czwartek, 28 lipca 2016

Touches - dotyk dwudziesty piąty;



„Każdy powinien mieć kogoś, z kim mógłby szczerze pomówić, bo choćby człowiek był nie wiadomo jak dzielny, czasami czuje się bardzo samotny.”  Ernest Hemingway

«»

Ukoił mnie zapach bzu. Dopiero wtedy, kiedy usiadłem, zobaczyłem w wazonie bez. Był zrobiony z białych i fioletowych kwiatów, więc wyglądał wręcz cudownie.
Spojrzałem na Chanyeola, który jakby zmarkotniał i przygasł. W jednym momencie chciałem już powiedzieć, by dał sobie spokój, ale on zaczął mówić.
— Poznałem ją dziesięć lat temu — powiedział, a ja pokiwałem głową, by mu nie przerywać, ale dać znać, że słucham. — Byłem wtedy już psychiatrą — przymknął oczy. — Była bardzo łagodna i wrażliwa, co możesz sobie nawet wyobrazić, bo jesteś pod tym względem identyczny. Uwielbiała ciepłe kolory i zawsze była radosna pomimo wszelkich trudności. Była też podobna pod względem wyglądu — jego wzrok powędrował na moją twarz, a ja mimo chęci odwrócenia wzroku, wytrzymałem spojrzenie jego ciemnych tęczówek. — Byliśmy małżeństwem cztery lata. Były to lata burzliwe, przynajmniej na samym początku. Też miała problemy, ale w mniejszym stopniu. Jej ojciec nie akceptował żadnych mężczyzn w jej otoczeniu, była jak lalka. Tylko jego chorą miłość mogła przyjmować, ale kiedy tylko wspomniała o ślubie jej ojciec wpadł w szał. Uderzył ją raz. O jeden raz za dużo. Zostawił jej bliznę na policzku.
Spiąłem się mimowolnie. Blizna. Nienawidziłem tego słowa, a jak słyszę o tym, że ktoś z bliskich je zostawił, miałem ochotę wrzeszczeć. Ja miałem ich za dużo, a ich autorem był nie kto inny jak mój własny ojciec, który nie potrafił opanować swojego zachowania. Mimo tych wszystkich spotkań, nadal nie potrafiłem rozgryźć co mogło go skłaniać do bicia mnie.
Bała się dotyku — powiedział.
Cholera. Jakbym słyszał o sobie. Chyba zaczynało do mnie docierać w jakim stopniu byłem do niej podobny. Ale Chanyeol na razie nie wie o tym podobieństwie, bo chyba nadal nie dałem mu odczuć, że ja także uciekam od wszelkiego dotyku.
— Bała się? — wyszeptałem roztrzęsiony.
Chanyeol westchnął, po czym przejechał dłonią po twarzy. Widziałem jak sprawia mu to trud; mówienie o przeszłości nie jest takie proste jak się wydaje.
— Wszystko w porządku? — zapytałem, kiedy kolor jego oczy przygasł. Miałem wrażenie, że im dalej będziemy się w to zagłębiać, tym bardziej zobaczę jego ból, który teraz skrywał, ale sądzę, że nie na długo.
— Tak — odpowiedział. — Tak, bała się. Zajęło mi trochę czasu, kiedy dała dotknąć chociażby dłoni. Najbardziej nienawidziła momentów, kiedy dotykałem jej blizny.
Zacisnąłem wargi. Naprawdę nie dziwiłem się tej zmarłej dziewczynie. Blizna to nic pięknego, tylko szpeci ciało.
— Jej matka wyprowadziła się zaraz po tym jak ją uderzył, a Minyun wziąłem do siebie. Nasz ślub odbył się krótko po tym. Nie robiliśmy z tego wielkiego szumu. Początek małżeństwa nie był wcale taki kolory; miałem wrażenie, że zaczynamy nasz związek zupełnie inaczej. Kiedy inne pary na samym początku opływały w słodkości, my mieliśmy krótkie spięcia, które wynikały z jej strachu. Ale nie potrafiłem jej zostawić. Była tak bezbronna, zupełnie jak ty na początku. Wyjechałem z nią do Los Angeles po tym jak znalazł ją jej ojciec. Mieszkaliśmy tu dwa lata. Ja pracowałem jako psychiatra, a ona zajmowała się maleńką kwiaciarnią. Uwielbiałem zmieniać co jakiś czas bukiety i zostało mi to po dzień dzisiejszy. Wiem, że tylko ty i ona zauważaliście te z pozoru małe zmiany.
Och, więc to tak… Im bardziej słyszałem o niej, tym bardziej żal mi się jej robiło. Choć pewnie Chanyeol nie wiedział o kilku istotnych podobieństwach pomiędzy nami, ja sam odczułem z nią jakąś więź. Jestem ciekaw, co byłoby teraz, kiedy by żyła.
— Uwielbiała wschody słońca — powiedział. Jego wyraz twarzy się zmieniał przy każdym wypowiedzianym słowie. — Nazywała je pastelowymi. Myślałem, że nigdy już nie usłyszę tego stwierdzenia, ale pojawiłeś się ty. Może nawet nieświadomie dawałeś mi powody, albo jakieś sygnały, by choć trochę poznać się bliżej.
Zagryzłem wargę i skinąłem głową, by mówił dalej.
