Przeszłość, Chanlu, angst, smut, au, fluff
A/N: Oneshot z serii: ”Wszyscy kochają Chanyeola”.
Dodaję tego oneshota z powodu, że nadal nie
mogę uwierzyć, że mały Lu odchodzi z zespołu. Wczoraj nie miałam głowy do tego,
bo w pewien sposób nie wierzyłam. Teraz pozostaję mi życzyć mu powodzenia i
wspierać go ze wszystkich sił. Nadal będę pisać o nim, tak samo zrobiłam z Krisem.
I uwierzcie, nie wyobrażam sobie EXO, żeby byli w dziesiątkę. Poznałam ich jako
WE ARE ONE 12, a nie w jedenastu czy dziesięciu. Luhan zawsze pozostanie, nawet
jeśli nie będzie go w zespole. Tak więc, mam nadzieję, że zrozumiecie i jeśli
ktoś nie chce czytać tego, to proszę nie czytajcie. To jest już wasza wola.
Δ
W życiu wszystko się zmienia. Wygląd, posada, a
nawet charakter. Życie mija niczym film, a niektóre momenty umykają nam i
często zapominamy powiedzieć ,,kocham cię” lub ,,przepraszam”. Jednak wszystko
się zmienia,
Nazywam się Lu Han, wróciłem do Korei po
sześciu latach jako inny człowiek. Nie jestem już naiwny i nienawidzę pewnego
mężczyzny, który wyrwał mi serce. Czy cieszę się z takiego obrotu spraw? Nie,
nie za bardzo. Przyleciałem do Korei w sprawie służbowej, aniżeli z własnej
woli. Wolałem pozostać w Chinach, skupiając się na pracy. Już nie byłem
narwanym nastolatkiem tylko dorosłym mężczyzną. Po tamtym wydarzeniu wszystko
się zmieniło w moim życiu. Posłuchałem rodziców i skończyłem studia. Od dwóch
lat pracuję w wielkiej firmie i stanowię bardzo ważną jej część. Co mnie bardzo
ucieszyło – nie byłem teraz narwanym idiotą. Wyjazd do Korei był największą
pomyłką, ale nauczyła mnie czegoś. Zresztą, pomimo faktu, że potraktował mnie jak
zabawkę, te parę dni mogłem uznać za udane.
Park Chanyeol był zamkniętym rozdziałem w moim
życiu i szczerzę wątpię czy mógłbym spotkać go ponownie. Zapewne nie pamiętałby
mojego imienia.
O ironio...
Wpakowałem walizki do tymczasowego mieszkania i
od razu skierowałem się do łazienki. Rozpoznałem teren, po czym wróciłem do
mojego bagażu. Rzuciłem walizkę na kanapę i wyjąłem z niej nowy garnitur. Że
też musiałem stawić się od razu po przyjeździe do firmy. Westchnąłem i udałem
się łazienki. Zdjąłem wszystko z siebie, po czym wszedłem pod prysznic. Ciepła
woda zmyła ze mnie zmęczenie i nieco otrzeźwiła moje ciało. Szybko się uwinąłem
i wyszedłem z łazienki. Kiedy zapinałem ostatnie guziki koszuli i poprawiałem
mankiety, zadzwonił mój telefon. Odebrałem go leniwie.
— Halo? — odezwałem się idealnym koreańskim.
— Pan Luhan? Kiedy pan przyjedzie? — głos po drugiej stronie brzmiał na
zniecierpliwiony.
— Za chwilę — zarzuciłem marynarkę na ramiona. — Za pięć minut.
Δ
Stukałem ołówkiem o blat biurka, przyglądając
się wszystkim po kolei. Jakiś szczupły mężczyzna siedział na końcu długiego
blatu i spoglądał na to wszystko pogardliwie. Brązowe kosmyki opadały mu na
czoło, a długie palce miał zaplecione na klatce piersiowej. Od razu było można
rozpoznać, że jest bizmesmenem z krwi i kości.
— Gdzie podziewa się ten cholerny Park? — usłyszałem zirytowane pytanie i wywróciłem
oczami. Sorry, złotko, ale tacy są bogaci ludzie. Gdybym nie miał tego
cholernego obowiązku, to też bym się spóźnił.
Westchnąłem pod nosem i wróciłem do swojej
czynności – stukałem miarowo końcówką ołówka o blat stołu. Za chwilę zirytuje
mnie sam ten dźwięk, ale na obecną chwilę nie miałem ciekawszego zajęcia.
Minuty mijały leniwie, aż po pół godzinie do
sali wszedł wysoki mężczyzna. Na samym początku nie wzbudził we mnie wielkiego
zainteresowania, ale coś sprawiło, że musiałem dokładnie obejrzeć rysy
nieznajomego.
