Dolls,
Hunhan; pobocznie Baekyeol, au, lekki fluff, angst,
nadprzyrodzone, sequel
Opis: Cieszę się, że mogłem cię spotkać
po tylu latach. Choć nie byłeś sobą, tym jakiego cię zapamiętałem. Ponieważ cię kocham, Sehun.
A/N: I jest oto sequel do Lalkarza!
Przyznam szczerze, że tej końcówki jakoś nie mogłam napisać. Tu nawet nie
chodzi o brak pomysłu, bo go miałam już dawno, ale brak chęci. Chyba dopadła
mnie chwilowo depresja twórcza xDD Zresztą, jak piszę coś długiego, np.
dziesięć czy nawet dziewięć stron to mam zastój. A najgorzej jest, gdy mam
skończyć. Wtedy to już w ogóle nie mogę wykrzesać z siebie jakiejś chęci. Ale
skończyłam to i mogę powiedzieć, że jestem zadowolona. Mam nadzieję, że spodoba
Wam się ten seqeul.
Luhan zaciągnął rękawy szaty, po czym wypuścił
cicho powietrze z ust. Nawet niepotrzebnie oddychał, takie zwykłe czynności
podczas życia nie było mu potrzebne. Jednak robił to z przyzwyczajenia. Minęło
tyle lat, a on nadal nie mógł się pogodzić z utratą ukochanej osoby. Wiedział,
że jako duch nie mógł zostać długo na Ziemi. Poza tym, był tam lalką. Nie mógł utrzymać się już
dłuższej w tym pojemniku, choć tego pragnął. Powinien już na samym początku
opuścić te ciało i zapomnieć o Sehunie. Nie było szansy, aby znów go zobaczyć.
Minęło 194 lat. Luhan wątpił, że zobaczy Sehuna
w jednym kawałku. Albo już nic z niego nie zostało.
— Znów o nim myślisz? — zapytał Baekhyun, trzymając w dłoniach skrawek
swojej szaty. — Wiesz, że się
martwimy. Dlatego nigdy, ale to przenigdy nie schodzimy na dół.
— Wiem — mruknął Luhan. — Jak się
czuje Yifan? Znów przesadził z magią.
Baekhyun westchnął cicho.
— Wiesz, że się stara. Jest dla nas jak ojciec.
Nie może przepatrzeć jak cierpisz i szuka sposobu, aby coś z tym zrobić. Nawet
nie chce słyszeć, że to nic nie da, bo już tyle lat minęło. Nadal wierzysz, że
go spotkasz?
— Coś ty! W grobie się pewnie przewraca — prychnął Luhan i położył dłoń na szybie. — Baekhyun, 194 lat! Niedługo będzie drugi wiek!
Coś wątpię, że zachował swoją urodę. Owszem, mógłbym go zobaczyć, ale chyba
napis oraz zdjęcie na grobku!
Baekhyun podszedł do niego i wyjrzał. Za oknem
rozchodził się obraz zachodzącego słońca oraz chmur, które leniwie przesuwały
się do przodu.
— Powiesz mi, jak to jest na Ziemi?
— Dość fajnie — odparł Luhan, uśmiechając się kwaśno. — Nie ma takiego widoku jak tu, bo ludzie słońce oglądają z daleka. I
czasami pogoda jest parszywa.
— Rozumiem — mruknął Baekhyun. Luhan poczochrał jego czarne włosy i objął ramieniem. — Nie żeby coś, ale byłem ciekawy.
— Jasne! — zaświergotał starszy.
**
Sehun wbiegł na uczelnie, prawie wywracając
jakąś uczennice. Przeprosił cicho, wracając do biegu. Już z daleka dostrzegł
wysoką postać swojego przyjaciela. Dopadł go, aż ten podskoczył ze strachu.
— Boże! — warknął. — Nie możesz
normalnie witać ludzi?
— Wybacz — młodszy chłopak zaczął dyszeć. — Nie wiedziałem, że tak zareagujesz.
— Nie każdy ma serce z kamienie, Sehun — powiedział Chanyeol. — Co robisz po szkole?
— Muszę pomóc w czyś dziadkowi. Odkupił jakiś
sklep z lalkami i tak dalej — Oh
skrzywił się. — Jak ja nie cierpię
lalek.
— Podobnież twój coś-tam był lalkarzem. Dlaczego
tak nie cierpisz widoku małych, ślicznych laleczek?
Sehun spojrzał krzywo na Chanyeola, po czym
prychnął pod nosem.
— Najwidoczniej gdzieś ta miłość do lalek
uciekła — powiedział. — I tak mam przerąbane, bo dali mi imię po nim.
— Pokazywałeś mi zdjęcie — mruknął Park. — Jesteście podobni. Jak dwie krople wody. Dziwi mnie to, ale jestem ciekawy
co ten twój pra pra pra dziadek mógł robić.
— Nie wiem i nie chcę wiedzieć.
— Dobrze już dobrze, nie denerwuj się tak,
Hunnie!
**
Sehun wszedł do środka, a mały dzwoneczek cicho
zabrzęczał. Prychnął pod nosem, kładąc torbę na ladzie.
Pomimo niechęci rozejrzał się po sklepie. Na
półkach stały małe, porcelanowe lalki, ale też przeróżnej naści misie i inne
zabawki. W najciemniejszym kącie stała samotna lalka, nieco niższa od niego.
