A/N: Nie zabijcie mnie za ten rozdział ;;;; To…
nawet ja nie wiem co to jest, ale ta scena mnie zabijała i musiałam ją wypisać.
A że… no. Tylko, proszę nie zabijajcie i nie bijcie! Okej, rozdział w ostatni
dzień 2014 roku. Mam nadzieję, że przyszły rok będzie inny niż ten. Życzę Wam
hucznego sylwestra, misie!
P.S. Kocham czytać od Was komentarze.
Ostrzeżenia: Oprócz sceny +18, jest puchato i słodko.
Odskocznia od innych rozdziałów.
~~*~~
|M|
Sehun bawił się palcami, a Jongin obracał się
na obrotowym krześle. Starszy chłopak tępo wgapiał się w sufit, nadal nie
przerywając swojego rytualnego obracania, a Sehun po prostu siedział na łóżku.
Czy tutaj było coś nadzwyczajnego?
Tak.
Oh Sehun nie był taki, na jakiego uchodził.
Miał dwadzieścia lat i ani krzty romantyczności lub wiedzy na temat dorosłych.
Jongin nie wnikał do jego życia, ale rzucał jakimś luźnym pytaniem co jakiś
czas. Chciał się dowiedzieć jak przyjaciel sobie radzi z życiem prywatnym, ale
Sehun zbywał go omijanymi odpowiedziami. Kai nie chciał się mieszać, ale coraz
bardziej zaczęły go intrygować rumieńce Sehuna, kiedy wchodził do pokoju, a
potem rzucał się na łóżko niczym kłoda. Jongin był w stanie zrozumieć wszystko,
ale tego dziwnego zachowania nie ogarniał.
— Sehun, co do cholery ci jest? — zapytał, w końcu spuszczając wzrok na łóżko
młodszego, gdzie leżał zwinięty w kłębek. — Nie wydaje mi, że to przez całą sytuacje. Musi być jakiś inny powód — mruknął zniesmaczony.
— Idź do diabła, a mnie zostaw w spokoju — Sehun wymamrotał niewyraźnie w poduszkę.
Kai pokręcił głową, po czym odbił się nogą od
biurka. Przejechał kawałek na swoim krześle, aby być blisko łóżka przyjaciela.
Sehun zakopał się w swojej kołdrze, jęcząc cicho.
— Jak będziesz się tak zachowywać, to naprawdę
nie zdobędzie jego serca, ciepła klusko — rzucił kąśliwe.
— Zamknij się, idioto — pan Oh uniósł głowę. — Specjalista się znalazł. Ciekawe jak ty sobie
radzisz — prychnął rozjuszany. — Jak masz zamiar dawać mi te swoje pieprzone
porady, to sobie daruj. Nic wartościowego nie wynoszę, a później jestem jedynie
zniesmaczony i źle wpływa to na moją męskość. Czuję się jak dziecko, a nim nie
jestem.
Kai uniósł brwi, aż te zniknęły w jego włosach.
Wyglądał teraz jak popapraniec, choć już nie raz słuchał jego wyżaleń. Tym
razem jednak trzeba było coś z tym zrobić. Jongin podniósł się ze swojego
krzesełka.
— Poczekaj tu, Hunnie. Idę coś załatwić.
~~*~~
To zaczęło się jakieś dwa tygodnie temu. Nic
specjalnego, lekkie rumieńce i skrepowanie w jego towarzystwie. Sehun próbował
to zignorować, ale coraz częściej nie mógł spokojnie przebywać w jego
towarzystwie. Zwalał to na ich obecną sytuację, w której się znaleźli. W końcu
nie było łatwo, a on był coraz bardziej zdenerwowany.
Ale o kogo chodzi?
Luhan.
To wszystko zaczęło obracać się o sto
osiemdziesiąt stopni. Zamiast nienawiści pojawiała się miłość i więzi
braterskie. Zamiast zgryźliwych uwag pojawiły się szczere rozmowy i inne
objawy.
