niedziela, 21 sierpnia 2016

Touches - dotyk trzydziesty drugi;

Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.” Antoine de Saint-Exupery

«»

Poranek przywitał mnie pastelowym pomarańczem i zapachem bzu, który zaczął kwitnąć. Nic nie było w tym dziwnego, gdybym choć trochę miał uporządkowane myśli, ale jak na złość, nawet tam miałem bałagan.
Wciąż czułem ciepło na policzkach, kiedy przypomniałem sobie jego gładkie usta na moim policzku. Na samo wspomnienie robiło mi się gorąco i czułem ogromne zażenowanie pomimo wszystko.
Zadawałem sobie jednak jedno pytanie.
Czemu to zrobił?
Wydawało mi się, że nie jestem żadnym szczególnym elementem jego życia, ale jak zwykle miałem mylne wrażenia. Powinien jednak trochę ochłodzić swoje uczucia, bo stąpałem na bardzo cienkim lodzie i na razie nie mogłem być niczego pewnym.
Westchnąłem głęboko, wtulając bardziej twarz w poduszkę. Odkąd przyszedłem nie mogłem zmrużyć oka. Pierwszą godzinę spędziłem na uspakajaniu swojego oszalałego serca, a resztę nocy po prostu poświęciłem na bezsensownych rozmyśleniach — były tak porozrzucane, że nawet jeśli bym chciał, nie umiałem ich poukładać.
Nie wiem która była godzina, kiedy zdecydowałem się podnieść, ale przez całe emocje byłem całkowicie zmęczony — nawet jeśli nie spałem po nocach, dziś wyjątkowo nie miałem ani krzty siły.
Zanim zszedłem na dół, zahaczyłem o łazienkę, by się ogarnąć, a kiedy już pozbyłem się nieco porannego zmęczenia, powędrowałem do kuchni. Camryn już tam szperała, a kiedy zobaczyłem dwa kubki kawy, miałem ochotę paść przed nią na kolana. Byłem jej wdzięczny, że o nas dbała, że się troszczyła. Przez te miesiące zakleiła moją ranę, którą była moja matka. Camryn sprawiła, że po prosu czułem się szczęśliwszy.
Jak się dzisiaj czujesz? — zapytała mnie, zanim ja zdążyłem otworzyć usta.
Usiadłem na drewnianym krześle, a moja przyjaciółka postawiła mi kubek kawy przed nosem. Skinąłem głową w podzięce.
Trochę średnio — przyznałem, popijając gorący łyk.
Camryn uniosła wysoko jedną brew, podpierając dłonie na biodrach. Wyglądała teraz jak typowa mama, ale właśnie za to ją kochałem.
Randa się nie udała? — rzuciła kąśliwe, a ja na samo wspomnienie miałem ochotę zapaść się pod ziemię.
Nie! — zaprzeczyłem szybko. — Było miło… i trochę romantycznie?
Czy ty się mnie pytasz czy stwierdzasz, że faktycznie tak było? — blondynka opuściła ramiona, wędrując na miejsce naprzeciw mnie.
Faktycznie tak było — burknąłem. — W sumie do końca nie wiem jak określić to spotkanie.
Przyjaciółka przeszyła mnie spojrzeniem, aż miałem ochotę się skulić. Naprawdę Camryn w pewnym momentach przypominała prawdziwą mamę, która chciała wszystko wiedzieć, ale jednocześnie nie była aż tak wymagająca i uporczywa. W sumie czuło się potrzebę, by powiedzieć o wszystkim.