Kiedy napotkał jej oczy, uderzyło w niego dziwne uczucie. Tak jakby widział już
te oczy, które swoją drogą były naprawdę piękne. Lalka wyglądała na bardzo
starą, ale nadal miała w sobie to coś. Sehun domyślił się, że nikt o nią nie
dbał. Mógł to wywnioskować po tym jak zobaczył pokłady kurzu oraz ciemne smugi
na jej policzkach. Jej ubranie też nie było takie nowe.
— Trzeba zająć się tą lalką — oznajmił jego dziadek, dotykając lekko
policzek lalki. — Poczekaj chwilę — jego dziadek chwilę pogrzebał w przedniej
kieszeni marynarki. Wyciągnął pożółkłą karteczkę i strasznie wymiętoloną. — Och, to jest imię. Trochę dziwne. O! Nawet
data!
Sehun zmarszczył brwi.
— Przeczytaj, dziadku.
— Luhan, 6 maj, 1820 rok. Zapewne to jest rok w
którym powstała. Jest naprawdę stara, ale nadal nie traci swojego piękna. Jest
jeszcze jedna, podobna wzrostem do tej, ale ma zupełnie inne kształty. Trzeba
je odświeżyć.
— Mogę je zabrać do domu i tam je poskładać do
kupy. Poproszę Chanyeola, żeby mi pomógł. On też lubi się pobawić, więc myślę,
że niedługo te lalki będą jak nowe.
— Od kiedy jesteś taki chętny do pomocy przy
lalkach? — stary mężczyzna uśmiechnął
się. — Może spodoba ci się to
zajęcie. Wcale nie jest takie złe.
Sehun skinął głową.
**
Luhan siedział na stołku przy stole, patrząc
się na Yifana i Baekhyuna. To dzięki nim jeszcze nie zwariował przez tyle lat.
Właśnie ta trójka nie zeszła jeszcze na dół i tam nie została. Inni znaleźli
sposób, aby zostać na Ziemi ile się da. Luhan czasami tęsknił za nieporadnym
Yixingiem, ale wiedział też, że jest teraz szczęśliwy.
Tylko jak na złość ta trójka nie mogła zejść i
być wraz ze swoimi przyjaciółmi. Luhan jeszcze przez jakiś czas był na Ziemi
oraz Yifan, ale Baekhyun nawet nie był tam przez sekundę. Może to była kara dla
nich? Ten dom był dla nich niczym więzienie. Nie mogli z niego wyjść, może
jedynie na chwilę pochodzić po chmurach, ale nie mogli zejść niżej, tam na
ziemię. Luhan już raz stracił ukochaną osobę przez to, że nie mógł zostać.
Żałował, że odszedł w taki sposób, bo naprawdę pokochał Sehuna. Do dziś
pamiętał jego miękkie wargi oraz silne ramiona. Pamiętał każdą chwilę jaką
spędził wraz z lalkarzem. Pomimo faktu, że mówił zawsze iż Sehun już dawno nie
żyje chciałby go spotkać i pocałować. Po upływie tylu lat, owszem cierpiał, ale
nie tak bardzo jak na samym początku. Pogodził się z własnym losem teraz
bardziej martwił się o Baekhyuna. Był najmłodszy, nie doświadczył jeszcze
miłości, nie zszedł na dół, ale coś innego zżerało go od środka. Może nie była
to ciekawość, ale on był tu zamknięty przez całe swoje życie.
— Naprawdę mam już tego serdecznie dość — powiedział Yifan, przemierzając swoje blond
kosmyki.
Luhan pokiwał głową, zaciskając palce na
długich rękawach swojej szaty. Czasami ta pusta wszystkich przytłaczała, ale
nie mogli nic zrobić. Byli duchami, nic nie znaczącymi. Nigdy nie mieli ciał,
od zawsze tutaj byli. Chyba, że nie pamiętają okresu sprzed tego zamknięcia.
Luhan dobrze wiedział, że Kris szuka sposobu na wydostanie się, ale nie był
pewny czy cokolwiek to da. Kris jedynie się męczył używając magii.
Baekhyun nagle drgnął niespokojnie, a na jego
idealnym czole pojawiły się lekkie zmarszczki. Dotknął swoich ust, po czym jego
ręka opadła bezwładnie na stół.
— Dlaczego czuję jakby ktoś mnie dotykał?
Luhan wbił w niego wzrok, analizując zadane
pytanie.
— Wszystko jest możliwe — odparł Wufan. Uśmiechnął się i wstał od stołu.
— Chyba czas...
Nagle Luhanowi zrobiło się słabo, przed oczami
pojawiły się ciemne plamy. Wyłapał urywany oddech Baekhyuna, choć młodszy nigdy
nie oddychał. Z trudem otworzył oczy tylko po to, żeby zobaczyć Krisa zwijającego
się w kłębek. Sam czuł jakby jego żołądek wiązał się w supeł, a wszystkie
czynności życiowe proszą o ich użycie. Luhan wziął wielki haust powietrza,
łapiąc się za klatkę piersiową.
Nie był nawet w stanie wypowiedzieć jednego
słowa.