Tak samo było z Luhanem i Sehunem. Może nie od
razu rzucili się sobie w ramiona, ale po pewnym czasie zaczęły się rozmowy. To
wszystko powstawało powoli i nieśpiesznie. Niestety Sehunowi zaczynało szybciej
bić serce, czuł jak na policzkach pojawia się czerwień, a co najgorsze, starszy
mężczyzna zaczął w jakiś sposób pociągać Oha. Chociażby, gdy pił wodę, a jego
smukła szyja była wtedy uwydatniona. To wszystko sprowadzało Sehuna na złą
drogę, ale jak na złość nikt nie mógł mu pomóc.
Został jednak Kai.
Ale Jongin chciał załatwić to w prosty sposób.
Proponował mu, żeby poszedł do Luhana i powiedział mu o co chodzi. Stwierdził
też, że przecież starszy go nie zje, tylko jedynie przeprowadzi z nim poważną rozmowę.
Tylko Sehun
zaparł się, że wszystko jest w porządku i odpowiada mu taki stan rzeczy,
jaki jest.
Ale Kaiowi to nie opowiadało. Miał dość wyżaleń
swojego przyjaciela i jego mizernej postawy, gdy tylko drzwi się za nim
zamykały. Postanowił więc wziąć wszystko we własne ręce.
~~*~~
Luhan był w kuchni i robił sobie herbatę. Miał
na sobie białą bokserkę, która odsłaniała ładne ramiona. Jongin nie zwracał
uwagi na starszego w taki sposób. Raczej traktował go jak starszego brata do
którego może iść się wyżalić.
— Hyung, możemy porozmawiać? — zapytał, opierając łokieć na drewnianym
blacie.
— Jasne — odpowiedział Luhan, w tym samym czasie zalewając gorącą wodą saszetkę. — Co z Sehunem? Źle się czuje?
— W pewnym sensie — Jongin wyłamał sobie place. — Chcę pogadać z tobą na jego temat.
Luhan uniósł brew, po czym postawił gorący
kubek na blacie stołu. Usiadł wygodnie na krześle naprzeciwko młodszego,
oplatając palcami ciepły kubek.
— Czy przypadkiem nie zauważyłeś jak Sehun
zachowuje się dziwnie w twoim towarzystwie? — zadał pytanie, nie chcąc wkopać przyjaciela w prosty i idiotyczny sposób.
— Nie — Luhan powiedział to tak zaskoczonym głosem, że w jednej chwili Kai
zastanawiał się czy przypadkiem straszy nie jest idiotą. — A co się dzieję? Mówił coś na mój temat? — w jego głosie dało się usłyszeć panikę.
— To nic takiego, hyung — Jongin przymknął powieki. Oparł udo o nogę
stołu, po czym wypuścił powietrze z ust. — W sensie, że nie nienawidzi cię. Nie wracacie do punktu wyjścia. Tylko
chciałbym, żebyś z nim porozmawiał. Może i nie wygląda, ale coś w środku go gryzie. Mi nie chciał powiedzieć, dlatego proszę
cię o to, żebyś zrobił to ty. Aha, ja muszę gdzieś iść, więc zostajecie sami w
domu. Tylko… proszę, abyś go nie spłoszył — Kai był bardzo dobry w kłamaniu, ale uważał, że źle robił okłamując dwóch
przyjaciół. Uznał jednak, że to jest ważniejsze niż jego wyrzuty sumienia.
Później będą mu dziękować na kolanach.
Albo pistoletem, ale to już nie było ważne.
~~*~~
Sehun leżał w zaciszu domowym, delektując się
odrobiną samotności. Nie mógł pojąć, dlaczego nie może przełożyć swojego
zachowania w pracy na prywatne. Żyłoby mu się o wiele lepiej, gdyby nie był taką
dziewczynką i nie rumieniłby się jak dorodny pomidor w towarzystwie swojego
ukochanego. Jego serce też nie mogło wybrać lepszej osoby. Przecież tak
niedawno uchodzi za najbardziej kłócącą się parę z pośród nich. A teraz Oh miał
wrażenie, że jego serce wybiegnie z klatki piersiowej w kierunku zachodzącego
słońca, kiedy zobaczy Luhana.
Westchnął cicho, kiedy usłyszał miękkie kroki.
