Memory (Pamięć), baekyeol, horror(?), angst,
smut, nadprzyrodzone
A/N:
Hej, cześć i czołem. Wracam do Was z oneshotem, który jest moim smutem (których
nie pisałam już dobre parę miesięcy). Czy ja wiem, czy Wam się spodoba...Nie
wiem, serio. Mam nadzieję, ze jakoś Wam przypadnie do gustu. Pisałam go i
w szkole, i w domu, i we wszystkich możliwych miejscach.
Oneshot
jest napisany ze względu na dzień Wszystkich Świętych i Halloween.
I znowu
angst… Wiem, że napisałam, że naskrobię fuffa, ale ostatnio wszystko mi się w
życiu wali i nie mam ochoty na komedię. Powiem, że piszę teraz coś wesołego,
ale mozolnie mi idzie. Teraz życzę miłego czytania, misiaczki moje.
Acha,
witam kolejnych trzech obserwatorów – nie bójcie się komentować, zachęcam Was
do tego. Dziękuję, że jesteście.
Oneshot z
serii "Wszyscy kochają Chanyeola" - 2.11.2014r.
Л
Biegła.
Cienie sunęły się zaraz za nią, a nieprzyjemny śmiech dla ucha roznosił się po
lesie. Nie bała się, ale nadal biegła, bo chciała uciec z tego piekła, którym
był jej dom. Czarna suknia ciągła się za nią, a cienie wiernie podążały za nią,
niczym psy. Na jej bladych ustach wystąpił uśmiech, bynajmniej nie miły, ale
nadal graniczył z pewnym szczęściem. Czy bała się co się stanie? Czy to co
robiła w tej chwili było dobre?
Nie
wiedziała, ale miała nadzieje, że to co zaplanowała nie będzie, aż tak złe. Że
aż tak nie wpłynie na opinię, lub poglądy ludzi.
Zamierzała
pobawić się ludzkimi uczuciami i zażartować. Nikt nie mógł jej powstrzymać, a
ona z miłą chęcią postanowiła wykorzystać ten fakt.
Л
Drewniane
schody skrzypiały niemiłosiernie pod stopami, a cienie drzew zakrywały oraz
odcinały światło i ciepło. Czy się bał tego miejsca? Nie. Gdyby się bał, na
pewno tutaj by nie przychodził. Te stare miejsce było czymś innych i na swój
sposób strasznym, ale przecież nikt nie przyzna się do tego, że się bał.
On był
inny. Ciemność nie sprawiała, że drżał; nie miał najmniejszej ochoty nawet
uciekać. Czy odpowiadał mu taki stan rzeczy? W pewnym sensie. Nie lubił, kiedy
ludzie mówili mu, że jest dziwny.
Jego blada
cera, czarne włosy i pogardliwe spojrzenie nie ułatwiały mu funkcjonowania w
świecie ludzi. Zresztą, kto powiedział, że jest normalny? Mieszkał samotnie w
starym domu, dawno opuszczonym, a światło dzienne nie było do niego wpuszczane.
Mieszkał też w takim miasteczku, gdzie słońce rzadko wychodził zza szarych
chmur. Ludzie zaczęli go obgadywać, bo był inny. Zadbany, ułożony no i
oczywiście przystojny. Rzadko wychodził z domu, albo i w ogóle, bo był
wyręczany ze wszystkiego. Czy było mu źle? Nie. Nie lubił ludzi, oni jego, więc
równowaga została zachowana. Ludzie nie musieli wiedzieć, że są dla niego
posiłkiem. Nie musieli go znać.
Nie
musieli wiedzieć, że istniał.
Odwrócił
głowę w stronę ciemnego lasu, który rozchodził się po bokach schodów na których
stał. Ta droga prowadziła do jego domu i był pewien, że żaden człowiek tędy nie
przechodził. Wyczułby charakterystyczną woń, a takowej nie było. Zacisnął
jeszcze bardziej palce na marynarce, a na jego ustach zagrał uśmiech. Nie
zwyczajny, tylko szeroki i promienny. Czy ktoś go znał tak naprawdę? Trudno
było określić. Ludzie, których kochał dawno umarli, gdy on pozostał wiecznie
młody. Jego tajemnicę wzięli go grobu i tak miało pozostać. Nikt nie mógł się
dowiedzieć jaki skrywa sekret.
Przesunął
opuszkami palców o drewnianą barierkę, wyczuwając pod nimi bruzdy i
nieprzyjemne ukłucia spowodowane drzazgami. Jego czarne oczy zawiesiły się na
ciemnym tunelu lasu, a nogi same się poruszały.