**
Sehun przetarł delikatnie policzek Luhana, po czym spojrzał na
Chanyeola. Wysoki chłopak właśnie zdejmował stare i poszarpane ubranie drugiej
lalki. Gdy pozbył się ubrań zajął się obmywaniem z kurzu. Druga lalka miała na
imię Baekhyun. Była przepiękna
tak samo jak Luhan, oczy wykrojone na kształt kocisz oraz ładnie zarysowane
usta. Ten co tworzył lalkę, musiał mieć rękę do tego. Pomimo upływu tylu lat
porcelana nadal prezentowała się nienagannie. Jedynie kurz i inne brudy skalały
ich idealność.
Sehun miał wrażenie, że gdzieś widział już
Luhana. Nie, nie było to uczucie, kiedy biegł na zajęcia. To nadal nie było to.
Przejechał gąbką po jego ustach, po czym po całej twarzy. Jasna porcelana
odbiła promienie słońca, które z kolei ginęły w jasnych włosach lalki. Ciemne
oczy patrzyły się nieruchomo w błękitne niebo jakby chłonęły każdy fragment.
Chanyeol i Sehun zajęli się osobno lalkami. W
końcu, kiedy kukiełki były ubrane w czyste i trochę inne rzeczy zostały
postawione na nogi.
Przyjaciele usiedli na trawie patrząc się na
swoje dzieła. Jasna skóra, idealne proporcję, wszystko było idealne.
Chanyeol westchnął, po czym zapatrzył się na
delikatne chmury na niebie. Sehun przypatrywał się przyjacielowi. Znali się już
bardzo długo, wiedzieli o sobie więcej niż ktokolwiek inny. Zdarzały im się
kłótnie, ale w każdej więzi są jakieś uszczerbki, prawda? Poza tym nie były to
jakieś wygórowane kłótnie, owszem mogli chodzić obrażeni przez kilka dni, ale
zawsze się godzili. To była piękna przyjaźń, choć nikt nie powiedział tego na
głos. Było im dobrze nawet jeśli nikt nie zachwalał ich zachowań.
Sehun oderwał wzrok od przyjaciela i przeniósł
je na lalki. Zmarszczył brwi, kiedy spostrzegł jaskrawy błysk, a potem jakby
lekki dym. Zanim zdążył otworzyć usta, coś huknęło, a on poczuł się niedobrze.
Jedynie co widział to mroczki przed oczami, ale za chwilę jego wzrok się
wyostrzał. Do jego uszu dobiegły jęki, bynajmniej nie jego przyjaciela. Wstał
na równe nogi, próbując coś zobaczyć pośród kurzu, który unosił się w małym
ogrodzie.
— Um, co..? — usłyszał delikatny głos nie należący do nikogo, kogo znał. — Lu, co się dzieję?
Jaki
kurwa Lu?
W odpowiedzi usłyszał cichy jęk.
— Nie mam pojęcia — odparł drugi głos. — Jasna cholera! — rzucił głos. — Co to ma być,
do diabła?! Baek, widziałeś gdzieś Krisa?
— Nie, ale nie powinien wylądować daleko.
Sehun zmarszczył czoło, szukając przyjaciela.
— Yeol, gdzie jesteś? — zapytał cicho.
— Tu, Sehun — zza jego pleców dobiegł go ściszony głos Chanyeola. — Choć tu, nie widzę jeszcze dobrze. Jak ten
kurz opadnie to zobaczymy naszych gości.
Minęło pięć długich minut zanim wszystko
opadało, a dwójka przyjaciół mogła coś zobaczyć. Na zielonej trawie
siedziały...dwie lalki. I rozmawiały. To trochę było dziwne, ale te dwie lalki,
które czyścili niespełna dziesięć minut temu. Oh otworzył usta, kiedy jedna z
nich przeniosła na nich wzrok. Skóra nabrała trochę ciemniejszego koloru, ale
nadal były blade. W promieniach słońca blond włosy Luhana wydawały się
jaśniejsze, a zaś drugiej lalki odbijały blask. Były przeraźliwe piękne, aż
tak, że Sehun nie mógł oderwać wzroku.
— Myślę, że musimy porozmawiać, prawda? — zapytał twardo Luhan, wstając z trawy.
**
Baekhyun skubał swoje dłonie, oddychając
głęboko. Zapomniał, że jako duch nie musiał robić takiego czegoś, jak
oddychanie. Teraz kiedy stał się człowiekiem bez tlenu długo by nie pożył. Czuł
się dziwnie skrępowany. Tak jakby ktoś zamknął go w pojemniku i nie dał wyjść.
Luhan nie miał jednak takiego problemu, bo lustrował dwójkę młodych chłopaków
swoim spojrzeniem.
— Jasna cholera — zaklął znów. — Sytuacje lubią
się powtarzać — wplątał sobie dłoń
we włosy, po czym westchnął głęboko. — Zanim zaczniecie coś mówić to uświadomię was, że nie jesteśmy teraz
lalkami. Oddychamy, mamy wszystko co człowiek posiadać powinien. Wszystko jest
tak pogmatwa, że już gorzej być nie może.
— Co masz na myśli? — zapytał jeden z chłopaków. — Poza tym skąd się urwaliście? Wyglądacie jak
te lalki...
— I tych lalek długo nie odzyskacie — uciął Luhan. — I uwierz mi, że nie uśmiecha mi się tutaj siedzieć.
— Ej, Lu...
— Już wolałem siedzieć na górze niż użerać się z
kimś na ziemi. Nie wiem dlaczego zawsze trafiamy do ciał lalek, Sehun.
— Sehun...?
— Skąd znasz moje imię?