Przewrócił się na plecy, ale niewiele widział w ciemnościach, ponieważ do
pokoju wpadło kilka promieni z korytarza, ale szybko znikły, kiedy drzwi znów
się zamknęły.
— Jongin, gdzie ty jesteś, idioto? — wymamrotał niewyraźnie, za szybko oceniając
sytuację.
— Kai musiał gdzieś wyjść — usłyszał, a jego serce zamarło, aby po chwili
zacząć swój nierówny rytm. —
Chciał, abym z tobą porozmawiał.
Sehun zatrzymał oddech, aby nie przekląć. Jongin, kurwa, już nie żyjesz. Oh usiadł
na łóżku, po czym zmarszczył brwi, aby coś dostrzec w ciemnościach. Po paru
chwilach dojrzał postać Luhana.
— Ten kretyn musiał coś sobie wymyślić — rzucił lekko, chociaż musiał się nieźle
wysilić, aby jego barwa głosu brzmiała obojętnie. — On zawsze za szybko wnioskuje, a potem są
cyrki.
— Hunnie — Luhan na chwilę zatrzymał swoją wypowiedź. Sehun poczuł jak jego łóżko
wygina się pod kolejnym ciężarem. — Myślę, że Kai mówił prawdę. Ostatnio nic mi nie mówisz. Uwierz, myślałem,
że coś zrobiłem źle, albo nadal żywisz do mnie niechęć. W czym problem?
Ty
jesteś problem.
Sehun westchnął, odgarniając włosy z czoła. Czy
kłamanie było kiedykolwiek takie trudne, jeżeli chodziło o najbliższą osobę?
Chyba nie, a w życiu Oh Sehuna nie było wielu wyjątkowych osób.
— Nie ma żadnego problemu. Tylko jestem zmęczony
i zmartwiony tą sytuacją, no wiesz. Nie jest lekko, cały czas coś robimy, a
takie ukrywanie jest bardziej męczące niż jakakolwiek gra fizyczna.
Luhan nie odzywał się parę minut. Sehun znów
się położył, podkładając ręce pod głowę. Nie musiał długo czekać, kiedy poczuł
czyjś ciężar na biodrach. Jego gardło było suche, kiedy uświadomił sobie, że
starszy siedzi na nim, a jego usta znajdują się za blisko jego twarzy. Na nosie
czuł jego ciepły oddech, który pachniał pastą do zębów.
— H-hyung, co ty robisz? — Sehun momentalnie wziął swoje ręce z pod
głowy, ale Luhan złapał go za nadgarstki i przyszpilił je do miękkiego materaca
tuż nad jego głową.
— Hunnie — starszy wymruczał jego zdrobnione imię, przejeżdżając nosem po jego szyi. — Wiesz, czasem zastanawiam się, czy ty umiesz
odczytywać znaki. Nie wiem też co czujesz.
Sehun oddychał głęboko, starając się opanować
rosnący stres, który lada chwila mógł się rozlać po całym jego ciele. Ale mimo wszystko słuchał dalej.
— Pociągasz mnie. Nie tylko fizycznie, ale też
chciałbym odkryć co siedzi w tobie. Lubię cię. Może bardziej niż powinienem,
ale zawsze warto zaryzykować. I, Sehun… twoje rumieńce zawsze są takie słodkie — kiedy Oh to usłyszał miał ochotę zapaść się
pod ziemię.
Luhan musnął wargami jego usta, zostawiając
pewien niedosyt, ale zrekompensował mocnym pocałunkiem na szyi, zostawiając
pulsujący ślad. Suwał się biodrami niżej, doskonale zdając sobie sprawę, że
ociera się swoim tyłkiem o męskość młodszego.
Luhan chwilę pastwił się nad jego szyją, po
czym wrócił do jego ust. Najpierw delikatnie ich dotknął, jedynie muskając je,
po czym zatopił się w jego wargach, od razu prosząc go o ich otwarcie. Luhan
utonął w miękkości jego warg i uczuciu ciepła w jego sercu. Bo całował się
teraz z kimś na kim mu zależało, a nie z przypadkową osobą. Sehun nie był mu
obojętny i skłamałby, że go nie polubił. Na początku nie chciał dopuścić go do
swojego serca, ale z każdym dniem, Oh Sehun nieświadomie roztapiał jego serce.