Było bardzo pastelowo — rzuciłem.
Pastelowo? — powtórzyła Camryn, nie ukrywając swojego zdziwienia.
Westchnąłem ciężko, masując sobie skronie. Głowa dzisiejszego dnia bolała mnie niemiłosiernie, ale tylko i wyłącznie ze względu na zmęczenie, które uczepiło się mnie już dawno temu i nie chciało puścić.
Mówię tak, bo pastelowe kolory kojarzą mi się z ciepłymi emocjami — wytłumaczyłem. Miałem ochotę walnąć głową o blat stołu, ale siłą woli się powstrzymałem.
Na przykład jakie uczucia ci się z nimi kojarzą? — zapytała zaciekawiona, a pojedyncze pasma wysunęły się z jej – jak zwykle – niechlujnego kucyka.
Na pewno chcesz wiedzieć? — zmarszczyłem brwi, znowu upijając łyk kawy.
Camryn energicznie pokiwała głową, tym samym już do końca niszcząc swoją poranną fryzurę.
No pewnie! — zawołała. — Jesteś dla mnie jak brat, a to akurat mnie interesuje. Jeśli jednak nie chcesz mówić, nie będę cię zmuszać — uśmiechnęła się do mnie, a ja poczułem naprawdę wielką chęć powiedzenia jej wszystkiego.
Westchnąłem ciężko, lekko przecierając oczy.
Miłość kojarzy mi się z pastelami — wytłumaczyłem spokojnie. — Zacząłem tak nazywać to uczucie w momencie, kiedy sobie coś uświadomiłem.
Camryn przekrzywiła głowę.
Pan Park wykonał w stosunku do ciebie jakiś krok?
Zacisnąłem usta.
Wczoraj byłem z nim, bo mnie poprosił o jeden wieczór — powiedziałem. — Zaproponował mi też kolejne spotkanie.
Przyjaciółka zagwizdała cicho. Próbowałem zabić ją spojrzeniem, ale ona się tylko uśmiechnęła szeroko, jakbym powiedział jej coś wesołego, ale nie sądzę, by do tej wesołości doszło. Jak na razie wszystko stało pod znakiem zapytania, co mnie trochę denerwowało. Nasze stosunki były znakiem zapytania, nigdy jasno sobie niczego nie powiedzieliśmy, dlatego czułem się jakbym stąpał po cienkim lodzie na środku jeziora.
Posłuchaj mnie, Baekkie — zaczęła blondynka. — Nie znam osobiście pana Parka, ale nie wydaje się mi, by był kimś, kto by cię chciał wykorzystać. Z tego co widzę i słyszę, wasze relacje zmieniają się powoli. Co jest dobre, w gruncie rzeczy.
Zmarszczyłem brwi, posyłając jej nieme pytanie.
Jesteś naprawdę ciemny w te sprawy, Baekhyun — żachnęła się, krzyżując ramiona. — Z mojego doświadczenia powiem ci, że jak na razie się poznajecie. Jak to mówią, nic na siłę. Rozwijające się relacje między ludźmi są w pewien sposób piękne. A najpiękniejsze jest to, jak powoli się do tego dojdzie. Więc nie bądź w gorącej wodzie kąpany i czekaj cierpliwie.
Nie rozumiem co do mnie mówisz — przyznałem, a Camryn prychnęła oburzona.
To poczekaj jeszcze trochę, może później mnie zrozumiesz — oświadczyła dumnie.
Uśmiechnąłem się, po czym dopiłem resztki kawy, ale jak oczekiwałem, nie poczułem się ani odrobinę lepiej.

