sobota, 1 listopada 2014

Memory (Pamięć)

Memory (Pamięć), baekyeol, horror(?), angst, smut, nadprzyrodzone

Inspiracje: 1, 2, 3, 4, 5. Piosenki: 1, 2
A/N: Hej, cześć i czołem. Wracam do Was z oneshotem, który jest moim smutem (których nie pisałam już dobre parę miesięcy). Czy ja wiem, czy Wam się spodoba...Nie wiem, serio. Mam nadzieję, ze jakoś Wam przypadnie do gustu.  Pisałam go i w szkole, i w domu, i we wszystkich możliwych miejscach.  
Oneshot jest napisany ze względu na dzień Wszystkich Świętych i Halloween.
I znowu angst… Wiem, że napisałam, że naskrobię fuffa, ale ostatnio wszystko mi się w życiu wali i nie mam ochoty na komedię. Powiem, że piszę teraz coś wesołego, ale mozolnie mi idzie. Teraz życzę miłego czytania, misiaczki moje.
Acha, witam kolejnych trzech obserwatorów – nie bójcie się komentować, zachęcam Was do tego. Dziękuję, że jesteście. 
Oneshot z serii "Wszyscy kochają Chanyeola" - 2.11.2014r.   

Л

Biegła. Cienie sunęły się zaraz za nią, a nieprzyjemny śmiech dla ucha roznosił się po lesie. Nie bała się, ale nadal biegła, bo chciała uciec z tego piekła, którym był jej dom. Czarna suknia ciągła się za nią, a cienie wiernie podążały za nią, niczym psy. Na jej bladych ustach wystąpił uśmiech, bynajmniej nie miły, ale nadal graniczył z pewnym szczęściem. Czy bała się co się stanie? Czy to co robiła w tej chwili było dobre?
Nie wiedziała, ale miała nadzieje, że to co zaplanowała nie będzie, aż tak złe. Że aż tak nie wpłynie na opinię, lub poglądy ludzi.
Zamierzała pobawić się ludzkimi uczuciami i zażartować. Nikt nie mógł jej powstrzymać, a ona z miłą chęcią postanowiła wykorzystać ten fakt.

Л

Drewniane schody skrzypiały niemiłosiernie pod stopami, a cienie drzew zakrywały oraz odcinały światło i ciepło. Czy się bał tego miejsca? Nie. Gdyby się bał, na pewno tutaj by nie przychodził. Te stare miejsce było czymś innych i na swój sposób strasznym, ale przecież nikt nie przyzna się do tego, że się bał.
On był inny. Ciemność nie sprawiała, że drżał; nie miał najmniejszej ochoty nawet uciekać. Czy odpowiadał mu taki stan rzeczy? W pewnym sensie. Nie lubił, kiedy ludzie mówili mu, że jest dziwny.
Jego blada cera, czarne włosy i pogardliwe spojrzenie nie ułatwiały mu funkcjonowania w świecie ludzi. Zresztą, kto powiedział, że jest normalny? Mieszkał samotnie w starym domu, dawno opuszczonym, a światło dzienne nie było do niego wpuszczane. Mieszkał też w takim miasteczku, gdzie słońce rzadko wychodził zza szarych chmur. Ludzie zaczęli go obgadywać, bo był inny. Zadbany, ułożony no i oczywiście przystojny. Rzadko wychodził z domu, albo i w ogóle, bo był wyręczany ze wszystkiego. Czy było mu źle? Nie. Nie lubił ludzi, oni jego, więc równowaga została zachowana. Ludzie nie musieli wiedzieć, że są dla niego posiłkiem. Nie musieli go znać.
Nie musieli wiedzieć, że istniał.     
Odwrócił głowę w stronę ciemnego lasu, który rozchodził się po bokach schodów na których stał. Ta droga prowadziła do jego domu i był pewien, że żaden człowiek tędy nie przechodził. Wyczułby charakterystyczną woń, a takowej nie było. Zacisnął jeszcze bardziej palce na marynarce, a na jego ustach zagrał uśmiech. Nie zwyczajny, tylko szeroki i promienny. Czy ktoś go znał tak naprawdę? Trudno było określić. Ludzie, których kochał dawno umarli, gdy on pozostał wiecznie młody. Jego tajemnicę wzięli go grobu i tak miało pozostać. Nikt nie mógł się dowiedzieć jaki skrywa sekret. 
Przesunął opuszkami palców o drewnianą barierkę, wyczuwając pod nimi bruzdy i nieprzyjemne ukłucia spowodowane drzazgami. Jego czarne oczy zawiesiły się na ciemnym tunelu lasu, a nogi same się poruszały.
Nie wiedział kiedy znalazł się w swoim domu znów zamykając się w czterech ścianach. Nie czuł się samotny. Do uczucia samotności daleko mu było.
W końcu nie był człowiekiem i nie posiadał uczuć.