— Pięć lat temu, kiedy wracała do domu uległa wypadkowi. Straciłem ją w ułamku sekundy — miałem ochotę go przytulić, ale powstrzymałem się od tego. Chyba gdzieś w środku czułem, że to nie koniec historii. Nie myliłem się, pan Park zaczął mówić dalej. — Po późniejszym badaniu dowiedziałem się, że była w ciąży.
Tego było za wiele. Moje ramiona objęły go samoczynnie, jakbym był poza świadomością. Jego delikatne perfumy lekko zakręciły mi w nosie, ale nadal były przyjemne. Dopiero wtedy, kiedy go przytuliłem, poczułem jak drży.
Wiedziałem. Wiedziałem, że to kosztować go będzie wiele. Stracił żonę i dziecko. To nie jest coś, z czym można pogodzić się od tak. Ponieważ to jest rodzina, osoby, które stają się najbliższe i najdroższe naszemu sercu. Kochamy je ponad wszystko, a przez jeden ludzki błąd czy głupotę, tracimy to w dowolnej chwili. Bardzo krótkiej chwili. Sądzę, że jeśli bardzo się kocha ukochaną osobę, to nie wystarcza nawet całe życie, by pokazać jej, że kochamy najmocniej jak potrafimy.
— Po jej śmierci zrobiłem też specjalizację w psychologii. Sądzę, że nie potrafiłem spożytkować czasu, ani uporać się z jej śmiercią. Dopiero po paru miesiącach wyrzuciłem jej rzeczy, ale obrączki nie mogłem. Po prostu nie potrafiłem. To jedyna pamiątka jaką zostawiłem.
Było mi go cholernie szkoda. Dostałem wystarczająco dużo odpowiedzi i chociaż trochę poznałem jego przeszłość. Nie mogłem na niego więcej naciskać, więc przytuliłem go mocniej, zbierają się też na odwagę i zacząłem gładzić jego plecy.
— Niech nic już pan nie mówi — powiedziałem i wtuliłem policzek w jego włosy.
Nie obchodziło mnie ile czasu będę tak siedział i go przytulał. Tu nawet nie chodzi o to, by samemu poczuć się lepiej, ale o to, by choć trochę dać mu otuchy. Wiem, że nie mogłem nic powiedzieć, bo to byłoby bez sensu, ale chociaż gestami mogłem go pocieszyć.
— Pan nie czuje się niekomfortowo lub w jakiś stopniu zraniony, kiedy jestem obok, a tak bardzo przypominam panu pańską zmarłą żonę? — zapytałem, kiedy uznałem, że się już uspokoił.
— Nie — odpowiedział, a ja poczułem jego ciepły oddech w okolicach obojczyków. Ano tak, przesunął głowę. — Powiedziałem ci już, że jesteś wyjątkowy. I choć masz jej podobne cechy, nadal jesteś wyjątkowy.
Miło to słyszeć. Choć ja teraz nie chciałem czuć się zraniony, nie mogłem na siłę wymagać od niego czegoś niemożliwego. Ja sam nadal nie miałem jasnych uczuć względem niego, więc możliwe, że on też w jakiś stopniu czuł się zagubiony.
— Zostaniesz ze mną jeszcze chwilę? — poprosił, a ja wróciłem do gładzenia jego pleców.
I choć czułem się niewygodnie z taki kontaktem fizycznym, nie potrafiłem go odepchnąć.
— Pewnie, ile tylko chcesz.
Cisza zapadła. Miałem wrażenie, że nasze oddechy w jakiś sposób pokrywają się w tym samym czasie. Słońce już dano poszło spać, a jego pastelowe kolory nadal rozciągały się na nocnym niebie, ale widać było, że granat próbuje się ich pozbyć. Z tego okna było można wiele zobaczyć, a najbardziej kochałem zachody słońca. Były piękne i w jakiś sposób — przynajmniej dla mnie — opisywały kolory miłości. I chociaż nie wiedziałem nic o uczuciu miłości, w jakiś stopniu przez te zachody malowałem własną definicję tegoż spokojnego, a zaraz burzliwego uczucia.
Słyszałem jego spokojny oddech i wiedziałem, że zasnął. Właśnie dlatego odważyłem się spojrzeć w dół, na jego spokojną twarz, która nadal nosiła cień minionych wspomnień. Jego włosy i oddech łaskotały mnie w szyję, ale nie było to nieznośne, raczej do wytrzymania i do przyzwyczajenia.
Nie wiem, co mną kierowało, ale dotknąłem jego pliczków. Były trochę kujące, ale w pewnym sensie delikatne. Wydawał się być teraz taki bezbronny i spokojny.
Nie mogłem uwierzyć, że to ten sam człowiek, który pomógł mi wygrzebać się z wielkiego dołu. Że on mnie wysłuchiwał i podawał chusteczki, kiedy ryczałem jak dziecko. Że był troszeczkę inny od reszty.
Westchnąłem głęboko i ja sam ułożyłem się wygodniej, kładąc własny policzek na jego głowię. Zamknąłem powieki.
Chciało mi się płakać. Po prostu.
Mój świat kolorował się na pastelowo.

