Could
you love me?; Kaisoo; pobocznie Baekyeol i Krisho, au, romans, lekki angst,
fluff
A/N: Ten oneshot był napisany już dawno, naprawdę dawno i cholernie trudno mi
się go pisało. Nie wiem dlaczego, ale mamy Kaisoo. Ta para jest jedną z których
kocham, dlatego i jest. Nie wiem czy mi wyszedł, ale mam nadzieję, że Wam się
spodoba.
Kolejny rozdział Hate is not a good way, pojawi
się w następnym tygodniu.
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim
wpisem. One naprawdę mi pomogły i w sumie poczułam się lepiej.
I dziękuję za tych siedemnastu obserwatorów.
♥
Ciemnowłosy chłopak nalał trochę mleka do kawy
i postawił kubek na tacy. Rozejrzał się po pomieszczeni rejestrując gdzie
usiadł klient. Z westchnieniem na ustach podniósł tacę i pomaszerował do odpowiedniego
stolika.
— Kawa dla pana — powiedział Kyungsoo, stawiając filiżankę. — Smacznego.
D.O odwrócił się na pięcie, uciekając od tych
czarnych tęczówek. Mimo, że widział tego chłopaka pierwszy raz w życiu, nie
mógł się oprzeć, aby nie spojrzeć w jego stronę.
Kyungsoo strzelił sobie mentalnego policzka, po
czym wrócił za ladę. Uśmiechnął się miło do dziewczyny, która właśnie weszła do
kawiarni. Zamówiła cicho czekoladę i szarlotkę. Uśmiechnęła się delikatnie, po
czym odeszła do wolnego stolika. Kyungsoo włożył karteczkę do fartucha i
poszedł do kuchni. Nałożył na talerzyk jeszcze ciepłą szarlotkę i zabrał się za
zrobienie czekolady. Przygotował idealnie biały kubek. Nie zajęło u długo
przygotowanie ciemnej cieczy. Na sam koniec zrobił ładny wzorek, postawił
filiżankę obok talerzyka i wyjął jeszcze widelczyk. Położył go ładnie obok
ciastka i wyszedł z kuchni, kierując się z zamówieniem do dziewczyny. Postawił
tacę na skraju stolika i wyłożył wszystko naprzeciwko klientki. Skinął głową i
lekko się ukłonił. Dziewczyna podziękowała, po czym zabrała się do kosztowania
zamówienia. D.O odsunął się od stolika i wrócił na stałe miejsce. Patrzył z
radością jak ludzie w jego kawiarni delektują się jego własnoręcznymi wyrobami.
Teraz, o tej godzinie było pełno ludzi i w kawiarni automatycznie robiło się
przytulniej. Kyungsoo cieszył się, że ludzie właśnie do niego przychodzą i są
zadowoleni. Cieszył się, że może sprawić radość takimi małymi drobiazgami. Że
widzi rano uśmiech na twarzach studentów, którzy przychodzą po poranną dawkę
kofeiny. Cieszył się, ale zawsze czegoś mu brakowało. Czuł pustkę jak zamykał
lokal, jak zostawał znowu sam.
Pustka.
Tak można określić życie prywatne D.O. Nie miał
przyjaciół, rodziny czy chociaż dziewczyny, która rozjaśniała mu tą pustkę
swoją obecnością. Niestety nie miał nikogo. Samotność była przyjacielem,
wiernym towarzyszem. I wiedział, że nigdy go nie opuści. Tego był
pewien.
Barista oparł podbródek na splecionych dłoniach
i zapatrzył się na pełne wnętrze kawiarni. Dziewczyna, która niedawno przyszła,
rozmawiała cicho przez telefon i przy tym lekko się uśmiechała. Para starszych
ludzi siedziała w kącie także prowadząc konwersację, a ich dłonie były
splecione na stoliku. Grupa studentów siedziała przy wielkim oknie rozmawiając
nieco głośniej i co chwilę wybuchając śmichem. Tajemniczy chłopak,
którego oczy tak przyciągnęły D.O, siedział samotnie w najdalszym kącie
kawiarni, bawił się widelczykiem. Najwyraźniej na kogoś czekał i się
denerwował.
Kyungsoo westchnął i przymknął powieki. Nie
zapowiadało się, aby ktoś dziś jeszcze przyszedł. Poza tym D.O nie długo
zamykał lokal. Musiał jeszcze gdzieś jechać w sprawię kawiarni. Wprawdzie taki
drobny mężczyzna, jakim był Kyungsoo miał masę spraw, które musiał pozałatwiać
chociaż nie sprawiały mu przyjemności. Niekiedy miał dość głupoty ludzi i ich
nieuprzejmości. Miał dość życia w taki sposób, gdzie nie miał żadnego wsparcia
oraz podpory finansowej. D.O mimo że miał dość wysokie zarobki i oszczędności
nie mógłby powiedzieć, że starczyłoby to na jakiś nagły wypadek. Miał masę
problemów i niedociągnięcia, ale żył z wiarą, że kiedyś wszystko poukłada się
po śmierci rodziców i będzie w stanie znów wrócić do „świata żywych''.
Pierwszym krokiem była właśnie ta maleńka kawiarnia na rogu. Kyungsoo w ten
sposób chciał znów żyć wśród ludzi i nie załamać się kompletnie. Nie szukał
miłości, która mogłaby załatać dziurę w jego sercu po utracie rodziców.
Nie chciał dopuścić do siebie nikogo mu bliskiemu. Jego ból został nieco
złagodzony przez lokal, któremu poświęcał większość czasu. Jak na razie to ona
była jego
miłością.
Z jego rozmyśleń wyrwał go dźwięk dzwoneczka
przyczepionego przy drzwiach, który oznajmiał, że ktoś przyszedł. D.O rozplótł
dłonie i wyprostował plecy. Przykleił do twarzy uśmiech i czekał na osobę,
która miał być potencjalnym klientem. Wysoki chłopak oraz nieco niższy
towarzysz podeszli do lady i spojrzeli na D.O.
