„Wiesz...
gdy się jest bardzo smutnym, lubi się zachody słońca…” — Antoine de
Saint-Exupery
«»
Wsłuchiwałem się w spokojne głosy psychologów,
sam przy tym odpływając w głębiny moich myśli.
Sobota od samego poranka była pięknym dniem.
Słońce zawitało już na dobre, a świat od nowa budził się do życia.
Wizyta mijała powoli, ale ja zamiast na niej
się skupiać, odpływałem w zupełnie inne rejony swojego umysłu, a powinienem
słuchać. Ostatnio nie mogłem się skupić na niczym, bo po głowie cały czas
krążył mi pan Park i wyjaśnienia, które był mi winien.
— Zastanawialiście się kiedyś nad przyjaźnią? —
to pytanie przywołało mnie do świata żywych, a spokojny ton sprawił, że prawie
się wzdrygnąłem.
Rozejrzałem się po sali, ale nic nie przykuło
mojej uwagi, prócz dwójki psychologów.
Znowu byli obaj. Jongin jak zwykle przeczesywał
swoich łagodnym wzrokiem wszystkich po kolei, ale coś w tym jego spojrzeniu
było delikatne i za nic w świecie nie czułem się skrępowany, gdy na mnie
spojrzał.
Kiedy pytanie zawisło w powietrzu, wszyscy
zaczęli na siebie patrzeć. Nasza grupa nie była opalona, ale tlące się w oczach
uczucie sprawiało, że wydawali się dla mnie wyjątkowymi ludźmi. I choć tak
bardzo nie znałem tych ludzi, to naprawdę się cieszyłem, że układamy sobie
życie.
— No… przyjaźń to przyjaźń — ktoś powiedział.
Sehun pokręcił głową, po czym wstał ze swojego
miejsca. Zaczął chodzić w tę i z powrotem, by po chwili stanąć.
— Człowiek w zasadzie nie potrzebuje wiele
czasu, by zapragnąć przyjaźni — powiedział. — Po prostu przychodzi taki czas,
że masz dość bycia samemu i pragniesz mieć przy sobie osobę, której będziesz
mógł się wypłakać w rękaw. Mam rację? — spojrzał na nas, unosząc brwi.
Zgodziliśmy się z nim niechętnie, choć miał
cholerną rację. To tylko chwila, by zapragnąć przyjaciela.
— Ludzie zawiązują przyjaźnie, tworzą więzy —
mówił dalej. — Ale sama przyjaźń to uczucie, które dojrzewa powoli jak owoc —
przerwał na chwilę. — Po co to mówię, zastanawiacie się. Ano po to, by wam coś
przekazać — zamilkł powoli, a ja westchnąłem w duchu powoli, bo
wiedziałem, że jego słowa w pełni dotyczą mnie, tak jak innych na tym
spotkaniu. — Jestem pewny, że macie przyjaciół. Nie wiem ile lat, miesięcy czy
dni się znacie, ale przyjaźń to więź, która rozwija się bardzo powoli i nie
można jej zaniedbać. Trzeba ją pielęgnować, by owoc, o który tak bardzo się
zabiega, nie zgnił w przeciągu kilku sekund.
Przymknąłem powieki. Może lepie by było, kiedy
porozmawiam z Camryn i Claude o moich wyjeździe? Bo mam wrażenie, że nie tylko
ranię siebie, ale i ich, nie do końca mówiąc im o moich planach. I może Sehun
ma rację, jeśli dalej będę to olewać, wszystko zgnije.
Reszta spotkania minęła szybko. Jongin
rozmawiał z nami jak z najlepszymi kumplami, pytając się nas jak było na
wizytach bez niego. Kiedy odpowiedzieliśmy, że nie było źle, wielce się
naburmuszył, ale wiedziałem, że w żartach.
— Widzę, że nieźle się bawiliście beze mnie —
fuknął, zakładając ręce na piersi, po czym odchylił się na swoim krześle.