— LU! — huknął Baekhyun. — To jest Sehun?
— Nie jestem zwierzakiem!
Luhan spojrzał na Baekhyuna, po czym wzruszył
ramionami.
— Myślę, że znałem jego poprzednika. Coś nie
wydaję mi się, że to jest ten Sehun, którego znałem. Poza tym zwrócić uwagę na
rok. Jest 2014 rok, a nie 1820.
— O czym wy pieprzycie? — zapytał zirytowany Sehun, wstając z kanapy. — Nie wiem jakim cudem, ale dwie kukiełki nagle
zaczęły gadać o jakiś niedorzecznych rzeczach!
— Posłuchaj mnie — Luhan zmierzył zimnym spojrzeniem swojego rozmówcę. — Tak, może wydawać ci się, że to niedorzeczne,
ale żyję już dostatecznie długo, że takie obelgi nie robią mi żadnej różnicy.
Tak, masz rację, to dla ludzi jest niemożliwe, ale ja z Baekhyunem żyjemy. Owszem widziałeś lalki, ale
hej, mam strukturę jak u człowieka, oddycham i posiadam wszystkie funkcję
życiowe. Nie jestem pustą
lalką. Zrozum to.
Sehun zamilkł. Po raz pierwszy w życiu nie
wiedział jak odpowiedzieć na coś takiego. Zagryzł wargi, patrząc na swojego
przyjaciela. Chanyeol wpatrywał się w dwie postacie siedzące naprzeciwko. Lu
wstał i krążył po salonie, mrucząc jakieś niezrozumiałe słowa.
— W ogóle, macie się gdzie zatrzymać? — wypalił nagle Park
Luhan zagryzł wargi, aż poczuł metaliczny
posmak krwi. To było dobre pytanie, ale odpowiedź nie była taka przyjemna.
Rzucił szybkie spojrzenie Baekhyunowi, ale młodszy chłopak nie miał na tyle
wiedzy, by wiedzieć o czym rozmawiają, ale chyba sam się domyślał, że nie jest
zbyt kolorowo.
— Otóż, nie ma domu — powiedział Baekhyun. — Nie mamy gdzie się zatrzymać, bo jakoś nie
pomyśleliśmy, że zostaniemy ściągnięci.
Zapadła długa cisza, przerywana tykaniem
zegara. W końcu Sehun zirytowany zaczął chodzić po salonie. Nikt się nie
odezwał, a w Luhanie aż się gotowało. Sądził, że nie będzie to bolało. Mylił
się. Bolało jak cholera. Sehun nie był tym Sehunem, którego kochał i zostawił.
Ten był oziębły i nie widział w nim człowieka. Nie wierzył w duchy i siły
nadprzyrodzone.
Luhan zdawał sobie sprawę, że takie rzeczy mogą
tylko dziać się w bajkach, ale nic nie mógł poradzić, że to była rzeczywistość,
która dawała mu po twarzy. Wciąż to bolało.
— I co? — zapytał w końcu Oh. — Co
macie zamiar zrobić?
— Pójdziemy poszukać przyjaciela — odparł Luhan, przypominając sobie zwijającą
się w kłębek postać Krisa. — Tylko
gdzie on mógł wylądować...
Baekhyun jakby rażony piorunem, wstał
gwałtownie z kanapy. Jego czarne oczy wierciły dziurę w ścianie, a długie palce
zaciskały się na ciemnej koszulce jaką miał na sobie.
— Pamiętasz Suho?
Lu zatrzymał oddech.
— Myślisz...?
Młodszy pokiwał energicznie głową, po czym zacisnął
usta.
— Idziemy tam.
— Hej, hej! — zawołał Sehun, zatrzymując się nagle. — Macie zamiar paradować po mieście z ciałami moich lalek?
— Mówiłem ci, że tak szybko ich nie odzyskasz — wbił w niego twarde spojrzenie. — Musimy odnaleźć przyjaciela, czy ci się podoba
czy nie. Wybacz.
Sehun zmierzył dwójkę zimnym spojrzeniem.
— Idziemy z wami. Musimy ponieść za was
odpowiedzialność. Poza tym będziecie mieć wymówkę. Nikt nie widział was, a wy
tak nagle skądś wyskakujecie. Pomożemy wam, ale mam nadzieję, że wszystko się
wyjaśni.
Te słowa zabolały. Naprawdę mocno. Luhan skinął
głową i przywołał gestem Baekhyuna do siebie. Pogłaskał go po głowie, po czym
przytulił mocno.
— Obiecuję, że wszystko będzie dobrze.
Baekhyun westchnął, a jego gorący oddech otarł
się o szyję Luhana. To był dowód, że żył. Oddychał, poruszał się i czuł różne
bodźce. Bał się o Baekhyuna. Był tu po raz pierwszy, wszystko było dla niego
nowe. Był jak dziecko, które poznaje dopiero świat i stawia pierwsze kroki.
Młodszy był delikatny, jak porcelana, która zmieniła się w skórę.
Luhan wiedział, że wszystko nie będzie takie
proste.
**
Luhan założył ręce na piersi, lustrując dom
naprzeciwko. Mały domek, dwupiętrowy bardzo zadbany. Zielona trawa, równo
skoszona uwalniała łagodną woń. Lu zmarszczył nos, po czym odwrócił głowę.
Sehun tak samo przyglądał się domowi i tak samo marszczył nos.
