~~*~~
Chanyeol podwinął rękawy bluzy, po czym
odkręcił wodę. Nie miał najmniejszej ochoty gotować, ale też nie mógł całe
życie jeść jakiś zupek chińskich czy czegoś innego. Mrucząc pod nosem ciche
przekleństwa zapalił palnik. Westchnął jeszcze głębiej, gdy usłyszał ciche
kroki. Odwrócił lekko głowę i gdy zobaczył kto to, wrócił do swojej czynności.
Baekhyun wszedł do kuchni, ale nie odezwał się
słowem. Rzucił krótkie spojrzenie Parkowi i usiadł na drugim końcu stołu.
Wpatrywał się intensywnie w telefon, aż w końcu przyszła wiadomość. Byun
zmarszczył czoło, a na jego twarzy pojawiały się oznaki pierwszego przerażenia.
Chanyeol wytarł mokre ręce w ścierkę, ale zanim zdążył otworzyć usta Baekhyun
wstał gwałtownie i wyszedł z kuchni. Park usłyszał trzaśniecie drzwiami.
Och boże, co znowu Baekhyun zrobił?
~~*~~
— Czy to jest pewne? — warknął do słuchawki, mocniej naciągając
kurtkę — Czy ty kurwa wiesz, co to
znaczy? — Baekhyun ponownie
warknął i zbiegł po schodach —
Chwila, zaraz tam będę. Na pewno to jest prawda?
Kiedy głos po drugiej odpowiedział, Byun się
rozłączył. Wsiadł na motor i nie zawracając sobie głowy przepisami drogowymi
ruszył w swoją stronę. Co prawda, powinien wziąć ze sobą Park Chanyeola, ale
teraz nie miał najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Cokolwiek by nie zrobił, to
zawsze jest źle. Wiedział, że oberwie mu się za takie zachowanie, ale teraz nie
dbał o to. Miał teraz ważniejsze sprawy na głowie niż spowiadanie się swojemu
partnerowi. Już wolał współpracować z Ziato niż z Parkiem. Niestety, na chwilę
musiał wraz z Krisem wyjechać do Chin, więc wylądował z Chanyeolem. Pomimo, ze
byli w jednym zespole dość długo, to tak na dobrą sprawę nie znał go za dobrze.
Byun westchnął, jadąc ulicą nocnego Seulu.
Droga zajęła mu mniej czasu niż zazwyczaj.
Zeskoczył ze swojego pojazdu, po czym wszedł do starego budynku. Mężczyzna
siedzący na krześle przy wejściu nawet nie drgnął. Byun zdjął kask i z hukiem
położył go na biurku. Chłopak siedzący za nim podniósł wzrok. Uniósł ledwo
kąciki ust, widząc Baekhyuna.
— Co to kurwa ma znaczyć? — zapytał na powitanie. — Piszesz mi coś, ja naprawdę mam dużo pracy.
Jeszcze będę musiał się spowiadać. Więc wytłumacz mi to łaskawie, bo za chwilę
powieszę cię na suchej gałęzi.
— Byunne, spokojnie. Sam chciałeś informacji,
więc je załatwiłem — chłopak nagle
spoważniał. — Wasz szef miał rację
w jednym. Może nie wiedzą jak dobrze wykorzystać swoje umiejętności, bo nie są
profesjonalistami, ale są silni. Chodzi mi o to, że wyłapałem jednego z nich.
Facet, jeden przywódca z tych gangów, którzy rozsiewają grozę, kojarzysz?
Nazywa się Kim Yoon, dość młody i ma małą plantację marihuany. Możliwe, że jest
jednym z tych silniejszych. Policja zdołała zatrzymać jakiś typków z jego
grupki, ale samego faceta nie złapała. Nie wiedzą gdzie się teraz znajduje.
Okryłem, że ostatnio przebywał w Szanghaju i chyba się przemieścił. Na razie
nic nie zdziałasz chyba, że ktoś już wywęszył coś innego. Ostania sprawa, gangi
już powoli ruszyły. Rozsiewają się po okolicach Seulu. Nie wyjdą poza granicę,
więc będziecie mogli spokojnie wyjechać do Pusan czy jakiegoś innego miasta. No
i na tyle. Na razie nie ma konkretnych informacji, skubańcy są dobrzy. Podziel
się tym ze swoim partnerem, może on ma jakieś szczegóły.