Wszyscy zaśmialiśmy się i jak zwykle wróciliśmy
do rozmów praktycznie o niczym. Na tych sesjach potrafiliśmy gadać bez końca o
różnych błahych rzeczach, co mnie osobiście się podobało, bo jeśli byśmy cały
czas rozmawiali o narkotykach to nigdy bym się z tego nie wyleczył.
Widząc gest Sehuna, zaczekałem jak wszyscy
wyjdą. Znowu poczułem się nieswojo, ale nic nie poradzę na to, że pan Oh był
jedynym, który wiedział o mojej sprawie z panem Parkiem. Ku mojemu zdziwieniu,
Jongin również został.
Opadłem na jedno z krzeseł, widząc jak dwójka
braci patrzy najpierw po sobie, później przenosząc wzrok na mnie.
— Nie wyglądasz na szczęśliwego, Baekhyun —
zaczął Sehun, a ja miałem ochotę wyrzucić ramiona z frustracji, co uczyniłem,
nie mogąc znieść już frustracji. Za dużo myśli, za mało odpowiedzi, tak.
— Nie mam powodu by być w jakikolwiek sposób
szczęśliwy — burknąłem.
Cholera, byłem zły. Próbowałem rozgryźć
Chanyeola, ale jak na złość, nie potrafiłem. Wciąż czułem się jak głupia
zabawka, którą niedługo wyrzuci, a nie o to chodziło. Jak bardzo starałem się
odciąć się od psychiatry, tak bardzo on wkradał się w moje serce. I już sam nie
wiedziałem czy to jakieś ciepłe uczucia, czy tylko głupie urojenie. Chociaż w
takiej sytuacji wolałbym by to było tylko zafascynowanie i zauroczenie, niżeli
faktycznie prawdziwe uczucia.
— Coś się stało, że masz tak zły humor?
Spojrzałem na nich. Mogłem im zaufać?
Przynajmniej im mogłem powiedzieć, co mnie trapi?
Chanyeolowi nie mogłem tego powiedzieć, bo to
on głównie był powodem dla którego jestem w tak okropnym stanie uczuciowym. Nie
wiedziałem jak mam to ugryźć, by nie było źle. Wiem, Chanyeol powiedział, że
nie chce niczego robić za szybko, ale to nie zmieniało faktu, ze czułem się
źle. Ja sam nie chciałem niczego zmieniać, bo właściwie co mogliśmy zmienić?
Nic. Wiem tylko tyle, że jestem w jakim stopniu podobny do jego zmarłej żony,
ale to nie nakarmiło mojej ciekawości i uczuć.
Westchnąłem głęboko.
— Rozmawiałem z panem Parkiem i nie wiem co
myśleć. Jestem zagubiony. Zaczynam powoli wariować.
Zapadła cisza.
— Cóż, Chanyeol to dość trudna osoba, ale to on
sam musi ci wszystko powiedzieć. Ja nie mogę się w to mieszać — powiedział
Sehun, a ja warknąłem pod nosem.
— Nic nie dostaje prócz kolejnych tajemnic! —
wybuchnąłem w końcu. — Chciałem tylko wyjść z nałogu, a skończyłem w jakiś
cholernym przedstawieniu!
Bracia popatrzyli po sobie, a ja zirytowałem
się jeszcze bardziej.
Przez przeszło siedem lat nigdy nie byłem aż
tak zirytowany sytuacją. Teraz po prostu nie mogłem tego w jakikolwiek sposób
ogarnąć i ten fakt mnie wkurzał. Nic nie wiedziałem, kompletnie nic. Jedynie co
mi pozostało to tylko cierpliwie czekać na wyjaśnienia, których wcale nie
musiałem dostać.