Może i zimną maską, może i tymi słodkimi rumieńcami i czasem jego uroczej
plątaniny. Znał Sehuna i chciał mieć go dla siebie. Rozmowa Jongina uświadomiła
mu, że jeśli będzie tak zwlekał to straci młodszego. I przy okazji potwierdził
jego domysły, które chciał sprawdzić w najbliższym czasie.
Zamruczał mu w usta, oblizując się w ten
nieprzyzwoity sposób. Klatka młodszego chłopaka unosiła się szybko, jakby
przebiegł maraton. Zacisnął usta, a palce na miękkiej poduszce. To przerosło
go, ale nie miał drogi ucieczki. Jego nadgarstki były uwięzione w mocnym
uścisku Luhana, a sam mężczyzna na nim siedział, więc nie miał zbyt wielkiego
pola do popisu. Sapnął zaskoczony, kiedy Luhan wgryzł się w jego szyję
agresywnie, zostawiając ślad podniecenia.
— L-Luh… — Sehun próbował się ratować, ale starszy ani myślał przestać. W odpowiedzi
wcisnął kolano pomiędzy nogi młodszego i zaczął nim poruszać. Z ust Oha uleciał
cichy jęk. — H-hyung, m-my nie, ohhh, n-nie możemy…
— Czemu? — zamruczał i przeniósł się ustami na obojczyki.
— A jeśli ktoś wejdzie?
— Cholera, Sehun — starszy wydał z siebie nienaturalny śmiech. — Myślisz o takich rzeczach w takiej chwili?
Wracając, kiedy szedłem tutaj nie było żywej duszy. Spokojnie, chyba wszyscy
gdzieś wybyli.
Sehun nie odpowiedział poddając się dłoniom
starszego mężczyzny. Dlaczego zawsze kiedy chodziło o te sprawy był niezłym
ciotą? Przecież w pracy umiał zachowywać się jak zimny drań, a w razie czego
już zamieniał się w cnotkę.
To
przez to, że nigdy nie uprawiałeś seksu, idioto.
Starszy uśmiechnął się ciepło i wrócił do
swoich czynności. Jeździł ustami i czynił cuda na jego skórze, zostawiając
palące ślady, które nikły za następnymi. Luhan nie bawił się długo z jego
koszulką, bo szybko poleciała na podłogę. Sehun leżał i nie wiedział co miał ze
sobą zrobić. Luhan nie miał mu tego za złe, sam wszystko inicjował i robił.
Wystarczała mu obecność młodszego i jego ciepło.
Starszy zacisnął usta na jednym ze sutków
chłopka, a dłońmi jeździł po jego żebrach i gładkim brzuchu. Pod opuszkami
palców wyczuwał niewiarygodnie miękką strukturę skóry, jakby dotykał
niemowlęcia, aniżeli dorosłego chłopaka. Zamruczał niczym rasowy kot,
delektując się chwilą. Sehun poruszał się pod nim niespokojnie, jakby chciał
uciec od jego grzesznych dłoni i palców.
— Nie denerwuj się tak — wymruczał mu do ucha, lekko liżąc jego
małżowinę. Sehun zadrżał i westchnął cicho. — Tak jest. Nic ci nie zrobię, oddaj się chwili — mówił cały czas, znów wędrując po jego smukłej
szyi i zabójczo zarysowanych obojczykach.
Sehun zacisnął boleśnie palce na biodrach
Luhana, czując szorstką strukturę jego jeansów. Jego męskość była już pobudzona
prze krótkie ruchy kolana, ale także prze bodźce, które otrzymywał niezmiennie.
Luhan natomiast cały czas pastwił się nad ciałem młodszego. Na chwilę przerwał,
aby ściągnąć koszulkę i rzucić ją za siebie. Uśmiechnął się, kiedy Sehun
niepewnie ułożył dłonie na jego udach i zaczął nimi poruszać w górę i dół. Z
gardła Luhana wydobywał się pomruk, ponieważ Sehun swoimi palcami niekiedy
zahaczał o jego męskość.
