~~*~~
Brew Suho drgnęła nieznacznie. Lay siedział
naprzeciwko niego, gapiąc się na niego jak na jakiś pieprzony obrazek.
Wzdychając cicho, Junmyun miał wrażenie, że w głowie Yixinga coś się
odmieniło, albo uderzył się, gdy schodził ze schodów. Po ostatniej dość
dosadnej rozmowie, chyba Lay wziął sobie do serca jego prośbę.
— Co ty robisz, do jasnej cholery? — zapytał, marszcząc brwi. — Gorzej ci, czy co? Zachowujesz się jakoś…
— Nie przesadzaj — uciął Yixing, wywracając oczami. Suho wypuścił powietrze z ust, bo przez
całe te spotkanie nie raczył go wypuścić. — Chanyeol ma problemy.
— Ma — Junmyun przytaknął i upił łyk wina. — I musi się z nimi uporać, albo wszyscy wylądujemy w zadupiu, zwanym
więzieniem.
~~*~~
Chanyeol zagryzł od środka policzek, po czym
zmrużył oczy w geście zmęczenia. To wszystko zaczynało się robić niebezpieczne
i gra nie była tak łatwa jak dla dzieci. Nie dość, że policja zaczęła włazić mu
na drogę i znajdywać pewne poszlaki, niestety naprowadzające na nich, EXO, to
jeszcze ten gang zaczął mieć jakieś podejrzenia. Żyć nie umierać, prychnął w
myślach.
— Na górze jest istny chaos — powiedział Sehun, pijąc kawę. — Jest tam jeden skurwysyn, bo inaczej zachował
by się spokój.
— W burdelach też nie jest cicho — Jongin usiadł na kanapie obok Oha. — Mają jakąś siedzibę w burdelu, to jest
wiadome. Pytanie: w którym?
Chanyeol zmarszczył brwi, by po chwili
wyciągnąć papierosa. Zapalił go i opadł bezsilnie na kanapę.
— Zaczyna się najbardziej brudna i męcząca część
zabawy — wymruczał nisko. Jego
towarzysze spojrzeli na niego dość dziwnie. — Muszę mieć na oku Jinkiego. I Teamina też. Są za dobrzy w tym, co robią i
mogą nam niezłe zamieszanie zrobić. To tyle jeśli chodzi o to. Poinformujcie
innych.
~~*~~
Lee Jinki zrobił sobie kolejną kawę i wrócił do
biurka. Jonghyun siedział za swoim stanowiskiem i chyba oglądał zdjęcia z ostatniego
przestępstwa. Młody mężczyzna zamordowany w godzinach pracy. Dziwne, bo ten kto
to zrobił musiał mieć niesamowitą pewność siebie, że nikt go nie przyłapie.
Onew myślał bardziej, że tacy ludzie wolą zabijać pod wieczór lub w nocy.
Najwyraźniej ktoś ufa swoim umiejętnością, i Jinki musiał przyznać, że może
ufać dalej. Żadnych śladów, nic co mogło naprowadzić go do podejrzeń. Nikt
nawet nie widział, żeby ktoś wchodził do tego pokoju.
— Wiesz, Jinki — blondyn w końcu odezwał się. — Jedynie co na tych zdjęciach widzę to trupa i nóż, którym
najprawdopodobniej został zadźgany. Nie ma odcisków palców, ani pod paznokciami
naskórka. Bo nie wierzę, że nie walczył. Na mój nos, to człowiek, który siedzi
w tym dość sporo i wie jak się zamaskować.
Starszy mężczyzna westchnął ciężko.
— Masz rację. Ale jak nic nie znajdziemy, to
nici z tego wszystkiego. Bo wiesz, bez żadnych dowodów, czy śladów, to może
wyglądać jakbyśmy szukali wiatru w polu. Minho też nic nie wyczytał z sekcji,
jedynie, że został zabity nożem. Nożem kuchennym tak dla ścisłości. Ale skąd on
się tam wziął, ich jest setki! Każdy cywil je ma w domu — Jinki pokręcił głową, po czym pomasował sobie
skronie. — Musi być jakiś ślad. A
góra musi na chwilę obecną poczekać. Nienawidzę tych ludzi, o tam — Onew zrobił cudzysłów w powietrzu i wskazał
palcem sufit. Jonghyun zaśmiał się cicho. Jinki spoważniał. — Trzeba ich znaleźć, lub jego. To jest teraz
nasza misja.