Po oględzinach miałem ochotę wstać i wrócić do
Chin. Wiedziałem, że w Korei nic dobrego mnie nie spotka, a w szczególności, że
jestem człowiekiem sukcesu. Mogłem się domyślić, że Park Chanyeol był ohydnie
bogatym dzieciakiem, który nie zna uczuć i jedynie bawi się innymi. Mogłem się
spodziewać, że spotkam go, ale nadal nie miałem ochoty oglądać jego przystojnej
twarzy.
— Wreszcie wszyscy są — oznajmił jakiś grubas, wiercąc się na krześle.
— Załatwmy to szybko — powiedziałem i wstałem z krzesła. Moje
zachowanie całkowicie się zmieniło. Zachowywałem chodne stosunki i nie byłem
już miłym Luhanem. Tamten niestety umarł i coś wątpię, żeby wrócił. — Czas zacząć.
— Panie Lu...
Odwróciłem się w stronę przestraszonego
sekretarza.
— Tak?
— T-to s-są papiery na dzisiejszą konferencję.
Szef dzwonił i powiedział, że musi przedłużyć pana wylot.
Zgasiłem przekleństwo w ustach i uśmiechnąłem
się miło.
— Dobrze.
Δ
Tak jak przypuszczałem Park Chanyeol nie
rozpoznał mnie, co było mi niesamowicie na rękę. Poznałem też imię pogardliwego
mężczyzny – Oh Sehun. Nie interesował mnie i nie miałem zamiaru wchodzić z nim
w głębsze stosunki. Warto jednak wiedzieć jak nazywają się poszczególne osoby.
Zebrałem papiery i opuściłem jako ostatni salę
konferencyjną. Już zmierzałem w stronę windy, kiedy zatrzymał mnie głęboki
głos, który znałem aż za dobrze.
— Co tu robi słodki Luhan?
Odwróciłem się w stronę właściciela i
uśmiechnąłem się kpiąco.
— Park Chanyeol — mruknąłem przeciągle. — Nie
powiem, że miło cię widzieć, bo bym skłamał.
Oczy wysokiego mężczyzny zwęziły się, a sam
odbił się od ściany o którą się opierał. Przekrzywiłem nieco głowę i wydąłem
dolną wargę. Nie uśmiechało mi się z nim rozmawiać, bo nie miałem ochoty.
— Widzę, że nie jesteś już tak uprzejmy — jego głos wgryzł mi się w mózg i miałem
ogromną ochotę zakneblować mu usta.
— Jak widać – prychnąłem. — Czego chcesz? Chcę wrócić do domu i iść spać,
a ty mi to uniemożliwiasz.
Chanyeol zamiast odpowiedzieć, to złapał mnie
szybko za rękę i wepchnął do pustej sali konferencyjnej. Zanim zdążyłem coś
powiedzieć błyskawicznie przekręcił kluczyk i schował go do kieszeni,
przeraźliwe wąskich spodni.
— Co ty robisz, do cholery jasnej? — warknąłem odkładając papiery na jakąś półkę. — Czy ty nie rozumiesz, że chcę-pff!
Park zatkał mi usta własnymi wargami, a ja po
momencie osłupienia, zacząłem się wyrywać. Stanęły mi przed oczami obrazy
sprzed sześciu lat. Nie chciałem znowu być wykorzystany, znów zostać poniżony.
Kiedy się ode mnie okleił, zaczerpnąłem powietrza i szybko się odsunąłem.
— Wypuść mnie — zażądałem. — Wypuść mnie, do
jasnej cholery!
— Nie — Chanyeol wymruczał, przeczesując sobie czarne włosy. — Nie po to szukałem cię przez tyle lat, abyś
teraz uciekał.
— Bo ci uwierzę — prychnąłem. — Ty? Szukać
mnie? Wsadź sobie te wyjaśnienie, wiesz gdzie. Nie chcę cię znać, nawet nie
chcę oglądać twojej twarzy.
— Luhan, naprawdę nie mam ochoty tłumaczyć ci
tego od początku — warknął
przybliżając się do mnie. — To, że
zostawiłem cię, powinieneś mieć za sobą. Nadal żyjesz przeszłością.
— Nie, Chanyeol — powiedziałem twardo. — Nie
żyję przeszłością. Zbudowałem sobie nowe życie i nie mam ochoty wracać do
przeszłości. Daj spokój sobie, i mi.
Chciałem już iść, ale jego silne ramię złapało
mnie w pasie i posadziło na drewnianym blacie. Jęknąłem rozpaczliwie, gryząc
wargę.
— Jak już mówiłem, za długo cię szukałem, abym teraz
sobie poszedł — mruknął wprost w
moje ucho — Luhan.