— Z Chanyeolem nie możesz rozmawiać o niczym —
powiedział w końcu Jongin, podpierając swoją brodę na dłoniach. Jego
czekoladowe tęczówki zostały wbite we mnie. — Bo życie jest zbyt krótkie, by
tracić czas na rozmowy o niczym. Naucz się tego, a najprawdopodobniej szybciej
uzyskasz odpowiedzi, których my nie możemy ci udzielić — uśmiechnął się. —
Jestem jednego pewny. Musiałeś w nim coś zaszczepić, że aż tak bardzo go
zafascynowałeś. Jeśli by tak nie było, nie traciłby czasu na rozmowy z tobą.
Byłbyś dla niego zwykłym pacjentem.
«»
Humor popsuł mi się już kompletnie. Czułem się
jak idiota, bo nic nie rozumiałem. Siebie, uczuć, ani tym bardziej Chanyeola.
Nie dość, że jego oczy były dla mnie tajemnicą, to teraz on cały był owiany
sekretami.
Wetknąłem dłonie do kieszeni bluzy, powoli idąc
na przystanek. Pogoda była naprawdę cudowna, więc grzechem byłoby zmarnować ją nie
spacerując. Czułem się o wiele lepiej niż klika miesięcy temu, więc takie
spacery nie były dla mnie katorgą, a wręcz czymś co kochałem.
Naprawdę się cieszyłem, że powoli nadawałem
swojemu życiu kształt. Mimo że nadal miałem bezsenność, to funkcjonowałem.
Sporadycznie męczyły mnie koszmary, ale po wizytach nie było tak źle jak na
początku. W pamięci został mi koszmar z ojcem, który mnie zabijał. Nie chciał
wyjść mi z głowy i mimo że nie odczułem niczego fizycznie, stare blizny aż
zapiekły na samo wspomnienie.
Nienawidziłem swojej rodziny. Jedynie co mi
zostało to brat, który mnie wspierał. Nie żałuję w żaden sposób, że do niego
zadzwoniłem tamtej nocy. Jestem za to wdzięczny Chanyeolowi i za wiele innych
rzeczy.
Najbardziej bolał mnie fakt, że nie potrafiłem
nikomu do końca zaufać. Po prostu wiedziałem, że jak kogoś pokocham, nie dam
się dotknąć. Nosiłem na ciele wiele blizn, których się wstydziłem, choć sam
sobie ich nie zrobiłem, ale wystarczyła sama świadomość, że je mam. Stroniłem
się od wszelkich dotyków i to była moja największa słabość.
Dotyki.
Nie przeszłość, ale dotyki. Bo bałem się, że
ludzie odbiorą mnie za kogoś, kim się stałem. Bo do pewnego momentu byłem tylko
ciałem, które nosiło duszę, a nie człowiekiem. Chciałem mieć pewność, że
trzymam w mocno w dłoni swoje człowieczeństwo, ale one było kruche i bałem się,
że znów je stracę.
Naprawdę chciałem żyć jak inni, ale wiem, że to
niemożliwe. Nie chciałem nikomu mówić o swoich problemach, ponieważ to była
osobista sprawa, której nie chciałem rozdmuchiwać. Być może wstydziłem się
tego, jak mnie traktowano i mówienie o tym sprawiało, że miałem ochotę zniknąć.
Dlatego to był mój problem, z którym musiałem się uporać.
Westchnąłem ciężko i zawróciłem na przystanek.
Wieczór był chłodny, ale wyjątkowo piękny. Mimo że oddechy malowały wzory na
chłodnym powietrzu, słońce chyliło się ku horyzontowi powlekając na nim własne
wyobrażenia. Chmury, które się pojawiły, zabarwiły się na różnorakie kolory.
Lubiłem zachody słońca. Tak jak wschody. Bo
były pastelowe.
I byłem cholernie smutny.
Bo moje życie wciąż nie było takie jakie
chciałem. Wciąż mi w nim brakowało. Może miłości, bo jej nigdy nie
doświadczyłem. Już sam nie wiedziałem, ale było to cholernie przykre uczucie.
