„Mylisz
niebo gwiazdami obitymi nocą na powierzchni stawu” —
Andrzej Sapkowski
«»
Godziny
popołudniowe porą wiosenną obfitowały w przeróżne kolory, a
wielkie okno w gabinecie Park Chanyeola tylko potęgowało uczucie
lekkości i jakiejś dziwnej przynależności. To nie było złe
uczucie, wręcz przeciwnie, ale jakoś tak smutno mi się robiło na
myśl, że niedługo nie będę tu przychodził.
Westchnąłem
w duchu i spojrzałem na mężczyznę przede mną. Chanyeol aktualnie
bazgrał coś na kartkach — w sumie chyba pisał znów o mnie w
mojej karcie. To nie tak, że zakończyłem już swoje leczenie, ale
Chanyeol znalazł inną metodę, by wyciągnąć mnie z dołu. Udało
mu się już to dawno temu, ale jednak zostały maleńkie zawahania.
Naprawdę
nie chciałem, by dowiedział się o tym, że boję się dotyku. Do
tej pory to były drobne gesty, które nie wywołały u mnie jakiegoś
nieprzewidywalnego
odruchu, ale
co będzie dalej? Teraz
ja stąpałem po bardzo cienkim lodzie, który mógł się załamać.
Też
nie chciałem znowu rozdrapywać jego rany. Wyraźnie powiedział, że
jego zmarła żona także bała się dotyku, a ja przez to mogę
wywołać bolesne wspomnienia, a tego szczerze nie chciałem. Chyba
za bardzo go pokochałem,
by dawać mu powody do bólu.
— O
czym tak zawzięcie myślisz, Baekhyunnie? — drgnąłem nieznacznie
na dźwięk jego głosu.
— O
niczym ważnym — odpowiedziałem, poprawiając się na krześle.
Chanyeol
przekrzywił głowę, a jego brązowe włosy przeplatane złotymi
pasmami obsunęły się na jego oczy w kolorze ciepłej, brązowej
pasteli.
Chanyeol
miał niezwykłe, oczy tak. Niby
wydawały się takie same jak inne, ale miał w sobie nutę pasteli,
tak ciepłej, że można było w niej tonąć. Zawsze widziałem
pastele w jego oczach. To
nie tak, że o tym nie myślałem, bo myślałem. I
właśnie dlatego nie wiedziałem jak interpretować
jego spojrzenie. Nawet ono było
w pewien sposób tajemnicze.
Czasami też błyszczały się jak morze gwiazd na nocnym niebie, a
czasami były matowe. Dlatego zastanawiałem się, co myśli i co
robi, kiedy mnie nie ma obok niego. Chciałem
zawsze być obok niego, jakoś go pocieszyć, ale nie mogłem. Albo
raczej nie potrafiłem. Zniszczyłem sobie życie, straciłem wiele,
teraz chcąc wrócić do normalności, ale to nie takie proste.
Zmarnowałem siedem lat, a to dużo. Nie nauczyłem się okazywać
uczuć, ani ich oddawać, ale jednego byłem pewien. Nie chciałem,
by cierpiał.
— Jeszcze
panu oficjalnie nie podziękowałem — odezwałem
się w pewnym momencie.
Chanyeol
przerwał wykonywaną czynność, splatając dłonie w koszyczek i
kładąc brodę
na nich. Nawyk.
— Za
co oficjalnie nie podziękowałeś, Baekhyunnie? — zapytał, a ja
jakoś tak się speszyłem.
Dlaczego
przy tak prostym pytaniu czułem wypieki na policzkach i dziwne
zawstydzenie? Przy nim odkrywałem nowe uczucia, które w dużej
mierze doprowadzały mnie na skraj wstydu i wtedy już sam nie
wiedziałem co powiedzieć.
— Za
pańską pomoc — odpowiedziałem w końcu, kierując gdzieś
spojrzenie gdzieś
do tyłu, byleby nie patrzeć na niego. — Za
to, że pan mnie nie oceniał, że pan usiadł na tej ławce w
grudniu, że pan zabrał mnie wtedy na spacer. Że pan po prostu mnie
zrozumiał. Że pan w pewien sposób zmusił mnie do
zadzwonienia do brata. Że
pan po prostu nie poddał się i nadal ze mną pracował. I za to, że
pan oddał mi moje człowieczeństwo.