~~*~~
Kyungoo wyprostował się i cicho prychnął. Stał
na dachu wysokiego budynku, a wiatr bawił się jego włosami. Nie było mu ciepło,
wcale, a wcale. Mimo, że słońce się pokazało, to nic nie niwelowało zimna.
Zeskoczył z betonowego murku i ruszył do wyjścia z dachu.
Czuł w kościach, że coś się
świeci.
~~*~~
Suho znów zmarszczył brwi, patrząc na mężczyznę
przed sobą.
~~*~~
Chanyeol wypuścił szarą chmurę z płuc, mrużąc
minimalnie oczy. Patrzył na Teamina, starając się ukryć zdenerwowanie. To już
zaczynało wchodzić na inszy poziom, najbardziej niebezpieczny. I nie tylko dla
nich, ale także grupę policyjną. Kiedy EXO dowie się, że węszą nie będą mieć
przeciwności, aby ich zabić. W tym rzecz jednak, że Park wiedział, że oni nie
są bandą idiotów, którzy chcą ich złapać, aby zabłysnąć. Oni byli gotowi oddać
życie, żeby wsadzić ich za kraty. Dlatego też zaczął mieć obawy. Zaczynało się
robić za niebezpiecznie, zaczęli wchodzić na cienki grunt. Za cienki, który w
każdej chwili może załamać się, a Chanyeol już nie będzie w stanie pomóc, bo on
jako pierwszy wpadnie do lodowatej wody.
~~*~~
Sehun zatrzasnął swoją teczkę z hukiem, po czym
z obojętną miną wyszedł z sali konferencyjnej. Skinął lekko na Luhana, który
ruszył za nim zachowując odpowiednią odległość. Z zaciśniętymi ustami opuścił
budynek firmy i ruszył przed siebie. Nie musiał spoglądać za siebie, bo
wiedział, że Luhan idzie za nim. Jednak starszy miał miękki chód i trudno było
go wyłapać zwykłemu człowiekowi. Sehun westchnął cicho i skręcił do znanej mu
uliczki.
Analizując wszystko, stwierdził, że siedzą na
minie, która może w każdej chwili wybuchnąć. Każdy szperał, zbierał informację,
ale tamci też musieli coś robić. Lay został postrzelony, policja z relacji
Chanyeola zaczyna za dużo wiedzieć, a szef siedział cicho. Jedynie co wnieśli z
tego wszystkiego, to to, że ich stosunki – jako zespól i na osobności – w miarę
się ociepliły. Nie, nie w miarę, ale bardzo. Wracali do domu, to rozmawiali na
temat tego jaki muszą kolejny ruch wykonać, żeby było dobrze. Nikt nie
powiedział, że bycie przestępcą jest łatwe i tylko śpisz na forsie. Ta praca, a
raczej zajęcie wiązało się z ogromny ryzykiem, a tym bardziej z wiecznym
stresem. Chociaż z ich strony nie było go wiele, tym razem jednak mogą się
przejechać. Jeżeli policja znajdzie jakiś dowód, to przymknął ich i tych
imbecyli. Jak znajdą jednego, to i drugiego wytropią.
Sehun wzruszył ramionami, po czym pchnął drzwi.
Luhan wsunął się zaraz za nim. Uśmiechnął się delikatnie i poklepał wyższego po
ramieniu. Oh zdjął płaszcz i marynarkę, a mankiety koszuli podwinął pod łokcie.
Wziął krzesło, po czym na nim usiadł. Mała lampka dawała mało oświetlenia, ale
ani jednemu, ani drugiemu to nie przeszkadzało. Sehun wbił spojrzenie w faceta
naprzeciwko, który siedział związany, a na oczach miał czarną opaskę. Splótł
dłonie w koszyczek, po czym położył brodę na zgiętych palcach. Swoje łokcie
podparł na udach przez co wyglądał jak seryjny morderca, aniżeli młody chłopak.
