poniedziałek, 5 grudnia 2016

FUCK - 07. Markjinowe zaloty

Y O U N G J A E

Nawet nie chciałem wiedzieć jak wyglądam, chociaż mogłem się domyślać. Ale miałem cichą nadzieję, że w tej ciemności dużo nie zobaczą.
Aktualnie stałem na klatce wraz z Jaebumem na górnym piętrze. Co nam strzeliło do głowy, by sprawdzić, czy markjiny jeszcze żyją, to nie wiem. Wiem tyle, że w cholerę było mi zimno i niewygodnie.
Jaebum zwinął dłoń w pięść (wow, zauważyłem to!) i mocno walnął w drzwi, by kochasie usłyszeli. Może sam wątpił czy usłyszą, ponieważ zaraz po głośnym trzasku słychać było durne turlanie (czujecie to? TURLANIE).
Kiedy nie uzyskaliśmy żadnego oznaki życia, Im znów zapukał, tylko miałem wrażenie, że jeszcze mocniej. Nie wiem ile tak staliśmy jak cioty, ale ja osobiście miałem wrażenie, że zamarzam. Dla ścisłości; na klatce piździ jak na Syberii i nie było w tym nic przyjemnego.
— Mają dzwonek? — zapytałem zirytowany, kiedy nic się nie działo. — A tak w ogóle to po jaką cholerę my tu stoimy? — ponownie zapytałem, ale sam siebie. Ale cóż, nie umiałem sobie odpowiedzieć.
Jaebum westchnął głęboko, po czym odwrócił się w moją stronę.
— A pierdolić to — machnął ręką i ruszył na dół, a ja spojrzawszy na drzwi do markjinowego mieszkania (ta, chuja widziałem) sam podążyłem za starszym.
Korzystając z faktu, że byłem na nogach poszedłem do łazienki i tym razem wziąłem ciepły prysznic i przebrałem się w suche oraz luźne ubrania, a te sztywne wsadziłem do pralki, by na następny dzień je uprać. Nad ranem chyba nie będę wstawiać prania, nie?
Jaebum podążył w moje ślady, bo jakoś oboje byliśmy rozbudzeni. Nie mogłem się nadziwić, że od kiedy tu się wprowadziłem zarwałem już tyle nocy, że to poezja. Jednak życie z emerytami było nudne.
Byłem więcej ja pewny, że będę chory. Zimny prysznic, plus spanie w mokrych ubraniach, plus wychodzenia na klatkę w samym podkoszulku i szortach to nie jest dobre równanie. Wyjdzie albo angina, albo okropne przeziębienie.
Dochodziła piąta trzydzieści, kiedy zdecydowałem się zaparzyć herbaty z miodem. Z łazienki słyszałem tylko szum wody i chyba jakieś nucenie, ewentualnie cichy śpiew. Miałem ochotę zaśmiać się, ale pozwoliłem sobie tylko na lekki uśmiech.
Tak jak teraz o tym myślę, to ta cała sytuacja była popierdolona. Nie chora, tylko nadzwyczaj popierdolona. Ja chyba też, bo się na to godziłem, ale sądzę, że w moim życiu wiało nudą, może dlatego mi teraz dawało teatrzyk z komedią, w dodatku zahaczające o zabarwienie seksualne.
Jako że całe życie byłem miły (może nie całe, ale cii), to Jaebumowi także zrobiłem herbatki. Że nie wiedziałem ile słodzi, czy w ogóle, pozwoliłem sobie tylko na miód, a jak będzie chciał, to cukier stoi na stole, poza tym nigdzie się nie wybierałem, kuchnia była fajna. Chyba nawet bardziej ją wolałem od mojego pokoju.
Niedługo potem Im wylazł z łazienki ubrany już w piżamę; raczej to były szorty i zwykła koszulka, ale mówiłem na to piżama, bo w tym najczęściej spał (no chyba, że się rozbierał przed snem, to zwracam honor).
Nawet nie musiałem mówić, że zrobiłem herbaty, bo od razu wyhaczył kubek.
— Jeśli słodzisz, to cukierniczka stoi na stole — mruknąłem, sam siorbiąc pierwszy łyk.
Ja nie słodziłem, sam miód i tak mi osładzał herbatę, więc cukier był mi zbędny. Jednak zdzwiony zauważyłem, że i on też nie osłodził sobie napoju.
Wszystko było by gites majonez, gdyby nie dziwne dźwięki z góry. Znowu. Miałem ochotę wznieść ramiona do nieba z prośbą o cierpliwość, ale jednak nie poczułem bożego miłosierdzia, a jedynie znowu usłyszałem dziwny skrzyp.
Spojrzałem na Jaebuma, który siedział z uniesioną brwią i przyglądał mi się uważnie. Wykrzywiłem swoją twarz, a jebumowa mina od razu się zmieniała na gorszą. Zaśmiałem się w duchu. Jeden zero, panie i panowie!