Nie
wiedział kiedy znalazł się w swoim domu znów zamykając się w czterech ścianach.
Nie czuł się samotny. Do uczucia samotności daleko mu było.
W końcu
nie był człowiekiem i nie posiadał uczuć.
Л
Baekhyun
wpatrywał się w opuszczony dom. Przynajmniej tak on wyglądał zewnątrz. Rodzice
wysłali go tu, aby zajął się czymś pożytecznym niż siedzeniem w domu przed
komputerem i szukaniu jakiś nieprawdziwych informacji na temat zjawisk
nadprzyrodzonych. Co on mógł poradzić, że zawsze kręciły go takie tematy?
Wypuścił
powietrze z ust, mrużąc oczy. Stał na werandzie ogromnego domu i nie wiedział
co zrobić. Wydawało mu się głupotą było zapukać, bo uważał, że nikogo w tym
domu nie ma. Gdyby jeszcze jakieś kwiatki były, a nie suche drzewa, to może by
uwierzył, że istnieje tutaj żywa dusza. Ten mroczny dom przerażał go, choć nie
odczuwał strachu. Te miejsce miało w sobie aurę, która jakby mu mówiła, żeby
sobie stąd poszedł.
Pokręcił
głową i zapukał lekko w drzwi. Uniósł brwi, pewny, że nikt mu nie otworzy.
Jakże się pomylił, gdy zobaczył młodego chłopaka, niesamowicie bladego i
ubranego w garnitur.
— Witam! —
chłopak miał niesamowicie ciepłą barwę głosu. — Wchodź. Muszę ci wszystko
wyjaśnić, bo za chwilę wyjeżdżam. Jestem Junmyun — chłopak podał mu dłoń.
Baekhyun
uścisnął ją, ale po plecach przebiegł mu zimny dreszcz, uświadamiając sobie, że
Jun miał chłodne, a wręcz lodowate dłonie.
— Rozmawiałem
z twoimi rodzicami, pan też wie, więc nie będzie problemu — Junmyun uśmiechnął
się.
— Kto to
jest pan? — Byun zawiesił wzrok na obrazie. Dom był zadbany i w uroczym stylu.
Drewniane schody prowadziły na górę, a salonie był kanapa.
— Park
Chanyeol. Jak dobrze pójdzie to nie spotkasz go ani razu. Nie lubi nowych
ludzi, więc nie będzie wychodził. Poza tym on rzadko wynurza się ze swojego
pokoju.
To jakiś
dziwny typek – pomyślał Baekhyun i aż wzdrygnął się na myśl o obleśnym facecie.
— Myślę,
że zdążysz ogarnąć bibliotekę, bo ona jest dużo i jako jedyna wymaga
sprzątania. Dwa tygodnie nie jest to dużo i myślę, że dasz radę. Umiesz
gotować? To świetnie. Nie umrzesz z głodu. Biblioteka znajduje się za tymi
drzwiami, więc nie zabłądzisz. Twój pokój jest tam — Jun wskazał drzwi na
jednej z ścian. — Ani się obejrzysz i już będziesz w domu! Teraz wybacz, ale
muszę zmykać.
Baekhyun
patrzył jak drzwi frontowe się zamykają za chłopakiem, a on poczuł strach, gdy
one złowieszczo skrzypnęły, zatrzaskując się za nim. Jakby nie miały zamiaru
wypuścić go ze swoich szpon.
Л
Baekhyun
ubrany w wyciągnięty podkoszulek i wytarte jeansy wszedł do pomieszczenia
zwanego biblioteką. Urzędował tu od dwóch dni i nadal miał masę pracy. Dom
gdzieniegdzie skrzypiał, ale Baekhyun czuł się jakby był sam w tym domu, a nie,
że ktoś tu jest.
Byun
wywrócił oczami, układając kolejną książkę. Ten rząd był już prawie ułożony i
wyczyszczony. Wszelkie książki były stare i miały jakąś historię. Baekhyun nie
czytał ich, bo nie miał czasu, a ten dom po prostu go przerażał. Po tym co
usłyszał od Junmyuna, ten jego ,,pan” równie dobrze może wyskoczyć nie wiadomo
skąd i zabić Byuna strasząc go na śmierć.
Baekhyun
nie mógł uwierzyć, że dał się wrobić i wywieść gdzieś, gdzie nie ma żywej
duszy. Tęsknił za domem i już chciał wrócić. Może i był zajęty, ale te uczucie
strachu kuło jego serce i nie dawało spokoju.
