~~*~~
Park Chanyeol nie to, że nienawidził swojej
roboty, on po prostu nie lubił spowiadać się policjantom. Lee Taemin – jeden z
najbardziej opryskliwych, wyszczekanych i uciążliwych policjantów, tudzież
detektywów – znał Chanyeola bardzo dobrze. Nie to, żeby się domyślał jaki ma
zawód jego pseudo-przyjaciel, on czasami lubił pobawić się w przesłuchania.
Właśnie ta cecha najbardziej wkurzała Park Chanyeola. Musiał trzymać język za
zębami i nie palnąć czegoś podejrzanego.
Bo przecież policjant i przestępca nie idą w
parze, prawda?
Chanyeol westchnął i przeczesał palcami włosy.
Nie miał teraz czasu wysłuchać gadania przyjaciela.
— Słuchaj, stary, nie mam czasu. Skontaktuję się
z tobą wieczorem, ok? Teraz wybacz.
Wyminął Teamina, który pokiwał głową ze
zrozumieniem. Może zapozna go z Kaiem? Albo nie, bo drugi chłopak ma za długi
jęzor. Lee nie był osobą, którą można byłoby zabić w każdej chwili. Miał nad
głową przełożonych i kolegów, a nawet przyjaciół po fachu. Chanyeol dobrze ich
znał i wiedział do czego są zdolni. A on był przestępcą w każdym możliwym
znaczeniu tego słowa; zabijał, wykonywał zadania na zlecenia, i węszył tu i
tam. A co najważniejsze należał do najgroźniejszej bandy gangsterów jaka ziemia
nosiła. Pomimo jego dość uroczego wyglądu, jego charakter był zupełnie
inny. Nie można powiedzieć, że był chamem. Park pomimo że był taki, a
nie inny, nigdy nie zabił kobiety, nie uderzył i nie zgwałcił. Dla niego to
było absurdalne. Jak miał zabić to to zrobił, a nie bawił się w jakieś gry. Pod
tym względem był przeciwieństwem Jongina, który, nie tyle co gwałcił, co
kobiety same właziły mu do łóżka. Jego kolega zawsze mawiał, ze może dać odrobinę
przyjemności przed śmiercią.
Chanyeol wsunął pomiędzy wargi papierosa, po
czym podpalił go zapalniczką. Zaciągnął się dymem, który wypełnił jego płuca.
Zerknął na zegarek.
19:03.
Zdąży jeszcze wykonać zlecenie.
~~*~~
Chanyeol stał nieruchomo, nie dowierzając w słowa
Szefa. W końcu otrząsnął się z szoku i rozejrzał po otoczeniu. Z wyraźną
niechęcią przesuwał wzrokiem po wszystkich twarzach.
— Co pan pierdoli? — zapytał Kai bez żadnych ogródek. Ten dzieciak
nie owijał w bawełnę, a ta cecha była najbardziej przydatna — Jak jeden zespół?
— Proponuję, żebyście wszyscy usiedli — powiedział mężczyzna — Dobra, róbcie co chcecie. Mam parę spraw do
powiedzenia. — Szef splótł dłonie
na biurku — Nie obchodzi mnie to,
że się nienawidzicie. Tak na dobrą sprawę nie powinniście, bo od samego
początku funkcjonujecie jako jeden zespół, ale w dwóch różnych miejscach. Teraz
mamy nieco poważniejszy problem. Podjąłem decyzję i teraz działacie razem.
Jako JEDEN zespól. W mieście działa kilka z nielegalnych gangów, większe świnie
od nas. My w sumie też jesteśmy przestępcami, ale nie zabijamy bez powodu. Nie
mówię, że jesteśmy święci, bo tak nie jest, ale co tamci wyprawią, to koszmar.
Nawet mój dziadek przewróciłby się w grobie.
— Mam rozumieć, że musimy ich się pozbyć? — mruknął Luhan, jeden z przeciwnej drużyny.
— Tak. Ale nie teraz. Może nie są
profesjonalistami jak my, ale są całkiem silni. Niekoniecznie wszystkich
powybijać do nogi, ale większość musimy oddać policji. Wiem, że jestem
sukinkotem, ale nie lubię zabijać. Zwłaszcza w takiej ilości.