Л

Baekhyun wpatrywał się w opuszczony dom. Przynajmniej tak on wyglądał zewnątrz. Rodzice wysłali go tu, aby zajął się czymś pożytecznym niż siedzeniem w domu przed komputerem i szukaniu jakiś nieprawdziwych informacji na temat zjawisk nadprzyrodzonych. Co on mógł poradzić, że zawsze kręciły go takie tematy?
Wypuścił powietrze z ust, mrużąc oczy. Stał na werandzie ogromnego domu i nie wiedział co zrobić. Wydawało mu się głupotą było zapukać, bo uważał, że nikogo w tym domu nie ma. Gdyby jeszcze jakieś kwiatki były, a nie suche drzewa, to może by uwierzył, że istnieje tutaj żywa dusza. Ten mroczny dom przerażał go, choć nie odczuwał strachu. Te miejsce miało w sobie aurę, która jakby mu mówiła, żeby sobie stąd poszedł. 
Pokręcił głową i zapukał lekko w drzwi. Uniósł brwi, pewny, że nikt mu nie otworzy. Jakże się pomylił, gdy zobaczył młodego chłopaka, niesamowicie bladego i ubranego w garnitur.
— Witam! — chłopak miał niesamowicie ciepłą barwę głosu. — Wchodź. Muszę ci wszystko wyjaśnić, bo za chwilę wyjeżdżam. Jestem Junmyun — chłopak podał mu dłoń. 
Baekhyun uścisnął ją, ale po plecach przebiegł mu zimny dreszcz, uświadamiając sobie, że Jun miał chłodne, a wręcz lodowate dłonie.
— Rozmawiałem z twoimi rodzicami, pan też wie, więc nie będzie problemu — Junmyun uśmiechnął się.
— Kto to jest pan? — Byun zawiesił wzrok na obrazie. Dom był zadbany i w uroczym stylu. Drewniane schody prowadziły na górę, a salonie był kanapa.
— Park Chanyeol. Jak dobrze pójdzie to nie spotkasz go ani razu. Nie lubi nowych ludzi, więc nie będzie wychodził. Poza tym on rzadko wynurza się ze swojego pokoju.
To jakiś dziwny typek – pomyślał Baekhyun i aż wzdrygnął się na myśl o obleśnym facecie.
— Myślę, że zdążysz ogarnąć bibliotekę, bo ona jest dużo i jako jedyna wymaga sprzątania. Dwa tygodnie nie jest to dużo i myślę, że dasz radę. Umiesz gotować? To świetnie. Nie umrzesz z głodu. Biblioteka znajduje się za tymi drzwiami, więc nie zabłądzisz. Twój pokój jest tam — Jun wskazał drzwi na jednej z ścian. — Ani się obejrzysz i już będziesz w domu! Teraz wybacz, ale muszę zmykać. 
Baekhyun patrzył jak drzwi frontowe się zamykają za chłopakiem, a on poczuł strach, gdy one złowieszczo skrzypnęły, zatrzaskując się za nim. Jakby nie miały zamiaru wypuścić go ze swoich szpon.

Л

Baekhyun ubrany w wyciągnięty podkoszulek i wytarte jeansy wszedł do pomieszczenia zwanego biblioteką. Urzędował tu od dwóch dni i nadal miał masę pracy. Dom gdzieniegdzie skrzypiał, ale Baekhyun czuł się jakby był sam w tym domu, a nie, że ktoś tu jest.
Byun wywrócił oczami, układając kolejną książkę. Ten rząd był już prawie ułożony i wyczyszczony. Wszelkie książki były stare i miały jakąś historię. Baekhyun nie czytał ich, bo nie miał czasu, a ten dom po prostu go przerażał. Po tym co usłyszał od Junmyuna, ten jego ,,pan” równie dobrze może wyskoczyć nie wiadomo skąd i zabić Byuna strasząc go na śmierć.
Baekhyun nie mógł uwierzyć, że dał się wrobić i wywieść gdzieś, gdzie nie ma żywej duszy. Tęsknił za domem i już chciał wrócić. Może i był zajęty, ale te uczucie strachu kuło jego serce i nie dawało spokoju.
 Podskoczył, kiedy usłyszał ciche skrzypnięcie. W pomieszczeniu zrobiło się chłodnie, przyprawiając go o gęsią skórkę. Zamrugał oczami, ale one jakby same mu się zamykały. Poczuł zapach cytrusów; pomarańczy i siarczysty cytryny. Po dłuższej chwili dobiegł go też zapach cynamonu. Jego powieki zamknęły się, a nogi odmówiły posłuszeństwa. Upadł na zimną podłogę, oddychając ciężko. Tlen ugrzązł w gardle i nie wpuszczał go do płuc. Baekhyun zamglonymi oczyma wyłapał jakąś ciemną plamę.
Potem nic nie widział.

