środa, 24 sierpnia 2016

Touches - dotyk trzydziesty czwarty;

Mylisz niebo gwiazdami obitymi nocą na powierzchni stawu” — Andrzej Sapkowski

«»

Godziny popołudniowe porą wiosenną obfitowały w przeróżne kolory, a wielkie okno w gabinecie Park Chanyeola tylko potęgowało uczucie lekkości i jakiejś dziwnej przynależności. To nie było złe uczucie, wręcz przeciwnie, ale jakoś tak smutno mi się robiło na myśl, że niedługo nie będę tu przychodził.
Westchnąłem w duchu i spojrzałem na mężczyznę przede mną. Chanyeol aktualnie bazgrał coś na kartkach — w sumie chyba pisał znów o mnie w mojej karcie. To nie tak, że zakończyłem już swoje leczenie, ale Chanyeol znalazł inną metodę, by wyciągnąć mnie z dołu. Udało mu się już to dawno temu, ale jednak zostały maleńkie zawahania.
Naprawdę nie chciałem, by dowiedział się o tym, że boję się dotyku. Do tej pory to były drobne gesty, które nie wywołały u mnie jakiegoś nieprzewidywalnego odruchu, ale co będzie dalej? Teraz ja stąpałem po bardzo cienkim lodzie, który mógł się załamać. Też nie chciałem znowu rozdrapywać jego rany. Wyraźnie powiedział, że jego zmarła żona także bała się dotyku, a ja przez to mogę wywołać bolesne wspomnienia, a tego szczerze nie chciałem. Chyba za bardzo go pokochałem, by dawać mu powody do bólu.
O czym tak zawzięcie myślisz, Baekhyunnie? — drgnąłem nieznacznie na dźwięk jego głosu.
O niczym ważnym — odpowiedziałem, poprawiając się na krześle. Chanyeol przekrzywił głowę, a jego brązowe włosy przeplatane złotymi pasmami obsunęły się na jego oczy w kolorze ciepłej, brązowej pasteli.
Chanyeol miał niezwykłe, oczy tak. Niby wydawały się takie same jak inne, ale miał w sobie nutę pasteli, tak ciepłej, że można było w niej tonąć. Zawsze widziałem pastele w jego oczach. To nie tak, że o tym nie myślałem, bo myślałem. I właśnie dlatego nie wiedziałem jak interpretować jego spojrzenie. Nawet ono było w pewien sposób tajemnicze. Czasami też błyszczały się jak morze gwiazd na nocnym niebie, a czasami były matowe. Dlatego zastanawiałem się, co myśli i co robi, kiedy mnie nie ma obok niego. Chciałem zawsze być obok niego, jakoś go pocieszyć, ale nie mogłem. Albo raczej nie potrafiłem. Zniszczyłem sobie życie, straciłem wiele, teraz chcąc wrócić do normalności, ale to nie takie proste. Zmarnowałem siedem lat, a to dużo. Nie nauczyłem się okazywać uczuć, ani ich oddawać, ale jednego byłem pewien. Nie chciałem, by cierpiał.
Jeszcze panu oficjalnie nie podziękowałem — odezwałem się w pewnym momencie.
Chanyeol przerwał wykonywaną czynność, splatając dłonie w koszyczek i kładąc brodę na nich. Nawyk.
Za co oficjalnie nie podziękowałeś, Baekhyunnie? — zapytał, a ja jakoś tak się speszyłem.
Dlaczego przy tak prostym pytaniu czułem wypieki na policzkach i dziwne zawstydzenie? Przy nim odkrywałem nowe uczucia, które w dużej mierze doprowadzały mnie na skraj wstydu i wtedy już sam nie wiedziałem co powiedzieć.
Za pańską pomoc — odpowiedziałem w końcu, kierując gdzieś spojrzenie gdzieś do tyłu, byleby nie patrzeć na niego. — Za to, że pan mnie nie oceniał, że pan usiadł na tej ławce w grudniu, że pan zabrał mnie wtedy na spacer. Że pan po prostu mnie zrozumiał. Że pan w pewien sposób zmusił mnie do zadzwonienia do brata. Że pan po prostu nie poddał się i nadal ze mną pracował. I za to, że pan oddał mi moje człowieczeństwo.
Naprawdę byłem mu wdzięczny. Nie tylko za to, ale za to wszystko co dla mnie zrobił. Nawet za to, że zemdlałem mu wtedy w gabinecie, a on wziął za mnie odpowiedzialność. Gdyby nie on, nie wiem jakbym dostał się do domu. Wtedy nie brałem tego pod uwagę, ale teraz jak o tym myślę, sam nie dałbym rady.
Więc pozwól, że przyjmę twoje podziękowania — usłyszałem. — Cieszę się, że wyszedłeś na prostą i teraz możesz z dumą iść przed siebie — uśmiechnął się. Znów łagodnie, że byłem w stanie na niego spojrzeć. — Choć muszę przyznać, że przysporzyłeś mi trochę zmartwień — stwierdził.