— Co dokładnie robią? — padło kolejne pytanie, tym razem z ust
Baekhyuna.
— Porywają małe dzieci, albo na sprzedasz
narządów — Chanyeolowi zrobiło się
niedobrze. — Albo na zrobienie z
nich dziwek. Wychowują ładne dzieci, a później, hop i już dziwka. Ostrzegam, że
podczas tego wszystkiego spotkacie się z takim czymś. Ponadto, zabiją kobiety i
gwałcą. Żądają okupów od bogatych ludzi. Zabijają niewinnych obywateli i ludzi
innych nacji. Sprzedają narkotyki, rozpuszczają fałszywe plotki. Są skurwysynami,
rozumiecie? Gorszymi od nas.
— Ale po co ściągnąłeś nas z Chin? — zapytał Wu Yifan. Mężczyzna miał przysłonięte
oczy czekoladową grzywką, a brwi ściągnięte w dół – Dobrze wiesz, że możemy
działać osobno i tak na jedno wyjdzie.
— Nie wyjdzie na jedno — szef cierpliwie wyjaśniał. — Potrzebuję waszej dwunastki razem. Ja naprawdę
rozumiem, że nie pałacie do siebie sympatią, ale proszę, ogarnijcie się
na czas tego zadania. Jesteście kolegami, macie sobie zaufać i nie obchodzi
mnie to, że ktoś zrobił to, czy tamto. Ostatnia sprawa, załatwiłem wam wspólny
apartament. Mieszkacie razem, i macie się nie pozabijać. Dotrze do mnie tylko
jedno słowo na wasz temat, a powieszę was wszystkich za jaja. Będziecie się
nienawidzić jak wszystko zostanie zrobione i te cholerne gangi zostaną usunięte
z mojego miasta. Jednak zależy mi na bezpieczeństwie tych
bezwartościowych mrówek jakimi są ludzie. Dlatego też, czy wam się podoba czy
nie, jesteście zespołem. Jesteście profesjonalistami, nie idiotami. Umiecie
zgarnąć swoje uczucia na bok i zając się danym zadaniem. A wasza nienawiść ma
zejść na dalszy plan.
— W każdym razie — kontynuował Kris. — Daj nam
konkrety; co mamy robić.
— Najpierw wywęszcie wszystkie informację. Dam
sobie rękę uciąć, że w waszych kontaktach znajdzie parę ciekawych i być
może przydatnych informacji. Potem...cóż, będzie game over.
~~*~~
Z furią otworzył drzwi do nowego domu, nie
zważając na inne osoby. Rozumiał wszystko, polecenia, i jak nowe zadanie, ale
żeby od razu robić z nich kumpli?
Od powstania gangu, EXO-M i EXO-K nienawidzili
się. To była nienawiść bez żadnych podstaw. Możliwe, że to było spowodowane, że
obie drużyny miały swój własny sposób bycia? Każda z nich miała inny styl i
inne poglądy. Nic ich nie łączyło, prócz wspólnego szefa. EXO-M zawsze
przebywało w Chinach i tam robili porządek, a druga grupa sprawowała w Korei.
Nie było żadnej potrzeby sprowadzania tamtej grupy do Seulu, zawsze K dawało
sobie radę. Nie mieli bliższych kontaktów, bo po cholerę?
Ale nie zmieniało to faktu, że byli pieprzonymi
profesjonalistami. Każdy z nich był gangsterem z krwi i kości. Lubili to co
robili, nie czuli wyrzutów sumienia przy zabijaniu, może lekką nutę
satysfakcji. Jednak nie mordowali często; dopiero wtedy, gdy Szef zlecił komuś
zabójstwo. Ale ten mężczyzna musiał mieć konkretny powód, żeby pozwolić swoim
pieskom wydostać się na zewnątrz.
Kim Jongin specjalizował się w zabijaniu
kobiet. Jakkolwiek to brzmi, Kai zabijał te kobiety, bo miały ciekawą
przeszłość. Jongin wykorzystywał swoją urodę i seksowność, w bardzo pożyteczny
sposób. Owszem, zabijał, ale w delikatny sposób. Kiedy już załatwił interesy,
szybko i cicho pozbywał się ofiary. Nikt nie wiedział jak, ale także nikt nie
zdradzał swoich sekretów. Każdy z osobna był otoczony nutą tajemniczości.
