piątek, 5 grudnia 2014

Hate is not a good way - Part six: Meeting

~~*~~

Yixing warknął, kiedy coś zimnego wbiło mu się w skórę. Gorzej, kiedy okazało się, że to coś było kulą. Syknął cicho z bólu i ruszył dalej. Czuł jak po ramieniu, aż do dłoni skapuje mu krew. Warknąwszy pod nosem i ignorując krzyki, wybiegł z tego cholernego budynku. Dysząc ciężko i czując pulsujący ból, zacisnął usta w wąską kreskę. Czy wiedział, że tak się to zakończy?
Nie.
I teraz poczuł, ze nie warto było tam wchodzić.
Zacisnął zęby jeszcze mocniej i wsiadł do samochodu. Jęknął głośno, kiedy poczuł ból w prawym ramieniu. Cholera, to bolało jak diabli! Zaczerpnął powietrza i z trudem odpalił silnik. Starał się zignorować okropny ból, ale nie najlepiej mu to wychodziło. Wiedział, że jak tylko chłopcy się dowiedzą, to go zabiją. Przecież nie mógł ukryć, że został postrzelony – musiał przecież pozbyć się kulki, która tkwiła w jego ciele. Krew leniwie skapywała na siedzenie, brudząc beżową skórę.
Kurwa wysyczał. Zimne poty oblały jego ciało, a ból stał się nie do zniesienia.
Kiedy dotarł do apartamentu, wytoczył się z samochodu i chwiejnym krokiem ruszył na odpowiednie piętro. Czując pulsujący ból, który rozprzestrzeniał się na plecy w końcu dotarł do drzwi. Na jego szczęście drzwi otworzył Baekhyun. Uśmiechnął się do niego, ale zaraz jego wyraz twarzy się zmienił.
Lay czuł, że leci w przód, a po plecach płynie mu strużka potu.
Kurwa, coś ty zrobił...? Byun złapał jego ramiona, ale Yixing szczęknął na niego, kiedy palce wbiły się w bolące ramię. Cholera! Suho!
Lay słyszał lekkie odgłosy biegu, ale nie miał siły opracowywać do kogo należały. Obraz mu się zamazał, ale dzielnie stał na nogach.
Jezus Maria! On krwawi! Co on, do diabła zrobił? Yixing uśmiechnął się lekko, rozpoznając głos Junmyuna, choć do śmiechu tak naprawdę daleko mu było. Weź zabierz go do mojego pokoju. Zajmę się nim — jego głos był roztrzęsiony, ale wciąż posiadł w sobie tę stanowczość.

~~*~~

Suho przejechał wacikiem po ranie, aby po chwili usłyszeć warknięcie Laya. Zignorował go i wziął go dłonie metalowe nożyce z specjalnymi zakończeniami. Bez żadnej delikatności i nawet drżenia rąk począł małą operację. 
Nie ruszaj się, bo ci to rozpaprzę jeszcze gorzej Suho wymruczał. I siedź spokojnie.
Lay prychnął pod nosem, co Junmyun uznał to za zgodę. Wbił nożyczki do rany, a Yixing krzyknął. Suho nie potrzebował wiele czasu, aby usnąć kulę. Szybko odłożył przyrząd, po czym przemył ranę i ją zabandażował. 
Cholera, delikatniej nie było można?
Nie Jun powiedział. Szanuj choć trochę swoje życie.
Przerabialiśmy ten temat Lay założył nową koszulkę, zaciskając usta. Ramię nadal nieprzyjemnie pulsowało. 
Masz rację Suho przytaknął, wycierając mokre ręce w ścierkę. Ale nie jesteś sam Junmyun zebrał wszystko i wrzucił do miski. Zauważ, że chłopcy zdążyli się do ciebie przyzwyczaić i nawet polubić. A ty takie sceny odwalasz drobny mężczyzna na chwilę przerwał. Życie to nie gra, nie odzyskasz swojej postaci jeśli cię zabiją. Zastanów się – masz rodzinę i kolegów. To oni będą cierpieć – nie ty.
Suho wyszedł cicho ze swojego pokoju, zostawiając Laya ze swoimi myślami.
Cholerny karzeł.