Obudził się z ogromnym bólem w głowie, a jeszcze większym w nogach. Szyja nieprzyjemnie pulsowała, a w ustach miał sucho niczym na pustyni. Wstał z łóżka, prawie się wywalając się, gdyż był zaplątany w pościeli. Zmarszczył brwi, odwołując się do swojej pamięci. Jedynie co zapadło mu w pamięć, to ciemna plama.     
Nic z tego nie zrozumiał. Wyjrzał za oko; gołe gałęzie podrygiwały na wietrze, dodając upiorny nastrój. Baekhyun czuł się źle.

Л

Następna taka sytuacja powtórzyła się dwa dni później. Byun chodził pomiędzy półkami odkładając książki. Pierwsze co w niego uderzyło to charakterystyczny zapach. Na swój sposób uzależniający. 
Baekhyun upuścił książki, z ust wydobyła się para. Temperatura znowu skoczyła w dół i Baekhyun po raz pierwszy przestraszył się nie na żarty. Coś mignęło mu przed oczami, gdzieś usłyszał tłuczenie, a co najbardziej go przeraziło to jego własny krzyk.

Л

Po tygodniu bał się chodzić do biblioteki, ale nadal musiał to skończyć. Ostatnim razem wydział kontury, i już myślał, że sfiksował. Chciał wrócić do domu i zachowywać się jak potulny baranek. Nie miał ochoty na nic – nawet już nie obchodziło go żadne zjawiska. Ten dom skrywał coś w sobie – i Baekhyun tego był pewien. Jeszcze nigdy w życiu nie najadł się takiego strachu.
Odłożył talerz na suszarkę i odwrócił się. Jego twarz zbladła, a oczy naszły łzami. I znów poczuł się niczym kukiełka – otępiały, bez życia i bezwładny. Jego zmysły zostały przyćmione przez zapach, za każdym razem inny, ale zawsze z nutą tej samej woni.
Jego ciało powoli osunęło się na podłogę, ale zamiast spotkać się z zimna taflą, poczuł jak coś okropnie lodowatego łapie go w talii i chroni przed bolesnym upadkiem. Zapach cytrusów wydawał się bardziej intensywniejszy niż przedtem.   
Nadal sparaliżowany, bez żadnych funkcji poczuł miękką powierzchnie kanapy. Oddech był nierówny i urwany – jakby przebiegł maraton. Ciało zdrętwiałe, miał wrażenie, że jeszcze chwila i odleci. Jednak siarczyste zimo powstrzymało go od tego i jako tako otrzeźwiło.
Baekhyun był otępiały, a słodki zapach cytrusów uderzył w jego nozdrza. Podniósł z trudem drążącą dłoń i wytężył wzrok, a by coś zobaczyć. Miał wrażenie, że ktoś nad nim stoi i mu się przygląda. Jego klatka piersiowa unosiła się ciężko.
— Widzę, że przystosowujesz moją obecność — usłyszał niski głos. Po jego plecach przebiegł dreszcz. — No dalej...
Oddech Baekhyuna stawał się równy i spokojny. Poczuł jak kanapa ugina się pod kolejnym ciężarem. Odwrócił lekko głowę i zmrużył oczy, aby obraz się wyostrzył. Oblizał suche wargi.
— Kim jesteś? — wychrypiał.
Ów osoba zaśmiała się, przytłaczając tym Byuna.
— Park Chanyeol — usłyszał. — Niedługo wyostrzy się twój wzrok. Nadal twoje ciało nie do końca oswoiło się z moją obecnością. Jeszcze z pięć minut.
Baekhyun poczuł jak jego ciało zostaje dociśnięte do kanapy. Zamiast czuć strach, odczuwał jedynie mały dreszcz emocji. 
Minuty mijały, a otępiały mózg Byuna zaczął pracować. Obraz nabrał kształtów, a zapach dotarł. Pierwsze co zrobił to odwrócił głowę.
Chanyeol siedział na fotelu obok kanapy z uniesioną brwią. W drobne ciało chłopaka wpatrywały się czarne oczy, a blada twarz odbijała pojedyncze promienie księżyca. Białe usta były wykrzywione w lekkim uśmiechu. Był ubrany cały na czarno; koszula, spodnie, marynarka. Jedynie co wyróżniało go od ciemności, to przeraźliwie biała skóra.
No cóż...Był przystojny, niewątpliwie.
Głowa Baekhyuna opadła z powrotem na poduszki. Nadal czuł się nie najlepiej i obecność tego mężczyzny wcale mu nie pomagała. 
— Dlaczego taki jestem? — zapytał nadal szpetnym głosem. Usłyszał westchnienie.
— Długa opowieść, ale w skrócie nie jestem człowiekiem. Dziwne, ale twoje ciało przyjmuje moją obecność, dla innych jestem tylko cieniem. Nie widzą mnie i mają nieodparte wrażenie, że ktoś ich obserwuje. Najwidoczniej jesteś inny.
— Czym jesteś?
Nastąpiła chwila ciszy.
— Czymś, kto spędza sen z powiek; czymś, kto zabiera ludzkie życie wraz z krwią; czymś, kto nie istnieje dla ludzi.

