonie przypominały coś w rodzaju pytań o samopoczucie i niewielką ciekawość jak się bawi. Sęk w tym, że Hee bawił się bardzo dobrze, a Kris nie. Wufan nie miał pojęcia do czego to dąży, ale był pewien, że to właśnie on stoi za wszystkim.
Hee znał bardzo dobrze Krisa. Można powiedzieć, że już od kilku lat. Mieli dobre stosunki, Kris nie wyczuł między nimi nienawiści. Mógł dać mu nawet miano przyjaciela, gdy nie był jeszcze przestępcom. Ten mężczyzna rozsiewał pogodę ducha, był uśmiechnięty, a teraz Yifan miał wrażenie, że pisze do niego z zgorzkniałością i swego rodzaju nienawiścią.
Jednak nie widział sensu w całym tym burdelu, który się zrobił. Uważał, że jak Hee chciał załatwić sprawę z nim, to mógł to zrobić cicho i bezproblemowo. Cały świat przestępców huczał od tego, robiły się zamieszania, konflikty, niewyjaśnione zamieszki. Jedynie co mogli zrobić, to znaleźć ich i doprowadzić wszystko do porządku.

Czemu to robisz?

Kris zapadł się w siedzeniu i czekał na odpowiedź. Nie przychodziła długo, ale kiedy już ją otrzymał, była kręta i niezrozumiała.

Ponieważ to jest świetna zabawa, ge.

~~*~~

Suho westchnął ciężko, przytłoczony wszystkim. Miał wrażenie, że wszystko chce mu zawalić się na głowę. Jeden problem mniej, znajduje się drugi. Tak jakby występował w teatrze w jakieś dramatycznej sztuce. Jednak nie mógł sobie pozwolić na najmniejszy błąd, bo to mogło doprowadzić do jego śmierci i innych.
Spojrzał w bok, kiedy usłyszał trzaśnięcie drzwiami. Po chwili poczuł jak ktoś go przytula. Uśmiechnął się smętnie i złapał dłonie tej osoby.
I tak uważam, że to jest dziwne usłyszał ciche mruczenie. Ów osoba usiadła i przygarnęła drobną sylwetkę Suho. Jak tam?
Junmyun wzruszył ramionami.
Myślisz, że kiedykolwiek było dobrze? zapytał i zmrużył oczy. Ciemność pochłonęła go doszczętnie. Czy kiedykolwiek będzie tak jak kiedyś?
Wiesz, Suho… To jest temat do przemyślenia Lay smużył nosem po jego szyi, aż Jun mógł poczuć jego oddech na skórze, kiedy westchnął. Byłem dzisiaj z Chenem w szpitalu. Nie tylko bandyci siedzą w swoich dzielnicach, ale także w innych miejscach.
Od zawsze tak było Suho odwrócił głowę. Ale teraz jest inaczej. Wszystko się zmieniło.
Masz na myśli nas? Yixing splątał palce z jego.
To też. Przecież cię nienawidzę, prawda? Suho zapadł się w jego ramiona, czując się niesamowicie dobrze i bezpiecznie.
A tak się składa, że cię kocham, karzełku. Choć potrafisz nieźle wkurwić.
Z ust Junmyuna wydobyło się prychnięcie. Przytulił się bardziej do mężczyzny, delektując się chwilą. Chwilą, która była inna niż wszystkie. Chwila, która wydawała mu się bezpieczna i nie zawierała strachu. Zawsze tak się czuł w ramionach Laya.