Podskoczył,
kiedy usłyszał ciche skrzypnięcie. W pomieszczeniu zrobiło się chłodnie,
przyprawiając go o gęsią skórkę. Zamrugał oczami, ale one jakby same mu się
zamykały. Poczuł zapach cytrusów; pomarańczy i siarczysty cytryny. Po dłuższej
chwili dobiegł go też zapach cynamonu. Jego powieki zamknęły się, a nogi
odmówiły posłuszeństwa. Upadł na zimną podłogę, oddychając ciężko. Tlen ugrzązł
w gardle i nie wpuszczał go do płuc. Baekhyun zamglonymi oczyma wyłapał jakąś
ciemną plamę.
Potem nic
nie widział.
Obudził
się z ogromnym bólem w głowie, a jeszcze większym w nogach. Szyja nieprzyjemnie
pulsowała, a w ustach miał sucho niczym na pustyni. Wstał z łóżka, prawie się
wywalając się, gdyż był zaplątany w pościeli. Zmarszczył brwi, odwołując się do
swojej pamięci. Jedynie co zapadło mu w pamięć, to ciemna
plama.
Nic z tego
nie zrozumiał. Wyjrzał za oko; gołe gałęzie podrygiwały na wietrze, dodając
upiorny nastrój. Baekhyun czuł się źle.
Л
Następna
taka sytuacja powtórzyła się dwa dni później. Byun chodził pomiędzy półkami
odkładając książki. Pierwsze co w niego uderzyło to charakterystyczny zapach.
Na swój sposób uzależniający.
Baekhyun
upuścił książki, z ust wydobyła się para. Temperatura znowu skoczyła w dół i
Baekhyun po raz pierwszy przestraszył się nie na żarty. Coś mignęło mu przed
oczami, gdzieś usłyszał tłuczenie, a co najbardziej go przeraziło to jego
własny krzyk.
Л
Po
tygodniu bał się chodzić do biblioteki, ale nadal musiał to skończyć. Ostatnim
razem wydział kontury, i już myślał, że sfiksował. Chciał wrócić do domu i
zachowywać się jak potulny baranek. Nie miał ochoty na nic – nawet już nie
obchodziło go żadne zjawiska. Ten dom skrywał coś w sobie – i Baekhyun tego był
pewien. Jeszcze nigdy w życiu nie najadł się takiego strachu.
Odłożył
talerz na suszarkę i odwrócił się. Jego twarz zbladła, a oczy naszły łzami. I
znów poczuł się niczym kukiełka – otępiały, bez życia i bezwładny. Jego zmysły
zostały przyćmione przez zapach, za każdym razem inny, ale zawsze z nutą tej
samej woni.
Jego ciało
powoli osunęło się na podłogę, ale zamiast spotkać się z zimna taflą, poczuł
jak coś okropnie lodowatego łapie go w talii i chroni przed bolesnym upadkiem.
Zapach cytrusów wydawał się bardziej intensywniejszy niż
przedtem.
Nadal
sparaliżowany, bez żadnych funkcji poczuł miękką powierzchnie kanapy. Oddech
był nierówny i urwany – jakby przebiegł maraton. Ciało zdrętwiałe, miał
wrażenie, że jeszcze chwila i odleci. Jednak siarczyste zimo powstrzymało go od
tego i jako tako otrzeźwiło.
Baekhyun
był otępiały, a słodki zapach cytrusów uderzył w jego nozdrza. Podniósł z
trudem drążącą dłoń i wytężył wzrok, a by coś zobaczyć. Miał wrażenie, że ktoś
nad nim stoi i mu się przygląda. Jego klatka piersiowa unosiła się ciężko.
— Widzę,
że przystosowujesz moją obecność — usłyszał niski głos. Po jego plecach
przebiegł dreszcz. — No dalej...
Oddech
Baekhyuna stawał się równy i spokojny. Poczuł jak kanapa ugina się pod kolejnym
ciężarem. Odwrócił lekko głowę i zmrużył oczy, aby obraz się wyostrzył. Oblizał
suche wargi.
— Kim
jesteś? — wychrypiał.
Ów osoba
zaśmiała się, przytłaczając tym Byuna.
— Park
Chanyeol — usłyszał. — Niedługo wyostrzy się twój wzrok. Nadal twoje ciało nie
do końca oswoiło się z moją obecnością. Jeszcze z pięć minut.
Baekhyun
poczuł jak jego ciało zostaje dociśnięte do kanapy. Zamiast czuć strach,
odczuwał jedynie mały dreszcz emocji.
Minuty
mijały, a otępiały mózg Byuna zaczął pracować. Obraz nabrał kształtów, a zapach
dotarł. Pierwsze co zrobił to odwrócił głowę.