— Co podać? — zapytał uprzejmie wyciągając notes.
— Dwie czarne kawy — powiedział niższy i Kyunsoo mógłby przysiąc,
że gdzieś już słyszał głos. —
Jedna z mlekiem, a druga bez niczego.
- Dobrze. Proszę chwilę poczekać.
Klienci pokiwali głowami i ruszyli w stronę
wolnego stolika. D.O patrzył się chwile na chłopaka, po czym poszedł zaparzyć
kawę. Bezmyślnie nacisnął odpowiedni przycisk i postawił filiżanki. Tak jak
prosił nalał do jednej mleko, a drugą jedynie postawił na spodku. Wyjął
łyżeczki i położył je na spodkach. Wyszedł z kuchni i skierował się do stolika.
Bez słowa postawił zamówienie na stoliku. Ukłonił się grzecznie i już miał
odejść gdy usłyszał ,,Baekhyun”. Potrząsnął głową i z powrotem wrócił za ladę.
Znów lustrował wnętrze i znów widział to samo. Niemniej jednak cieszył się, że
jego lokal może stać się miejscem gdzie ludzie mogą sobie porozmawiać.
Zerknął na zegarek i westchnął. Za pół godziny
musiał zamknąć lokal. Najwidoczniej wszyscy byli tego świadomi, bo pięciu
minutach kawiarnia pustoszała. Została jedynie dwójka studentów i tajemniczy
chłopak.
— Jongin, jak się cieszę, że cię tu spotkałem! — krzyknął z któryś chłopaków. Jak się okazało
to był ten najwyższy z całej trójki. — Dlaczego nie dawałeś znaku życia?
— Miałem treningi — odpowiedział przesiadając się do ich stolika. — Cześć, Baekhyun.
— No hej. Martwiliśmy się o ciebie. Mógłbyś
chociaż zadzwonić.
— No niby tak, ale naprawdę nie miałem czasu,
ani siły
Kyungsoo dalszej rozmowy nie słuchał, bo nie
miał ochoty i nie był wścibską osobą, która tylko nadstawia ucha i podsłuchuje
czyjeś rozmowy. Usiadł na wysokim krześle i w zadumie postukał łyżeczką w blat.
Gdzieś widział tego Baekhyuna, ale nie mógł sobie przypomnieć gdzie. Miał
wrażenie, że znał chłopaka, ale nie mógł sobie przypomnieć w jakich
okolicznościach mógł go poznać. Nie pamiętał wielu twarzy ze studiów i nie mógł
zapamiętać najbliższych przyjaciół. Zaraz...! D.O podskoczył na krześle
uderzając kolanem o blat. Zawył z bólu, przy czym przyciągnął niepotrzebną
uwagę gości.
— Nic się panu nie stało? — zapytał niejaki Jongin przybliżając się do
lady. — Ej, Baekhyun, choć tu na
chwilę!
— Nic mi nie jest — zaprotestował, ale tajemniczy chłopak nie
zareagował. — Naprawdę nic się nie
stało...
Byun znalazł się szybciej niż D.O zdążył
cokolwiek powiedzieć. Mina chłopaka była niewyraźna jakby nad czymś intensywnie
myślał. Nagle jego twarz się rozjaśniła i od razu Kyungsoo utwierdził się w
przekonaniu, że przed nim stoi Byun Baekhyun, zapomniany przyjaciel ze studiów.
Jego towarzysz też nie wydawał się już obcy. Nie był to kto inny jak Park Chanyeol,
zawsze pozytywnie nastawiony do świata także jeden z bliższych mu osób. D.O nie
utrzymywał z nimi kontaktu, bo zrezygnował z dalszego studiowania, a poza tym
zamknął się w sobie po śmierci rodziców.
— Nie mów mi, że jesteś Do Kyungsoo! Zabiję cię!
— krzyknął Byun. — Dlaczego, do cholery, się nie odzywałeś? Nawet
zmieniłeś numer! O przyjaciołach się nie pamięta, co?!
— Miałem powód, Baekhyun. I dość poważny.
— Och, ale nie raczyłeś nam tego powiedzieć..
— Straciłem rodziców — przerwał mu w pół zdania. Mina Baekhyuna
zrzedła. — Nie miałem ochoty z
nikim rozmawiać i dopiero teraz zaczynam wszystko od początku. Przepraszam
jeżeli cię zawiodłem
Chanyeol oparł się o ladę i patrzył na Kyunsoo,
który czuł się niewygodnie pod wzrokiem całej trójki. Miał dość tej rozmowy,
która dopiero się zaczęła. Chciał, aby wyszli, dali mu spokój i o nic nie
pytali.
Zamknął oczy i westchnął ciężko. Chciał,
chciał, ale jakoś tajemnicza trójka nie kwapiła się do opuszczenia kawiarni.
D.O oparł dłoń na blacie i już otwierał usta, gdy nagle zadzwonił dzwoneczek.
— Dzień dobry. Jest tu Do Kyungsoo? — zapytał mężczyzna i rozejrzał się po
pomieszczeniu. — Czy jest...
— Słyszę pana — odparł Kyuingsoo odrywając dłoń od lady. — Co pana sprowadza do mnie?
Młody mężczyzna przeniósł swój wzrok na D.O, po
czym wyciągnął do niego dłoń.
— Nazywam się Kim Junmyun i przyszedłem w
sprawię pana kawiarni – barista nieśmiało uścisnął dłoń niejakiego Kima. — Musimy przedyskutować parę spraw.
— Dobrze — zgodził się. — Możecie już
iść? Naprawdę jest to pilne, porozmawiamy później — Kyungsoo cierpliwie czekał jak trójka
chłopaków opuści lokal, po czym odwrócił się do mężczyzny. — Właśnie miałem jechać do państwa. Czy coś się
stało strasznego, że pan przyjeżdża specjalnie do mojej kawiarni?