Oh Sehun także niczego sobie dzieciak,
angażował się w zabijanie ludzi starszych. A dokładniej mężczyzn, którzy mieli
hobby wymyślania tajnych teorii spiskowych. Stare grzyby dogadywali się z
młodym mężczyzną, bo miał kasę i ambicję, ale także był naiwny. A więc dlaczego
potem w magiczny sposób znajdywano ich martwych? Sehun należał do groźnych osób
z którymi nie warto zadzierać. Był uosobieniem spokoju i przeważnie milczał. Za
to inteligentny, młody i przystojny. On też miał małe sekrety.
Dyo Kyungsoo wydawać się mogło, że mały,
niewinny dzieciak, nieumiejący odnaleźć się w życiu. W prawdzie silny i
niezależny, zabijający ludzi korporacji. Złodziei.
Byun Baekhyun stosunkowo miły lecz pyskaty,
lubował w zabijaniu z klasą. Stosował różne środki, a jego ofiarami byli
przeważnie mężczyźni po trzydziestce. Każdy mężczyzna skusił się na jego
wdzięki, ale zanim ktoś zdążył się dobrać do jego tyłka, to już nie żył. Ci
mężczyźni nie byli niewinnymi ludźmi, też mieli kilka morderstw na koncie.
Zabójca zabijał zabójcę.
Kim Junmyun uosobienie anioła, zawsze pomocny.
Zabijał z zimną krwią stare sknery, typy kobiet, które pomimo wieku nie umieją
trzymać łap z daleka. Stare zabójczynie o których świat zapomniał. Suho zawsze
dostawał się w ich łaski, bo przecież każdy chce mieć takiego mężczyznę.
Junmyun umiał wykorzystać swój charakter i na tym korzystał. Jak mało kto.
Park Chanyeol zabijał najgroźniejszych
przestępców. Nie jakiś wykwintnych ludzi, ale zawsze takich, którzy byli dobrzy
w swoim fachu. Jednak Chanyeol umiał wytropić nawet najlepszego. Był łowcą.
Huang Zitao zabijał nie wypałów, ludzi, którzy
starali się wspiąć na szczyt po trupach. Nie zawsze im się to udawało.
Kim Jongdae zabijał gwałcicieli. Nie to, że
szedł na jakąś uliczkę i tam zabijał. Zabijał ludzi, którzy gwałcili w bardziej
wyrafinowany sposób. Na przykład bogatych mężczyzn.
Zhang Yixing zabijał dilerów narkotyków. Ludzi,
którzy podawali śmiertelne dawki lub jakieś inne proszki prowadzące do śmieci.
Nie zabijał jednak tak zwanych normalnych dilerów. Nie miał po co.
Xia Luhan, delikatny dzieciak zabijał starych
pryków, zleceniodawców porywania małych dzieci. Dostawał się w ich łaski
poprzez swój wygląd oraz delikatne uosobienie. Czyste niewiniątko, nic nie
znaczące i niegroźne. Ale z zimną krwią i pikantnym uosobieniu.
Kim Minseok zabijał premierów. Złodziei, ludzi
żądnych pieniędzy i bezdusznych.
Wu Yifan specjalizował się w zabijaniu ludzi,
którzy za dużo wiedzieli.
Ta dwunastka była przestępcami. Z dobrymi
sercami.
~~*~~
Chanyeol wytarł włosy, po czym włożył klucze do
kieszeni spodni. Zlustrował salon, aż w końcu jego oczy zatrzymały się na
wysokim mężczyźnie. Wufan miał założone ramiona na torsie, a jego uważne
spojrzenie przeszywało wszystko co napotkały. Kiedy zorientował się, że
Chanyeol był w korytarzu, cicho prychnął. Park nie przejął się nim, wychodząc
na zewnątrz. Zdążył się przyzwyczaić do obecności drugiego mężczyzny i jego
humorów. Przez te dwa tygodnie nie odzywali się do siebie za wiele. Chanyeol
tylko powyjaśniał mu parę spraw i pokazał okolicę Seulu.