Chanyeol
siedział na fotelu obok kanapy z uniesioną brwią. W drobne ciało chłopaka
wpatrywały się czarne oczy, a blada twarz odbijała pojedyncze promienie
księżyca. Białe usta były wykrzywione w lekkim uśmiechu. Był ubrany cały na
czarno; koszula, spodnie, marynarka. Jedynie co wyróżniało go od ciemności, to przeraźliwie
biała skóra.
No
cóż...Był przystojny, niewątpliwie.
Głowa
Baekhyuna opadła z powrotem na poduszki. Nadal czuł się nie najlepiej i
obecność tego mężczyzny wcale mu nie pomagała.
— Dlaczego
taki jestem? — zapytał nadal szpetnym głosem. Usłyszał westchnienie.
— Długa
opowieść, ale w skrócie nie jestem człowiekiem. Dziwne, ale twoje ciało
przyjmuje moją obecność, dla innych jestem tylko cieniem. Nie widzą mnie i mają
nieodparte wrażenie, że ktoś ich obserwuje. Najwidoczniej jesteś inny.
— Czym jesteś?
Nastąpiła
chwila ciszy.
— Czymś,
kto spędza sen z powiek; czymś, kto zabiera ludzkie życie wraz z krwią; czymś,
kto nie istnieje dla ludzi.
Л
Baekhyun
leżał na kanapie w salonie, a na fotelu obok siedział Chanyeol.
Mężczyzna
obnażył w geście irytacji białe, ostre zęby, wystraszając tym samym Byuna.
— Jak wy
możecie to czytać? — zapytał, odkładając na stolik książkę.
Baekhyun
uniósł brwi i odwrócił się w jego stronę. Od Chanyeola bił jakiś dziwny chłód,
ale chłopak w to nie wnikał. Nie miał ochoty nawet zastanawiać się czym jest
Park. Był i już.
— Wybacz,
ale to są inne czasy.
Park wstał
tylko po to, aby pochylić się nad leżącym chłopakiem. Byun z zaciekawieniem
oglądał jego gładkie rysy i być może miękką skórę. Z lekko rozwartych ust
wystawały zęby, a zimny oddech łaskotał go po twarzy. Czy czuł się źle? Trudno
było określić. Na samym początku bał się go okropnie, ale Chanyeol spędzał z
nim czas. Na samym początku pojawiania się Parka, jego ciało drętwiało, ale
zaraz odzyskiwał władzę. Najczęściej przebywali w salonie późnym wieczorem.
Chanyeol czytał książki i mało się odzywał. Baekhyun natomiast studiował jego
posturę – wysoki, szczupły. Czarne włosy opadały na równie czarne oczy,
doprowadzając niekiedy Baekhyuna do pewnych myśli.
Chanyeol
działał na Baekhyuna w dziwny sposób. Zapach, czy też sposób mówienia pociągały
go i najchętniej by wpił się w te pełne, ale blade usta i zamknął niekiedy
potok słów. Chanyeol był tajemniczy i to też w jakiś sposób przyciągało Byuna.
— Nie
odpływaj tak — usłyszał mruczenie. — Nigdy mi nie ufaj, rozumiesz? Nigdy.
— A co
teraz zamierzasz zrobić? — Baekhyun odchylił głowę.
— Mam
ochotę cię ugryźć.
Baekhyun
wlepił swoje oczy w oczy swojego towarzysza. Nie czuł strachu. Podniósł rękę i
wplótł je między włosy Chanyeola. Zbliżył twarz do jego i zaczepnie przejechał
językiem po jego wargach. Były zimne i gładkie i na swój sposób miękkie.
— Więc to
zrób.
Л
Pierwsze
ugryzienie i następne, i następne nie były bolesne. Może dlatego, ze Chanyeol
umiejętnie zagłuszał ból? Baekhyun nie wiedział, ale lubił czuć jego ramiona i
usta na swoich. Te uczucie było ekscytujące. Nawet jeśli małe ranki od zębów
bolały następnego dnia, nie robił nic, aby przerwać to co zaczęło się pomiędzy
nimi dziać. Chanyeol wydawał się odległy, niż ktokolwiek inny. Mimo, że był
obok niego, Baekhyun miał wrażenie, że jest gdzieś indziej.
Może to po
części, że Park nie należał do świata ludzi. Był czymś innym, i Byun nadal nie
rozszyfrował czym był Park Chanyeol. W pewnym sensie intrygowało go to, ale z
drugiej strony bał się poznać całej prawdy.