~~*~~

Chanyeol uniósł wzrok, uśmiechając się miło do starszej kobiety. Jak dawno nie był w domu rodzinnym? Od kiedy zaczął pracować nad zleceniem i ujarzmiać swoją nienawiść. Poza tym – te uczucie gdzieś wyparowało i zastąpiło je inne – o wiele gorsze od poprzedniego. Przez dwa miesiące można poznać ludzi, a jeśli się do nich przywiążesz, to naradza się zmartwienie. Czy czuł się podle, kiedy wysyłał kogoś na misje? Możliwe, ale sam miał zawalony czas. Policja wchodziła im na drogę, musiał jakoś opanować sytuację. Robił się coraz bardziej zmęczony całym życie na dwa fronty. 
Westchnął w zadumie, po czym zaparkował samochód. Wysiadł z ciepłego wnętrza i ze zdziwieniem stwierdził, że pada śnieg. Zmarszczył nos, kiedy zimny płatek osadził się na jego policzku. Po chwili jednak uśmiechnął się i ruszył w stronę dobrze znanego mu budynku. Stawiając małe kroki uśmiechał się do siebie, kiedy przypominał sobie beztroskie chwile, kiedy nie był jeszcze przestępcą.  
Był bandytą już od pięciu lat. Nadal w społeczeństwie uchodził za miłego, pracującego mężczyznę i szukającego żony. Nikt nie wiedział co robi po nocach. Przecież nikt nie będzie sprawdzał tak uczciwego faceta. Nikt nie zorientuje się, że nie jest tak niewinny za jakiego go uważają. Jest zbyt przyjazny, aby zrobić komukolwiek krzywdę.
Tak...
To nie było prawdą, ale Chanyeol nie miał zamiaru uświadamiać innych, że zabija i ma dość bogatych ludzi i wszystkich innych jednostek społecznych. Nawet policja nie mogła zdać jego testu.
Park Chanyeol, co ty tu robisz? mężczyzna zamarł w pół kroku, po czym potrząsnął głową. Czyżby już miał zwidy słuchowe?
Channie! Park odwrócił się i zarejestrował dwa fakty: naprzeciw niego stał nie kto inny jak Byun Baekhyun, dwa: jego matka właśnie biegła w jego stronę, prawie płacząc. Synu! Tak dawno cię nie widziałam! 
Chanyeol zatoczył się do tyłu, kiedy kobieta mocno go przytuliła i mamrotała jakieś słowa. Spojrzał na Baekhyuna, który stał z uniesionymi brwiami. Park przytulił swoją matkę i poruszył bezgłośnie ustami.
Byun wzruszył ramionami.
Wypchaj się.
Chanyeol wywrócił oczami.
O! Chanyeol! Co ty tu robisz? Baekhyun krzyknął ,,słodkim” głosem i z wielkim uśmiechem przyklejonym do ust ruszył w stronę Parka.
Chanyeol zazgrzytał zębami, ale uśmiechnął się zniewalająco, co zbiło nieco z tropu Baekhyuna. Cóż, młody Park nie uśmiechał się często.
Kto to, synku? pani Park zapytała, z zaciekawieniem przypatrując się Byunowi.
Przyjaciel Chanyeol skłamał gładko i znów się uśmiechnął. Chodźmy do domu, bo jest zimno. Park złapał za rękę Baekhyuna, a drugą wziął po ramię swoją mamę.
Jego mama mówiła jak za nim tęskniła i jak jest szczęśliwa, że zdecydował się przyjść. Po skończeniu monologu na temat tęsknoty, przerzuciła się na Baekhyuna, mówiąc jaki on uroczy. Byun uśmiechał się słodko i rzucał znaczące spojrzenia Chanyeolowi. Za to Park wzruszył ramionami i niemal siłą wepchnął go do swojego domu.
Chodźcie, chodźcie! pani Park wesoło pomachała ręką. Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś, Channie. Ta dawno nie zaglądałeś do domu...
Nie miałem po prostu czasu Chanyeol wzruszył ramionami i uśmiechnął się szeroko. Zabieram Baekhyuna na górę i za momencik wracamy, okej?
Młody Park złapał mniejszego chłopaka pod rękę, prowadząc go na schody. Nie tracił uśmiechu i Baekhyun czuł się trochę niekomfortowo. Był przyzwyczajony do poważnej miny Chanyeola i troszkę opryskliwych uwag, a nie miłego powitania. Cóż, musiał być niezłym aktorem, że udawał przed matką radosnego człowieka. Byun musiał przyznać, że Park Chanyeol wygląda naprawdę ładnie z szerokim uśmiechem.  
Potrząsnął głową w momencie, kiedy Chanyeol wpuścił go do środka jakiegoś pokoju. Na ścianach były po przywieszane zdjęcia. Burko stało przy oknie, a łóżko przy jednej ścina. Baekhyun zauważył też gitarę,
Słuchaj Park zamruczał. Wiem, że chcesz zrobić mi na złość, ale proszę cię, żebyś tu zachowywał się trochę inaczej. To jest moja rodzina i nie chciałbym jej bronić w ten sposób. Więc buzia na kłódkę i nie otwieraj ust. Przenocuję cię, bo nie chcę, żeby mama dowiedziała się o czymś lub czegoś nie podejrzewała. Wiesz o czym mówię, Baekhyun. Każdy z nas ma rodzinę. I nie chcemy jej stracić.