Cała grupa M została wymieszana z K. Szef kazał
to zrobić już jak zadomowili się w nowym domu. Byli niechętni do tego wszyscy,
ale polecenie musiało zostać wykonane. Szef miał rację. Oni byli
profesjonalistami i umieli zachować spokój. Nie musieli się kochać, oni musieli
jedynie wykonać zadanie. To było najlepsze dla obu drużyn.
Chanyeol ruszył do garażu, po czym otworzył
drzwi. Wsiadł do samochodu i czekał, aż Kris sam się wtoczy. Tylne drzwi
zamknęły się z cichym sykiem, a sam mężczyzna usiadł wygodnie na fotelu.
— Mamy gdzieś się udać — mruknął Park, patrząc na twarz Wufana przez
lusterko. — Dobrze wiesz co miał
na myśli szef, mówiąc o naszych kontaktach.
— Tak wiem. Kai zdobył jakieś informację, tak?
Chanyeol westchnął.
— Skarbie, przez burdele przewija się sporo
osób. Dziwki dużo wiedzą, a Kai potrafi zapłacić, żeby wszystko wyśpiewały.
— Hmm – Kris wykrzywił usta w uśmiechu. — Ale ty masz inne sposoby i inne wtyczki.
— Nie chcę nic ci mówić, ale każdy z nas ma
gdzieś indziej znajomości —
odparł, skręcając w uliczkę. —
Jest nas dwunastu, pamiętaj.
Ich relację były dziwne. Odkąd zaczęli razem
pracować, nie czuli nienawiści wobec siebie. Nie kłócili się, jedynie czasem
wymieniali się kilkoma nieartykułowanymi słowami. Tak samo było z Baekhyunem i
Tao; obaj współpracowali należycie i nie mieli wobec siebie jakiegoś dużego
dystansu. Owszem był, bo nie ufali sobie, ale bardziej skupiali się na pracy
niż opracowywaniu jakiegoś zamachu na siebie. Park dałby sobie rękę uciąć, że
jak skończą zapoznawać ich wszystkich z Seulem, to on i Byun wylądują w parze.
Sam Kris był spostrzegawczy i mądry. Poważny
tak samo jak Chanyeol, więc nie mogło się z nimi pożartować. Park cieszył się,
że na razie może pracować z Wufanem, bo jak dojdzie do niego Byun, to może
pożegnać ciszę i spokój.
— Wiesz, myślę, że trzeba będzie rozdzielić
Sehuna i Luhana — odezwał się znów
Yifan przerywając monotonną ciszę. — Coś nie idzie im dogadywanie się ze sobą.
Chanyeol uśmiechnął się i nacisnął pedał gazu.
— Trafili się zabójcy o odmiennych preferencjach
— odpowiedział Chanyeol — Sehun jest poważny i lubi zabijać cicho,
wiesz, bez żadnego hałasu. Zrobić to i mieć z głowy. Za to Luhan lubi się
pobawić. Z tego co słyszałem jego ofiary umierają powoli, w cierpieniu.
— Luhan jest diabłem — Kris wcisnął się w fotel — Dobrze wiesz kogo zabija.
Chanyeol skinął głową, po czym zatrzymał
samochód. Wysiedli z auta, Park zablokował go i stanęli przed bogatym
apartamentem.
— Któż to jest, że musimy go osobiście odwiedzić?
— zapytał zjadliwie Wu. Park
skrzywił się na samo wspomnienie ohydnego człowieka z którym muszą się spotkać.
— Bo coś myślę, że nie będzie
rozmowy przy kawce.
— Masz rację — potwierdził Chanyeol, wciskając dłonie do kieszeni wąskich spodni. — To będzie poważna rozmowa przy drogim
alkoholu.
Kris wzruszył ramionami. Park skorzystał z
okazji i zapalił papierosa. Oparł się tyłkiem o maskę samochodu rozkoszując się
gryzącym dymem.
— Palisz fajki? A nie cygara? — mruknął Kris wyjmując mu spomiędzy palców papierosa.
Włożył sobie do ust i sam się zaciągnął. — Myślałem, że wolisz droższe marki.
— Daruj sobie — warknął. — Moja sprawa co
palę. Chodźmy.