— Nic, co pana może zaniepokoić. Ale jako
prawnik i pana opiekun muszę posprawdzać i doprowadzić do końca nie dociągnięte
sprawy — mężczyzna na chwilę
zamilkł
— Ale ja nie pamiętam, abym miał jakiegokolwiek
prawnika, który pełni funkcję mojego opiekuna — D.O był szczerze zaskoczony. — Ja naprawdę nie mam pieniędzy, aby panu zapłacić...
— Ale ja nie chcę żadnych pieniędzy! — zaprzeczył szybko. — Zaskoczyła mnie tylko pana sytuacja i
postanowiłem sam z siebie panu pomóc.
— Nikt nic nie robi za darmo — odparł zawzięcie Kyungsoo i założył ręce na
piersi. — Za dużo w życiu
widziałem, aby teraz panu wierzyć. To po prostu niemożliwe!
— Nie odpuszczę panu! Muszę, ja wręcz nalegam,
aby pan się zgodził!
— Ale ja nie chcę! Znowu będę miał problemy
finansowe!
— Już panu mówiłem, że żadnych pieniędzy nie
chcę!
— To czego pan chce?
Junmyun westchnął.
— Oglądając pańskie akta, natknąłem się na parę
nie dociągnięć. Dwa lata temu, pana reprezentował jakiś tam prawnik, prawda?
Myślę, że on nie do końca był z panem szczery. Odkryłem, że nie wpisał do pana
kart najważniejszych informacji. Dlatego pan przegrał sprawę i stracił cały
majątek. To przez niego pan ma teraz problemy ze spłaceniem całej kwoty.
— Ale jak to? — oczy baristy zrobiły się jeszcze większe. — Przecież mówił mi, że nic się nie da z tym zrobić! Przez tą cholerną
rozprawę straciłem dużo zdrowia i pieniędzy! A teraz muszę jeszcze spłacać całe
te pieprzone odszkodowanie!
— W tym rzecz, panie Do, że możemy wytoczyć
kolejny proces i domagać się zwrotu wszystkich pieniędzy jakie pan
stracił.
— Jest to możliwe?
— Ależ oczywiście! Muszę tylko popracować nad
oskarżeniami i wyciągnąć wszystkie niegodziwości jakie miały miejsce. Nie jest
pan jedyny. Dlatego cieszę się, że pana znalazłem.
Barista odetchnął głęboko. Nie chciał znowu
wleźć w te całe bagno jeszcze raz, ale coś mówiło mu, że prawnik Kim może pomóc
mu odzyskać co stracił dwa lata temu.
♥
Baekhyun następnego dnia przybył z samego rana.
Sam. Tym razem Kyungsoo nie potraktował go chłodno, ale trzymał dystans. Zrobił
mu ciepłej czekolady i usiadł na swoim wysokim krześle, a przed nim usadowił
się Byun, dzierżąc w dłoniach białą filiżankę. D.O nie zamierzał rozpoczynać
rozmowy, ale cisza jaka ogarnęła cały lokal była nie do zniesienia.
— Dlaczego przyszedłeś z samego rana? — zapytał w końcu Kyungsoo. — Mogłeś przyjść nieco później, albo po
południu.
— Nie mogłem spać — odparł Baekhyun, ale nie spojrzał w oczy D.O. — Czasami się tak zdarza. Poza tym wolę teraz
posiedzieć spokojnie i napić się kawy niż siedzieć tu jak jest tłok. Bez
obrazy, oczywiście.
— Aha. Jak tam Chanyeol? — zapytał i od razu zobaczył zmianę w zachowaniu
Byuna.
— No co? Rozsiewa pozytywną energię i jest
dobrze — mruknął smętnie,
ukrywając twarz za kubkiem. — Ale
tak szczerze? Mam wrażenie, że zapomniał o przyjacielu zwanym Byun Baekhyun.
— Ale wczoraj z tobą tu był — zauważył Kyungsoo, siadając wygodniej na
krześle. Zabrał z dłoni kubek Byuna i postawił go na ladzie. — Mów co się trapi. Nie wierzę, że nie śpisz, bo
tak ci się podoba. To, że nie widzieliśmy się sporo czasu, to nie znaczy, że
nie pamiętam jakie masz zmartwienia.
— Niby był. Nie wiem dokładnie dlaczego ze mną
przyszedł. Po prostu chciałem tutaj przyjść sam i popić czekoladę w samotności.
Złapał mnie w połowie drogi i oznajmił, ze idzie ze mną. Ja tylko zgodziłem
się, bo wątpię, że dałbym radę go spławić. Wiele się zmieniło, Kyungsoo-ah.
— Powiedz mi, czy ty przypadkiem nie czujesz
czegoś więcej niż przyjaźni w stosunku do Chanyeola?
Byun zgarbił się na swoim krześle.
— Właśnie. Ja go kocham, ale każde z nas poszło
w inną stronę. On ma nowych przyjaciół, a ja łudzę się, że może kiedyś mnie
zauważy. Ja tak dalej nie mogę. Postanowiłem zmienić uczelnię i odciąć się od
dotychczasowego życia. Powiedziałem sobie, że to koniec i chyba nie zmienię
zdania.
— Ale dlaczego? Nie możesz jeszcze poczekać?
— Co to mi da? — zapytał Baekhyun wreszcie podnosząc swój wzrok. — Czekałem i czekałem i niczego nie doczekałem.
Jedynie co teraz czuję żal sam do siebie, że szybciej nie podjąłem decyzji.
Chyba mi nie dane, abym zaznał miłości. Wiesz, że jestem gejem. Wiesz
doskonale, że nie mam szczęścia ani w miłości, ani w niczym innym.
— Przestań gadać głupoty, Byun — warknął D.O. — Masz świetny głos. Śpiewałeś razem ze mną i bardzo dobrze ci to
wychodziło. Dlaczego nie wykorzystasz swojego talentu?