~~*~~

Baekhyun siedział na materacu w pokoju Chanyeola, przeglądając swój telefon. Cholera, czuł się nieswojo. I to bardzo. Jakoś nie mógł przyzwyczaić się do gościny Parka, a jeszcze do miłego tonu. Kiedy oznajmił mu o tym, żeby przymknął buzię i nie palnął czegoś głupiego, przerzucił się na tryb miły. Byun nie czuł się dobrze w takiej odsłonie, ale wolał nic nie mówić.
Drgnął niespokojnie, kiedy usłyszał skrzyp drzwi. Uniósł lekko wzrok i od razu tego pożałował. Park Chanyeol miał tylko na sobie luźne spodnie od spania, a bluzkę to chyba mu gdzieś wcięło. Z jego czarnych włosów skapywały krople wody, znacząc sobie ścieżkę na jego szyi i torsie, niekiedy też znikając w miękkim, białym ręczniku, który miał przewieszony przez szyję. 
Baekhyun runął w pościel, kryjąc tym samym zażenowanie. Tego się nie spodziewał. Gdyby wiedział, że tak skończy, wziąłby nogi zapas już na samym wstępie.
Wyjaśnijmy sobie parę spraw. Byun chociaż nie przepadał za Chanyeolem, musiał przyznać, że ten jest nieziemsko przystojny. Nawet niechęć nie spowodowała iż Baekhyun patrzył na niego z pogardą. Cholera, kiedy tak paradował półnagi, to Byun automatycznie się zawstydzał.     
Poczuł jak Park stawia lekkie kroki i przechodzi obok jego posłania. Baekhyun poczuł delikatny zapach szamponu. Zamknął oczy, modląc się o sen. Słyszał doskonale jak pościel Chanyeola szumi, kiedy się pod nią wsuwał. Zapadła cisza, a Byun słyszał swój, jak i drugiego mężczyzny oddech. Usiadł na swoim tymczasowym łóżku i schował twarz w dłoniach.  
Nie możesz spać? Baekhyun prawie zszedł na zawał, kiedy usłyszał miękkie pytanie.
Jezus Maria! brunet złapał się za miejsce, gdzie powinno bić jego serce. Chcesz, żebym zszedł na zawał?
O niczym innym nie marzę mruknął Chanyeol, zapalając małą lampkę. Baekhyun przypatrywał się jego twarzy, gdzie grały małe promienienie lampki. Zauważył, że miał zaciśnięte usta, a jego brwi były ściągnięte w dół. 
Boję się ciebie przyznał Baekhyun, przechylając głowę.
Co cię skłania do takiego myślenia? młody Park wygrzebał się z pościeli i brunet z ulgą zauważył, że ma na sobie ciemną podkoszulkę.
Ot tak sobie powiedział Byun. Czasami wyglądasz przerażająco.
Kąciki ust Chanyeola drgnęły nieznacznie. Pochodził chwilę po pokoju, po czym usiadł na fotelu obok biurka. Baekhyun usiadł naprzeciwko niego, łapiąc kołdrę, po czym narzucił ją sobie na ramiona.
Obaj nie możemy spać, nie? brunet odezwał się po chwili ciszy. Chanyeol wzruszył ramionami.
Na to wygląda.
Siedzieli w ciszy bardzo długo. Jednak żaden z nich nie ruszył się ze swojego miejsca. Baekhyun bawił się swoją bransoletką na nadgarstku, a Chanyeol mruczał niczym kot. W końcu Byun westchnął głośno, a ciemne tęczówki jego towarzysza spoczęły na nim. 
To jest dziwne wymamrotał mniejszy.
Co? Baekhyun podniósł wzrok i o od razu utonął w czerni oczu Chanyeola. Momentalnie zapomniał języka w gębie.
Wszystko szepnął i chciał się delikatnie wycofać, ale ręce Parka mu to uniemożliwiły.
Byun naprawdę tego się nie spodziewał. Ich usta zderzyły się ze sobą i mniejszy mógłby przysiąc, że na jego policzkach widnieją czerwone plamy.
Okej...To było naprawdę, ale to naprawdę dziwne.