Л

Baekhyun leżał na kanapie w salonie, a na fotelu obok siedział Chanyeol.
Mężczyzna obnażył w geście irytacji białe, ostre zęby, wystraszając tym samym Byuna.
— Jak wy możecie to czytać? — zapytał, odkładając na stolik książkę.
Baekhyun uniósł brwi i odwrócił się w jego stronę. Od Chanyeola bił jakiś dziwny chłód, ale chłopak w to nie wnikał. Nie miał ochoty nawet zastanawiać się czym jest Park. Był i już. 
— Wybacz, ale to są inne czasy.
Park wstał tylko po to, aby pochylić się nad leżącym chłopakiem. Byun z zaciekawieniem oglądał jego gładkie rysy i być może miękką skórę. Z lekko rozwartych ust wystawały zęby, a zimny oddech łaskotał go po twarzy. Czy czuł się źle? Trudno było określić. Na samym początku bał się go okropnie, ale Chanyeol spędzał z nim czas. Na samym początku pojawiania się Parka, jego ciało drętwiało, ale zaraz odzyskiwał władzę. Najczęściej przebywali w salonie późnym wieczorem. Chanyeol czytał książki i mało się odzywał. Baekhyun natomiast studiował jego posturę – wysoki, szczupły. Czarne włosy opadały na równie czarne oczy, doprowadzając niekiedy Baekhyuna do pewnych myśli. 
Chanyeol działał na Baekhyuna w dziwny sposób. Zapach, czy też sposób mówienia pociągały go i najchętniej by wpił się w te pełne, ale blade usta i zamknął niekiedy potok słów. Chanyeol był tajemniczy i to też w jakiś sposób przyciągało Byuna.
— Nie odpływaj tak — usłyszał mruczenie. — Nigdy mi nie ufaj, rozumiesz? Nigdy.
— A co teraz zamierzasz zrobić? — Baekhyun odchylił głowę.
— Mam ochotę cię ugryźć.
Baekhyun wlepił swoje oczy w oczy swojego towarzysza. Nie czuł strachu. Podniósł rękę i wplótł je między włosy Chanyeola. Zbliżył twarz do jego i zaczepnie przejechał językiem po jego wargach. Były zimne i gładkie i na swój sposób miękkie.
— Więc to zrób.