«»

Dzisiejsze popołudnie było usłane w bardzo przyjemny wiatr oraz delikatną woń kwiatów. Ciężko było uchwycić ten ulotny zapach wśród spalin, ale właśnie dlatego kochałem kwiaciarnie. Tym razem kupiłem bukiet czerwonych i białych róż, ponieważ to jedyne kwiaty, które kojarzyły mi się z moim psychologiem.
Teraz jak o tym myślę, było dużo rzeczy, które mi się z nim kojarzyły.
Pastele, róże, białe firanki. I zmienne bukiety.
Te wszystkie rzeczy tworzyły obraz mojego Chanyeola, ale na razie jeszcze do końca go nie poznałem. Miałem wrażenie, że pozwala mi się poznać, na tyle jak on uważa za słuszne. Na razie nie pokazał mi swoich wad, albo ja przynajmniej ich nie zauważyłem, tak ślepo w niego zapatrzony. Albo on właśnie przez własne problemy cały ból, stracił wady. Wydaje się to być niemożliwe, a co jeśli to prawda?
Może nie jestem osobą, która zaznała takiego rodzaju bólu, ale poniekąd wiedziałem jak człowiek może cierpieć. Chanyeol przeszedł wiele w swoim życiu i nie stracił tylko żonę, ale też nienarodzone dziecko, co było dużo większym szokiem. Może właśnie dzięki temu stal się człowiekiem z którego ciężko było cokolwiek wyczytać.
Mimo że znałem go już parę miesięcy, nadal pozostał dla mnie tym samym tajemniczym mężczyzną, co na naszym pierwszym spotkaniu. W jego oczach grały kolory pasteli i morze błyszczących gwiazd, co było dla mnie tajemnicze i najpiękniejsze.

«»

Tej nocy śniła mi się polana, która miała najjaśniejszy odcień zieleni. Było pięknie i przyjemnie. Sen był uosobieniem spokoju i piękne, ale nie miałem pojęcia dlaczego to mi się śniło.
Pod koniec snu zobaczyłem Chanyeola.
Uśmiechał się do mnie w swój łagodny sposób, który ukoił moje nerwy i ten sen stal się jeszcze bardziej spokojny i leniwy.
Tej nocy nie obudziłem się ani razu. Może dlatego, że nie chciałem, aby twarz mojego psychologa zniknęła sprzed moich oczu.
Obudziłem się w momencie, kiedy słońce złośliwie częstowało mnie swoimi ostrymi promieniami porannego słońca.
Wiosna tego roku była wyjątkowo piękna jak dla mnie. Miałem wrażenie, że nie tylko natura budzi się z długiego, zimowego snu, ale ja również wychodzę ze szczelnego kokonu, który zaczął się psuć w momencie, kiedy zacząłem liczyć kropki w przychodni.
Przeciągnąłem się lekko, sięgając tym samym po telefon, by sprawdzić która godzina. Kiedy odblokowałem telefon, co pierwsze rzuciło mi się w oczy, to nieodczytana wiadomość. Wszedłem w nią nieco zdziwiony. Nie sądzę, by to był mój brat, bo codziennie z nim rozmawiam przez telefon, poza tym nigdy nie był fanem wysyłania wiadomości.
Zmarszczyłem brwi odczytując imię nadawcy,
Pan Park.
Aż rozwarłem usta w niemym szoku.
Mam nadzieję, że spałeś.
Wysłał mi krótką wiadomość na temat snu. Cóż, chyba po nim tylko tego można się spodziewać.
Ale właśnie przez tę głupią i trochę nic nie znaczącą wiadomość, poczułem się lepiej. Kolejna osoba, którą w jakiś sposób zainteresowałem i która miała na uwadze moje uczucia.
I właśnie przez tę wiadomość wiosna także kolorowała się na pastelowo.

«»

Przepraszam za brak rozdziału, ale komputer trochę mi się zepsuł i moja siostra go naprawiała.
Dziś trochę mniej chanbaeków, ale będzie ich jeszcze więcej.
Obawiam się, że będzie ze 40 rozdziałów, albo i więcej.
No nic, do zobaczenia w następnym rozdziale.
Mam nadzieję, że niczego tutaj nie popsułam ;-;
Kocham Was.
A i przepraszam za czcionkę, nie wiem co zrobić ;-;

2 komentarze:

  1. Aw! Pomimo braku Chanbaeków (ubolewam!) rozdział był bardzo przyjemny i miło się go czytało. Ciszę się, że Camryn dba o naszego Baekkiego. Chłopak ma z kim porozmawiać, a przy okazji może jego przyjaciółka uświadomi mu pewne rzeczy.
    Wiadomość od Parka rozczuliła mnie i to bardzo! Urocze to było <3
    Lecę czytać kolejny!

    OdpowiedzUsuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x