— W sumie to nie głupi pomysł — przyznał Baek i uśmiechnął się gorzko. — Ale to nie zmienia faktu, że wyjeżdżam do
innego miasta.
— Jak do innego miasta? — usłyszeli obcy i zarazem im dobrze znany głos.
— Baekhyun, o co chodzi do
cholery?! Wytłumacz to!
— Dobrze usłyszałeś, Chanyeol — powiedział Byun. — Mówię tylko Kyungsoo, że przenoszę się do
innej szkoły.
— W naszej ci źle?
— Wiesz co? — Byun podniósł wzrok na Parka. — Jest mi tam źle jak cholera i dlatego się przenoszę, koniec kropka.,
Kyung, ile płacę?
D.O wyjął karteczkę i podał chłopakowi.
Baekhyun rzucił na nią przelotne spojrzenia, wyjął pieniądze, zapłacił i
wyszedł z kawiarni.
Chanyeol stał w miejscu nieruchomo przez dobre
parę minut, po czym klnąc na czym świat stoi pognał za Baekhyunem. D.O
westchnął i zabrał kubek do kuchni. Zmywając brudne naczynia usłyszał
dzwoneczek. Odstawił kubek na suszkę, wytarł ręce w ścierkę i wyszedł na
spotkanie z klientem. Będąc w pomieszczeniu powstrzymał prychnięcie. Miał tu
jakiś zlot studentów, czy jak?
— Dzień dobry — powiedział Kim Jongin. — Mogę
dostać czarną kawę na wynos?
— Ależ oczywiście — odparł na to Kyungsoo uprzejmie. — Z cukrem czy z mlekiem?
— Poproszę dwie łyżeczki cukru.
D.O uśmiechnął się ciepło, po czym poszedł
przygotować zamówienie. Gdy je skończył, przyniósł i postawił przed Jonginem,
lecz chłopak nie ruszył się z miejsca.
— Mogę o coś zapytać?
Barista skinął głową.
— Czy znasz Baekhyuna i Chanyeola?
— Byli niegdyś moimi przyjaciółmi. Tak, opowiem
ci tą historię. Nie zapowiada się, aby dziś był wielki tłok. Ale pod warunkiem,
ze nie masz żadnych ważnych spraw, bo ta opowieść nie jest taka ważna.
— Nie, dziś ma wolne. Opowiadaj śmiało.
Jongin usiadł wygodnie na krześle i położył
brodę na splecionych dłoniach. Wyglądał jak małe dziecko, które czeka na jakąś
niespodziankę.
♥
Od pamiętnej wizyty Jongina tamtego dnia minęły
dwa miesiące. Zawsze przychodził wcześnie rano i D.O mógł z nim spokojnie
porozmawiać. Kyungsoo utrzymywał kontakt z Baekhyunem, który nie tyle co się
przeprowadził do innego miasta, co wprowadził się do własnego mieszkania, ale
zmienił tylko szkołę. Kyungsoo wiedział, ze nie do końca wyzbył się uczuć
względem Chanyeoa i cierpi, ale nie zamierzał wracać.
Co do rozprawy o fałszywe oskarżenia, wszystko
szło w dobrym kierunku i nie wskazywało nic, aby barista miał ją przegrać.
Prawnik Kim odnalazł jego byłego reprezentanta i wytoczył przeciwko nim sprawę.
Znaleźli się też inni poszkodowani, co rozjaśniło im nieco sytuację. Wszystko
wracało na swoje miejsce.
Co do Kaia, chłopak był bardzo przyjazny i
prowadził z Kyungiem szczere rozmowy. D.O zauważył, że jak jest blisko Jongina,
jego brzuch wypełnia dziwne łaskotanie i czuł, że się rumieni. Sam Jongin chyba
tego nie zauważał, ponieważ jak przychodził to tylko rozmawiali i nic więcej.
Ich pogaduchy były lekkie niczym puch. Nie było w nich niczego
przytłaczającego, co mogło spowodować jakieś nieporozumienia. Barista lubił
rozmawiać z Jonginem, bo młodszy czasami brał jego słowa na poważnie, a czasami
traktował je jako żart. Nie brał do serca kąśliwych uwag, nie obrażał się na
niego, gdy powiedział coś czego nie powinien w danym momencie. D.O zauważył, że
Kai wypełnia tą pustkę, która towarzyszyła mu od dwóch lat. Znów czuł, że żyje.
W nowej odsłonie pomagał mu również Baekhyun, który wpadał od czasu do czasu do
jego kawiarni i także rozmawiała. Byun, chociaż tego nie pokazywał, potrzebował
się komuś wygadać. Wyglądał jak cień dawnego siebie. Kyungsoo nie naciskał i
czekał cierpliwie, aż Baek przełamie swoją dumę i przyjdzie mu się wyżalić.
Barista był w stanie wyciągnąć rękaw, aby przyjaciel się wypłakał. Czuł, że
niebawem nadejdzie ten czas.
D.O odstawił szklankę na ladę, kiedy usłyszał
dzwoneczek. Podniósł wzrok i aż uniósł brwi w zdumieniu. Park Chanyeol
przeczesał palcami włosy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Nikogo nie było,
więc barista trochę się przeraził, jak wielkolud spojrzał na niego. Ścisnął
mocniej ścierkę.
— Coś się stało? — zapytał Kyungsoo. — Chanyeol,
nie obraź się, ale wyglądasz straszenie i mam wrażenie, że chcesz mnie tutaj
ukatrupić.
Starszy chłopak nie zareagował – jedynie
zagryzł nerwowo dolną wargę.
— Kyungsoo-ya — zaczął niepewnie. — Gdzie
jest Baekhyun? Nidzie nie mogę go znaleźć, muszę z nim porozmawiać.
D.O westchnął i odłożył ścierkę na blat.
Spojrzał na Parka – chłopak był strasznie blady, miał podkrążone oczy, a usta
drżały ze zdenerwowania.