Park ruszył ku wejściu, a Kris ruszył w jego
ślad. Chanyeol zadzwonił parę razy dzwonkiem, po czym wcisnął słonie do
kieszeni czarnego płaszcza. Już po kilku minutach drzwi stały otworem, a w
przejściu pokazała się młoda dziewczyna. Uśmiechnęła się uroczo.
— My do pana Kima — Chanyeol wyjaśnił, w duchu wywracając oczami.
Nienawidził grać świętego.
— Tata jest zajęty...
— Umówiliśmy się z nim — sprostował. — Na dziś, na tę godzinę.
Dziewczyna westchnęła cicho, po czym wpuściła
ich do środka. Kazała im się rozebrać, a gdy to uczynili zabrała ich ubrania
wierzchnie. Po tej czynności zaprowadziła ich do gabinetu jej ojca.
— Tato, jacyś panowie do ciebie — poinformowała go. — Mówili, że są umówieni...
— Ach, tak, tak. Niech wchodzą.
Park po raz kolejny westchnął w duchu, mijając
dziewczynę. Posłał jej krótkie spojrzenie, po czym znikł za drzwiami gabinetu.
Pan Kim siedział na fotelu przy burku. Jego dopasowany garnitur świadczył, że
wydał na niego sporo pieniędzy. Ułożone, czarne włosy odejmowały mu lat, a
świdrujące oczy patrzyły na nich z pogardą pomieszaną ze strachem. Chanyeol
wiedział, że mężczyzna przed nimi jest przerażony. Dobrze wiedział kim są i był
także świadom, że są nieobliczalni.
— Dawno się nie widzieliśmy — zaczął Park. Powinien użyć zwrotu
grzecznościowego i formalnego języka, ale nie dbał o to. On był bardziej
przerażający niż pan Kim. — Mam
pewną sprawę do ciebie.
— O co chodzi? — zapytał i wstał. — Chanyeol
wiesz dobrze, że nie mogę ci cały czas pomagać. Jestem sędzią, do cholery,
powinienem dbać o dobro ludzi, a co robię? Pomagam tobie, który jest przestępcą
w najbardziej możliwym tego słowa znaczeniu.
— Nie gadaj głupot — uciął Park, machając ręką. — Sprawa prezentuję się o wiele gorzej niż
ostatnim razem.
— Jak o wiele gorzej? — jęknął sędzia. — Zawsze przychodzisz do mnie z gorszymi rzeczami. Co teraz? Odkryłeś
laboratorium kosmitów?
— Nie — Park uciął. Nienawidził go odwiedzać, bo zawsze robił mu wyrzuty. Co on
poradzi, że był z wielu osób z których korzystał? — W mieście powstały gangi. Szef chce się ich
pozbyć, ale nie wiemy o nich dużo.
— Z pewnych źródeł dowiedzieliśmy się, że
reprezentanci tych gangów połączyli siły. Stworzyli organizację, aby robić co
się żyw nie podoba. Nie zdziwię się, jak będziesz miał jakoś rozprawę w sądzie.
To będzie istny harmider jak się ich nie pozbędziemy — wyjaśnił Wufan.
— Co mogę zrobić?
— Znajdź dla mnie wszystkie informację na temat
jakiś typków spod ciemnej gwiazdy. Ostatnie notowania, ostatnie zatrzymania i
tym podobne. Tylko o to cię proszę.
Sędzia skinął głową.
— Zostańcie na kolację! — zawołał, gdy usłyszał pukanie do drzwi.
~~*~~
Sehun wypuścił z ust powietrze i zerknął w
ciemne niebo. Westchnął zirytowany, gdy po raz kolejny poczuł wibrację. Wyjął
urządzenie z kieszeni i odebrał nawet nie patrząc.
— Znalazłem — powiedział głos po drugiej stronie. — Nie wiem czy już wiesz, ale te małe gangi zebrały się w jeden. Ich
szefowie chyba mają z kimś na pieńku, że robią takie zamieszanie. Do policji
już dotarła informacja o tym, ale nie mogą nic z tym zrobić, bo raz,
organizacja jeszcze nic nie zrobiła, a dwa, nie mają dowodów. Czyli na razie
macie psów z głowy. Więcej informacji nie ma, chyba, że gdzieś indziej będziesz
szukał. Tu na górze za wiele nie zdziałasz.