Naprawdę
byłem mu wdzięczny. Nie tylko za to, ale za to wszystko co dla mnie
zrobił. Nawet za to, że zemdlałem mu wtedy w gabinecie, a on wziął
za mnie odpowiedzialność. Gdyby
nie on, nie wiem jakbym dostał się do domu. Wtedy
nie brałem tego pod uwagę, ale teraz jak o tym myślę, sam nie
dałbym rady.
— Więc
pozwól, że przyjmę twoje podziękowania — usłyszałem. —
Cieszę
się, że wyszedłeś na prostą i teraz możesz z dumą iść przed
siebie — uśmiechnął się. Znów łagodnie, że byłem w stanie
na niego spojrzeć. — Choć
muszę przyznać, że przysporzyłeś mi trochę zmartwień —
stwierdził.
Zmarszczyłem
brwi, kiedy podszedł do regału. Chyba wiedziałem co zamierzał
zrobić, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Chętnie
bym napił się czegoś ciepłego.
— Jakich
zmartwień? — zapytałem.
Chanyeol
wstawił wody, po czym oparł się o regał, krzyżując przy tym
swoje ramiona.
— Właśnie
wtedy, kiedy uznałeś, że terapie nie mają sensu — przyznał.
— Jako
psychiatra martwiłem się o ciebie. Wiem jaką miałeś słabą
psychikę. Wtedy,
kiedy zobaczyłem cię na ławce, nie mogłem cię tak po prostu
zignorować. Miałem wrażenie, że po prostu po cichu wołałeś o
pomoc. Sam się do tego nie przyznasz — uśmiechnął się, a ja
skrzywiłem się nieco.
— Nie
chciałem pana martwić w żaden sposób.
Chanyeol
wzruszył ramionami, jakby ta rzecz mu wcale nie przeszkadzała.
— Tak
jak mówiłem ci już, stałeś się dla mnie wyjątkową osobą.
Jesteś wrażliwy i skrzywdzony. Musisz teraz tylko odbudować swoje
nastawienie do życia i uwierzyć w ludzi, a wszystko będzie dobrze.
— Mówi
pan, że dam sobie radę?
— Oczywiście!
— odwrócił się do mnie tyłem, by zalać saszetki. — Teraz
życie czeka na ciebie z otwartymi drzwiami, ale tylko ty musisz
przekroczyć próg.
Nic
już
nie powiedziałem, analizując jego słowa. To tak jakbym dostał
drugą szansę od życia, co jest w pewien sposób zabawne, bo życie
lubi obdzierać
ludzi ze wszystkiego, co szczęśliwe. Przekonałem się o tym na
własnej skórze już dawno temu.
Chanyeol
postawił przede mną kubek z gorącą herbatą, a w podzięce
skinąłem głową. Szybko
chwyciłem uszko od kubka, uważają
by nie rozlać gorącego naparu. W
pomieszczeniu rozniósł się delikatny zapach owoców leśnych.
Uśmiechnąłem
się delikatnie, czując wyrazisty zapach, kiedy wziąłem pierwszy
łyk.
— W
każdym razie — podjąłem znów. — Co
się stanie z naszymi wizytami?
Chanyeol
uśmiechnął się, ale ja jakoś nie byłem zbyt szczęśliwy z
powodu tego, że możemy się już nie widywać. To
było dla mnie smutne. W
pewien sposób się przywiązałem do przychodzenia tu, a najbardziej
do samego Chanyeola.
— Nie
przejmuj się tak, Baekhyunnie. Jest
jeszcze coś, co muszę zrobić, a obiecałem ci to na naszym
spacerze — powiedział
pogodnie, a ja zmarszczyłem brwi. Nagle mnie olśniło, ale przy
okazji się skrzywiłem.
— Mówi
pan o teatrze, prawda?
— Coś
w tym rodzaju — odpowiedział. — Raczej jest włączony w mój
plan, a obiecałem ci, że zabieram się na kolejne spotkanie. Mam
zamiar dotrzymać tego postanowienia.
Westchnąłem
głęboko.
— Wiem,
że pan ze mną tam będzie, ale w pewien sposób mnie to przeraża.