Baekhyun
drgnął zaskoczy, kiedy poczuł dłonie na swoich barkach. Odchylił głowę, aby
zobaczyć czarne oczy. Uśmiechnął się i wrócił do obserwowania księżyca. Nie
wiedział jakim cudem znalazł się w pokoju Parka. W sumie odkąd zaczęli
rozmawiać, spędzali chwile gdzie się da. Chanyeol powiedział jedynie, że nie
lubi ludzi, ale jego wyjątkowo ,,przystosował”. Nie mówił o uczuciach, określał
jedynie chłodno relacje. Byun nie naciskał; sam nie wiedział co tak naprawdę
oczekuje od tego mężczyzny.
— Wiesz,
że niedługo mnie tu nie będzie? — mruknął przykładając usta do zimnej szyby.
Ciemność okryła ogród niczym płaszcz, a mały skrawek księżyca wpadał do pokoju
przez wielkie okno.
— Wiem.
— Co
zamierzasz zrobić?
Chanyeol
pociągnął go na fotel, a sam usiał naprzeciwko niego. Koszulę miał rozpiętą pod
szyją, osłaniając jabłko Adama. Byun przełknął ślinę starając się wypędzić
niechciane obrazy z głowy.
Zamyślił się
do tego stopnia, że Chanyeol musiał machać mu przed oczami ręką.
— Baekhyun
— powiedział. — Ogarnij się na chwilę podczas tej rozmowy. Ile czasu jeszcze
zostało?
— Nie wiem
— Byun odparł, opierając głowę na oparciu fotela. — Jeszcze z jakieś trzy dni.
Nie za wiele. Ale cieszę, że cię poznałem. Choć trochę umiliłeś mi czas.
Chanyeol
nie odpowiedział tylko wpatrywał się w jego drobną posturę. W końcu przygryzł
wargę i zwinnym krokiem przemieścił się do niego. Baekhyun uniósł brwi,
spoglądając na białą twarz towarzysza.
— Mam do
ciebie prośbę — te słowa same uciekły mu z ust. — Pocałuj mnie.
Park
siedział chwilę z pokerową twarzą, i Byun już myślał, że tego nie zrobi. Moment
później Chanyeol pochylił się obdarowując go najdelikatniejszym pocałunkiem na
jakie było go stać. Po jego ciele rozlała się fala gorąca, gdy po jego wargach
przejechał językiem, prosząc go o ich otwarcie. Jęknął mimowolnie zalany
rozkoszą od tego pocałunku i pragnienia jakie obudziło się w jego ciele.
Wplątał
dłoń we włosy mężczyzny zmuszając go, aby pochylił się trochę bardziej. Ich
usta rozłączyły się z cichym mlaskiem, a gdy Byun uzupełnił tlen w płucach
wrócili do małej pieszczoty. Poczuł silne dłonie na biodrach, a jakaś siła
zmusiła go, aby żeby jego ciało przyległo do innego; o wiele większego i
chłodniejszego.
Zimne usta
przywarły do jego rozgrzanej skóry, a męskie dłonie zaczęły badać jego
delikatne ciało. Czuł jak krew wrzała w jego żyłach, a ciało poddaje się pod
wpływem pieszczot.
Baekhyun
wdrapał mu się na kolana, przyciskając biodra do bioder starszego mężczyzny.
Splótł dłonie na jego szyi, aby było wygodniej i wpił się w jego usta. Zimne i
gładkie wargi zderzyły się z jego, odbierając mu cały oddech. Poczuł jak równie
zimne ręce wpełzają pod jego koszulkę i znaczą drogę ku górze. Oderwał się od
pełnych warg swojego kochanka zostawiają nitkę śliny. Jego klatka gniewnie się
unosiła, kiedy płuca pobrały tlen po intensywnym pocałunku.
— Mogę cię
ugryźć? — usłyszał niski szept, a po jego plecach przeszedł dreszcz rozkoszy. —
Twoja szyja jest taka smakowita...
Baekhyun
zniżył głowę do jego ucha i owiał je gorącym oddechem.
— Wiec
gryź.
Chanyeol
zamruczał zadowolony i złapał go za biodra. Swoje usta zbliżył do miękkiej
skóry; najpierw łagodnie ją pocałował i muskał, a potem ugryzł ją. Baekhyun
czuł jak ostre zęby jego kochanka zagłębiają się w jego skórze, ale zamiast
czuć nieprzyjemne pieczenie, przez jego ciało przeszedł dreszcz przyjemności.
Jego krew zwiększyła obroty, a on poczuł niesamowite gorąco, które kumulowało
się w dole brzucha.