~~*~~

KIM JONGDAE! mężczyzna za biurkiem wrzasnął i walnął pięścią w blat biurka. JAK MOGŁEŚ ZGUBIĆ TELEFON? JESZCZE W TAKIM MIEJSCU?! 
Ale szefie, tam nie było istotnych numerów   Chen zaczął wyłamywać sobie palce. Był tylko jeden...
Co mnie to obchodzi?! Cholera, Jongdae ty, kurwa mać, myślisz? szef syknął złowieszczo przez zaciśnięte zęby. Co z tego, że był jeden numer? Ale kurwa TY go zgubiłeś! Ty się ciesz, że są półgłupkami jeżeli chodzi o sprawy technologiczne! Jaki to był numer?
Chen zerknął nieśmiało w stronę Minesoka, ale szybko wrócił wzrokiem do szefa. Chanyeol ledwo powstrzymywał chichot.
B-bu...rrrr....
Cholera, wysłów się szef postukał palcem o blat.
Burdelu   Jongdae powiedział to tak cicho, że nikt prawie tego nie usłyszał.
Co Chanyeol zarejestrował, to głęboki oddech ich szefa i blednącą twarz Chena, kiedy zobaczył minę Xiumina.
JAK BURDELU?
Misiu, uspokój się...To tylko kontakty...
WSADŹ SOBIE W DUPĘ TE TWOJE KONTAKTY!
Minseok prychnął niczym rozjuszana kotka i wyszedł z pomieszczenia.
Kochanie, no proszęęę! Jongdae rzucił się w pogoni za drugim mężczyzną. To przecież nic nie znaczy!
Chanyeol westchnął cicho przenosząc wzrok na szefa. Mężczyzna siedział na swoim fotelu, wcale niewzruszony akcją jak urządzili tu sobie jego podwładni. Park czasami zastanawiał się co chodzi po głowie ich szefa.
Idźcie szef rozkazał.
Chanyeol wstał z wygodnej kanapy i ruszył do wyjścia. We wąskim korytarzy dało się jeszcze usłyszeć echo gróźb, przeprosin, no i może krzyków. Park nie spodziewał się, że tak może skończyć się ich wizyta u szefa. Zagryzł wargi i wyszedł na zewnątrz. Wciskając dłonie do kieszeni kurtki, odwrócił się w stronę pozostałych.
Myślę, że nasz powrót do domu może skończyć się źle Jongin powiedział. Tamta dwójka, dopóki nie dojdą do porozumienia mogą się pozabijać, lub zmasakrować większość mieszkania. A jak któryś z nas się wtrąci, to my dostaniemy po garach. Proponuję, abyśmy coś zrobili, zanim wrócimy.  
Chanyeol wzruszył ramionami i spojrzał gdzieś w dal. Mu to nie przeszkadzało, bo w sumie mogli gdzieś wyjść, albo się zabawić, czy przez przypadek natknąć się na panów, którzy tak zawzięcie ich szukali.
To ja idę – Chanyeol wymruczał. – Wrócę za dwie godziny. Może coś wyskrobie, poza tym muszę jeszcze zająć się policją. Ostatnio za dużo węszą. 
Idę z tobą Kris westchnął i wywrócił oczami. Wy też zajmijcie się czymś, a potem wróćcie do domu. Może nasz mały związek rozwiążę ugodowo sprawę.
Park zaczął leniwie iść w stronę samochodu, doskonale czując obecność drugiego mężczyzny. Czuł, że jednak będą mieli co robić.