Naprawdę nienawidzę tych miejsc.
— Wiem,
Baekhyunnie. Ale nie chcę, byś nienawidził czegoś związanego z
twoją rodziną.
Spuściłem
wzrok.
— Widzę,
że nie chcesz o tym mówić, więc po prostu zakończmy ten temat.
Pokiwałem
głową, znów siorbiąc łyk. Herbata
jak najbardziej była smaczna. Aż poczułem zapach lasu, ale, no
cóż, nie miałem jak wybrać się do zielonej krainy.
— Tak
swoją drogą, Baekhynnie — odezwał
się ponownie Chanyeol.
— Hm?
— odkręciłem się na krześle, by spojrzeć na niego, bo znowu
wstał i wędrował po gabinecie.
— Mam
ochotę zrobić coś nieprzewidywalnego
teraz — oznajmił mi, a ja zamarłem na krześle.
— Co?
Chanyeol
nie odpowiedział, tylko podszedł do mnie, zabierając mi kubek z
ręki i postawił go na biurku. Patrzyłem
na niego zupełnie nie rozumiejąc co się dzieję.
Na
jego ustach rozciągnął się przyjemny dla oczu uśmiech, a w
następnej chwili wziął moją twarz w dłonie.
— C-co
p-pan robi? — chciałem
jakoś wyrwać się spod jego
dotyku, ale był nieco silniejszy, a jego dotyk był w pewien sposób
kojący.
— Po
prostu siedź prosto, Baekhyunnie.
Ale
nie mogłem siedzieć spokojne. Zanim
poczułem jego gładkie usta na swoich, jego ciepły oddech
połaskotał moje wargi.
Drżał.
Czułem to. Ale ja sam nie byłem spokojny. Jego
dotyk kazał mi nie uciekać, ale nic nie mogłem poradzić, że
drżałem.
Jego
ciepło mnie ukoiło.
«»
NAPISAŁAM
TO.
KOCHAM
WAS I MAM NADZIEJĘ, ŻE WY TEŻ SIĘ CIESZYCIE.
Komentujcie
ludki.
Piszę tutaj coś po raz pierwszy (chyba), bo nigdy nie mogłam jakoś się zebrać. Oczywiście cieszę się jak głupia, że w końcu stało się coś takiego. Na własnej skórze już przekonałam się, że wszystkie zbliżenia, na którego trzeba długo czekać, są warte tego wyczekiwania. Historia ta jest naprawdę cudowna, taka delikatna, lekka. Fabuła jest dość przyjemna, choć temat nie jest prosty.
OdpowiedzUsuńTeraz przejdę trochę do strony technicznej ( i proszę mnie za to nie bić, piszę to tylko jako dobry czytelnik). Nie czytałam innych Twoich ff, więc nie mogę mówić ogólnikowo. Po prostu chodzi mi o to, że niektóre wcześniejsze rozdziały były trochę zeszpecone powtórzeniami, co nie zmienia faktu, że i tak były dobre. Szczerze stwierdzam, że ten rozdział jest najlepiej napisanym pod względem technicznym.
Życzę weny i chęci do dalszego pisania~
Przede wszystkim dziękuję za szczerą opinię, a nigdy ludzi nie biję za wyrażanie swoich opinii :d
UsuńW każdym razie, co mogę powiedzieć: nie jestem zawodowym pisarzem i nie mogę powiedzieć, że każde moje rozdziały czy prace są idealne, ale naprawdę się staram. Czy trochę zepsułam czy nie, wiem o tym. Powtórzenia są i będą, nieważne co bym robiła. Szczerze powiedziawszy, mogę powiedzieć, że dziś lepiej piszę niż wcześniej i akyrat "Touches" jest z takich opowiadań, które lubię i jestem w pewien sposób z nich dumna :d
Dziękuję bardzo za nazwanie tego opowiadania lekkich, choć sama tematyka trochę szpeci tą lekkość :D
Pozdrawiam!
Stwierdzam, że to chyba jest najlepszy rozdział Touches *-* i to nie tylko przez ten końcowy kiss, ale także przez te wszystkie opisy :3
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało od początku do końca.
Czekam na kolejny rozdział ^^
http://cnbluestory.blogspot.com/
Jej, dziękuję bardzo <3
Usuń