W końcu
Chanyeol odsunął się od jego szyi uprzednio zlizując resztki czerwonej cieczy.
Baekhyun przymknął zamglone oczy.
— Brniemy
w to dalej? — Chanyeol wymruczał pomiędzy pocałunkami na wystających
obojczykach chłopaka.
Byun
pokiwał głową, a potem poczuł jak został uniesiony. Oplótł nogi woku bioder
Parka, a jego usta wylądowały na bladym policzku mężczyzny. Nigdy nie czuł
czegoś takiego przy innym mężczyźnie, i nigdy nie łaknął tak bardzo bliskości
fizycznej. Czuł, że gdyby Chanyeol go tak zostawił, nie wytrzymałby. Jego ciało
boleśnie odczuwało ogromne podniecenie, a zimne dłonie jego kochanka skutecznie
ochładzały jego gorącą skórę. Baekhyun jęknął, kiedy poczuł kolano między
nogami, które było rytmiczne poruszone. Jego członek był i tak pobudzony, a
intensywne ruchy tylko podwyższały jego podniecenie.
Uniósł się
lekko i dosłownie zdarł koszulę Chanyeola, odsłaniając jego klatkę piersiową.
Przesuwał wzrokiem po mięśniach i gładkiej skórze, aż dotarł spojrzeniem do
ciemnych oczu, które wyrażały tylko pragnienie. Westchnął w usta Parka i runął
w pościel. Czuł jego wargi wszędzie, długie palce bawiły się jego sutkami,
które stwardniały od pieszczot. W końcu zdobył się na siłę i znalazł się na
ciele Chanyeola. Poruszył lekko biodrami, aby otrzeć się o męskość Parka. Z ust
większego wydobyło się zadowolone sapnięcie, a duże dłonie same przycisnęły
jego biodra do jego własnych. Baekhyun uśmiechnął się zadziornie i sam
przycisnął usta do szyi Chanyeola. W ogóle ten mężczyzna miał taki ładny
zapach. Pachniał czymś łagodnym, a zarazem ostrym. To przyciągało Baekhyuna do
niego. Teraz nie miał ochoty myśleć dlaczego to robi i jakie mogą być
konsekwencję tego wszystkiego. Teraz liczyła się ta chwila i przyjemność od
samego dotyku.
Usłyszał
ciche mruczenie, więc podniósł trochę wzrok. Przejechał paznokciem na brzuchu
zostawiając małą czerwoną pręgę na białej skórze mężczyzny. Ucałował ledwo jego
brzuch i zajął się sutkami. Trącił nosem jeden, po czym zassał się na jednym z
nich. Polizał kuleczkę i zajął się drugim. Swoimi smukłymi dłońmi sunął wzdłuż
żeber, lekko drapiąc skórę. Zdążył tylko rozpiąć guzik, bo w późniejszym czasie
został przyciśnięty do miękkiej pościeli. Jego bluzka została rzucona na
podłogę, a spodnie podzieliły jej los. Skóra paliła żywym ogniem, gdzie palce
Parka jej dotknęły. Baekhyun nieświadomie łaknął jego dotyku, dlatego cicho
skomlał o więcej i więcej. A mężczyzna spełniał jego nieme prośby, obdarowując
jego ciało pocałunkami, gdzieniegdzie podgryzając je i zostawiając czerwone
ślady. Jego skóra pięknie wyglądała z akcentami czerwieni zrobionymi przez jego
kochanka. Ślady od ugryzień nie bolały.
Chanyeol
zatopił język w pępku, a Baekhyun odpływał od rozkoszy. Wszystkie ruchy były
intensywniejsze i bardziej wyraziste. Baekhyun na oślep odnalazł jego spodnie i
musnął delikatnie wybrzuszenie. Usłyszał cichy jęk. Dotknął opuszkami palców
jego kości biodrowych, po czym sunął jego wąskie spodnie. Chanyeol zadowolony
znów przyssał się do jego szyi; na przemian ssał ją i gryzł i zacałowywał kropelki
krwi, które wydostały się z ostatniego
ugryzienia.
—
C-Chanyeol...Ahh, proszę...! — wydyszał, a w ciemnym pokoju nawet szept wydawał
się być krzykiem.
Park
pozbył się jego bokserek i również swoich, po czym zajął się jego penisem. Byun
zadrżał pod wpływem zimnego oddechu na jego wrażliwej skórze. Jęk po jęku
zagłuszały wszelką ciszę, a te dźwięki były swego rodzaju muzyką dla uszu
Chanyeola.
Ciepłe
wnętrze ust zacisnęło się na nim, a on krzyknął w ekstazie. To było uczucie do
nieopisania.