Л

Pierwsze ugryzienie i następne, i następne nie były bolesne. Może dlatego, ze Chanyeol umiejętnie zagłuszał ból? Baekhyun nie wiedział, ale lubił czuć jego ramiona i usta na swoich. Te uczucie było ekscytujące. Nawet jeśli małe ranki od zębów bolały następnego dnia, nie robił nic, aby przerwać to co zaczęło się pomiędzy nimi dziać. Chanyeol wydawał się odległy, niż ktokolwiek inny. Mimo, że był obok niego, Baekhyun miał wrażenie, że jest gdzieś indziej.
Może to po części, że Park nie należał do świata ludzi. Był czymś innym, i Byun nadal nie rozszyfrował czym był Park Chanyeol. W pewnym sensie intrygowało go to, ale z drugiej strony bał się poznać całej prawdy.    
Baekhyun drgnął zaskoczy, kiedy poczuł dłonie na swoich barkach. Odchylił głowę, aby zobaczyć czarne oczy. Uśmiechnął się i wrócił do obserwowania księżyca. Nie wiedział jakim cudem znalazł się w pokoju Parka. W sumie odkąd zaczęli rozmawiać, spędzali chwile gdzie się da. Chanyeol powiedział jedynie, że nie lubi ludzi, ale jego wyjątkowo ,,przystosował”. Nie mówił o uczuciach, określał jedynie chłodno relacje. Byun nie naciskał; sam nie wiedział co tak naprawdę oczekuje od tego mężczyzny.
— Wiesz, że niedługo mnie tu nie będzie? — mruknął przykładając usta do zimnej szyby. Ciemność okryła ogród niczym płaszcz, a mały skrawek księżyca wpadał do pokoju przez wielkie okno.
— Wiem.
— Co zamierzasz zrobić?
Chanyeol pociągnął go na fotel, a sam usiał naprzeciwko niego. Koszulę miał rozpiętą pod szyją, osłaniając jabłko Adama. Byun przełknął ślinę starając się wypędzić niechciane obrazy z głowy. 
Zamyślił się do tego stopnia, że Chanyeol musiał machać mu przed oczami ręką.
— Baekhyun — powiedział. — Ogarnij się na chwilę podczas tej rozmowy. Ile czasu jeszcze zostało?
— Nie wiem — Byun odparł, opierając głowę na oparciu fotela. — Jeszcze z jakieś trzy dni. Nie za wiele. Ale cieszę, że cię poznałem. Choć trochę umiliłeś mi czas. 
Chanyeol nie odpowiedział tylko wpatrywał się w jego drobną posturę. W końcu przygryzł wargę i zwinnym krokiem przemieścił się do niego. Baekhyun uniósł brwi, spoglądając na białą twarz towarzysza.
— Mam do ciebie prośbę — te słowa same uciekły mu z ust. — Pocałuj mnie.
Park siedział chwilę z pokerową twarzą, i Byun już myślał, że tego nie zrobi. Moment później Chanyeol pochylił się obdarowując go najdelikatniejszym pocałunkiem na jakie było go stać. Po jego ciele rozlała się fala gorąca, gdy po jego wargach przejechał językiem, prosząc go o ich otwarcie. Jęknął mimowolnie zalany rozkoszą od tego pocałunku i pragnienia jakie obudziło się w jego ciele.
Wplątał dłoń we włosy mężczyzny zmuszając go, aby pochylił się trochę bardziej. Ich usta rozłączyły się z cichym mlaskiem, a gdy Byun uzupełnił tlen w płucach wrócili do małej pieszczoty. Poczuł silne dłonie na biodrach, a jakaś siła zmusiła go, aby żeby jego ciało przyległo do innego; o wiele większego i chłodniejszego.
Zimne usta przywarły do jego rozgrzanej skóry, a męskie dłonie zaczęły badać jego delikatne ciało. Czuł jak krew wrzała w jego żyłach, a ciało poddaje się pod wpływem pieszczot.
Baekhyun wdrapał mu się na kolana, przyciskając biodra do bioder starszego mężczyzny. Splótł dłonie na jego szyi, aby było wygodniej i wpił się w jego usta. Zimne i gładkie wargi zderzyły się z jego, odbierając mu cały oddech. Poczuł jak równie zimne ręce wpełzają pod jego koszulkę i znaczą drogę ku górze. Oderwał się od pełnych warg swojego kochanka zostawiają nitkę śliny. Jego klatka gniewnie się unosiła, kiedy płuca pobrały tlen po intensywnym pocałunku.   
— Mogę cię ugryźć? — usłyszał niski szept, a po jego plecach przeszedł dreszcz rozkoszy. — Twoja szyja jest taka smakowita...
Baekhyun zniżył głowę do jego ucha i owiał je gorącym oddechem.
— Wiec gryź.