Zanim zdążyłem zaprotestować, jego ciepłe i
miękkie wargi przyległy do moich i spiły wszelkie słowa. Moje ręce opadły
bezwładnie, ale szybko znalazły się we włosach Chanyeola. Poczułem jak mężczyzna
snuje językiem po moich wargach, więc je rozchyliłem. Ledwo zdążyłem to zrobić,
jego język zawładnął moim i tyle miałem władzy. Nie wiem dlaczego, ale zawsze
lubiłem jego ciepło. Wiem, że nie powinienem poddawać się tak szybko, ale on
zrobił co by chciał. Ja też mogłem czerpać przyjemność z tego zbliżenia.
Oplotłem nogi wokół jego szczupłego pasa, a
dłońmi bawiłem się jego kołnierzem koszuli. Na oślep rozpiąłem pierwsze guziki,
a potem dałem Chanyeolowi, żeby pozbył się marynarki i tej przeklętej koszuli.
Sam czułem jego duże dłonie na swoim ciele. Westchnąłem, kiedy zassał się na
moim obojczyku, a potem agresywnie go ugryzł. Zrzuciłem z ramion rozpiętą
koszulę i znów wplotłem dłonie w miękkie włosy. Jęknąłem, kiedy z premedytacją
zacisnął palce na mojej męskości. Mimowolnie wypchnąłem biodra.
Przyciągnąłem go znów do dzikiego pocałunku,
gryząc mu wargi i zasysać się na nich. Poczułem jak placami pieści moje kości
biodrowe, a potem wsuwał dłonie do kieszeni i ściska mój tyłek. Westchnąłem z
przyjemności i paznokciami przejechałem po jego brzuchu.
Nie zdążyłem nic więcej zrobić, bo popchnął
mnie na plecy, a ja wylądowałem na zimnym drewnie. Moje usta wcale się nie
zamykały, kiedy masował moje uda, po czym leniwie rozpinał mi rozporek i
jeszcze wolniej ściągał moje ciasne spodnie. Powiem szczerze, że moja męskość
nieźle się tam ściskała. Jęknąłem, kiedy w końcu zostałem wyzwolony z tego
okropnego uścisku. Przymknąłem powieki, skupiając całą swoją uwagę na
przyjemności, jaka zalewała moje ciało pod każdym dotykiem Parka.
— Jesteś piękny — Chanyeol powiedział nisko, skubiąc zębami płatek mojego ucha i przy okazji
wędrując palcami na mojej męskości.
— Nie gadaj — sapnąłem — tylko działaj,
skarbie.
Zanim znów zamknąłem oczy, zobaczyłem zadziorny
uśmiech na pełnych wargach mojego kochanka. Lekki dotyk na moim penisie zmienił
się na pewniejszy i bardziej szybszy. Jęknąłem cicho, no bo kto by tak nie
robił? Długie palce zacisnęły się w tak zwany pierścień i zaczęły szybko się poruszać.
Dotyk ust Chanyeola palił moją skórę, a jego ruchy doprowadzały mnie do
szaleństwa. Zapomniałem, że był cholernie dobry w te klocki. Ostatnie mocne
ruchy nadgarstkiem doprowadziły, że nie widziałem nic, zamroczony
przyjemnością. Kiedy uregulowałem w miarę swój oddech, usiadłem na blacie i
zająłem się odzieżą Parka. Rozpiąłem rozporek z pełną świadomością, muskając
jego przyrodzenie. Lubiłem jak mruczał. Wtedy jego głos był bardziej erotyczny
i napędzał mnie do dalszego działania. Nie miałem siły już bawić się w powolne
zdejmowanie ubrań, więc mocno pociągnąłem spodnie w dół. Usłyszałem odgłos
czegoś metalowego jakby coś spadło. A no tak! Kluczyk pewnie wypadł. Z
zadziornym uśmiechem przejechałem dłonią, bo wybrzuszeniu, po czym wsadziłem
rękę w bokserki Chanyeola. Oblizałem usta i poruszałem miarowo ręką, aby
pobudzić jeszcze bardziej przyjaciela młodego Parka.
Nie wiem ile tak robiłem, ale w końcu Chanyeol
nie wytrzymał i pchnął mnie na drewno. Rozchyliłem nogi, więc po paru chwilach
poczułem jego zwinne palce we mnie. Uczucie dyskomfortu minęło szybko,
zastąpiona rozkoszą. Widziałem jak Chanyeol się niecierpliwi, ale grzecznie
mnie rozciągał. Kiedy stwierdził, że jestem gotowy, wyjął palce i bez żadnego
bawienia po prostu we mnie wszedł. Krzyknąłem, zaciskając palce na krawędzi
stołu. Cholera, był wieki!