— Powiedz mi, Chanyeol — odparł na to. — Co ty czujesz do Baekhyuna? Tylko szczerze poproszę. Bez kłamstw. Jestem
zmęczony tymi waszymi podchodami.
— Kyung, ja chyba... zrozumiałem coś. Przez całą
nieobecność Baekhyuna, rozmyślałem bardzo dużo. Strasznie mi go brakuję,
pytałem wszystkich możliwych uczniów, gdzie mieszka, jaki ma teraz numer, ale
nikt nic nie wiedział. Ty jesteś moją ostatnią nadzieją! Błagam cię!
Chanyeol wyglądał jak wrak człowieka. Na kogoś
co stracił coś cennego.
— Ty go kochasz? — zapytał i wziął z powrotem ścierkę. Zaczął nią ścierać ladę i cały czas
mówił. — Na pewno go kochasz.
Zastanawiałeś się czy jesteś gejem i rozpatrywałeś wszystko co jest z nim
związane, co w nim lubisz, jak na niego reagujesz. Pomyślałeś, że tylko
przy nim tak się zachowujesz. Że czujesz ciepło jak go widzisz. Ale jak nie
jest blisko ciebie czujesz pustkę i czujesz się beznadziejnie. Może Baekhyun
dobrze zrobił, że zostawił cię na chwilę samego, abyś
zrozumiał?
Chanyeol patrzył na niego z szeroko otwartymi
oczami. Koniec końców usiadł na najbliższym krześle i ukrył twarz w dłoniach.
— Tak, masz rację — powiedział drżącym głosem. — Masz rację. Ale co mogę teraz zrobić? Nie wiem
gdzie się podziewa, więc nie mogę nawet do niego iść i mu o tym powiedzieć.
Wiesz jakie to frustrujące?
— Jakbym tego nie wiedział — prychnął D.O. — Chanyeol, dlaczego byłeś taki głupi i nie zauważyłeś tego wcześniej?
— Nie wiem, Kyung.
— Dobra — powiedział Kyungsoo wolno. —
Powiem ci, ale zrób to jakoś, aby Baekhyun nie dowiedział się, że to ja ci
wygadałem adres. Rozumiesz? Ciebie tu nie było, ja cię nie widziałem i wszystko
gra.
Chanyeol skinął energicznie głową, a D.O z
westchnieniem nabazgrał mu na małej karteczce adres Byuna. Wcisnął mu kartkę w
dłoń, a Park rzucił okiem na napis. Wstał z krzesła i spojrzał na D.O.
— Dzięki — rzucił. — Będę musiał ci
jakoś podziękować, ale nie teraz. Później do ciebie wpadnę.
Kyungsoo skinął głową. Chanyeol wziął swoją
torbę, po czym opuścił lokal. D.O miał nadzieję, że nie pozabijają się
nawzajem. Istniały dwa wyjścia: albo rzucą się sobie w ramiona, albo pobiją.
♥
D.O uśmiechnął się do Byuna i w tej samej
chwili zadzwonił dzwoneczek. Do kawiarni wszedł Suho, ubrany w granatowe rurki
i biały podkoszulek z dekoltem wyciętym w serek. Dwaj przyjaciele widzieli
starszego po raz pierwszy w takim ubraniu. Zazwyczaj jak widywali się to
Junmyun miał na sobie garnitur. W końcu był prawnikiem i musiał jakoś wyglądać.
W sumie znali już Suho od czterech miesięcy i zdążyli się zaprzyjaźnić, ale nie
widzieli starszego w luźniejszych ubraniach. Teraz byli nieźle zaskoczeni.
— Cześć — rzucił Junmyun i usiadł na wysokim stołku koło Baekhyuna. — Macie czas?
— Noo... — mruknął D.O i rozejrzał się po lokalu. — Nie ma dzisiaj jakiegoś większego ruchu. Co się dzieję? — zapytał i odstawił szklankę na bok. — Może chcesz coś do picia?
— Daj mi wodę — odparł. — Robi się coraz
cieplej, nie?
— Tak, masz rację, hyung — zgodził Byun. — Co cię do nas sprowadza? Nie idziesz dzisiaj do pracy?
Suho uśmiechnął się i zatarł dłonie.
— Mam wolne! Boże, jak ja się cieszę! Ostatnio
pracowałem jak wół i już myślałem, że nie wytrzymam. Miałem prosić szefa o
kilka dni urlopu, ale nawet nie musiałem nic mówić. Okazja się nadarzyła, no to
ja korzystam.
Kyungsoo uśmiechnął się szerzej i podał wodę
Junmyunowi.
— Cieszymy się. Dlaczego nie spędzasz czasu z
rodziną?
— Za daleko mieszkają. Pojadę do nich, jak
będę mieć co najmniej dwa tygodnie odpoczynku.
— A dziewczyna? — zapytał Baekhyun, od razu skupiając całą swoją uwagę na Suho.
— Nie miałem czasu, żeby znaleźć sobie dziewczynę
— mruknął cicho Junmyun. — Wiecie, że moja praca wymaga ode mnie dużo
poświęceń.
— Tak, tak, hyung. Ale z nami to możesz gadać.
Jakoś wykrzesywałeś czas na małe pogaduchy z nami. Mogłeś sobie w tym czasie
znaleźć dziewczynę — brnął dalej
Byun, a na bladych policzkach Suho wystąpiły dwa urocze rumieńce. — Może coś ukrywasz, hyung? — Junmyun uparcie milczał, a Baek wcale
niezrażony ciągnął dalej. — A może
jesteś gejem? — i tu trafił. Suho
zapowietrzył się i w końcu uniósł głowę.
— No ok — mruknął i przekręcił słomkę w wodzie. — Jestem gejem i co z tego?
— Właśnie nic, hyung — powiedział D.O. — Baekhyn także jest i nawet posiada chłopaka.
Ja nie widzę żadnego problemu. W ogóle masz kogoś na oku?