— A więc — zaczął — kogo my tu mamy.
Aleksander, nawet sporo miałeś notowań. No proszę, niezły przestępca.
Prychnięcie.
— Ale to nic. Kto by się spodziewał, że
wdepniesz jeszcze do nas.
— Jesteście nic nie warci — mężczyzna zaśmiał się głośno. — Minęły dokładnie dwa lata, a wasz szefuncio
nadal próbuje utrzymać świat przestępców w ryzach. To nie jest takie łatwe.
— Nie powiedziałbym tego — mruknął Sehun i zadowoleniem spijał każdy ruch
faceta. — Tak, masz rację, dwa
lata. Ale wiesz, mam dość. Wasze gangi są bez szans i nie widzę w tym sensu. Po
co jest? Nawet jeśli wejdziesz na stołek ty, czy ktoś inny, nie będzie tak
samo? Ten świat kręci się na własnych zasadach i pamiętaj, każdy sobie rzepkę
skrobie.
Mężczyzna roześmiał się.
— Sehun, ty nic nie rozumiesz. Każdy ma swój
interes w tym co robi. Mogą znaleźć się też ludzie, którzy chcą się was pozbyć.
Dużo namieszaliście, ale nawet nikt was nie widział. I gdzie tu logika?
Będziecie wiecznie udawać, że jesteście bohaterami? Jak z pieprzonego komiksu?
To się nie uda.
— Dlaczego nas zdradziłeś? — zapytał Sehun, po czym chwycił jego podbródek.
— Dla własnej korzyści? Aby
udowodnić nam, że jesteśmy słabi? A może, żeby pokazać nam jaki jesteś silny i
niezależny? I co? — Oh pluł mu
dosłownie w twarz jadem. —
Skończyłeś w ciemnej piwnicy tam gdzie zwykle ty przesłuchiwałeś ludzi. I się
pytasz po co to komu? Pytasz się dlaczego szef tak chce wszystkich usunąć? Bo
świat przestępców robi się coraz gorszy. Wiesz, można mieć plantację
narkotyków, można być mordercą. Ale z umiarem. Ludzie są głupi, i nawet nie
wiesz jak bardzo. Staczają się.
Zapadła cisza. Oh puścił jego podbródek i
odsunął krzesło.
— Kto? — zapytał krótko.
Cisza ciągnęła się, aż w końcu usłyszał ciężkie
westchnienie.
— Jest ich czterech i pewna kobieta. Taki jeden
typek wcale mi się nie podoba. Ma za ładną gębę i za bardzo się nie wychyla.
Zawsze się uśmiecha głupio.
— Jak się nazywa?
— Hee.
— Tak po prostu?
— Yup, Seunnie, tak po prostu. A teraz mnie
odwiąż, wracam na stare śmieci.
~~*~~
Kris patrzył tępo na ekran telefony, ledwo
powstrzymując się od przekleństw. Zacisnął palce na obudowie i spojrzał przez
okno na widok Seulu. Ta wiadomość, którą miał w telefonie i która utkwiła mu
głęboko w pamięci nie wróżyła niczego dobrego. To nie było przeczucie. On był
tego pewien. Był pewien jak cholera, że to wszystko źle się skończy. Jednak
teraz nie było odwrotu. Musiał jakoś sobie poradzić. Za bardzo dobrze znał tę osobę, a ta osoba jego. Nigdy nie ucieknie od tego, co sam robił. Nigdy nie
ucieknie od przeszłości, choć by chciał.
Witaj,
Wu Yifan. Mam nadzieję, że gra się spodoba. Czas start!
~~*~~
Chanyeol zmarszczył brwi, lustrując wszystko
dookoła swoim uważnym spojrzeniem. Młode dziewczyny, prawie jeszcze
dziewczynki, stały ubrane w skąpe stroje i wyglądały na przerażone. Piękne
twarze niektórych już dziewcząt wyrażały tylko pustkę, stały jak lalki. Zapewne
młodsze – może trzynastolatki – aż jeszcze bardziej pobladły na jego widok.