Sehun wyglądał jak dawny Sehun tylko z tą
różnicą, że miał brązowe włosy, nie czarne i bardziej ostre rysy. Ale nadal
miał te same oczy, nos, usta oraz ciało. Po prostu wyglądał jak 194 lat temu,
ale teraz nie był tak ciepły i jak zdążył Luhan zauważyć, miał oziębły stosunek
do lalek. Nie kochał ich jak jego stary Sehun, brzydził się nimi i gardził.
Luhan, owszem, nie żył tak jak normalny człowiek, ale nadal to bolało. Znajdą
Krisa, powiedzą co mają powiedzieć i znów znikną. Lulu nie wiedział ile czasu
istniał jako duch. Teraz jakby nie patrzeć wyglądał identycznie jak lalka z
porcelany, tak samo jak Baekhyun. Miały te same rysy i te same ciała. Tyle, że
jak weszli w te pojemniki wszystko zaczęło funkcjonować; płuca domagały się
powietrza, czuli zimno, głód, pragnienie, dosłownie wszystko. Nawet lekkie
muśnięcie motyla na dłoni.
Baekhyun westchnął głęboko, po czym zadzwonił
dzwonkiem. Po parunastu minutach furtka otwarła się, a w niej stanął nie za
wysoki chłopak. Przekrzywił głowę, a jego blond kosmyki opadły niesfornie na
czoło.
— W czym mogę służyć? — zapytał.
— Yyy — zaczął Chanyeol. — Czy możemy
iść do ogrodu? Piłka nam wpadła, a musimy ją odzyskać! — Park zaczął nerwowo chichotać i drapać się w
tył głowy.
Chłopak pokiwał w geście zrozumienia i zaprosił
ich do środka. Ogród, w jakim stali był ogromny, a kwiaty, które delikatnie
kołysały się na wietrze dawały złudną iluzję większej powierzchni. Lalka aż
westchnęła ciężko, widząc ile pracy ich czeka z znalezieniem nieprzytomnego
przyjaciela.
— Rozejrzymy się i spadamy — Suho pokiwał głową, a Sehun przybrał
cierpiętniczy wyraz twarzy. —
Dobra, szukajmy.
Luhan zerknął na Bakhyuna, który ruszył na
drugi koniec ogrodu. Baekhyun nie czuł się swobodnie, ale wiedział, że muszą
znaleźć Wufana. Zmarszczył brwi i wszedł między wysokie kwiatki. Nie wiedział,
że ktoś za nim idzie i mu się przypatruje. Nie zorientowałby się, gdyby nie ten
ktoś nie położył mu ręki na ramieniu. Podskoczył przestraszony, a jego serce
zabiło dwa razy mocniej. Spojrzał na twarz Chanyeola, który był sprawcą jego
mini-zawału. Park przyłożył sobie palec do ust. Baekhyun wytężył słuch i po
chwili dobiegły go ciche jęki. Wyrwał ramię spod uścisku większego i ruszył
przed siebie. Pomiędzy kolorowymi kwiatkami dostrzegł twarz przyjaciela, który
krzywił się pod promieniami słońca.
Baekhyun poczuł niewyobrażalną ulgę, po czym
kucnął koło niego. Pomógł mu usiąść.
— Boli mnie głowa — przyznał Kris, masując sobie skronie. — Musiałem w nią przywalić, gdy spadałem. Gdzie
Luhan?
— Prawdopodobnie jeszcze cię szuka — odparł Baekhyun. — Dlaczego my się tu znaleźliśmy? — zapytał wściekle, pomagając Krisowi wstać. — Jasna cholera, mogłeś być jeszcze wyższy — prychnął i pchnął go w stronę małej dróżki.
— Nie narzekaj — mruknął Yifan. — Nadal mi
słabo.
Chanyeol wyrósł nie wiadomo skąd i przerzucił
sobie jego ramię przez szyję. Kris podziękował cicho, mrużąc oczy.
— Nie wiem skąd się urwaliście, ale Junmyun nas
zabije jak zobaczy zniszczone kwiatki — mruknął Park, niskim głosem. Przez ciało Baekhyuna przeleciał dziwny
dreszcz, ale postanowił go zignorować. W końcu dla niego wszystko było nowe,
prawda?
Kiedy zlokalizowali jasną czuprynę Luhana i
czekoladowe kosmyki Sehuna udali się wyjścia. Suho stał na gangu, a kiedy
zobaczył Krisa otwarł szerzej oczy.
— Kolega chciał przeskoczył przez płot i mu się
to udało, ale niestety zawadził i upadł. Piłki jednak nie znaleźliśmy — powiedział smętnie Chanyeol i dyskretnie
popchnął wszystkich w stronę furtki.
— Piłka — prychnął Wufan. — Jasne.
— Możecie teraz wracać? — zapytał Sehun.
Nie był delikatny.
Kris zatrzymał się, przenosząc swój przenikliwy
wzrok na chłopaka.
— Nie — odparł Wu, po czym westchnął. — Wybacz, chłopcze, ale to nie jest takie proste. Luhan i Baekhyun nie są
pieskami, ze mogę ich zawołać do siebie i zabrać. Poza tym coś musiało nas tu
sprowadzić, bo w przeciwnym razie nie kisiliśmy się tutaj z wami i nie
marnowaliście by waszego cennego czasu. Nie martwcie się, zabiorę ich i
będziecie mogli wrócić do swojego życia.