Chanyeol zamruczał zadowolony i złapał go za biodra. Swoje usta zbliżył do miękkiej skóry; najpierw łagodnie ją pocałował i muskał, a potem ugryzł ją. Baekhyun czuł jak ostre zęby jego kochanka zagłębiają się w jego skórze, ale zamiast czuć nieprzyjemne pieczenie, przez jego ciało przeszedł dreszcz przyjemności. Jego krew zwiększyła obroty, a on poczuł niesamowite gorąco, które kumulowało się w dole brzucha.
W końcu Chanyeol odsunął się od jego szyi uprzednio zlizując resztki czerwonej cieczy. Baekhyun przymknął zamglone oczy.
— Brniemy w to dalej? — Chanyeol wymruczał pomiędzy pocałunkami na wystających obojczykach chłopaka.
Byun pokiwał głową, a potem poczuł jak został uniesiony. Oplótł nogi woku bioder Parka, a jego usta wylądowały na bladym policzku mężczyzny. Nigdy nie czuł czegoś takiego przy innym mężczyźnie, i nigdy nie łaknął tak bardzo bliskości fizycznej. Czuł, że gdyby Chanyeol go tak zostawił, nie wytrzymałby. Jego ciało boleśnie odczuwało ogromne podniecenie, a zimne dłonie jego kochanka skutecznie ochładzały jego gorącą skórę. Baekhyun jęknął, kiedy poczuł kolano między nogami, które było rytmiczne poruszone. Jego członek był i tak pobudzony, a intensywne ruchy tylko podwyższały jego podniecenie. 
Uniósł się lekko i dosłownie zdarł koszulę Chanyeola, odsłaniając jego klatkę piersiową. Przesuwał wzrokiem po mięśniach i gładkiej skórze, aż dotarł spojrzeniem do ciemnych oczu, które wyrażały tylko pragnienie. Westchnął w usta Parka i runął w pościel. Czuł jego wargi wszędzie, długie palce bawiły się jego sutkami, które stwardniały od pieszczot. W końcu zdobył się na siłę i znalazł się na ciele Chanyeola. Poruszył lekko biodrami, aby otrzeć się o męskość Parka. Z ust większego wydobyło się zadowolone sapnięcie, a duże dłonie same przycisnęły jego biodra do jego własnych. Baekhyun uśmiechnął się zadziornie i sam przycisnął usta do szyi Chanyeola. W ogóle ten mężczyzna miał taki ładny zapach. Pachniał czymś łagodnym, a zarazem ostrym. To przyciągało Baekhyuna do niego. Teraz nie miał ochoty myśleć dlaczego to robi i jakie mogą być konsekwencję tego wszystkiego. Teraz liczyła się ta chwila i przyjemność od samego dotyku.
Usłyszał ciche mruczenie, więc podniósł trochę wzrok. Przejechał paznokciem na brzuchu zostawiając małą czerwoną pręgę na białej skórze mężczyzny. Ucałował ledwo jego brzuch i zajął się sutkami. Trącił nosem jeden, po czym zassał się na jednym z nich. Polizał kuleczkę i zajął się drugim. Swoimi smukłymi dłońmi sunął wzdłuż żeber, lekko drapiąc skórę. Zdążył tylko rozpiąć guzik, bo w późniejszym czasie został przyciśnięty do miękkiej pościeli. Jego bluzka została rzucona na podłogę, a spodnie podzieliły jej los. Skóra paliła żywym ogniem, gdzie palce Parka jej dotknęły. Baekhyun nieświadomie łaknął jego dotyku, dlatego cicho skomlał o więcej i więcej. A mężczyzna spełniał jego nieme prośby, obdarowując jego ciało pocałunkami, gdzieniegdzie podgryzając je i zostawiając czerwone ślady. Jego skóra pięknie wyglądała z akcentami czerwieni zrobionymi przez jego kochanka. Ślady od ugryzień nie bolały.
Chanyeol zatopił język w pępku, a Baekhyun odpływał od rozkoszy. Wszystkie ruchy były intensywniejsze i bardziej wyraziste. Baekhyun na oślep odnalazł jego spodnie i musnął delikatnie wybrzuszenie. Usłyszał cichy jęk. Dotknął opuszkami palców jego kości biodrowych, po czym sunął jego wąskie spodnie. Chanyeol zadowolony znów przyssał się do jego szyi; na przemian ssał ją i gryzł i zacałowywał kropelki krwi, które wydostały się z ostatniego ugryzienia.     
— C-Chanyeol...Ahh, proszę...! — wydyszał, a w ciemnym pokoju nawet szept wydawał się być krzykiem.
Park pozbył się jego bokserek i również swoich, po czym zajął się jego penisem. Byun zadrżał pod wpływem zimnego oddechu na jego wrażliwej skórze. Jęk po jęku zagłuszały wszelką ciszę, a te dźwięki były swego rodzaju muzyką dla uszu Chanyeola. 