— Jest ktoś — oznajmił cicho Suho. — Kolega
z pracy, Wu Yifan. Staram się jakoś nie rzucać w oczy, bo jest trochę wyżej ode
mnie i w każdej chwili może wylać mnie z pracy.
— A rozmawiałeś z nim w ogóle? — zapytał Byun.
— Rozmawiałem z nim na temat ksero. Rozmiecie?
Ksero. Szedłem sobie skserować akta Kyungsoo i z uśmiechem na ustach włączam tą
maszynę, a ona wydała jakiś dziwny odgłos i zdechła. Wkurzyłem się i zacząłem
trochę przeklinać. Wtedy Kris przechodził i mi pomógł. A, że było już po
godzinach nikt nie miał prawa nas zobaczyć, a tym bardziej usłyszeć. Rozmowa o
ksero. Normalnie to wymarzony temat do poznania się. To było chyba miesiąc
temu. Jeżeli przechodzimy obok siebie, to wymieniamy się jedynie
pozdrowieniami. Nie ma szans, abym mógł pogadać z nim o czymś innym niż praca.
Dlatego wolę znaleźć sobie kogoś, kogo poznam i nasza rozmowa nie zacznie się
od kserokopiarki.
Dwaj przyjaciele pokiwali głowami i na moment
zapanowała cisza. Te milczenie przerwał dźwięk dzwoneczka. D.O spojrzał w
stronę wejścia i zobaczył wysokiego blondyna. Mężczyzna podszedł do lady i
Kyungsoo musiał zadrzeć głowę, aby zobaczyć twarz klienta.
— Co pan sobie życzy? — zapytał uprzejmie.
— Czarną kawę, poproszę — odparł głębokim głosem przybysz.
— Już się robi — powiedział D.O radośnie. —
Baekhyun, Suho hyung, zostajecie czy idziecie?
— Ja muszę iść do Chanyeola. Jesteśmy umówieni — oznajmił Byun. — Możesz mi jeszcze dać bubble tae? Dla mnie i wielkoluda? Nie chcę mi się
kupować gdzie indziej.
— Ja zostanę tutaj — Junmyun odwrócił się przodem do Kyungsoo i
chciał coś powiedzieć, ale słowa zamarły mu na ustach, jak zobaczył mężczyznę,
który nadal stał przy ladzie. Ów osobnik tak samo zastygł i skupił swoje ciemne
oczy na Suho.
— Yifan? — wykrztusił z siebie, a Baekhyun odwrócił się gwałtownie do obu mężczyzn.
Posłał jeszcze przelotne spojrzenie Krisowi, skinął głową, po czym opuścił
lokal. — Nie jesteś w pracy?
— A czemu miałbym być?
Junmyun pokręcił głową i odwrócił się w stronę
Kyungsoo. Nie zauważył, że Kris przysiadł koło niego i skupił na nim swój
wzrok. D.O, aby im nie przeszkadzać poszedł do kuchni zaparzyć kawę. Kątem oka
zobaczył błagalne spojrzenie Suho, żeby go nie zostawiał. D.O jedynie
niezauważalnie pokiwał głową i znikł za białymi drzwiami.
Kiedy wrócił usłyszał cichą rozmowę.
— Proszę, kawa.
— Um, dziękuję. Idziesz ze mną, Junmyun?
Suho podniósł zdziwiony wzrok na Krisa, a potem
spojrzał pytająco na D.O.
— Idź, hyung. Ja mam jeszcze robotę, więc mam
zajęcie. Baw się dobrze —
powiedział i uśmiechnął szeroko.
Suho niepewnie wstał ze swojego krzesła i
podreptał za wyższym. W drzwiach wpadli na Jongina, który właśnie wchodził.
Chłopak odprowadził ich wzrokom, potem odwrócił się z uśmiechem na ustach do
Kyungsoo.
— Idziesz ze mną — oznajmił stanowczo, a barista westchnął.
— Kai, kawiarnia jest jeszcze otwarta — odpowiedział i wziął w rękę ścierkę.
— Daj spokój! — zawołał. — Nie ma tu nikogo!
Zamknij wcześniej i chodź. Zabieram cię i koniec!
D.O westchnął, ale posłusznie odłożył ścierkę,
wziął klucze i poprowadził Jongina do wyjścia. To był pierwszy raz, kiedy
wyszli gdzieś razem i nie siedzieli w kawiarni. Kyungsoo poczuł jak jego
żołądek ściska się w supeł, jak Kai złapał go za rękę i radośnie zaczął wywijać
ich splecionymi palcami. Nie mógł nic poradzić, że rumieniec wkradł się na jego
policzki, a serce zaczęło bić o wiele za szybko. Jongin chyba nie zdawał sobie
sprawy, co powoduje swoim zachowaniem. Niby taki niewinny gest, a Kyungso czuł
się jakby co najmniej go pocałował. W życiu baristy nie było miejsca na miłość,
a jak w końcu nadeszła to zakochał się w niewłaściwej osobie. Jak mógł zakochać
się w chłopku? Przecież wiedział, że Jongin nigdy nie spojrzy na niego jak na
chłopaka, jak na mężczyznę, którego serce należy już dawno do niego.
— Hej! — krzyknął Kai i potrząsnął ich dłońmi. — Gdzie odlatujesz? Jeszcze nie dotarliśmy na miejsce!
D.O spojrzał na niego półprzytomnie i jedynie
skinął głową. Nadal czuł jego dłoń na swojej i chyba nic nie wskazywało, aby
Jongin miał zamiar ją puścić. Zamiast tego wzmocnił uścisk, po czym ciągnąc
dalej baristę w nieznane mu miejsce, zaczął cicho gwizdać jakąś melodię. D.O
wyłączył myślenie i dał się ciągnąć Jonginowi.
Otrząsnął się dopiero jak Kai potrząsnął ich
dłońmi.