~~*~~

Madame uśmiechnęła się i popatrzyła przez okno w restauracji. Śledząc uważnie chód innych ludzi, zastanawiała się czy koniecznie musi to robić. Ten mały mężczyzna w jakiś sposób ją zauroczył, bo niewiele razy pomagała komuś, kto nie okazał się tym kimś kim powinien być. Wiedziała doskonale, że cała zabawa się zaczyna, a ona odegra rolę – ważną – ale po cichu, aby nikt się zorientował.
Gdyby chciała zagrać w otwarte karty, to wszystko ległoby w gruzach. Nie mogła pozwolić, aby jej towarzysze gry poznali jej zamiary. Nie mogła też pozwolić, aby grupa najlepszych przestępców poznała jej prawdziwe oblicze. 
Upiła łyk wina.
Teraz zaczyna się prawdziwa gra, a ona będzie w niej uczestniczyć, tylko nie będzie się pokazywać. Wolała zachować swoją niewidzialność.

~~*~~

A/N: Po pierwsze – mam tytuł bloga! W końcu udało mi się znaleźć, który coś we mnie poruszył. ”Wszystko dla Ciebie” było tytułem zastępczym no i cóż był u mnie ponad pół roku. Po drugie opowiadanie Hate is not a good way… Wena na to opowiadanie jest jak zmienna kobieta xDD Raz jest, raz nie ma i dlatego są tak okropnie długie przerwy pomiędzy rozdziałami. Przepraszam Was za to, naprawdę. Wczoraj akurat była i napisałam ósmy rozdział. Przepraszam Was również za zwlekanie z księgą do ”Wszyscy kochają Chanyeola”. Niebawem się pojawi, więc nie zlinczujcie mnie. Ostatnia sprawa… Wróciły do mnie problemy zdrowotne, więc możliwe, że w najbliższym czasie się nic nie pojawi. (Szpital mnie wzywa, oh jakie to cudowne~) Kocham Was bardzo mocno, misiaczki.
 Dziękuję za każdy komentarz, za który mam ochotę Was przytulić *śle wielkiego huga*. Aha, witam bardzo mocno osiemnastego obserwatora. Mam nadzieję, że nasze grono będzie się poszerzać, a ja nie zanudzam Was tymi wszystkimi tekstami. Love ya~

3 komentarze:

  1. strasznie uwielbiam to opowiadanie .♥ (i wszystkie inne na tym blogu xd) Zdrowia i weny :D HWAITING <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Lay! Nawet nie wiesz, co poczułam, gdy przeczytałam, że został postrzelony! Powinien bardziej uważać. Suho miał rację, że ma dla kogo żyć. W końcu ma przyjaciół, rodzinę i samego Junmyuna. To było takie słodkie, że chłopak przejął się stanem swojego partnera. Więcej takich uroczych scen. Nie spodziewałam się Baekhyun spotka Chanyeola i zwłaszcza wtedy, gdy ten odwiedzi swoją mamę. Kobieta była typową gospodynią! Miło, że Chanyeol zgodził się przenocować swojego kumpla. I jeszcze ten pocałunek! Nie wierzę, że to zrobili. Pomimo tego, że chłopacy są dorośli to i tak kochają żarty. Związanie Krisa i Chanyeola była genialne! Chciałabym to zobaczyć. Chen jest taki słodki. Kochana gapa! Jak on mógł zgubić telefon? I jeszcze tam był numer do burdelu. Reakcja Xiumina genialna! Życzę Ci, żebyś szybko wróciła do zdrowia!
    Serdecznie pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. To opowiadanie jest takie cudne!!!! *-*
    Podziwiam za to, że prowadzisz tyle wątków na raz i się w nich nie gubisz ;p
    Czekam na kolejnego Twojego ff *^*
    I DBAJ O SIEBIE! I szybko wracaj do zdrowia!
    Pozdrowionka Anakin ~~^^

    OdpowiedzUsuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x