„Dobrze
widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.”
—
Antoine de Saint-Exupery
«»
Poranek przywitał mnie
pastelowym pomarańczem i zapachem bzu, który zaczął kwitnąć.
Nic nie było w tym dziwnego, gdybym choć trochę miał
uporządkowane myśli, ale jak na złość, nawet tam miałem
bałagan.
Wciąż czułem ciepło na
policzkach, kiedy przypomniałem sobie jego gładkie usta na moim
policzku. Na samo wspomnienie robiło mi się gorąco i czułem
ogromne zażenowanie pomimo wszystko.
Zadawałem sobie jednak jedno
pytanie.
Czemu to zrobił?
Wydawało mi się, że nie jestem
żadnym szczególnym elementem jego życia, ale jak zwykle miałem
mylne wrażenia. Powinien jednak trochę ochłodzić swoje uczucia,
bo stąpałem na bardzo cienkim lodzie i na razie nie mogłem być
niczego pewnym.
Westchnąłem głęboko, wtulając
bardziej twarz w poduszkę. Odkąd przyszedłem nie mogłem zmrużyć
oka. Pierwszą godzinę spędziłem na uspakajaniu swojego oszalałego
serca, a resztę nocy po prostu poświęciłem na bezsensownych
rozmyśleniach — były tak porozrzucane, że nawet jeśli bym
chciał, nie umiałem ich poukładać.
Nie wiem która była godzina,
kiedy zdecydowałem się podnieść, ale przez całe emocje byłem
całkowicie zmęczony — nawet jeśli nie spałem po nocach, dziś
wyjątkowo nie miałem ani krzty siły.
Zanim zszedłem na dół,
zahaczyłem o łazienkę, by się ogarnąć, a kiedy już pozbyłem
się nieco porannego zmęczenia, powędrowałem do kuchni. Camryn już
tam szperała, a kiedy zobaczyłem dwa kubki kawy, miałem ochotę
paść przed nią na kolana. Byłem jej wdzięczny, że o nas dbała,
że się troszczyła. Przez te miesiące zakleiła moją ranę, którą
była moja matka. Camryn sprawiła, że po prosu czułem się
szczęśliwszy.
— Jak się dzisiaj czujesz? —
zapytała mnie, zanim ja zdążyłem otworzyć usta.
Usiadłem na drewnianym krześle,
a moja przyjaciółka postawiła mi kubek kawy przed nosem. Skinąłem
głową w podzięce.
— Trochę średnio —
przyznałem, popijając gorący łyk.
Camryn uniosła wysoko jedną
brew, podpierając dłonie na biodrach. Wyglądała teraz jak typowa
mama, ale właśnie za to ją kochałem.
— Randa się nie udała? —
rzuciła kąśliwe, a ja na samo wspomnienie miałem ochotę zapaść
się pod ziemię.
— Nie! — zaprzeczyłem
szybko. — Było miło… i trochę romantycznie?
— Czy ty się mnie pytasz czy
stwierdzasz, że faktycznie tak było? — blondynka opuściła
ramiona, wędrując na miejsce naprzeciw mnie.
— Faktycznie tak było —
burknąłem. — W sumie do końca nie wiem jak określić to
spotkanie.
Przyjaciółka przeszyła mnie
spojrzeniem, aż miałem ochotę się skulić. Naprawdę Camryn w
pewnym momentach przypominała prawdziwą mamę, która chciała
wszystko wiedzieć, ale jednocześnie nie była aż tak wymagająca i
uporczywa. W sumie czuło się potrzebę, by powiedzieć o wszystkim.
— Było bardzo pastelowo —
rzuciłem.
— Pastelowo? — powtórzyła
Camryn, nie ukrywając swojego zdziwienia.
Westchnąłem ciężko, masując
sobie skronie. Głowa dzisiejszego dnia bolała mnie niemiłosiernie,
ale tylko i wyłącznie ze względu na zmęczenie, które uczepiło
się mnie już dawno temu i nie chciało puścić.
— Mówię tak, bo pastelowe
kolory kojarzą mi się z ciepłymi emocjami — wytłumaczyłem.