Dziwkarstwo.
Park z ociąganiem wyjął papierosa i zapalił.
Nie spuszczał jednak wzroku z wszystkich sześciu dziewczyn, które zostały
przyprowadzone do niego. Miał wybrać sobie jedną, ale nawet nie miał ochoty ich
dotknąć. Przypominając sobie słowa szefa, miał ochotę zaśmiać się gorzko, ale
zamiast tego pozostało mu tylko współczuć tym dziewczynom. Wiedział na czym to
polegało, i aż mu się szkoda robiło dziewczyn, które musiały oddać dziewictwo
za sporą ilość pieniędzy. Te, które miał przed sobą były jeszcze dziećmi. Co on
mógł zrobić? Do takiego skurwysyna daleko jeszcze mu było. Ale musiał działać.
Westchnął głęboko, a dziewczęta aż się wzdrygnęły. Jego kąciki ust powędrowały
do góry i wskazał palcem na drobniutką brunetkę nie o azjatyckiej
urodzie. Wydawała mu się najmłodsza, więc ją chciał przepytać. Dzieci ufają
komuś, kto okaże się miły i nie zrobi im krzywdy. Musiał wykorzystać
zamiłowanie do dzieci. A on właśnie je kochał, dlatego czuł obrzydzenie do
ludzi, którzy im to robili.
Jakaś kobieta wygoniła pozostałe dziewczyny,
zostawiając tą jedna, po czym z życzeniami udanej zabawy, opuściła pokój.
Papieros Parka nadal się żarzył uwalniając biały i gryzący dym. Przywołał
ruchem ręki dziewczynkę, a ta niepewnie usiadła koło niego. Wielki ze strachu
oczami wodziła wzrokiem po jego sylwetce, aż dotarła do jego twarzy. W tym
samym momencie Chanyeol zgasił papierosa, a dziewczyna aż podskoczyła. Park
zauważył, że zaczęła drżeć.
— Usiądź — rozkazał, a sam się podniósł. Wziął krzesło i ustawił je naprzeciwko
dziewczynki. — Jak mas na imię?
— Adria.
— A więc, Adrio, nie zrobię ci krzywdy — powiedział, ale dziewczynka wcale się nie
rozluźniła. — Nie, nie zrobię tego
co masz na myśli. Przyszedłem tu porozmawiać.
— Dziwki są od rozmowy? — prychnęła Adria, a jej oczach pojawiły się
łzy. — Wiesz jakie tu jest piekło?
Ja chcę do domu, nie chcę już widzieć tych wszystkich mężczyzn. Traktują mnie
jak szmatę, myślisz, że jestem tutaj z własnej woli? Myślisz, że sprawia mi to
przyjemność?
Chanyeol pokręcił głową.
— Po pierwsze, nie uważam cię tylko za dziwkę, w
moich oczach jesteś zagubionym dzieckiem. Ile ty masz lat?
— Trzynaście — odpowiedź nie nadeszła
szybko, a ta liczba powiedziana była lekko zaciągnięta, jakby dziewczynka
wstydziła się swojego wieku.
Chanyeol
skrzywił się mimowolnie.
— Tym skurwysynom co ci to robią, własnoręcznie bym
ich wykastrował. Mam tylko pytanie — schylił się do niej i pogłaskał ją po głowie, jak małe zagubione dziecko. — Co tu się dzieję? Co oni tu robią?
Adria podskoczyła, kiedy usłyszała trzaśnięcie
drzwiami z drugiego pokoju. Chanyeol głaskał ją po włosach, tak aby czuła się
bezpiecznie.