«»


Mam dwie wiadomości. Dobrą i złą. Którą chcecie? Dobra, najpierw złą.
Zostało bodajże 5 rozdziałów do końca. Chyba? Nie wiem.
Dobra. Nie martwcie się, moja główka wymyśliła spin-off do poszczególnych rozdziałów z perspektywy Chanyeola, więc będą dodatkowe rozdziały z pov pana Parka.
Podobają mi się ostatnie akapity tego rozdziały, naprawdę.
I cieszcie się cholery, bo dostałam motywacji, więc siedzę i piszę.
Kocham Was.
I ja mam nadzieję, że Wy mnie też.
Podobał się Wam rozdział?

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. W końcu <3 Nareszcie nasz doktorek zdradził nam coś więcej o sobie. Dziękuję za uspokojenie Baeka <3 Ale jedno mi nie pasuje, powiedz, że się czepiam, ale muszę. Według bohaterów Chanyeol ma 29 lat, żone poznał 10 lat temu i był już wtedy psychiatrą. Był psychiatrą w wieku 19 lat? Nie żebym coś, ale jakim cudem? To raz. Dwa, byli siedem lat małżeństwem, ale ona zmarła 5 lat temu. Z matmy jestem głupia jak but z lewej nogi ale z moich obliczeń wychodzi, że 7+5=12, a przecież poznał ją 10 lat temu, więc skąd to 12? Albo ja coś źle rozumiem i się czepiam, albo coś tutaj pomieszałaś kochana. Dobra, koniec marudzenia.
      Biedny Czankie. Musiał bardzo przeżyć śmierć żony i jeszcze dziecka. Jezu, to okropne. Jestem ciekawa, czy Baek zapyta o siostre żony Parka, którą minął przed wizytą.
      Czekam na kolejny <3
      Ps. Tak, Janghyuk jest świetny ^^ Oglądałaś inne dramy z nim?

      Usuń
    2. Pochrzaniło mi się, przyznaję, ale to poprawię :D
      Oglądałam z nim dramy, no kocham go :3

      Usuń
  2. AAWWW *-* ZNOWU ZMIENIAM ZDANIE. To jest mój fav rozdział. Są pastele, kwiatki, chanbaeki. Czego więcej chcieć? Jestem w pełni zadowolona :D
    W pewien sposób fascynuje mnie to, jak Baek raz mówi Chanyeolowi na ty, a drugi raz wyskakuje z panem XD to urocze. Jeszcze bardziej urocze jest to, że to Byun przytulił naszego biednego Chana. AW! Rozpłynęłam się wtedy. Bardzo, ale to bardzo mi się podoba
    W sumie szkoda, że zostało tylko pięć rozdziałów ;c Będzie brakowało mi tej historii i ogólnie całego ff. Na pewno ;-; Jednak jestem z Ciebie dumna, że się nie poddajesz i tak szybciutko tworzysz nowe ff! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tfu. rozdziały miało być xdddd * ale w sumie widzę, że planujesz jakieś nowe opowiadanko, więc ff też może być xd powiedzmy

      Usuń

Theme by Ally | Panda Graphics | Credit x