— To jest Sehun — Baekhyun pokazał Oha dłonią. Kris przekrzywił głowę, a jego twarz
zastygła.
— To chyba wiem w czym problem — Yifan ruszył lekko. — Chodźcie do domu, tam wszystko wyjaśnię.
Całą drogę przeszli w milczeniu. Kris nadal nie
czuł się najlepiej, dlatego Baekhyun pomógł mu iść. Kiedy tylko znaleźli się w
domu pana Oha, wszyscy usiedli w salonie i spojrzeli wyczekująco na Krisa.
Tylko Luhan stał.
— Sehun miał przodka dawno, dawno temu, racja?
To wyobraź sobie, że ten twój przodek zrobił lalkę, a ta lalka ożyła w jakiś
sposób. Owszem, tą lalką był Luhan. Nie będzie wam relacjonował jak tam było i
tak dalej, ale znał tam twojego przodka. Możliwe, że coś ich łączyło, nie wiem.
Możliwe też, że kiedy zabrałeś ciało lalki ono automatycznie rozpoznało jej
właściciela, a dusza Luhana została przyciągnięta niczym magnez. Rozumiesz o co
mi chodzi? O oddziaływanie na siebie. Ciało poznało ciebie i ściągnęło duszę. W
końcu ona jest nieśmiertelna i skrywa w swoim istnieniu wiele uczuć. Wszystko
chciało się połączyć, ale części były porozrzucane. Dlatego też nie od razu
lalka odżyła. A raczej Luhan.
— Ale niby jak ciało poznało właściciela?
— Wystarczył jedynie dotyk rąk — wyjaśnił Kris. — Nie stworzyłeś jej, owszem, ale drzemie w tobie cząstka twórcy. Nadal
jesteś lalkarzem.
— Ale dlaczego Baekhyun i ty tu trafiliście? — zapytał Luhan. — To przecież niemożliwe, nie pamiętam niczego...
— Myślę, że w ta sprawę jest zamieszany
Chanyeol. Baekhyun nie znalazł się tu bez przyczyny.
I w tym momencie w salonie rozległ się krzyk
Bakhyuna oraz huk upadającego ciała.
**
Baekhyun leżał na łóżku przykryty grubą kołdrą
oraz kocem. Był słaby, bolały go płuca, a każdy atak kaszlu kończył się
chwilowym brakiem oddechu.
Nikt nie dawał mu szansy na przeżycie, niż
minimum dwa tygodnie. Baekhyun chciał wyjść na dwór i pochodzić alejkami, bo
pogoda była naprawdę piękna. Niestety był przykuty do łóżka, poza tym było mu
chorobliwie zimno. Wątpił, że by wstał.
Jedyną rozrywką były wizyty doktora Park
Chanyeola, który był synem burmistrza. Baekhyun niewiele wiedział na temat tego
młodego mężczyzny, ale mógł powiedzieć, ze jest dobrym człowiekiem.
Przynajmniej do niego mógł się odezwać, kiedy przychodził go badać. Nie byli
przyjaciółmi, ba, oni wcale się nie znali. Ich rozmowa ograniczała się do
podstawowych pytań lekarza do pacjenta i odpowiedzi. Baekhyunowi było ciężko.
Wiedział, że umrze, ale jak na złość w tych chwilach nie miał nikogo.
Przewrócił się na bok by po chwili usłyszeć
głos Chanyeola i jego matki. Zamknął oczy, wtulając twarz w poduszki. Już po
paru sekundach dało się usłyszeć stukot obcasów i syk otwieranych drzwi.
Baekhyun zacisnął drobne dłonie na kołdrze, kiedy kroki jego lekarza zbliżyły
się do jego łóżka.
— Śpisz, Baekhyun-ssi? — zapytał miękko lekarz. Zawsze tak mówił, miał
ten sam ton, którego Baekhyun nie znosił.
— Nie śpię — mruknął cicho. — Stało się coś?
— Dziś zostajesz pod moją obserwacją — wyjaśnił mu Chanyeol,
przyciągając sobie krzesło. — Twoja matka prosiła mnie o to, gdyż dziś nie
mogła się tobą zająć. Wymagasz stałej opieki.
— Hum — Baekhyun jeszcze bardziej zaciągnął kołdrę.
Nie chciał być niemiły, ale naprawdę ciężko żyło mu się ze świadomością, że
niedługo umrze. Mimo że pogodził się z tym, to nadal bolało.
Baekhyun nie lubił, gdy ktoś przychodził do
niego i mówił, że jest tylko po to, żeby mieć go na oku. I tak umrze, więc co
za różnica czy ktoś będzie czy nie. Chanyeol był jego lekarzem od długiego
czasu, lecz nigdy nie zgłębiali się w swoją znajomość. Baekhyun chciał jednak
porozmawiać z kimś zewnątrz przed śmiercią. Jednak takie pragnienia zakopywał
głęboko na dnie, bo nie chciał się narzucać.
Baekhyun zakaszlał i przewrócił się na plecy.
Wbił wzrok w sufit, po czym uniósł swoją dłoń. Przypatrywał się chwilę cienkiej,
białej skórze, aby zaraz skupić się na niebieskich nitkach, które ciągnęły się
wzdłuż ręki. Jego skóra przybrała niezdrowy kolor i stała się cienka niczym
papier. Nie miał żadnej siły, jego ciało było wykończone, miał podkrążone oczy,
a policzki nie nabierały już rumieńców, za to zapadły się i przybrały szary,
papierkowy kolor.