Czułem jak mój nos zamarza i wiedziałem, że
robi się czerwony. Miałem na sobie tylko grubą bluzę, ale ona nawet nie dawała
tyle ciepła jakby chciał. Na przystanku stało parę osób, nie za wiele, ale
wciąż było ich sporo.
Kiedy autobus przyjechał, wsiadłem do niego, od
razu lokując się na jakimkolwiek miejscu przy oknie.
Zacząłem liczyć.
Ale już sam nie wiedziałem co.
«»
Sami oceńcie ten rozdział, bo nie wiem. Dzisiaj nawiązałam w nim do tytułu.Kto oglądał dramę „One Sunny Day”? Bo ja się wręcz zakochałam, no kocham takie klimaty.Kocham Was ludki.
Klepie <3
OdpowiedzUsuńBaek w rozmowie z Sehunem i Kaiem, przypominał mi mnie w czasie okresu. Z tą różnicą, że ja wtedy sie tak drę na wszystkich i bez powodu, a Baconek miał powód. Jako osoba, która przez tyle lat znała jedynie uczucie głodu narkotycznego, musi czuć się osaczony przez wszystkie uczucia jakie teraz mu towarzyszą. A panowie psychologowie, którzy gadają z nim jak wróżka... Trzymaj się Baekhyunnie, hwaiting! Jestem dumna z niego bardzo, że chłopak zawalczył o siebie i swoje życie. To kosztowało go dużo siły <3
UsuńPodobało mi się jak opisałaś Dotyki. To tytuł opowiadania i pięknie to połączyłaś faktycznie z fabułą <3 Zazdro, bo ja tak nie umiem xd
Nie oglądałam tej dramy, ale ostatnio skończyłam Yong Pala i ta drama mnie kompletnie zrujnowała o.O W finale kręciło mi się w głowie, a ryczałam tak, że nie mogłam złapać oddechu i wręcz się dusiłam. Żadna drama w życiu nie wywołała u mnie takiej reakcji, ale to jedna z piękniejszych jakie widziałam <3
Kocham i czekam <3
Dziękuję za kochany komentarz :D
UsuńJa tak samo mam, kochana i wtedy mnie wszyscy ludzie na ziemi denerwują XD
Raz jeszcze dziękuję ♥
Witam. Jestem tu po raz pierwszy i od razu zaznaczę, że jesteś mi winna kawę, bo zamiast spać, całą noc czytałam te opowiadanie. :D
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest zupełnie w moim stylu, bardzo dobrze się je czyta, jest ciekawe, nie za długie i nie za krótkie ;)
Jestem kiepska w pisaniu komentarzu, więc aby ten wydłużyć,poinformuję Cię, iż właśnie zyskałaś nową czytelniczkę :)
Pozdrawiam!
Looking-for-paradise-lost.blogspot.com
PS. Czy adres bloga ma coś wspólnego z zespołem 24K? :)
UsuńMoże kiedyś postawię Ci tę kawę, ale nie wiem kiedy XD
UsuńDziękuję za komentarz, kochana ♥
Okej, kolejny rozdział za mną i chyba mam nowego faworyta (ZNOWU. Nie powinno to już nikogo dziwić xd). Podoba mi się. Bardzo. I w sumie cieszę się, że Baek troszkę wybuchł przy Sehunie i Jonginie. Pokazał w ten sposób, że chociaż trochę mu zależy. No bo gdyby tak nie było, to co by się przejmował, prawda? Bracia może to podłapią i pisną słówko Chanyeolowi? Fajnie by było :D
OdpowiedzUsuńTak naprawdę to podziwiam Byuna. Nie dość, że jest w stanie walczyć ze swoim nałogiem to jeszcze tak długo wytrzymuje w niewiedzy. Ja bym nie dała rady i darłabym się bardziej od niego xd co wcale nie oznacza, że jakaś agresywna jestem XD co to, to nie ^^
idę czytać kolejny ♥