— Nie ma konkretnych informacji, huh? — Byun mruknął. — Czasami zastanawiam się jak możemy pracować, kiedy nie ma więcej danych.
— Nie ma tak łatwo w tym zawodzie — odparł chłopak. — Baekhyun, wiem jak możesz się czuć. Nieraz się
tobą zajmowałem, kiedy wracałeś z misji. Pamiętam początek, pierwsze zabójstwo.
Byłeś cały roztrzęsiony — tu
spojrzał na niego. — Szef dał mi
cię pod opiekę, ale teraz dajesz sobie doskonale radę.
— Nie mogę liczyć na kogoś innego — Byun wstał i zaczął chodzić po pokoju. — Nie wiem co chce osiągnąć Szef przez
zjednoczenie całej dwunastki. Wiesz doskonale, że nawet K nie umie ze sobą
współpracować. Wiesz też, że każde z nas przebywało gdzie indziej. Mogę ci
powiedzieć jak się nazywają poszczególne osoby, nic więcej. To ma być
współpraca? Ja osobiście tego nie wiedzę.
— Baekhyun, pamiętaj, że Szef zawsze ma cel w
tym co robi.
~~*~~
Chanyeol rzucił gazetę, kiedy usłyszał
syknięcie drzwi. Do salonu wszedł Byun Baekhyun trzymając w dłoniach skrawek
papieru. Jego czarny kask trzymał w drugiej dłoni, a na jego twarzy widniała
powaga. Park zmarszczył brwi, zakładając ręce na torsie. Wpatrywał się w
chłopaka, który bez słowa podawał mu złożoną karteczkę. Chanyeol wziął od niego
mały skrawek i z mieszanymi uczuciami otworzył karteczkę. Na niej było napisane
imię i nazwisko, małymi, starannie napisanymi literami.
— Co to? — zapytał zdezorientowany.
Baekhyun wywrócił oczami, odkładając kask na
bok.
— Facet jest zamieszany w tą całą cholerną grę — zaczął. — Dowiedziałem się, że jest jednym z tych, co założyli te gangi. Niedawno
przebywał w Szanghaju, ale teraz nie wiadomo gdzie go wcięło.
Najprawdopodobniej przebywa teraz w Korei. I ostatnia sprawa, gangi ruszyły.
Rozpraszają się po Seulu. I tyle. Więcej informacji nie ma.
Chanyeol odłożył kartkę na stół i spojrzał na
Baekhyuna. Chłopak wyglądał na zmęczonego, ale jednocześnie świadomego, że nie
może teraz zasnąć. Wzruszył ramionami.
— Zrobisz z tą informacją co zechcesz. Nie mam
pojęcia co mogę jeszcze zrobić. Z moich informatorów nic nie wyciągnę, bo jest
za mało informacji.
Park skinął głową i wstał z kanapy. Byun wziął
swój kask, po czym ruszył na piętro zapewne do swojego pokoju. Za to Chanyeol
udał się do gabinetu i wybrał numer pewnej osoby, która mogła mu pomóc.
~~*~~
Chanyeol stał w wejściu, paląc cholernie tanie
fajki. Za sobą miał Krisa, który szedł jakby chciał, a nie mógł także
popalając.
W zasadzie tylko oni mieli taki nałóg.
Park rzucił peta za siebie, wchodząc do
budynku. Nie mógł się nadziwić jak mieszkają ludzie zwani detektywami. Nawet on
– przestępca – nie ukrywał się na obrzeżach miasta i nie mieszkał w budynku,
który lada moment miał się zawalić. Westchnął ciężko pchając stare drzwi. W
małym przedsionku prowadzącym do mieszkania śmierdziało ziemią i czymś jeszcze,
czymś czego Chanyeol nie chciał poznać.
Park wszedł do
mieszkania, szukając wzrokiem sylwetki człowieka, który prawdopodobnie tu
mieszkał. Changmin siedział przy małym stoliku na podłodze, szukając czegoś w
papierach. Na drewnianym blacie było kilka filizanek, pustych lub częściowo
opróżnionych. Zabójca uniósł brew.
— Mam nadzieję, że jest coś ważnego na swoje
wtargnięcie tutaj — powiedział
mężczyzna, odrywając wzrok od kartek. — Puka się — upomniał go.
— Nie mam czasu — Chanyeol wywrócił oczami. —
Zmień mieszkanie, nie chcę mi się jeździć taki kawał drogi.