— Jesteśmy — oznajmił dumnie, po czym uśmiechnął szeroko. — Co prawda, chciałem zabrać cię w bardziej
ekskluzywne miejsce, ale stwierdziłem, że zabraknie mi dnia, aby cię wyciągnąć
z kawiarni i jeszcze zabrać do centrum miasta. Za to przyprowadziłem cię w moje
ulubione miejsce, gdzie mógłbym spędzać czas całymi dniami.
Kyungsoo rozejrzał się, a jego usta mimowolnie
wykrzywiały się w uśmiechu. Nie znał tego miejsca i nawet nigdy tu nie był, ale
piękny widok na rzekę Han i otaczające drzewa małą ławeczkę, zachęcały go, aby
usiąść i nawet w milczeniu siedzieć tutaj z Kaiem.
— Ale dlaczego mnie tu przyprowadziłeś? — zapytał i odwrócił się przodem do Jongina. — Myślę, że to miejsce jest dla ciebie ważne i
nie chciałbyś pokazywać tego byle komu.
— Nie jesteś byle kim — odparł Kai i złapał go za drugą dłoń. — Jesteś bardzo ważną osobą w moim życiu i nie
chciałbym cię stracić.
— Hm — mruknął D.O i schylił nieco głowę, aby nie spoglądać w ciemne tęczówki
drugiego chłopaka. Ważny. Czego mógł się spodziewać? Musi mu wystarczyć
przyjaźń i po pewnym czasie znajdzie sobie kogoś, kogo pokocha równie mocno, co
Kaia – Cieszę się. Możesz zawsze na mnie liczyć.
Czuł jak Jongin zaciska palce jeszcze mocniej.
Bał się podnieść wzrok, bo mógł zrobić coś, czego później by żałował. Nie
chciał go stracić. Jeżeli miałby go mieć chociaż jako przyjaciela – to dobrze.
Mógłby się załamać, gdyby Kai wyniósłby się szybciej z jego życia niż się
pojawił. Pod pozorem dobrego przyjaciela, mógł go obserwować i poznawać coraz
lepiej. Już nie mówił, że Kai może go pokochać – to było mało prawdopodobne.
Chciał, aby był. Chociaż jako przyjaciel. Zawsze będą mogli porozmawiać, a D.O
zamknie swoje uczucia w głębi serca i będzie udawał, że wszystko dobrze. Musiał
tak zrobić. Nie widział innego wyjścia z tej sytuacji. Obwiniał sam siebie, że
zakochał się w chłopaku. Jeszcze takim jak Kai. Przecież on mógłby mieć
każdego. Byli ładniejsi i nawet mądrzejsi od Kyungoo, więc barista dał sobie
spokój i nawet nie próbował zwrócić uwagi na siebie. Rozmowy. To mu
wystarczało, więc Jongin mógł robić co
zechciał.
— Hej, spójrz mi w oczy — usłyszał i zaraz po tym poczuł delikatny dotyk
na swoim podbródku. — Muszę coś
jeszcze oznajmić.
Kyungsoo zmrużył oczy i skinął głową, aby mówił
dalej. Chciał mieć już to za sobą i znów zaszyć się w czterech kątach kawiarni.
Znów zrobić czekolady i być może, płakać w samotności. Nie chciał, aby ktokolwiek
widział go jak płacze. Wszyscy ludzie, co go otaczali mieli własne problemy.
D.O sobie poradzi, upora się ze swoimi uczuciami i wróci jako uśmiechnięty
chłopak, a w środku z krwawiącym sercem. Dlaczego nie mógł znaleźć w życiu
miłości, która nie okazałby się niewypałem? Dlaczego zawsze on wśród tylu
ludzi, zostawał z tymi wszystkimi problemami? Czym on w życiu zawinił, że
wszystko co zrobi obróci się przeciwko niemu? Nawet miłość nie była mu dana. To
najbardziej bolało. Jego serce rozsypie się, kiedy Jongin przyjdzie i mu powie,
że znalazł drugą połówkę. D.O nawet nie chciał o tym myśleć.
— Mów, mów — pogonił go, a sam poczuł jak w gardle robi mu się sucho. Oblizał
spierzchnięte wargi i zatrzymał wzrok na bliżej nieokreślonym punkcie, aby
tylko nie patrzeć na Jongina. Nie mógł się przełamać i spojrzeć mu prosto w
oczy.
Kai natomiast pochylił się trochę, a jego
oddech owinął twarz Kyungsoo. D.O poczuł jak jego serce przyspiesza, a dłonie
zaczynają się pocić. Tak, był zdenerwowany. Jak cholera. Jeszcze bliskość Kaia,
wcale nie podnosiła D.O na duchu. Zmarszczył nos i spojrzał prosto w oczy
Jongina. Kuyngsoo zarumienił się zobaczywszy jak blisko Kaia jest. Miał
wrażenie, że ciemne tęczówki chłopaka chcą wywiercić mu dziurę. Jego wzrok był
przenikliwy i D.O trudno było oderwać własne oczy od tych Jongina.
— Chciałem powiedzieć, że jesteś naprawdę ważną
osobą w moim życiu. Bardzo ważną — powiedział i nachylił się jeszcze bardziej. — Naprawdę nie chcę cię stracić, ale mam coś
ważnego do powiedzenia. Wiesz, Kyung... Lubię cię. Naprawdę.
D.O nie mógł wykrztusić ani słowa. Te słowa
mogą równie dobrze oznaczać ,,lubię cię jako przyjaciela”. Dlatego wolał się
nie odzywać, a nawet jeśli, to nie mógł wyrzucić z siebie ani słowa.
— Znam cię już dość długo — ciągnął dalej Jongin i przejechał palcem po
policzku Kyungsoo. — Lubię być w
twoim towarzystwie, kocham nasze rozmowy i lubię patrzeć na twój uśmiech. Nie
cierpię jak jesteś smutny, jak jesteś przygnębiony i nic mi nie mówisz.