To był po prostu jego koniec.
— Wierzysz w życie po śmierci? — wypalił nagle Baekhyun,
pozwalając, aby jego ręka opadła bezwładnie obok tułowia.
Gdy odpowiedź nie nadchodziła przez dłuższy
czas, Baekhyun stracił nadzieję na jakąś rozmowę. Westchnął cicho, przewracając
się znów na bok.
— To zależy od człowieka. W to co wierzy — usłyszał. — Może istnieje życie poza śmiertelne, ale tego dowiem się po własnej
śmierci.
Dni mijały powoli, a Baekhyun czuł się coraz
gorzej. Chanyeol był przy nim i być może swoją obecnością rozpromieniał jego
dni, ale nie poprawiał stanu jego zdrowia. Rozmawiali chwilami, a kiedy
Baekhyun był zmęczony, zostawał usypiany przez głos lekarza.
Dzień jego śmierci nie był jakoś szczególny.
Nikt nie był w pokoju oprócz jego i Chanyeola. Nie mógł się poruszać, oddech
stawał się coraz płytszy.
— Wiesz, chciałbym cię jeszcze spotkać — wychrypiał. — Może się spotkamy. Dzięki, że byłeś. Naprawdę ci dziękuję.
Baekhyun zamknął oczy, wziął głęboki wdech, ale
nie wypuścił powietrza, Jego głowa osunęła się na prawo po poduszce, czarne
włosy rozsypały się.
Baekhyun odszedł.
**
— Budzi się! — krzyknął Luhan i doskoczył do przyjaciela. — Boże, jakiego stracha nam
narobiłeś....Baekhyun...skarbie, powiedz coś.
— Lu — mruknął i za pomocą usiadł na kanapie. — Boże, Lu...Ja...Ja....już nie żyję od dobrych paru lat. Umarłem w tym
samym roku, co zostałeś ściągnięty na ziemię.
Luhan objął go ramieniem i przytulił mocno.
Kris oderwał go od Luhana, sam go przytulając.
— Chyba wiem skąd miałem dziwne wrażenie, że
skądś znam Chanyeola — mruknął i
powoli odsunął się od przyjaciół. — Jego poprzednik był moim lekarzem. Był przy mojej śmierci. Przy okazji, mam
okazję ponownie cię spotkać —
Baekhyun uśmiechnął się. — Wiem,
że mnie nie pamiętasz, ale...dziękuję.
Chanyeol podszedł do kanapy i kucnął przed
Baekiem. Chłopak skinął głową, a w jego oczach pojawiły się łzy.
— Fajnie cię zobaczyć, kiedy nie jestem przykuty
do łóżka. Tak z bliska.
Chanyeol skinął głową. W końcu jego dłonie
powędrowały do tych Baekhyuna i splotły się ze sobą. Baekhyun pokręcił głową
zapewne, żeby pozbyć się łez.
— A mi miło cię znów usłyszeć, Byun Baekhyun.
W tym momencie Luhan poczuł jak puste ciało
lalki osuwa się w jego ramiona, a jasne światło oślepia go na moment.
— Mam
nadzieję, że wszystko się ułoży jak najlepiej, Lulu — delikatny głos dobiegł
ich z oddali, a Luhan poczuł jak łzy napływają mu do oczu, — Że ty też w końcu
zaznacie spokoju i nie będziecie lalkami. Na mnie już czas, życzę wam
wszystkiego najlepszego. Dziękuję wam za wszystko.
Luhan zacisnął dłonie na zimnych ramionach
lalki, powstrzymując łzy. Baekhyun uśmiechnął się wraz z oczami. Pomachał
dłonią i znikł w świetle.
Lu patrzył w miejsce, gdzie zniknął jego
przyjaciel, trzymając w ramionach puste ciało lalki. Zatrzepotał rzęsami, aby
pozbyć się krystalicznych kropli, które tak bardzo chciały się wydostać na
zewnątrz.
Kris usiadł obok Luhana i objął go ramieniem.
Lulu zacisnął palce na porcelanowym ramieniu lalki i obserwował małe kropelki,
które zaczęły spływać po jej policzku. Nie wiedział kiedy zaczął płakać, a te
małe kryształki zdobią jej nieskazitelną twarz.
— Cii, Luhan. Przecież on nie zniknął — szepnął Wufan. — Teraz jest gdzieś indziej, nie martw się. Hej, Lu...
Luhan pokręcił głową, nadal płacząc. Co z tego,
że Baekhyun był martwy? To nadal bolało, kiedy jego przyjaciel odchodził. Co z
tego, że on też kiedyś odejdzie? Luhan płakał, kiedy poczuł ramiona oplatające
jego pas. Bardzo znajome ramiona, które potrafiły odgrodzić go od wszystkich
zmartwień. Wcisnął głowę w ramię Sehuna, nie zwracając sobie głowy wszystkimi
innymi. Chciał płakać i nikt nie mógł mu tego zabronić.
Nie wiedział ile tak siedział, ale doskonale
czuł dotyk ciepłych dłoni i słyszał ciche pomruki otuchy. Kiedy uspokoił się na
tyle, że już nie płakał rozejrzał się po salonie. Nie było Krisa i Chnayeola,
ale też brakowało ciała lalki. Luhan mógł się domyślić, że Park wziął tę lalkę.