— Mocniej. Nie rozlecę się przecież,
Hunnie.
Sehun sapnął, po czym zacisnął mocno palce na
jego udach, żeby powędrować nimi do krocza starszego. Wyraz twarzy Lu zmienił
się szybko w pełne zadowolenie, kiedy Oh zacisnął palce na jego ukrytym członku
przez materiał. Luhan przymknął powieki i poparł się na ramionach, a z jego
opuchniętych ust zaczęły ulatywać urwane jęki.
Sehun był więcej niż zadowolony, ponieważ mógł
usłyszeć jego jęki, które świadczyły, że podobało mu się to co robi.
— P-poczekaj — Luhan wyjęczał. — Jeszcze
chwilę.
Oh mruknął niezadowolony. Luhan zsunął się z
niego i pozbył się swoich spodni i bielizny. Wrócił na łóżko, przekładając
swoje nogi tak, aby było mu wygodnie. Sehun zaczerwienił się na widok
starszego, ale nic nie powiedział. Jedynie co zrobił to przymknął powieki i
znów oddał się w ręce Luhana.
Nie miał pojęcia co miał robić, przecież w
życiu czegoś takiego jeszcze nie doświadczał. Nie umiał pozbierać myśli, a
wszystkie ruchy bądź gesty starszego doprowadzały go do szaleństwa, a ciało
stawało w ogniu; nieznanym i w swoim rodzaju przyjemnym.
— Hej, Hunnie… Spójrz na mnie — Luhan pochylił się nad nim i złapał jego dolną wargę w zęby. — Zdaj się na mnie, okej? Widzę, że coś ci nie
idzie i chyba wiem o co chodzi. Zostaw wszystko w moich rękach.
Sehun pokiwał głową, a później jego ciało
doświadczyło więcej niż mógł sobie wyobrazić. Luhan zdjął z niego dresowe
spodnie i szybko pozbył się też jego bielizny. Oblizał wargi, po czym wrócił na
ciało młodszego. Sehun delikatnie złapał go w talii jakby nie chciał, żeby od
niego uciekł. Siedzieli tak chwilę w kleszczowym uścisku, dopóki Luhan nie
zaczął zjeżdżać w dół. Sehun nie miał pojęcia co on zamierza zrobić, ale szybko
zadławił się własnym powietrzem, kiedy starszy wrócił w górę i zaczął nabijać
się na jego członka. Oh usłyszał ciche jękniecie, przepełnione niewielkim odgłosem
bólu. Już chciał się spytać czy wszystko w porządku, ale starszy położył mu
swoje dłonie na torsie i półprzytomnie wbił paznokcie w delikatną skórę.
Zagryzł wargi i wykonał pierwszy ruch. Z ust obojga wydobył się przeciągły jęk,
a Luhan nadal wykonywał ostrożne ruchy, aby nie zrobić sobie krzywdy i
przyzwyczaić się do bólu.
Sehun złapał go za biodra i przycisnął go
bardziej do siebie. Tym razem Luhan jęknął o wiele głośniej i zacisnął uda.
Pochylił nieco głowę, przez co Oh mógł dostrzec maleńkie kropelki potu na czole
starszego.
— Wszystko w porządku? — zapytał, nie będąc pewnym czy wszystko dobrze
robi.
Starszy uśmiechnął się i poruszył się na jego
udach. Sehun zacisnął usta w rozkosznym uniesieniu.
— T-ta… Zawsze mogło być gorzej, Hun — Luhan rozluźnił się i pochylił się jeszcze
bardziej, aby dosięgnąć mięciutkich warg młodszego.
Wszystko działo się w spowolnionym tempie.
Luhan robił wszystko, jakby uczył dziecko. Poruszał się powoli, co jakiś czas
przyspieszając, a oni obydwaj spijali każdą sekundę przepełnioną przyjemnością.
Luhan obserwował swojego ucznia, jak ten odrzuca głowę i zagryza wargi. Jak
jego klatka piersiowa unosi się szybko w spazmatycznym oddechach.