— Jacyś faceci zabierają takich jak ja. Nawet
chłopców, tylko patrzą czy są ładni. Zostałam porwana z Europy, ich korzenie
sięgają aż do innego kontynentu. Z tego co zauważyłam, kiedy byłam wystawiona
na wystawie, zobaczyłam tylko trzech czy czterech facetów. Była jeszcze jakaś
piękna kobieta. Z jej twarzy nie odczytałam nic. Jakby planowała coś we własnym
umyśle. Tylko jeden mężczyzna przykuł moją uwagę. Był młody, bardzo, może z
dwadzieścia pięć lat, może więcej. Oprócz tego, widziałam jak zabiją. Bez
żadnych uczuć, jakby ci ludzie byli nic nie warci. To jest okropne, nie chcę
już tutaj dłużej być. Po prostu.. to jest piekło, rozumiesz? Piekło, jakby
walczyli o coś wartego całego świata, a my mamy im tylko posłużyć do
przyjemności. Jak byśmy byli podnóżkami pod ich nogi. Nigdy nie czułam się tak
upokorzona i brudna jak teraz. Wszystko mnie boli, czasami aplikują nam
narkotyki, abyśmy byli rozluźni i gotowi na następną zabawę. Mam wrażenie, że
wszystko co tu się dzieję, w obrębie tego domu, i okolicy, jest przesycone
seksem, narkotykami i zabójstwami. Nie jestem dziwką, nigdy nie byłam i nigdy
nie będę. Ja... po prostu tęsknię za rodziną, za mamą i wszystkimi beztroskimi
chwilami. Teraz zastanawiam się czy przeżyję do jutra i czy nie zostanę
zgwałcona, choć ja też powinnam brać w tym czynny udział… Mam trzynaście lat. I
nawet nie wiesz ile razy musiałam… — jej drobne rączki zaciskały się na jego koszuli z każdym jej słowem.
Chanyeol jedynie mógł zaciskać szczęki od nadmiaru irytacji i złości na tych
ludzi i bezsilności. — To jest
upokorzenie.
Chanyeol głaskał ją po włosach dopóki nie
wylała wszystkich łez. Mamrotał jej ciche słowa, że będzie bezpieczna. Że
niedługo jej koszmar się skończy.
Te dziewczynki musiały zostać uratowane. To co
tu się działo było ziemskim piekłem, które mogło być nawet gorsze od tego
prawdziwego.
Park wiedział, że muszą skończyć to raz na
zawsze.
~~*~~
Suho oparł łokcie na stole i spojrzał na
wszystkich. Sehun i Luhan stali obok siebie z zaciętymi wyrazami twarzy,
Chanyeol wyglądał jakby zobaczył ducha, a wszyscy inni wyglądali jak gówno.
— Policja zaczyna się robić uciążliwa — rzucił Park, w końcu odchylając się na
krześle. — Jak znajdą dowody, to
już po nas. Powiem tyle, że wszystko się wali. Jedynie co wiemy, to to, że jest
ich pięciu. No i co? Chcą wykurzyć nas i zająć stołki.
— To nie jest proste jak się na początku
wydawało — zauważył Luhan.
Pozostali skinęli głowami.
— Burdele aż huczą od nadmiaru informacji — Kai przejął głos. — To MY jesteśmy winni, to MY siejemy zamęt.
Lecz wiecie, nikt tak naprawdę nas nie zna.
Junmyun wstał za pomocą Krisa i spojrzał na
chłopców.
— Nie ukrywam, że się o was nie martwię. To
powinno w ogóle nie istnieć, ale muszę przyznać, że wytworzyła się pomiędzy
nami jakaś więź. I nie chce żeby któregoś z nas zabrakło. Na początku
powybijałbym połowę z nas, ale teraz… Macie się trzymać, bo jeśli któryś z nas
wyląduje w piachu, osobiście, gdy go spotkam gdzieś tam, skopię mu dupę. Musimy
teraz jakoś to ugryźć.
W tym samym momencie zabrzmiał dzwonek. Wszyscy
spojrzeli na drzwi.
~~*~~
Madame skinęła głową i wstała z kanapy.
— Aleksander, masz robić wszystko aby EXO
wygrało. To jest twoje zadanie, będę ich wspierać jak tylko mogę, ale teraz
wszystko zależy od nich. I jak sobie poradzą.
