~~*~~
Xiumin pokręcił zniesmaczony głową, po czym
przecisnął się przez tłum tańczących ludzi. Znaczy wijących się we wszystkie
strony świata, ocierając się o każdego. Minseok westchnął cicho, kiedy poczuł
na tyłku kolejną rękę. Normalnie za chwilę się odwróci i obetnie łapska!
Nienawidził, gdy ktoś go dotykał, tylko jedna
osoba miała do tego przyzwolenie, ale też nieczęsto miał zaszczyt dotknąć jego
ciała. Xiumin nie należał do osób, które dają dupy na prawo i lewo. To nie
leżało w jego naturze, a poza tym jakoś nie ciągnęło go do tego wszystkiego.
Szperając głęboko w pamięci, Minseok odnotował,
że tylko Chanyeol i Kris mają nałóg palenia tytoniu. Nikt inny nie zażywał
jakiś środków typu; narkotyki czy jakieś głupie tabletki, które nic nie dają.
Sięgają po alkohol, ale no bez przesady. Byli przestępcami i czasami pili. No
bo kto im zabroni?
Ximin pokręcił głową, gdy zobaczył znajomą
czuprynę. Zrobił z ust podkówkę, wywracając oczami.
Tak, ten klub jak i ludzie w nim się znajdujący
byli obrzydliwie bogaci.
Chociaż Minseok należał do grupy bogatego
społeczeństwa, nienawidził takich ludzi. I miejsc także.
~~*~~
Chanyeol kichnął przyciągając uwagę rozwalonego
na przednim siedzeniu Baekhyuna.
— No co? Też jestem człowiekiem! — fuknął, zakopując się w grubym płaszczu i
szaliku. Pomimo włączonej klimatyzacji nadal było zimno. Chanyeol trząsł się
niczym osika.
— Nie jesteś przypadkiem chory? — zauważył dobrodusznie Byun. — Masz gil go pasa, wyglądasz niczym Rudolf
czerwono nosy i trzęsiesz jak galareta.
Park prychnął rozjuszany.
— Dzięki — burknął. — Ale mamy coś do
zrobienia.
— No nie wiem — Baekhyun cmoknął. — W twoim
dzisiejszym stanie może coś się nie udać.
Chanyeol spojrzał na niego lekko poirytowany.
Wiedział, że był chory, ale czasami musiał udać, że wcale tak nie jest. Rzecz
jasna, później zdychał w katuszach, ale nikt o tym nie musiał wiedzieć.
Baekhyun wyjął lizaka z buzi, ogarnął się
trochę na siedzeniu i przyłożył dłoń do czoła wyższego.
— Co robisz? — zapytał.
Byun wywrócił oczami.
— Masz gorączkę — stwierdził i znów wpakował kolorowego lizaka do buzi. — Jutro będziesz zdychał i nikt ci nie poda
nawet szklanki wody. Ale tak, masz rację. Musi jeszcze trochę
poobserwować.
Chanyeol warknął przez zaciśnięte zęby, ale
odwrócił głowę. Z ciemnych chmur powoli zaczął sączyć się deszcz, nadając
jeszcze bardziej ponurego nastroju miastu. Park usadowił się wygodniej na
fotelu i zaczął śledzić ludzi.
Nie lubił tej części pracy. Wolał już działać
lub posprawdzać coś, bo możliwe, że wpłynęły nowe informację. Niestety musiał
siedzieć w samochodzie z Baekhyunem, bo musieli znaleźć podejrzanego, a wręcz
zamieszanego w to całe zajście.
Kim Himchan nie wyglądał na przyjaznego, a tym
bardziej na skorego do rozmowy. Nie żeby się go bali, ale facet był bardzo
nieosiągalny. Poza tym był bardziej rozumny i nie myślał mięśniami, tylko
mózgiem i się całkiem nieźle maskował. Nie mogli mu przecież wyjechać z tekstem
,,hej stary, może pogadamy jak koledzy po fachu?”. To było idiotyczne i bardzo
głupie, ale żaden nie wypowiedział tego na głos. Byli za bardzo obeznani i
inteligentni, żeby podejść do człowieka i powiedzieć mu takie coś.
Chanyeol westchnął. Szykuje się najcięższy
okres w ich życiu.
