Szarość,
pairing niespodzianka!, au, angst
A/N: Ten oneshot powstał w jeden wieczór i pisałam go na kartkach. A miałam się
uczyć chemii.... Nie będę się tu rozpisywać, dopiero na końcu coś dopiszę, a
teraz...Miłego czytania, miśki!
Kyungsoo nigdy nie był rozmowny. Nie lubił
przebywać w towarzystwie, za to uwielbiał siedzieć z nosem w książce. Dzisiejszego
dnia nie było inaczej; siedział w przytulnej, małej bibliotece w najdalszym
kącie, gdzie stał jego stolik. Mała lampka oświetlała mu literki, bo w
pomieszczeniu panował półmrok. Za oknem prużył śnieg, a ciemne chmury zasłoniły
słońce. Kyungsoo przewrócił kartkę na drugą stronę, wczuwając się w lekturę.
Nie zwracał uwagi na trzask drzwi i dwa głosy przeplatające się ze sobą. Zawsze
po zajęciach szedł do biblioteki tylko po to, żeby nie wracać zimnego i pustego
domu. Odkąd jego współlokator, który się wyprowadził, jego mieszkanie straciło
ten przytulny i ciepły klimat. Życie Kyungsoo przybrało monotonny i rutynowy
bieg. Szedł rano na zajęcia, później udawał się do biblioteki i tam, albo
czytał lub pomagał do godzin zamknięcia. Potem szedł do domu, starając się nie
załamać.
Kyungsoo zatrzasnął książkę, schował gruby
zeszyt, który leżał na stoliku do torby i wstał z krzesła. Owinął długi, ciepły
i szary szalik woku szyi, zasunął czarną kurtkę, chwycił torbę, po czym udał
się do wyjścia. Pożegnał się cicho i wyszedł na zewnątrz. Szedł chodnikiem,
który był pokryty cienką warstwą białego śniegu, który z kolei skrzypiał pod
stopami. Uśmiechnął się do siebie, gdy przed oczami stanęła mu twarz Chanyeola.
To właśnie on opuścił dom, który stał się szary.
Dwa lata.
Przez te dwa lata, Kyungsoo się zmienił. Znów
zamknął swoje drzwi do serca, stał się nieśmiały, a gdy gotował w samotności,
śpiewał. Głupi nawyk, którego nauczył go Chanyeol podczas ich wspólnych
przygotowań. Wszystko kręciło się wokół wielkoluda, to on stanowił paletę barw
w małym świecie Kyungoo. Ale wszystko się skończyło dwa lata temu, wszystkie
barwy zblakły, kiedy Chanyeol opuszczał ich mieszkanie. Obaj poszli w różne
strony, Park się wyprowadził i zostawił Kyungsoo.
Dopiero wtedy zrozumiał, że kochał tego
wielkoluda.
Ale pogodził się z tym. Nie rozpaczał, zamiast
tego przerzucił się na inny tryb, który uważał za bezpieczny i zapewniał mu
spokój. Trwał dwa lata i nie było żadnej przestrzeni, żeby ten stan miał się
zawalić.
Kyungoo westchnął, po czym zaczął szukać
kluczy. Kiedy je znalazł, strzepał z siebie niepotrzebne płatki śniegu i
otworzył drzwi. Zdjął buty, ale nadal w kurtce poszedł włączyć grzejnik. Ze
zdziwieniem stwierdził, że było już ciepło. Dłonie zaczęły nieprzyjemnie
pulsować, gdy pobrały ciepło do jego zmarzniętych palców. Wrócił do korytarza i
zdjął kurtkę. Kiedy ją odwieszał zobaczył kolejną parę but, o wiele większą niż
jego.
Opatulił dłonie za długimi rękawami, a sam
zakopał się w ciemnym, grubym swetrze. Westchną i z dziwnym uczuciem wszedł do
kuchni. Gdy podniósł wzrok mógłby przysiąc, że przestał oddychać, a nogi
odmawiają mu posłuszeństwa.
Zmienił się. Był trochę wyższy niż jakiego
zapamiętał, zmienił kolor włosów z rudego na czarny i je ściął. Już nie miał
tej burzy loczków, ale nadal prezentował się świetnie. Jego rysy wyostrzyły
się, ale oczy zostały niezmienne. Nadal grały w nich te ciepłe i psotne
iskierki, nadal były przyjazne i nadal miały ten piękny odcień brązu.
Chanyeol. Chanyeol, który wyprowadził się,
pozostawiając świat Kyungsoo bez barw teraz stał w kuchni, patrząc się na
byłego współlokatora. Chanyeol, który pozwalał, żeby kolory zalały umysł
Kyungsoo, a serce zaczęło bić dwa razy szybciej.
— Co ty tu robisz? — wydusił słabo, błagając w duchu, żeby jego
głos brzmiał normalnie.
— Przecież obiecałem, że przyjadę — oświadczył radośnie.