Jej jasnobrązowe oczy zalśniły. Teraz ona sama
musi być ostrożna, żeby nie zostać wydaną. Musi do samego końca zataić swoją
tożsamość. Musi zostać do samego końca wierną.
~~*~~
A/N: To jest chyba najdłuższy rozdział, ale on
wprowadza już wiele wątków, które są bardzo ważne. Powiem tylko, że Adria
będzie bardzo ważna i nie obraźcie się na mnie za jej historię. Wybaczcie, taka
tematyka opowiadania. W kolejnych rozdziałach pojawią się tez i pairingi.
Zaczyna się dopiero akcja, i ja już się cieszę, bo pojawią się niebawem te
momenty, które są dla mnie najlepsze. Może zmieszczę się w 15-stu rozdziałach,
albo i mniej. Nie napiszę więcej, bo tak cierpliwa nie jestem. Ale udało mi się
napisać siódmy rozdział, wena jest, i jest dobrze. Chyba.
Myślałam, że nie wrócę do domu w piątek, ale
jest wszystko dobrze. Oprócz tego, że na razie jestem słaba i boli mnie nos po
operacji, to mogę powiedzieć, że wracam do zdrowia. Cieszę, że jesteście,
naprawdę. Obiecuję, że w następnym tygodniu pojawi się księga do ”Wszyscy kochają Chanyeola”. To mogę
obiecać.
Kocham Was.
widzę wiele zagadek ;-;
OdpowiedzUsuńWidzę, że to wszystko powoli zaczyna składać się w całość :3
OdpowiedzUsuńTak bardzo uwielbiam tego ff! Czekam na kolejny rozdział! I trzymaj się tam i zbieraj siły :> FIGHTING
Jejku chciałam to przeczytać już wcześniej, ale nie miałam czasu :C Ogólnie bardzo mi się podoba to, że na pierwszym miejscu jest ta cała misja a nie pairingi. Co prawda ten mały słodki BaekYeol, który się tutaj przewinął rozwalił mi serduszko, ale właśnie to jest świetne, że niby było krótko, ale jak cieszyło >.< Tak samo SuLay. Czekam na resztę parek takich jak HunHan i XiuChen, który też się powoli pojawia. Zresztą chyba każdą parkę zdążyłaś chociaż raz ujawnić. Generalnie nie przepadam za tematyką gangów itp, ale i tak zawsze to czytam i twoje chyba jako jedno z dwóch na prawdę mi się podoba. Widać, że jest przemyślane i to, że każdy ma swoją działkę, że mimo wszystko tak na prawdę w jakiś sposób są dobrzy. Każdy ma swoje wtyki, każdy inną osobowość. Niby tematyka podoba do innych ficzków, ale zdecydowanie czymś się wyróżnia i kurcze na prawdę mi się podoba! Czekam na więcej, bo się wciągnęłam! :D
OdpowiedzUsuńHwaiting!
Wybacz, że dopiero teraz komentuję, ale ważne, że pamiętam. Sytuacja pomiędzy Layem a Suho wydawała się taka dziwna. Oczywiście mam swoją wersję zakończenia tej sceny… Oj! Ta policja zaczyna mnie martwić. Na serio jest niebezpiecznie. Wystarczy jedno potknięcie, a wszystkie upadnie, jak domek z kart. No i jeszcze ta opowieść tej dziewczynki! Myślałam, że padnę na zawał, gdy przeczytałam ile ona ma lat. Chanyeol musi ją uratować! Przecież to jest okropne! Taka mała dziewczynka…
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę weny! :D
PS. Serio to ma mieć tylko 15 rozdziałów? :(
Przepraszam, że odpisuję teraz, ale trochę nie miałam głowy. To zależy czy będzie mieć piętnaście rozdziałów :< Albo będzie mieć mniej, albo więcej. Ale obstawiam, że więcej, bo na razie muszę powyjaśniać wątków, więc się nie martw. To też zależy od weny. To tylko szacowanie, więc to nie jest pewne na sto procent. Pożyjemy, zobaczymy. Pozdrawiam.
Usuń