~~*~~

Baekhyun siedział po turecku na łóżku Chanyeola, patrząc przed siebie. Wyższy leżał zwinięty w kłębek i wyglądał jak dziecko. Jego czarne włosy były rozsypane po poduszce, a dłonie miał przyciśnięte do skroni.
Baekhyun szturchnął go placem w policzek, a Park otworzył jedno oko. Mruknął coś pod nosem i skulił się jeszcze bardziej, starając się przekazać Byunowi, że nie ma ochoty na żadną konfrontację. Baekhyun wywrócił oczami i podniósł się tak, aby być na kolanach i mieć lepszy dostęp by dokuczyć Chanyeolowi. Z uśmiechem psychopaty dźgnął go jeszcze raz i zadowoleniem spijał każdą zmianę na twarzy wyższego.
Baekhyun… mruknął, zaciskając powieki. Czy ty nie umiesz zachować spokoju przynajmniej przez pół godziny?
Mniejszy wzruszył ramionami.
Siedzę tu więcej niż trzydzieści minut, więc potrzebuję rozrywki. Lubię patrzeć jak się wściekasz.
Park otworzył oczy i spojrzał na niego krzywo. A może to była nienawiść?
Najchętniej wysłałbym cię w kosmos, tylko mieć święty spokój Chanyeol podniósł rękę i zgarnął włosy z czoła. Wyciągnął się na łóżku, przez co Byun miał wrażenie, że się na nim nie mieści.
Ranisz mnie mniejszy chłopak schylił się, lekko marszcząc brwi. Oglądał z przesadną dokładnością linię jego szczęki i kontury jego twarzy.
Baekhyun, naprawdę nie mam ochoty na twoje żarty i nie mam siły bawić się z tobą. Siedź tu, albo idź gdzieś indziej, tylko bądź cicho.
Chyba śnisz!
Podniósł się na kolanach i dźgnął go jeszcze raz w policzek. Prychnął głośno i już wstawał, aby wymyśleć inny szatański plan, kiedy duże dłonie Chanyeola złapały go za nogi i przewróciły na plecy. Baekhyun wydał z siebie zduszony jęk, kiedy uderzył się w biodro. Włosy Parka łaskotały go po twarzy, kiedy ten się schylił. Byun czuł jego oddech na nosie i jego ciężar, gdy usiadł mu na biodrach.
Wiesz zaczął. Jeśli myślisz, że to nie boli i mnie nie miażdżysz, to jesteś w błędzie.
Chanyeol uwięził jego nadgarstki w delikatnym uścisku tuż nad jego głową z zadowoleniem, patrząc jak Baekhyun nie jest zachwycony z zaistniałej sytuacji.
Trzeba było mnie nie prowokować wymruczał. Uśmiechnął się kącikami ust, czując jak mniejsze ciało wierzga się pod nim, aby się wydostać. Próbuj dalej zaśmiał się cicho, zaciskając palce na jego przegubach. Ale ani mi się śni wypuszczać mojej zdobyczy.
Baekhyun jęknął rozpaczliwie.
To nie jest sprawiedliwe! krzyknął. Jesteś większy i silniejszy!
Sam zacząłeś Chanyeol schylił się tak, że stykali się nosami, a sam mógł patrzeć swobodnie w oczy starszego. Dopiero teraz sobie uświadomił jak czarne tęczówki ma Baekhyun. Przemyśl sytuację zanim wykonasz ruch.
Byun sapnął i próbował się wydostać z silnego uścisku Chanyeola. Park już chciał się wyprostować, ale wtedy Baekhyun rzucił głową i zderzyli się boleśnie wargami. Mniejszy rozchylił usta z bólu, co perfidnie wykorzystał jego oprawca. Pomimo tępego bólu z zderzenia, ten pocałunek zawierał w sobie pewną słodycz. Park przycisnął bardziej ciało Baekhyuna do łóżka i uśmiechnął mu się dosłownie w usta.
Pamiętasz naszą umowę? z niskimi pomrukami szeptał mu słowa wprost do ucha. Byun zadrżał.
Pamiętam odparł i odchylił nieco głowę.
Myślę, że czas ją powoli wprowadzić w życie.
Park puścił jego nadgarstki, ale Baekhyun zamiast uderzyć go w twarz, zacisnął palce boleśnie na jego barkach.

~~*~~

Mamy dla was misję! Jinki zawołał od razu, kiedy tylko wszedł do ich domu. Wyszukana para, który by z was się nadal… 
Jego spojrzenie padło na Baekhyuna, który powolnie jadł śniadanie. Onew uśmiechnął się szeroko.
Suho spojrzał na swoich podwładnych i westchnął ciężko.