Byun
pociągnął go za ramiona i przyległ do niego ciałem.
— Chcę
cię...Proszę...
— Twoje
życzenie jest dla mnie rozkazem — usłyszał, a po chwili zęby przygryzły jego
płatek ucha.
Baekhyun
westchnął i znów upadł na poduszki. Czuł dłonie na udach, które je masowały i
zaciskały się. Był pewien, że zostaną mu ślady. Ale wiedząc, ze zostawiły je
męskie dłonie na swój sposób chciał je zachować.
Jęk
wydobył się z jego ust, kiedy jeden palec bił się w niego. Zaczął dyszeć i
niekiedy krzywił się z bólu. Długie palce Chanyeola dawały mu przyjemność z
domieszaną bólu, ale nadal to nie było to. Wygiął plecy, kiedy uderzył w jego
prostatę. Jęczał bezwstydnie, błagając o więcej.
Chanyeol
wyjął palce, po czym uniósł lekko jego biodra, wchodząc w niego jednym ruchem.
Baekhyun
krzyknął głośno, łapiąc się barków Parka. Jego klatka piersiowa unosiła się
szybko, a tlen i tak nie docierał. Uczucie, że go ma w sobie i ból dziwnie go
podniecały. Jego penis boleśnie oddawał jego kumulujące się uczucia. Chanyeol
posadził ich w pozycji siedzącej tak, aby Baekhyun mógł się w niego wtulić.
Byun schował twarz w zagłębieniu jego szyi i zaciągnął się jego zapachem.
Słodki zapach cytrusów uderzył w niego niczym wiatr.
Baekhyun
drżał z powodu doznań i dotyku jakim obdarzał go Chanyeol. Wykonał minimalny
ruch biodrami, aby sprawdzić czy nadal go to boli i czy się przystosował.
Skrzywił się nieznacznie, ale kontynuował. Poczuł palce na własnym członku,
przez co zalała go fala przyjemności. Przymknął powieki, mocniej zacisnął
powieki i zaczął rytmicznie podskakiwać. Na początku szło mu niezdarnie, bo
nadal odczuwał dyskomfort, ale później się przyzwyczaił. Czuł jak penis
Chanyeola wypełnia go całego i daje mu ogromną przyjemność. Ciche jęki
przerodziły się w głośniejsze i bardziej erotyczne. Byun słyszał sapnięcia nad
uchem, ale był za bardzo skupiony na co się dzieje z jego ciałem, aby
uśmiechnąć się do siebie. Usta Chanyeola sunęły po jego ramionach i szyi, aż
dotarły do ust, tłumiąc jęki. Język Parka sprawnie bawił się z jego, co
potęgowało nadchodzący orgazm.
W końcu
Chanyeol lekko popchnął Baekhyuna na plecy i sam zaczął pchać. Z członka Byuna
zaczęły sączyć się pierwsze soki, ale żaden z nich tego nie zauważył. Baekhyun
oplótł nogami jego biodra, aby poczuć go głębiej. Park pochylił się nad nim,
dając tym samym widok na jego przystojną twarz wykrzywioną w przyjemności.
Chłopak zagryzł wargi, aby nie krzyknąć, kiedy mocne i głębokie pchnięcie
odnalazło jego prostatę.
Ponownie i
ponownie...
Byun nie
wytrzymał fali jaka zalała jego ciało i krzyknął, wyginając plecy w łuk,
ocierając się tym samym o tors mężczyzny nad nim. Jego nasienie skapywało z
członka na brzuch jego, partnera i częściowo na łóżko.
Chanyeol
złapał go mocno za biodra, bo sam jeszcze nie skończył. Byun wypchnął biodra i
pokręcił nim w przeciwną stronę. Z ust Chanyeola wydobył się warkot, ale to nie
przeszkadzało Baekhyunowi na nadziewanie się na penisa mężczyzny. Jęknął
głośniej, drapiąc plecy kochanka. Jego mlecznobiałą skórę przyozdobiły krople potu,
a uda drżały od emocji, klatka piersiowa unosiła się szaleńczo.
W końcu to
poczuł.
Ciepła
ciecz zalała jego wnętrze, dając końcowy efekt rozkoszy, która ogarnęła ich
ciała niczym ogień. W pokoju nastała cisza, przerywana ciężkim oddechem. Ich
splecione ciała drżały od orgazmu, a całe podniecenie dały rozkoszny upust.
Nogi Byuna
rozluźniły uścisk, a głowa opadła na poduszki. Usta były opuchnięte od
pocałunków, a czoło zroszone potem. Chanyeol wyszedł z niego, kładąc się obok.