~~*~~
Kyungoo przykucnął, starając się zignorować
zapach krwi unoszący się w powietrzu. Na beżowych ścianach rozbryzgała się
krew, a w drewnianą podłogę właśnie wsiąkała ta szkarłatna ciecz. Szczupły
mężczyzna leżał bezwładnie na podłodze, a jego ciężki, chropowaty oddech drażnił
uszy Dyo. Ciało drgało pod wpływem dreszczy, a klata piersiowa ledwo się
unosiła. Ze skroni leciała krew, a rozszarpanego miejsca lała się
wiadrami.
Kyungoo pokręcił głową, po czym wstał. Rzucił
plikiem papierów w martwego mężczyznę i uśmiechnął się krzywo.
Odwrócił głowę, aby zobaczyć w drugim kącie
posturę młodego chłopaka. Czy odpowiadało mu towarzystwo w trakcie zabijania?
Kai nie odzywał się, dlatego nie szarpał nerwami Kyungsoo. Jedynie obserwował,
zapewne oceniając sytuację. Kyungsoo uśmiechnął się i przywołał go ruchem ręki.
— Chodź już, nie mamy za dużo czasu, Jongin-ah — Dyo wsunął dłoń do kieszeni i ruszył do
wyjścia.
Kai dreptał tuż za nim, wpatrywał się w niebo.
— Czy myślisz, że coś dobrego z tego wszystkiego
wyjdzie? — Jongin zapytał,
rozkładając parasolkę i przysuwając się do swojego towarzysza.
— Kai-shi, wszystko ma swój cel. A nasz szef w
szczególności. Pamiętaj, jesteśmy jednością i tego nas chce nauczyć — Kyungoo lekko się uśmiechnął. — I myślę, że nasi przyjaciele muszą to zrozumieć.
A na razie są za głupi, aby cokolwiek z tego wywnioskować.
Jongin westchnął chicho, a jego usta wykrzywiły
się nieznacznie.
~~*~~
Ich szef lustrował ich chłodnym spojrzeniem, a
oni siedzieli jak gdyby nigdy nic. Chanyeol siedział opatulony bluzą, a
Baekhyun jeszcze wcisnął mu coś ciepłego w dłonie.
— Na razie nic nie jest pewne — Kris odezwał się jako pierwszy. — Drugie spotkanie tych panów odbędzie się w
przyszłym tygodniu, ale nic nie jest potwierdzone.
— Dobrze — mężczyzna za biurkiem westchnął. — Co macie zamiar zrobić?
— Nic, szefie. Nie możemy wdepnąć im na odcisk,
albo zaalarmować ich. Na razie nic nie wiedzą i taki stan rzeczy powinien być
zachowany.
Szef westchnął cicho, przenosząc wzrok na
Chena. Młodszy mężczyzna patrzył na wszystko z uwagą, starając się niczego nie
przeoczyć.
— To świetnie. Na razie nie jest źle i muszę was
pochwalić. Radzicie sobie całkiem nieźle wbrew mojemu pierworodnemu założeniu — szef przeciągnął się. — A teraz wracajcie zanim stracę dobry humor.
Spisaliście się, ale nadal nie jest to do końca zrobione.
~~*~~
Tao wszedł do pokoju, zatrzaskując za sobą
drzwi. Jego przyjaciółka siedziała na łóżku, patrząc się na wielkiego miśka,
który siedział na krześle. Zitao uniósł brwi, zdejmując z siebie leniwie
płaszcz. Lin podniosła się, po czym podeszła do niego. Objęła go szczelnie
swoimi szczupłymi ramionami, a usta przybliżyła do jego ucha.
— Musimy pozbyć się miśka — zamruczała zaczepnie skubiąc jego płatek ucha.
Zitao uśmiechnął się zadziornie, zaplatając dłonie na dole jej
pleców.
— Więc zaczynajmy.
Oboje obijali się po pokoju, aż w końcu dotarli
do pluszaka. Tao ,,niechcący” go zrzucił, a dziewczyna weszła na niego,
depcząc go. W tym samym czasie dotykali się nawzajem gdzie tylko się dało,
maskując przy tym swoje prawdziwe zamiary. Lin westchnęła teatralnie,
przyciskając bardziej Tao i coraz bardziej masakrując miśka. W końcu coś
chrupnęło i Lin z wielkim uśmiechem na ustach odsunęła się od mężczyzny.
Poprawiła koszulkę i przykucnęła przy misiu. Rozdarła lewe ucho, a palcami
zanurkowała w wacie. Grzebała chwilę, po czym wyciągnęła mały, połamany
przedmiot.