— Mi tu jest wygodnie. A teraz mów co cię do
mnie sprowadza. Bo nie wizyta przyjacielska — detektyw posłał mu wymowne spojrzenie.
Tak, wiedział, że Park Chanyeol nie jest
niewinny na jakiego wygląda. Dziwota, że jeszcze go nie przymknął. Chanyeol
niebezpiecznie pogrywał – tylko Kris wiedział gdzie Park miał wtyczki. Policja.
Młody mężczyzna miał znajomości w policji – czy to w sądzie czy na zwykłym
komisariacie. Park mógł więcej się dowiedzieć niż niejeden, ale nie szczycił
się ze swoimi informacjami. Każdy z ich gangu miał gdzie indziej wtyczki, każdy
zdobywał informację w inny sposób. Chanyeol nie wnikał skąd je biorą i w jaki
sposób.
— Nie denerwuj się tak — mruknął. — Mam do ciebie pytanie. Ostatnio pracowałeś nad pewną sprawą, ale nie
wnikam co to było, ale mam pytanie. Kojarzysz może faceta o imieniu Kim Yoon?
Detektyw westchnął i wyciągnął paczkę
papierosów. Dał po jednym, zapalił i zaczął mówić.
— Ten mężczyzna sam w sobie nie jest groźny — wyjaśnił. — To bardziej jego ludzie sieją zamęt. Zapewne jak wiesz policja trzy lata
temu zamknęła paru jego ludzi. Nie zamknęli jednak wszystkich. Dam sobie rękę
uciąć, że ten człowiek chce udowodnić policji, że nie można go złapać. Ostatnim
razem uciekł. Ale nawet teraz nie jest wcale groźny. Znam, a raczej miałem
przyjemność przesłuchiwać niejakiego Himchana. Wyszedł z więzienia dwa lata
temu za dobre sprawowanie. Nie miał na kartotece nie wiadomo jakiego
przestępstwa; nie było przynajmniej wpisane, że zabił człowieka. Policja gówno
wie, Chanyeol. Albo przyjemniej namiastkę tego co się dzieje. Nie zamknąłem
cię, bo nie zabijasz niewinnych ludzi, a poza tym działasz cicho. Wiem, że
jestem policjantem, ale gdybym cię zamknął wybuchłoby jedno wielkie zamieszanie
— Changmin przeciągnął się. — A poza tym policja węszyłaby gdzie indziej. W
sumie w Seulu jest dużo przestępców, ale niektórzy źle kończą. Nie są sprytni,
nie są profesjonalni. A o to chodzi w tym zawodzie.
— Wiem. Czuję, że nie będzie tak kolorowo jak
przewidywał szef. Cóż, dzięki za informację. Będę musiał postawić ci coś.
— Tak, kup mi droższe fajki. Te tanie ohydnie
smakują.
— Nie chcę wydawać niepotrzebnie pieniędzy — odparł Park, wciskając dłonie do kieszeni
kurtki.
Changmin spojrzał na niego wymownie.
— Masz dużo kasy, więc kup mi jakieś dobre
fajki. I tak dużo dla ciebie zrobiłem. A teraz zmykaj i jak wpadniesz do mnie
później, to papierosy są na pierwszym miejscu.
— Fajki — prychnął. — Jesteś
uzależniony.
— Mów za siebie.
~~*~~
Kim Jongin siedział na krześle, wpatrując się w
dziewczynę przed nim. Chciał już wrócić do domu, bo ostatnio przesadził z
robotą.
W burdelach dużo rzeczy się przewijało, a
dziwki wiedziały naprawdę dużo. Niektóre były skore przeprowadzić poważną
rozmowę bez żadnych zapłat, ale większa część wymagała czegoś w zamian.
Najczęściej Kai lądował w łóżku z kobietami, których na oczy nie widział. Ale
sam musiał się czegoś dowiedzieć, owszem miał przyjaciółki, ale one też nie
posiadały za wiele przydatnych informacji. Dlatego Jongin szukał gdzie indziej,
tam gdzie się dało. Jako zawodowiec wiedział, że bez konkretnych danych utkną w
miejscu, a tamte gangi będą sobie hasać jak na polance.