Uniesienie zakończyli cichymi jękami i szybkimi
oddechami.
— Wiesz, Hunnie… Lubię cię. Nawet bardzo — starszy powiedział po wszystkim, przytulając
się do młodszego niczym miś koala.
Sehun objął go w pasie i pocałował w czubek
głowy. Uśmiechnął się do siebie niczym idiota, szczęśliwy jak nigdy dotąd.
~~*~~
Kai przechylił kieliszek i wypił jego
zawartość. Odstawił szklane naczynie, wzdychając ciężko.
— Wiesz, spodziewałem się, że będziesz w domu — Kyungsoo sam odstawił butelkę wódki na blat
stolika i uśmiechnął się posępnie.
— Mała zmiana planów. Zawsze coś wyskakuje na
ostatnią chwilę — Jongin odchylił
się na krześle, lekko podrygując głową. — W imię czegoś tam, mogę się poświęcić noc na piciu z kompanem.
Kyungsoo zaśmiał się, ale nie sięgnął po wódkę.
Odkąd Kai tutaj przyszedł nie wypili za wiele. Kyungsoo nie wyglądał na takiego,
kto chce się spić do nieprzytomności, a Jongin przyszedł gdziekolwiek żeby dom był pusty. Nie był głupi i wiedział co może
tam się dziać, więc wolał pozostać na neutralnym terenie i wrócić nad ranem,
lub grubo po północy. Jongin nie miał za złe, że nie może spędzić wieczoru w
domu. Wolał poświęcić tę krótką chwilę i nie patrzeć na swojego przyjaciela,
który zmienia się w kupkę nieszczęścia ilekroć minie zakochaną parą.
Kai nie wydawał się być osobą na jaką wygląda.
Wszystko robił z przemyślaną taktyką i z rozsądkiem. Jongin lubił mieć wszystko
na miejscu i denerwowało go niekompetencja innych. Owszem, jemu też zdarzały
się upadki, ale nie były jakieś wielkie. Odkąd gangi ruszyły i siały jeszcze
większy zamęt Kai stał się wkurzony. Od rozmowy z Taehyungiem nie mógł się
pozbierać, jego słowa dały mu nieźle do myślenia.
Doszedł do wniosku, że wszystko się stacza.
Jeszcze kilka lat wstecz nie było takiego czegoś. Wszyscy walczyli o stołek i
jeżeli byli przestępcami to jednak jakoś patrzyli na niewinnych ludzi. Teraz
niewiele brakowało, żeby znajdywać trupy dzieci. Jongin nie rozumiał tego. Nie
mógł sobie wyobrazić tej wielkiej chęci do władzy; do czegoś, co nie było
osiągalne z takim tokiem myślenia.
Ich szef był tajemniczą postacią. Nigdy jednak
nie wpakował ich w wielkie gówno z którego nie potrafił ich wyciągnąć. To
wszystko było pilnowane, świat bandytów powinien być zamknięty dla ludzi, a
tymczasem idioci biegali z bronią w ręce i gdyby mogli bezkarnie by zabijali
wszystkich napotkanych ludzi.
Kai otrząsnął się z własnych rozmyśleń i
westchnął ciężko. Kyungsoo spojrzał na niego, lecz jedynie uśmiechnął się
delikatnie i skinął głową. Potem napili się po kieliszku wódki i obaj zatonęli
we własnych rozmyśleniach.
dzisiaj albo wczoraj wpadłam na twojego bloga (ㅇㅅㅇ❀)
OdpowiedzUsuńprzeczytałam tego fanfika i rzucam się na kolana i jestem gotowa aby postawić Ci ołtarzyk w moim pokoju ok? 8))
czekałam na coś takiego gdzie w ruch poszłyby bronie i zabijaliby innych i się doczekałam na prawdziwe cudo *-*
twój sposób pisania mnie urzekł i jestem pełna podziwu bo ja nie umiałabym napisać czegoś takiego w tak prosty sposób.