— Cóż, zaczyna się — kobieta spojrzała na bruneta. — Co o tym myślisz?
Tao rozłożył bezradnie ramiona.
— Że są głupkami? Myślą, że prostytutki to
głupie baby? — prychnął, łapiąc
przedmiot w rękę. — Chanyeol
powinien to rozszyfrować. Chyba wiedzą, że ktoś się do nich doczepił — Zitao zmarszczył brwi.
— Oj, Tao! Chyba mnie nie znają! Nie jestem
dziwką dla wszystkich! — Lin
zaplątała ręce na biuście. — Mam
stałych klientów, którzy nie są obleśni. Ten misiek był zaskoczeniem i być może
wyzwaniem. Jeden niewłaściwy ruch i byłoby po nas.
— Wiem. Dlatego cieszę się, że mam taką
przyjaciółkę jak ty.
— To świetnie! A teraz skończmy, to co
zaczęliśmy. Lubię twoje ciepło.
~~*~~
Chanyeol założył okulary na nos i wziął
połamany przedmiot do ręki. Marszcząc nos, muskał palcami powierzchnię.
— Skąd to wziąłeś? — zapytał Chanyeol. — To jest mini kamerka, można ją wsadzić do
czegokolwiek, przyczepić do lampki.
— Widzę, że ktoś chce nas wykasować — Zitao uśmiechnął się. — Gdyby nieufność mojej przyjaciółki wszystko by
inaczej wyglądało. Trzeba się zająć małymi szkodnikami i ich powybijać. Coś
czuję, że nie będzie to miłe spotkanie, ani dla naszej strony, ani dla ich.
— Tao, wiesz dobrze co musimy zrobić i dlaczego — Chanyeol uniósł mały przedmiot. — Ogarnę skąd jest i wytropię skąd można je dostać.
Weź Baekhyuna, muszę porwać na chwilę Krisa. Xiumin i Chen wyjechali do Chin
tydzień temu, a Kai i Sehun są zbyt zajęci, aby nam dopomóc.
Huang westchnął, ale pokiwał głową.
— Trzymaj się — powiedział jeszcze i znikł za drzwiami.
Chanyeol zapalił papierosa wsuwając sobie flirt
do ust. Zaciągając się dymem i położył kamerkę na biurku. Zaciągając się raz po
raz, w końcu usiadł i marszcząc przy tym brwi, zaczął oglądać mały przedmiot.
Gdy wypalił papierosa wziął następnego, aby nikotyna zajęła mu czas. Lubił
pracować, gdy palił, to w jakimś stopniu go uspakajało. Gdyby jego matka
dowiedziała się, że popadł w taki nałóg, przewinęła go by przez kolano i złoiła
mu dupę. Chociaż był już dorosłym mężczyzną jego mama bardzo się o niego
troszczyła. Mamrocząc pod nosem z papierosem pomiędzy wargami, rozbroił
kamerkę. W niektórych miejscach była spłaszczona i wygięta, to tylko i
wyłącznie z powodu mocnego zachowania kogoś kto na nią wdepnął. Park zgasił
peta w popielnice i zagryzł mocno wargi, gdy odkręcił górną część. Widząc
zdeformowany napis firmy i ulicę sklepu, uśmiechnął się do siebie.
Włożył do kieszeni portfel, zarzucił na ramiona
ciepły płaszcz i wziął do ręki ukochane papierosy – czerwone LD, długie. Jemu
najlepiej smakowały i to mu odpowiadało. Zanim wyszedł z pokoju wepchnął sobie
do ust gumę do żucia.
Z spokojem przemierzył korytarz i zszedł na
dół.
— Kris! Idziemy! Mamy coś do załatwienia — Park oparł się o ścianę i poczekał, aż Wu
zejdzie.
Ku jego zdziwieniu przyszedł szybko i mogli już
ruszać w drogę. Chanyeol zapalił po raz kolejny – kij z tym, że przed chwilą
żył gumę.
— Mamy kolejną sprawę na głowie — Yifan uśmiechnął się tajemniczo, sam
podpalając końcówkę papierosa. —
Nie cierpię takich typków. W dupę by ci weszli.
Chanyeol zaśmiał się, przyciskając pedał gazu.
— Cóż, nie będzie tak łatwo. Nie jest nas tak dużo.
~~*~~
Chanyeol wypuścił dym z płuc, unosząc jedną
brew.