Zmarszczyłem brwi, kiedy podszedł do regału. Chyba wiedziałem co zamierzał zrobić, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Chętnie bym napił się czegoś ciepłego.
Jakich zmartwień? — zapytałem.
Chanyeol wstawił wody, po czym oparł się o regał, krzyżując przy tym swoje ramiona.
Właśnie wtedy, kiedy uznałeś, że terapie nie mają sensu — przyznał. — Jako psychiatra martwiłem się o ciebie. Wiem jaką miałeś słabą psychikę. Wtedy, kiedy zobaczyłem cię na ławce, nie mogłem cię tak po prostu zignorować. Miałem wrażenie, że po prostu po cichu wołałeś o pomoc. Sam się do tego nie przyznasz — uśmiechnął się, a ja skrzywiłem się nieco.
Nie chciałem pana martwić w żaden sposób.
Chanyeol wzruszył ramionami, jakby ta rzecz mu wcale nie przeszkadzała.
Tak jak mówiłem ci już, stałeś się dla mnie wyjątkową osobą. Jesteś wrażliwy i skrzywdzony. Musisz teraz tylko odbudować swoje nastawienie do życia i uwierzyć w ludzi, a wszystko będzie dobrze.
Mówi pan, że dam sobie radę?
Oczywiście! — odwrócił się do mnie tyłem, by zalać saszetki. — Teraz życie czeka na ciebie z otwartymi drzwiami, ale tylko ty musisz przekroczyć próg.
Nic już nie powiedziałem, analizując jego słowa. To tak jakbym dostał drugą szansę od życia, co jest w pewien sposób zabawne, bo życie lubi obdzierać ludzi ze wszystkiego, co szczęśliwe. Przekonałem się o tym na własnej skórze już dawno temu.
Chanyeol postawił przede mną kubek z gorącą herbatą, a w podzięce skinąłem głową. Szybko chwyciłem uszko od kubka, uważają by nie rozlać gorącego naparu. W pomieszczeniu rozniósł się delikatny zapach owoców leśnych. Uśmiechnąłem się delikatnie, czując wyrazisty zapach, kiedy wziąłem pierwszy łyk.
W każdym razie — podjąłem znów. — Co się stanie z naszymi wizytami?
Chanyeol uśmiechnął się, ale ja jakoś nie byłem zbyt szczęśliwy z powodu tego, że możemy się już nie widywać. To było dla mnie smutne. W pewien sposób się przywiązałem do przychodzenia tu, a najbardziej do samego Chanyeola.
Nie przejmuj się tak, Baekhyunnie. Jest jeszcze coś, co muszę zrobić, a obiecałem ci to na naszym spacerze — powiedział pogodnie, a ja zmarszczyłem brwi. Nagle mnie olśniło, ale przy okazji się skrzywiłem.
Mówi pan o teatrze, prawda?
Coś w tym rodzaju — odpowiedział. — Raczej jest włączony w mój plan, a obiecałem ci, że zabieram się na kolejne spotkanie. Mam zamiar dotrzymać tego postanowienia.
Westchnąłem głęboko.
Wiem, że pan ze mną tam będzie, ale w pewien sposób mnie to przeraża. Naprawdę nienawidzę tych miejsc.
Wiem, Baekhyunnie. Ale nie chcę, byś nienawidził czegoś związanego z twoją rodziną.
Spuściłem wzrok.
Widzę, że nie chcesz o tym mówić, więc po prostu zakończmy ten temat.
Pokiwałem głową, znów siorbiąc łyk. Herbata jak najbardziej była smaczna. Aż poczułem zapach lasu, ale, no cóż, nie miałem jak wybrać się do zielonej krainy.
Tak swoją drogą, Baekhynnie — odezwał się ponownie Chanyeol.
Hm? — odkręciłem się na krześle, by spojrzeć na niego, bo znowu wstał i wędrował po gabinecie.
Mam ochotę zrobić coś nieprzewidywalnego teraz — oznajmił mi, a ja zamarłem na krześle.
Co?
Chanyeol nie odpowiedział, tylko podszedł do mnie, zabierając mi kubek z ręki i postawił go na biurku. Patrzyłem na niego zupełnie nie rozumiejąc co się dzieję.
Na jego ustach rozciągnął się przyjemny dla oczu uśmiech, a w następnej chwili wziął moją twarz w dłonie.
C-co p-pan robi? — chciałem jakoś wyrwać się spod jego dotyku, ale był nieco silniejszy, a jego dotyk był w pewien sposób kojący.
Po prostu siedź prosto, Baekhyunnie.
Ale nie mogłem siedzieć spokojne. Zanim poczułem jego gładkie usta na swoich, jego ciepły oddech połaskotał moje wargi.
Drżał. Czułem to. Ale ja sam nie byłem spokojny. Jego dotyk kazał mi nie uciekać, ale nic nie mogłem poradzić, że drżałem.
Jego ciepło mnie ukoiło.