Przykrył ich kołdrą, po czym złożył pocałunek na czole młodszego swoimi zimnymi
ustami.
Baekhyun
zdążył położyć głowę na jego brzuchu zanim
zasnął.
Л
Baekhyun
bawił się czarnymi kosmykami, kiedy zimne palce błądziły po jego nagim ciele.
Czuł zimny oddech na swoim brzuchu, ale nawet nie zwracał na to uwagi. Jego
ciało było rozgrzane po intensywnym ruchu, i właśnie takie małe gesty
schładzały jego skórę. Syknął cicho, kiedy ostre zęby lekko przygryzły jego
skórę.
— Co
robisz? — fuknął.
—
Naznaczam cię — usłyszał niski i zachrypły głos. Mruknął zadowolony, kiedy usta
Chanyeola ucałowały ugryzione miejsce. — Masz miękką skórę, dlatego lubię ją
gryźć.
— Śmieszne
— Baekhyun pociągnął go za ramiona. — Ty też masz miękką, więc czego się
czepiasz? — zapytał i wydął wargę.
— Ale nie mogę
sam siebie się ugryźć — zauważył i zaczepnie polizał go po wargach. Aby zamknąć
mu usta na najbliższy czas pocałował go i ścisnął jego uda.
— Nie tak
mocno!
Л
Baekhyun
zaczerpnął świeżego powietrza i ostatni raz obejrzał się za siebie. Czas wracać
do domu.
Л
(10 lat później)
Baekhyun
zmarszczył brwi, dotykając się w miejsce tuż pod uchem. Kiedy wrócił do domu
parę ładnych lat temu, zemdlał na schodach i po tamtym wydarzeniu miał jedną
wielką lukę. Jakby ktoś wyciął mu kawałek pamięci zastępując ją czarną dziurą.
Po tylu
latach wciąż nic nie pamiętał, ale nieświadomie za czymś tęsknił. Nigdy
nie udało mu się znaleźć miłości, bo jego serce nie mogło nikogo pokochać. Już
nie szukał. Już nie czuł. Czekał tylko, aby wszystko się wyjaśniło i w końcu
zrozumieć dlaczego tak jego serce krwawi.
Tyle
bolesnych lat, bez jakichkolwiek wspomnień i wyjaśnień. Pragnął czegoś, ale nie
wiedział czego.
Zimny
wiatr coś mu podpowiadał, ale nie wiedział co. Chciał wymazać pustkę z głowy i
zobaczyć co się kryje pod tą plamą.
Ale nie
mógł.
Od wielu
lat próbował, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
Dlatego
żył nie widząc, że kocha, i że już nigdy tego nie dostanie.
I musiał z
tym żyć.
Л
Pamięć
zaśmiała się, a jej głos odbił się od ciemnych konarów drzew. Lubiła się
zabawić, ale nie wiedziała, że w ten sposób wyniszczy człowieka. Choć jej plan
był misterny, zadział jak należy, i być może trochę lepiej.
Odwróciła
się i uśmiechnęła.
Czas
wrócić. Dziesięć lat to jednak długo...prawda?
Jenyś! Nawet nie wiesz, jak bardzo podobał mi się ten oneshot! Napisałaś go w takim genialnym stylu, dzięki czemu klimat w nim był tajemniczy, mroczny i taki zimny. Poza tym świetnie wyszło Ci opisanie scenki łóżkowej. Troszkę zabawny wydał mi się tekst: mogę cię ugryźć, ale potem to nabrało innego znaczenia i to już nie było śmiesznie. Z jednej strony dobrze, że Baek już nie spotkał Chanyeola, bo w sumie był dla niego tylko pokarmem. Natomiast z drugiej szkoda mi go, ponieważ za nim tęskni, choć go już nie pamięta. To takie brutalne. Serce za kimś woła, a niewiadomo, za kim. Na serio cudny oneshot. Więcej takich angstów!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! :D
Wowowo. Zakochałam się w tym fan ficu! *o*
OdpowiedzUsuńbył idealny! Tam dwa razy wkradło Ci się takie dość rzucające się w oczy powtórzenie, ale jak się patrzy na ogół to te błędy są nie znaczące bo genialność tego opowiadania je przyćmiewa.
ZAKOCHAŁAM SIĘ W TYM!!!!!
Tyle mojej opinii, dziękuję, do widzenia :D
hohohohoho ^.^
OdpowiedzUsuńTo było epickie! Kocham tego shota, idę czytać kolejne, bo piszesz genialnie! <3
OdpowiedzUsuń