— Chłopaczku, wiesz, że nie wolno kłamać? — zapytał. — Przecież widziałem, że to z tego miejsca jest ta kamera. Powiedz, do
cholery, kto to kupował.
— Ale nasze logo jest w środku —
wymsknęło mu się.
— Powiedzmy, że jestem sprytniejszy niż myślisz — Chanyeol wyrzucił peta do kosza. — A teraz powiedz grzecznie, gdzie sprzedawałeś
lub komu. Nie mam ochoty cię krzywdzić, potrzebuję tylko informacji i abyś
zamknął buzię. Jeżeli nie dostosujesz się do tego, zrobię coś niemiłego.
— Grozili mi — chłopak zatrząsł się. —
Zagrozili mi, ze jeśli powiem coś ,,psom” to zabiorą mi siostrę! Ona jest
jeszcze taka malutka....
— Słuchaj — Kris westchnął. — Po pierwsze:
nie jesteśmy z policji, a po drugie: powiedz nam gdzie są, to już nic nie
będzie ci grozić. My się z panem o to zatroszczymy.
— Dobrze — nastolatek wytarł twarz rękawami za długiej bluzy. — Prosili o czternaście sztuk. Rozmawiali między
sobą i gadali coś o podłożeniu bukietu czy miśka. Podawali różne adresy, ale
pamiętam tylko jeden i wiem gdzie to jest. Burdel na końcu miasta, tam taki
stary. Zewnątrz wygląda ohydnie, ale wewnątrz dzieją się ciekawe rzeczy. Tam
wymieniają się czymś i omawiają plan działania. Później zapłacili i wyszli. Nie
wiem już nic. A co do kamerek, to są bardzo przydatne i unikalne. Ale mają
wady. Łatwo można je zniszczyć, ale są tak małe, że nawet jeśli zawiesisz je na
lampce to nikt tego nie zauważy. To tyle.
— Wiesz? — Chanyeol wyjął kolejnego papierosa. Był ewidentnie uzależniony. — Kai będzie miał co robić.
— Tak — Kris mruknął, wciskając dłonie do kieszeni płaszcza. — Będzie miał co robić. I Zitao też.
~~*~~
Suho oparł głowę na splecionych dniach. Siedząc
w cholernie drogiej restauracji i towarzysząc nie lubianej kobiety, Junmyun
miał ochotę wstać i wyjść. Na przeciwko niego siedział szczupły mężczyzna około
trzydziestki i przeszywał go wzrokiem jakby chciał coś wyczytać z jego postawy.
Suho robił się coraz bardziej zirytowany, a cisza doprowadzała go do szału.
Nienawidził tego typu spotkań, a jeszcze miał wrażenie, że ten facet chce się
go pozbyć.
— Pani, ile jeszcze musimy czekać? — zapytał, zabierając dłonie i spoglądając na
kobietę.
Pomimo wieku wyglądała przecudownie z
wiśniowymi ustami i zebranymi włosami. Długie kosmyki czarnych włosów zgrabnie
okalały jej twarz, a zadbane dłonie miała położone na stole. Madame uśmiechnęła
się i przeniosła na niego swój wzrok.
— Niedługo. Jeżeli spóźni się jeszcze trochę to
obiecuję, ze za chwilę stąd wyjdziemy — kobieta miała aksamitny głos, i gdyby Junmyun nie był przestępcą lub w
jakimś stopniu nie gardził tą kobietą, to może wyszło by coś z tego dziwacznego
związku.
Suho skinął głową i zawiesił wzrok na zegarze
na ścianie. Minuty mijały leniwie, a on czuł się coraz bardziej zirytowany. W
końcu wskazówka pokazała za dwadzieścia dwunasta. Madame wstała z krzesła i
zgrabnie ominęła stół. Junmyun także się podniósł z gracją, wygładzając klapy
marynarki.
— Myślę, że nic z tego nie wyjdzie — kobieta mruknęła. — Nasz czas się skończył.
Suho pomógł założyć jej płaszcz i sam szybko
zarzucił swoje odzienie. Łapiąc ją za rękę wyszli z restauracji. Bez słowa
otworzył drzwi, poczekał aż wejdzie, a sam usiał za kierownicą. Obserwował jej
twarz przez lusterko. Zacisnął usta w wąską linię.
— Jedź prosto do domu — poprosiła,
zamykając oczy.
Droga minęła w ciszy. Samochód mknął przez
pustą ulicę, zakłócając ciemność.