Ciepłe wnętrze ust zacisnęło się na nim, a on krzyknął w ekstazie. To było uczucie do nieopisania.
Byun pociągnął go za ramiona i przyległ do niego ciałem.
— Chcę cię...Proszę...
— Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem — usłyszał, a po chwili zęby przygryzły jego płatek ucha.
Baekhyun westchnął i znów upadł na poduszki. Czuł dłonie na udach, które je masowały i zaciskały się. Był pewien, że zostaną mu ślady. Ale wiedząc, ze zostawiły je męskie dłonie na swój sposób chciał je zachować.
Jęk wydobył się z jego ust, kiedy jeden palec bił się w niego. Zaczął dyszeć i niekiedy krzywił się z bólu. Długie palce Chanyeola dawały mu przyjemność z domieszaną bólu, ale nadal to nie było to. Wygiął plecy, kiedy uderzył w jego prostatę. Jęczał bezwstydnie, błagając o więcej.
Chanyeol wyjął palce, po czym uniósł lekko jego biodra, wchodząc w niego jednym ruchem.
Baekhyun krzyknął głośno, łapiąc się barków Parka. Jego klatka piersiowa unosiła się szybko, a tlen i tak nie docierał. Uczucie, że go ma w sobie i ból dziwnie go podniecały. Jego penis boleśnie oddawał jego kumulujące się uczucia. Chanyeol posadził ich w pozycji siedzącej tak, aby Baekhyun mógł się w niego wtulić. Byun schował twarz w zagłębieniu jego szyi i zaciągnął się jego zapachem. Słodki zapach cytrusów uderzył w niego niczym wiatr. 
 Baekhyun drżał z powodu doznań i dotyku jakim obdarzał go Chanyeol. Wykonał minimalny ruch biodrami, aby sprawdzić czy nadal go to boli i czy się przystosował. Skrzywił się nieznacznie, ale kontynuował. Poczuł palce na własnym członku, przez co zalała go fala przyjemności. Przymknął powieki, mocniej zacisnął powieki i zaczął rytmicznie podskakiwać. Na początku szło mu niezdarnie, bo nadal odczuwał dyskomfort, ale później się przyzwyczaił. Czuł jak penis Chanyeola wypełnia go całego i daje mu ogromną przyjemność. Ciche jęki przerodziły się w głośniejsze i bardziej erotyczne. Byun słyszał sapnięcia nad uchem, ale był za bardzo skupiony na co się dzieje z jego ciałem, aby uśmiechnąć się do siebie. Usta Chanyeola sunęły po jego ramionach i szyi, aż dotarły do ust, tłumiąc jęki. Język Parka sprawnie bawił się z jego, co potęgowało nadchodzący orgazm.
W końcu Chanyeol lekko popchnął Baekhyuna na plecy i sam zaczął pchać. Z członka Byuna zaczęły sączyć się pierwsze soki, ale żaden z nich tego nie zauważył. Baekhyun oplótł nogami jego biodra, aby poczuć go głębiej. Park pochylił się nad nim, dając tym samym widok na jego przystojną twarz wykrzywioną w przyjemności. Chłopak zagryzł wargi, aby nie krzyknąć, kiedy mocne i głębokie pchnięcie odnalazło jego prostatę.
Ponownie i ponownie...
Byun nie wytrzymał fali jaka zalała jego ciało i krzyknął, wyginając plecy w łuk, ocierając się tym samym o tors mężczyzny nad nim. Jego nasienie skapywało z członka na brzuch jego, partnera i częściowo na łóżko.
Chanyeol złapał go mocno za biodra, bo sam jeszcze nie skończył. Byun wypchnął biodra i pokręcił nim w przeciwną stronę. Z ust Chanyeola wydobył się warkot, ale to nie przeszkadzało Baekhyunowi na nadziewanie się na penisa mężczyzny. Jęknął głośniej, drapiąc plecy kochanka. Jego mlecznobiałą skórę przyozdobiły krople potu, a uda drżały od emocji, klatka piersiowa unosiła się szaleńczo.
W końcu to poczuł.
Ciepła ciecz zalała jego wnętrze, dając końcowy efekt rozkoszy, która ogarnęła ich ciała niczym ogień. W pokoju nastała cisza, przerywana ciężkim oddechem. Ich splecione ciała drżały od orgazmu, a całe podniecenie dały rozkoszny upust.
Nogi Byuna rozluźniły uścisk, a głowa opadła na poduszki. Usta były opuchnięte od pocałunków, a czoło zroszone potem. Chanyeol wyszedł z niego, kładąc się obok. Przykrył ich kołdrą, po czym złożył pocałunek na czole młodszego swoimi zimnymi ustami.
Baekhyun zdążył położyć głowę na jego brzuchu zanim zasnął.     