Nienawidzę jak na twojej twarzy brak uśmiechu. Lubię za to twój głos, sposób w
jaki się poruszasz, gdy robisz kawę czy czekoladę. Lubię patrzeć jak twoje oczy
śmieją się z resztą twojej twarzy. Lubię patrzeć jak twoje usta układają się w
uśmiechu. Nie lubię jak kąciki nie są uniesione w górę. Jednym słowem
nienawidzę jak jesteś smutny.
Kyungsoo poczuł jak w jego kącikach oczu
zbierają się łzy.
— Po co to mi mówisz? — zdołał wykrztusić, zanim jego łzy zaczęły
lecieć.
— Powód jest prosty — odparł Jongin, ścierając dłonią łzy z
policzków D.O. Kai pochylił się jeszcze bardziej, aż w końcu oparł czoło o
czoło Kyungsoo. — Po prostu cię
kocham. Nie mogłem już dłużej tego trzymać w sobie, więc wybiegłem z domu, a
moje nogi same zaniosły mnie do twojej kawiarni. Już od dłuższego czasu
chciałem zabrać cię w to miejsce, ale nie miałem odwagi. Chciałem wyznać ci, co
czuję właśnie w tym miejscu. Teraz pytanie dla ciebie. Czy mógłbyś mnie
pokochać?
D.O poczuł jak jego serce momentalnie
przyspiesza. Podniósł wzrok napotykając ciemne oczy Kaia, które wyrażały
nadzieję. Uśmiechnął się przez łzy i nie czekając na jakąkolwiek reakcję
wtulił się w ciało młodszego chłopaka. Nie musiał długo czekać, aby
poczuć jak silne ramiona oplatają go w pasie.
— Głupie pytanie — powiedział przez łzy. —
Bardzo głupie.
— Jak mam to rozumieć?
— Nie musiałeś nawet pytać. Ja... ja...umm, ja
już dawno...w...tobie...jestem...zakochany — wyjąkał cały czerwony i dziękował Bogowi, że jego twarz znajdowała się w
bluzie drugiego chłopaka.
Kai podniósł jego twarz, aby spojrzeć mu w
oczy. Uśmiechnął się do niego i pochylił się, aby złożyć na jego wargach
delikatny pocałunek. Kyungsoo poczuł, że teraz wszystko jest na swoim miejscu.
Że pusta, która towarzyszyła mu przez cztery lata, została zupełnie uzupełniona.
Że jej już tu nie ma.
Could you love me?
Nie dość, że oneshot jest o Kaisoo to jeszcze taki słodki! Przechodzi wszystkie poziomy słodkości. W ogóle zaczęłaś tak pięknie. Kyungsoo w swojej kawiarence, pełno klientów. Bardzo mi szkoda chłopaka, ponieważ jego życie do najmilszych nie należało. Strata rodziców była dla niego bolesnym przeżyciem. Na szczęście jakoś się otrząsnął z tego i udało mu się pozbierać. Jeszcze do tego Kyungsoo został oszukany! Dobrze, że Kim Junmyun pojawił się i pomógł chłopakowi odzyskać pieniądze. Trzeba przyznać, że ma dobry sposób na podryw. Teraz też będę stała obok kserokopiarki, czekając aż któryś z chłopaków do mnie zagada. Ale gdzie ja znajdę Wu Yifana? Fajnie, że w ogóle blondyn pojawił się w kawiarence D.O i razem z Suho wyszli gdzieś tam. Na pewno ich znajomość jakoś zakwitnie. Baekhyun musiał czuć się okropnie spędzając czas z Chanyeolem, który nie widział, że ten darzy go większym uczuciem niż tylko przyjaźń. To jednak prawda, że człowiek uświadamia sobie dopiero po fakcie, że kogoś kocha. Channie to zauważył, gdy ten zniknął. Dobrze, że Olbrzym zrozumiał swoje uczucia i teraz chłopcy się spotykają ze sobą. Kolejna szczęśliwa para! I teraz czas na Kaisoo. Ich znajomość zaczęła się tak niewinnie. Kai przyszedł do kawiarenki, zamówił sobie kawusię. Gdyby nie fakt, że Baekhyun rozpoznał Kyungsoo ze studiów to pewnie obaj nigdy by się nie poznali. Zaczęło się tak uroczo! Jedna rozmowa, a potem masa innych, które tylko zbliżały ich do siebie. Końcówka podbija wszystko! Kai to taki romantyk! Zabrał D.O w swoje ukochane miejsce, by tam wyznać mu uczucia. Reakcja Kyungsoo była taka słodka. Rumieńce, zdenerwowanie i strach przed spojrzeniem Jongina. Najważniejsze, że po tak trudnej i stresującej chwili chłopacy są parą. Mam nadzieję, że napiszesz jeszcze takiego słodkie romansidło, żebym tylko wzdychała! Kolejny oneshot, który podbił moje serduszko! Jak Ty to robisz?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco! :D
Ten fan fic był taki ciepły i taki delikatny :3
OdpowiedzUsuńTak bardzo spodobała mi się postać Kyungsoo, który siedział w tej swojej kawiarence wysłuchując innych i dając im czasami jakieś rady. W ogóle stworzyłaś z tej kawiarenki takie magicznie miejsce bo Chanyeol i Baekhyun zeszli się dzięki temu, że tam przesiadywali i gadali z D.O tak samo Suho spotkał tam Yifana tak poza pracą :3 i jeszcze tam D.O zakochał się w Kaiu i na odwrót :> tak bardzo spodobał mi się ten klimat <3 aż można by było na podstawie tego nakręcić taką pełnometrażową dramę-romans kkkkkkk
Pozdrowionka i weny od Anakina ^^~~
IJAAAAA *.*
OdpowiedzUsuńJakie to było słodkie, puchate i kochane <3
Jestem zachwycona, jejku Kaisoo życiem *.*
Tak bardzo podoba mi się styl tego ficka, jest super. Wgl bardzo ładnie piszesz. Życzę weny i dalszych cudów :*