Kai przeniósł wzrok na dziewczynę, która
usiadła naprzeciw niego. Miała na sobie luźną białą koszulkę, która sięgała jej
do połowy ud. Miała też mocny makijaż, który miał podniecać jej klientów. Kai
czasami się dziwił upodobaniom niektórych ludzi. Owszem, był zabójcą i
wszystkim innym, ale jego noga do burdelów nie stąpała tak często jak się innym
wydawało. Sam miał na głowie wiele spraw i musiał samemu je rozwiązać. Burdele
dla niego na dobrą sprawę były jak punkty informacyjne; pójdziesz, a się
przynajmniej czegoś się dowiesz. Tylko tutaj musisz dać coś w zamian. Nie ma
nic za darmo; takie są realia tego świata.
— Czego chcesz? — zapytała, zakładając nogę na nogę. Aha, czyli nie chciała się bawić. I
bardzo dobrze.
— To nic poważnego, skarbie — mruknął, kładąc łokcie na udach. — Może wiesz gdzie znajduje się Kim Yoon?
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
— Po co ci ta wiedza?
Kai wyprostował się.
— Myślisz, że siedzę tu dla przyjemności? Mam
ważniejsze sprawy na głowie i mało wolnego czasu, żeby przychodzić na dziwki.
Potrzebuję tylko kilku ważnych informacji, a mianowicie gdzie znajduje się ten knypek.
Mam do niego parę spraw — Jongin
wstał z krzesła, rzucając marynarkę na łóżko. Poluźnił krawat, po czym jego też
zdjął. — Powiedz mi gdzie go mogę
znaleźć, czy może tu przychodzi czy cokolwiek innego.
Dziewczyna pokiwała lekko głową i wypuściła z
ust powietrze.
— Przyjdź w czwartek, a na pewno go spotkasz.
~~*~~
Chanyeol wyjął papierosa z ust, a peta zgniótł
w popielniczce. Zapatrzył się na widok nocnego Seulu, nie zwracając uwagi na
wiatr, który muskał jego ciało. Nie powinien stać na dworze, ale nawet nie
chciał wejść do domu. To wszystko było chore, powinien być przyzwyczajony do
dziwnych rzeczy, ale nadal nie mógł przywyknąć do obecności innych osób.
Odwiecznie pracowali sami, na własnych zasadach, a ta rutyna została przerwana
przez głupi gang. Chanyeol nigdy w życiu nie był tak czujny niż w tym czasie.
Co z tego, że miał w kieszeni ostrzeżenia szefa? Tak na dobrą sprawę każdy z
nich mógł mieć wszystko głęboko gdzieś i zabić się nawzajem pierwszej nocy.
Park nie widział sensu w tym wszystkim, jak na razie każdy osobno zdobywał
informację. Nie było żadnej pracy zespołowej, nie było nawet zaufania! Jak oni
mieli pracować razem jak każdy patrzył na siebie wilkiem?
Chnayeol westchnął i w końcu wszedł do środka.
Paczkę papierosów wsunął do kieszeni, a zapalniczkę trzymał w dłoni. Z
westchnieniem wszedł na piętro i już na korytarzu napotkał Luhana, który ze
złością szedł do swojego pokoju. Chanyeol domyślił się, że był taki wkurzony z
powodu Sehuna. Ta dwójka nie powinna razem pracować, ale jak na złość nikt nie
miał czasu, ani chęci zmieniać partnerów. I tak już wszystko się spieprzyło,
kiedy Kris i Tao zażyczyli sobie, że chcą być razem. Dlatego Baekhyun i
Chanyeol, czy tego chcieli czy nie, wylądowali razem. Ich współpraca wyglądała
dziwnie. Naprawdę dziwnie. Odzywali się do siebie kiedy musieli, a resztę czasu
spędzali w różnych miejscach. Najczęściej byli na dwóch końcach Korei i jakoś
nie pali się do tego, aby chodzić gdziekolwiek razem. Dobrze było tak jak było,
ale Chanyeol był pewien, że niedługo ich miszmasz zostanie przerwany i będą
musieli czy tego chcą czy nie, pracować razem.
Wszedł do swojego pokoju, zapalając lampkę
stojącą na biurku. Wyciągnął z szuflady kawałek papieru i z rezygnacją wystukał
numer. Po długich sekundach włączyła się poczta głosowa, przez co doprowadziła
Parka do szału. Był cierpliwym człowiekiem, ale wyczerpał zapasy zawczasu i
gdyby mógł, już dawno rozniósłby wszystko co w ręce mu wpadło. Owszem, jego
kontakty były przydatne, ale czasami doprowadzały go do szewskiej pasji.