— Teraz jak się tak zastanawiam, to chyba lepiej, że nam nie otworzyli tych drzwi —zauważył w końcu Im, kiedy cisza zaczynała nam ciążyć.
Prychnąłem cichu.
— Chyba wolę nie wiedzieć co robią w łóżku, wystarczy mi twoja gęba — powiedziałem.
I tu mój był błąd, bo na wąskich, ale za to piekielnie seksownych ustach JB, wystąpił zagadkowy uśmiech, mający  w sobie nutę oczekiwania.
— Niedługo możesz zmienić zdanie, słońce — oznajmił mi, a ja miałem ochotę strzelić sobie facepama, ale jednak się powstrzymałem. Przyznaję, mój błąd. Gierki słowne, zapamiętaj.
Nic się już nie odezwałem, znów zatapiając się w swoim myślach. Nie byłem w ogóle pewien czy mam mówić BamBamowi i Yugiemu co się właściwie odpierdoliło, ale po głębszym namyśle, to było zawstydzające. Byłem kluchą, która właściwie z własnej woli zgodziła się na molestowanie. Jeszcze parę godzin temu zapierałem się, że Jaebum to tępy pajac, co lubi uprzykrzać mi życie, a w nocy prawie dałem mu się przelecieć. Ja się pytam, gdzie tu logika?  
Tsa, logika dawno poszła się pierdolić.
Westchnąłem zawiedziony, spoglądając na Jaebuma. Dobra, Youngjae, czas obczaić pana Idealnego! Jak on się mógł na ciebie gapić, to ty też możesz!
Przymknąłem nieco oczy, obserwując IB w świetle mdłej lampki. Okej, tak wyglądał kurewsko dobrze. Włosy, nadal wilgotne opadały miękko na czoło, a jego drobny nos co jakiś czas się marszczył, może przez gorąc herbaty, nie wiem. Jego wargi co jakiś czas obejmowały szkło szklanki i Bóg mi światkiem, że jeszcze trochę, a bym oddał mu się tu i teraz. No co? Hormony, jasna cholera! Później przeniosłem wzrok na jego powieki i dopiero teraz zauważyłem dwa urocze pieprzyki. Jakim cudem ich nie zauważyłem, ja się pytam? Moment później skierowałem wzrok nieco niżej, na odsłonięte obojczyki i małą powierzchnię delikatnej skóry jego klatki piersiowej. Czy to dziwne, że od samego patrzenia zrobiło mi się dziwie gorąco? W takim tempie przegram, a to ugodzi moją dumę.
Szybko odwróciłem wzrok, zapijając suchość w gardle chłodną już herbatą. O taak, teraz lepiej. Teraz tylko trzeba zaszyć się w swoim pokoju i będzie dobrze.
— Youngjae? — głos Ima zabrzmiał nieco dziwnie jak się podnosiłem, ale starałem się na to nie zwracać uwagi, gdyż iż ponieważ, nawet taka głupia rzecz jak głos, wywoływała u mnie lawinę dreszczy.
— Co? — burknąłem.
Wstawiłem kubek do zlewu, tracąc ochotę na pozmywanie go. Zrobię to jak mi się zachce, a aktualnie nie miałem głowy na sprzątanie. Kurde. Narastające napięcie od tego nieszczęsnego prysznica wraz z Im Jaebumem dawało mi w kość.
— Tylko nie krzycz, proszę — wychrypiał, a ja nawet nie wiedziałem co się dzieje.
Wiem tylko tyle, że jego oczy w cholerę się świeciły, a ja chyba po raz pierwszy widziałem faceta pomiędzy moimi udami.
Aha?

*

THAT`S ME IN THIS MOMENT!!


CHYBA WIECIE JAK TO SIĘ SKOŃCZY, NIE ( ͡° ͜ʖ ͡° )

4 komentarze:

  1. Dopiero co przeczytałam poprzedni rozdział, a tu już jest następny. Czyżby to mikołajkowy prezent? YoungJae świetnie to wszystko opisuje, jestem fanką tego opowiadania XD

    http://mynewfuckinkpopworld.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O mikołajkach zapomniałam, jakoś tak wyszło samo z siebie XD
      Dziękuję kochana za komentarz i wyczekuj kolejnych rozdziałów ♥

      Usuń
  2. Zaraz zaraz... Pomiędzy jego udami? Co tam się odpierdala? xd
    Youngjae to super postać. Kocham jego przemyślenia xd
    Czekam na następny rozdział

    cnbluestory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ♥ Ano zobaczysz, zobaczysz, mam nadzieję, że jakoś to wyjdzie XD

      Usuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x