Л

Baekhyun bawił się czarnymi kosmykami, kiedy zimne palce błądziły po jego nagim ciele. Czuł zimny oddech na swoim brzuchu, ale nawet nie zwracał na to uwagi. Jego ciało było rozgrzane po intensywnym ruchu, i właśnie takie małe gesty schładzały jego skórę. Syknął cicho, kiedy ostre zęby lekko przygryzły jego skórę.
— Co robisz? — fuknął.
— Naznaczam cię — usłyszał niski i zachrypły głos. Mruknął zadowolony, kiedy usta Chanyeola ucałowały ugryzione miejsce. — Masz miękką skórę, dlatego lubię ją gryźć. 
— Śmieszne — Baekhyun pociągnął go za ramiona. — Ty też masz miękką, więc czego się czepiasz? — zapytał i wydął wargę.
— Ale nie mogę sam siebie się ugryźć — zauważył i zaczepnie polizał go po wargach. Aby zamknąć mu usta na najbliższy czas pocałował go i ścisnął jego uda. 
— Nie tak mocno!

Л

Baekhyun zaczerpnął świeżego powietrza i ostatni raz obejrzał się za siebie. Czas wracać do domu.

Л

(10 lat później)

Baekhyun zmarszczył brwi, dotykając się w miejsce tuż pod uchem. Kiedy wrócił do domu parę ładnych lat temu, zemdlał na schodach i po tamtym wydarzeniu miał jedną wielką lukę. Jakby ktoś wyciął mu kawałek pamięci zastępując ją czarną dziurą.
Po tylu latach wciąż nic nie pamiętał, ale nieświadomie za czymś tęsknił.  Nigdy nie udało mu się znaleźć miłości, bo jego serce nie mogło nikogo pokochać. Już nie szukał. Już nie czuł. Czekał tylko, aby wszystko się wyjaśniło i w końcu zrozumieć dlaczego tak jego serce krwawi. 
Tyle bolesnych lat, bez jakichkolwiek wspomnień i wyjaśnień. Pragnął czegoś, ale nie wiedział czego.
Zimny wiatr coś mu podpowiadał, ale nie wiedział co. Chciał wymazać pustkę z głowy i zobaczyć co się kryje pod tą plamą. 
Ale nie mógł.
Od wielu lat próbował, ale nic nie przychodziło mu do głowy.
Dlatego żył nie widząc, że kocha, i że już nigdy tego nie dostanie.
I musiał z tym żyć.

Л

Pamięć zaśmiała się, a jej głos odbił się od ciemnych konarów drzew. Lubiła się zabawić, ale nie wiedziała, że w ten sposób wyniszczy człowieka. Choć jej plan był misterny, zadział jak należy, i być może trochę lepiej.
Odwróciła się i uśmiechnęła.
Czas wrócić. Dziesięć lat to jednak długo...prawda?



4 komentarze:

  1. Jenyś! Nawet nie wiesz, jak bardzo podobał mi się ten oneshot! Napisałaś go w takim genialnym stylu, dzięki czemu klimat w nim był tajemniczy, mroczny i taki zimny. Poza tym świetnie wyszło Ci opisanie scenki łóżkowej. Troszkę zabawny wydał mi się tekst: mogę cię ugryźć, ale potem to nabrało innego znaczenia i to już nie było śmiesznie. Z jednej strony dobrze, że Baek już nie spotkał Chanyeola, bo w sumie był dla niego tylko pokarmem. Natomiast z drugiej szkoda mi go, ponieważ za nim tęskni, choć go już nie pamięta. To takie brutalne. Serce za kimś woła, a niewiadomo, za kim. Na serio cudny oneshot. Więcej takich angstów!
    Pozdrawiam serdecznie! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wowowo. Zakochałam się w tym fan ficu! *o*
    był idealny! Tam dwa razy wkradło Ci się takie dość rzucające się w oczy powtórzenie, ale jak się patrzy na ogół to te błędy są nie znaczące bo genialność tego opowiadania je przyćmiewa.
    ZAKOCHAŁAM SIĘ W TYM!!!!!
    Tyle mojej opinii, dziękuję, do widzenia :D

    OdpowiedzUsuń
  3. To było epickie! Kocham tego shota, idę czytać kolejne, bo piszesz genialnie! <3

    OdpowiedzUsuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x