«»

NAPISAŁAM TO.
KOCHAM WAS I MAM NADZIEJĘ, ŻE WY TEŻ SIĘ CIESZYCIE.
Komentujcie ludki. 

4 komentarze:

  1. Piszę tutaj coś po raz pierwszy (chyba), bo nigdy nie mogłam jakoś się zebrać. Oczywiście cieszę się jak głupia, że w końcu stało się coś takiego. Na własnej skórze już przekonałam się, że wszystkie zbliżenia, na którego trzeba długo czekać, są warte tego wyczekiwania. Historia ta jest naprawdę cudowna, taka delikatna, lekka. Fabuła jest dość przyjemna, choć temat nie jest prosty.
    Teraz przejdę trochę do strony technicznej ( i proszę mnie za to nie bić, piszę to tylko jako dobry czytelnik). Nie czytałam innych Twoich ff, więc nie mogę mówić ogólnikowo. Po prostu chodzi mi o to, że niektóre wcześniejsze rozdziały były trochę zeszpecone powtórzeniami, co nie zmienia faktu, że i tak były dobre. Szczerze stwierdzam, że ten rozdział jest najlepiej napisanym pod względem technicznym.
    Życzę weny i chęci do dalszego pisania~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim dziękuję za szczerą opinię, a nigdy ludzi nie biję za wyrażanie swoich opinii :d
      W każdym razie, co mogę powiedzieć: nie jestem zawodowym pisarzem i nie mogę powiedzieć, że każde moje rozdziały czy prace są idealne, ale naprawdę się staram. Czy trochę zepsułam czy nie, wiem o tym. Powtórzenia są i będą, nieważne co bym robiła. Szczerze powiedziawszy, mogę powiedzieć, że dziś lepiej piszę niż wcześniej i akyrat "Touches" jest z takich opowiadań, które lubię i jestem w pewien sposób z nich dumna :d
      Dziękuję bardzo za nazwanie tego opowiadania lekkich, choć sama tematyka trochę szpeci tą lekkość :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Stwierdzam, że to chyba jest najlepszy rozdział Touches *-* i to nie tylko przez ten końcowy kiss, ale także przez te wszystkie opisy :3
    Bardzo mi się podobało od początku do końca.
    Czekam na kolejny rozdział ^^

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x