Policja.
Tak naprawdę nikt nie wiedział o prawdziwej
pracy Chanyeola. Na co dzień maskował się pod przykrywką pracującego, młodego
mężczyzny w wielkiej firmie. Przez taką zabawę na jego konto wpadało jeszcze
więcej pieniędzy. Każdy z tej dwunastki zajmował się czymś innym. Czymś, czym
mogą ukryć swoją tajemną tożsamość.
Na dobrą sprawę, każdy z nich miał rodzinę. Nikt
nie wiedział dlaczego stali się przestępcami. Nie mieli straszliwej
przeszłości, mieli za to kochającą rodzinę i potencjał. Ich życie było różowe,
usłane różami i wszystkim co najlepsze. Chanyeol musiał dbać o swoją rodzinę,
wspomagał ich pieniężnie, ale oni wcale tego nie potrzebowali. Park ukrywał się
za swoim szerokim uśmiechem, ale on nie musiał udawać prze mamą lub ojcem.
Zawsze uśmiechał się szczerze, kiedy widział najbliższe mu osoby. Wszystko co
jest dobre, też ma swoje wady. Przez to, że był przestępcą musiał objąć ochroną
swoją rodzinę. Może nie musiał tak bardzo się wysilać, bo mało osób wiedziało o
jego istnieniu, ale zawsze awaryjne drzwi są przydatne. Ludzie, którzy mieli z
nim kontakt najczęściej kończyli w piachu. Dlatego też mógł sobie pozostać kim
chciał i nie zawracać sobie głowy innymi pierdołami.
Chanyeol westchnął, po czym przejechał dłonią
po twarzy. Najchętniej położyłby się teraz spać, ale musiał jeszcze porozmawiać
z Byunem. Ten irytujący karzełek ostatnio stał się bardzo nieosiągalny.
Ostatnimi czasy, kiedy Chanyeol był razem z nim, to buzia mu się nie zamykała,
a teraz Park wcale go nie słyszał, a samej osoby Baekhyuna nie mógł wyłapać.
Był wkurzony. Żeby on musiał go szukać, a nie na odwrót!
Park warknął poirytowany całym swoim życiem, po
czym zgasił ze złością lampkę. Musiał znaleźć Baekhyuna i z nim porozmawiać.
~~*~~
Baekhyun siedział przy stole sącząc kawę, kiedy
Chanyeol zszedł. Zmarszczył brwi, odstawiając kubek na blat.
— Mamy zadanie — oznajmił Byun. — Jongin nie
może iść, poza tym szef tak kazał. Idziemy się spotkać z Kim Yoonem.
Park wbił spojrzenie w postać Baekhyuna, który
jak gdyby nigdy nic pił spokojnie kawę i coś sprawdzał w swoim telefonie.
Chanyeol nie powiedział nic, ale sam wyciągnął telefon. Uśmiechnął się szeroko,
widząc wiadomość od Changmina.
— Zbieraj się, idziemy urządzić imprezę
szybciej, niż było to zamierzone.
~~*~~
A/N: Przybyłam z nowym rozdziałem! Patrząc na
poprzednie komentarze, widzę, że Wam się spodobało, hłe, hłe. Szczerze to
myślałam, że mnie zlinczujecie i powiecie, żebym poszła do diabła z takim czymś
xDD No ale.... I proszęę, KOMENTUJCIE! Wasze słowa są naprawdę cenne, a czasami
płakać mi się chcę, bo nie ma praktycznie komentarzy T_T To tyle.
Nowy rozdział <3
OdpowiedzUsuńPodziwiam się kochana, że zaczęłaś pisać takie opowiadanie! W końcu wybrałaś sobie niełatwą tematykę. Akcja powoli się kreuje, jak zarysy par pomiędzy gangsterami. Jest cudowny Baekhyun! Gdzieś pomiędzy wyrazami wyłapałam Taorisa albo po prostu sobie go ubzdurałam. Nie przejmuj się mną! Ten Kim Yoon to taki podejrzany typek. Cicha woda brzegi rwie, więc nie wolno nigdy lekceważyć przeciwnika. Jestem ciekawa, jak sobie ta dwójka poradzi z nowym zadaniem. Czekam na kolejny z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
Omo ^,^ . Świetne .
OdpowiedzUsuńCzekam na NEXT ;D !