— Pani, jesteśmy — jego głos odbił się od ścian samochodu.
— Wejdź ze mną. Za chwilę będziesz wolny.
Junmyun wygramolił się z wnętrza samochodu, po
czym pomógł Madame. Szli w ciszy, a małe kamyczki na podjeździe chrupotały pod
stopami. Suho poczuł jak zimne palce zaciskają się wokół jego dłoni. Uśmiechnął
się nikle, łącząc odważniej ich dłonie. Kobieta otworzyła drzwi i kazała wejść.
Ciemność przywitała ich zewsząd, a cisza była nieznośna.
Madame zdjęła płaszcz i rzuciła go niedbale na
szafkę. Suho uniósł brwi, obserwując jej zgrabną sylwetkę. Była niewątpliwie
piękna, nawet Junmyun musiał się z tym zgodzić. Westchnął cicho.
Mężczyzna znów poczuł lekki dotyk. Spuścił
wzrok, aby przyjrzeć się jasnobrązowym oczętom Madame. Nie wiedzieć czemu schylił
się, łamiąc pomiędzy nimi przestrzeń. Ich wargi zderzyły się ze sobą, łącząc
ich w tym małym geście.
Suho nie robił tego z własnej nieprzymuszonej
woli – może tylko ten czyn był spontaniczny – ale całej zajście i spotkanie tej
kobiety – było zaplanowane.
Madame była ważną osobą w tej całej grze i
Junmyun musiał dobrze zająć się tą kobietą.
~~*~~
Kai oparł się o bar, odpinając górne guziki
koszuli. W pomieszczeniu było duszno, a na górny korytarz był przesiąknięty
zapachem seksu i woni alkoholu. W sobotnie wieczory w tym burdelu było
najgorzej. Na co dzień był zadbany, a teraz każdy był zajęty. Jongin nie umiał
wytłumaczyć dlaczego jeszcze tutaj był. Na razie nikogo nie złapie, bo wszyscy
byli zajęci sobą, a on został trzymając się swojej misji. Usiadł na wysokim
krześle i przywołał do siebie barmankę. Kiedy pomalowane oczy spoczęły na nim
uśmiechnął się zniewalająco.
— Poproszę coś mocnego — mruknął, patrząc spod półprzymkniętych powiek
na małą zdobycz.
Dziewczyna skinęła głową i odeszła od niego.
Kai wiedział co musi zrobić, aby się czegoś dowiedzieć. Przecież na każdą
kobietę to działa.
Po godzinie wylądowali w pokoju, a informację
płynęły z jej ust niczym rzeka.
Burdele to naprawdę święte miejsca.
~~*~~
A/N: Minął ponad miesiąc od ostatniego
rozdziału… Ale w końcu wracam do Was z piątym rozdziałem i naprawdę nie wiem
kiedy opublikuję następny part. Ten rozdział był napisany już wcześniej, ale
nie chciałam dodać, dopóki nie mam w zapasie, ale jak są osoby na które na to
czekają, to nie trzymam już Was dłużej :3 Może jutro, a może w niedzielę dodam
shota z pairingiem z innego zespołu xD Chyba pod koniec listopada uda mi się
wrzucić całą Księgę: z serii ”Wszyscy
kochają Chanyeola” Kocham Was wszystkich, misie <3
jej wreszcie kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz, jak świetne jest Twoje opowiadanie! Wszystko masz świetnie dopracowane i jeszcze ten ponury klimat pełen niebezpieczeństw i krwi! Pewnie nie raz to już pisałam, ale nic nie poradzę, że uzależniłam się. Bardzo spodobał mi się moment, w którym Baekhyun martwił się o chorego Chanyeola. Park bardzo przejął się swoim zadaniem, skoro nawet chory chciał pracować. Powinien dbać o zdrowie. I jeszcze Kyungsoo w akcji! Kurcze! Tak trudno sobie wyobrazić go, jako mordercę. Ale takie niewiniątka mają dużo za uszami. Na serio warto mieć znajomości w burdelach, bo tam jest źródło najważniejszych informacji. Kai coś o tym wie. Rozbrajają mnie sceny z nim. Tao również się na coś przydał, skoro udało mu się znaleźć kamerkę. Będę czekać cierpliwie na kolejny rozdział, choćby miał się on dopiero pokazać za kilka lat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! :D
Genialny rozdział! Tyle na to czekałam :')
OdpowiedzUsuńale opłacało się xD
Czekam na kolejny ;)