— Dziękuję — szepnął zdławionym głosem. Oblizał spierzchnięte wargi i oderwał się od
ciała Sehuna. — Chyba na mnie
czas.
Sehun złapał go za dłoń, która zrobiła się
zimna. Jego umysł ogarnęło uczucie jakby już gdzieś to widział. Przejechał
kciukiem po zewnętrznej stronie dłoni, po czym splótł ich palce. Dłonie Luhana
były przerażająco zimne, co zaniepokoiło Sehuna. Spojrzał w ciemne oczy Luhana,
a do jego umysłu wlały się strzępki obrazów. Zacisnął mocniej dłoń na ręce
Luhana, ale to nic nie dało. Obrazy w głowie przewijały mu się niczym film, a
co najgorsze praktycznie nic nie rozumiał.
Kocham cię, Luhan, wiesz? Nie odchodź,
proszę...
Sehun...Sehun...Tak bardzo się boję...Tak
bardzo cię kocham...
Luhan...Luhan!
Dlaczego miał łzy w oczach? Dlaczego jego serce
bolało, a jednocześnie biło dwa razy szybciej? Dlaczego teraz nie chciał puścić
Luhana?
— Sehun. Sehunnie — szepnął Lu. — Myślę, że na mnie też nadeszła pora. Cieszę się, że mogłem cię spotkać po tylu latach. Choć nie byłeś sobą,
tym jakiego cię zapamiętałem. Ponieważ cię kocham, Sehun.
Sehun chciał coś powiedzieć, ale łzy ścisnęły
mu gardło, a ciało lalki opadło w jego ramiona. Spojrzał na nieruchomą twarz
lalki, na jej porcelanową doskonałość oraz różowe usta. Nie wiedział dlaczego
płacze, a serce boli dwa razy bardziej. Nie wiedział dlaczego jego serce
rozprysło się w drobny mak. Nie wiedział dlaczego nie mógł go pozbierać do
kupy.
**
Sehun ścisnął w dłoni kawałek papieru, po czym
wrzucił go do czarnej teczki. Rozejrzał się jeszcze raz po pomieszczeniu.
— Panie Oh? Możemy zaczynać? — zapytała młoda kobieta z delikatnym uśmiechem.
— Tak, tak. Zaczynajmy — Sehun oddał uśmiech i łagodnie poklepał ją po
ramieniu. — Idziemy.
Sklep z lalkami był dziś wyjątkowo jasny. Nawet
nie chodził o oświetleni, po prostu dwie lalki rozświetlały te miejsce. I nawet
nie były na sprzedaż. One czuwały nas tym miejscem i patrzyły na to skądś, z
jakiegoś miejsca i patrzyły na wszystkie poczynienia.
Wiesz, Luhan? Poczekaj na mnie, dobrze? Na
pewno cię spotkam i porwę w ramiona. Nie wiem jak ty, ale ja tęsknię i odliczam
dni, aż w końcu będę mógł spędzić każdy dzień u twego boku.
Tylko na mnie poczekaj...dobrze?
Nie wiem, co napisać! Nawet nie wiesz, jak bardzo mi się podoba. W ogóle pomysł z sequelem był genialny. Luhan nadal pamiętał o Sehunie, którego pokochał z całego serca. Musiała to być prawdziwa miłość. No cóż. Ten współczesny był troszkę oschły, ale pewnie coś poczuł do laleczki. W końcu płynęła w nim krew Lalkarza. Ten motyw bardzo mi się spodobał. Duchy wróciły pod wpływem dotyku, a przy okazji pojawił się Wufan. Jednak nic nie podbije Baekyeola! Ta historia o umierającym chłopcu i jego lekarzu dosłownie rozczuliła mnie. Ich dusze spotkały się po tylu latach, by spełnić obietnicę. Romantyczne i słodkie! Czekam na jeszcze tysiące sequelów na ten temat!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
Po raz kolejny ujawnia się moje zamiłowanie do porcelanowych lalek, a jest to już chyba czwarty taki ficzek, gdzie Lu jest lalką. Osobiście jak go pierwszy raz zobaczyłam to stwierdziłam, że tak wygląda ^^
OdpowiedzUsuńTo było piękne! Co prawda w pierwsza część sprawiła, że byłam jakoś dziwnie przybita,to ta mnie ożywiła, bo ewidentie pokazałaś tu nadzieję na to, że Hunhan i BaekYeol się spotkają. Na początku myślałam, że Sehun jest reinkarnacją lalkarza, bo to by mi w sumie pasowało, bo teraz jakoś mi szkoda tego prawdziwego Sehuna, (był pierwszy xD) no bo jakby nie patrzeć to Luhan ma dwóch Sehunów, (ej dziwnie to brzmi) i ta sama sytuacja z Baekkiem ^^
To, że zostały sprowadzone przez dotyk uwielbiam takie rzeczy, na prawdę! ogólnie przez chwilę myślałam, że tu jest jakieś KrisHo, że się chłopaki rzucą sobie w ramiona a tu nic...
Na prawdę baaardzo mi się to podobało :D Jakbyś kiedyś miała pisać coś jeszcze o lalkach to śmiało, bo wychodzi Ci to fenomenalnie. Te oba rozdziały miały w sobie coś!
Hwiaiting! :D