Chanyeol wziął mnie na ręce, a ja dla
bezpieczeństwa oplotłem go w pasie nogami. Przyparł mnie do ściany i wpił się w
moje usta. Ssał zaborczo moją dolną wargę, przelewając wszystkie uczucia.
Dzikość, namiętność i...tęsknota? Nie miałem czasu porządnie się na tym
zastanowić, bo wykonał pierwszy, ostry ruch. Jęknąłem, gdyż trafił idealnie w
moją prostatę. Czy da się trafić w nią za pierwszym razem? Nie miałem pojęcia,
ale wbiłem paznokcie w jego plecy, że pojawiły się lekkie ranki. Nie dbałem o
to, bo byłem bardziej zajęty tym co się dzieję w dolnych partiach naszych ciał,
niżeli co mogę zrobić, kiedy nadmiar emocji zachodzi w moim ciele. Jęczałem do
jego ucha, nie dbając, że mogą usłyszeć nas sprzątaczki. Mało mnie to
obchodziło, bo raz: jego penis wypełniał mnie całego, że byłem na skraju
niebios, a dwa: mój własny członek uwięziony pomiędzy naszymi brzuchami, i za
każdym razem, kiedy wykonał ruch, ocierał się o niego. Zacisnąłem bardziej uda,
a mój jęk zmieszał się z tym Chanyeola, kiedy doszedłem, a drugi mężczyzna
zaraz po mnie, ledwo wysapując moje imię.
Trzymałem się mocno jego ramion i oddychałem w
jego szyje. Nie rozluźniłem uścisku moich ud, za bardzo byłem zamroczony po
tym, aby teraz stanąć na równe nogi. Poczułem jak muska moją skórę i ją lekko
podgryza. Uśmiechnąłem się delikatnie nadal trzymając się jego ciała, ale znowu
zacząłem powolną wędrówkę moich rąk.
— Nigdy mi się nie znudzisz, Luhan — wymruczał tak seksownie, że zadrżałem.
Cmoknąłem go w usta, ale Chanyeol wszystko
przekręcił i znów zawładnął moimi ustami. Cóż...Byłem pewny, że nie usiądę na
tyłku na jutrzejszym spotkaniu.
Δ
Przeczesałem czarne włosy i uśmiechnąłem się
zniewalająco. Bardzo chciałem, żeby już wszyscy wyszli i żebym został sam.
Wiedziałem, co mogę robić, ale dzisiaj jakby wszyscy za wolno się toczyli do
wyjścia. Jęknąłem zrozpaczony. Moje wewnętrzne rozterki przerwał stanowczy
uścisk na ramieniu. Odwróciłem się, aby zobaczyć Chanyeola, który pochylał się
w moją stronę.
— Dzisiaj idziemy do mnie — powiedział, lekko pchając mnie w stronę
wyjścia.
Minął miesiąc odkąd zacząłem spotykać się
ponownie z Park Chanyeolem. I uwierzcie, nie znałem go tak naprawdę. Okazał się
być zupełnie innym mężczyzną w pracy, a w domu. Chyba widziałem go we
wszystkich możliwych odsłonach, ale mi to nie przeszkadzało. Byłem przekonany,
że wpadłem. Zakochałem się, a nawet nie wiem dlaczego i kiedy. Byłem wdzięczny,
że przenieśli mnie do Korei i mogłem spotykać się z nim regularnie.
Błędy przeszłości zostawiłem za sobą, zakopałem
wszystko głęboko w moim umyśle i starałem się żyć chwilą i cieszyć się
obecnością mojego faceta.
To mi wystarczało, żeby zapomnieć o wszystkim i
zacząć od samego zera. No dobra, nie od zera, ale przynajmniej stworzyć nową
rzeczywistość.
Genialny oneshot! Wszystko wyszło naprawdę genialnie! Cudne opisy i fajna fabuła :3
OdpowiedzUsuńHeheh nie przejmuj się, pisz dalej o EXO jako o 12! WE ARE ONE!
Podoba mi się! Wyjazd zapowiadał się nieciekawie dla Luhana, który na pierwszym spotkaniu zobaczył Chanyeola, jego dawną nieszczęśliwa miłość. Na szczęście Park użył odpowiednich argumentów, by przekonać do siebie Lulu i teraz są razem. Czasem tak jest już w życiu, że wyrabiamy sobie o kimś złą opinię, a potem okazuje się, że nasze wyobrażenia były nieprawdziwe. Los bywa przewrotny! Ja również jestem załamana. To już kolejny członek EXO, który odszedł. W EXO-M zostało tylko 4 członków. Ciekawe, co wytwórnia dalej zrobi! Jednak dla mnie oni zawsze będą jednością! ;)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam! :D