— Jeżeli ktoś z tych sukinsynów nie okaże się jednym z nich — potwierdził Oh. — No cóż, dzięki.
Sehun rozłączył się, a telefon z powrotem
rzucił w głąb kieszeni. Powolnym krokiem ruszył w stronę domu.
~~*~~
A/N: Po pierwsze, wkręcam w to opowiadania
Shinee. (tak mi tu pasowali, że nie mogłam się oprzeć...) Pierwszy rozdział to
takie wprowadzenie. W sumie prolog też taki był, bo akcja się będzie rozkręcać.
Gadałam już z kimś na temat tego ff i mam całą fabułę. Wybaczcie, że wyszedł
taki krótki...niecałe pięć stron, no nic. Dłuższy by nie był, bo nie mam
pojęcia co mogłabym tu wcisnąć. Dlatego też krótki, ale akcja będzie rozwijać
się wraz z rozdziałami, więc...Napiszcie co sądzicie, co myślicie na ten temat.
Jak mówiłam, moja ciemna strona się odezwała xDD Ale mam nadzieję, że temat nie
jest dla Was za bardzo...obraźliwy? Nie wiem, nie każdemu może się spodobać
motyw. Czekam na Wasze opinie. Aż się boję, ugh!
I ostatnia sprawa, już po pierwszym tygodniu
mam urwanie głowy, egzaminy mnie wykończą, nauczyciele zawracają nam dupy co
skutkuje brak czasu na cokolwiek. Może w weekendy coś mogę naskrobać, ale w
tygodniu nie ma bata (nie mam czasu napisać czegokolwiek). Będę dodawać to co
udało mi się napisać w wakacje, albo na końcówce tamtego roku szkolnego. Ale
może uda mi się przysiąść i napisać po trochu. Dzięki, że ze mną jesteście,
Wasze komentarze są dla mnie motywacją dlatego też staram się. Wielkie dzięki i
mam nadzieję, że mi wybaczycie. Jednak trzeba się uczyć, żeby iść dalej
>.< Rozdziały lub oneshoty będę dodawać w soboty lub niedziele, to
zależy. Może się to zmieniać. I tylko raz w tygodniu.
Jeżeli ktoś z Was chce się ze mną skontaktować
i pogadać, niekoniecznie na temat ff, lub po prostu mnie poznać, albo coś
innego to niech pisze na moje gg 48386423, albo na emeil: mis.yogi.99@vp.pl. Ja
nie gryzę i będę aktywna ^^
Kurcze! Jestem w szoku! Fabuła opowiadania powala na kolana. Wszystko tak precyzyjnie opracowane. 12 zabójców, przestępców o dobrych intencjach. I mój kochany Kai! Jego profesja mnie powaliła! Ale otoczenie dziwek do niego pasuje! Przystojny łamacz kobiecych serc! To już moja ulubiona postać! Mam nadzieję, że współpraca EXO-K i EXO-M okaże się owocna. Na początku może nie będą sobie ufać, ale gdy poznają się bardziej to może już nie będę tak niechętnie na siebie patrzeć. Chanyeol trafił na Krisa. Tak, już czuję ten pairing! Widać, że jakoś się dogadują. Ale, co będzie potem? Czekam z niecierpliwością na kolejny! Na serio podoba mi się Twój pomysł! Jestem w szoku!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
Szczerze ? To uwielbiam opowiadania z taką fabułą .Zabójstwa, Dilerzy wszystko . Już nie mogę doczekać się dalszego rozwoju sytuacji i ich współpracy . Mam nadzieję , ze się dogadają i wszystko będzie GOOD ^^ . Ale , naprawdę pomysł na tą fabułę jest świetny . Ja bym chyba nigdy czegoś takiego nie wymyśliła XDD . Na koniec życzę Ci dużo wenyy i Powodzenia w dalszym pisaniu ;D
OdpowiedzUsuńJuz nie mogę sie doczekac <<33 Trochę mnie przeraża ale jakoś ujdzie haha Czekam<33
OdpowiedzUsuńfajne :3
OdpowiedzUsuń