Miałem ochotę walnąć głową o blat stołu, ale siłą woli się
powstrzymałem.
— Na przykład jakie uczucia ci
się z nimi kojarzą? — zapytała zaciekawiona, a pojedyncze pasma
wysunęły się z jej – jak zwykle – niechlujnego kucyka.
— Na pewno chcesz wiedzieć? —
zmarszczyłem brwi, znowu upijając łyk kawy.
Camryn energicznie pokiwała
głową, tym samym już do końca niszcząc swoją poranną fryzurę.
— No pewnie! — zawołała. —
Jesteś dla mnie jak brat, a to akurat mnie interesuje. Jeśli jednak
nie chcesz mówić, nie będę cię zmuszać — uśmiechnęła się
do mnie, a ja poczułem naprawdę wielką chęć powiedzenia jej
wszystkiego.
Westchnąłem ciężko, lekko
przecierając oczy.
— Miłość kojarzy mi się z
pastelami — wytłumaczyłem spokojnie. — Zacząłem tak nazywać
to uczucie w momencie, kiedy sobie coś uświadomiłem.
Camryn przekrzywiła głowę.
— Pan Park wykonał w stosunku
do ciebie jakiś krok?
Zacisnąłem usta.
— Wczoraj byłem z nim, bo mnie
poprosił o jeden wieczór — powiedziałem. — Zaproponował mi
też kolejne spotkanie.
Przyjaciółka zagwizdała cicho.
Próbowałem zabić ją spojrzeniem, ale ona się tylko uśmiechnęła
szeroko, jakbym powiedział jej coś wesołego, ale nie sądzę, by
do tej wesołości doszło. Jak na razie wszystko stało pod znakiem
zapytania, co mnie trochę denerwowało. Nasze stosunki były znakiem
zapytania, nigdy jasno sobie niczego nie powiedzieliśmy, dlatego
czułem się jakbym stąpał po cienkim lodzie na środku jeziora.
— Posłuchaj mnie, Baekkie —
zaczęła blondynka. — Nie znam osobiście pana Parka, ale nie
wydaje się mi, by był kimś, kto by cię chciał wykorzystać. Z
tego co widzę i słyszę, wasze relacje zmieniają się powoli. Co
jest dobre, w gruncie rzeczy.
Zmarszczyłem brwi, posyłając
jej nieme pytanie.
— Jesteś naprawdę ciemny w te
sprawy, Baekhyun — żachnęła się, krzyżując ramiona. — Z
mojego doświadczenia powiem ci, że jak na razie się poznajecie.
Jak to mówią, nic na siłę. Rozwijające się relacje między
ludźmi są w pewien sposób piękne. A najpiękniejsze jest to, jak
powoli się do tego dojdzie. Więc nie bądź w gorącej wodzie
kąpany i czekaj cierpliwie.
— Nie rozumiem co do mnie
mówisz — przyznałem, a Camryn prychnęła oburzona.
— To poczekaj jeszcze trochę,
może później mnie zrozumiesz — oświadczyła dumnie.
Uśmiechnąłem się, po czym
dopiłem resztki kawy, ale jak oczekiwałem, nie poczułem się ani
odrobinę lepiej.
«»
Dzisiejsze popołudnie było
usłane w bardzo przyjemny wiatr oraz delikatną woń kwiatów.
Ciężko było uchwycić ten ulotny zapach wśród spalin, ale
właśnie dlatego kochałem kwiaciarnie. Tym razem kupiłem bukiet
czerwonych i białych róż, ponieważ to jedyne kwiaty, które
kojarzyły mi się z moim psychologiem.
Teraz jak o tym myślę, było
dużo rzeczy, które mi się z nim kojarzyły.
Pastele, róże, białe firanki.
I zmienne bukiety.
Te wszystkie rzeczy tworzyły
obraz mojego Chanyeola, ale na razie jeszcze do końca go nie
poznałem. Miałem wrażenie, że pozwala mi się poznać, na tyle
jak on uważa za słuszne. Na razie nie pokazał mi swoich wad, albo
ja przynajmniej ich nie zauważyłem, tak ślepo w niego zapatrzony.