~~*~~

 Cała ich piątka siedziała i tępo patrzyli przed siebie.
No więc? Suho ponaglił ich, krzyżując ramiona na piersi. Mamy pracę.
Jinki odetchnął głęboko, wciskając dłonie pomiędzy uda. Uśmiechnął się krzywo do siebie, po czym odezwał się złamanym głosem.
Mamy niecodzienną prośbę do was… Taki tam mały układzik.
Chanyeol uniósł brwi zainteresowany tą propozycją. Odstawił kubek na szafkę i usiadł na najbliższym fotelu.
Nie chcę nic mówić, ale jakoś mi się nie podoba ten pomysł, nawet jeśli go nie powiedzieliście Sehun przysiadł na oparciu kanapy.
Spokojna głowa Teamin westchnął ciężko. No dalej, hyung. Mów, przecież cię nie zjedzą.
Onew przymknął powieki.
Posłuchajcie mnie. Góra zabrała nam sprawę, my jesteśmy bezsilni w tej chwili. Nie wiem co chcą osiągnąć przez to, ale sami zauważyliście, że robi się coraz gorzej. Mam pewną prośbę i to jest jedyny pomysł, który wydaję mi się skuteczny.
Do rzeczy Suho zmarszczył brwi. Czuję tu intrygę, chyba, że naprawdę chcecie nas wsadzić za kratki.
Posłuchaj Jonghyun, który to tej pory siedział cicho odezwał się dosadnie. Mam dość całej góry, pieprzeni przełożeni myślą, że oni są bogami. Mamy układ. Tylko to jest na zasadzie, że pomagamy sobie nawzajem. Coś w stylu czystko-technicznie.
Może najpierw dowiemy się o co chodzi, co? Chanyeol zadał pytanie. Chcę usłyszeć propozycję. To może okazać się nawet przydatne, więc z łaski swojej wykrztuście to z siebie, a nie zatrzymujecie się na nieistotnych rzeczach.
Chcę z wami współpracować. Nie zamknę was, oczyszczę akta, zagram nieczysto. Jednak wy nam pomożecie. Jednak nienawiść ludzka jest duża i chęć na satysfakcję jest zbyt wielka.
Wow Park usiadł prosto. Tylko skąd pewność, że jesteśmy tymi przestępcami?
Chanyeol-ah, proszę Jinki uśmiechnął się. Ja wiem. Po prostu wiem. Tylko… będę udawać, że jestem kompletnym idiotą.
Skąd wzięła się was taka przemiana? Luhan uśmiechnął się perfidnie.
Policja nie ma wtyczek, skarbie. A was uznajmy za takie nasze… wtyczki.

~~*~~

A/N: Boże, nawet nie wiem jak zareagujecie, serio! Serce wali mi jak szalone, mam wrażenie, że mnie zabijecie! Dziękuję za ostanie komentarze, naprawdę jestem wdzięczna, że to czytacie.
Niestety na Chansoo musicie trochę poczekać, bo wykopałam sobie sama dołek i wybrałam dość trudny temat, więc trochę na shota poczekacie. Następny rozdział będzie dziwny (ale ciii ;-;) Smut z krisyeolem pawi się w następnym tygodniu :D Powiem Wam, że niedługo ten blog będzie nazywać się Baekyeol World ;;;; Same shoty z nimi… Cóż, mam nadzieję, że nie nakrzyczycie na mnie za moją chorą wyobraźnię ;;;

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dostałam oczopląsu i musiałam tamten komentarz usunąć XD
      lmao.. albo to taka późna godzina albo ja nie ogarniam ;;
      wiem że to nie Tao wysyła te sms do Krisa XD *facepalm*
      Był Baekyeol *-* i to takie było xbsjsbxisbdns ._.
      cały czas siedziałam i powtarzałam w kółko 'hunhan gdzie jesteś, ukaż się" i nie ukazał się ;A; lajf is brutal
      ten fanfik jest boski *-*
      czekam na dalsze rozdziały ._.

      /Outsiderka u której wiatr piździ za oknem i nie może się skupić na pisaniu sensownych rzeczy (͡° ͜ʖ ͡°)

      WIEM ŻE KOMENTARZ BEZSENSOWNY BEZ HEJTÓW PLZ ;n;

      Usuń
    2. Ten komentarz ma sens xd I w ogóle dziękuję za komentarz <3 Z Krisem wątek się wyjaśni, spokojnie. Baekyeola i hunhana będzie więcej, choć hunhana nadal będzie mniej xd Cóż, nie chcę spojlerować, ale napewno Tao nie wysyła tych wiadomości. To mogę powiedzieć i już się zamykam :D
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Świetny rozdział. Współpraca z policją może okazać się dobra dla obu stron, ale jak się skończy i czy można wierzyć policjantom? W końcu mogą ich tylko wykorzystać, a potem złapać i wsadzić do więzienia. No i mamy Sulaya! Kolejna parka w opowiadaniu! Podobała mi się postawa Laya, gdy rozmawiał w szpitalu. Aż trudno uwierzyć, że ktoś tak słodki może być tak groźny. Kris powinien rozmówić się z tamtym gościem, żeby dał mu spokój. Scenka z Baekhyunem i Chanyeolem była arcydziełem. Słodko! A ja czekam za Taorisem! :P
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x