Kyungoo ugryzł się w język, żeby nie powiedzieć
,,Och, doprawdy?”. Nie chciał, żeby sobie wszedł i poszedł, zostawiając go
znowu w szarości. Wolał nadal tkwić w swojej bezpiecznej rutynie, niż znów
przyzwyczajać się do samotności.
— Nie cieszysz się? — Chanyeol wyraźnie posmutniał.
— Nie, to nie tak! Cieszę się — skłamał. — Tylko się nie spodziewałem się ciebie.
Kyungsoo ominął szafki i podszedł do kuchenki.
Nastawił wodę na herbatę.
— Wiesz, Kyung — młodszy zacisnął bardziej palce na plastikowym uchwycie, słysząc dawne
zdrobnienie. — Chciałem ci coś
wręczyć. Chcę spędzić trochę czasu ze znajomymi i muszę jakoś go podzielić. Nie
obrazisz się jak zostanę na trochę, co?
Kyungsoo skinął głową. Podczas, kiedy gotował,
Chanyeol szperał po swoich torbach. Gdy udało mu się coś odnaleźć krzyknął
szczęśliwy. Młodszy nie potrafił się uśmiechnąć. Samotność wyżarła mu wszelkie
uczucia, choć smutek i żal pozostał.
— Masz — oznajmił Park i wcisnął mu w dłonie białą kopertę. — Otwórz — polecił.
Kyungsoo westchnął, ale rozerwał łagodnie
kopertę. Jego oczom ukazała się mała w delikatnym kolorze różu kartka.
Przeczytał napis na pierwszej stronie.
Zaproszenie.
Kyungsoo ledwo zauważalnymi drżącymi dłońmi
otwarł kartkę.
Park Chanyeol i Kim Yuna, serdecznie
zapraszają...
Kyungsoo przełknął ślinę, walcząc z chęcią
rozdarcia kawałka papieru i wyrzuceniem Chanyeola za drzwi. To tak bardzo
bolało...
...pana Dyo Kyungoo na stawienie się w tym
ważnym dniu...
Kyungoo nie powstrzymał drżenia rąk.
...naszego ślubu.
Odłożył nie do końca przeczytane zaproszenie i
spojrzał na Chanyeola.
— Gratulację — powiedział z wymuszonym uśmiechem. — Cieszę się — znów skłamał.
Kłamstwa najbardziej bolały, a on o tym bardzo dobrze wiedział.
Park rozpromienił się. Kyungoo dzielnie
słuchał, pijąc herbatę paplaniny drugiego mężczyzny na temat swojej przyszłej
żony. Nie patrzył na starszego; nie był po prostu w stanie.
Dzień ślubu nadszedł szybko. Za szybko, jak dla
Kyungsoo. Sama uroczystość nie trwała wieki, było skromnie i krótko. Płakał,
ale nie ze szczęścia, tylko z bólu jaki zadawały mu każde słowa przysięgi i sam
obraz. Od razu po ślubie udał się na przystanek. Nie został na weselu.
Znów chciał schować się w odmętach swojej
szarości.
Obawiał się, że już nikt nie pomaluje jego
świata na kolorowo.
~~*~~
A/N: Jak to czytacie, dotrwaliście do końca..
I jak Wam się podobał ten oneshot? Wiem, wiem, że taki pairing ale no...musiałam!
Ostatnimi czasy, chodził mi pomysł na napisanie tego pairingu, ale jakoś nie
mogłam się zabrać. Znaczy, powiedziałam sobie, że najpierw skończę jeden, a
potem zacznę drugi, ale jakoś wyszło, że to napisałam. Dużo mi to czasu nie
zajęło, a wzięłam sobie kartkę, długopis i zaczęłam bazgrać. To chyba mój
najkrótszy oneshot jak dotychczas napisałam (uwaga, oneshoty, które mam na moim
ukochanym komputerze przekraczają tysiąc słów, albo nawet dwa!) A ten 900 słów
równiuteńko. Ale dobra, mam nadzieję, że się podobało. I wybaczcie za angsta,
ale nie pasowało mi szczęśliwe zakończenie. Nie powiem, miałam napisać fluffa,
ale nie.
Bywajcie do soboty! Pojawi się pierwszy
rozdział Hate is not a good way i napiszę jak mają się sprawy!
Za smutno! Lubię czytać angsty, choć zawsze tak ciężko robi mi się na sercu. Smutne zakończenie, ktoś jest nieszczęśliwy a najgorsze jest to, gdy ktoś umiera. W Twoim opowiadaniu Kyungsoo ma złamane serduszko. Nieodwzajemniona miłość jest najgorsza! Szkoda mi go! Channie nie zauważył jego uczucia a teraz jest już z kimś innym. Podoba mi się ten shot! BARDZO!!! I zaskoczyłaś mnie taką parką. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
KyungYeol?
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się ze ktoś napisze ten paring, aczkolwiek bardzo mi się podobało, lubię kiedy inni nawiązują do barw, sama uwielbiam określać nastroje bohaterów kolorami, ten one shot jest smutny, ale w umiarze i chyba czegoś takie szukałam, weny!
http://mynewfuckinkpopworld.blogspot.com/