Albo on właśnie przez własne problemy cały ból, stracił wady.
Wydaje się to być niemożliwe, a co jeśli to prawda?
Może nie jestem osobą, która
zaznała takiego rodzaju bólu, ale poniekąd wiedziałem jak
człowiek może cierpieć. Chanyeol przeszedł wiele w swoim życiu i
nie stracił tylko żonę, ale też nienarodzone dziecko, co było
dużo większym szokiem. Może właśnie dzięki temu stal się
człowiekiem z którego ciężko było cokolwiek wyczytać.
Mimo że znałem go już parę
miesięcy, nadal pozostał dla mnie tym samym tajemniczym mężczyzną,
co na naszym pierwszym spotkaniu. W jego oczach grały kolory pasteli
i morze błyszczących gwiazd, co było dla mnie tajemnicze i
najpiękniejsze.
«»
Tej nocy śniła mi się polana,
która miała najjaśniejszy odcień zieleni. Było pięknie i
przyjemnie. Sen był uosobieniem spokoju i piękne, ale nie miałem
pojęcia dlaczego to mi się śniło.
Pod koniec snu zobaczyłem
Chanyeola.
Uśmiechał się do mnie w swój
łagodny sposób, który ukoił moje nerwy i ten sen stal się
jeszcze bardziej spokojny i leniwy.
Tej nocy nie obudziłem się ani
razu. Może dlatego, że nie chciałem, aby twarz mojego psychologa
zniknęła sprzed moich oczu.
Obudziłem się w momencie, kiedy
słońce złośliwie częstowało mnie swoimi ostrymi promieniami
porannego słońca.
Wiosna tego roku była wyjątkowo
piękna jak dla mnie. Miałem wrażenie, że nie tylko natura budzi
się z długiego, zimowego snu, ale ja również wychodzę ze
szczelnego kokonu, który zaczął się psuć w momencie, kiedy
zacząłem liczyć kropki w przychodni.
Przeciągnąłem się lekko,
sięgając tym samym po telefon, by sprawdzić która godzina. Kiedy
odblokowałem telefon, co pierwsze rzuciło mi się w oczy, to
nieodczytana wiadomość. Wszedłem w nią nieco zdziwiony. Nie
sądzę, by to był mój brat, bo codziennie z nim rozmawiam przez
telefon, poza tym nigdy nie był fanem wysyłania wiadomości.
Zmarszczyłem brwi odczytując
imię nadawcy,
Pan Park.
Aż rozwarłem usta w niemym
szoku.
Mam nadzieję, że spałeś.
Wysłał mi krótką wiadomość
na temat snu. Cóż, chyba po nim tylko tego można się spodziewać.
Ale właśnie przez tę głupią
i trochę nic nie znaczącą wiadomość, poczułem się lepiej.
Kolejna osoba, którą w jakiś sposób zainteresowałem i która
miała na uwadze moje uczucia.
I właśnie przez tę wiadomość
wiosna także kolorowała się na pastelowo.
«»
Przepraszam za brak rozdziału,
ale komputer trochę mi się zepsuł i moja siostra go naprawiała.
Dziś trochę mniej chanbaeków,
ale będzie ich jeszcze więcej.
Obawiam się, że będzie ze 40
rozdziałów, albo i więcej.
No nic, do zobaczenia w następnym
rozdziale.
Mam nadzieję, że niczego tutaj
nie popsułam ;-;
Kocham Was.
A i przepraszam za czcionkę, nie wiem co zrobić ;-;
Klep
OdpowiedzUsuńAw! Pomimo braku Chanbaeków (ubolewam!) rozdział był bardzo przyjemny i miło się go czytało. Ciszę się, że Camryn dba o naszego Baekkiego. Chłopak ma z kim porozmawiać, a przy okazji może jego przyjaciółka uświadomi mu pewne rzeczy.
OdpowiedzUsuńWiadomość od Parka rozczuliła mnie i to bardzo! Urocze to było <3
Lecę czytać kolejny!