Co prawda jest dużo niewiadomych i trzeba mózgownice wysilić albo czekać na dalsze rozdziały D:
Na początku pomyślałam że Kris dostaje te sms od Tao ale potem walnełam się ręką w twarz z mojej głupoty.. chyba XD
jestem zadowolona sceną HuHana (͡° ͜ʖ ͡°) chociaż myślałam że to Luhan będzie bardziej cnotką i spodziewałam się bardziej Sehuna w roli diabła w momencie zabijania swoich ofiar *takie moje oczekiwania ale cii* :')
przeraziłam się na chwile bo wydawało się że to Luhan będzie seme *o ile nim nie był* i szczerze miałam ochote minąć tą scene ale dotrwałam do końca jej XD
czekam na dalsze rozdziały i jestem fanką nr. 1 ok? XD
/Misa wierna fanka Amane (͡° ͜ʖ ͡°)
ps. przepraszam jak coś za błędy bo telefon i słownik ._. i szczęśliwego nowego roku
Bardzo fajny rozdział :3
OdpowiedzUsuńChociaż wkradło Ci się kilka powtórzeń.. a scena HunHan wyszła przecudnie! Chociaż miałam nadzieje na SeKai jak przeczytałam początek, gdzie Sehun i Kai siedzieli sami w pokoju xd
Czekam na kolejny rozdział!
Nieeeee! :D Po prostu nie mogę wyjść z podziwu. To było piękne, cała ta scena łóżkowa - fantastyczna. Tyle uczuć w niej zawarłaś. Bardzo mi się ten fakt podoba! Myślałam na początku, że Kai coś sobie ubzdura i zacznie się dobierać do Sehuna, ale dobrze się skończyło. Czekam na kolejną część! ♥
OdpowiedzUsuńWybacz, że dopiero teraz komentuję, ale przeczytałam i nie mogę wyjść z zachwytu. Nie dość, że to Hunhan, a wiem, jaki masz do tej parki, to jeszcze taka słodycz w tym opowiadaniu, której na serio się nie spodziewałam. Sehun powinien dziękować na kolanach Jonginowi, który zaaranżował mu randkę z Luhanem. O tym młody to na pewno nie śnił! I końcówka boska! Kyungsoo i Kai wymiatają. Nie ma to, jak napić się z przyjacielem wódki! Uwielbiam ten motyw!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
Okej, to chyba najwyższy czas, żebym napisała Ci komentarz, bo zasługujesz na to ^ _ ^
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim, pierwsza rzecz za którą podziwiam Ciebie, jak i również innych blogerów jest, to, że macie w sobie tyle wytrwałości, tyle samozaparcia, żeby regularnie pisać i publikować opowiadania. Mi niestety tego brakuje...
No ale to teraz nieistotne, na Twój blog trafiłam jeszcze przed sylwestrem, od razu czytając całe "Hate is not a good way". Bez bicia mogę przyznać, że mnie wciągnęło - chociaż niektórych rzeczy nie rozumiem. Pomysł ciekawy, pomimo tego, że koncept gangów i zabijania jest bardzo popularny, to jednak nic tu nie nudzi i nie pojawiały się myśli, o treści "O, gdzieś już tak było", za co duży plus. I żeby nie było, że tak Ci cały czas słodzę, to przyznam, że czegoś mi brakuje. Jakby większej ilości uczuć, przeżyć; niektóre sceny wydają się być takie trochę "suche". Możliwe, że jest to tylko mój jakiś wymysł, sama nie wiem...
A co do tego rozdziału, to...
OMO! Mój słodziutki Hunhan! Przez chwilę miałam takie same myśli, jak Misa Amane. Jakoś Luhan nie leży mi, jako seme, ten słodki, delikatny jelonek musi znać swoje miejsce :P A w tym wypadku, to było taki dodatkowym upiększeniem do całej sceny. Moim zdaniem, gdyby tylko chciał, to tutaj mógłby zdominować Sehuna, jednym ruchem, ale zapewne chciał mu oszczędzić cierpienia. Kochany. ♥
Więc podsumowując: zyskałaś kolejnego czytelnika, który z niecierpliwością czeka na następne rozdziały ;3
Pozdrawiam.